Pokazywanie postów oznaczonych etykietą enzymion. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą enzymion. Pokaż wszystkie posty

piątek, 23 listopada 2012

To co niedostępne na wyciągnięcie ręki, kusi najbardziej...

Czyż tak nie jest? Półki polskich drogerii i aptek uginają się od kosmetyków, a my zawsze chciałybyśmy to co mają kobiety w innych krajach:) Znowu dziewczyny spoza Polski zazdroszczą nam tego, co u nas jest łatwo dostępne...
Zresztą nie dotyczy to tylko kosmetyków. Taka już chyba człowieka natura.

Ponad 2 tygodnie temu koleżanka jadąc z Niemiec ponownie zrobiła mi niespodziankę i znając mój wielki apetyt na kosmetyki Alverde, kupiła mi kilka drobiazgów. Jeszcze nie zużyłam poprzednich tej marki, a już mam kolejne:)



Jola wybrała dla mnie sama:
- Alverde Szampon z kofeiną
- Alverde Olejek do włosów migdałowo-arganowy
- Alverde Lotion do ciała Melon+Jeżyna
- Alverde Odżywka do włosów z brzoskwinią i wanilią
- Alverde Mydło truskawkowe
- Alverde Olejek do ciała Cytryna i Rozmaryn
- Alverde Balsam do ciała Migdał+Róża.

Część z nich już używałam, ale na razie z opinią poczekam. Jedynie mogę powiedzieć, że najbardziej jak na razie jestem zachwycona odżywką do włosów, ale jeszcze muszę dłużej ją potestować by napisać rzetelną recenzję.

Dzięki Agnieszce (nieesia25) weszłam także w posiadanie szczoteczki do twarzy Clarisonic Plus. Chodziła za mną chyba 2,5 roku. W końcu się zdecydowałam i mam.


Przy okazji kupiłam przez Agę zapas ulubionego suchego szamponu z Batiste w postaci 3 butelek. Recenzja jego jest na moim blogu w tym miejscu >>. Big & Bouncy XXL Volume jak do tej pory najbardziej przypadł mi do gustu.

Agnieszce oczywiście kolejny raz dziękuję za pomoc w zakupach.


 Mam również wspaniałe i niezwykle serdeczne czytelniczki. Już kilka razy się o tym przekonałam. Jedna z nich Wiola jadąc do Polski na urlop, przywiozła dla mnie jedne z ulubionych kosmetyków Lush. Krem Enzymion jaki recenzowałam tu >> oraz tonik Tea Tree Water. Uwielbiam oba.


Dodatkowo Wiola zrobiła mi prezent w postaci atomizera na perfumy. Świetna rzecz do torebki.




Wioli bardzo dziękuję za zakupy, przywiezienie ich do Warszawy i podarunek.

Cieszę się, że na około mnie jest tylu życzliwych ludzi. Pamiętajmy wszyscy by zawsze takimi być dla innych!

Jutro piątek:) Trzymajcie się!
Magda

PS. Przypominam także o rozdaniu na moim blogu do 09.12.12.

wtorek, 10 lipca 2012

Denkujemy intensywnie dalej...Odcinek III: Twarz, usta

Bez zbędnych ceregieli przechodzę do tematu.
Kolejna część denka - tym razem produkty do twarzy i ust.



1. Yes To Tomatoes Total Treatment Facial Mask
Maseczka do cery tłustej.
Moje opakowanie to mini - 20 ml. Kupione w zestawie z 5 innymi kosmetykami tej marki za śmieszną cenę 25 PLN.
Znakomita maska, w pełni spełnia obietnice producenta. Jedna z lepszych jakie miałam. Pięknie oczyszcza i rozjaśnia skórę.
Niesamowicie wydajna.
Cena to ok. 100 PLN za 50 ml w Sephora. Czasami można dorwać ją na sporych promocjach. Ja ich kosmetyki kupuje w Izraelu - są o wiele tańsze.


2. Lush Krem Enzymion.
Obecna cena to 13,5 GBP za 50 ml.
Dla mnie - krem znakomity. Z całą pewnością będę chciała go mieć ponownie. Choć jak na razie nie mam za bardzo do niego dostępu.
Recenzja tego kosmetyku jest na moim blogu tu >>


3. Eliksir winogronowy z Biochemii Urody.

40 ml - 43 PLN.
Produkt odkrycie! Cera po nim zmieniła się diametralnie na korzyść i jestem nim zachwycona. Recenzja pojawi się przed moim wyjazdem na urlop, bo wiem, że obiecałam:)


4. Pomadka ochronna Oeparol.
Kosztuje chyba ok. 6 PLN. Dokładnie nie pamiętam.
Od lat ulubiona i kupowana stale. Pięknie nawilża i super chroni usta. Mam wiele produktów do ust ale stale wracam do niej.
Dla mnie to niezbędnik.


5. Tonik z Lush - Tea Tree Water.
Kolejny ulubieniec. Zużyłam już chyba z 4 butelki. 
Wydajność ogromna. Bardzo dobrze działa na skórę tłustą czy mieszaną. Dobrze odświeża i ma spray - a to kocham:)
Ktoś powie, że nie ma różnicy między tonikami. Akurat po używaniu jego ja różnicę widzę znaczną:)
Występuje w dwóch pojemnościach:
- 100 ml - 3,75 GBP
- 250 ml - 7,00 GBP.


6. Żel oczyszczający Normaderm od Vichy.
Można go dostać w pojemności 200 i 400 ml.
Często 400 ml jest w cenie mniejszej butelki. W zależności od apteki rozpiętość cenowa 35-40 PLN.
Recenzowałam go gruntownie w tym poście >>

Kilka dni temu kupiłam drugie opakowanie - tym razem dużą butlę.
Skuteczny i w te upały do zmywania twarzy - najlepszy!


7. Peeling do ust - Lush, Bubblegum Lip Scrub.

- 25 g - 4,95 GBP.
Gadżet. Przyjemny ale nic nadzwyczajnego. Nie za tą cenę. Moje zdanie na jego temat poczytacie w tym miejscu >>
Ponownie nie kupię.


8. Clinique, Redness Solutions, Daily Relief Cream - Kojący krem nawilżający na dzień.

Miałam miniaturkę 15 ml.
Przeznaczony do skóry skłonnej do zaczerwienień. Pokładałam duże nadzieje w tym kosmetyku, ale mnie rozczarował.
Dobrze nawilża i to wszystko. Nie widziałam specjalnego efektu działania na moje zaczerwienienia, naczynka czy rumień.
Poza tym dla mnie nie nadaje się na dzień. Makijaż na nim trzymał się średnio, czasem rolował. Krem jest za tłusty.
Na noc - w porządku.
50 ml kosztuje około 190 PLN i wg mnie nie jest kompletnie warty tej ceny.
Cieszę się jednak, że przetestowałam te 15 ml.
Nawet nie pamiętam skąd ten słoiczek mam. Albo go dostałam albo był w jakimś zestawie - nie wiem.


 9. Hydrolaty:
- z kwiatów pomarańczy słodkiej od Zrób Sobie Krem - 16,90/200 ml
- różane z Biochemii Urody - 19,90 PLN/200 ml

Hydrolaty to znakomite produkty. Różane są moimi ulubionymi.
Ten z kwiatów pomarańczy działał bardzo dobrze, ale nie lubię tego zapachu. Nie kojarzy mi się totalnie z pomarańczami.
Bardzo specyficzna woń i mi nie podpasowała.


 10. Floslek - Tonik do cery z problemami naczyniowymi.
Cena: ok. 12 PLN/200 ml
Produkt ok. Ale rewelacji nie ma. Zwykły tonik. Dla mnie nie koił znacząco, ale też nie podrażniał. Neutralny zapach.
Za mało nawilżał.
Nie sądzę bym do niego wróciła. Są lepsze w tej lub niższej cenie.


11. Tisane - balsam do ust.
Bez dwóch zdań najlepszy! Nic go nie pobija. Kupuje od lat.
Z tego co pamiętam kosztuje teraz ok. 7-8 PLN za 4,7 g.


12. Krem oczyszczająco-rozświetlający ze sklepu Naturalne Piękno.

Przy okazji zakupów dostałam gratis próbkę 15 ml tego kosmetyku.
Zaskoczył mnie niezwykłą wydajnością. Próbka starczyła mi na kilkanaście razy. Dobrze oczyszcza, nawilża, nie podrażnia i rzeczywiście rozświetla.
Skłaniam się do zakupu pełnego opakowania.
- 50 ml - 14 PLN
- 100 ml - 26 PLN

Pod tym linkiem >> znajdziecie pełen jego opis na stronie dostawcy.


13. Pasta cynkowa.
Następny niezbędnik u mnie w domu. Towarzyszy mi chyba od 15 lat.
Polecam właśnie pastę, a nie maść. Na wypryski, ranki, krostki - najlepsza!
Zapłacicie za nią grosze w aptece - pewnie ok. 3-4 PLN. Starcza mi na 1,5-2 lat.


 14. Efectima. Peeling enzymatyczny + maska kolagenowa.
Ten saszetkowy zestaw jest cenie ok. 5-6 PLN.
Kupuje go od czasu do czasu i lubię. Maska ładnie napina skórę, wygładza, rozjaśnia i nawilża. Świetnie nadaje się przed ważną imprezą czy dużym wyjściem.
Rewelacyjny kosmetyk też wtedy gdy skóra jest zmęczona, poszarzała i błaga o energię.


15. Dax Cosmetics. Seria No problem! Maseczka antytrądzikowa głębokooczyszczająca.

Uwielbiałam ją. Tania, wydajna i czyniła super robotę. Obłędny zapach gruszki.
Znakomite oczyszczenie.
Niestety produkt już wycofany. Bardzo żałuję, bo zużyłam kilka opakowań i cała ta stara seria byłą świetna, choć ja wcale nie mam skóry trądzikowej:)
 

16. Krem rozjaśniająco-wygładzający AZELO/BHA z Biochemii Urody.
50 ml - 29,50 PLN.
Śmiało mogę powiedzieć, że ten krem zmienił moją skórę z tłustej na bardziej normalną może w kierunku tłustej. Dokonał ogromnych zmian na lepsze jeśli chodzi o moją twarz. Kupiłam już kolejne opakowanie. Dla mnie to rewolucyjny produkt.
Wiele zmienił w mojej pielęgnacji. Choć nie jest tak, że nagle mam cerę super idealną:) Zmiana jednak jest duża, choć na efekty trzeba poczekać.
Będzie jego dłuższa recenzja.


Dajcie znać jeśli używałyście któregoś z tych kosmetyków. Miło mi będzie poczytać o waszych spostrzeżeniach.
Jeśli interesuje Was recenzja szczegółowa jakiegoś z wymienionych - dajcie znań.

Pozdrawiam Was!
Magda

wtorek, 20 grudnia 2011

ENZYMION z LUSH - recenzja. Krem nawilżający do cery tłustej

Nie to żebym była jakąś wielką miłośniczką Lush. Miałam swojego czasu sporo produktów tej marki ale choć kilka naprawdę polubiłam, to wiele innych jest dla mnie mocno przereklamowanych i nie wartych swojej ceny - zwykle dość wysokiej ceny:)
Krem ENZYMION - marka Lush
ENZYMION to mój pierwszy krem do twarzy z Lush. Jak na razie jedyny. Czy go polubiłam? Niezwykle!
Co obiecuje producent?
Twórcy Enzymion podają, że to krem nawilżający do cery tłustej. Ma rozjaśnić skórę twarzy, sprawić by stała się promienna, świeża i wygładzona. Jednocześnie ma zapewnić jej odpowiednie zmatowienie na długi czas. Producent obiecuje, że krem pięknie nawilża skórę i tonizuje ją oraz jest znakomity pod makijaż.
Zawiera enzymy papai, ekstrakt ze świeżych cytryn oraz olejki ze słodkiego grapefruita i limonki.

Czy się z tym zgadzam?
Nigdy nie myślałam, że w zasadzie w 100% mogę przyznać rację obietnicom producenta.
Kremu używam od 2 m-cy. Być może dopiero po skończeniu całego opakowania powinnam zamieścić pełną recenzję ale myślę, że te 2 m-ce to już dobry czas by przekonać się o wartości kosmetyku.
Szczerze powiem, że zakochałam się w tym kremie i go uwielbiam!
Pięknie nawilża skórę, nie ściąga jej, nie podrażnia. Nawilżenie naprawdę długo się utrzymuje i nie znika wraz z wieczornym demakijażem. Jest bardzo trwałe.
Cera ewidentnie jest rozjaśniona i odświeżona. Ja często budzę się rano z bardzo niewyrównanym kolorytem skóry i licznymi zaczerwienieniami - z racji posiadania skóry mocno naczynkowej i płytko unaczynionej. Oczywiście krem nie jest tonujący, nie jest też podkładem:), ale na mojej twarzy wyrównanie lekkie kolorytu i zmniejszenie zaczerwienień jest widoczne. Nie w 100% ale jednak tak, choć krem wcale nie obiecuje, że walczy z rumieniem:)
Z racji, że mam dość nietypową kombinację skóry - naczynkowa + tłusta - dobranie dla mnie kremu jest istnym cudem. Nie mam skóry trądzikowej i rzadko mi wyskakują jakieś duże zmiany na twarzy. Natomiast mam dużą skłonność do zaskórników i zapychania. Mam wrażenie, że mnie w zasadzie zapycha wszystko. Niestety kremy specjalistyczne do skóry typowo z rumieniem itp. problemami - zazwyczaj są albo bardzo bogate w skład co znacząco obciążało moją skórę albo też bardzo tłuste, tak iż przy mojej tłustej skórze - świecenie gwarantowane po 30 min.

Ten krem oprócz naprawdę dobrego nawilżenia świetnie matuje. Nie jest to na szczęście tępy ciężki mat po jakim sprawne nałożenie podkładu jest prawdziwym utrapieniem. Krem nie tworzy skorupy na twarzy, nie zostawia żadnej matującej powłoki ale super wchłania się w skórę i zgodnie z obietnicą producenta absorbuje sebum. Czy mat utrzymuje się długo? Dla mnie naprawdę długo ale nie mogę powiedzieć, że od 6 rano do 22 nie zaświeci Wam się czoło:) Cudów nie ma i najczęściej ratujemy się dodatkowo podkładem, pudrem czy innymi produktami matującymi. Krem jednak stosowałam pod wiele podkładów – płynnych, mineralnych, sypkich czy w kamieniu. Za każdym razem mat zdecydowanie dłużej się trzymał niż przy innych kremach.
Produkt jest znakomity pod makijaż! Utrzymuje go zdecydowanie dłużej na naszej twarzy. Każdy podkład można rozprowadzać po jego aplikacji (kremu) – w zasadzie natychmiast. Nie roluje się, nie tworzy placków, jest świetną bazą pod makijaż i zdecydowanie podkład ładniej na nim wygląda. Mam też wrażenie, że jakby lekko ukrywał rozszerzone pory.
Jest też świetny pod sam puder czy też wtedy gdy akurat makijażu nie nakładamy. Powiem szczerze, że tak podoba mi się moja skóra po aplikacji tego kremu, że odkąd go mam bardzo często decydowałam się na rezygnację z podkładu czy nawet pudru. Czasem nawet nie był potrzebny korektor:) Odkryłam, że z samym kremem moja skóra naprawdę potrafi całkiem dobrze naturalnie się prezentować, choć oczywiście efekt modeli to nie jest:)
Krem ENZYMION - moje zużycie po 2 m-cach
Kolejna zaleta kremu to szybkie wchłanianie. Krem trzymam w lodówce. Rano buzia wręcz pije ten krem mimo, że ja generalnie nie mam problemów z nawilżeniem skóry czy jej suchością. Konsystencja kremu jest dość trudna do opisania. Z całą pewnością jest bardzo lekka. Nie jest tłusta. Przy nakładaniu czuje się jakby spryskiwało się twarz wodą źródlaną, która następnie pięknie integruje się z naszą skórą i ją nawilża. Z racji trzymania w lodówce jest przyjemne uczcie chłodu i orzeźwienie jakie daje także zapach.
Dla mnie ten krem to cudownie obudzenie co rano, a wstawania wczesne jest dla mnie naprawdę ciężkie – szczególnie zimą czy jesienią:)

Właśnie co z zapachem?
Ja naprawdę go bardzo lubię. Dla mnie to połączenie świeżości, rozmarynu z wiejskiego ogródka + cytryny i czegoś jeszcze czego nie potrafię nazwać. Może to ta papaja? Sama nie wiem:) Producent nie mówi nic o rozmarynie ale mi ten krem ewidentnie się z nim kojarzy:)
Z całą pewnością trzeba przyznać, że jest to zapach dość oryginalny, rzadko spotykany i nietuzinkowy. Jest w nim także coś takiego specyficznego dla zapachu produktów Lush w zasadzie z każdej kategorii. Uważam, że nie wszystkim może się on spodobać. Nie jest tradycyjny i pewnie są osoby, które nawet określą go jako śmierdziela:) Ja jednak zawsze lubiłam dość specyficzne zapachy i stąd dla mnie jest on naprawdę cudny.

Z innych rzeczy mogę dodać, że krem świetnie się dozuje z zakręcanego pojemniczka. Choć zdaje sobie sprawę, że nie jest to aplikacja bardzo higieniczna z racji wkładania tam każdego dnia palca:) Jednak opakowanie jest bardzo poręczne, zgrabne i widać przynajmniej ile kosmetyku nam ubyło. Kolejny plus to właśnie wydajność. Używam kremu jak wskazałam od 2 m-cy a zużycie u mnie to 1/3 no może ¼ opakowania. Zresztą zobaczcie na zdjęciu. Stosowałam tylko na dzień, choć myślę, że spokojnie można go także stosować na noc – wtedy jednak szybciej zobaczymy dno:)
Mogę także pokusić się o stwierdzenie, że krem ten spokojnie można używać bez zastosowania toniku. Dla tych co toniku nie używają – oczywiście wiadomość ta jest zbędna, ale dla tej grupy ludzi co toniki kochają (jestem w tej grupie od lat!:)), może być to cenna informacja. Jestem wielką zwolenniczką toników i od dłuższego czasu każdy krem aplikuje na zmoczoną tonikiem twarz (czasem płynem micelarnym). Ma to zbawienny wpływ na moją cerę! Ten krem jednak naprawdę spokojnie zastępuje tonik + krem. Jeśli więc nie użyję toniku nie czuje jakiegoś braku bo twarz jest świetnie tonizowana przez ten krem. Z racji jednak mojej miłości do toników zwykle jakiś tonik pod krem idzie:)
Ogromną dla mnie korzyścią jest też to, że krem nie zapycha. Jak wspomniałam mam do tego ogromną skłonność. Ale z racji jego lekkości nic takiego się nie dzieje. Nie wiem jednak jak krem sprawdzi się na cerze trądzikowej, bardzo młodej lub np. na skórze mocno suchej czy odwodnionej, bo takiej cery nie posiadam. Dla mnie krem poprzez swoje nawilżenie i inne wspomniane plusy - pobija wiele innych dobrych kremów. Do tego mnie nie podrażnił co w przypadku cery skłonnej do rumienia (czyli mój wieki problem!) jest to dość częste.

Jeszcze inne istotne informacje:
- jest to produkt dobry dla vegan
- krem ma 45 g
- jego data ważności to 14 m-cy od daty produkcji podanej na opakowaniu, data upływu ważności także tam widnieje
- opakowanie jest czarne, matowe, plastikowe, wieczko zakręcane, szczelne
- produkt nie ma idealnie białej konsystencji – to taki kolor ecru, zdecydowanie jednak nie widać tego na skórze
- można go dostać poprzez zakupy internetowe w Polsce (Allegro, ebay) lub bezpośrednio kupując na stronie Lush – przesyłka z UK i chyba możliwa też z Niemiec (?); oczywiście można także krem kupić w stacjonarnych sklepach Lush ale poza Polską (UK, Niemcy, Czechy itd.). Niestety zakupy internetowe w Lush tanio nie wychodzą bo firma dość sporo liczy sobie za przesyłkę. Ale być może przy kilku kosmetykach czy połączeniu kilku zamówień jest to sensowne.

Sama kosmetyk kupiłam za £12,50/45g. Było to kilka miesięcy temu kiedy to funt stał po ok. 4,55 PLN. Teraz przy kursie funta blisko 5,40 PLN cena znacząco się podwyższyła. Do tego z tego co się orientowałam krem podrożał o 1 £L Kosztuje zatem teraz £13,50/45g.
Nie jest to krem tani i generalnie długo wahałam się czy go kupić czy nie, ale teraz nie żałuję. Jestem bardzo zadowolona. Choć cena dla mnie nadal jest raczej z tych wysokich i to jest na minus. Pocieszam się jednak tym, że krem jest naprawdę wydajny więc ta kwota rozkłada się na długi czas stosowania. Sama zastanawiam się kiedy ja go skończę:) Z racji jednak ceny wcale mi się nie spieszy a czerpię naprawdę dużą satysfakcję z jego porannego nakładania. To jakby taki świeży pobudzający koktajl dla mojej skóry. Budzi mnie, nawilża a do tego jest świetną bazą pod makijaż – czego chcieć więcej?
No właśnie – jednak niższej ceny!!!:)
Krem ENZYMION - marka Lush
Oprócz ceny minusem jest oczywiście także dostępność w Polsce – czyli w zasadzie brak dostępności czy łatwości w kupieniu go.
Muszę śmiało przyznać, że w ostatnich latach to jeden z lepszych kremów jaki używałam. Ciężko mi wartościować czy najlepszy. Może powiem jak zużyję opakowanie do końca. Mało jednak jest kremów, które spełniają wszystkie obietnice. Jak odkryłam świetny nawilżacz to nie nadaje się pod makijaż. Jak super pod makijaż to znowu nic nie robi i wysusza twarz. Jak nie wysusza to znowu zapycha albo zostawia tłustą powłokę. Ten krem jest naprawdę inny. Kupię na bank ponownie i może też skuszę się na jakiś inny krem z Lush np. na noc. Ale nie będzie to szybciej niż na wiosnę:) Chyba, że z racji wypadu w styczniu do Londynu Lush skusi mnie mocno jakimś innym kremikiemJ Może jednak dla własnego „bezpieczeństwa” w ogóle nie wchodzić do londyńskiego Lush’a?:)

Niestety nie wiem ile kosztuje ten krem na Allegro. Aktualnie go nie widzę ale wiem, że kiedyś dość regularnie tam się pojawiał.

Podsumowując cały wywód to krem gorąco polecam – szczególnie osobom z takim typem skóry jak moja. Czyli tłusta, skłonna do zapychania i naczynkowa + potrzebująca dzień w dzień dużej dawki energii, szybkiego obudzenia i świeżości oraz zdecydowanie rozjaśnienia:)

Dla zainteresowanych jeszcze skład:
Fresh Organic Lemon Infusion (Citrus limonum), Organic Aloe Vera Gel (Aloe barbadensis), Cocoa Butter (Theobroma cacao), Stearic Acid, Freshly Juiced Papaya (Carica papaya), Cold Pressed Organic Avocado Oil (Persea gratissima), Glycerine, Triethanolamine, Freshly Juiced Organic Lemon (Citrus limonum), Cold Pressed Organic Evening Primrose Oil (Oenothera biennis), Cold Pressed Wheatgerm Oil (Triticum vulgare), Tangerine Oil (Citrus reticulata), Lime Oil (Citrus aurantifolia), Cetearyl Alcohol, Limonene, Perfume, Methylparaben, Propylparaben.

A może ktoś z Was miał/ma ten krem? Jak wrażenia? Podobne, odmienne? Chętnie posłucham co Wy na jego temat myślicie a może zastanawiacie się – Kupić, nie kupić?