Muzą natchniuzą mą do napisania poniższych wynurzeń i opisania wynaturzeń była v:) Nieporozumieniem związanym z nieprecyzyjnym wyrażaniem się natchniona, przyznam się, że organicznie nie cierpię naszego telepudła.
Dlaczegoż?
Przecież taki piękny, wygięty taki. Elegancko.
I nowoczesny, wielofunkcyjny i bogato wyposażony we wszystkie te funkcje oznaczane literkami i cyframi, o którym znaczeniu najmniejszego pojęcia nie mam.
Dla jakiej przyczyny więc? Ano dla takiej, że oprócz tego, że nie pasuje do klasycznego wystroju wnętrz to psuje nie tylko nastrój pomieszczenia, ale i atmosfery w domu.
Marek żyć bez telepudła nie może.
I chociaż twierdzi i wygłasza zgodne z prawdą, o zgrozo, deklaracje, że telewizji nie ogląda, to ciągle ma włączony telewizor. Nie zaśnie jak toto nie brzęczy. Kiedy zasypia, co rozpoznaję po przeraźliwym chrapaniu, próbuję cholerstwo wyłączyć spragniona ciszy. Niestety, gdy tylko pudło milknie, M budzi się i z pretensją zapytuje:" co robisz...przecież oglądam." I tak w kółko, niemal noc w noc.
Uzależnienie Marka od oglądania filmów, programów na rozlicznych serwisach jest przerażające.
Nawet na wakacjach nie może się bez tego obyć.
Moim zdaniem to chore i wcale nie uspokaja mnie fakt, że wiele kobiet, z którymi o tym rozmawiam, ma z mężem, partnerem, synem(!) podobne przeboje.
Ja nie wiem jak inni obserwujący podobne uzależnienie, ja widzę po Marku, że to go bardzo zmieniło. Na gorsze. Chłopisko ma rozregulowany zegar biologiczny. Nie dosypia, w dzień pokłada się na kanapie i godzinami chrapie, w nocy szlaja się po domu, wyjada z lodówki i kurzy faje za fają narzekając na bezsenność. Mój chłop to telemaniak, z którego pieprzone telepudło wysysa większość energii, z niewielkich już zasobów jakie mu pozostały.
Był taki okres, doszło do tego, że aby RAZEM spędzać czas miałam wyjście jedyne. Umościć się na swojej kanapie w dziennym i oglądać razem z nim. To była nasza WSPÓLNA rozrywka.
Powiedziałam dość kiedy zauważyłam, że przez podobne praktyki i ja zaczęłam przypominać zwierzę kanapowe. Wieczorne zasiadania na kanapie i wgapianie się w tv weszło mi w nawyk. Seriale, niektóre przyznam świetne na mą zgubę, zaczęły mnie wciągać i wolny czas zabierać.
No właśnie, kraść mój czas wolny. Którego i tak mam tyle co kot napłakał. Mało,ciągle ZA mało, z dnia na dzień mniej.
Postanowiłam oglądanie rzucić w diabły. Trudno, będę się widywała z mężem przy posiłkach:)))
Postanowiłam mądrze wykorzystywać czas wolny mi dany. Na życie, nie oglądanie cudzego życia.
Telewizji, w sensie programów telewizji publicznej i komercyjnych nie oglądam od bardzo dawna. Czasami z musu, by być w miarę na bieżąco, oglądam newsy na kompie i czytam wiadomości na portalach internetowych. Ale nie robię tego z przyjemnością. Jest coraz gorzej i w polityce i w obyczajówce:( Nie chcę patrzeć na ta ohydę.
Mój kontakt ze światem to najczęściej laptop. Na YouTube oglądam wideoclipy.Bez muzyki nie jestem w stanie egzystować:) Czasami lubię się pośmiać oglądając jakieś zabawne dla mnie skecze. Kabaret Moralnego Niepokoju i Hrabi lubię najbardziej. Z lokalnych, lubelskich kabaretów już chyba wyrosłam. Rzadko bawi mnie Ani Mru Mru, a Smile mnie nigdy nie rozśmieszał.
Ograniczam kontakt z mediami rożnorakimi do minimum.
Na filmy chodzę tylko do kina.
I dobrze mi z tym.
Bardzo dużo czytam.
Zajęłam się tym co lubię robić.
Mam moc pomysłów i narzekać mogę tylko na jedno.
Mało casu kruca bomba:)