Szukałam czegoś slodkiego, energetycznego i co najważniejsze czegoś co nie sprawi, że cukier spanie tak szybko jak skoczył. Od jakiegos czasu kupuję batony i batoniki i dopakowuje do torby szpitalnej. Oczywiście oprócz tych czekoladowych znalazły się moje ukochane sezamki- z Lidla na miodzie, ale pomyślałam, że baton musli bedzie dobrym wyborem.
Kupiłam dwa upewniając się, że nie ma banana i jeden zjadłam. .. bleh. .. Słodkie, klejące i wywołało tylko zgagę. Zaczęłam szukać różnych przepisów w sieci, zrobiłam przegląd szafek i wyczarowałam sporą porcję batoników.
Nie będzie to typowy przepis, bo proporcje były bardzo na oko. Kluczowa kwestia to substancja wiążąca. Przepisy były różne. Postawiłam na słodzone mleko kondensowane. Problem pojawił się gdy okazało się ze suchych składników dalam więcej niż było mleka ;)
Na szczęście w szafce mialam konfiturę malinową która do słodkich nie należała.
Składniki, czyli co wrzuciłam do miski:
Suche
.
Płatki owsiane górskie
Resztę miksu płatków zbożowych (jęczmienne, żytnie, orkiszowe, jaglane)
Wiórki kokosowe
Siemię lniane
Sezam
Ziarno słonecznika
Suszone jabłka, które zostały z zapasów po gotowaniu kompotu z suszu
Orzechy włoskie
Orzechy nerkowca
Rodzynki
Żurawina
Morele suszone
Szuszone wiśnie
.
Mokre/do podgrzania
.
Puszka słodzonego mleka kondensowanego
Słoik konfitury malinowej
2 łyżki miodu
2 łyżki cukru brązowego
2 łyżki masła
Całość wymieszać, wyłożyć na blachę z papierem do pieczenia (polecam posmarować olejem żeby latwiej sie odklejało) i piec 40 do 60 min.w 130 st.
Moje wnioski? Konieczny cukier, który zwiąże- może to być ten z mleka słodzonego, karmelu, czy konfitury. Myślałam że bedzie bardzo słodkie. Nie jest ;)
Czyście szafki, dajcie się ponieść fantazji :)
Smacznego