Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciekawostki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciekawostki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 25 września 2014

Rzymianie w Irlandii?

W sieci pojawiły się informacje o odnalezieniu śladów świadczących o tym, że Rzymianie jednak próbowali zdobywać Irlandię wbrew temu, czego uczą w irlandzkich szkołach. Ciekaw jestem czy to może być prawda czy fałszywka. 

Poniżej przedruk z portalu Polskiego Radia


Historycy twierdzili, że Rzymianie nie podjęli prób zdobycia Irlandii. Mylili się.


Zespół irlandzkich archeologów z National Museum of Ireland znalazł szczątki 471 rzymskich legionistów z I wieku. Badania wskazują, że zginęli od ciosów toporem, włóczni i mieczy.
Badacze pod kierunkiem profesora Timothy'ego O’Neala napotkali masowy grób rzymskich żołnierzy niecałe 2 km od fortu w Drumanagh koło Dublina. Już wcześniej przypuszczano, że fort ten mógł być rzymski, ale obowiązująca wersja historii głosi, że Rzymianie nie podjęli się inwazji na tereny Irlandii.
Nowe odkrycie może zatem zmienić historię.
Większość ofiar została pozbawiona zbroi i broni, ale zachowały się pozostałości tunik i charakterystycznego rzymskiego obuwia wojskowego.
Historycy twierdzą, że rzymska inwazja na tereny Irlandii nie miała miejsca, chociaż mgliste wzmianki o takich próbach znajdują się u Tacyta i Juwenala. Irlandia znajduje się tez na mapie Klaudiusza Ptolemeusza.
Okazuje się jednak, że historycy mylili się - i próba podboju Irlandii odbyła się najprawdopodobniej w I wieku naszej ery.
Archeolodzy spekulują, że mogło to mieć miejsce po 81 roku, kiedy rzymski dowódca Gnejusz Juliusz Agrykola dotarł do zachodniego brzegu Brytanii.
Także w mitologii irlandzkiej zachowały się legendy o wodzu Tuathal, który, wygnany do Szkocji, powrócił do ojczyzny z wojskiem, aby odzyskać władzę.
Wszystko wskazuje na to, że próba podboju Irlandii skończyła się szybko, a wojska rzymskie wycofały się do Szkocji, gdzie nadal trzeba było walczyć z lokalnymi ludami. Agrykola został zaś odwołany do Rzymu.
(ew/worldnewsdailyreport.com)

wtorek, 22 kwietnia 2014

Irlandia z Brulionmanem

Brulionman to niezwykły globtroter, postać znana w Irlandii, w Kielcach i w eterze. Miałem ogromną przyjemność spędzić z nim kilka godzin w dziczy Gór Wicklow. Poznaliśmy się na jakiejś stacji benzynowej koło Shankill. Przemierzyliśmy razem prawie 20 km przez lasy, bagna i Góry Wicklow - szlakiem i poza szlakiem rozmawiając jakbyśmy się znali od dawna. 






Zanim weszliśmy w góry minęliśmy stary krzyż celtycki, komin starej cegielni z kręconymi schodami i tajemne tunele w starej kopalni. Pogoda sprzyjała, widzieliśmy nadmorskie wioski w słońcu i góry w deszczu. Znaleźliśmy kilka geoskrytek i ruszyliśmy dalej. 



Na męskich rozmowach minęła nam droga na The Scalp. Po drodze widzieliśmy sokoły z młodymi krążące nad głowami, odkrywaliśmy nowe zapachy i bawiliśmy się słowami. Zdobywaliśmy kolejne wzgórza i czerpaliśmy pełnymi garściami z pięknego dnia. 





Niektórzy mogą pomyśleć, że Bartosz jest podobny do Bono, ale on sam te pogłoski dementuje. Najwyżej jest podobny do młodego Bono, ale to i tak przez te okulary szczęścia. Zresztą jest trochę starszy od młodego Bono.



Jesteśmy po sesji foto komórką na fejsbuczka. Bartosz opowiada mi o dawnych czasach spędzonych w Radiu Fama. Jeśli ktoś jest ze świętokrzyskiego to go rozpozna. Radiowe hasło RADIO FAMA to właśnie głos Bartosza. Leci w kielecki eter od 15 lat. Nawet mu za to nie zapłacili.














Brulionmana i jego głosu można posłuchać w audycji Radia Kielce o Irlandii. Polecam posłuchać, podpisuję się pod każdym słowem Brulionmana.

AUDYCJA (półtorej godziny, naprawdę warto).

Rozmawialiśmy też trochę o kobietach... i ich przewrotnej naturze...




Bartosz ma swoją stronę w sieci. Jest wyraźnie tematyczna, traktuje "o fazach księżyca, ruchach tektonicznych płyt w Ameryce Łacińskiej, o inseminacji owiec, o pomniku w kształcie wielkiej pochwy przy głównym skrzyżowaniu w Rzeszowie, o zapadaniu w katatonię, o układach scalonych, o MySQLu, o propagacji w pasmie dwumetrowym, o powstaniu Nikaragui, o pętli histerezy", podoba mi się to szerokie spektrum zainteresowań...





Pora ruszać z drogę. Życie stygnie. Wkrótce relacje z naszych ekstremalnych wypraw po Irlandii. Tylko sobie kupię takie ciuchy jak Bartosz, bo przy nim wyglądam jak wieśniak z Dublina :)

piątek, 4 kwietnia 2014

Siedem lat w Irlandii

Ludzie się zmieniają, nie wiem czy akurat co siedem lat. Na pewno nie jestem tym samym człowiekiem, który siedem lat temu wylądował w Dublinie z jedną walizką w poszukiwaniu pracy w ciemno. Od tamtej pory doświadczyłem na tyle dużo, że mógłbym porównać to z 38 latami mojego życia, które spędziłem w Polsce. I chociaż życie w Polsce mnie nie rozpieszczało to uczyniło mnie takim jakim jestem i to szanuję i doceniam. 

W czasie ostatnich siedmiu lat robiłem w Irlandii różne rzeczy. Przyjechałem tu z ogromną siłą nie znając tu nikogo i radziłem sobie sam. Szukałem pracy i znajdowałem ją. Byłem kelnerem, pracownikiem stacji benzynowej, masażystą, sprzedawcą marchewek i ubezpieczeń, tłumaczem, wolontariuszem, bezrobotnym, przez kilkanaście dni nawet prawie średniowiecznym mnichem, w końcu właścicielem firmy. Tęskniłem, kochałem, miałem marzenia i starałem się je realizować. Sprowadziłem rodzinę, posłałem trójkę dzieci do szkół i widziałem jak się adaptują do irlandzkiej rzeczywistości. 


Tu w Irlandii rozstałem się z żoną, z którą spędziłem 25 lat. Nie tak wyobrażałem sobie nasze życie w Irlandii, ale najwidoczniej życie tak właśnie sobie to wyobrażało. Moje życie zaczęło się na nowo.    

Po siedmiu latach w Irlandii mogę powiedzieć, że jestem w połowie Irlandczykiem. Moja druga połowa została w Polsce. I co roku się niestety kurczy. Nie mam na to wpływu, to po prostu się dzieje. Na zawsze zostanę Polakiem, moje dzieci i wnuki będą mówić po polsku, ale na stałe do Polski chyba nigdy nie wrócę. Gorzkie co? Ale wolę żyć w normalnym kraju, gdzie są perspektywy, uśmiech na codzień i możliwości. Gdzie się żyje a nie egzystuje.


Czym przekonała mnie Irlandia, żeby stać się moją drugą ojczyzną? Po pierwsze ludźmi, którzy są przyjaźni, otwarci i uśmiechnięci. Byłem tu obcy ale pośród Irlandczyków od razu poczułem się bardzo dobrze. Po drugie historią, w którą wsiąkłem szybko i poczułem ją głęboko. Na każdym kroku potykałem się o kamienne pozostałości po średniowieczu i jeszcze dawniejszych czasach, które są otaczane opieką, chociaż często leżą na zwykłych pastwiskach. Po trzecie krajobrazami, które są tak piękne że brak słów, aby je opisać. Ocean, morze, klify, plaże, wciąż zielone pastwiska, nostalgiczne torfowiska, kamienne mury, omszałe kamienie, góry, chmury, słońce, deszcz i tęcze. To wszystko scala się w jedną wspaniałą całość, w której po prostu chcę być.   

Po czwarte, piąte i dziesiąte: irlandzka muzyka, która pociąga do tańca i pociąga najwrażliwsze struny w moim ciele. Garda, która służy ludziom zamiast wyskakiwać z z radarem z krzaków. Przepisy, które pozwalają zarabiać pieniądze. Urzędy, w których urzędnicy pomagają, sklepy w których kasjerki życzą miłego dnia, nieznajomi, którzy zaczynają ze mną rozmawiać. Ubrania, które są tańsze, samochody, które są nowsze, kominki, które są w każdym salonie.

Tu poczułem się doceniany za swoją pracę. Tu nabrałem jeszcze większej wiary w siebie. Tu założyłem świetny biznes. Tu poznałem sens powiedzenia "chcieć to móc". Nauczyłem się bawić, śmiać, cieszyć każdą chwilą, doceniać różnorodność i codzienność. Tu pozbyłem się kompleksów i uprzedzeń. Jeśli nie wszystkich, to już wiem jak nad tym pracować.


Cały zestaw komplikatorów pomijam bo to już nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Po siedmiu latach w Irlandii nauczyłem się radzić sobie z różnymi przeciwnościami i robiłem to dobrze. I jestem pewien, że kolejne siedem lat w Irlandii jest przede mną. 







poniedziałek, 10 marca 2014

Spotkanie z Pendragonem

Kiedy blisko 7 lat temu zakładałem bloga o Irlandii i wybrałem sobie pseudonim Pendragon nie wiedziałem o tym, że istnieje zespół o tej nazwie. Dopiero całkiem niedawno zostałem uświadomiony przez M. Od razu wpadłem w ich muzykę. Zespół Pendragon istnieje od 1978 roku i gra rocka progresywnego. Twórcami zespołu są Clive Nolan i Nick Barrett. Niedawno od M. dowiedziałem się, że Clive Nolan będzie miał koncert w Anglii i postanowiliśmy, że tam pojedziemy na weekend. Weszliśmy na prom w Dublinie i ruszyliśmy w stronę wschodzącego słońca.





Piękne widoki na dubliński port z 11 piętra promu Ulysses szybko ustąpiły falom, deszczom i mgłom. Rejs do Hollyhead trwał 3,5 godziny, potem wynajęty samochód i kolejne 3 godziny przez góry Snowdonia w Walii i wreszcie hotel w Rotherham. Spacerek do Montgomery Hall i wszystko staje się jasne.

Okazuje się, że to rozdanie nagród Classic Rock Society. Odbieramy bilety i trafiamy wprost na Clive Nolana. Przedstawiamy mu się i zaczynamy rozmawiać. Za chwilę pojawia się Nick Barrett. Obaj są rozbawieni, że irlandzki Pendragon przyjechał tu by poznać prawdziwego Pendragona. Clive mówi nam w sekrecie, że jesteśmy jednymi z nielicznych, którzy przybyli tu po muzykę. Reszta przyjechała po to, by sprawdzić kto jest nominowany a kto dostał statuetkę. Anielskie Classic Rock Society rozdaje nagrody, które wręcza Fish z Marillion. Gdybym nie wiedział, że to on, to w życiu bym go nie poznał.



Jedną z nagród za całokształt dostaje Steve Hackett z Genesis. Mamy okazję porozmawiać i z jednym i z drugim. Fish jest ode mnie sporo wyższy, Hackett sporo niższy i ciągle ma coś do załatwienia na parkingu.



Impreza jest zaiste kameralna. Około 300 osób, po rozdaniu nagród zostaje połowa. Zaczyna się rock opera, na którą specjalnie przyjechaliśmy z Dublina.





W przerwie rozmawiamy z Magdą, która jest związana z panem Pendragonem. Dziś sprzedaje koszulki i płyty, a zazwyczaj pilnuje biznesu Nolana.






Główną wokalistką w przedstawieniu jest Agnieszka Świta. Po dwóch godzinach muzyki dopadamy ją w barze i wciągamy do rozmowy.



Rock opera, którą z wielką przyjemnością obejrzeliśmy i wysłuchaliśmy opowiada o Alchemiku, który znalazł sposób na nieśmiertelność. Jeśli kogoś zainteresowała ta historia to polecam posłuchanie Alchemy lub któregoś z utworów zespołu Pendragon. Na przykład tego.



poniedziałek, 3 lutego 2014

W miasteczku Skibbereen

Skibbereen w zachodnim Cork to malownicza mała mieścina. Z Dublina dość daleko więc taki wypad trzeba sobie dobrze zaplanować i zostać tam kilka dni. A najlepiej tydzień.



Po sezonie miasteczko jest trochę wyludnione, widać kilka sklepów do wynajęcia i dużo irlandzkich nazw. W końcu to Irlandia :)



Przy głównym skrzyżowaniu miasteczka kolorowe kamienice, kwietniki, deszcz i przytulne puby.



Niby ciemne bramy, ale za nimi coś zawsze jest. Kwiaty, kolory, drugi plan.  




Każdego ranka widziałem człowieka w krawacie siedzącego przy pomniku ofiar Wielkiego Głodu. Siedział tam nieruchomo jakby był częścią Skibbereen. Za trzecim razem dosiadłem się. Przedstawiliśmy się sobie i zaczęliśmy rozmawiać. To było bardzo ciekawe i pouczające spotkanie.



Jeśli ktoś czytał "Bar McCarthy'ego" to z pewnością rozpozna, że tu mieszka sporo członków jego rodziny.



Tuż przy przystanku autobusowym do Cork weszliśmy do baru Eldon. Jak się wkrótce okazało - wybraliśmy ciekawe miejsce. 




Tu był kiedyś hotel o tej samej nazwie. Ulubione miejsce Michaela Collinsa, bohatera narodowego Irlandii. Collins założył IRA, doprowadził do pokoju między Irlandią i Anglią a potem przez tą samą IRA został tu niedaleko zamordowany w zasadzce. Tragiczna postać. Film z polskimi napisami o Collinsie TUTAJ. W środku nad stolikami fragmenty listów między Collinsem a jego ukochaną Kitty. Dziesiątki starych zdjęć. A obsługuje nas Polka.



Kelnerka mówi - "aaa, z Dublina przyjechaliście. Tam jest inaczej, no nie?". Ja bym powiedział, że to w 
Skibbereen jest inaczej... Życie tam zwalnia, jest czas na wszystko.

Polskich akcentów w Skibbereen jest więcej. To dobra baza wypadowa do malowniczych atrakcji zachodniego Cork. Polecam wycieczki z Pendragon Tours czyli ze mną :)

wtorek, 31 grudnia 2013

Most za półtora pensa - Ha'penny Bridge

Rozwiązanie fotozagadki


Na zdjęciu konkursowym widoczny jest żebrak siedzący na moście Ha'penny w centrum Dublina. Żebrak siedzi na kartonie po chipsach z pobliskiego Supervalu.   

Tematem zagadki był oczywiście most, a nie żebrak ani karton. Kartony po czipsach są zatknięte za sztachety mostu, żeby schły na wietrze, więc bez problemu każdy może sobie jeden pożyczyć, żeby trochę pożebrać i zarobić na pintę albo i dwie. W roli żebraka wystąpiłem osobiście (aparat był na statywie z migawką 1/20). Był to mój pierwszy raz w tej roli, więc z emocji zapomniałem podstawowej sprawy czyli kubka po kawie do zbierania drobnych - tak więc nic nie zarobiłem. Nie pomogła mi w tym nawet czapka WOŚP. Takie tam żebranie :) Ale jak będzie naprawdę źle, to miejsówkę mam już obcykaną, a kubek też się jakiś znajdzie w pierwszym lepszym śmietniku. 


Najszybsza z odpowiedzią była - SANDRA i do niej wędruje nagroda. Film z losowania nagrody specjalnej umieściłem na samym dole. Kto wygrał niespodziankę? 
SANDRA, napisz do mnie maila, żebym mógł wysłać nagrodę.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za udział w moich konkursach w 2013 roku. 
Poprzednie moje dublińskie zagadki znajdziecie pod tym linkiem
_________________________________________________________________

Most Ha'penny (half penny - pół grosika) to jedyny historyczny most dla pieszych łączący obie strony Dublina, który przetrwał do dziś. Wcześniejsze mosty były tymczasowe, a w 1815 roku nie było tu w ogóle żadnego mostu pieszego. Trudno to sobie teraz wyobrazić - dziś w Dublinie jest 16 różnych mostów na odcinku 4 km. W budowie jest siedemnasty, który połączy oba tramwaje.



W 1815 roku dwie strony miasta łączyły w kilku miejscach przestarzałe i zawodne barki. Było w sumie siedem przepraw. Ich właściciel - William Walsh - dostał ultimatum od dublińskiego Ratusza, że albo ma je wszystkie wymienić na nowsze, albo zbudować solidny most. Walsh zbudował więc zgrabny żeliwny most z latarniami i za przejście przez rzekę Liffey zaczął pobierać opłatę - pół pensa. Ustawił też po obu stronach mostu specjalne bezobsługowe bramki, zlikwidował wszystkie barki i zwolnił większość pracowników. Dziś przez jego most przechodzi prawie 30 tysięcy osób dziennie.



Cena za przejście stopniowo rosła aż do półtora pensa i most zaczęto nazywać Penny Ha'penny Bridge (most za pensa i pół). W międzyczasie powstały kolejne mosty i ostatecznie opłatę zniesiono całkowicie w 1919 roku. W użyciu pozostała oryginalna nazwa - most za pół pensa czyli Ha'penny Bridge. Jak będziecie tamtędy przechodzić to będzie okazja, żeby wrzucić grosika jakiemuś żebrakowi. A niech ma na kufelek.








A na koniec film z losowania nagrody niespodzianki :) 
Życzę szczęśliwego Nowego Roku wszystkim moim Czytelnikom!



piątek, 6 grudnia 2013

Słoma, siano i sitowie - muzeum wsi irlandzkiej




Żeby obejrzeć zbiory Muzeum Narodowego związane z życiem na irlandzkiej wsi, trzeba wybrać się z Dublina w dłuższą podroż. Zajmuje to około trzech godzin w jedną stronę. Pozostałe trzy oddziały Muzeum Narodowego są w Dublinie, tylko ten jeden jest wyjątkowo daleko - niedaleko Castlebar. 


Muzeum Narodowe Irlandzkiej Wsi jest dobrze oznakowane, ale gdyby ktoś zabłądził, to mniej więcej tysiąc lat temu mnisi tu postawili kamienną wieżę jako znak rozpoznawczy. W tym pasterskim krajobrazie widać ją z daleka.



Spory i pełny parking oznacza, że mimo sporej odległości od stolicy przyjeżdza tu dużo ludzi.



Na początku skansenu, tuż przy parkingu stoi chata wybudowana kilka lat temu, ale zgodnie z informacjami na tabliczkach jest skonstruowana i osmolona dymem z torfu zgodnie z architektonicznymi trendami XIX wieku. Tablice informacyjne zdradzają szczegóły tej niesamowitej konstrukcji, która jest zbudowana z błota, siana i gałęzi ale nie przepuszcza deszczu.



W środku na obrazkach można obejrzeć jak kiedyś układano deszczoodporną słomę i jak robiono okna bez szyb, tak żeby nie przepuszczały nawet wiatru. W dalszej częsci muzeum wyjaśnione jest jak ogrzewano chałupy przy pomocy torfu wykopanego z ziemi, jak dziergano swetry z owiec i jak robiono buty z ich skór.



Podróż w dawną irlandzką wieś trwa. Słoma, siano i sitowie - źdźbła traw okazują się najlepszym surowcem do wyrobu wszystkiego, co potrzebne w gospodarstwie. Ta część ekspozycji przemówiła do mnie najbardziej.



Dowiedziałem się że ze słomy, siana i sitowia można zrobić praktycznie wszystko. Nie podaję tu wielu przykładów (sami sprawdźcie, wstęp wolny), ale ekspozycja jest bogata i inspirująca. Tuż obok są przykłady przedmiotów codziennego użytku wykonane z kawałków drewna i blachy. Niektóre z nich są bardzo tajemnicze.



W muzeum są przeróżne warsztaty i pracownie - szewc, krawiec, stolarz, blacharz, cieśla, szklarz, weterynarz, kowal, bednarz. Wszystko to już historia, bo teraz jest IKEA, Galeria Mokotów, Blanchardstown i TESCO.
 W muzeum jest też klasa z nauczycielem i chata rybaka. 









Na samym dole muzeum irlandzkiej wsi - ni z gruszki ni z pietruszki - pojawia się ekspozycja związana z irlandzkimi siłami zbrojnymi. Są filmy, medale i czapki, które można sobie założyć i wrzucić potem na fejsbuczka. Są też irlandzkie ołowiane żołnierzyki - niestety za szybą.



Po wyjściu na powierzchnię można pospacerować po wiejskiej okolicy, obejść malowniczy staw z łabędziami, trochę zmarznąć a potem zagrzać się w szklarni pełnej tropikalnych kwiatów. Następny przystanek - wyspa Achill.

O CZYM JEST TEN BLOG

historia (180) ciekawostki (148) Pendragon Tours (103) chrześcijaństwo (102) podróże (90) średniowiecze (80) morze (76) ruiny (64) Dublin (63) zwyczaje (63) pogaństwo (53) klasztory (50) góry (45) zagadki (45) klify (43) opactwa (43) zamki (43) neolit (39) megality (37) Celtowie (31) Aran (29) Dingle (29) grobowce (29) okrągłe wieże (29) Irlandia Północna (28) legendy (28) celtycki krzyż (26) św. Patryk (26) film irlandzki (25) muzyka (24) dolmeny (23) puby (19) książki (18) obrzędy (15) religia (15) Wikingowie (14) connemara (14) kamienne forty (13) newgrange (13) menhiry (12) galway (11) boyne (10) konflikt (10) zima (8) bitwy (7) ogham (7) wielki głód (7) święta (7) kamienne kręgi (6) loughcrew (6) manuskrypty (5) wywiady (5) opowieści z krypty (4) Clootie (3) Fourknocks (3) Samhain (3) Trim (3) pierścień claddagh (3) Sheela-na-Gig (2) leprechaun (2) murale (2) św. Walenty (1)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...