Nadal szukam ideału wśród kremów do pielęgnacji problematycznych dłoni, które swoje
apogeum przeżywają w okresie jesienno-zimowym. Z początkiem września dostałam
od mojej Mamy glicerynowo-aloesowy krem
do rąk do skóry podrażnionej Anida, który dość przypadkowo zakupiła w
aptece. I to był strzał w dziewiątkę (tak, nie dziesiątkę)!
Od
producenta:
Opakowanie:
Wąska,
podłużna tubka z zakrętką. Etykieta w kolorystyce biało-zielonej zawiera same
najpotrzebniejsze informacje.
Konsystencja: Lekka, łatwo się rozprowadza.
Kolor:
Biały.
Zapach:
Delikatny,
przyjemny.
Skład:
Moja
opinia: Produkt
znalazł się w gronie moich Kosmetycznych Hitów ubiegłego roku. Ze wszystkich
właściwości najbardziej przypadła mi do gustu jego lekka, niemalże śmietankowa,
formuła, która bez najmniejszych problemów rozprowadza się po skórze oraz
wchłania się na tyle szybko, że już po ok. 30 sek możemy śmiało przechodzić do wykonywania wszelkich manualnych czynności. Zapach kremu jest delikatny i przyjemny.
Chociaż produkt zawiera wyciąg z aloesu i nagietka, to ja nie wyczuwam w nim
żadnego z tych aromatów, co dla mojego nosa oznacza akurat bardzo komfortowe
warunki.
Krem spełnia obietnice producenta. Po aplikacji
produktu skóra dłoni jest rzeczywiście bardzo dobrze nawilżona i elastyczna,
dzięki czemu zdążyłam zapomnieć, jak wyglądają tzw. suche skórki. Zgodzę się
również z zapewnieniem co do łagodzenia podrażnień – czerwone plamy na
dłoniach, wynikające z niskich temperatur czy działania detergentów, stają się
różowe, a z czasem mocno bledną. Dlaczego więc oceniam go na 9-tkę a nie
10-tkę? Jeśli regeneracja skóry jest dla producenta równoznaczna ze
złagodzeniem podrażnień, to faktycznie wywiązał się on ze wszystkich obietnic
na opakowaniu. Dla mnie jednak nie jest to tym samym. W moim przypadku krem
jedynie łagodzi podrażniony naskórek, ale nie naprawia go w stu procentach.
Wiem, że nie jest to produkt leczniczy, dlatego też nie wymagam od niego cudów.
Regularne stosowanie tego produktu stało się dla mnie wielką przyjemnością, ponieważ widzę jego dużą skuteczność. Inne kremy wymagały ode mnie kilkunastu aplikacji w ciągu dnia, a teraz liczba ta została zmniejszona do kilku użyć. Dzięki temu krem jest jeszcze bardziej wydajny, a do tego jest śmiesznie tani! I choć całkowicie nie regeneruje moich dłoni, to na chwilę obecną nie szukam jego zamiennika. Stał się moim numerem jeden i to na cały rok, a nie tylko na okres jesienno-zimowy! Jego jedynym minusem jest niestety słaba dostępność, ponieważ tę wersję możemy kupić wyłącznie w aptekach (i to nie w każdej) lub online.
Regularne stosowanie tego produktu stało się dla mnie wielką przyjemnością, ponieważ widzę jego dużą skuteczność. Inne kremy wymagały ode mnie kilkunastu aplikacji w ciągu dnia, a teraz liczba ta została zmniejszona do kilku użyć. Dzięki temu krem jest jeszcze bardziej wydajny, a do tego jest śmiesznie tani! I choć całkowicie nie regeneruje moich dłoni, to na chwilę obecną nie szukam jego zamiennika. Stał się moim numerem jeden i to na cały rok, a nie tylko na okres jesienno-zimowy! Jego jedynym minusem jest niestety słaba dostępność, ponieważ tę wersję możemy kupić wyłącznie w aptekach (i to nie w każdej) lub online.
Dostępność:
niektóre
apteki
Pojemność:
100 ml + 25 ml gratis
Cena:
4,30 zł
Znacie ten krem? Polecacie jakieś inne produkty z
firmy Anida?