Mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm...
Naprawdę muszę coś pisać, czy tym razem przepis i zdjęcie wszystko Wam opowiedzą?
Tym nieprzekonanym do idei solenia czekolady zdradzę, że sól wydobywa jej czekoladowość.
Lepki, ciężki, dekadencki deser. Dla czekoladoholików.
Przepis z książki "Je veux du chocolat" Trish Deseine zmodyfikowany przez Lilizen, autorkę blogu "Gastronomades", a przetłumaczony dzięki uprzejmości Kikkery. Od siebie dodałam więcej soli i użyłam ciemniejszej czekolady.
Czekoladowy fondant ze słonym karmelowym sosem
Na okrągłą formę 20-22cm (6-8 porcji)
Na sos:
100g cukru
2 łyżki wody
50g solonego masła
7 łyżek crème fraîche (kwaśnej gęstej śmietany)
dwa przekręcenia młynka z gruboziarnistą solą (na taką grubość, aby kryształki soli były wyczuwalne)
Wodę rozpuściłam z cukrem w garnku z grubym dnem. Nie wolno mieszać, cukier ma się rozpuścić i gotować bez mieszania! Gotowałam, aż cukier przybrał złoty kolor i zaczął gęstnieć. Odstawiłam z ognia, dodałam masło w pokrojone w małe kostki, sól i dokładnie wymieszałam. Następnie dodałam crème fraîche i znowu wymieszałam. Odstawiłam do ostygnięcia.
Na fondant:
200g dobrej jakości ciemnej czekolady o min. 70% zawartości kakao
200g masła
5 jajek
1 łyżka mąki
50-60g cukru pudru
Piekarnik nagrzałam do 180°C.
Czekoladę wraz z masłem rozpuściłam w kąpieli wodnej, a następnie dodałam cukier puder, wymieszałam i odstawiłam, aby ostygło.
Powoli miksując dodałam po jednym jajku, zanim dodawałam kolejne upewniałam się, że poprzednie się zmiksowało z czekoladą. Masa powinna być gładka i lśniąca.
Dodałam 150g karmelu i powoli zmiksowałam. Następnie dodałam łyżkę mąki i wymieszałam. Przelałam do formy i piekłam ok. 18 minut (w zależności od formy i piekarnika potrzeba od 15 do 20 minut). Ciasto ma być upieczone po bokach i jeszcze delikatnie trzęsące się w środku.
Od razu wyjęłam formę z piekarnika i odstawiłam do ostygnięcia. Przed podaniem polałam resztą karmelu. Najlepiej smakuje dzień po upieczeniu.
mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm...
Naprawdę muszę coś pisać, czy tym razem przepis i zdjęcie wszystko Wam opowiedzą?
Tym nieprzekonanym do idei solenia czekolady zdradzę, że sól wydobywa jej czekoladowość.
Lepki, ciężki, dekadencki deser. Dla czekoladoholików.
Przepis z książki "Je veux du chocolat" Trish Deseine zmodyfikowany przez Lilizen, autorkę blogu "Gastronomades", a przetłumaczony dzięki uprzejmości Kikkery. Od siebie dodałam więcej soli i użyłam ciemniejszej czekolady.
Czekoladowy fondant ze słonym karmelowym sosem
Na okrągłą formę 20-22cm (6-8 porcji)
Na sos:
100g cukru
2 łyżki wody
50g solonego masła
7 łyżek crème fraîche (kwaśnej gęstej śmietany)
dwa przekręcenia młynka z gruboziarnistą solą (na taką grubość, aby kryształki soli były wyczuwalne)
Wodę rozpuściłam z cukrem w garnku z grubym dnem. Nie wolno mieszać, cukier ma się rozpuścić i gotować bez mieszania! Gotowałam, aż cukier przybrał złoty kolor i zaczął gęstnieć. Odstawiłam z ognia, dodałam masło w pokrojone w małe kostki, sól i dokładnie wymieszałam. Następnie dodałam crème fraîche i znowu wymieszałam. Odstawiłam do ostygnięcia.
Na fondant:
200g dobrej jakości ciemnej czekolady o min. 70% zawartości kakao
200g masła
5 jajek
1 łyżka mąki
50-60g cukru pudru
Piekarnik nagrzałam do 180°C.
Czekoladę wraz z masłem rozpuściłam w kąpieli wodnej, a następnie dodałam cukier puder, wymieszałam i odstawiłam, aby ostygło.
Powoli miksując dodałam po jednym jajku, zanim dodawałam kolejne upewniałam się, że poprzednie się zmiksowało z czekoladą. Masa powinna być gładka i lśniąca.
Dodałam 150g karmelu i powoli zmiksowałam. Następnie dodałam łyżkę mąki i wymieszałam. Przelałam do formy i piekłam ok. 18 minut (w zależności od formy i piekarnika potrzeba od 15 do 20 minut). Ciasto ma być upieczone po bokach i jeszcze delikatnie trzęsące się w środku.
Od razu wyjęłam formę z piekarnika i odstawiłam do ostygnięcia. Przed podaniem polałam resztą karmelu. Najlepiej smakuje dzień po upieczeniu.
Mmmmmmm.... Naprawde nie potrzeba wiecej slow :)
OdpowiedzUsuńA idea solenia czekolady wydawala mi sie dziwna, dopoki nie sprobowalam solonych karmelkow z Artisan du Chocolat. To bylo jak objawienie :)
Mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm!
OdpowiedzUsuńMmmmmmmm zdjęcie ciasta i tej polewy spływającej po boku, mmmmmmm:)
OdpowiedzUsuńMmmmmmmmmmmmmm! :)
OdpowiedzUsuńJeszcze więcej Mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm!
OdpowiedzUsuńMmmmmmm cudo!!!!! ja nawet zdjęcie bym zjadła..;)
OdpowiedzUsuńoczywiście, że mmmmmmmmmmm
OdpowiedzUsuńchyba jest to ten sam przepis, ktory pozyczylam sobie rok temu od Anoushki. I od tej pory jest to nasza ulubiona metoda jedzenia czekolady. Idealnym dodatkiem jest wlasnie ten slonawy sos. Boskie.
OdpowiedzUsuńO mamuniu, nie trzeba słów...
OdpowiedzUsuńAch, jej. To rzeczywiście jest takie, hm, nieco erotyczne. Teraz sobie przypominam też u Anoushki. Uświadomiłam sobie też, że chyba na moim obecnym zadupiu nie widziałam ani razu solonego masła - jak myślisz, ile trzeba by dać więcej soli?
OdpowiedzUsuńmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm.....nie trzeba slow wielu......
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
o matko, teraz będzie za mną chodził mmmmmmm :)
OdpowiedzUsuńTakie ciasto to dopiero musi byc odlot :)) Prawie polizalam monitor :))
OdpowiedzUsuńpysznosci!!! nic dodac nic ujac:)
OdpowiedzUsuńPo prostu odlot! Jak bardzo bym zjadła kawał tej pyszności.
OdpowiedzUsuńOj tak, mmmmmm... i wszystko jasne. Rozkosz dla kubków smakowych...
OdpowiedzUsuńJa jestem przekonana,że czekolada i sól się uwielbiają.
OdpowiedzUsuńA ciasto-mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
o jaaaaaa cie kręce... sól i czekolada - miód na moje serce :D
OdpowiedzUsuńten ściekający sos... po prostu, och!
OdpowiedzUsuńnie mogę, nie mogę się napatrzec!
rzeczywiscie zdjecia mowia same za siebie! cuuuuuudo! :-)
OdpowiedzUsuńUwwwwwwwielbiam! :) Piekłam bardzo podobny już kilka razy...za każdym razem jest cisza przy jedzeniu, każdy się delektuje:)
OdpowiedzUsuńUWielbiam!!! Słony karmel i czekolada to najlepsze połączenie (obok masła orzechowego i czekolady oraz solonego masła i miodu).
OdpowiedzUsuńO tak, czysta dekadencja mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
OdpowiedzUsuń:)
strasznie dawno nie robiłam ;)
OdpowiedzUsuńale aż prosi się o powtórkę :)
Na haso CZEKOLADA zbiega sie caly tlum. ;) I ja sie w sumie nie dziwie.
OdpowiedzUsuńMayu, tak to ten sam przepis. :)
Ptasiu, nie mialam pojecia czy we wszystkich maslach solonych poziom soli jest taki sam, podejrzewalam, ze sie rozni. I dzis w sklepie rzucilam okiem na 3 rozne - zawartosc soli wahala sie od 1.6% do 2%. Matematyke to juz sama prosze odrob. ;)
Agnieszko - u nas tez cisza! :)))
Anoushko, wdzieczna jestem za ten przepis, po stokroc wdzieczna! ;)
Serdecznie Wam dziekuje za odzew i goraco polecam ten wypiek, bo jest prosty w wykonaniu, a jego smak jest niesamowity! I prosze: nie bojcie sie eksperymentowac z sola w czekoladzie. :)
Pozdrawiam cieplo! :)
Rzeczywiście dekadencja:-) A O/T - w sobotę byłam w słynnej Canteen Hugh Fearnley- Whittingstall'a w Axminster (jedyna ciekawa rzecz w tym miasteczku), pomyślałam, że Ci się pochwalę:-P
OdpowiedzUsuńPewnie, chwal sie, chwal, a najlepiej jeszcze o tym napisz u siebie. Zawsze z checia poczytam. :))) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńW końcu zrobiłam :)
OdpowiedzUsuńSmak niesamowity, a co najlepsze - po małym kawałeczku mam zupełnie dość, bo smak jest tak intensywny.
Dzięki za przepis, a słony karmel to faktycznie objawienie :)
Całuję Muszen! :*
Muszen Droga, cieszę się, że Ci smakuje. :))) Do uściskania za dwa dni! :*
OdpowiedzUsuńtaka rozpusta a ja na diecie.
OdpowiedzUsuńOj, powodzenia. :)
Usuń