27.10.15

Denko Wszechczasów

Od ponad tygodnia wygrzewam się na Gran Canarii stąd cisza na blogu, ale dzisiaj pogoda nieco  się zepsuła, jest deszczowo i wietrznie, wieczorny spacer brzegiem plaży więc odpada dlatego postanowiłam dokończyć post, który zaczęłam pisać jeszcze przed wyjazdem. Jak już mówi tytuł będzie o zużytych kosmetykach, a że jest tego naprawdę dużo, a nawet bardzo dlatego zaczynamy. Ale, ale zaparzcie najpierw herbatę i rozsiądźcie się wygodnie. Już? No to już ;)



 Fridge by Yde, Silky Mist - genialny, lekki, a zarazem mega odżywczy. Rewelacyjnie i długotrwale nawilża, uelastycznia, nie zapycha, ma fantastyczny skład bez zawartości konserwantów i piękny zapach.  Przeznaczony jest głównie dla cery młodej, zarówno suchej jak i mieszanej. Więcej tutaj >klik<. Dla mnie najlepszy krem nawilżający i z przyjemnością do niego wrócę.

Dr. Bronner's, Pure Catile Soap, Tea Tree - w pełni organiczne, super delikatne, wydajne i wszechstronne. Może być stosowane na 18 różnych sposobów, m.in. jako żel do ciała, mydło do mycia pędzli, płyn do prania czy też środek do sprzatania niemalże całego mieszkania. Ma lejącą konsystencję, dobrze się pieni, a dzięki zawartości olejku z drzewa herbacianego działa antybakteryjnie. Pełna recenzja >klik<. Dla mnie must have.


REN, Guerande Salt Exfoliating Body Balm - dosyć mocny, skuteczny i wydajny. Ma gęstą konsystencję, fantastycznie złuszcza martwy naskórek, odżywia, nawilża, wygładza, a dzięki dodatku mięty daje uczucie mega odświeżenia. Wydajność rewelacyjna. Chętnie wrócę, jest super.

Aromatherapy Associates, Soothing Treatment Mask - koi, odżywia i nawilża. Ma lekką, a zarazem bogatą konsystencję, fantastycznie łagodzi podrażnienia, przywraca skórze właściwy poziom nawilżenia, a także ujędrnia i napina oraz przyspiesza gojenie wyprysków. Jedynym minusem jest zapach i cena, ale chętnie do niej wrócę.

Fridge by Yde, Fabulous Face - czyli krem połączony z lekkim podkładem. Wyrównuje koloryt, dodaje blasku i ukrywa zmęczenie, ponadto fantastycznie odżywia oraz nawilża, trwa na skórze cały dzień, nie ściera się i jest niezwykle komfortowy. Świetnie sprawdzi się niemalże na każdym rodzaju cery. Skład, jak to w kosmetykach Fridge, jest bajeczny. Chętnie do niego wrócę, ale w okresie letnim. Więcej tutaj >klik<.



Bumble&Bumble, Mending Masque - nawilża, odżywia, wygładza i dodaje blasku, ale za tą cenę spodziewałam się więcej. Niestety nie daje długotrwałych efektów, ale plus jest taki, że nie obciąża włosów, a nawet pozostawia je puszyste. Wydajność na plus, zapach również. Ze względu na wysoką cenę i przeciętne działanie nie kupię ponownie.

Dr. Bronner's, Pure Castile Soap, Rose - działanie i właściwości identyczne jak w przypadku wyżej opisanego mydła z olejkiem herbacianym, no może poza działaniem antybakteryjnym. Zapach niby różany, ale dla mnie nijaki. Do tej wersji już nie wrócę.

Tołpa, Odżywczy Koncentrat Wygładzający do rąk - nie zachwycił mnie. Ma lekką konsystencję, szybko się wchłania, przez chwilę daje uczucie nawilżenia i wygładzenia, ale po kilkunastu minutach czułam, że muszę ponowić aplikację. Na plus jest zapach, ciepły, nieco słodki, naprawdę ładny. Więcej nie kupię. 

Kiehl's, Creamy Eye Treatment - najlepszy! Gęsty, komfortowy i bardzo odżywczy. Dobrze sprawdza się zarówno na noc, jak i na dzień pod makijaż. Mimo bogatej, trochę tłustej konsystencji szybko się wchłania, a przy tym wygładza, uelastycznia i wspaniale nawilża. Wydajność przeogromna. Ja używałam go miesiąc dłużej niż powinnam, jednak krem nie zmienił swoich właściwości i działał tak samo. Kupię ponownie i to nie raz! :) Pełna recenzja >klik<.



Phenome, Purifying Anti-Dandruff Shampoo - organiczny, bardzo łagodny i skuteczny. Tak jak moje włosy nie przepadają za naturalnymi szamponami ten wręcz pokochały. Dokładnie oczyszcza, świetnie się pieni, nie podrażnia skalpu, a wręcz go łagodzi, pozostawia włosy puszyste i odbite od nasady oraz przedłuża ich świeżość. Wydajność naprawdę niezła, zapach również piękny. Kupię ponownie. Recenzja >klik<.

Biovax, Intensywnie Regenerująca Maseczka do włosów przetłuszczających się - lubię maseczki Biovax i ta również mnie nie zawiodła. Bardzo wydajna, o gęstej konsystencji, przyjemnie nawilża i wygładza, nie obciążając przy tym włosów. Zapach, wydajność i cena też na plus. Być może jeszcze kupię.

La Roche Posay, Effaclar Duo - niezastąpiony gdy na skórze pojawiają się tak bardzo niechciane niespodzianki. Ma lekką, nieco żelową konsystencję, szybko się wchłania pozostawiając skórę gładką i miękką, nie pozostawia tłustej warstwy, ale też niezbyt nawilża, a wręcz, często stosowany, może przesuszać. Przyspiesza gojenie wyprysków, reguluje wydzielanie sebum i oczyszcza zatkane pory.  Wydajność przeogromna. Kupię ponownie.

Marvis, Aquatic Mint - moja ulubiona pasta. Gęsta, bardzo wydajna, świetnie się pieni, delikatnie wybiela, odświeża, a przy tym ma łagodny miętowy, nieco słodki smak. Kolejna tubka już w użyciu.



Lee Stafford, Hair Growth Treatment - czyli maska godna uwagi i sama nie wiem czemu nie pojawiła się w ulubieńcach. Świetnie nawilża, wygładza, dodaje blasku, a jednocześnie pozostawia włosy sypkie, lekkie i odbite od nasady. Nie przyspiesza przetłuszczania, nawet gdy nałożymy ją na skórę głowy. Zapach też na plus, mi kojarzy się z perfumami Angel - Thierrego Muglera. Niestety nie wiem jak wpływa na wzrost włosów ponieważ nie używałam jej regularnie. Prawdopodobnie kupię ponownie.

Seboradin Niger, Balsam - uwielbiam szampon z tej serii i na odżywkę też nie mogę narzekać. Nawilża, dodaje blasku i wygładza nie obciążając przy tym włosów. Stosowana na skórę głowy łagodzi podrażnienia i wzmacnia cebulki włosów. Minusem może być niezbyt przyjemny, roślinny zapach, ale można się przyzwyczaić. Więcej tutaj >klik<. Kupię ponownie

Clarins, Body Lift Cellulite Control - stosowałam go nieregularnie więc trudno mi odnieść się do działania antycellulitowego. Sam balsam/żel jest lekki, wchłania się niemalże natychmiast nie pozostawiając tłustej warstwy. Wygładza, napina i trochę nawilża, ale bez szału natomiast  aplikowany zaraz po kąpieli czy też po szczotkowaniu daje uczucie chłodzenia. Wydajność przeogromna, zapach też całkiem spoko. Raczej już nie kupię.

Evree, Super Slim - stosowany regularnie daje naprawdę spektakularne efekty. Napina, ujędrnia, a także wygładza i fantastycznie nawilża, w połączeniu z ćwiczeniami oraz zdrowym odżywianiem pomaga też w walce z cellulitem. Ponadto szybko się wchłania, jest dość wydajny, ma dobry skład i świetnie pachnie. Być może jeszcze wrócę. Więcej tutaj >klik<



Rituals..., Foaming Shower Gel Sensation, Happy Buddha - łagodna, a jednocześnie skuteczna. Dobrze oczyszcza, nie wysusza skóry, a jej konsystencja uprzyjemnia stosowanie. Zapach nie przypadł mi do gustu, ale widziałam, że producent zmienił połączenie na moje ulubione (pomarańcza i cedr) więc chętnie kupię ponownie ( JUŻ KUPIŁAM ;)). Wydajność oczywiście na plus. Jeśli nie znacie tych pianek koniecznie to nadróbcie ;)

Tołpa, Antycellulitowy Peeling pod prysznic - bardziej żel niż peeling. Łagodny, z dużą zawartością małych drobinek ścierających, bardzo delikatnie złuszcza martwy naskórek, trochę wygładza i niestety wysusza skórę. Zapach też mnie nie zachwycił. Jestem na nie i więcej nie kupię. 

Clarins, One Step Gentle Exfoliating Cleanser - peeling o średniej mocy. Dobrze oczyszcza, złuszcza, wygładza i rozjaśnia, a jego pomarańczowy zapach pobudza i dodaje energii. Przy  szybko zanieczyszczającej się cerze można stosować go nawet codziennie, jednak uwaga bo może trochę wysuszać. Lubię mieć go pod ręką i pewnie jeszcze kupię.

Ministerstwo Dobrego Mydła, Mus do Ciała, Len i Konopie - po brzegi wypakowany substancjami odżywczymi, treściwy, a zarazem lekki i szybko wchłaniający się. Rewelacyjnie i długotrwale odżywia, nawilża, zmiękcza i wygładza naskórek, łagodzi też podrażnienia i regeneruje. Zapach ma leśno-ziołowy, delikatny i nie drażniący. Jak na taką mała pojemność wydajność naprawdę niezła. Bardzo lubię i chętnie wrócę. 



Marvis, Whitening Mint - bardzo podobna do pasty opisanej nieco wyżej, różni się jedynie smakiem, który jest bardziej miętowy, mocniejszy, ale nie drażniący. Fajnie odświeża i wybiela. Chętnie wrócę.

Sylveco, Tymiankowy Żel do twarzy - naturalny, łagodny i naprawdę fajny. Skutecznie oczyszcza skórę z resztek makijażu, sebum czy też innych zanieczyszczeń, nie podrażnia ani nie wysusza. Świetnie sprawdzi się u każdego, zarówno podczas wieczornego demakijażu jak i podczas porannej toalety. Zaletą jest tu też cena oraz duża wydajność, o składzie nie wspominając.

REN, Clarifying Toner - tonizuje, odświeża i jest delikatny. Przy regularnym stosowaniu reguluje wydzielanie sebum, rozjaśnia, wygładza, odblokowuje zatkane pory i minimalizuje powstawanie wyprysków. Zapach, wydajność i skład tez na plus. To już moje drugie opakowanie i będzie kolejne bo jest świetny.

Pat&Rub, Balsam do rąk, Orzeźwiający - lekki, z świetnym składem i dobrym działaniem. Szybko się wchłania, pozostawiając delikatną warstwę ochronną, dobrze nawilża, zmiękcza i regeneruje skórę dłoni. Zapach jak już nazwa wskazuje jest orzeźwiający, idealny na ciepłe miesiące. U mnie gości regularnie, zmieniam tylko wersja zapachowe.



Sylveco, Ziolowy Płyn do płukania jamy ustnej - fantastyczny płyn naszej polskiej marki. W 100% naturalny i bogaty w ziołowe ekstrakty. Nie zawiera alkoholu, nie podrażnia zębów ani dziąseł, fantastycznie odświeża oddech oraz oczyszcza jamę ustną z resztek pokarmowych. Z przyjemnością kupię ponownie.

Origins, Clear Improvement - jedna z moich ulubionych masek oczyszczających. Genialnie oczyszcza, odświeża, obkurcza pory i świetnie rozprawia się z niechcianymi wypryskami. Przy regularnym stosowaniu reguluje wydzielanie sebum, ponadto rozjaśnia i wygładza. Skład ma świetny, a wydajność jest jej kolejną zaletą. Chętnie do niej wrócę.

Seboradin Niger, Lotion - w duecie z odżywką oraz z szamponem z tej serii naprawdę działa. Stosowany na włosy oraz skórę głowy nie powoduje szybszego przetłuszczania, a przy regularnym stosowaniu przedłuża świeżość włosów i łagodzi podrażnia, ponadto wzmacnia cebulki przez co ogranicza wypadanie. Minusem może być mocny, ziołowy zapach, ale ja go lubię. Chętnie kupię ponownie.

Oceanic, Long 4 Lahes - czyli serum przyspieszające wzrost rzęs. Jak dla mnie genialne. W krótkim czasie zagęszcza, wydłuża, podkręca i przyciemnia rzęsy przez co wyglądają zjawiskowo. Ponadto jest bardzo wydajne i łatwe w aplikacji. Jednak uwaga ponieważ może podrażniać, ja odczuwałam czasem tylko swędzenie, nic więcej się nie działo. Aaa, po odstawieniu nie zauważyłam nadmiernego wypadania rzęs. Kupię ponownie.

Batiste, Dry Shampoo, Blush - działa jak powinien. W kilka sekund odświeża, unosi włosy u nasady i dodaje im objętości, niestety zauważyłam, że przy częstym stosowaniu nasila wypadnie. Minusem jest też biały osad, który no niestety na ciemnych włosach widać. Zapach całkiem przyjemny, wydajność dobra. Ze względu na wyżej opisany problem więcej go nie kupię.



Clinique, Hight Impact Mascara - uwielbiam ten tusz w małej pojemności, duża mnie zawiodła. Tusz szybko wysycha, nie rozczesuje rzęs tylko je skleja, ponadto daje efekt owadzich nóżek, osypuje się i ogólnie jestem na nie. Więcej nie kupię.

Giorgio Armani, Eyes To Kill, Excess Mascara - mega, mega, mega. Nie wiem czy nie najlepsza choć na początku mnie nie zachwyciła. Fanstastycznie rozczesuje, wydłuża, podkręca, a także pogrubia rzęsy dając efekt firanek. Przy tym jest niezwykle czarna, trwała, a także nie wysycha i można ją stosować aż do ostatniej kropli. Wrócę do niej na 100% i to raczej już niedługo. 

Pat&Rub, Balsam do ciała Samoopalający - byłby ideałem gdyby nie mocny, charakterystyczny smrodek. Jest łatwy w aplikacji, nie zostawia plam, smug czy zacieków, daje przepiękny, bardzo naturalny kolor opalenizny, który można stopniować, a przy tym przyjemnie nawilża oraz odżywia.  Zaletą jest skład, w 100% naturalny i bezpieczny. Ze względu na nieprzyjemny zapach nie wiem czy jeszcze do niego wrócę.

Clochee, Odżywczy Peeling Cukrowy - zdecydowanie najlepszy peeling. Organiczny, mocny i nawilżający. Doskonale złuszcza martwy naskórek, wygładza, pobudza krążenie, poprawia koloryt skóry i fantastycznie nawilża na długie godziny, a jego przyjemny zapach uprzyjemnia stosowanie. Oczywiście, że kupię kolejne opakowanie i to nie raz! Koniecznie przeczytajcie pełną recenzje >klik<.

Rituals..., Happy Mist - można stosować ją zarówno do ciała, jak i do pościeli czy ogólnie do odświeżania wnętrz. Ja kupiłam ją w ciemno i nie zachwyciła mnie, a raczej jej zapach, ale z tego co wiem teraz się zmienił. Ogólnie ma plusy, takie jak wydajność oraz trwałość, np. na ubraniach utrzymuje się niesamowicie długo. Chętnie zaopatrzę się w nową wersję zapachową, uwielbiam połączeniu pomarańczy i cedru <3

Evree, Power Fruit - całkowicie zapomniałam poświęcić mu pełną recenzję i teraz żałuję bo jest super. Ma innowacyjną, dwufazową formułę, z czego dół to kwas hialuronowy, a góra to miks olejków. Po zmieszaniu niesamowicie szybko się wchłania i działa cuda. Genialnie odżywia, wygładza, zmiękcza oraz nawilża skórę na długie godziny, a jego piękny, kwiatowy (niech nie zwiedzie Was nazwa) i niezwykle kobiecy zapach uprzyjemnia stosowanie i jeszcze przez jakiś czas utrzymuje się na ciele. Pewnie jeszcze kupię.


Dzięki, że dobrnęliście do końca :) 
Zaciekawiło Was coś? A może znacie te kosmetyki? Dajcie znać.

14.10.15

Moje maski - Clarins/Origins/Aesop/Aromatherapy Associates/Glam Glow/Antipodes

Maseczki to coś czego nie może zabraknąć w mojej łazienkowej szafce. Ze względu na wymagającą cerę czyli szybko zanieczyszczającą się, przetłuszczającą się w strefie T, a przy tym wrażliwą i lubiącą się przesuszać kosmetyków tego typu mam zawsze kilka i stosuję je w zależności od potrzeb swojej skóry. Przy okazji muszę też wspomnieć, że nie obce są mi zaskórniki, rozszerzone pory czy wypryski. Jak widzicie kolorowo nie jest, ale regularne stosowanie masek pozwala mi w znacznym stopniu uporać się z doskwierającymi problemami, a przynajmniej na jakiś czas je "załagodzić" ;) Żeby nie przedłużać już teraz zapraszam Was na kilka mini recenzji :)


Antipodes, Aura Manuka Honey Mask - maska, która działa na kilku frontach czyli nawilża, oczyszcza i zapobiega starzeniu się skóry. W składzie zawiera mało znany, pochodzący z Nowej Zelandii miód Manuka, który słynie ze swych silnych właściwości antybakteryjnych oraz antyseptycznych, ponadto jest też cennym źródłem witamin, składników odżywczych i minerałów. Producent kieruje ją głównie dla osób z cerą mieszaną/tłustą, ale myślę, że świetnie sprawdzi się u każdego, szczególnie teraz w okresie jesienno/zimowym. Ma komfortową, kremową konsystencję, zdecydowanie inną niż znamy z masek oczyszczających, przepiękny waniliowo-cytrusowy zapach i naprawdę dobre działanie. Pozostawiona na kilkanaście minut czy też na całą noc fantastycznie odżywia, nawilża i uelastycznia skórę, ładnie też rozjaśnia i łagodzi stany zapalne. Działanie oczyszczające nie jest tu mocno widoczne, ale można zauważyć, że skóra jest gładka, zdecydowanie mniej przetłuszcza się w strefie T, pory są obkurczone, a wszelkie niespodzianki szybciej się goją. Lubię i stosuję ją bardzo często, przeważnie po uprzednio wykonanym peelingu. 

Origins, Drink Up Intensive Overnight Mask - niedawno poświęciłam jej osobną recenzję >klik< dlatego dzisiaj nie będę się rozpisywała. Dla mnie najlepsza maska nawilżająca. W kilka chwil przywraca skórze odpowiedni poziom nawilżenia, zapobiega przesuszaniu, łagodzi podrażnienia, ujędrnia, a przy tym jest łagodna, bardzo wydajna i pięknie, owocowo pachnie. Ponadto ma fantastyczny skład oparty na roślinnej glicerynie, kwasie hialuronowym oraz olejach z awokado i pestek moreli. Mimo iż przeznaczona jest dla skór suchych śmiało polecam ją też osobom z cerą mieszana czy nawet tłustą. Nie zawiedziecie się.


Amotheraphy Associates, Soothing Treatment Mask - lekka, a zarazem treściwa i mega odżywcza. Za zadanie ma głęboko nawilżać, ujędrniać, wspomagać naturalną barierę ochronną skóry oraz łagodzić podrażnienia i wywiązuje się z tych obietnic w stu procentach. Już chwilę po aplikacji przynosi skórze ukojenie, łagodzi podrażnienia i zmiękcza, natomiast stosowana regularnie fantastycznie nawilża rozpulchniając skórę, a to sprawia, że jest jędrna, gładka, zmarszczki mimiczne są płytsze, a tym samym mniej widoczne. W razie potrzeby można stosować ją również miejscowo na przebarwienia czy wypryski, rozjaśnia je i przyspiesza gojenie. Skład jest tu niezły, a znajdziemy w nim m.in.: aktywny hialuronian sodu, nasiona prosa oraz ekstrakty z korzenia lukrecji i popłocha pospolitego. Maska nie zawiera alergenów, ale ma kilka minusów czyli niezbyt przyjemny zapach, krótką przydatność bo tylko 6 miesięcy od czasu otwarcia, a jest naprawdę wydajna, no i wysoką cenę. Więcej minusów nie widzę, no może poza tym, że mi się skończyła :(

Glam Glow, Power Mud - czarną wersją byłam zachwycona, tak samo białą >klik<, tutaj natomiast spotkało mnie małe rozczarowanie. Maska nie jest zła, ale brakuje mi efektu WOW. Producent reklamuje ją jako maskę o podwójnym, błyskawicznym działaniu, która łączy w sobie "siłę błota i moc oleju", za zadanie ma oczyszczać i to super delikatnie, a zarazem głęboko. I fakt, oczyszcza, wygładza, rozjaśnia, ale efekt ten utrzymuje się zaledwie do następnego dnia. Działania antybakteryjnego w tym przypadku nie odnotowałam. Plus jest taki, że nie przesusza skóry, nie podrażnia, choć zaraz po aplikacji odczuwam mocne szczypanie, na szczęście szybko mija. Konsystencja jest tu jogurtowa, tak samo jak zapach, a sama wydajność całkiem niezła. A dla kogo jest przeznaczona? Dla każdego, zarówno dla kobiet jak i mężczyzn, w każdym wieku i o każdym rodzaju cery. Moim zdaniem najlepiej sprawdzi się na mało wymagającej skórze. Wypróbować nie zaszkodzi ;)


Aesop, Parsley Seed Cleansing Masque - oczyszcza, odświeża, a jednocześnie odnawia. Tak w skrócie mogłabym opisać tę pietruszkową maseczkę marki Aesop. Jej skład oparty został na glince, ziołach oraz wyciągu z nasion pietruszki. Miks tych składników sprawia, że jest łagodna, a jednocześnie skuteczna. Dobrze oczyszcza, wyrównuje koloryt, obkurcza pory, a przy tym nie przesusza pozostawiając skórę miękką, gładką, elastyczną oraz promienną. Ja lubię stosować ją podczas niedzielnego SPA, regeneruje, a jednocześnie przygotowuje moją skórę na nowy tydzień. Ponadto jej przyjemny, lawendowy zapach totalnie mnie relaksuje i uspokaja. Sama konsystencja jest natomiast lekka, maska łatwo rozprowadza się na skórze i szybko zasycha uniemożliwiając mimikę, ale dla efektów warto przemęczyć się te 20 minut ;) Minusem może być cena, ale wydajność i działanie to wynagradzają.

Origins, Clear Improvement - i kolejna maska Origins, tym razem oczyszczająca. Zbiera mieszane opinie, ale dla mnie jest genialna. Zawiera aktywny węgiel, który oczyszcza, białą chińską glinkę, która absorbuje toksyny oraz lecytynę rozpuszczającą zanieczyszczenia. W efekcie, po zastosowaniu maski, skóra jest dokładnie oczyszczona, matowa, gładka, delikatnie zaczerwieniona, ale nie podrażniona, a pory są obkurczone. Producent kieruje ją dla wszystkich, ale uwaga ponieważ może przesuszać. Ja sięgam po nią  wtedy gdy na mojej twarzy pojawiają się nieprzyjaciela i nic innego nie pomaga, ona rozprawia się z nimi szybko i skutecznie. Jeśli chodzi o zapach to jest bardzo delikatny i specyficzny, wydajność natomiast jest przeogromna, a sama maska po otwarciu ważna jest przez kilkanaście miesięcy.


Clarins, Beauty Flash Balm - maska, którą można stosować na dwa sposoby czyli normalnie jako maskę właśnie lub jako bazę pod makijaż. W obu przypadkach sprawdza się fantastycznie. Zastosowana standardowo upiększa, usuwa oznaki zmęczenia czy stresu i odżywia, a wszystko to w mgnieniu oka, wystarczy zaledwie 20 minut i już. Zmęczona, poszarzała cera nabiera blasku, staje się miękka, gładka, jędrna i nawilżona, a po kiepskim dniu czy nieprzespanej nocy nie ma śladu. Zastosowana jako baza działa podobnie, świetnie wygładza ukrywając drobne linie, dodaje cerze blasku, ukrywa zmęczenie i genialnie przedłuża trwałość makijażu, a przy tym jest niezwykle komfortowa, lekka, pięknie pachnie, nie wzmaga przetłuszczania się skóry i nie zapycha. Clarins jak zwykle nie zawodzi. Dla mnie to must have, mam ją zawsze w szafce i uważam, że powinna znaleźć się u każdej z Was. Jest niezastąpiona przed wielkim wyjściem czy po prostu wtedy gdy wiemy, że czeka nas długi dzień, a chcemy by nasza cera wyglądała perfekcyjnie i świeżo.

Tak prezentuje się moja gromadka. A jak jest u Was, stosujecie maski? Znacie którąś z moich? Która Was zainteresowała?

10.10.15

Evening Essentials

Uwielbiam wieczorne rytuały. Ten moment kiedy po ciężkim i długim dniu zamykam się w łazience, mogę się wtedy wyciszyć, zrelaksować, pobyć sama ze sobą i przy okazji zadbać o swoją skórę. Sprawia mi to radość i przyjemność i nawet gdy jestem już zmęczona nie odpuszczam bo wiem, że po tych kilkunastu minutach poświęconych tylko sobie energia wraca, a ja jestem gotowa na kolejny dzień. Dzisiaj zapraszam Was na krótki post, w którym przedstawię kilka ulubionych produktów, które towarzyszą mi w tym czasie. 



Swój codzienny rytuał zaczynam od szczotkowania ciała na sucho, taki masaż pobudza krążenie, oczyszcza organizm z toksyn, a także delikatnie, ale skutecznie, tak jak dobry peeling, usuwa ze skóry obumarły naskórek. Tak przygotowana skóra zdecydowanie lepiej wchłania wszelkie  aplikowane kosmetyki, a przy tym jest niezwykle gładka, miękka i jędrna. Masaż na sucho wspomaga też walkę z cellulitem dzięki czemu z dnia na dzień staje się on coraz mniej widoczny, naprawdę! Do masażu używam swojej ulubionej szczotki naszej rodzimej marki Fridge by Yde, o której wspominałam na blogu już kilkukrotnie. Wykonana jest z naturalnego, końskiego włosia, które jest idealne, nie za miękkie, ani nie za szorstkie i przyjemnie masuje skórę nie drapiąc jej przy tym. Sama szczotka wygodnie leży w dłoni i jeszcze nie zdarzyło mi się aby z niej wypadła, jest też trwała i nie gubi włosia. Po szczotkowaniu czas na prysznic, nie ma tutaj akurat kosmetyków, które towarzyszą mi w tym czasie, a to dlatego, że praktycznie wszystkie mogłyście zobaczyć w poście z  wrześniowymi ulubieńcami >klik<, a mowa tu o żelu z serii Shea marki The Body Shop, duecie do włosów czyli szamponie i masce Insight oraz mleczku do mycia twarzy Alpha H.



Po prysznicu czas na wklepanie kilku kosmetyków. Najpierw zajmuję się twarzą, zarówno pod oczy jak i na resztę skóry nakładam duet od Kiehl's z serii Midnight Recovery. Olejek - Midnight Recovery Concentrate - towarzyszy mi już od kilku dobrych miesięcy i nie dość, że jest mega wydajny jest też genialny. Jego skład oparty został w 99,8% na składnikach pochodzenia naturalnego, znajdziemy w nim między innymi olej z wiesiołka, olejek lawendowy oraz skwalen. Mieszanka tych składników działa na skórę nawilżająco, regenerująco, a także rozjaśniająco, przy regularnym stosowaniu można zauważyć poprawę w jej kondycji, a także wyglądzie. Jest rozpromieniona, elastyczna, miękka, koloryt jest wyrównany, a rano po jakimkolwiek zmęczeniu nie ma śladu. Olejek świetnie rozprawia się też ze stanami zapalnymi, rozjaśnia je i przyspiesza gojenie, natomiast lawendowo-ziołowy zapach relaksuje i koi zmysły. Uwielbiam. To o czym muszę wspomnieć to konsystencja, mimo iż oleista jest bardzo lekka. Wchłania się w mgnieniu oka pozostawiając jedynie delikatną, otulającą warstwę. Ja zwykle aplikuję 3-4 krople, tak jak zaleca producent, i to w zupełności wystarcza aby dokładnie pokryć skórę twarzy, a przy tym jej nie obciążyć. Śmiało można stosować go również na szyję oraz dekolt, przyjemnie nawilża i uelastycznia te okolice. Krem - Midnight Recovery Eye - to u mnie nowość, stosuję go od 2 czy 3 tygodni, ale zapowiada się naprawdę nieźle. Jest łagodny, nie podrażnia ani skóry ani oczu, a jego lekka konsystencja dobrze i bez oporów rozprowadza się po skórze. Krem szybko się wchłania pozostawiając uczucie nawilżenia i delikatnego napięcia, ale takiego przyjemnego. Rano skóra jest odżywiona, elastyczna i wypoczęta. , a spojrzenie wygląda świeżo. Nie zauważyłam aby likwidował cienie, ale czy jakikolwiek krem to robi? Jeśli taki znacie dajcie znać! Niemniej świetnie rozprawia się z opuchnięciami, a to już coś! Na pewno napiszę o nim więcej, ale muszę jeszcze trochę go poużywać.



Po twarzy czas na resztę ciała i tutaj ostatnio najczęściej sięgam po Czekoladowe Masło marki Organique, o którym pisałam w ostatnim poście >klik<. Uwielbiam je za wszystko zaczynając od pięknego, czekoladowego zapachu, który poprawia humor, poprzez przyjemną konsystencję, a kończąc na działaniu. Kosmetyk poza tym, że fantastycznie odżywia, uelastycznia, łagodzi i nawilża skórę, delikatnie ją też brązuje. Efekt jest bardzo minimalny, ale to wystarczy aby wyglądała zdrowo i po prostu ładnie, a przy tym nie ma mowy o plamach, zaciekach czy nieprzyjemnym zapachu. Na okres jesienno-zimowy to zdecydowane must - have! Na usta, dłonie i stopy nakładam natomiast masło Shea czyli kolejny kosmetyk must - have. To od Ministerstwa Dobrego Mydła jest w pełni organiczne, nierafinowane i po prostu rewelacyjne. Niezwykle gęste, topi się pod wpływem ciepła skóry, fantastycznie odżywia, regeneruje oraz nawilża tworząc na skórze warstwę ochronną, a tym samym zapobiegając utracie wody z naskórka. Wykazuje również działanie antybakteryjne, łagodzące i przeciwzapalne. Ja cenię je za wielofunkcyjność oraz delikatność. Masło może być stosowane niemalże na całym ciele, a także przez każdego, nawet alergików czy dzieci. Koniecznie rozważcie zakup. 



Pasta do zębów nie bez powodu znajduje się na końcu. Uwielbiam jeść, lubię też siedzieć do późna, a siedzenie do późna z pustym żołądkiem nie jest przyjemne dlatego kolację jem przeważnie dopiero po kąpieli więc zęby myję na samym końcu, przed pójściem spać. Już od kilku miesięcy używam past włoskiej marki Marvis, obecnie o smaku Aquatic Mint. Pasta różni się od tych dostępnych w drogerii, już samo opakowanie jest inne, zachowane w  stylu retro, zdecydowanie przyciąga wzrok i tego nie można mu odmówić. Smak pasty również odbiega od tego dobrze nam znanego, mocnego i drażniącego. Aquatic Mint to smak miętowy, ale nieco słodki, łagodny, łączący w sobie chłodzący aromat i rześkość morskiej bryzy. Nie drażni i przyjemnie odświeża. Sama konsystencja jest niesamowicie gęsta przez co pasta jest bardzo wydajna, dobrze się też pieni i delikatnie wybiela. Jeśli znudziły się Wam powszechnie dostępne pasty to tę jak najbardziej polecam. 


Miało być krótko, a wyszedł mały tasiemiec. Wybaczcie :) Wy również lubicie wieczorne rytuały? Po jakie kosmetyki wtedy najczęściej sięgacie? Macie swój ulubiony zestaw? Jestem bardzo ciekawa, dajcie znać :)

7.10.15

Organique - Brązujące Czekoladowe Masło do ciała

Masła Organique poznałam już kilka lat temu, od tamtej pory chętnie do nich wracam, jednak nie trzymam się jednej wersji zapachowej tylko testuję różne bo w ofercie marki jest ich całkiem sporo, wszystkie są ciekawe, pięknie pachną i mają różne działanie ukierunkowane na konkretne problemy.  Tym razem skusiłam się na masło brązujące o zapachu czekoladowym, które przeznaczone jest do pielęgnacji skóry wiotkiej, pozbawionej jędrności, wymagającej poprawy i wyrównania kolorytu.

Ja na kondycję swojej skóry ostatnio narzekać raczej nie mogę, dzięki aktywności fizycznej, w miarę zdrowej diecie oraz szczotkowaniu na sucho >klik< jest jędrna i elastyczna, ale nawilżenia i odżywienia zdecydowanie potrzebuje. Nadanie zdrowego kolorytu również jest mile widziane tym bardziej, że z natury mam bardzo jasną wręcz bladą skórę, a jak wiadomo zdrowiej i po prostu ładniej wygląda jednak taka, która jest delikatnie muśnięta słońcem. 



Co tu dużo mówić, tak jak pozostałe masła Organique, które testowałam tak i to sprawdza się fantastycznie. Zawarte w składzie masło Shea regeneruje i odbudowuje barierę hydrolipidową, roślinna gliceryna zmiękcza skórę, olej arganowy dostarcza niezbędnych kwasów tłuszczowych, natomiast ekstrakt z kakaowca pobudza mikrokrążenie oraz detoksykuje, a kompleks STIMU-TEX®AS pozyskiwany z wosku z ziaren jęczmienia łagodzi i zapobiega podrażnieniom. W efekcie masło doskonale odżywia i pielęgnuję sprawiając, że skóra przez całą dobę jest dogłębnie nawilżona, miękka i gładka, nie towarzyszy jej uczucie ściągnięcia czy swędzenia, a wszelkiego rodzaju podrażnienia jak te po goleniu są złagodzone. Co więcej, dodatek erytrulozy czyli związku cukrowego naturalnego pochodzenia nadaje skórze zdrowy odcień opalenizny, który jest naprawdę bardzo delikatny, wręcz minimalny i wygląda naturalnie. Nie ma tu mowy o plamach, smugach czy pomarańczowym kolorze, nie ma też mowy o nieprzyjemnym smrodku.


Masło pięknie pachnie czekoladą i taki też zapach zostawia na skórze. Nie muszę chyba mówić, że wzmaga on apetyt? Jednak nie tylko bo również relaksuje i wprawia w pozytywny nastrój, dokładnie tak jak dobra czekolada :) Konsystencja jest tu niezwykle lekka, puszysta, masło przyjemnie i bez najmniejszych oporów rozprowadza się po skórze i bardzo szybko wchłania. Przez chwilę pozostawia na skórze jakby tępy film, który po kilku minutach znika pozostawiając skórę miękką i gładką bez uczucia tłustości czy lepkości. Zaletą  jest tu również ogromna wydajność, a także samo opakowanie czyli plastikowy słoiczek, który ładnie się prezentuje, a przy tym jest praktyczny, pozwala zużyć masło do ostatniej kropli i jest bardzo lekki. Kosmetyk od czasu otwarcia ważny jest przez 12 miesięcy i kosztuje 67,90 zł. 




Czy warto? Jeśli szukacie lekkiego, a zarazem odżywczego masła, które nie tylko nawilży i ujędrni skórę, ale też nada jej zdrowy koloryt, a przy okazji wprowadzi Was w dobry nastój to jak najbardziej TAK :)


Stosujecie masła do ciała? Jakie jest Wasze ulubione? Co sądzicie o tym od Organique, używałyście go?

1.10.15

Instagram Mix - 09/2015

 1. Uwielbiam ten widok 2. Coś  do ciała, coś do włosów plus zapas past na kilka miesięcy :D 3. Zdrowo i smacznie 4. Nowości do domu
 5. Hej, ja straszę 6. Na szybko 7. Ciastka z masłem orzechowym - bajka! 8. Poranek
9. Jesienne niezbędniki 10. Leniwe popołudnie 11. Czekoladowy mus z awokado - wiadomo, że pycha! 12. Nowości do domu po raz drugi
 13. Wieczorne selfie 14. FOTD 15. Essentials 16. Klasyka zawsze spoko
17. Krewetki w sosie słodko-kwaśnym. Zjadłam podwójna porcję i prawie pękłam 18.Joga - ostatnio moja ulubiona forma aktywności  19. Smoothie o'clock 20. Gdy wszyscy robią krem z dyni, ja robię krem z marchwi ;)

Więcej znajdziecie na moim instagramowym profilu ----> @black_raspberry_ >klik<. Zapraszam :) 
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl