Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ruiny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ruiny. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 czerwca 2014

Skarby w katedrze w Clonfert

Katedra w Clonfert stoi pośród rozlewisk rzeki Shannon, poza trasami popularnych wycieczek. Wokół katedry jest kilka domów, to maleńka wioska w hrabstwie Galway. Katedra Clonfert jest fantastycznym mikrokosmosem wczesnego irlandzkiego chrześcijaństwa, ale Wikipedia o tym milczy



Pierwszy kościół zbudował tu św. Brendan około 560 roku. Obecny kościół pochodzi z XII wieku i z tego też okresu pochodzi najsłynniejsze w Irlandii wejście do świętego przybytku. Tzw. "doorway" wykonano w stylu romańskim i jest to najpiękniejsza tego typu kamienna sztuka
 w kraju.  



Pośród detali zdobiących wejście można znaleźć chyba wszystkie znane celtyckie symbole plus kilka mniej znanych.



Wokół katedry jest wiele grobów, jeden z nich jest niezwykły. Długa kamienna płyta kryje pod sobą szczątki fundatora - św. Brendana. Z opisu można dowiedzieć się, że ów ciekawy świata człowiek wraz z 14 mnichami dopłynął do Ameryki na 1000 lat przed Kolumbem.



Wyprawę św. Brendana powtórzył Szwajcar Tim Severin i jemu też się udało. Jest o tym film na YouTube. Katedra jest zamknięta, bo to obecnie protestancki kościół. Wyciągam z kieszeni klucz i otwieram stare drewniane drzwi. W środku panuje wieczorny katedralny półmrok.



Idę powoli w stronę ołtarza, mijam rzeźby sprzed setek lat, bardzo stare płyty nagrobne wmurowane w ściany kościoła. Przy wejściu do zakrystii natrafiam na pajęczynę. Nie przybywają tu tłumy, fakt.



W zakrystii (nie pamiętam czy u protestantów 
to miejsce też tak się nazywa) otwieram skrzynkę z prądem i zapalam wszystkie światła w całym kościele. Byłem tu już wcześniej, więc tym razem mam latarkę i wiem który to guzik.



W elektrycznym świetle widać najbardziej dziwną rzeźbę w katedrze. To syrena, która kusiła od wieków irlandzkich rybaków. Jej biust jest wygłaskany przez setki lat i tysiące palców. Przedziwna sylwetka tuż przy ołtarzu.



Wizerunki syren w chrześcijańskich kościołach badałem jakiś czas temu, tu jest o tym relacja.



Ciekawe, jak w tamtych czasach mnichom pomagało patrzenie na kobiecą nagość? 



Moją uwagę zwróciła stara kamienna głowa odnaleziona podczas renowacji...



... piękna rzeźbiona drewniana ambona...



...no i liczne pajęczyny spowijające ławki... Gaszę światła, przełączam bezpiecznik. Pora wracać. 




Zamykam drzwi do katedry w Clonfert i odnoszę klucz Jimowi, który jest tu miejscowym strażnikiem klucza. Jim zaprasza nas do siebie, tym razem jest już za późno.



Jeśli będziecie kiedyś jechać z Dublina do Galway, to weźcie pod uwagę to miejsce. Blisko autostrady, kawał historii, klucz w kieszeni, emocje i własne odkrycia, gorąco polecam. Jim mieszka w białym domu zaraz za katedrą.  

piątek, 21 lutego 2014

Powrót benedyktynów do opactwa Fore

Benedyktyńscy mnisi, którzy od niedawna mają własny klasztor w Irlandii wybrali się niedawno w historyczną podróż do miejsc związanych z irlandzkimi benedyktynami, średniowiecznymi zakonami, świętymi księgami i początkami chrześcijaństwa na tych ziemiach. Była to niezapomniana podróż, zarówno dla nich jak i dla mnie.



Benedyktyni zasadniczo nie opuszczają swojego klasztoru, ale w tym przypadku zdarzył się wyjątek. Ojciec Przeor Dom Mark Kirby wyraził zgodę, aby dwóch przyjętych do nowicjatu mnichów (czyli równo połowa młodego klasztoru) poznało miejsca związane z chrześcijaństwem znajdujące się w okolicy pod okiem doświadczonego przewodnika. Na początek pojechaliśmy do opactwa Fore, które zamknięte zostało z rozkazu angielskiego króla w 1539 roku. Było to ogromne i jedyne benedyktyńskie opactwo w Irlandii. Po prawie 500 latach pojechaliśmy sprawdzić jak wygląda jego kondycja i czy da się je znowu zasiedlić.



Ruiny można zwiedzać bez przeszkód, jednak jest kilka zakamarków do których dostać się trudno. Dlatego u
przedziłem telefonicznie Joan o naszym przyjeździe - czekała na nas, otworzyła zamknięty na zimę sklepik i dała klucze do tajemnych drzwi. Przed zwiedzaniem włączyła nam film o historii opactwa, nakarmiła specjalnie upieczonym ciastem i przyrządziła "nice cup of tea". Dla niej przyjazd benedyktynów do największego opactwa benedyktyńskiego, którym się opiekuje od lat był również wielkim wydarzeniem. Dom Benedict, który z nami nie mógł przyjechać, był pierwszym mnichem, który złożył śluby zakonne w diecezji Meath po 473 latach.



Dysponując kluczem, "który otwiera wszystkie kłódki" zaprowadziłem moich mnichów do miejsc nie objętych przewodnikiem. Pokazywałem, gdzie ponad 500 lat temu mnisi spali, gdzie jedli, gdzie czytali pisma św. Benedykta i gdzie mieli szpital. Tu mamy XVI wiek, a tu XIV. W tamtych czasach mieszkało tu aż 300 zakonników!

Sami wiecie, że opisałem tu na blogu już wiele opactw i klasztorów w Irlandii. Jednego mi cały czas brakowało - prawdziwych mnichów chodzących w ciszy wokół cloister. I wreszcie to dostałem, moi benedyktyni ożywili stare ruiny.



Kolejny przystanek to cela pustelnika. Brat Finnian sam otwiera kluczem drzwi. 
Jest legenda, że jeśli mnich wejdzie do takiej celi to musi w niej pozostać do końca życia. Nie wspominam jednak o tym, bo Ojciec Przeor będzie czekał na nas z nieszporami i kolacją. Poza tym mam na pokładzie połowę klasztoru...



Cela pustelnika była zamieszkana przez 700 lat. Ostatni eremita zmarł tu w 1616 roku po 30 latach zamknięcia na własne życzenie. Próbuję to sobie wyobrazić - umiera kolejny pustelnik, cela znowu się zwalnia. Kto następny? I są chętni! I tak tu było przez 700 lat!

Pokazuję bratu Elijah sylwetkę mnicha wykonaną w kamieniu 800 lat temu. Mnich robi jej zdjęcie i pyta mnie: "a wiesz, czemu on ma taką wielką głowę?" Tak przedstawiano zakonników kontemplacyjnych. Obaj dowiadujemy się czegoś od siebie nawzajem.



Następnym przystankiem jest Kells, skąd pochodzi słynny manuskrypt, najcenniejszy skarb Trinity College w Dublinie. Oglądamy jej replikę, zjadamy posiłek i idziemy szukać pani Carpenter, która jest strażnikiem klucza do domu Św. Kolumbana. Otwiera drzwi, wprowadza nas do środka, pokazuje wnętrze i opowiada historię domu z VIII wieku z kamiennym dachem. Jeden z braci wpisuje się do pamiątkowej księgi. "Benedyktyni z opactwa Silverstream".



Pokazuję braciom piękne kamienne krzyże z IX wieku. "O, Adam i Ewa! O, Kain i Abel". Nic nie muszę tłumaczyć :)



Podchodzimy do 1000 letniej okrągłej wieży. Wołam: WIKINGOWIE!!!! Bracia podchwytują temat i próbują schować się do wieży. Potem oglądamy kolejne celtyckie krzyże z X wieku i ruszamy dalej.



Kolejnym przystankiem jest wzgórze Slane. Tu w 433 roku św. Patryk zapalił wielkanocny ogień aby symbolicznie ogłosić swoje wkroczenie do pogańskiej Irlandii. Opowiadam braciom jak na sąsiednim wzgórzu Tara Arcykról Irlandii zobaczył płomień i kazał przyprowadzić Patryka na swój dwór. Mnisi znają tę legendę: "Nigdy nie podawaj świętemu trucizny. To nie działa".



Tu na Hill of Slane rozpoczęła się historia chrześcijaństwa w Irlandii. Benedyktyni zakładają swoje kaptury, kontemplują to miejsce w milczeniu, obchodzą wzgórze.



W drodze powrotnej grupa wyrostków wspinająca się na wyszczerbione ruiny woła w naszym kierunku: "Are you monks or monkeys?" (jesteście mnichami czy małpami?). Zakonnik odpowiada: "My jesteśmy mnichami, a wy zachowujecie się jak małpy". Za nami pada wiązanka przekleństw. Eh, młodzież...



Naszym ostatnim przystankiem jest Monasterboice i dwa najpiękniejsze celtyckie krzyże sprzed 1000 lat. Tu nikt na nas nie czeka, nie potrzeba niczego otwierać. Średniowieczne zabytki Irlandii na wyciągnięcie ręki.



Zakonnicy bez mojej pomocy odgadują znaczenie kolejnych symboli wyrytych przez ich poprzedników sprzed setek lat. Dla mnie jako dla przewodnika to był prawdziwy zaszczyt mieć takich gości w tych wszystkich historycznych miejscach.



Benedyktynom z opactwa Silverstream w hrabstwie Meath poświęcę jeszcze jeden wpis. Spróbuję pokazać dlaczego są niezwykli i jak w tym opactwie średniowiecze łączy się z teraźniejszością.



piątek, 13 grudnia 2013

Ducketts Grove zimą - jakie to irlandzkie

Ducketts Grove to zamek z XIX wieku położony pośród pól i pastwisk hrabstwa Carlow. Już główna brama, a właściwie dwie bramy dają pewne pojęcie czego można się spodziewać po samym zamku, który leży około kilometra dalej.



Początkowo cała posiadłość zajmowała prawie 50 
km², teraz jest o połowę mniejsza. W zimie okolica wygląda szaroburo, ale latem pola mienią się różnymi kolorami. Droga prowadząca do zamku wije się pośród rżysk.



Jestem tu równo w południe. Dookoła nie ma żywego ducha. Miały tu być jakieś bilety, kafejka, ale pośród ruin śwista tylko wiatr.



Obchodzę 
zamek dwa razy szukając lepszego światła do jakiegoś fantastycznego ujęcia. Niestety słońce niedawno wstało i zaraz znowu zajdzie, chmury, chmury, zima. 





Sprawdzam jak wyglądają dwa zamkowe ogrody w zimie i znajduję geoskrytkę. Widzę jakiś malowniczy kamienny mostek i zardzewiałe kraty broniące wstępu do środka. Kilka królików czmycha w pole za niskim płotem.







Kiedy wracam do samochodu pojawia się jakaś parka. Chłopak trzyma dziewczynę za rękę a ona drugą ręką podtrzymuje swoją opadniętą szczękę. Czytali pewnie w przewodniku albo ktoś im powiedział, że to jakaś fajna ruina, ale żeby aż taka okazała... W szczerym polu... Nikogo... Króliki tylko... 


To właśnie jest Irlandia :)

środa, 11 grudnia 2013

Opuszczona wioska - Deserted Village

Na wyspie Achill zobaczyć można smutne ruiny wioski opuszczonej w połowie XIX wieku. Na wyspie zapanowała wtedy ziemniaczana zaraza, a ponieważ ziemniaki były wtedy poodstawą wyżywienia ubogich Irlandczyków, to Irlandia zaczęła umierać i emigrować do Ameryki. Wioska na Achill widoczna jest z daleka, pomiędzy ruinami domów przechadzają się owce, chałupy są naprawdę ubogie, jedna izba i jedno okno, między kamieniami hula wiatr historii. Co z tego, że w grudniu świeci słońce i jest 16 stopni jak nie ma co jeść.





















O CZYM JEST TEN BLOG

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...