Stasina ma kilka (ba, kilkadziesiąt nawet) cech, mocno go
określających. Wymienić tu należy, głównie z powodu tematu dzisiejszej
opowieści, kilka - a dokładnie trzy:
1. Staś ma piękne blond włoski i niebieskie oczka. Włoski ma długawe i lekko
kręcone.
2. Często, może zbyt często, używamy w stosunku do niego formy Stasina (jak i do Jasia – Jasina) - ot, takie niewinne wyrażanie uczucia, a może – wg wyznawców psychologii - podświadoma chęć posiadania córki przez nas przemawia? Jeśli tak, to bardzo mocno podświadoma, uwierzcie mi, nigdy o córci specjalnie nie marzyliśmy.
No i ostatnia, kluczowa chyba: 3. Staś uwielbia wizyty w centrum handlowym, gdzie pasjami chodzi do toalety zielonej (w sensie: kolor drzwi), razem z mamą zresztą. Do pomarańczowej, przeznaczonej dla panów, dzielna poniekąd matka nie ma jakoś odwagi wejść. Choć pewnie będzie to kwestią niedalekiego już czasu….
Uzbroiwszy Was mili czytelnicy w tę cenną wiedzę, zapraszam na krótki spacerek. Z dzieckiem oczywiście.
Jestem dziewcynkom – mówi pewnego dnia Staś.
A ponieważ Staś mówi różne rzeczy, nie do końca prawdziwe, nikt nie zwraca na takie deklaracje specjalnej uwagi , ba – nikt ich nawet nie prostuje.
Jestem dziewcynkom i chodzę do zielonej – deklaruje dalej (w domyśle: toalety przeznaczonej dla pań, do której Stasina wchodzi z mamą z wiadomych powodów).
Pierwszy reaguje tata.
Nie jesteś Stasiu dziewczynką, jesteś małym panem – prostuje.
Staś nieruchomieje na chwilę, przetwarzając tę cenną informację w swojej małej – a jakże logicznej, okazuje się – łepetynce. Po przetworzeniu pyta niepewnie:
Mamuki jesteś dużym panem?
Mamuki jest dużą panią – mówi mamuki, czyli ja.
I chodzisz do pomarańczowej? – pyta dziecię coraz mniej pewnym tonem.
Nie, chodzę do zielonej, bo… – próbuję to jakoś jeszcze tłumaczyć, ale problem kolorów i dopasowanych do nich płci o tej porze dnia zaczyna mnie, niestety, przerastać. Zacinam się więc w pół słowa…
Bo jesteś dużym panem… - pomaga mi wybrnąć Stasina.
A co tam, raz się żyje:
Bo jestem dużym panem – potwierdza matka leniwa i nieodpowiedzialna, przysparzając Stasiowy wyraźny powód do zadowolenia.
Wiedziałem – mruczy pod nosem zadowolony.
W tych scenach domowych nie ma jeszcze nic specjalnie złego, nieco gorzej, gdy wychodzą na tzw. „zewnątrz”.
Jedziemy np. windą w towarzystwie miłych, starszych sąsiadów. Towarzyski Staś nie przepuszcza przy tym okazji, by zagaić i zacieśnić więzy z licznymi domownikami naszej posesji.
Byłam dzisiaj w psedskolku – mówi z pewną dumą, zwracając się bezpośrednio do miłej pani.
Ponieważ wyjścia do przedszkola są nadal dla niego pewnym przeżyciem, bardzo jest dumny z faktu wyjścia, dojścia i pozostania w tym miłym przybytku. Wraca do tego wątku do późnych godzin wieczornych.
O – cieszy się miła sąsiadka – byłaś w przedszkolu. No to pięknie. A jak ty masz na imię?
Stasina – odpowiada zgodnie z prawdą Stasina.
Stasia… - zgaduje miła sąsiadka.
Nie, Staś – odpowiadam z uśmiechem, gramoląc się ze źródłem nieporozumień przez wąskie drzwiczki windy. A że źródło jest źródłem prędkim i wartkim, nie zdążę wytłumaczyć niuansów stasiowego rodzaju, bo ten już radośnie dociska drzwi z drugiej strony machając zagubionym staruszkom pulchną łapką.
Staś jest – mimo wszystko – chłopcem dość charakternym, nie ustępującym zbyt łatwo ze swego stanowiska życiowego. Kiedy więc dochodzimy do osiedlowej huśtawki, którą właśnie chce zająć jakaś starsza o kilka ładnych lat dziewczynka, rzuca się w rozpaczliwym pędzie z połowy trawnika z głośnym: Teras jaaaa, teras jaaaa będę się huśtała…
Krzyk jest na tyle skuteczny, że dziewczynka nieruchomieje na dłuższą chwilę, co sprytnie wykorzystuje Stach i gramoli się na siedzisko zabawki.
Zapnij – rzuca do zdziwionej jeszcze dziewczynki, wskazując na zabezpieczający łańcuszek.
Patrzy na nią z wyrzutem, kiedy ta nie reaguje:
Tylko jedno słowo: po-pro-se – mówi przymilnie.
Dziewczynka zapina łańcuch.
Ładnie poprosiłaś – komplementuje jeszcze sprytnego szachraja.
Bo jestem małym, miłym panem – odpowiada ten, zgodnie z wygodną dla siebie prawdą.
Tak więc, kiedy niewysportowana matka dociera do huśtawki, Stasina gotowy jest już do radosnych harców.
Poradziłam sobie – mówi radośnie.
Poradziłem – poprawia matka.
Nie, ty sobie nie poradziłeś – poprawia z kolei on. Co prawda, to prawda, niestety.
Dziewczynka zaś stoi z boku mocno zdezorientowana chyba – wnoszę po częstym mruganiu i rozszerzonych źrenicach, co podobno wyraża zdumienie.
Udając się w stronę pieleszy domowych, wchodzimy do pobliskiego warzywnika.
Stasina odczuwa nagle nieodpartą chęć głębszych zwierzeń i szepcze konspiracyjnym głosikiem do ekspedientki:
Jestem małą panią i chodzę do zielonej.
Ekspedientka nie dziwi się specjalnie, być może nie takich zwierzeń już w tym miejscu słuchała, bo odpowiada z pełnym zrozumieniem:
Nic dziwnego, takie małe blondyneczki chodzą tylko do zielonej – mruga przy tym porozumiewawczo do matki.
Matka prostuje, ze Staś nie jest dziewczynką, tylko przez to chodzenie do zielonej ubikacji z mamą w centrum handlowym dostaje lekkiego rozdwojenia jaźni co do swojej płci, co zapewne jest winą tchórzliwej matki, która nie może się przełamać, by wchodzić z synem do pomarańczowej jednak.
Nie jest dziewczynką – rozczarowuje się pani – a takie ma włoski ładne kręcone. I oczka niebieskie.
Nie jest dziewczynką, jest małą panią. I chodzi do zielonej – upiera się Staś.
Matce ręce opadły, co było tym łatwiejsze, że obwieszone były siatami i powlokła się za małą, podskakującą panią w stronę domu. No obłęd jakiś zupełny z tymi kolorami, pomarańczowo-zielony obłęd.
Tak oto docieramy do bloku.
Jestem pierwsza, jestem pierwsza – woła ta/ten, stojąc przy drzwiach wejściowych.
Kiedy będziesz wchodziła po schodach, trzymaj się poręczy – mówi matka, gryząc się w język o sekundę za późno.
Będem się tsymała – sapie radośnie Stasinek.
Wjeżdżając na górę, matka dochodzi do wniosku, że trzeba będzie obciąć dziecinie włoski na jakiś męski krój i zacząć wchodzić z nim jednak do tej diabelnej pomarańczowej.
Wszak dobro dziecko ponad wszystko… ;)
2. Często, może zbyt często, używamy w stosunku do niego formy Stasina (jak i do Jasia – Jasina) - ot, takie niewinne wyrażanie uczucia, a może – wg wyznawców psychologii - podświadoma chęć posiadania córki przez nas przemawia? Jeśli tak, to bardzo mocno podświadoma, uwierzcie mi, nigdy o córci specjalnie nie marzyliśmy.
No i ostatnia, kluczowa chyba: 3. Staś uwielbia wizyty w centrum handlowym, gdzie pasjami chodzi do toalety zielonej (w sensie: kolor drzwi), razem z mamą zresztą. Do pomarańczowej, przeznaczonej dla panów, dzielna poniekąd matka nie ma jakoś odwagi wejść. Choć pewnie będzie to kwestią niedalekiego już czasu….
Uzbroiwszy Was mili czytelnicy w tę cenną wiedzę, zapraszam na krótki spacerek. Z dzieckiem oczywiście.
Jestem dziewcynkom – mówi pewnego dnia Staś.
A ponieważ Staś mówi różne rzeczy, nie do końca prawdziwe, nikt nie zwraca na takie deklaracje specjalnej uwagi , ba – nikt ich nawet nie prostuje.
Jestem dziewcynkom i chodzę do zielonej – deklaruje dalej (w domyśle: toalety przeznaczonej dla pań, do której Stasina wchodzi z mamą z wiadomych powodów).
Pierwszy reaguje tata.
Nie jesteś Stasiu dziewczynką, jesteś małym panem – prostuje.
Staś nieruchomieje na chwilę, przetwarzając tę cenną informację w swojej małej – a jakże logicznej, okazuje się – łepetynce. Po przetworzeniu pyta niepewnie:
Mamuki jesteś dużym panem?
Mamuki jest dużą panią – mówi mamuki, czyli ja.
I chodzisz do pomarańczowej? – pyta dziecię coraz mniej pewnym tonem.
Nie, chodzę do zielonej, bo… – próbuję to jakoś jeszcze tłumaczyć, ale problem kolorów i dopasowanych do nich płci o tej porze dnia zaczyna mnie, niestety, przerastać. Zacinam się więc w pół słowa…
Bo jesteś dużym panem… - pomaga mi wybrnąć Stasina.
A co tam, raz się żyje:
Bo jestem dużym panem – potwierdza matka leniwa i nieodpowiedzialna, przysparzając Stasiowy wyraźny powód do zadowolenia.
Wiedziałem – mruczy pod nosem zadowolony.
W tych scenach domowych nie ma jeszcze nic specjalnie złego, nieco gorzej, gdy wychodzą na tzw. „zewnątrz”.
Jedziemy np. windą w towarzystwie miłych, starszych sąsiadów. Towarzyski Staś nie przepuszcza przy tym okazji, by zagaić i zacieśnić więzy z licznymi domownikami naszej posesji.
Byłam dzisiaj w psedskolku – mówi z pewną dumą, zwracając się bezpośrednio do miłej pani.
Ponieważ wyjścia do przedszkola są nadal dla niego pewnym przeżyciem, bardzo jest dumny z faktu wyjścia, dojścia i pozostania w tym miłym przybytku. Wraca do tego wątku do późnych godzin wieczornych.
O – cieszy się miła sąsiadka – byłaś w przedszkolu. No to pięknie. A jak ty masz na imię?
Stasina – odpowiada zgodnie z prawdą Stasina.
Stasia… - zgaduje miła sąsiadka.
Nie, Staś – odpowiadam z uśmiechem, gramoląc się ze źródłem nieporozumień przez wąskie drzwiczki windy. A że źródło jest źródłem prędkim i wartkim, nie zdążę wytłumaczyć niuansów stasiowego rodzaju, bo ten już radośnie dociska drzwi z drugiej strony machając zagubionym staruszkom pulchną łapką.
Staś jest – mimo wszystko – chłopcem dość charakternym, nie ustępującym zbyt łatwo ze swego stanowiska życiowego. Kiedy więc dochodzimy do osiedlowej huśtawki, którą właśnie chce zająć jakaś starsza o kilka ładnych lat dziewczynka, rzuca się w rozpaczliwym pędzie z połowy trawnika z głośnym: Teras jaaaa, teras jaaaa będę się huśtała…
Krzyk jest na tyle skuteczny, że dziewczynka nieruchomieje na dłuższą chwilę, co sprytnie wykorzystuje Stach i gramoli się na siedzisko zabawki.
Zapnij – rzuca do zdziwionej jeszcze dziewczynki, wskazując na zabezpieczający łańcuszek.
Patrzy na nią z wyrzutem, kiedy ta nie reaguje:
Tylko jedno słowo: po-pro-se – mówi przymilnie.
Dziewczynka zapina łańcuch.
Ładnie poprosiłaś – komplementuje jeszcze sprytnego szachraja.
Bo jestem małym, miłym panem – odpowiada ten, zgodnie z wygodną dla siebie prawdą.
Tak więc, kiedy niewysportowana matka dociera do huśtawki, Stasina gotowy jest już do radosnych harców.
Poradziłam sobie – mówi radośnie.
Poradziłem – poprawia matka.
Nie, ty sobie nie poradziłeś – poprawia z kolei on. Co prawda, to prawda, niestety.
Dziewczynka zaś stoi z boku mocno zdezorientowana chyba – wnoszę po częstym mruganiu i rozszerzonych źrenicach, co podobno wyraża zdumienie.
Udając się w stronę pieleszy domowych, wchodzimy do pobliskiego warzywnika.
Stasina odczuwa nagle nieodpartą chęć głębszych zwierzeń i szepcze konspiracyjnym głosikiem do ekspedientki:
Jestem małą panią i chodzę do zielonej.
Ekspedientka nie dziwi się specjalnie, być może nie takich zwierzeń już w tym miejscu słuchała, bo odpowiada z pełnym zrozumieniem:
Nic dziwnego, takie małe blondyneczki chodzą tylko do zielonej – mruga przy tym porozumiewawczo do matki.
Matka prostuje, ze Staś nie jest dziewczynką, tylko przez to chodzenie do zielonej ubikacji z mamą w centrum handlowym dostaje lekkiego rozdwojenia jaźni co do swojej płci, co zapewne jest winą tchórzliwej matki, która nie może się przełamać, by wchodzić z synem do pomarańczowej jednak.
Nie jest dziewczynką – rozczarowuje się pani – a takie ma włoski ładne kręcone. I oczka niebieskie.
Nie jest dziewczynką, jest małą panią. I chodzi do zielonej – upiera się Staś.
Matce ręce opadły, co było tym łatwiejsze, że obwieszone były siatami i powlokła się za małą, podskakującą panią w stronę domu. No obłęd jakiś zupełny z tymi kolorami, pomarańczowo-zielony obłęd.
Tak oto docieramy do bloku.
Jestem pierwsza, jestem pierwsza – woła ta/ten, stojąc przy drzwiach wejściowych.
Kiedy będziesz wchodziła po schodach, trzymaj się poręczy – mówi matka, gryząc się w język o sekundę za późno.
Będem się tsymała – sapie radośnie Stasinek.
Wjeżdżając na górę, matka dochodzi do wniosku, że trzeba będzie obciąć dziecinie włoski na jakiś męski krój i zacząć wchodzić z nim jednak do tej diabelnej pomarańczowej.
Wszak dobro dziecko ponad wszystko… ;)
Cz to pan, czy to pani...?
Haha! No to masz niezłą zagwozdkę ;)
OdpowiedzUsuńTak myślę, że chyba będę się w jakieś męskie ciuchy przebierała do tej "pomarańczowej", czy coś... Chociaż dopiero wtedy dziecko mogłoby się pogubić... ;). Pozdrawiam, wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
UsuńWyczerpująca charakterystyka ;-) Pawła też długo nazywano "śliczną dziewczynką" ;-) Ma mega długie rzęsy ;-)
OdpowiedzUsuńCharakterystyka mocno skrócona, ale coś tam mówi ;). U nas też rzęsy piękne, po prostu - mała dziewczynka ;). Pozdrawiam serdecznie Was (i Pawełka) :)
UsuńWiesz nigdy nawet nie zwróciłam uwagi, że drzwi damskiej toalety są innego koloru niż męskiej. Często dzieci nas zaskakują, a Nam rodzicom stawiają tak skonstruowane pytania że potrzeba nielada sprytu by z tego dialogu dobrze wybrnąć :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wszędzie, u nas są takie :). Przyznam, ze długo nie wiedziałam, o co z tymi "zielonymi drzwiami" chodzi :). To prawda, inwencja dzieci nie zna granic ;). Pozdrawiam ciepło :)
UsuńE tam, to taki fajny etap. Szybko minie, oj szybko.
OdpowiedzUsuńTego się obawiam, że szybko... Ech, dzieci rosną w ekspresowym tempie, te najsłodsze chwile trwają zdecydowanie za krótko... Pozdrawiam ciepło :)
UsuńU nas nie ma tego problemu Junior używa poprawnie końcówek i wie, że jest małym chłopcem :-) Ale z toaleta pewnie tez niedlugo bedzie kłopot, bo narazie chodzi ze mna do damskiej, ale co bedzie za kilka lat..?
OdpowiedzUsuńPo Starszym wiem, że zacznie chodzić sam, ale tak do 6 roku życia rzeczywiście jest z tym problem. Podobnie z pójściem na basen (a zdarza nam się, że idziemy we dwójkę). Szatnia - wiadomo, damska - i niektóre panie, które koniecznie muszą wziąć prysznic na golasa.... Te dylematy matek ;) ! Pozdrawiam i dziękuję za wizytę :)
UsuńWiedziałam,że kolejną Waszą rozmowę przeczytam z zapartym tchem. Nie miałam na szczęście problemu końcówek- ale to z racji samych córek- i jakoś tak wyszło.A kolor drzwi w toalecie- zacznę zwracać uwagę:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :). U nas faza "dziewczynki" trwa w najlepsze :). No i faza chodzenia do "zielonej" również. Kiedy minie - chyba będę sama chodziła z sentymentu ;). Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)))
UsuńTak to już jest z małymi przystojniakami, że często są myleni z dziewczynką. ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że otoczenie wyrośnie z tego mylenia. Choć nie powiem - bywa to całkiem przyjemne (i mylenie, i komplementy). Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńGender, jak nic :) a swoją drogą to moja blond trójca bardzo często była brana za tabun dziewczynek. Synuś się świetnie kamuflował w babińcu i oczywiście też mówił o sobie w rodzaju żeńskim.
OdpowiedzUsuńTak to Matka chcąc-niechcąc podąża za duchem czasów... I te blond włoski rzeczywiście mylące - ciekawe, czy bruneci też mają taki problem ;)? Pozdrawiam ciepło :
Usuńno musisz ruszać szarymi komorkami, zeby się przy "tej" Stasinie nie pogubić ;)
OdpowiedzUsuńJasina tez daje czadu i nawet jest bardziej czujny - Malewu można jeszcze "sprzedać" jakieś głupotki, ze Starszym juz nie ma żartów ;). Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)
UsuńNo to przed Wami pierwszy poważny etap edukacji seksualnej. U nas (na szczęście po świętach, a nie w trakcie) Młoda zaczęła co chwilę przypominać nam czym się fizycznie różnimy. Mama ma... Tata ma... (tu słowa używane u nas w domu na określenie pewnych części cała). Ale cóż, sami odpowiadaliśmy na jej pytania zawsze szczerze i wyczerpująco, ale teraz byśmy bardzo chcieli, żeby nie dopytywała nas czy dobrze pamięta przy innych ludziach...
OdpowiedzUsuńKiedyś ten czas musi przyjść i najlepiej załatwić to "między swoimi" ;). A czy nie zapyta przy innych ludziach? Znając życie, pewnie zapyta, ale nic co ludzkie... itd. Pozdrawiam ciepło. Wszystkiego dobrego dla Was w Nowym Roku (i znów o rok starsze, ech...) ;).
Usuńhaha się uśmiałam :-)))
OdpowiedzUsuńMatko droga Kropkowa, jak też zaśmiewam się na Twoich opowieściach. Cieszę sie, że Cię znalazłam. Pozdrawiam ciepło i noworocznie prawie :)
UsuńWzajemnie :))) Mnie jest bardzo miło czytać takie rzeczy :))
Usuń:). Wszystkiego dobrego dla Was w Nowym Roku :)
UsuńŚwietne są takie dialogi, a ten Twój słodki blondynek musi być faktycznie cudowny z tymi loczkami :-)
OdpowiedzUsuńTo raczej fale, niż loki - ale cudny jest, to fakt :). I bardzo wygadany do tego :). Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny. Zapraszam ponownie :)
UsuńDialogi z dziećmi są zawsze zabawne :) i to dotyczy każdego wieku.
OdpowiedzUsuńTo prawda - warto je zapisywać, bo potem giną w zakamarkach niepamięci;). Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do częstych odwiedzin :))))
UsuńPadłam :) mój chrzrzesniak mówił o sobie kiedyś w osobie żeńskiej. Tyle, że jego nikt z dziewczynka nie mylił. Trwało to jakieś dwa lata po czym doszedł do wniosku, że jest drużyna dziewczyn i drużyna chłopaków i woli jednak tą drugą.
OdpowiedzUsuńJa myślę, ze nasza "dziewczyńska" przygoda skończy się podobnie. Przynajmniej mam taką nadzieję...;). Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńU nas nigdy takiej przygody z niepoprawnym wymawianiem płci u dzieci nie było, bo obaj synkowie wiedzą, że są małymi chłopcami. A jedyną jak an razie kobietą w domu jest mama. Mieliśmy kiedyś małą przygodę, że chłopcy myśleli, ze skoro oni i tato mają pisiolka, to i mama na pewno go ma - więc to musiałam im wytłumaczyć, ale ja się nie patyczkuję, tłumaczę wszystko od razu, żeby potem nieporozumień nie było. A co się tyczy chodzenia do toalety, to starszy już co prawda sam chodzi do męskiego kibelka, młodszy jak idzie ze starszym to idą razem do toalety - ja tam jeszcze nigdy do męskiego nie weszłam i nie zamierzam! Ale jak co to nawet jeszcze młodszemu tłumaczę, że wolę go czasem zabrać do damskiej toalety lub dla inwalidów, bo tam nie ma problemu by z dzieckiem wejść, a do męskiego mama nie wejdzie, bo tam czasem są pisuary i nie mam zamiaru oglądać innych panów z gołymi tyłkami :) No i mam spokój :)
OdpowiedzUsuńU nas starszy synek nie przechodził przez etap "dziewczynki", natomiast u młodszego to jakaś epidemia ostatnio :). Nie analizują na razie anatomii i niech tak zostanie...;). Starszy też chadza sam do kibelka, a młodszy przy mamie - tez się do pisuarów nie pcham, więc nie ma wyjścia, chadza do damskiej :). Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za komentarz :)
UsuńJuz dawno nie czytalam tak fajnego tekstu..czyta sie ciebie jak ksiazke....buziaki dla Stasinka :-) :-*
OdpowiedzUsuńAch, miód mi lejesz na serce :))). Stasinka dziękuję, dziś poszedł spać ze słowami: "Jestem śpiąca...". Matko, mam nadzieję, że wyrośnie :). Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :))))
Usuńrozkoszne :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję, dziękuję za komplementa :). Dziękuję, że zajrzałaś :). Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńWszak z kolorami nie wygrasz :-))). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa ;). Pozdrawiam serdecznie Giboników :))))
Usuń:))) dobre, dobre - dzieci są niesamowite w tej swojej wrażliwości!!! Mój synuś pół lata spędził na bieganiu z różowym wózkiem a córcia na zabawie samochodami i piłką:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ha, czyli coś z tym gender jest na rzeczy :). To prawda - dzieci są niesamowite.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, dziękuję za wizytę i zapraszam jak najczęściej :)
Ale się uśmiałam! Chociaż hmmm, może tu nie ma nic zabawnego :) Kto też może wiedzieć, co takie problemy z identyfikacją płci, przyniosą w przyszłości :) To tak z przymrużeniem oka, oczywiście! Mój bratanek miał taki etap, kiedy mówił o sobie, jak o dziewczynce. To jednak nas nie martwiło. Jednak, kiedy zaczął ubierać rajstopy mojej mamy... no tu już się trochę zaniepokoiliśmy. Przeszło. Na szczęście :)
OdpowiedzUsuńU nas jest faza tylko słowna. Mam nadzieję, że na tym się skończy :). W sumie jest to dość urocze, tak też traktujemy te pomyłki płciowe ;). Pozdrawiam serdecznie, życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :)
OdpowiedzUsuńWam również dobrego Nowego Roku, dużo zdrówka dla wszystkich!
UsuńDla Ciebie również wszystkiego najlepszego :)))))
Usuńwygadana ta Stasina;)))) poczekaj aż będzie jeszcze większy i jeszcze wzbogaci isę jego zasób słów;) to dopiero będziesz miała;)))
OdpowiedzUsuńTomek ( mój starszak) też miał taki okres że gadal że chce być dziewczynką....i nie raz było "mamo a jak bedę dziewczynką to kupisz mi taką zabawkę ( chodziłó o jakąś lalkę lub coś innego typowo dziewczęcego);)))
My właśnie mieliśmy na liście do Mikołaja od Młodszego latającą wróżkę... :). Mam nadzieję, że wyrośnie jednak z tego damskiego świata :). Pozdrawiam serdecznie, wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :))))
UsuńEch... to wszystko wina gender ;)
OdpowiedzUsuńA tak serio z dziećmi nie można się nudzić i mózg zawsze musi pracować na najwyższych obrotach!
Widać, że gender czerpie z życia...;). Oj, nie można się nudzić - ani umysłowo, ani fizycznie :). Pozdrawiam serdecznie, wszystkiego dobrego w Nowym Roku :))))
UsuńOj tam... Moj synal czesto oznajmia "Ja plinces! Lubim pink (w sensie koloru)!". Czasowniki tez odmienia w formie zenskiej czyli: wypilam, wstalam, itd. Nie mowiac juz o niesmiertelnym "ja siama!". Licze na to, ze mu kiedys przejdzie... ;)
OdpowiedzUsuńA co do toalety, to kiedys (w damskiej), wpadlam na rezolutnego pieciolatka, ktory zapinajac rozporek oznajmil mi z duma, ze "ma juz 5 lat i moze sam chodzic siusiu", ale kompletnie nie wyjasnil jak znalazl sie w kibelku dla dziewczyn. Przeszlo mi przez mysl, zeby go uswiadomic ze jest w zlym miejscu, ale machnelam reka. Kiedys sam odkryje, ze powinien isc "na lewo". :)
A, to łączę się "bólu" ;). 5-latek pewnie chodzi do damskiej, bo miałby problem z pisuarem... Kiedyś tak się zapędziłam z Małym do męskiej, patrzymy, a tam same takie "przybytki". Dobrze, że nikt akurat nie korzystał ;). Czego to się matka przy syny nie dowie... ;). Pozdrawiam serdecznie, wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)))
UsuńHahaha! Mój Młody zawsze mówi, że on ze mną do pań nie idzie, tylko do panów. Ja mu mówię, że jak chce, to może iść, ale ja tam nie wchodzę. Zawsze idzie ze mną, ale jak tylko w pobliżu jest tata czy dziadek, to na nich spada ten przywilej ;)
OdpowiedzUsuńTak to jest w męskim świecie :). Mój Mały baardzo chętnie chodzi do toalety dla pań, ale i panów, ogólnie - lubi ubikacje. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)))
OdpowiedzUsuńno padłam i leże aaa muszę powstać bo przeca trzeba się na sylwestra szykować .bomba :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam częściej :). Mam nadzieję, że Sylwester był udany :). Wszystkiego naj, najlepszego w Nowym Roku :))))
UsuńAhahahah... to się nazywa wychowywanie w duchu gender ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie :). Okazuje się, że życie tak się po "genderowemu" układa :). Dziękuję za komentarz. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :)
UsuńSzczęśliwego Nowego Roku :-)
OdpowiedzUsuńWzajemnie, wszystkiego dobrego :). Zapraszam do "zaglądania" :)
UsuńŁez ze śmiechu było tak wiele, że moje oczy wyglądają jak spodki :)
OdpowiedzUsuńOj ciężko będzie się przełamać do pomarańczowej toalety co? :)
Oj ciężko, tym bardziej, ze tam chyba same pisuary są.... Matka się chyba nie podejmie ;). Pozdrawiam, wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :)!!!!
OdpowiedzUsuńOjeeej! no ciekawie u Was, nie ma co :))) Ale coś o tych zamianach wiem...moja (starsza) podopieczna ma ostatnio jazdy że jest kotkiem..albo pieskiem. Je jak piesek/kotek, siusia! tzn udaje że siusia, ale podnosi trochę nogę, je ustami z miseczki, chlipie jak zwierzątko i non stop chodzi na czworaczkach..nawet np na placu zabaw... ale to chyba nic w porównaniu do Waszej sytuacji ;))
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku!
www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
A, to u nas sytuacji "zwierzątkowych" jeszcze nie było ;). To też masz niezłe doświadczenia, widzę :)))). Najważniejsze, żeby kotki był grzeczne reszta przyjdzie sama ;). Pozdrawiam serdecznie, zapisuję Twój adres i zapraszam do "zaglądania" do mnie :))))
UsuńCzytałam czytał i czekałam na finał :)
OdpowiedzUsuńOj, myślę, że finał dopiero przed nami, bo faza dziewczynki nadal trwa ;). Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny :))))
UsuńA to masz ciekawie...nawet się nie obejrzysz jak ze Stasia "dziewcynki" wyrośnie nieprzeciętny przystojniak...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za wizytę u mnie:)))
To prawda, czas płynie bardzo szybko, szczególnie widać to po dzieciach :). Dziękuję za miłe słowa, mam nadzieję, że będziesz tu częstym gościem :)))). Pozdrawiam serdecznie :))))
UsuńRewelacyjna opowieść!!! Bardzo, bardzo zaciekawił mnie Twój blog :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję. Mam nadzieję, ze znajdziesz tu coś dla siebie i będziesz zagadała. Serdecznie zapraszam :). Pozdrawiam ciepło :))))
UsuńMój syn jak był mały też mówił jakby był dziewczynką.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jakiś szerszy problem widzę :). Ale bardzo się cieszę, że wiele z Was odnajduje w tych moich opisach swoje doświadczenia :))). Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do "zaglądania" :)
UsuńMy z Tomciem wchodzimy zawsze do Duzej, czyli toalety dla niepełnosprawnych. Jest wygodna, obszerna, bezpłciowa i umożliwia dzieciece ablucje i te tam inne. Polecam.
OdpowiedzUsuńTomcio też ma pewne problemy ze swoją płcią, chociaż ostatnio jakby pogodził się z losem. Chociaż nadal potrafi powiedzieć: kiedy byłem małom dziepcynkom teź miałem śpódnićke. A po chwili: Kiedy byłem małym ślimackiem, to spadłem ś tego liśtka i stlaśnie, mamo, na mnie naksiciałaś...