Stała się rzecz niesłychana. Czytacie to, więc udało mi się ukończyć ten wpis. Udało mi się ugotować coś niecodziennego, przygotować rekwizyty do fotografowania, zrobić zdjęcie, a potem obrobić je i sklecić parę słów.
Moja nieobecność na tym blogu, brak regularnego (albo żadnego) kontaktu ze mną - część z Was pewnie pomyśli, że urodziłam dziecko i dostałam pierdolca, że nic poza byciem matką mnie już nie interesuje. I w sumie, to pewnie Was nie winię za to, bo kilka lat temu pomyślałabym podobnie. Prawdą jest, że dawnej Karoliny już nie ma. Tej, która z zapałem śledziła trendy kulinarne, z wypiekami na twarzy otwierała paczki z nowymi książkami, albo siedziała do nocy, aby przygotować dobry wpis kulinarny. Nie piszę o tym bez żalu, ale taka kolej życia. Obecna Karolina gotuje szybko, prosto i sięga po sklepowe gnocchi. Rzadko eksperymentuje w kuchni, bo nie ma na to natchnienia i siły. Czasem myśli, że uda jej się wrócić do dawnej pasji, jeśli ta nie umrze w natłoku obecnej i przyszłej codzienności.
Ta Karolina odnalazła jednak inną drogę, która powoduje, że jest zmotywowana do działania, aktywna i spełniająca się. Zostanie instruktorką Zumby i Zumby Toning było jedną z lepszych rzeczy jakie zrobiłam w życiu. Rozpoczęłam też naukę w collegu, aby w przyszłym roku uzyskać dyplom doradcy do spraw żywienia i utrzymywania wagi. Nad książkami o odżywianiu sportowców, diety kobiet w ciąży, czy tabelami kalorycznymi spędzam jedyny wolny czas - w nocy, gdy zaśnie mój syn. Jestem wykończona, ale podobno im dzieci starsze, tym sprawy wyglądają lepiej. Muszę w to wierzyć, bo inaczej zwariuję.
O czym muszę przestać myśleć, to ten blog. Ignorować wiadomości typu: ej, może być wróciła, bo niektórzy czekają! Niech sobie będzie źródłem kilkuset przepisów, a nowe jak widzicie sami - może pojawią się dwa razy w roku. Może. Nie wierzę już, że wrócę do regularnego blogowania. Ufff. Napisałam to. Przyznałam oficjalnie.
Na osłodę dziś będzie nowy wpis. Przyjechała moja siostra i pomogła w domu i z młodym. Ja zrobiłam coś nowego i udało mi się wykonać zdjęcie. Oto i jest ragu z jelenia.
Upiekłam kiedyś chleb dla znajomych, on - potomek powojennego emigranta
polskiego. Dostał też słoik ogórków kiszonych domowej roboty - napisał
smsa, że jego polskie korzenie zostały odbudowane. Napisaliśmy mu z
lubym, że te ogórki odbudowałyby polskie korzenie w dziesiątym
pokoleniu. Chce się nauczyć piec chleb na zakwasie. Odstąpiłam pół mojego, napisałam długą instrukcję, przepis, sugestie, dodałam, że zawsze może liczyć na pomoc. Wieczorem podjechał pod dom motocykl. To on. Miał ze
sobą cool boxa, a w nim 3 duże paczki mięsa z jelenia (steków, mielone,
na gulasz) i słoik domowego sosu chilli, który podobno dobrze idzie w
parze z tym mięsem. Dobrze jest się dzielić. :)
Ragu z jelenia
4 porcje
500g mielonego mięsa z jelenia
4 łyżki oliwy
1 duża marchewka
1 łodyga selera naciowego
1 mała cebula
1 ząbek czosnku
ok. 150ml czerwonego wytrawnego wina
400ml puszka siekanych pomidorów
1 łyżka koncentratu pomidorowego
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
szczypta suszonego tymianku
parmezan, rukola, gnocchi lub makaron do serwowania
Mięso należy wyciągnąć z lodówki co najmniej na pół godziny przed
przygotowaniem sosu i zostawić je w temperaturze pokojowej.
W dość szerokim rondlu, takim, aby mięso przykryło dno
dość cienką warstwą, rozgrzać oliwę.
Cebulę, seler naciowy, marchewkę i czosnek pokroić bardzo drobno (użyłam robota kuchennego i wszystko posiekałam).
Do rondla dodać posiekane warzywa i ciągle mieszając smażyć na dużym ogniu przez ok. 5 minut.
Warzywa nie mają być brązowe, a jedynie zeszklone, więc trzeba pilnować i
ciągle mieszać.
Mięso przyprawić solą i pieprzem, dokładnie
wymieszać. Dodać do rondla tak, aby równomiernie przykryło jego
dno. Nie mieszać na tym etapie! Zostawić na 3-4 minuty, do momentu, aż
mięso usmaży się od spodu i zacznie wypuszczać parę oraz ścinać się
powoli na górze. Wtedy dokładnie zamieszać i jeżeli całość jest sucha (w
przypadku chudego mięsa jakim jest jeleń, to bardzo prawdopodobne) i zaczyna się przypalać, dodać nieco więcej
oliwy.
Przez ok. 5-8 minut, co chwilę mieszając, smażyć mięso z
warzywami, do momentu, aż mięso zacznie przyklejać się do dna rondla.
Znaczy to, że jest gotowe na wino.
Dolać wino, zamieszać i zostawić, aż niemal całe wino wyparuje. Dodać koncentrat i smażyć 1-2 minuty.
Następnie
dodać pomidory, tymianek i około 150ml wody, zagotować, zmniejszyć
ogień do minimum, przykryć i gotować przez ok. godzinę. Jeśli dużo sosu
wyparuje, dodać nieco wody w trakcie gotowania.
Serwować z kluskami lub makaronem, posypane świeżo startym parmezanem i rukolą.
Smacznego!