ale skoro była pierwsza, to Nurmes musi się zadowolić mianem młodszego brata :)
w poprzednim poście opisałam, jak Nurma i Nurmes powstawały,
i skąd wzięły się oczka przekręcone.
A dzisiaj dopiszę jeszcze parę słów na temat ich imion :)
Dlaczego się tak dziwnie nazywają?
Już tłumaczę.
Czasami nie mam koncepcji na nazwę,
sama się nie chce objawić albo wszystko, co mi przychodzi do głowy wydaje się nie takie.
A nazwa to wbrew pozorom bardzo ważna rzecz.
Jak wiecie, moje wzory są na ravelry, a to anglojęzyczna strona i wzory też dla anglojęzycznych,
Nie powinny się więc nazywać czysto po polsku,
a już na pewno nie mogą mieć w nazwie polskich znaków, bo obcojęzycznym komputery nie ogarną.
To znaczy czysto po polsku mogą się nazywać, jak Zosia czy Marysia,
ale to są imiona, które w bardzo wielu anglojęzycznych wywołują wspomnienia dzieciństwa, babć i prababć i ogólnie polskich korzeni,
co jest bardzo pozytywnym wzmocnieniem.
Nawet nie spodziewałam się, że aż tylu Amerykanów jest polskiego pochodzenia!
Czyli, czysto polskie nazwy są fajne, ale nie należy przesadzać i wybierać kolejnych świętych według kalendarza.
Kolejne kryterium to pewna 'międzynarodowość'
i łatwość zapamiętania nazwy
oraz możliwość wymówienia jej bez większych kłopotów.
Nazwa powinna być taka, żeby w miarę łatwo wpadała i w oko, i w ucho,
i to w dodatku znowu - tak oko jak i ucho międzynarodowe.
To znaczy bez przesady.
Choć jednak coś w tym jest.
I jest jeszcze jeden aspekt -
nazwa nie powinna być zbyt popularna, bo wtedy słabo ją widać w wyszukiwarce ravelry.
Ginie wśród innych wzorów o tej samej lub bardzo podobnej nazwie.
A nie o to przecież chodzi, prawda?
Czasami nazwa objawia mi się sama,
i tak jest najprościej, najszybciej i najwygodniej,
czasami ktoś albo coś mi ją zasugeruje,
gdzieś coś zobaczę czy usłyszę, i akurat podejdzie,
a czasami zupełnie nic
i wtedy męczę się w oczekiwaniu natchnienia...
A jak już własne pomysły zawiodą i nic nie przychodzi do głowy,
to wtedy
wchodzę na google maps.
Wybieram jakiś kraj, w którym mówią bardziej obcym językiem niż te najbardziej znane,
najchętniej nie - indoeuropejskim, czyli prawie cały Stary Kontynent odpada,
i chodzę sobie po małych wioskach i wioseczkach
aż coś mi się objawi.
Tak właśnie było z Nurmą i Nurmesem.
Za natchnienie posłużyła mapa Finlandii,
język ugrofiński, i w przeciwieństwie do węgierskiego nie ma nadmiaru spółgłosek,
żadnych kropek i przecinków nad nimi,
słowa krótkie i dźwięczne.
To znaczy dźwięczne dla mojego oka, bo jeśli o ucho chodzi to nie mam pojęcia oczywiście :)
Coś tam ciekawego w tej Finlandii zobaczyłam
i w tym momencie ktoś mnie rozproszył na chwilę,
o coś się pytał chyba.
Odwróciłam wzrok od monitora i oryginał mi umknął, a pamięć nie mogła się zdecydować czy to był Nurmes czy Nurma czy jeszcze coś podobnego.
Zaimprowizowałam więc rodzeństwo,
ciemniejsza i z bardziej neutralnym wzorem została Nurmesem,
żeby mogła ewentualnie wystąpić w roli męskiej,
a jaśniejsza i już typowo kobieca została Nurmą.
I już całkowicie przypadkiem wyszło, że Nurmes,
jako ten młodszy,
jest minimalnie mniejszy,
a starsza Nurma - większa :)
wzór na Nurmę też już dostępny, kosztuje 18zł :)
przez ravelry oraz bezpośrednio ode mnie - [email protected]
pozdrawiam jesiennie,
dalej nie zmieniłam opon ... eh, jak ja tego nie lubię robić!!!
ps. zdjęcia takie różne kolorystycznie, bo robiłam dwa razy, pierwszy dzień był słoneczny, a drugi nie :) i dlatego wygląda, jakby były dwie czapki :)
jaśniejsza zachwyciła mnie wzorem od pierwszego wejrzenia :) no i pomysł na nazwę ......ciekawy :))))
OdpowiedzUsuń