Próba ognia

środa, 20 lutego 2013

Blogi, korespondencja i inne zdarzenia losowe

Początek tego roku upływa pod znakiem rewolucji. Chwilami mam wrażenie, że ilość rewolucji przekracza wszelkie dopuszczalne normy. Przeszło mi przez myśl, że być może mam za mały móżdżek, żeby wszystko ogarnąć, ale przestoje wolę zwalić na czynniki zewnętrzne.
  
Rewolucja numer jeden: mamy w biurze nową koleżankę, którą na blogu, bez jej zgody, będę nazywać M. Kto chce, ten sobie sprawdzi na naszej stronie, skąd się to M. wzięło ;-) M. jest pracowita, złośliwa i bardzo, bardzo OK. Ma też wiele nowych pomysłów, które z radością i zgrzytaniem zębów staram się realizować. M. zajmuje się handlem. Przynajmniej próbuje. Niestety - siedzi naprzeciwko mnie i zmuszona jest wysłuchiwać moich światłych wynurzeń oraz dialogów z komputerem. 

Rewolucja numer dwa: mamy w biurze nowe meble, które są wielkie, ciemne i próbują utrzymywać, że są meblami gabinetowymi. W związku z nowymi meblami, M. i ja zamieniłyśmy się pokojami z Radą Zarządu. Nie zmieniło się tylko jedno - bałagan. Dodatkową atrakcją jest to, że nadal nie jestem pewna, gdzie co leży.

Rewolucja numer trzy: mamy nowy system. Nie system pracy, ale system komputerowy. Na razie nic nie działa i nikt nie wie, dlaczego. Nowy system generuje rozmaite zastoje - zwłaszcza na moim poletku. Nasz system jest hiperbezpieczny, prawie jak w Pentagonie. Nigdy nie pracowałam w Pentagonie, wiem tylko, że nie mogę zrobić kilku rzeczy, które zawsze robiłam. Czekam na hiperbezpieczną chmurę. Na razie jedyne chmury, to chmury na niebie. I nie mam dźwięku! Nie mogę katować M. black metalem ze Szwecji! Dramat!

Rewolucja numer cztery: mamy nową sieć. Nowa szybsza sieć objawia się tym, że jest powolna jak cierpiący na obstrukcję ślimak. A ponieważ działamy w sieci, działamy wolno. Z wyjątkiem tych momentów, gdy nie działamy w ogóle, bo prędkość sieci jest wsteczna. Jeśli nie wierzycie, że może być wsteczna - wpadnijcie. 

Rewolucja numer pięć: kot wydawniczy, czyli comiesięczny katalog z zapowiedziami w formie drukowanej. Kot jest śliczny, kolorowy, drukowany na matowej kredzie. Cztery strony A4. Jakieś dwa dni roboty. Mojej. Bo przecież nie dam nikomu zepsuć Kota, nie? Kot będzie do pobrania. Już. Zaraz.

Rewolucja numer sześć: zmiany w Empiku. Jeszcze nie wiem, jak to będzie działać, ale wiem, że zmienia nam się opiekun. Opiekuna lubiłam bardzo, teraz się martwię. W. panikuje, a jak mu mówię, że panikuje, to twierdzi, że jest podekscytowany. Strach się bać!

W związku z powyższymi rewolucjami uprzejmie proszę, by blogerzy, którzy nie doprosili się dotąd książek, napisali do mnie jeszcze raz. Sorry, kochani! Chyba, że dzisiaj odpisałam, to wtedy nie trzeba...

Z rzeczy nierewolucyjnych to nowa "Drużyna" - od dzisiaj. A właściwie od przedwczoraj? Niby premiera dzisiaj, ale ponoć można było ją kupić wcześniej... Nie wnikam, nie muszę, wiem, dlaczego. Kolejny wpis będzie dotyczył planów wydawniczych oraz innych dobroci. Albo kryzysu.

Osobę, która nie dostała książki wygranej w konkursie z "Tak blisko" również proszę o kontakt! Mam dwa adresy, dwie książki poszły. Trzecia... Trzecia jest milczeniem!

piątek, 8 lutego 2013

Kazik i Ziuta - wielki finał

No dobra, może nie taki wielki :) Wielki to był rechot, jak czytałyśmy kolejne historyjki. Jak zwykle miałyśmy problem, żeby z nadesłanych odpowiedzi wybrać te trzy... Macie zdecydowanie za dużo pomysłów ;-)

Ekhem, ekhem...

Nagradzamy zatem:
Vilene za:
smutną prawdę na temat widoków z okna w naszej rozkosznej rzeczywistości. prędzej będziesz miał za oknem monopolowy niż panoramę Nowego Jorku!

Jenny L. za:
pranie gaci i składanie ich w kosteczkę, ucieczkę do toalety oraz problem konsoli (choć to znam raczej jako walkę o komputer), jak również za ziutowe pociski. Kradnę!

Alinę za:
jedynego trupa wśród wszystkich odpowiedzi. Wszystko można, byle nie w domu!

Zwyciężczynie proszę o mejla na: [email protected] :)

A tak swoją drogą, wiecie, że w Waszych tekstach doskonale widać to, co zyskuje popularność, wkurza, dręczy i jest obecne w mediach? "Pięćdziesiąt twarzy Greya" - kto o tym nie słyszał? Justin Biber. Brokatowe wąpierze. Związki partnerskie. Nawet zupa z pamiętnej reklamy społecznej... Nasiąkamy tym wszystkim, nasiąkamy, nawet o tym nie wiedząc.

Z ogłoszeń parafialnych:

1. Książki do wysyłki spakowane, powędrują na pocztę :)
2. "Tak blisko" oraz ostatnie podrygi "Błękitnokrwistych" są już w księgarniach.
3. Trzeci tom "Drużyny" wyjdzie za dwa tygodnie.
4. "Partials" dalej nie mają polskiego tytułu - ukażą się 20 marca i licho wie, jak będą się nazywać.

Najważniejsze ogłoszenie: w przyszłym tygodniu mnie nie ma ;-) Ponieważ mam jeszcze sporo zaległego urlopu, zapragnęłam trochę się pobyczyć. A tak serio - muszę naładować akumulatory. Wiosną będzie sporo pracy, przydałaby się więc energia, prawda? Ach, muszę też skończyć leczyć ząb. Auć!