Stadion – MiaSto – Kultura
EURO 2012 i przemiany kultury polskiej
„Święto” – rok 2012
Stadion – MiaSto – Kultura
EURO 2012 i przemiany kultury polskiej
„Święto” – rok 2012
Wojciech Józef Burszta
Mariusz Czubaj
Jacek Drozda
Mirosław Duchowski
Mirosław Filiciak
Krzysztof Jaskułowski
Aleksandra Litorowicz
Piotr Majewski
Elżbieta Anna Sekuła
Karolina hel
ASP w Warszawie – Instytut Badań Przestrzeni Publicznej 2012
Podstawą publikacji jest raport z badań przeprowadzonych przez Instytut Badań Przestrzeni Publicznej w 2012 r., zatytułowanych „Stadion – Miasto – Kultura. Euro 2012
i przemiany kultury polskiej”. Badania zostały zrealizowane w ramach Programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Edukacja Kulturalna i Diagnoza Kultury”,
Priorytet 3 – „obserwatorium Kultury”.
Doinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Publikacja recenzowana przez prof. dr. hab. rocha Sulimę.
W publikacji za zgodą autorów wykorzystano materiały zdjęciowe zgromadzone podczas
badań terenowych – listę badaczy i zarazem autorów zdjęć zawiera Aneks 3.
© Copyright by ASP w Warszawie – Instytut Badań Przestrzeni Publicznej 2012
Spis treści
Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
euro 2012 – karnawał zwykłych kibiców i piłkarska kultura uśmiechu
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
25
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
55
Mariusz Czubaj, Karolina hel
analiza strategii i taktyk kibicowania: polityka tworzenia gett
kibicowania („miasteczka kibica”) wobec spontanicznych migracji
kibiców w przestrzeni wielkomiejskiej (tworzenie map i ścieżek
kibicowskich) 92
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
120
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
Sen nocy letniej? analiza przystosowania estetycznego i funkcjonalnego
przestrzeni miejskiej w trakcie trwania euro 2012 145
Aleksandra Litorowicz
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia sportowe
Mirosław Filiciak
euro w internecie – wybrane aspekty
209
aneks 1: rekomendacje 228
aneks 2: organizacja procesu badawczego
aneks 3: autorzy raportu 250
Bibliograia
253
234
187
7
Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
euro 2012 – karnawał zwykłych
kibiców i piłkarska kultura uśmiechu
– A strefa kibica?
– Nudno. To znaczy wyglądała fajnie, tam wszystko, co trzeba, to było.
Ale nudno. Mimo wszystko. Tam, wiesz, te koncerty, które były, to takie średnio przeciętne. Muzyka była głośna, tak? Ale nikt nie zrobił klimatu imprezy. Tam trzeba było animatorów po prostu wstawić jeszcze. Jednak całe
wszystko się działo tutaj, na Starym Rynku. Skończył się mecz i ci ludzie po
prostu: nara, idziemy tutaj. I tak to wyglądało, że generalnie strefa kibica
miała być otwarta do pierwszej, drugiej, w razie czego dłużej, a tam o dwunastej był koniec, nie? Ale za to imprezy w mieście były po prostu super. Szliśmy zawsze do Cuba Libre i po prostu fantastycznie. W życiu się tak nie wytańczyłam. Po prostu genialnie. No i jeszcze, co więcej, umieli tańczyć.
– Wow.
– Spotkałam też takiego faceta, który pracował dla UEFA. I właśnie on się
zajmował taką stroną techniczną. On jest Francuzem, więc z angielskim to
tak różnie, ale właśnie się śmialiśmy, bo on mówi tak: mam tutaj w komórce
taką aplikację „najbardziej przydatne wyrażenia w każdym języku”. I zobacz,
gdzie ja to użyję, przecież każda dziewczyna się puknie w głowę. A tam: „jestem treserem delinów”. [śmiech] I on: i co ja mam z tym zrobić? [śmiech]
– Dobry tekst na podryw.
– Z kolei jak wracałam do domu, to na przykład Irlandczycy urządzali
z Polakami mecze w piłkę w tramwaju. Były dwie bramki, po każdej stronie
8
Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
jedna, i sobie kopali. Więc każdy, kto siedział, to tam kopnął coś, fajnie
było. Naprawdę super.
– Polacy wchodzili w kontakty z Irlandczykami?
– Tak, jak najbardziej. Taka sytuacja była, o której mi koleżanka opowiadała, że stoi takich dwóch facetów ubranych w zielone koszulki i tam łamaną angielszczyzną gadają do jakichś Polek. I ona zajarzyła, że to nie są
Irlandczycy. I tych dziewczyn już nie ma, a jeden do drugiego: ty, stary, mam
większe branie na Irlandczyka niż na Chorwata! [śmiech] Tak to wyglądało.
(Poznań W2 S Sch)1
W powyższym fragmencie wywiadu z wolontariuszką z Poznania, potraktowanym przez nas jako motto, zawiera się kwintesencja podstawowych doświadczeń związanych z mistrzostwami Europy w piłce nożnej.
Zatem: to, co oicjalne, zamierzone i starannie nawigowane przez organizatorów, sponsorów oraz władze miast, krzyżuje się z tym, co spontaniczne i nieprzewidywalne (jakkolwiek spontaniczność ta nie przekraczała
per saldo przyjmowanych w takich okolicznościach ram i norm). Euro
to także strumień interakcji dokonujących się w przestrzeni publicznej
oraz domowych wnętrzach, znakowania „swoich” i „obcych” oraz wyznaczania pól „bycia z”, a także „alarmu”, by przywołać tu klasyczny esej
Ervinga Gofmana Relations in Public (w rzeczonej rozmowie ten mechanizm ów dzwonek alarmowy rozbrzmiewał wówczas, gdy okazywało się,
na poły paradoksalnie, że „obcy” są jednak przebranymi „swoimi”).
Euro – podobnie zresztą jak i inne wydarzenia sportowe o globalnym
zasięgu – to także swoisty plebiscyt narodów i ich manifestestacji, niekiedy
nie tylko ludycznych i naskórkowych2. oczywistym atrybutem kibiców
1
Wyjaśnienie systemu kodowania wywiadów oraz innych dokumentów sporządzonych
przez badaczy znajdzie Czytelnik w nocie metodologicznej. Niektóre fragmenty wywiadów (transkrypcje są wiernym zapisem rozmów – wychodzimy z założenia, że to, jak się
mówi, jest równie istotne jak to, o czym się mówi) powracają w kolejnych tekstach. Powtórzenia te służą temu, by spojrzeć na te wypowiedzi z możliwie różnych punktów widzenia.
2
Każdy tu odwołać się może zapewne do własnych doświadczeń z czasu mistrzostw. Jeden
z nas był na przykład świadkiem osobliwego pochodu kilkunastu kibiców reprezentacji
9
euro 2012 – karnawał zwykłych kibiców…
– wielokrotnie ten obrazek powracał w materiałach przygotowywanych
przez naszych badaczy – jest dziś nie tylko szalik lub koszulka, ale także laptop i telefon komórkowy. To dzięki nim fan futbolu będąc „tam”, na wyjeździe, w tym przypadku w Polsce lub/i na ukrainie, pozostaje „tu”: w świecie
spraw dostępnych na wyciągnięcie ręki, telefonów do znajomych, którym
można w dowolnej chwili przesłać zdjęcie, i portali społecznościowych,
gdzie relacjonujemy i zaświadczamy nasze bycie w centrum wydarzeń.
o tych aspektach Euro (oraz wielu innych) mowa jest w tej książce.
W szkicu ją otwierającym pozwalamy sobie na kilka zasadniczych, naszym
zdaniem, uwag, dotyczących sensu tego wydarzenia. Zacznijmy, może nieco wspak, od tego, czym zatem mistrzostwa nie były i nie stały się, a czynimy tak, by jednak pokazać, w czym tkwi ich istota. By wykorzystać moc
kontrastu, przypomnijmy, co działo się, gdy Niemcy zostali organizatorami
mistrzostw świata w nieodległych przecież czasach, czyli w 2006 roku.
Cargo symboliczne
Na zdjęciu zrobionym 12 grudnia 2001 roku ówczesny kanclerz Niemiec,
Gerhard Schröder otrzymuje z rąk dwóch mężczyzn coś, co przypomina
egzotyczny kwiat doniczkowy. Jednym z dwóch wręczających jest ambasador Szwajcarii, drugim – niemiecki piłkarz Horst Eckel, członek drużyny narodowej z 1954 roku. rzeczona zaś „roślinka” to ni mniej, ni więcej
tylko kawałek murawy stadionu Wankdorf.
To właśnie na tym boisku dokonał się „cud w Bernie”, gdy w inale mistrzostw świata 1954 roku Niemcy sensacyjnie wygrali z niepokonaną przez
Włoch. Przemierzali oni Nowy Świat w Warszawie w senne, niedzielne przedpołudnie
w tradycyjnych niebieskich koszulkach i nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie
nazwiska piłkarzy widniejące na owych strojach. Otóż nie było tam Balotellego ani innych gwiazd współczesnej piłki, był natomiast Zof, Tardelli oraz podobne sławy sprzed
kilkudziesięciu lat przywołujące już to najlepsze lata włoskiego futbolu, już to romantyczny jednak okres światowej piłki, nieokiełznanej żelaznym uchwytem rynku, jak dzieje się dziś (a w przypadku wielkich imprez – szczególnie). W tym pochodzie w stylu retro
było, krótko mówiąc, coś więcej niż tylko przypadkowość i naskórkowość, z jaką zwykle
patrzy się na podobne praktyki i zachowania.
10
Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
cztery lata węgierską „złotą jedenastką”. Aby uchwycić specyikę tamtego
czasu, oddajmy głos niemieckiemu historykowi: W dniu inału bowiem
Niemcy na Wschodzie i na Zachodzie zamarły – cały kraj stał się wielką wspólnotą komunikacyjną, której odbiorniki skierowane były na Berno. W barach,
teatrach, sklepach ze sprzętem radiowym oraz wielu prywatnych mieszkaniach
emocjonowano się wydarzeniami w Szwajcarii (Blecking 2012: 400).
Po ostatnim gwizdku sędziego sukces świętowano także na Zaborzu,
dzielnicy Zabrza, gdyż w niemieckiej kadrze grali także Górnoślązacy.
Euforia ta trwała jednak chwilę: skutecznie tonowano bowiem nastroje,
które mogłyby kojarzyć się, dziewięć lat po zakończeniu wojny, z „niezwyciężonymi, wielkimi Niemcami”. Blecking pisze o tym następująco:
Wielkie sportowe zwycięstwo wprawiło polityków raczej w zakłopotanie.
Do Berna nie przybył żaden minister ani sekretarz stanu, nie mówiąc już
o najwyższych dostojnikach państwowych, kanclerzu lub prezydencie. Intelektualiści z kręgu kultury wysokiej i polityki zachowywali w latach pięćdziesiątych wyniosły dystans wobec „sportu dla gminu”, czyli futbolu, wobec czego nie nadawali się do odgrywania roli pośredników w nadawaniu
temu wydarzeniu jakiegoś nowego sensu. […] I tak bohaterowie „cudu”
zadziwiająco szybko popadli w zapomnienie, wracając do swoich mieszczańskich bądź drobnomieszczańskich zajęć i grywając w piłkę w swoich
klubach za niewielkie wynagrodzenie jako zawodnicy kontraktowi. O tym,
jak małe zainteresowanie budził wówczas mecz w Bernie, świadczy fakt, że
podczas likwidacji magazynu należącego do działającej w branży sportowej irmy zniszczono niemal wszystkie nagrania ilmowe, do których owa
irma miała prawa, wskutek czego nie istnieje dziś ani jeden pełny zapis
meczu inałowego (Blecking 2012: 401).
Trzeba było bez mała pięćdziesięciu lat, by „cudowi z Berna” przywrócić odpowiednie znaczenie nie tylko w planie historii sportu, rzecz jasna,
lecz także w perspektywie myślenia o nowoczesnych Niemczech. Przy
okazji mistrzostw świata organizowanych w 2006 roku Niemcy powrócili
również do innych, mniej chlubnych kart w futbolowych dziejach. oto,
przy tej okazji, wskrzeszono pamięć o Juliusie Hirschu, Gotfriedzie Fuchsie
(który do dziś dzierży rekord bramek strzelonych dla Niemiec w jednym
meczu reprezentacyjnym – Związkowi radzieckimu nastrzelał ich bodaj dziesięć) oraz innych piłkarzach objętych ustawami norymberskimi,
11
euro 2012 – karnawał zwykłych kibiców…
a następnie, po drugiej wojnie światowej, zapomnianymi na dobre. Jeśli
mieli trochę szczęścia, jak Fuchs, kończyli na emigracji, jeśli mieli go
mniej – ginęli w obozach koncentracyjnych, a ich data śmierci, jak w przypadku Hirscha, pozostaje nieznana.
Fussballmeisterschat 2006 stały się więc imprezą będącą dla Niemców
okazją do rozliczenia z rozmaitymi traumami i sposobnością do przywołania duchów z przeszłości. Pytanie, czy Euro 2012 rozegraliśmy jedynie na stadionach i w strefach kibica, czy też w polu symboli, nasuwa
się niemal bezwiednie. Kilka odpowiedzi zdaje się tu układać w logiczny
ciąg. Tak więc Euro nie stało się zaczynem do dyskusji wokół tematów, które (jak choćby kwestia piłkarzy Górnoślązaków) do dziś są czymś
w rodzaju białej plamy w dziejach polskiego sportu i historii ostatniego
stulecia. Jakkolwiek stworzono instytucję „ambasadorów Euro” – postaci rozpoznawalnych, których zadaniem była promocja mistrzostw, to
nie wydaje się, by wpisano turniej w kontekst poważniejszych rozważań
o przymiotach polskiej mentalności (i choćby skłonności do mitów oiarniczych raczej niż zwycięskich, i bardziej obronnych – z Wembley w 1973
roku, a jakże – niż zaczepnych). Politycy postulowali co najwyżej zawieszenie broni i wygaszenie konliktów (także odłożenie strajku taksówkarzy oraz związkowców), zatem swoisty rozejm w wojnie polsko-polskiej
(zwłaszcza że wiele wskazywało na zbliżającą się potyczkę polsko-ruską),
trudno natomiast znaleźć takiego, który wypowiedziałby tak doniosłe
słowa, jak w swoim czasie Nelson Mandela (gdy bowiem republice Południowej Afryki przyznano organizację mistrzostw świata w 2010 roku,
południowoafrykański przywódca zaznaczył, że impreza ta zaważy na
przyszłości kontynentu w XXI wieku).
W przypadku Euro obyło się bez wielkich słów, takiż narracji oraz
symboli; gra znaczeń – być może mniej spektakularnych, jakkolwiek niebłahych – dotyczyła bowiem innego obszaru. Aby tenże zarysować, pozwólmy sobie na odległy od Euro – w czasie i przestrzeni, do którego
się odnosi – cytat: Najczęściej uczestniczący w kulcie cargo wykonują szereg dziwnych i egzotycznych rytuałów i ceremonii, których celem jest pozyskanie dóbr produkowanych w Europie: siekier, noży, aspiryny, chińskich
talerzy, żyletek, wody utlenionej […] oraz innych dóbr najogólniej mówiąc
dostępnych w sklepach (Burridge 1995: XV–XVI).
12
Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
I dalej, w tym samym passusie, Kenelm Burridge – autor monograii
o kulcie cargo, rozkwitającym na Nowej Gwinei od końca lat 30. XX wieku – pisze o szeregu czynności, które zapewnić mają skuteczność rytuału:
o bogatym zdobieniu domu, statków lub modeli aeroplanów wykonanych
z drewna, a także szeregu praktyk, które moglibyśmy uznać za ekstatyczne: już to uczestnicy obrzędu wirują, drżą, śpiewają, tańczą, toczą pianę
z ust. ostatecznie zaś czynią to po to, by uzyskać dobra nie ze statku albo
sklepu, lecz wprost z mistycznych źródeł odpowiedzialnych za ich wytwarzanie i dystrybucję.
Nie będziemy śledzić tu debaty dotyczącej kultu cargo (najkrócej
mówiąc, osadzanego w trójkącie: tubylcy – kolonizatorzy – misjonarze
i głoszona przezeń wiara); poprzestańmy na spostrzeżeniu Vincenta
Crapanzano, widzącego w owych obrzędach igurację procesów kulturowych, które na ogół umykają z pola antropologom oraz innym badaczom
społecznym z racji ich nieuchwytności i mgławicowości. otóż, powiada
amerykański antropolog, kultury wytwarzają symbolizacje nadziei – bez
tej zaś trudno wyobrazić sobie jakikolwiek projekt tak lub inaczej pojętej
przyszłości (Crapanzano 2004: 118–122).
Takie ujęcie pozwala spojrzeć na kult cargo w innym wymiarze, który
być może najtrafniej określił Václav Hubinger, analizując wyobrażenia
dotyczące zbawczych skutków kapitalizmu rozwiązującego jakoby wszelkie
problemy państw Europy Środkowo-Wschodniej w epoce transformacji
(por. Herzfeld 2004: 56). otóż Hubingerowskie „cargo symboliczne” –
w wariancie polskim – znalazło swoje zwieńczenie nie w melanezyjskich
statkach i makietach aeroplanów, ale w tych szczególnych budowlach,
jakimi są stadiony wybudowane specjalnie na Euro (a także inne, powstałe przy tej sposobności). oto więc stadiony wprowadzają nas – ostatecznie – w serce piłkarskiej Europy (i świata, w przypadku bowiem
infrastruktury piłkarskiej to Stary Kontynent wciąż nadaje ton reszcie);
pozwalają przy tym aspirować (nie wiedzieliśmy tego jeszcze podczas
Euro) do organizacji dużych imprez w przyszłości, takich jak, planowane w wielu krajach i miastach, mistrzostwa Europy w 2020 roku. oto
także – i w tym tkwi istota „cargo symbolicznego” – stadiony stają się dowodem polskiego cywilizacyjnego spełnienia. W tej roli nie mogły sprawdzić się autostrady i drogi szybkiego ruchu (budowane w pośpiechu i do
13
euro 2012 – karnawał zwykłych kibiców…
ostatniej chwili przed mistrzostwami); do roli takiej nie nadają się – choćby z racji wpisanej w obiekty te idei tranzytowości – dworce i terminale
lotnicze. Ze stadionami – owymi miejscami, w których „będzie się spotykał naród”3 – jest zupełnie inaczej.
Podsumowując ubiegłoroczne badania, pisaliśmy, wówczas jeszcze
w czasie niedokonanym: Budowa stadionów jest symbolem największych
przekształceń cywilizacyjnych od czasu odbudowy kraju po drugiej wojnie
światowej, zaś same obiekty są – niemal – świątyniami Nowoczesności,
Postępu, Europejskości itp. […] Konsekwencją procesu cywilizowania jest
również zmiana mentalna, którą trudno przecenić: jednym z jego dalekosiężnych skutków jest poszerzenie się horyzontu oczekiwań. Być może to
zresztą najważniejsza zmiana, jakiej doświadczamy. To, co jeszcze kilka lat
temu traktowalibyśmy w kategoriach sukcesu i wydarzenia, dziś uznajemy
za normalność i oczywistość. EURO dla wielu […] stało się zaczynem powiększania pól aspiracji (Burszta, Czubaj 2012: 16).
Przywołujemy tę ubiegłoroczną konstatację nie tyle w przekonaniu
autorskiej słuszności, ile po to, by wzmocnić siłę spostrzeżeń poczynionych w fazie „święta” – a więc w okolicach rozgrywania turnieju mistrzowskiego. Zatem – takie głosy dominowały wśród badanych respondentów (o ich doborze można przeczytać w aneksie metodologicznym)
– Euro pokazuje, że wybiliśmy się na cywilizacyjną normalność: Wcześniej było gadanie i gadanie, były rozkopane drogi gdzieś tam, budowle, natomiast później jak te stadiony stanęły i nagle zaczęły się te mecze otwarcia
stadionów poszczególnych, to widać było, że jest takie duże podniecenie
w poszczególnych miastach. Później miałem wrażenie przed samym turniejem było delikatne zmęczenie, bo wydaje mi się, że to też miało wpływ na
to cała atmosfera i też jakby media i politycy, którzy bardzo często próbowali wykorzystać jakieś tam niedociągnięcia – zwłaszcza opozycja – do tego,
żeby coś tam ugrać na tym, prawda, i jakiś tam zbić kapitał polityczny. Myślę, że to w jakiś sposób ludzi też męczyło i wiele osób chciało, żeby ten turniej się już zaczął, i wiele osób miało wątpliwości, no bo OK, ten stadion za
3
Odwołujemy się tu do formuły wypowiedzianej przez jednego z respondentów podczas
ubiegłorocznych badań.
14
Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
drogi, a tutaj rzeczywiście nie do końca zbudowana droga, ktoś na pewno tutaj
oszukał albo zrobił fortunę, majątek… I każdy chciał po prostu, żeby to się zaczęło i żeby rzeczywiście był z tego jakiś pożytek, bo to do pewnego czasu, mówię, każdy jakby chciał wygrać coś swojego na tym. A jak się już zaczęło, to
moim zdaniem było rewelacyjne, no bo najlepiej potwierdzają to opinie wszystkich kibiców, którzy tu przyjechali, na pewno ciężko znaleźć taką negatywną
opinię o Polakach od kibica zagranicznego, pomimo tego że mieliśmy taki trochę czarny PR zrobiony przed samym turniejem (Warszawa W3 N Bur) [respondent odwołuje się tu do ilmu BBC wyemitowanego przed Euro, do
kwestii tej powracamy w dalszych partiach książki – przyp. W. J. B i M. Cz.].
I właśnie to poczucie cywilizacyjnego spełnienia – Normalności –
określa wymiar stadionowego „cargo symbolicznego”. Jeśli więc respondenci wyrażali obawy, dotyczyły one nie tego już, czy podołamy infrastrukturalnie i organizacyjnie, ale w sferze obyczaju i zachowań potocznych:
A to nie ma znaczenia [z kim oglądam mecze – przyp. W. J. B. i M. Cz.],
jeżeli w gronie Polaków, to jeśli się odpowiednio zachowują, nie robią burd
i nie krzyczą i przeklinają, to nie ma problemu, żebym z nimi oglądał. Ale
lubię międzynarodowe towarzystwo, teraz szczególnie, kiedy jest Euro, to
fajnie jest z nimi oglądać i pokazać im przez to, że u nas jest fajnie. I żeby,
najbardziej mi zależy, żeby Polacy wiochy nie zrobili i żeby się nie skompromitowali po prostu. Tylko na przykład jak idzie Hiszpan taki, to „Ola, Espania” i tak dalej, żeby krzyczeli i wtedy jest fajnie super ekstra i się wszyscy
cieszą i że się lubimy, i tyle na ten temat. A nie żebyśmy się tak izolowali, tak,
że tylko my, my i my, bo to są mistrzostwa Europy. To jest święto futbolu,
które powinno być świętem wszystkich narodów. Na stadionie oczywiście kibicujemy swoim, ale poza stadionem wszyscy jesteśmy do siebie przyjaźnie
nastawieni i tak powinno być. Także obojętne jest dla mnie, czy oglądam
z Polakiem czy Hiszpanem, bo wszyscy są w porządku (Gdańsk W1 KP Szy).
„odpowiedniość zachowania” jest zatem rewersem cywilizacyjnej „normalności”. Jest też kluczem do zrozumienia ram zdarzenia, jakim było
Euro. Zanim o tym opowiemy bardziej szczegółowo, potrzebne będzie
jeszcze jedno retrospekcyjne przypomnienie. Nie można bowiem pominąć milczeniem faktu, że historia piłkarskiej imprezy, jaką są mistrzostwa
Europy, jest wprawdzie już stosunkowo długa, ale jej dzisiejszy status,
określany „brandowaniem”, osiągnięty został dzięki świadomej i konse-
15
euro 2012 – karnawał zwykłych kibiców…
kwentnej działalności. Do roku 1996 – jak piszą Scott Lash i Celia Lury
– ich rozpoznawalność była bliska zeru: W 1992 roku odbyło się w ich ramach jedynie 15 meczów ośmiu drużyn. Dla porównania, podczas piłkarskich mistrzostw świata we Włoszech w 1990 i w Stanach Zjednoczonych
w 1994 roku 24 drużyny rozegrały 52 mecze. Pierwszym turniejem konsekwentnie promowanym jako mistrzostwa Europy w piłce nożnej było
Euro ’96 w Anglii (Lash, Lury 2011: 61). Na wielką skalę zaczęto budować
nie co innego, jak markę mistrzostw, łączącą działania sponsorsko-marketingowe z perswadowaniem nowej ideologii piłkarskiego święta, dla
której hasłem wyjściowym stało się zawołanie football coming home, co
w jasny sposób lokowało na Wyspach genezę tego sportu i odwoływało
się jednocześnie do zwycięstwa Anglii w mistrzostwach świata w 1966
roku. Aby te zabiegi zakończyły się powodzeniem, musiało jednak wydarzyć się coś jeszcze. Tym „czymś” był proces „delokalizacji” piłki nożnej.
Na początku lat 80. zmienił się charakter przemocy kibiców, a futbol
przestał być liminalny, stając się „stylowym”. Ta przemiana łączona jest
zwykle z rozwojem kultury kibicowskiej, znanej jako casuals. Warto przytoczyć jej obszerną charakterystykę podaną niejako „od wewnątrz” przez
Gavina Hillsa, który sam do niej należał: Gdy chodziłem do szkoły na
przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, wszyscy byli casuals.
Skinheadów już nie było, wszyscy elegancko się ubierali i chodzili na mecze
szukać zadymy. W latach siedemdziesiątych przemoc wisiała w powietrzu,
mecze zawsze kończyły się bójkami. Dla czternastolatka to niesamowicie
ekscytujące […] wygrywanie meczów i pucharów, a zwłaszcza popisy
graczy na pewno nie będą należały do tych najważniejszych. Będą raczej
wspominać mecz, gdy Arsenal grał przeciwko Tottenhamowi, a kibice weszli na murawę i rzucali krzesłami. To było doświadczenie pokoleniowe.
Jeśli chciałeś trochę emocji, to przyłączałeś się do którejś z „irm” i ganiałeś
z chłopakami po ulicach, od czasu do czasu okradając jakiś sklep czy bijąc
się z kimś. […] Casuals wywodzili się w dużym stopniu z subkultury modsów. Ubierali się elegancko, słuchali czarnej muzyki, jeździli na festiwale
Soul Weekender. Wielu z nich było czarnych, zwłaszcza tych prowadzących
„irmy” (Lash, Lury 2011: 69).
Czerwcowe ME ’96 w Anglii musiały zatem przede wszystkim
„oswoić” casuals i otworzyć publiczność brytyjską na futbol kontynentalny,
16
Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
zmarginalizować wpływy Brytyjskiej Partii Narodowej, szukającej sprzymierzeńców właśnie wśród kibiców piłkarskich, wreszcie – usunąć rasistowską retorykę (często antyirlandzką, ale także skierowaną przeciwko
piłkarzom spoza Anglii, którzy pojawili się na Wyspach dopiero w 1978
roku!). Dlatego odpowiedzialna za markę mistrzostw irma Media Communications Workshop zaprojektowała starannie logo imprezy w taki
sposób, aby „nie budować agresywnej, brytyjskiej tożsamości” turnieju
na rzecz wizji „europejskiej i nowoczesnej”. Jak jasno wyraził się główny
projektant logo ralph robinson: Chcieliśmy, by Euro ’96 było raczej świętem niż zawodami sportowymi. Chcieliśmy, żeby było bardziej europejskie,
żeby było rodzinnym świętem, rodzajem wakacji, doświadczeniem kulturalnym związanym ze spotkaniem ludzi z całej Europy (Lash, Lury 2011: 72).
Mimo że w trakcie mistrzostw miały miejsce nieliczne wypadki przemocy, ogólna atmosfera imprezy była taka właśnie, jak projektowano –
zbudowano bezpieczny brand o nazwie: Mistrzostwa Europy jako święto
futbolu. I tak już zostało, co oznacza, że kolejne imprezy tego cyklu wpisują się w trajektorię piłki nożnej jako konsumenckiego karnawału. Przyjrzyjmy się temu procesowi bliżej.
Dekarnawalizacja karnawału i hiperbolizacja codzienności
Kulturową ramę Euro 2012 stanowi karnawał. Zawiedliby się jednak ci,
którzy w futbolowej odświętności doszukiwaliby się jednego z wariantów
rytuału rebelii, o którym, przy innej całkiem okazji, pisał Max Gluckman
(Gluckman 1954). Zasadniczo bowiem podstawowymi wymiarami Euro
nie były stany dionizyjskiego chaosu, kwestionowania, podważania, improwizacji i spontaniczności (nie znaczy to wszakże, by takich elementów
zabrakło), ale praktyki apollińskie. Paradoksalnie – święto futbolowe
zasadza się na regule porządkowania: Razem z mamą przygotowałyśmy
pokój dla Luki. Uprzątnęłyśmy wszystkie prywatne rzeczy mojego brata,
zmieniłyśmy pościel i wyniosłyśmy uprane stosy ubrań. Pokój ten mój brat
zajmuje tylko w weekendy, a na co dzień jest on głównie prasowalnią i przechowalnią rzeczy z prania. Ponadto wysprzątana została łazienka na
pierwszym piętrze, z której kibic miał korzystać wraz ze mną. Na jego poziomie (w półpodziemiu) jest tylko toaleta. Z łazienki tej korzysta również
17
euro 2012 – karnawał zwykłych kibiców…
kot, co wydawało mi się dosyć problematyczne i niezręczne w związku z goszczeniem kogoś u siebie w domu. Zamiecione zostały podłogi w całym domu
i ogarnięta kuchnia. Ogółem można podsumować nastrój przed przyjazdem,
w gruncie rzeczy nieznajomego 22-latka z Austrii, jako panikę przed pielgrzymką papieża. Kolejną dobrą metaforą naszych starań jest historyczny
manewr bielenia fasad na przyjazd króla do miasta. Nasz dom żyje własnym
życiem, do czego trzeba się przyzwyczaić. Dwa psy, kot, ryby, mieszkańcy oraz
nadmiar przedmiotów przemieszczających się z miejsca w miejsce sprawiają,
że kategoria porządku staje się względna. Po dobrym pierwszym wrażeniu kibic i tak prędzej czy później miał być wystawiony na próbę życia pospołu z całym dobrodziejstwem inwentarza. Ostatnie elementy „sceny” dopieszczałyśmy tuż przed moim zaplanowanym wyjściem (Warszawa DE Łyż).
Idea Porządku dotyczyła przestrzeni nie tylko prywatnych (zdobienia
balkonów w istocie przypominały „ołtarzyki” z czasów pielgrzymek papieskich), lecz także publicznych, gdy do ostatnich chwil odnawiano barierki na Moście Poniatowskiego, a to, czego odnowić się nie dało, przesłonięto banerami reklamowymi z nazwami sponsorów imprezy. Do idei
Porządku odwoływano się podczas mistrzostw wielokrotnie, podkreślając
już to sprawną organizację, już to sprawność policji podczas kibolskich
zamieszek w dniu meczu Polska – rosja. A nawet z pewnym uczuciem
wyższości i satysfakcji przyglądano się kłopotom ukrainy, gdy burza niespodziewanie przerwała jedno ze spotkań („nam by się to nie zdarzyło”).
Mówiąc mocniej: z idei Porządku, „bycia-w-porządku” i „ogarniania tematu” uczyniono wartości autoprezentacji podczas Euro.
Pisano wielokrotnie o tym, że karnawał jest formą nie tylko ekspresji
społecznej, lecz także, by tak rzec, autoreleksji w działaniach – formą
praktykowania wiedzy o sobie i własnym społeczeństwie (Duvignaud
1976; Lavenda 1980). W tej perspektywie Euro stało się przejawem
nie tyle Bachtinowskiej kultury śmiechu: spontanicznego, odwracającego
bieguny i stawiającego rzeczywistość na głowie, ile kultury uśmiechu –
który jest wyrazem uprzejmości, ale i samokontroli, życzliwości, dystansu, wkroczenia do zabawy, z tym istotnym zastrzeżeniem, że zabawa
ta nie wyklucza samoopanowania. uśmiech wolicjonalny, do jakiego sprowadza się taki rodzaj uczestnictwa w kulturze celowo skarnalizowanej
na określony czas na konkretnym terytorium, w wypadku Euro 2012
18
Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
przybierał postać uniwersalnego komunikatu, niezależnie od kulturowych
konotacji wiązanych z tym sposobem okazywania emocji, a te różnią się
niekiedy zasadniczo także na obszarze Europy (Szarota 2006). uśmiech zastępuje śmiech i staje się znakiem autonomicznym „bycia na Euro”. Może
dzieje się tak dlatego, że – jak podpowiada Jean Duvignaud – dzisiaj rodzimy się i umieramy w świecie, w którym nie ma święta? Inaczej mówiąc –
żyjemy w świecie świąt organizowanych, poddanych starannej kontroli
ograniczających ideologii, które zapewniają ład symboliczny (Duvignaud
2011: 208). Święto tego rodzaju to przede wszystkim widowisko i inscenizacja. Coś danego do oglądania, słuchania, dotykania, dobrego do tańca
i na ucztę. Świetna okazja do zabawy: wspólne przyswajanie, pokarm na
życia zbiorowego, coś, co przypomina świat ze snu (Duvignaud 2011: 204).
Słyszysz, widzisz i czytasz, że oto mamy „święto”, zatem twoją reakcją powinien być życzliwy uśmiech… Najlepiej znad kula sponsorowanego piwa.
Nie oznacza to jednak, że subiektywnie odczuwamy wyłącznie tego typu
obligacje „do” właściwego, w istocie konsumenckiego, stereotypowego
zachowania. Dla wielu osób mistrzostwa i bycie razem mogło bowiem kojarzyć się ze swoistym metonimicznym przyleganiem do wspólnoty uczuciowej, jaka może, choć nie musi, zrodzić się na podstawie uczestnictwa
w zbiorowej praxis. W tym wypadku nie idzie już o indywidualną wyobraźnię kształtowaną przez media, ale o emotywne, chwilowe społeczności,
tworzące się przy okazji partycypowania we wspólnie przeżywanych wydarzeniach sportowych większej i mniejszej rangi. Nowoplemiona oparte na
uczuciu, o których pisze Michel Mafesoli, byłyby efemerycznymi wspólnotami, gdzie – mówiąc nieco górnolotnie – dokonuje się przejście od polis do
thiase, od politycznego porządku do sfery tożsamości, od racjonalności do
wymiaru uczuciowego. Może jest nieco racji w poglądzie, że dzisiaj tak często podkreślamy dehumanizację i rozczarowanie nowoczesnym światem
oraz samotność przezeń powodowaną, że nie potraimy już zobaczyć sieci
solidarności, która w nim istnieje, choćby nawet w takiej ulotnej formie, jak
cykliczne profesjonalne karnawały uśmiechu w czasie mistrzostw Europy?
Ten aspekt Euro – kultura uśmiechu – w tegorocznych badaniach
pojawia się wielokrotnie. oto relacja jednego z badaczy, który w Poznaniu
wcielił się w skórę irlandzkiego kibica: Musiałem wyglądać jak idealny turysta, do tego głodny turysta, bo nagle podszedł do mnie młody Polak, w ko-
19
euro 2012 – karnawał zwykłych kibiców…
szulce naszej reprezentacji, zapewne poznaniak, i wręczył mi papierową torebkę z dużym lukrowanym rogalikiem w środku. Powiedział po angielsku,
że to rogalik św. Marcina, lokalny specjał. Jest świeży i bardzo dobry, ale on
już nie może, a poza tym musi wejść na strefę kibica, a nie chce wyrzucać
jedzenia i generalnie to smacznego, i „You will never beat the Irish!”. Byłem
tak zaskoczony, że chyba nawet nie odpowiedziałem, tylko uśmiechnąłem
się szeroko. To było niesamowite! Wrodzona paranoja sugerowała, że z rogalem musi być coś nie w porządku, ale odrzuciłem tą myśl większością
moich schizofrenicznych głosów. Rogal był pyszny! Ale to nie koniec życzliwości, jakie spotkały mnie w Poznaniu. Pierwszą połowę meczu obejrzałem
w streie kibica, a potem wyruszyłem w stronę stadionu. Zatrzymałem się
w lokalu Someplace Else, usiadłem w pustym ogródku piwnym, gdzie na
dużym ekranie LCD mogłem obejrzeć końcówkę meczu Włochy – Irlandia.
Boys In Green starali się, jak mogli, ale to Włochy prowadziły 1:0. Byłem
przejęty wynikiem i żywo reagowałem na to, co działo się na boisku. To był
bardzo ważny mecz dla moich irlandzkich przyjaciół, ich dobre nastroje zależały od rezultatu spotkania, więc byłem za Irlandią całym sercem. Lokal,
w którym się znajdowałem, był blisko głównej ulicy, więc co jakiś czas do
ogródka zaglądali przechodnie, spoglądali na ekran, na wynik, potem na
mnie, samotnego Irlandczyka w pustym ogródku wiernie kibicującego swojej drużynie, która przegrywa swój ostatni mecz na EURO. Tak właśnie
musiałem być odbierany. Wszyscy, którzy na chwilę zaglądali do ogródka,
obdarzali mnie jakimś słowem pocieszenia! „Go Ireland! Come on Boys In
Green!”. Słyszałem nawet konwersację podpitych polskich kibiców. „Patrz,
kurwa, to są prawdziwi kibice, siedzi sam i mecz ogląda. Tyle kilosów przejechali za swoją drużyną”. Urzekający był jakiś starszy jegomość, który
skierował do mnie cały monolog. „Ja wiem, że pan mnie nie rozumie, ale ja
wam kibicuję. Ta Italia to się zawsze psim swędem prześlizgnie i teraz jeszcze tego czarnego mają. To ma być Włoch?! No nic, lecę, do widzenia”.
Wspaniałe! Spontaniczne i niewymuszone. Końcówkę meczu oglądałem
w towarzystwie kelnerki, która wyszła zapalić i przy okazji zerkała na
ekran. Akurat traiła na moment, w którym Balotelii strzelił bramkę na 2:0. To
była 90. minuta, więc praktycznie już po meczu. Pokręciłem głową i spojrzałem na nią smutnie. Odezwała się do mnie płynną angielszczyzną: „Straszna
szkoda, kibicowałam wam. Jesteście wspaniałymi kibicami”. Bałem się, że
20
Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
zdradzi mnie mój angielski, ale musiałem kontynuować swoją maskaradę.
„Tak, szkoda, ale i tak było warto przyjechać do Polski. Macie piękny kraj,
i nie tylko”. Uśmiechnąłem się, myślę, że bardzo dobrze odgrywałem rolę
Irlandczyka. „Lecę, mam kolegów na stadionie, będziemy zapijać smutki
dzisiaj wieczorem”. Roześmiała się. „Poczekaj chwilę”. Pobiegła do środka
i po chwili wróciła z piwem, wręczyła mi zimnego Lecha. „Na koszt irmy,
żebyście mieli dobre wspomnienia z Poznania, mimo wyników”. Roześmiałem się, podziękowałem i ruszyłem w kierunku stadionu. Dobrze było być
Irlandczykiem w Poznaniu (Gdańsk DE Zac).
Czy zatem Euro stało się, by przypomnieć klasyczną już formułę
George’a ritzera, „rozrywką bez niespodzianek”? W znaczniej mierze tak
właśnie było. Działo się tak dlatego, że istotą tego święta było nie tyle zawieszanie reguł codzienności, ile hiperbolizacja praktyk codziennych.
Ten stan nadmiaru dotyczył pól symbolicznych: „gry narodem” i obszaru „banalnego nacjonalizmu”, by trzymać się formuły Michaela Billiga
(o kwestiach tych piszemy szczegółowo w innych partiach tej książki).
Tak owa gra odbywała się w radomiu, a więc mieście, które odczuwało
skutki Euro niejako z oddali: Z powodzeniem kwitł uliczny handel minilagami, które cieszyły się ogromnym zainteresowaniem szczególnie wśród
kierowców. Jedynie aspołeczne wyjątki nie przystrajały swoich wozów biało-czerwonymi chorągiewkami. EURO sprzyjało również dużym marketom,
jak i właścicielom małych sklepików. W oczy rzucały się witryny pokryte
plakatami naznaczonymi hasłami euromanii. Obowiązywały promocyjne
ceny piwa, chipsów, paluszków, wędlin – właściwie wszystkiego. Do zakupów powyżej danej kwoty dodawano gratisy, najczęściej w postaci jakichś
gadżetów, czapek, gwizdków, dwukolorowych chust w barwach narodowych itp. Sklepy odzieżowe oferowały klientom limitowane kolekcje ubrań
w barwach narodowych. Sprzedawcy butików z dumą prezentowali na sobie biało-czerwone uniformy, zachęcając do korzystania z okolicznościowych promocji. Można było kupić dwie koszulki w cenie jednej lub drugą
rzecz za symboliczny grosz. Właściciele kiosków do gazet dołączali darmowe prezenty – EURO kalendarzyki czy pamiątkowe plakaty z wizerunkiem
polskiej reprezentacji. Radomska Galeria Słoneczna została przystrojona
wiszącymi u suitu plakatami promującymi EURO. Po pasażu handlowym
przewijały się poprzebierane młode hostessy rozdające ulotki reklamowe.
21
euro 2012 – karnawał zwykłych kibiców…
Znajdująca się na pierwszym piętrze tak zwana męska strefa zmieniła
nazwę na strefę EURO. Zadowoleni panowie z ulgą zasiadali na krzesłach
przed telewizorem, zaś panie w spokoju oddawały się zakupowemu szaleństwu. W związku z mistrzostwami menu galeryjnych restauracji kusiło
atrakcyjnymi cenami i okolicznościowymi EURO przysmakami. Kibicowanie rozpoczęło się już na sześć dni przed dniem otwarcia. 2 czerwca odbył się
piłkarski quiz. Obecni w Galerii Słonecznej goście obejrzeli pokaz cheerleaderek i tancerza Rafała TITO, inalisty „You Can Dance”. Można było także porozmawiać z obecną na miejscu drużyną Radomiaka. Kolejne EURO
imprezy odbywały się co weekend, w każdą sobotę i niedzielę od godziny 12.
Na placu od strony ulicy Malczewskiego dla najmłodszych ustawiono eurobungee i kolorowy dmuchany zamek. Transmisje meczów odbywały się również na ekranach plazm w restauracjach mieszczących się w galerii (Jack’s,
Cleopatra). Chętni mogli zrobić sobie zdjęcie w pełnej piłkarskiej stylizacji
lub wziąć udział w licznych konkursach, takich jak turniej piłkarzyków, konkurs rzutów karnych lub slalom sprawnościowy. Dla najmłodszych kibiców
przygotowano liczne animacje i zajęcia z kolorowania twarzy i wiedzy o piłce nożnej. Strefę doskonale reklamowała telewizja Dami i Facebook. Właściwie
głównie stamtąd większość ludzi czerpała potrzebne informacje. Na ulicach
nie brakło atrybutów związanych z EURO. Reklamowały się przede wszystkim prywatne sieci sklepów, takie jak Żabka, Biedronka, Lidl. Na wspaniały
pomysł wpadł Edmund Kryza – rekordzista Guinessa, który wykonał między innymi największego buta, ubrał mieszczący się przy deptaku Żeromskiego pomnik rodzimego wieszcza Jana Kochanowskiego. Rzeźba została
przystrojona w biało-czerwony kapelusz, szalik, piłkę. Stojąca przy pomniku
mniejsza igura Urszulki również została odpowiednio naznaczona przez
Pana Edmunda. Nikt z obecnych na ulicy Żeromskiego nawet nie śmiał zabrać któregokolwiek z umieszczonych na rzeźbie atrybutów. Nikt także nie
stroił sobie głupich żartów na temat przebrania. Na mijający pomnik ludzie
patrzyli z podziwem, szacunkiem i lekkim pozytywnym niedowierzaniem.
Uradowani radomianie robili sobie pamiątkowe zdjęcia (radom DP Zug).
Nie przypadkiem – i nie tylko w tej wypowiedzi – akty oznaczania
narodowego krzyżują się z praktykami konsumpcyjnymi. To właśnie hiperbolizacja zachowań konsumpcyjnych jest bowiem podstawową formą
nadmiaru, z jaką mieliśmy do czynienia podczas piłkarskiego karnawału
22
Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
w 2012 roku w Polsce. Krótko mówiąc: „rozrywka bez niespodzianek” i kibicowskie poczucie bezpieczeństwa wynikają z uczestnictwa w czymś znanym i oswojonym – tym samym też konsumpcyjny ład jest jeszcze jednym
przejawem Porządku i „bycia-w-sam-raz”. odwołajmy się ponownie do
Lasha i Lury. Piszą oni: Biograia wydarzenia Euro ’96 [i jak najbardziej
Euro ’12 – przyp. W. J. B. i M. Cz.], składającego się z trwającego około
roku stopniowo narastającej intensywności, krótkiego (trwającego miesiąc)
okresu właściwego wydarzenia i jeszcze krótszego okresu zaraz po nim, nie
może być oddzielona od biograii europejskiego futbolu. W Euro ’96 zamiast,
jak dotąd, ośmiu wystąpiło 16 drużyn, które rozegrały 31 spotkań. Po raz
pierwszy turniej miał strategicznych sponsorów (Lash, Lury 2011: 74).
To krótki ledwie opis paradygmatycznej koncepcji Euro, jaka narodziła się wówczas, a która jedynie z niewielkimi modyikacjami jest odtąd
powielana, przy zmieniających się lokalizacjach. Wszyscy oicjalni sponsorzy imprezy, ci sami niemal w roku 2012, co w 1996, zbudowawszy markę
wydarzenia, zawierają długotrwałe partnerstwo w ramach neokorporacyjnego układu. My – widzowie jesteśmy częścią tego globalnego sportowego neokorporacjonizmu. Nie może jednak dojść do całkowitej komercjalizacji podobnych wydarzeń, gdyż wówczas wizerunek imprezy straciłby
na wartości. Tym, co wyróżnia europejski model budowania marki imprez sportowych, jest trójstronna relacja między FIFA, związkami piłkarskimi i sponsorami. Państwo narodowe jest nieobecne w tym globalnym
kulturowym neokorporacjonizmie. Tym samym również sposób uczestnictwa w wydarzeniach takich jak Euro ma ścisły związek z ofertą konsumpcyjną. Każda impreza podobnej rangi stanowi nade wszystko event
maksymalnie nasycony konsumowaniem wszelakiej oferty (materialnej
i niematerialnej), a publiczność postrzegana jest jako wędrowne plemię
konsumenckie, żeby odwołać się do pracy Covy, Kozinetsa i Shankara
(2007). Inaczej mówiąc, każde Euro od roku 1996 to impreza „promenadowa”, gdzie mecze stanowią ledwie element szerokiej oferty wrażeń
konsumpcyjnych, łącznie z omawianą wcześniej „kulturą uśmiechu”, o który – oczywiście – najłatwiej przy piwie Carlsberg!
Euro w Polsce świetnie pokazało, że niezależnie od narodowości wszyscy kibice są dzisiaj wszystkożernymi konsumentami wrażeń. Nabywają
towary i sami stają się towarem. Jak napisał Zygmunt Bauman: W społe-
23
euro 2012 – karnawał zwykłych kibiców…
czeństwie konsumentów nikt nie może się stać podmiotem, nie zmieniając
się najpierw w towar, nikt też nie może utrzymywać swego upodmiotowienia, nie reanimując, nie wskrzeszając i nie uzupełniając nieustannie
zdolności, jakich się oczekuje i wymaga od sprzedawalnego towaru. „Podmiotowość podmiotu” oraz większość tego, co taka podmiotowość pozwala
podmiotowi osiągnąć, skupia się na nieustannym wysiłku, by samemu stać
się i pozostawać sprzedawalnym towarem (Bauman 2009: 18).
Byłoby zatem „nasze” Euro tylko takim zaaranżowanym festiwalem
konsumpcji, bulimicznym wydarzeniem polegającym na pochłanianiu,
wydalaniu i zapominaniu ledwie? To zbytnie uproszczenie. Globalny przemysł kultowy, którego życiodajnym źródłem jest globalna kultura sportu,
nie eliminuje społecznych napięć. W kontekście Euro można bowiem
osadzić uwagi Johna Stewarta, które poczynił przed laty, opisując napięcia towarzyszące karnawałom na Trynidadzie: Możemy zatem uznać,
że zmiany, jakim podlegał karnawał, zachodziły jako rezultat napięcia istniejącego między dwoma biegunami: ideału społecznego i rzeczywistości
społecznej, przy czym ich tendencją było nieuleganie presji żadnej z tych
skrajności. Tam, gdzie wewnętrzne napięcia, które są nieodłączną częścią
codziennych relacji społecznych, dają o sobie znać zbyt mocno i są wyrażane zbyt otwarcie, karnawał przestaje być rytuałem, a staje się bałaganem. I odwrotnie, tam, gdzie zbyt duży nacisk kładzie się na harmonijną
integrację, tak jak to się dzieje w obecnych obchodach, karnawał przestaje
być żywym rytuałem. W swoich interpretacjach tego święta Trynidadczycy
nie chcą ani tego, aby karnawał nimi rządził, ani by całkowicie podlegał zarządzeniom. Chcą dobrowolnego doświadczania napięć między rzeczywistością a ideałem, zrównoważeniem i przesadą, kontrolą i permisywnością
oraz różnymi innymi przeciwieństwami. W takiej dziedzinie tłumienie różnic hamuje twórczą energię wkładaną w święto (Stewart 2011: 331).
o podobnie pojętych polach napięć traktuje niniejsza książka. I aby
raz jeszcze pokazać tę dialektykę kontroli i permisywności, odwołajmy
się na koniec do obszaru narracji. Zatem Natalia Siwiec. Przed Euro zapewnie mało kto wiedział o jej istnieniu, po mistrzostwach – mało który
względnie kompetentny użytkownik internetu i czytelnik tabloidów o niej
nie wie. Pomijając inne aspekty kariery „kociaka Euro”, zauważmy, że
jej historia jest wersją opowieści o Kopciuszku ery celebrytyzmu: opalone
24
Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
ciało, botoks, wszędobylskie media stworzyły historię o Karierze wpisanej w żelazne reguły kultury konsumpcyjnej.
Na drugim biegunie mamy zdarzenia z kwietnia 2007 roku, gdy Polsce i ukrainie przyznano organizację mistrzostw Europy. Niemal natychmiast za wycieraczkami samochodów pojawiły się anonse domów
publicznych, z paniami, których ciała zakryto piłkami bądź szalikami
w narodowe barwy. Tej ikonograice towarzyszyły hasła namawiające do
tego, by „zadbać o formę” i „potrenować przed Euro”. oto przykład
oddolnego, alternatywnego pod każdym względem (zarówno formy, jak
i anonsowanych treści) odwołania do historycznego momentu.
Zderzenie tych dwóch przykładów potraktujmy jako formę przypowieści
o karnawale bez karnawału w istocie, o uśmiechu bez śmiechu. o nieustannie kontrolowanej spontaniczności po prostu. Wreszcie – last but not least
– o Porządku, który zharmonizował się z ideą cywilizacyjnego spełnienia.
Pod koniec 2012 roku, gdy podsumowujemy tą książką nasze tegoroczne
badania, nastał czas rozliczania wybudowanych na Euro stadionów.
Artykuł Milionowe straty Stadionu Narodowego opublikowany w „Gazecie
Wyborczej” 21 grudnia nie pozostawia złudzeń: „Zamiast zapowiadanego zysku Stadion Narodowy przyniesie w przyszłym roku prawie 22 miliony złotych strat”. W czarnych barwach rysowana jest przyszłość także
innych obiektów powstałych (lub – jak w przypadku Poznania – zmodernizowanych) z okazji mistrzostw Europy. Jak Polacy spoglądać będą na
efekty Euro z odleglejszej perspektywy, przekonamy się w 2013 roku.
Ewaluacji tej w znaczniej mierze poświecona będzie ostatnia, „poświąteczna” część naszego projektu.
Tegoroczne badania były środkową odsłoną realizacji trzyletniego programu badawczego (2011–2013) „Stadion – Miasto – Kultura. Euro 2012
i przemiany kultury polskiej” realizowanego w Instytucie Badań Przestrzeni Publicznej ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Wszystkim badaczom, instytucjom i osobom wspierającym merytorycznie
i instytucjonalnie nasze badania składamy niniejszym słowa podzięki.
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
nacjonalizm, kultura popularna
i euro 2012
W języku potocznym, a niekiedy w literaturze naukowej pojęcie nacjonalizmu deiniuje się w opozycji do patriotyzmu: z jednej strony mamy
zatem „zły” nacjonalizm mający konliktowy i ksenofobiczny charakter,
z drugiej natomiast „dobry”, bo łagodny i pokojowy patriotyzm. rygorystyczne przeciwstawianie nacjonalizmu i patriotyzmu jest jednak
z wielu względów mało przekonujące i przydatne (por. Szacki, Walicki
1997). Przede wszystkim utrudnia dostrzeżenie faktu, że zarówno nacjonalizm, jak i to, co potocznie nazywa się patriotyzmem, łączy pewna
zasadnicza wspólna cecha, a mianowicie założenie o niejako naturalnym podziale świata społecznego i politycznego na odrębne narody.
używając zatem pojęcia nacjonalizmu, nie mamy na myśli skrajnej
i ekstremistycznej formy narodowej ideologii czy dyskursu, lecz znacznie bardziej rozpowszechnione idee, style, myślenie i sposoby mówienia, które opierają się na kilku elementarnych przesłankach: (a) podstawowym budulcem świata społecznego są – odrębne i łatwo odróżnialne
od siebie i od innych grup społecznych – narody; (b) człowiek to przede
wszystkim homo nationalis – narodowość wpisana jest w ludzką naturę;
(c) narodowa lojalność ma prymat nad innymi zbiorowymi zobowiązaniami, (d) jedynym uprawnionym źródłem władzy jest naród, a rządzący i rządzeni powinni należeć do tego samego narodu (Jaskułowski
2009: 37–38).
26
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
Jedną z negatywnych konsekwencji redukowania nacjonalizmu do
skrajnych i agresywnych form jest niedostrzeganie jego obecności w takich
sferach życia społecznego, jak kultura popularna czy życie codzienne, gdzie
przybiera on zwykle bardziej łagodną i trywialną postać – chociaż, dodajmy, nie zawsze (vide bałkański turbo folk). Koncentracja na „paskudnych” przejawach nacjonalizmu nierzadko prowadzi do naturalizacji tego
zjawiska w stabilnych politycznych społecznościach. Tradycyjnie problemem badawczym stawały się jedynie ekstremalne i agresywne formy ideologii, dyskursów, postaw narodowych, natomiast codzienne – by użyć
sformułowania Michaela Billiga – „lagowanie” narodowości uchodziło
uwadze badaczy, którzy je naturalizowali jako oczywisty i zdrowy patriotyzm niewymagający wyjaśnień i interpretacji (Billig 2008). rzecz jasna,
przekonanie o naturalności i oczywistości nacjonalizmu dzięki rozwojowi
badań, zwłaszcza w krajach anglosaskich, gdzie wykształciła się odrębna
dyscyplina określana mianem teorii nacjonalizmu (theory of nationalism)
lub studiów nad nacjonalizmem (nationalism studies), należy już do przeszłości (zob. Smith 1998). Jednakże dominujące teoretyczne podejścia do
narodu nie sprzyjały badaniom nad kulturą popularną. Zarówno etnosymboliści, jak i moderniści koncentrując się na sporze dotyczącym nacjogenezy, ujmowali narody w kategoriach wielkich i trwałych struktur
społecznych, którym przysługuje taki sam status ontologiczny, co rzeczom.
Wykazywali niewielkie zainteresowanie kwestią uobecniania narodu w codziennych interakcjach, na których opierają się wszelkie struktury społeczne. Teoretycy narodu skupiali się na makroanalizach długotrwałych procesów historycznych, zaniedbując analizę mechanizmów życia codziennego
i kultury popularnej. oprócz koncentracji na wielkich strukturach społecznych teoretycy w zbyt dużym stopniu skupiali się na aktywności państwa,
przeceniali znaczenie formalnej edukacji w konstruowaniu narodowych
tożsamości, przesadnie podkreślali rolę elit, a także za bardzo koncentrowali się na kulturze wysokiej jako wyznaczniku tzw. narodowego bytu
(Edensor 2004, Jaskułowski 2009). Przed tym intelektualnym „skrzywieniem” nie ustrzegł się nawet Michael Billig – twórca koncepcji banalnego
nacjonalizmu, którego analizy dotyczyły przede wszystkim prasy brytyjskiej, i to tej bardziej, by tak powiedzieć, poważnej – z pominięciem tabloidów, telewizji czy internetu (por. Billig 2008, Jaskułowski 2009).
27
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
Kulturą popularną w kontekście badań nad nacjonalizmem warto się
jednak zajmować z kilku względów (por. Jaskułowski 2009: 408–412). Po
pierwsze, nacjonalizm niemal od początku swojej historii ulegał procesom przenikania do życia codziennego i kultury popularnej. Do rozpowszechnienia się myślenia w kategoriach narodowych doszło wraz z powstaniem społeczeństw masowych. Jak powiada socjolog: […] nowoczesny
naród z jego symbolami i tradycjami, tak samo jak Kaczor Donald czy kapitan Kirk, są wytworami czasów standardowych produktów. Mechanizm
wspólnego mianownika gwarantuje, że owe symbole są dostępne dla wszystkich. Tak więc narodowe symbole są zestandaryzowane i zbanalizowane
w takim stopniu, jak żaden inny produkt masowej kultury, są tak proste, by
były czytelne dosłownie dla wszystkich. Także dla tych, dla których zbyt
trudna jest nawet groteskowość Kaczora Donalda (J. K. 1999). Po drugie,
wpływ kultury popularnej na różne sfery życia społecznego stale się rozszerza i ma ona w związku z tym ogromne znaczenie społeczne. Po trzecie,
kultura popularna we współczesnym świecie ma charakter dominujący,
ponieważ rzeczywistość społeczna w dużej mierze uległa popularyzacji
i medializacji, a także została zorganizowana wokół procesów konsumpcji nakierowanych na dostarczanie przyjemności (Krajewski 2003: 7–8).
Po czwarte wreszcie, ta sfera rzeczywistości jest także najbliższa ludzkim
codziennym doświadczeniom i odzwierciedla przynajmniej w pewnym
stopniu ich potrzeby (dzięki kulturze popularnej oicjalne ideologie
wymyślone przez intelektualistów mogą ulec standaryzacji, uproszczeniu
i skondensowaniu, stając się elementem potocznego doświadczenia przeciętnych obywateli).
EURO 2012 – karnawał popnacjonalizmu
W najbardziej interesującym nas tu kontekście nie sposób nie zauważyć,
że przede wszystkim sport, a zwłaszcza międzynarodowe rozgrywki
w piłce nożnej, pełnią współcześnie rolę pomostu między abstrakcyjną
wspólnotą narodową a życiem przeciętnego obywatela (Hobsbawm 2010:
150–151). Wydarzenia takie jak Euro 2012 stanowią przede wszystkim
niezmiernie popularną, masową, konirmacyjną ceremonię, w trakcie
której dochodzi do intensywnego potwierdzenia nacjonalistycznej wizji
28
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
świata społecznego, a więc – jak powiedziałby Victor Turner – odnowienia normatywnej mocy „źródłowego paradygmatu”, który wywiera przemożny wpływ na życie wspólnoty1. Zauważmy, że jest to ceremonia nieporównywalnie bardziej atrakcyjna niż oicjalne święta narodowe, takie
jak 3 maja czy 11 listopada: nie tylko bierze w niej udział znacznie więcej
ludzi, którzy śledzą z napięciem zmagania drużyny narodowej, lecz także
wywołuje ona dużo głębsze emocje niż okolicznościowe przemówienia
polityków. W trakcie rozgrywek piłki nożnej powstaje również atmosfera
wspólnotowości, bratania, jedności i zażyłości, o którą ciężko w codziennym życiu – pozwalają one na (re)konstruowanie jak najszerszej narodowej „communitas”: Generalnie Polacy – mówi jeden z respondentów – nie
są zintegrowani i tak raczej się integrujemy okazyjnie. Tak jak papież umarł
i wszyscy się nagle poczuli Polakami, podobnie poczuli się Polakami, jak
tupolew spadł. No to teraz się poczuli Polakami po tym, jak Euro się zaczęło i grała nasza drużyna. No fajnie o tyle, że można się poczuć częścią tej
społeczności (Wrocław W10 KP Sur).
Jednocześnie warto zauważyć, że – co może wydawać się paradoksem
– pojawieniu się silnego poczucia wspólnotowości wśród członków jakiegoś narodu bardzo często, o ile nie zawsze, towarzyszy powstanie w tej
grupie solidarności kontrastowej, której cechą konstytutywną jest antagonizm. Antagonizm, czy mówiąc inaczej wytworzenie się sytuacji konliktowej, to jednakże jedna z ważniejszych okoliczności, podczas których
aktorzy społeczni uświadamiają sobie, że przynależą do jakiejś grupy
1
Pod pojęciem „źródłowego paradygmatu” Turner rozumie pewne wzory kultury obecne
w umysłach aktorów społecznych, które mają: odniesienie nie tylko do stanu relacji społecznych, istniejących bądź rozwijających się w danym czasie między aktorami, lecz również
do kulturowych celów, środków, idei, poglądów, prądów myślowych, schematów przekonań
i tak dalej, które składają się na te relacje, interpretują je i popychają ku sojuszowi lub tworzeniu podziałów. […] Paradygmaty tego fundamentalnego rodzaju schodzą na poziom
nieredukowalnych postaw życiowych jednostek, przenikają poza świadome pojmowanie,
tam, gdzie intuicyjnie obejmuje się to, co jest odczuwane jako aksjomatyczne wartości, co
stanowi dosłownie kwestię życia i śmierci. Paradygmaty źródłowe ujawniają się podczas
kryzysów życiowych zarówno grup, jak i jednostek, zarówno zinstytucjonalizowanych, jak
i wywołanych nieprzewidzianymi wydarzeniami. Nie można uciec ani przed ich obecnością,
ani przed konsekwencjami (Turner 2005: 50–51).
29
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
podstawowej, co tym samym umożliwia im odtworzenie ich tożsamości
zbiorowej. Euro 2012, jak żadne inne tego typu wydarzenie, pozwoliło
mniej lub bardziej zaangażowanym piłkarskim kibicom na wyraźne rozgraniczenie między „nami” a „nimi”, na świadome opowiedzenie się w ramach „bezpiecznej” poprywalizacji za swoim narodem, za wspólnym im
i ich rodakom „symbolicznym światem etnocentrycznych sensów”2: Myślę, że piłka nożna, ale w ogóle sport jest jakimś, ja wiem, substytutem, nie
powiedziałbym walki, ale na pewno jakiejś konkurencji między narodami
w przypadku piłkarskich czy jakichś tam grup w przypadku meczów takich
klubowych. Ale, no, nie sądzę, aby to można było wprost porównać do wojny,
kiedyś dlatego, że… dlatego, że widzi się, zwłaszcza to EURO pokazało, ale
nie tylko, i to było bardzo takie fajne, że ci ludzie traktują to jak konkurencję,
2
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej – podsumowuje jeden z autorów dzienników terenowych – to wydarzenie, w którym przeplatały się elementy sportowe, nacjonalistyczne i konsumpcyjne. Turniej jest najbardziej prestiżową rywalizacją drużyn wystawianych przez
krajowe federacje. Paradoksalnie jednak, mimo iż swym splendorem przyciągnął rzesze
sympatyków, wielu tradycyjnych kibiców publicznie go zbojkotowało. Ci ostatni znaleźli się
jednakowoż na marginesie społeczeństwa, które raczej tłumnie przynajmniej w jakimś stopniu zainteresowało się futbolowym świętem. W trakcie EURO piłka nożna była u szczytu swej
popularności. Gra, która z powodu swego rozpowszechnienia wydaje się zrozumiała, stała
się jeszcze bardziej jasna, dzięki nacjonalistycznej otoczce imprezy. To bowiem narodowy
charakter, jaki nadano rywalizacji, sprawił, iż powszechnie ją zrozumiano i uznano za interesującą. W epoce państw narodowych walka reprezentacji wydaje się być dla wielu osób
łatwiejsza do konceptualizacji i/lub bardziej wartościowa niż potyczka klubów. Dostrzeżenie „naszych” zazwyczaj nie stanowiło dla większości problemu. Powszechne „wpadanie
w piłkoszał” opierało się właśnie na narodowych sentymentach. Wiadomo było, że gra toczy
się o „nasz” narodowy sukces. Także organizację turnieju postrzegano pod kątem powyższego celu, co również przyciągało widownię nasłuchującą wieści, „jak nam idzie”. Na wspomnianym reklamowanym „piłkoszale” zależało tym, którzy na EURO zarabiają. Mimo iż
według klasyków zajmujących się grą jako częścią kultury, granie nie jest czynnością produkcyjną, to mistrzostwa Europy stały się wydarzeniem komercyjnym. Sama boiskowa
potyczka pozwala jedynie na ustalenie relacji dominacji pomiędzy zespołami i ich metonimicznymi odnośnikami w postaci poszczególnych krajów. Jednak liczne irmy zachciały
generować zysk, sprzedając towary mniej lub bardziej związane z samymi rozgrywkami. To
właśnie skomercjalizowanie piłkarskiego święta odrzuciło od niego część tradycyjnych kibiców klubowych. Wpływ konsumpcjonizmu wpłynął jednocześnie na opisywaną otoczkę
nacjonalistyczną. Sprzedaż w dużej mierze oparła się na wizji świata narodów, którą zespolono z futbolem, aby w tym wydaniu znalazły uznanie wśród klienteli (Wrocław DE Mał).
30
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
ale potem piją piwo, rozmawiają ze sobą, więc wojna jest zupełnie czymś
innym. Jest element konkurencji, emocjonowania się, poczucia takiej
wspólnoty, czy to narodowej, czy klubowej, ale to nie jest wojna, na pewno nie. […] Właśnie ten stereotyp bierze się chyba stąd, może to jest ciekawe, że na stadionie jest bardzo dużo ludzi, powiedzmy, tak jak teraz na
Legii jest 15 tysięcy ludzi, ale jest, może być grupa paruset osób, parędziesięciu osób, które są takie widoczne, takie wokalne, wręcz krzykliwe, wywołują jakąś tam burdę, więc ten stereotyp to one tworzą. […] Wydaje
mi się, że na przykład bardzo ważnym było to, że owszem, kibicowaliśmy
naszej drużynie, ale nie miało to takiego charakteru nacjonalistycznego.
No to, co się działo tam we Wrocławiu, kiedy Polacy kibicowali Czechom,
którzy potem byli naszymi rywalami. Kiedy w Poznaniu kibicowali Irlandczykom. Kiedy w tych lokalnych społecznościach, tak jak na przykład
w Wieliczce, kiedy Włosi wyjeżdżali, to Polacy ich wspierali i tak dalej. To
właśnie pokazuje to, że Polacy potraili się unieść ponad te narodowe
emocje, ale potem kibicowali swojej drużynie, co wszyscy rozumieją (Warszawa W3 KP Kar).
Mecz narodowej reprezentacji staje się dla wielu respondentów nacjonalistyczną hierofanią, momentem wkroczenia narodowego sacrum, pozwalającym – wraz z towarzyszącymi mu rytuałami i licznymi ogólnie
dostępnymi rekwizytami „narodowej scenograii”, o których później – na
przeżycie głębokiej i intensywnej duchowej i izycznej komunii z innymi
członkami wspólnoty narodowej: Emocje podczas meczu były ogromne –
pisze jeden z badaczy, ulegając atmosferze wydarzenia, które obserwował
– od euforii po rozpacz. Jednak większe niż podczas meczów ligowych, nawet tych o dużą stawkę. Czuje się, że wszyscy wokół emocjonują się tym samym. Mam poczucie więzi z innymi, wrażenie, że cały kraj jest skupiony na
jednym wydarzeniu. Niesamowite (Poznań DE1 Sko). Zdarza się przecież,
co pokazują liczne wywiady i dzienniki emocjonalne, że w trakcie meczu
i po jego zakończeniu obcy ludzie padają sobie w ramiona, ciesząc się
z sukcesu narodowej drużyny lub przeżywając jej porażkę – widok raczej niespotykany podczas oicjalnych uroczystości i ceremonii państwowych. Podczas Euro 2012, niczym w trakcie religijnego święta, przestały obowiązywać codzienne reguły i zasady życia społecznego. Na dalszy
plan zeszły „naturalne” (np. polityczne i regionalne) podziały i historycz-
31
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
ne animozje, które – chociaż na chwilę – utraciły swą normatywną moc:
Wiadomo, jak to jest, jak warszawiak jedzie do Poznania czy na przykład
do Łodzi, to wiadomo, że jak tam się spotka nie takich ludzi co trzeba i będziesz się tym chwalił, „jestem z Warszawy, jestem za Legią”, to wiadomo,
że ktoś tam ci może basem odpowiedzieć. Natomiast słuchaj, ja na warszawskich numerach pojechałem do Poznania, bawiłem się z poznaniakami tak samo, pytają mnie, „skąd jesteś”, „ja z Poznania”, „a ja z Łodzi”.
Dobra, stary, ale jesteśmy na meczu, objęci, razem, nikogo nie obchodzi,
że animozje klubowe (Warszawa W1 KP Bur). Jednoczący charakter mistrzostw podkreślały również tytuły prasowe i hasła reklamowe: Wszyscy
Polacy kibicują, Cała Polska kibicuje naszym, Wszyscy jesteśmy drużyną
narodową.
Inaczej mówiąc, zaobserwowane zachowania kibiców dowodzą, że
międzynarodowe zawody w piłce nożnej przypominają pod pewnymi
względami durkheimowskie ceremonie religijne. Przypomnijmy, że Émile
Durkheim w książce Elementarne formy życia religijnego deiniował religię bardzo szeroko jako system wierzeń i praktyk odnoszących się do rzeczy świętych, którym należy się hołd i szacunek. Cyklicznie odbywające
się święta religijne, ze względu na wzajemną bliskość ludzi, pozwalają na
wspólne demonstrowanie zbiorowych uczuć i okazywanie czci wobec
tych samych symboli religijnych, przez co potwierdzają i wzmacniają te
uczucia i przywiązanie do idei kryjących się za symbolami. Durkheim
zakładał, że za wyobrażeniem rzeczy świętych, na przykład totemu czy
bóstwa, kryje się pojęcie społeczeństwa. religia to w istocie kult tego, co
społeczne: sacrum to po prostu społeczeństwo (Durkheim 1990). Patrząc
z tej perspektywy, można powiedzieć, że istnieje pewne podobieństwo
między Aborygenami oddającym cześć klanowemu totemowi czy zgromadzeniem chrześcijan wspominających wydarzenia z życia Chrystusa
a wspólnotą kibiców dopingujących swoją narodową drużynę piłkarską:
Ja się zawsze wzruszam, jak leci nasz hymn, i nie wiem, z czego to wynika,
ale jeżeli jak jestem na stadionie i widzę gdzieś tam uniesione w górę szaliki i śpiewających kibiców – bo to jest też właśnie ten moment, że nie ma
wielu okazji, nawet jeżeli są to święta narodowe, nie śpiewamy tego hymnu
– no to jest dla mnie taki obrazek bardzo, bardzo wzruszający. […] zawsze
wierzę do końca, mam tak, że widzę, że ta gra się kompletnie nie klei, ale
32
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
gdzieś tam zawsze nadzieja pozostaje i po tym pierwszym meczu, i po tym
drugim, to naprawdę, powiem szczerze, że czułam taką dumę, wiele osób
powątpiewało w tę drużynę, gdzieś tam nie dawali nam żadnych szans, a po
tych dwóch meczach naprawdę ten trzeci mecz nie był meczem o honor, tylko meczem o wszystko, więc było to fajne, takie bardzo pozytywne emocje
(Warszawa W2 KP Bur, por. Jawłowski 2007, Jaskułowski 2012: 204–205).
uznając słuszność Durkheimowskiej analizy, warto jednak zauważyć, że istnieje ważna odmienność pomiędzy religijnością pierwotnych
mieszkańców Australii a współczesnymi społeczeństwami narodowymi.
Przede wszystkim polega ona na tym – jak zauważał Ernest Gellner – że
w dobie nowoczesności społeczeństwa nie czczą siebie za pośrednictwem
pojęcia bóstwa, lecz czynią to jawnie i bez osłonek: Tak, no bardzo. Bardziej niż się czuje przez całe lata. Nagle wszyscy tak uwielbiali te drużyny,
znali nazwiska piłkarzy, wielka wiara, wielkie emocje. Wiesz, wszyscy byli
poprzebierani. Nie widziałam na streie osoby, która by się nie przebrała.
Każdy musiał włożyć choć trochę tego wysiłku, aby kupić tę koszulkę, szalik
czy czapkę. Coś takiego, żeby wyrażać narodowość (Warszawa W5 KP
Kar). W trakcie Euro 2012 przedmiotem uwielbienia jest sam naród,
uobecniany w trakcie mistrzostw w konkretny i naoczny sposób za pomocą powszechnie zrozumiałych symboli, przybierających formę „postnowoczesnych” gadżetów, ale również tych zachowujących formy bardziej
„tradycyjne”. Mistrzostwa, niczym fenomen określany mianem „małyszomanii”, pozwoliły na otwarte, nieskrępowane, powszechne – a jednocześnie rzadkie w Polsce na tle innych krajów europejskich – czczenie
narodowych kształtów, barw, lagi, godła, hymnu, a przede wszystkim
wspomnianej drużyny. Piłkarze reprezentują przecież naród, są ucieleśnieniem narodowej dumy, inkarnacją narodowej tożsamości, widocznym i konkretnym przedstawieniem narodowej wspólnoty wyobrażonej:
Było to święto, myślę, że i nas, społeczeństwa, i piłki nożnej. I myślę, że te
dwa elementy jakoś bardzo dobrze zagrały (Warszawa W2 KP Bur); Generalnie to jest patriotyczne kibicować swojej drużynie narodowej. To jest
pokazanie patriotyzmu, jak się kibicuje polskim sportowcom. Mimo że czasami są dyscypliny, na których człowiek się zupełnie nie zna, ponieważ to
Polacy, należy im kibicować. […] Jeżeli to są dyscypliny, które mnie interesują, takie jak piłka nożna, siatkówka, no to duże, ale jeżeli to są takie
33
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
dyscypliny, jak żeglarstwo teraz na olimpiadzie, no to mniejsze, ale i tak się
cieszę, jak wygrają. Pozytywne generalnie (Gdańsk W1 KP Zac).
Moc tych i innych symboli – w tym między innymi materiałów prasowych i telewizyjnych, w których mogli „przeglądać się”3 członkowie
wspólnoty narodowej – konstruowanych, redeiniowanych i używanych
w trakcie „piłkarskiego święta” sprawia, że tego typu naznaczone nimi
wydarzenia stają się ważnymi (nowymi) elementami współtworzącymi
pamięć kulturową, a więc także i tożsamość społeczeństwa. W ten sposób
imprezy sportowe pełnią rolę swoistych „igur pamięci”, a związane
z nimi idee zaklęte w materialnych symbolach – na przykład nowo powstałych stadionach, ale także towarzyszących masowej imprezie praktykach kulturowych – sprawiają, że stają się one trwałym i ważnym elementem systemu wierzeń społeczeństwa oraz sposobów deiniowania swojej
wspólnoty (tożsamościowej autodeinicji): Tak, ja uważam – deklaruje
3
Przeczytałam – pisze jedna z badaczek terenowych – każdy artykuł, jaki ukazał się w polskiej prasie na temat EURO. Praca stoi odłogiem, spędzam całe godziny w internecie. Wiem,
co będzie jadł na obiad Cristiano Ronaldo. Wiem wszystko. Prasa bardzo entuzjastyczna, ja
naiwnie też. Zauważyłam, jak ważne są informacje zwrotne od gości dla nas – wszelkie pochwały dla Polski (hotele, stadion, miasto, ludzie, cokolwiek) są wyłapywane i rozpowszechniane wszędzie. Na Ukrainie zatrzymały się tylko 3 drużyny, polskie media triumfują, u nas
prawdziwa Europa, a tam to się boją, bo dziki wschód, etc. – trochę to smutne. Największym
komplementem jest to, że u nas jak na Zachodzie i nie ma się czego wstydzić. Niesamowite,
ale w ostatnich dniach newsem na pierwszą stronę potraią być informacje o tym, że Niemcom smakują obiady, a Portugalczykom podoba się basen. Śmieję się z tego, a czytam i z zażenowaniem stwierdzam, że każda taka informacja mnie cieszy. Była już pierwsza wpadkanie wpadka, rasistowskie przezwiska, które nie wiadomo, czy faktycznie były rasistowskie,
czy tylko się ktoś przesłyszał, etc. We Wrocławiu Czechów przywitano okrzykiem: „Czesi do
toho (do boju)”, ale „Wyborcza” uważa, że to było „Czesi do domu”. […] Dziś atmosfera święta, mecz otwarcia, całe miasto nie rozmawia o niczym innym. „Gdzie oglądasz mecz?” – pytanie dnia. […] Pewnie częściowo ze względu na goszczenie u siebie kibiców bardzo mocno
przeżyłam dni mistrzostw. Jeszcze przed rozpoczęciem EURO czułam podekscytowanie
i obawę, czy wszystko pójdzie jak trzeba. Śledziłam na bieżąco informacje dotyczące remontów i przygotowań. Czułam mieszaninę dumy, lęku, kompleksów (takie małe miasteczko, co tu właściwie jest), nadziei (wszystko się zmienia, Poznań ożyje), radości (święto,
niesamowita atmosfera) i zmęczenia (ludźmi, tłumem, hałasem). Bardzo się starałam, żeby
pokazać Poznań i poznaniaków od najlepszej strony. Miałam wrażenie, że moja gościna
wpłynie na późniejszą opinię o tym, jacy są Polacy i poznaniacy (Poznań DE1 Sko).
34
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
jeden z respondentów, a jego opinię podziela duża liczba uczestników
badania – mimo licznych głosów: „po co nam to, i tylko kasa poszła”, że to
było pozytywne wydarzenie. Dla naszej gospodarki, dla naszej infrastruktury, takiego troszeczkę obycia Polaków ze światem, którzy są gdzieś tam
takim małym, zaściankowym – niestety nadal w większości – narodem.
Może jakoś to pomogło, dla mnie było to o tyle fajne, że przeżyłam kilka naprawdę niezapomnianych wieczorów, których wiem, że nie będę miała okazji przeżyć prawdopodobnie już nigdy. […] To i to, wydaje mi się, że i Polacy
mieli okazję wreszcie nie narzekać na swój kraj, tylko się nim chwalić.
Gdzieś tam w końcu poczuć się na równi z innymi narodowościami. […]
Myślę, że w Warszawie ludzie też mieli okazję zaobserwować takie sytuacje
przed meczami, zobaczyć, że piłkę można pooglądać jako rozrywkę, a niekoniecznie musi to generować agresję. Wydaje mi się mimo wszystko, choć
wielu z nas w to nie wierzy, to za granicą wielu ludzi nadal uważa, że Polska to jest w ogóle jakiś ciemnogród, i nie ma elektryczności, i takie głupoty,
to się słyszy. No jednak Warszawa ładne wyglądała, mamy śliczny stadion.
Wrocław, Gdańsk – to są piękne miasta i wydaje mi się, że fajnie jest się
nimi pochwalić (Warszawa W5 KP Kar).
Na koniec tego podrozdziału warto więc zauważyć, że Euro 2012
wyzwoliło w pewien sposób ową nową formę i treść „patriotycznego
zapału” (popnacjonalizmu) oraz pozwoliło – przynajmniej na chwilę –
„odzyskać” symbole narodowe dla dużej części społeczeństwa z rąk osób
czy grup, które na co dzień deklarują swą miłość do narodu oraz uznają
swój sposób przeżywania tożsamości narodowej za jedyny właściwy
i godny prawdziwego Polaka: Znaczy, wiesz co, wydaje mi się, że to jest
okazywanie przywiązania w tym pozytywnym sensie. Jakby wszyscy mamy
jakieś potrzeby wspólnoty, tak? Wspólnoty, w sensie każdy z nas chce poczuć, że jest razem, że jest z kimś, blisko. I dać się właśnie ponieść tej fali.
Myślę, że… że na tym to polegało, tak? Że chcieliśmy się poczuć razem. To
są takie, wiesz, plemienne rytuały, ale… ale to tak działa i potrzebujemy
tego. Coraz mniej osób chodzi do kościoła. Myślę, że tam do tej pory można
było poczuć, że jesteśmy razem. Więzy rodzinne teraz też wyglądają trochę
inaczej. Myślę, że dużo ludzi tego potrzebowało. Byliśmy może też spragnieni tych sukcesów sportowych, trochę podbudować swoje samopoczucie.
Myślę, że to są te powody, dla których kibicowaliśmy. Bo kibicowało wiele,
35
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
wiele osób, które na co dzień w ogóle nie mają nic z piłką wspólnego. Euforia…
dali się temu uwieść, tak? Poczuć bliżej, razem itd. (Warszawa W9 S Kar).
Symbole i gadżety popnacjonalizmu
obecność czy raczej nadobecność narodowych symboli i odwołujących
się do pojęcia narodu gadżetów to jeden z najbardziej rzucających się
w oczy aspektów Euro 2012. Jest to najprostsza forma przejawiania się
nacjonalizmu, ale zarazem ze względu na swoją prostotą niezwykle istotna.
Podczas turnieju symbole pełniły bowiem szereg ważnych funkcji. Przede
wszystkim umożliwiały „eurokibicom” naoczne i konkretne przedstawienie odległego od ich codziennych doświadczeń pojęcia narodu: Przed
EURO 2012 w Polsce – konstatuje autorka dziennika emocjonalnego –
epatowanie symbolami narodowymi na taką skalę było raczej niespotykane. Polska laga nigdy nie weszła do popkultury w taki sposób jak brytyjska
bądź amerykańska. Biało-czerwone szaliki wyciągane przez „kiboli” na
mecze reprezentacji na co dzień raczej zalegały na dnie szulady. Żadna elegantka nie założyłaby białego sweterka do czerwonej sukienki, żeby nie
wyglądać jak „laga”. […] polskie symbole i barwy kojarzone były albo
z martyrologiczną komemoracją, albo z dzikim i nieokiełznanym nacjonalizmem. Karnawałowa atmosfera strefy kibica wciągnęła jednak moich
znajomych w biało-czerwony „piłkoszał”. Dziewczyny malowały sobie paznokcie w orzełki, na głowach pojawiły się „polskie” wianki i na kilka dni
to kontrastowe zestawienie barw przestało jakby kojarzyć się jedynie z krwią
i blizną. Pierwszym przełamaniem tabu, jakim stały się barwy narodowe,
było oczywiście wybudowanie Stadionu Narodowego. „Podarte gacie”, mówili sceptycy, „pochwała nacjonalizmu”, odzywały się głosy młodej lewicy.
Wszyscy jednak zgodzili się co do uroku przeszklonej bryły dworca Warszawa Stadion, nawiązującego kolorystycznie i formalnie do swego sąsiada.
Na kilka dni jakbyśmy odzyskali barwy narodowe. Flagi powiewały na samochodowych antenkach, wisiały na sklepach, kioskach, blokowych balkonach, na wystawach sklepów na Nowym Świecie. A gdy Polska przegrała
z Czechami i nie wyszliśmy z grupy, zaczęły pojawiać się apele o niezdejmowanie lag. […] „To samo było u nas w 2006 na mistrzostwach świata.
Wszyscy nagle wyjęli lagi z szaf i nagle coraz mniej zaczęły się one kojarzyć
36
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
z czymś niebezpiecznym. Bo wiesz, Maja, o nas wszyscy myślą, że jesteśmy nazistami…” – odpowiedział mi niemieckim przykładem Andreas, gdy rozmawialiśmy na ten temat podczas ich wizyty w Warszawie (Warszawa DE Dob)4.
Jak wyjaśniał przytoczony już tu Durkheim: myśl z trudem ogarnia
rzeczy ogromne, złożone z wielu części o skomplikowanej budowie (Durkheim 1990: 212). Jego ideę rozwinął Benedict Anderson, wskazując na
abstrakcyjność narodu, który jest wielką anonimową grupą społeczną
złożoną z ludzi w ogromnej większości nieznających się nawzajem (zob.
Anderson 1997, Kilias 2004). Mimo to ludzie pielęgnują w umyśle obraz
narodu jako znajomej i bliskiej wspólnoty, jako poziomego układ solidarności, co jest możliwe dzięki różnym symbolicznym reprezentacjom.
Symboliczne przedstawienia wspólnoty narodowej upraszczają i kondensują złożoną ideę narodu, czyniąc ją czymś namacalnym i konkretnym,
łatwym do zrozumienia nawet dla tych, którzy nie nawykli do abstrakcyjnego myślenia. Można zatem powiedzieć, że symbole pełnią funkcje poznawcze, a także mnemotechniczne. Nie tylko umożliwiają wyobrażenia
narodowe, ale ich stała obecność i cyklicznie intensywne eksponowanie
przypomina o istnieniu tych wyobrażeń. Kolejną funkcją symboli narodowych, którą wyraźnie widać w analizowanych wywiadach i dziennikach
emocjonalnych, jest ewokowanie zbiorowych uczuć (Burszta, Jaskułowski 2005): Przeżyliśmy – pisze jeden z autorów dziennika emocjonalnego
– coś w rodzaju nacjonalistycznego przebudzenia. Każdy z Polaków nagle
poczuł się Polakiem i odczuł silną potrzebę manifestacji tych emocji. […]
W moim odczuciu – kontynuuje – obserwowaliśmy pewnego rodzaju bombę energetyczną, huragan emocji, który każdego z nas bardzo mocno wciągał (Warszawa DE opo). Przypominają o narodowych odniesieniach
4
To ważna rzecz – deklaruje inny niemiecki kibic – bo możemy być dumni z naszego narodu.
Niemcy mają problem z poczuciem dumy, bo wiele ludzi z zagranicy mówi o nas, że jesteśmy
nazistami, że nie możemy być dumni z kraju. A mamy wiele rzeczy, z których możemy być dumni, inni tak mają, Francuzi są dumni z Francji, Hiszpanie z Hiszpanii, to dobre uczucie, i to uczucie pojawiło się pierwszy raz w 2006 roku [w trakcie mistrzostw świata w piłce nożnej rozgrywanych w Niemczech w 2006 roku – K. J. i P. M.]. Ludzie mówili: o, to nasza laga, możemy ją
pokazywać i być z niej dumni, to był punkt zwrotny w historii Niemiec. Dlatego teraz podczas
turnieju wszyscy mogą znów poczuć się dumni z bycia Niemcami (Warszawa W4 KP Bur).
37
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
zarówno stroje sportowe zawodników, jak i same na boisku, nawet te, do
których nie doszło, a mogły wydarzyć się potencjalnie (vide słynna okładka tygodnika „Neewsweek” przedstawiająca trenera Franciszka Smudę
ucharakteryzowanego na marszałka Piłsudskiego). Eksponowanie narodowych symboli często odznacza się redundancją. W różny sposób podkreśla się jedno podstawowe znaczenie, tak jakby mogły pojawić się jakieś
wątpliwości co do wymowy symboli. Na przykład na koszulkach reprezentacji i akcesoriach kibiców widnieją barwy narodowe, napis „Polska”,
a także narodowe godło.
Wyobrażona wspólnota milionów – jak pisał wspomniany Hobsbawm
– wydaje się bardziej realna jako drużyna jedenastu ludzi posiadających
imiona i nazwiska (Hobsbawm: 151). Główny symbol to przede wszystkim sam piłkarski zespół, co nieustannie podkreślają media, a także badani, za pomocą takich określeń, jak: „nasza drużyna”, „biało-czerwoni”,
„reprezentacja Polski” czy „Polska strzeliła gola”. Piłkarze reprezentują
zatem naród, są ucieleśnieniem narodowej dumy, inkarnacją narodowej
tożsamości, widocznym i konkretnym przedstawieniem Polski. Często
także styl ich gry staje się metaforą wspólnych cech, które posiadają ponoć wszyscy członkowie narodu: Tak. Może to jest trochę absurdalnie, bo
to brzmi jakby można było z objętości czaszki wywnioskować inteligencję.
Ja mam wrażenie, że widać niezdecydowanie, brak parcia, brak zaufania
w siebie, niemożność budowania bardziej złożonych akcji przez brak komunikacji, że to są cechy, które my jako naród mamy, przynajmniej takie
stereotypowe cechy, być może tak nie jest, ale spotkałem się na przykład
z opiniami obcokrajowców, że my rzeczywiście jesteśmy bardzo tacy niezdecydowani, często jesteśmy nieśmiali, brak nam pewności siebie. […] No
i jest coś takiego w tej reprezentacji, choćby nawet też lenistwo, bo uważam,
że to jest strasznie leniwa reprezentacja, że jest też brak takiego wspólnego
porozumienia, które widać na przykład w reprezentacji niemieckiej, a które przecież jakoś tam odzwierciedla te cechy narodowe, też stereotypowe,
czy brak dyscypliny w naszej reprezentacji, a którą widać u drużyn azjatyckich (Gdańsk W2 S Zac).
Gra drużyny narodowej wzbudza ogromne emocje: Ale mecze polskie
ja – mówi jeden z kibiców – często oglądam tyłem do telewizora, bo się tak
denerwuję, że nie jestem w stanie patrzeć bez przerwy, i jak piłka idzie na
38
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
naszą stronę boiska, to już nie mogę (Wrocław W2 KP Paw). Atmosfera
meczów udzieliła się także samym badaczom: Ja od połowy nawet nie byłam w stanie oglądać tego, co się dzieje, kuliłam się z głową ukrytą w dłoniach i pogrążałam w coraz większej rozpaczy (Poznań DE Sko). Niekiedy
emocje towarzyszące zawodom są ważniejsze niż sam mecz: Sam widzisz,
mecz w Poznaniu, tak, w poniedziałek, a się jedzie. Nieważne, że następnego dnia na 8 do pracy, ale się jedzie, dla tej atmosfery. Ja tam nie jechałem
oglądać samego meczu, ale poczuć atmosferę EURO, bo co innego jest wejść
na stadion, a oglądać mecz w streie kibica (Warszawa W1 KP Bur).
W masowej skali drużyna narodowa traktowana jest z atencją znacznie większą niż drużyny ligowe, ponieważ reprezentuje Polskę (wyjątkiem są tutaj stosunkowo nieliczni fanatyczni kibice). Jednym z przejawów tej atencji, dość rzadkim, jednak wartym podkreślenia, było przekonanie, że w narodowej drużynie powinni grać jedynie sami Polacy: Bardzo
podoba mi się to – mówi jeden z kibiców – że u nas w drużynie są sami
Polacy, że nie ma nikogo z zewnątrz (Wrocław W2 KP Paw). Inaczej rzecz
ma się – co jest oceniane negatywne – w reprezentacjach innych krajów:
bo zauważyłam w tych innych drużynach, że na przykład mówi się, że
Niemcy są bardzo pobożni, bo przed każdym meczem Koran odmawiają
(Wrocław W2 KP Paw). Jak wyjaśnia, nie chodzi tyle o urodzenie, ile
o wychowanie w kulturze danego kraju i o – by tak powiedzieć – wyrachowanie: drużyna narodowa powinna być faktycznie narodowości polskiej. Bo jeżeli ktoś robi sobie obywatelstwo tylko dlatego, żeby grać w drużynie, za pieniądze, to to już jest dla mnie nie fair. Bo to takie sprzedawanie.
A jeżeli ktoś jest Turkiem, ale wychował się w Niemczech i gra w niemieckiej drużynie, to jest to OK. Albo tak jak Podolski, urodził się w Polsce, ale
wychował tam i nikt nie ma nic do niego (Wrocław W2 KP Paw); To nie
jest tak – mówi z kolei inny kibic – że Polska dla Polaków, tylko jeżeli ktoś
ma mnie reprezentować, to niech to będzie Polak. Ja nie mam nic przeciwko, niech on gra tak jak gra, ale nich to będzie Polak, no nie? (Wrocław W9
KP Sur). Jak zaznaczaliśmy, takie głosy wyrażane expressis verbis należały
do mniejszości, jednak stoi za nimi szerzej podzielane przekonanie, że
gra w reprezentacji to swego rodzaju zaszczyt i powód do dumy: nie może
być przedmiotem targów, handlu czy jakichś interesownych kalkulacji.
Wydaje się, że „reprezentowanie narodu” – sprowadzające się, jak mogli-
39
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
by powiedzieć złośliwi, do biegania „za” lub „z” piłką po zielonej murawie
– traktowane jest w kategoriach zaszczytu, honoru, gry dla wyższych celów czy wręcz patriotycznego obowiązku. Należy również przypomnieć,
że zasady gry w barwach narodowych reguluje szereg przepisów. Zawodnicy muszą mieć obywatelstwo danego państwa. Nie do pomyślenia jest
na przykład, praktykowane w rozgrywkach klubowych wypożyczanie
sobie zawodników czy zmienianie reprezentacji (Dębski 2009: 137–138).
W tym kontekście warto przypomnieć, jak się wyraził jeden z autorów
dzienników emocjonalnych, tzw. aferę orzełkową. otóż w listopadzie
2011 roku PZPN naruszył tę praktykę, przedstawiając koszulki bez polskiego godła, co wywołało ogromne oburzenie. uderzano w patetyczny
ton i przypominano o walce o niepodległość, bohaterskiej historii, narodowej dumie, honorze, obowiązkach wobec narodu5. Tworzono równocześnie opozycję między tymi „wyższymi ideami” a niskimi pobudkami
przypisywanym działaczom Związku, który za nic ma patriotyzm, wyżej
stawiając pieniężne proity: Całe to zamieszanie – mówił roman Kosecki
– sprowokowane jest przez ludzi, którzy chcą jedynie zarobić pieniądze. Nie
wszystko jest na sprzedaż, a już na pewno nie koszulka, w której reprezentuje się swój kraj. Piłka nożna to nie tylko biznes – wtórowała mu snowboardzistka, celebrytka, a obecnie posłanka Jagna Marczułajtis. PZPN
sprzedał orła – donosił z kolei jeden z portali (Jaskułowski 2012: 205–210).
Jednak także sami kibice, a nie tylko piłkarze, mogą być symbolami
czy reprezentantami narodu. również oni są ambasadorami wspólnoty,
a sposób ich zachowania, styl życia i praktyki kibicowania oraz manifestowane poglądy mają być – w powszechnej opinii respondentów – ema-
5
Jest w naszym kraju – podsumowuje „aferę orzełkową” w charakterystyczny sposób dla
niezaangażowanych kibiców jeden z respondentów – taka charakterystyczna tendencja
do przenoszenia absurdalnych wydarzeń historycznych, o których prędzej powinniśmy zapomnieć, niż robić to, co robimy na boisku. Nagle się okazuje, że misją naszych piłkarzy nie
jest wygrać spotkanie, tylko pomścić naszych rodaków, najlepiej niszcząc przeciwnika, więc
niestety tak, kojarzy mi się. Wydaje mi się, że to jest coś, na co nie powinniśmy przymykać
oka, czego nie powinniśmy tolerować i nie powinniśmy dawać się w to wciągnąć, chyba że
rzeczywiście traktujemy to z dużym dystansem, jako zabawę, ale jest to szkodliwe i nie należy o tym myśleć w ten sposób (Gdańsk W2 S Zac).
40
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
nacją ducha narodu i jego najważniejszych cech: Tak. My reprezentujemy
nasz naród jako kibice – opowiadali jednemu z badaczy irlandzcy kibice
– ponieważ to jest międzynarodowy turniej; Tak, bo ludzie identyikują się,
odnajdują swoją tożsamość poprzez swoje barwy narodowe, przez swoją
lagę, przez swoją drużynę, więc zdecydowanie tak; Tak, bo generuje uczucia patriotyczne; Tak. Widzę pewne podobieństwa między nami, zarówno
u was, jak i u nas sport wzbudza silne patriotyczne odczucia. […] Wiesz,
wydaje mi się, że my nawet jesteśmy trochę przeczuleni na tym punkcie,
żeby sport odpolitycznić i pozbawić tych nacjonalistycznych aspektów, bo
mieliśmy, właściwie mamy z tym doświadczenie kibiców Irlandii Północnej, którzy bardzo mocno wiązali swoje dążenia niepodległościowe z kibicowaniem. Dokładnie, te sprawy trzeba rozdzielić. Oni nawet
mieli lagi z Palestyną, Kosowem, Baskami; Nie. Zdrowy sport nie kojarzy mi się z nacjonalizmem; Tak, zgadzam się z chłopakami, tylko […]
taką postawę reprezentuje mniejszość, i napisz, że nie my, tylko Irlandia
Północna, a nie Republika Irlandii. My nie mamy z tym nic wspólnego;
Tak, dla nich sport to jest narzędzie, którym wentylują te wszystkie treści
(Gdańsk W3 KZ Zac).
rozgrywkom Euro 2012, podobnie jak innym tego typu zawodom,
towarzyszy również wysyp różnego rodzaju „postnowoczesnych” gadżetów-symboli narodowych: lag, szalików, czapek, telewizorów, produktów
spożywczych, ręczników, bielizny, kapeluszy, koszulek, dresów, maskotek, kubków, a nawet ubranek dla psów itd. Szczególnie popularne były
niewielkie lagi przyczepiane do samochodów lub pokrowce na lusterka
w kolorach lagi, a także większe lagi – często „okraszone” logami producentów i sponsorów – wieszane w oknach lub na balkonach domów
mieszkalnych. Najbardziej popularną formą manifestowania narodowości
było jednak malowanie twarzy w kolorach lagi, co skwapliwie wykorzystywali różni uliczni sprzedawcy, oferując za niewielką opłatą stosowną
usługę. Tę swoistą modę na eksponowanie swojej narodowości podsycało również wiele irm, które zwietrzyły możliwość zysku i wręcz prześcigały się w oferowaniu coraz wymyślniejszych gadżetów, sugerując, że
stanowią one niezbędny element kibicowania będącego przecież patriotycznym obowiązkiem. Motyw lagi, barw narodowych czy nawiązania
do kibicowania pojawiały się również na produktach, które z piłką nożną
41
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
nie miały wiele wspólnego6: Komercyjne wykorzystywanie EURO – zaobserwowała jedna z badaczek terenowych – daje o sobie znać w każdym
(super/hiper) markecie, specjalne zestawy kibica, od ubrań po produkty
spożywcze, wszystko jest teraz dla kibiców. Kiełbasa kibicowska, paluszki,
orzeszki, piwo i słodycze. W końcu wiadomo, że i dla tych kibiców, którzy
spędzą te wieczory w domu, musi być odpowiednia oprawa. W gazecie dla
mężczyzn na okładce pojawia się nagłówek: „Jaki telewizor wybrać na
Euro”. Zatem to już nie tylko niewinne drobiazgi. Na wystawach kiosków,
sklepików czy nawet kwiaciarni widnieją różne gadżety w kształcie piłek,
drobne akcesoria kibicowskie, jak kubki, kieliszki, maskotki, zegary i całe
mnóstwo innych dziwnych tworów nawiązujących do piłki nożnej lub samego EURO. Nawet musztarda może oddawać dziś cechy narodowe (Warszawa DE Kar).
Bardzo widoczna była również moda na przebieranie się w barwy narodowe lub – w mniejszym stopniu – stroje kojarzące się z określonymi
narodami wśród kibiców zagranicznych: Poszczególni kibice – pisze autor
jednego z dzienników emocjonalnych – różnie inspirowali się dziedzictwem kulturowym swych krajów. Fani z Grecji upodobali strój ewzoni lub
hoplity, co podkreślało poniekąd odwieczną waleczność Hellady, którą dziś
reprezentować mają piłkarze. Belgowie, wszyscy jak jeden mąż (z tej grupy), mieli kapelusze ze swoistym niezbędnikiem w postaci jednak pustej buteleczki po alkoholu. Niektórzy Niemcy do celów przebrania zaadaptowali
kolory lagi. Przebrali się bowiem w obcisły trójbarwny strój, który przylegając do ciała, stwarzał czarno-czerwono-złotą postać (Wrocław DE Mał)7.
6
Dla przykładu, wspomnijmy bilbordy z reklamą cukru, które wywieszono na wrocławskich ulicach: widniało na nich zdjęcie młodej kobiety z namalowaną na policzkach lagą Polski, obok znajdowało się opakowanie cukru w kolorach lagi Polski, na nim biało-czerwona piłka, a pod nimi napis: słodkiekibicowanie.pl z Cukrem Królewskim.
7
Ciekawy opis strojów rytualnych przywdziewanych przez zagranicznych kibiców – starannie dobranych w każdym szczególe, tak aby symbolizowały złożoność ich tożsamości – dostarcza autorka dziennika emocjonalnego: Andreas występował w oicjalnej
koszulce EURO 2012 wtedy, kiedy podróżował bądź nie odbywały się żadne mecze. Reprezentacji Niemiec kibicował w koszulce z lagą i napisem „Deutschland”. Kiedy był na meczu
zagranicznej drużyny, co do której nie przejawiał specjalnie emocjonalnego stosunku, kibi-
42
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
Narodowa symbolika eksponowana w czasie Euro 2012 miała charakter skrajnie uproszczony, redundantny i konkretny. rzuca się w oczy
również jej kontekstowość, tj. jedynie niektóre symbole, i to w wybranych
sytuacjach, traktowane były z namaszczeniem i szacunkiem. Najlepszym
przykładem jest hymn Polski odgrywany przed meczami. Jesteśmy patriotami wszyscy bez wyjątku i w ogóle nie wyobrażam sobie – wyjaśnia niepełnosprawny kibic i równocześnie nawigator z Wrocławia – żeby jakikolwiek Polak podczas hymnu, nie wiem, zachowywał się inaczej niż w sposób
taki, w jaki powinien się zachować patriota. Czyli no, my nie możemy wstać
z wózka, natomiast jak najbardziej utrzymujemy pozycję godną hymnu
państwowego i razem ze wszystkimi go śpiewamy, również jeżeli oglądamy
mecz wspólnie w knajpie, to czujemy się zobligowani, żeby hymn śpiewać.
Bo na tym polega nasze wychowanie i chyba każdy Polak powinien mieć
szacunek do godła, jak i do lagi, jak i do polskiego hymnu. Tak naprawdę
osoby, które podczas hymnu zachowują się w sposób niewłaściwy, de facto
podlegają sankcjom karnym w naszym kraju (Wrocław W4 N Sur). Jednak
na co dzień symbole traktowano ze znacznie mniejszą atencją i szacun-
cował Bayernowi München. Podczas rozgrywek można go było spotkać obwieszonego lagami, noszącego wielką czapkę w niemieckich barwach narodowych bądź otoczonego
innymi pop-gadżetami, których różne lokalne warianty można było znaleźć na większości
bazarów i w wielu sklepach dla kibiców. […] Dużo ciekawszym przypadkiem kibica był Rainer. Prezentował on styl „na kibica Bawarczyka”, z wieloma lokalnymi odniesieniami. […]
często podróżował, jak i kibicował w bawarskich Lederhose – skórzanych spodniach. Nie
zapominał także o kapeluszu, wełnianych skarpetach i odpowiednim obuwiu – Bawarczycy
to przecież górale. Jego strój był jednak o wiele bardziej przemyślany i skomplikowany. Pod
koszulką, której wyboru dokonywał wedle tego samego klucza, co Andreas (w zależności od
tego, kto akurat grał), dostrzec można półprzezroczyste siatkowe rękawy w kolorach niemieckiej lagi. Nie widziałam Reinera ani razu bez tego elementu stroju. Rękawy zakładał
zarówno w dni meczowe, jak i w dni „turystyczne”. […] Kolejnym elementem stroju były
apaszki Bayernu Müenchen – jedna noszona na szyi, druga złożona tak, by eksponować
logo, wystawała z kieszonki koszuli. Przez ramię przewieszał torbę z wielkim symbolem rodzinnej drużyny, posiadał też kibicowskie szorty Bayernu. Oprócz siatkowych rękawów, Reiner nosił na stałe jeszcze trzy inne niemieckie elementy – wieniec ze sztucznych kwiatów,
frotkę na nadgarstku oraz barwy na policzkach. Wszystko to czarne, czerwone i żółte. Posiadał także charakterystyczną germańską kitkę i kolczyk w uchu. Taki więc niemiecki i bawarski zarazem Rainer przemierzał środkową i wschodnią Europę, nie naraziwszy się ponoć ani
razu na niemiłe docinki czy jakikolwiek inny rodzaj przemocy (Warszawa DE Dob).
43
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
kiem. Do wyjątku należało oburzenie – któremu dał wyraz jeden z autorów dzienników emocjonalnych – związane z obecnością narodowych
symboli w powszednich, niekojarzących się z czymś podniosłym i ważnym kontekstach: Nieco drażnił mnie ten popnacjonalistyczny trend: laga
Polski, którą dostawało się w sześciopaku piwa, minilusterkowe barwy
narodowe na samochodach, koszulki z „Biedronki”. Nasunęła mi się releksja
związana z poszanowaniem dla symboli tego kraju – lagi i godła. Kilkukrotnie widziałem proporczyki, lagi, które były deptane, które ktoś porzucił, wyrzucił lub po prostu zgubił. Trochę było mi wstyd je podnosić z ziemi.
Symbol, o który Polski kibic tak zacięcie walczył w czasie „afery orzełkowej”, leży zbezczeszczony na ziemi (Warszwa DE opo).
„Prawdziwi kibice”, „kontestatorzy” vs. moda na kibicowanie
Prowadzone przez nasz zespół badania potwierdziły wcześniejsze obserwacje, że Euro 2012 nie dla wszystkich Polaków było „świętem” czy
wydarzeniem, które na zawsze – w sposób postrzegany jako pozytywny
– zmieni Polskę i jej mieszkańców (Majewski 2011). Wśród tych „europesymistów” należy wyróżnić dwie najważniejsze grupy. Pierwszą z nich są
„etnokibice”, często postrzegający siebie jako prawdziwych kibiców futbolu i patriotów8, którzy – w przeciwieństwie do „eurokibiców” – zawsze
i jedynie „na serio” manifestują swe przywiązanie do wartości narodowych. Do drugiej z tych grup należałoby zaliczyć „kontestatorów”, czyli
zróżnicowane wewnętrznie środowisko skupione wokół ruchu „Chleba
Zamiast Igrzysk” i złożone z osób, które protestowały przeciwko Euro
2012 w Polsce miedzy innymi ze względu na – ich zdaniem – ekonomiczną
nieracjonalność całego przedsięwzięcia i wysokie koszta społeczne, jakie
niosła za sobą organizacja turnieju. Wydaje się jednak, że ich aktywność
skierowana przeciwko turniejowi to jedynie pretekst dla zaprezentowania
8
Także w Polsce – acz w znacznie mniejszym stopniu niż na przykład w krajach Europy
Zachodniej – istnieją grupy „etnokibiców”, które odżegnują się od wartości nacjonalistycznych, podkreślając często, że ich poglądy są lewicowe, anarchistyczne czy alterglobalistyczne.
44
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
dużo szerszej krytyki społeczeństwa kapitalistycznego9. Tym, co zastanawia, jest fakt, że ogromna większość „etnokibiców” to osoby deklarujące
prawicowe lub skrajnie prawicowe poglądy, a wśród „kontestatorów”
najaktywniejsze są środowiska lewicowe i anarchistyczne. Widać więc,
że z jednej strony organizacja Euro 2012 zradykalizowała poglądy
pewnych, marginalizowanych do tej pory grup społecznych, a zarazem
pozwoliła ich najaktywniejszym przedstawicielom przedstawić swoje
poglądy w – najczęściej niechętnych wobec nich – mainstreamowych
mediach. Z drugiej zaś strony – „ruchy” te, o ile nie zdobyły powszechnej akceptacji, a raczej – jak dowodzą wyniki badań – do tego nie doszło, stały się z pewnością „widzialne” w szeroko rozumianej przestrzeni
9
Organizacja EURO 2012 w Polsce – przekonują twórcy manifestu zamieszczonego na
stronie „Chleba Zamiast Igrzysk” – miała przyczynić się do rozwoju polskich miast. Władze
utrzymywały, iż w związku z turniejem nastąpi rozwój drobnej przedsiębiorczości, infrastruktury, turystyki i sportu, jak również zwiększenie roli Polski na arenie międzynarodowej.
Dobrodziejstwa płynące z organizacji mistrzostw porównywano do tych wynikających z realizacji powojennego planu Marshalla. Taki medialny przekaz był potrzebny, żeby stworzyć
społeczne poparcie dla igrzysk i ukryć ich rzeczywiste koszty. Dziś wiemy, że to mieszkańcy
miast zapłacą za „igrzyska”. Miasta, które inwestowały w turniej, stanęły bowiem na skraju
bankructwa. Zadłużenie w związku z kosztami organizacji EURO 2012 sięga miliardów złotych. Na wydatki związane z EURO lekką ręką przeznaczono ok. 96 mld zł. […] Nadchodzący kryzys społeczny nie wynika jedynie z wydatków związanych z EURO. Jego przyczyną jest
antyspołeczna polityka, prowadzona od początku transformacji ustrojowej. Niemniej organizacja nadchodzących mistrzostw ujawnia hipokryzję władzy i priorytety, którymi się
kieruje. Podczas gdy na organizację turnieju piłkarskiego wydaje się miliardy złotych, w całej Polsce obcina się wydatki na realizację podstawowych potrzeb społecznych. Zamykane są przedszkola, szkoły i domy kultury, wzrastają opłaty za żłobki, komunikację publiczną
i mieszkania. Prywatyzuje się lub zamyka przychodnie, szpitale i zakłady pracy. Brakuje pieniędzy na walkę z bezrobociem, które wciąż rośnie. Znacznie podniesiono opłaty za żywność, gaz, prąd, paliwo, wodę i leki. […] Na EURO 2012 najwięcej zarobi UEFA, która w ramach umowy z polskim rządem zwolniona została z wszelkich podatków, w tym VAT-u i CIT
-u, a także podatków lokalnych i cła! […] Ta sytuacja uderza w znaczącym stopniu w kobiety. To one jako pierwsze narażone są na zwolnienia, niższe pensje i umowy śmieciowe. Nierzadko skazane są na głodowe zasiłki i długotrwałe bezrobocie. Ponadto często zależą od
działania publicznych instytucji opiekuńczych lub same w nich pracują. […] Chcemy odebrać to, co nam zabrano, chcemy mieć wpływ na nasze życie. Oicjalne hasło EURO 2012
brzmi „Razem tworzymy przyszłość”. Twórzmy ją razem, ale bez żerujących na nas elit politycznych i biznesowych! One nie są nam do niczego potrzebne. Organizujemy się bez nich
zgodnie z własnymi potrzebami! (http://10czerwca.eu/).
45
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
publicznej, a jednocześnie uzyskały szansę na konsolidację i budowę wewnętrznej spójności, gdyż także w ich przypadku, acz z innych przyczyn,
Euro 2012 wyzwoliło solidarność kontrastową/antagonistyczną: Jest
coś takiego – mówi jedna z zagorzałych kibicek Legii Warszawa, bardzo
negatywnie nastawiona do Euro 2012 – stereotyp kibica piłkarskiego,
generalnie on jest bardzo złożony, on nie jest w żaden sposób taki jednolity,
bo jakby jeden stereotyp można podzielić w jego obrębie na różne podstereotypy. […] jak większość stereotypów, wynikają z niewiedzy i uprzedzeń
albo z chęci podrasowania własnego ego kosztem czyjegoś wizerunku.
A z drugiej strony, no, między kibicami piłkarskimi, którzy od dawna są
takim bardzo opozycyjnym, też takim niesfornym głosem, jeśli chodzi o sytuacje polityczno-społeczne w kraju, no, jest pewien konlikt interesów,
duży bardzo, wyraźny bardzo konlikt interesów między kibicami a ekipą
rządzącą. Jak to w wielu płaszczyznach się objawia, no też wydaje mi się,
że media, które związane są bardzo mocno z rządzącymi, takie mainstreamowe, prorządowe media. Robią wszystko, żeby właśnie ten wizerunek
przedstawić negatywnie. Skoro kibice na stadionach obrażają rząd, obrażają wspaniale nam panującego premiera, no wiadomo, że nie może to
przejść bez echa i też biorąc pod uwagę, że środowisko jest, jakie jest. Ja
w żaden sposób nie próbuję go wybielać, ja zdaję sobie sprawę, że jest
w nim sporo jednostek, które odstają, jeśli chodzi o jakieś tam nawet uspołecznienie odpowiednie, że jest bardzo dużo ludzi agresywnych, są akty
wandalizmu, są akty chuligańskie. […] Bo ludzie, którzy idą i leją się za
klub gdzieś tam na ulicy, to nie znaczy, że to są ludzie wyjęci spod kanonu
wartości, bo to są w wielu przypadkach, nie we wszystkich, ale w wielu,
ludzie inteligentni, posiadają wiedzę na temat historii swojego kraju, mają
pełne wpojone ważne wartości i to tak właśnie, tak jak mówię, jest to dość
niepoważne i takie pełne ignorancji ze strony mediów, że kierują taki i taki
wizerunek, który jest tam gdzieś zgodny z prawdą, w jednej dziesiątej (Warszawa W3 KP Kar).
Według „etnokibiców” – o czym obszernie pisaliśmy już w tomie z badań w roku 2011, a co zdają się w pełni potwierdzać także wyniki tegoroczne – to właśnie ich praktyki kulturowe związane z uczestnictwem w futbolowym sacrum postrzegane są jako jedyna właściwa forma kibicowania,
a zarazem sposób na manifestowanie swoich postaw tożsamościowych.
46
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
Ich stosunek do samej imprezy, kibiców zagranicznych oraz kibiców reprezentacji – i sposobu wykorzystywania przez nich symboli narodowych i popnacjonalistycznych gadżetów – jest zdecydowanie negatywny10. Zdaniem respondentów zaliczonych do tej grupy, Euro 2012 to
przede wszystkim „antynarodowy” turniej, podczas którego dochodzi
do szargania świętych narodowych barw i wartości w popowym, chwilowym, konsumpcyjnym i ckliwym zachwycie. Wśród potulnych mas
„januszy”, „andrzejów” i „pikników”, których obecność na stadionach
postrzegana jest przez „etnokibiców” jako zagrożenie dla ich postaw,
wartości i praktyk kibicowania, dominuje pseudonarodowa żarliwość,
która zaraz po odpadnięciu reprezentacji wyparuje z serc tych niby-patriotów, faworyzowanych przez władze i mainstreamowe media. Jeśli głębiej analizować te narracje, można je interpretować jako swoisty atak na
popkulturowe i globalne w swym zasięgu wydarzenie, jakim było Euro
10 Wszelako części poznańskich „etnokibiców” i fanów „Kolejorza” podobały się gadżety
i styl kibicowania Irlandczyków. Jak się może wydawać, najbardziej przypominały im ich
własne rekwizyty wykorzystywane podczas meczów ligowych oraz kibicowski „sposób
życia”: To znaczy, chciałbym zacząć od tego może, i powiem to oicjalnie do dyktafonu
[zwraca się prosto do mikrofonu, śmiech – uwaga badacza – przyp. K. J. i P. M.], że ja jako
„kibol” Lecha – oczywiście w rozumieniu poznańskim, a nie „Gazety Wyborczej” – dla mnie
to jest olbrzymia różnica między kibicem reprezentacji a kibicem ligowym, z tym że oczywiście dla mnie kibic ligowy nie jest taki, jak to przedstawiło BBC w swoich „Stadionach nienawiści”. Kibic ligowy to jest po prostu kibic zaangażowany. No i wiadomo, że są ci, co bardziej
pokazują oprawy, czyli ultrasi, są ci, co bardziej robią chuligankę, czyli hoolsi, i to jest taka
duża różnorodność, są też pikniki oczywiście. Na meczach reprezentacji są właściwie tylko
pikniki: różnorodność kolorów, strojów, przebrań, malunków jest po prostu zatrważająca.
I gdyby ktoś taki przychodził na mecze Lecha, ja bym powiedział, że ośmiesza klub, który dopinguje. Ale akurat jeżeli chodzi o reprezentację, to stało się tradycją, że tak się przychodzi
na mecze reprezentacji, im kto bardziej strojnie czy śmiesznie wręcz ubrany, tym lepiej, tym
więcej mu zrobią zdjęć reporterzy. […] I właśnie Irlandczycy, ja myślę, się trochę zbliżyli do
tego poziomu zaangażowania kibicowskiego, które prezentują „kibole” Lecha. Tylko że „kibole” Lecha zwracają uwagę, żeby równo śpiewać, żeby pokazać to zorganizowanie w społeczności, a wśród tych Irlandczyków było pełno indywidualistów i każdy chciał się wyróżnić
na tle tego tłumu. Ale jednocześnie jak zaśpiewali „Fields of Athenry”, to pokazali tę zbiorowość. I to było niesamowite – że oni zarówno jako jednostki się wyróżniali, jak i stanowili tę
jedność w grupie. I chyba dlatego właśnie tak ich mocniej zapamiętaliśmy, mieliśmy olbrzymie szczęście, że ich mieliśmy właśnie w Poznaniu (Poznań W17 KP Shm).
47
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
2012, a zatem także jako próbę odrzucenia popkulturowej rzeczywistości,
w której powszechnie dominować miałyby jedynie bałamutne, efemeryczne, kosmopolityczne, konsumpcyjne „antywartości”, a nie rudymentarne elementy polskiej (narodowej) kultury11 (Majewski 2011). Z tych
moralizujących opowieści, które można określić jako krytykę tradycjonalną czy konserwatywną, wyłania się, z jednej strony, obraz „zwyrodniałego” społeczeństwa, którego „prawdziwa” kultura obumiera w wyniku
oddziaływania zwesternizowanej – wykorzenionej z lokalnego i narodowego kontekstu – kultury popularnej, z drugiej zaś wizja prawdziwych kibiców-patriotów, którzy bronią wielkich idei i wzniosłych wartości: …to,
co się działo na ulicach, doprowadzało mnie do szewskiej pasji. W ogóle zabawne w EURO jest to, że nagle wszyscy stają się straszliwymi patriotami
na pokaz, chociażby głupie porównanie – niedawno był Marsz Niepodległości i gdzie byli ci wszyscy, gdy w tym momencie Marsz Niepodległości szedł
ulicami Warszawy, jakoś, o dziwo, ta liczba ludności była zadziwiająco
mniejsza. I właśnie to taki sztuczny patriotyzm, taki – no bo jest fajnie, jest
impreza, to my się cieszymy, wszyscy zakładamy koszulki i podniecamy się
tym, że jesteśmy Polakami, a jakby przyszło tak naprawdę co do czego
i trzeba byłoby zamanifestować coś, co ma trochę wyższą wartość niż tylko
dmuchanie w trąbkę i cieszenie się, bo jest impreza sportowa, to tych wszyst-
11 Jeżeli chodzi o kulturę – deklaruje przeciwniczka mistrzostw i fanka Legii Warszawa – to
akurat EURO nie miało wiele wspólnego z naszą kulturą. Zrobiliśmy z siebie pajaców i tak
naprawdę ośmieszyliśmy naszą kulturą, bo nie wiem, wydaje mi się, że osoba, która podjęła
decyzję, że „Koko koko, euro spoko” było hymnem. Jeżeli tej osobie wydawało się faktycznie,
że trzy stare babcie zaśpiewają piosenkę o EURO, że będzie to w jakikolwiek sposób odzwierciadlało naszą polską ludową kulturę, no nie do końca, tak naprawdę zrobiliśmy z siebie pajaców, cała Polska się śmieje z tego hymnu, a można to było zrobić lepiej, naprawdę. Jeżeli
ktoś chciałby umieścić ten pierwiastek kulturowy w tej całej imprezie, jaką jest EURO, to by
to zrobił, było bardzo dużo możliwości, a moim zdaniem tego nie było, to wszystko było skomercjalizowane, nastawione na taki pusty, czysty zysk. Chociażby postawienie tego McDonalda przy streie kibica. […] jeżeli chcieliśmy się promować i chcieliśmy, aby nasze miasto
na tym faktycznie zarobiło, to wystarczyłoby otworzyć jakiś bar mleczny z typową polską
kuchnią, myślę, że przecięty turysta z Europy, która ma tego McDonalda na każdym kroku
i na pewno nim rzyga, wolałby zjeść schabowego z kapustą czy pyzy i pierogi, czy dobrą polską golonkę, niż hamburgera, bo może to zjeść u siebie, także ktoś bardzo nie pomyślał
(Warszawa W3 KP Kar).
48
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
kich ludzi by tam nie było […] [kibicowanie reprezentacji – przyp. K. J.
i P. M.]. Jest takie bardzo festynowe i piknikowe, przychodzi sobie pan
Andrzej, najczęściej z wąsami, z całą rodziną, kupuje sobie trąbkę pod stadionem, cały uradowany dmie sobie w tę trąbkę. Na tym meczu cieszy się,
klaszcze, hura, hura, fajnie, jest reprezentacja. On tak naprawdę nie przychodzi tam dla drużyny, właśnie w imię wyższej idei, bo gra jego drużyna
narodowa. Tylko on przychodzi się bawić, jego jara cała otoczka właśnie, że
jest dużo ludzi i że jest kolorowo, że jest głośno i tak naprawdę chodzi tylko
i wyłącznie o to. Tam nie ma wyższej idei. Kibic reprezentacji Polski nie
przyjdzie na mecz na przykład, po to, żeby wraz z jakąś częścią ludności,
która myśli to samo co on, na przykład wygłosić swoje niezadowolenie
z tego, że nie wiem, że Donald Tusk to pedał, tylko, że kibic reprezentacji
przychodzi się pobawić, poklaskać sobie w rączki, podmuchać sobie w trąbkę, zjeść hot-doga, popcorn, porobić sobie zdjęcia – ja na stadionie (Warszawa W5 KP Kar)12.
Jednak za tym dyskursem – krytykującym festynowe, piknikowe
i okazjonalne formy kibicowania „januszów”, a także komercyjny i antynarodowy charakter wielkich eventów w stylu Euro, które zagrażają
polskiej tradycyjnej kulturze – kryją się również inne przyczyny niechęci
„prawdziwych” kibiców. Wynikają one przede wszystkim z faktu, że postrzegają oni Euro 2012 jako – w tym momencie dyskurs „etnokibiców”
12 W opiniach „prawdziwych” kibiców-patriotów często pojawią się sformułowania wska-
zujące na niechęć nie tylko wobec stylu kibicowania „miłośników eventów”, który masowo dominował w trakcie EURO 2012, lecz także wobec samej drużyny narodowej,
która – w ich mniemaniu – ma niewiele wspólnego z reprezentowaniem Polaków: Na
pewno nie bezpośrednio, zdecydowanie nie, mnie się tak stadion kojarzy z Legią, z Warszawą, moim miastem, i tam naród raczej jest wpisany w jakąś tam doktrynę grupy, że naród, jako ważna wartość, że środowiska stricte narodowe tam są. […] No właśnie, tu jest
paradoks, u nas w Polsce, że mimo wszystko to środowiska stricte kibicowskie, chociażby
nasze warszawskie, jest w dużej mierze bardzo prawicowe i dużo narodowych ugrupowań
należy do tego środowiska. Ale mimo to reprezentacja Polski nie mieści się w kanonie
tego narodu pojmowanego, gdyż z tych względów wystarczy spojrzeć na sam skład reprezentacji, no ile tam jest Polaków. Albo wcześniej grał u nas niejaki Olisadebe, także przez
to też te więzi nie są mocne z tą reprezentacją, gdyby to była faktycznie reprezentacja jedenastu Polaków – OK. Ale to nie jest reprezentacja Polaków, także ciężko jest (Warszawa
W3 KP Kar).
49
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
spaja się narracją „lewicujących” kontestatorów – elitarną imprezę, przeznaczoną dla wybranych, w tym zwłaszcza dla przedstawicieli klasy średniej i wyższej oraz różnej maści „prześladowców” ludu i politykierów,
którzy nie interesują się losem „zwykłych” Polaków: Ale jeżeli chodzi o takie partycypowanie w takich wydarzeniach, to przede wszystkim Polaków
na to nie stać – podkreśla kibicka Legii Warszawa – trzeba chociaż wziąć
pod uwagę, ile kosztował bilet na takie EURO, nawet jakiś głupi mecz reprezentacji, jakieś eliminacje czy jakieś tam sparingi, to i tak te ceny są dość
wysokie i przeciętnego Polaka po prostu na to nie stać, więc gdyby faktycznie nasi miłościwie rządzący chcieliby, aby Polacy otwierali się na piłkę
nożną, to niech zrobią coś z cenami tego widowiska. Bo tak jak mówię, bo
robią z tego sport dla elit, a to nie jest sport dla elit, to jest golf albo, nie
wiem, wyścigi konne, także nie, zdecydowanie nie (Warszawa W3 KP Kar).
Zapewne przesadą byłoby redukowanie kontestacji Euro przez „etnokibiców” do racjonalizującej strategii określanej niekiedy przez psychologów
mianem „kwaśnych winogron” (mówiąc w wielkim skrócie, tłumaczymy
sobie, że niedostępnej rzeczy właściwie nie chcemy, ponieważ tak naprawdę ma ona pewne niepożądane cechy). Niemniej na niechęci do
Euro zaważyły w pewnym stopniu także wysokie ceny biletów oraz fakt,
że były one trudno dostępne (losowanie). Przytoczmy wypowiedź kibica
z Wrocławia wskazującą na podobne motywy, a także dodatkowo na wątek – pojawiający się również w innych wywiadach – zbytnich restrykcji,
które uniemożliwiają wyrażanie swoich emocji w sposób bardziej „prawdziwy”, spontaniczny, gwałtowny i widowiskowy, a więc taki, jaki preferują „prawdziwi kibice”: przez EURO powoli zaczynają się takie restrykcje, że
wykorzenili, że powoli wykorzeniają ten cały fanatyzm, który naprawdę nie
jest groźny, nie jest groźny. Ja nie mówię tutaj o kibolstwie, wiesz, i o zadymach, tylko o… oni chcą doprowadzić do tego, żeby to był taki teatr, żeby
się działo na stadionie jak w teatrze, a to nie chodzi o to. […] Zaszokowany,
Ada, byłem tym, fajnie było być na stadionie na meczu Grecja – Czechy, ale,
Ada, tam wszyscy… ludzie przyjechali z Czech kawał kilometrów na swój
mecz i siedzieli, Ada. Siedzieli! Siedzieli, Ada, na stadionie. I dwa razy wstali i zaśpiewali „Czesi”, i siedli, nie. Więc się wkurzyłem i na drugą połowę
poszedłem sobie stać z Grekami. I mówię, wszyscy Grecy stali, wszyscy. Wszyscy skakali cały czas, darli mordy i było kulturalnie, Ada, nie. Naprawdę to
50
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
był dobry show. A nie można było zrobić pirotechniki, bo to EURO, wiesz, komercyjny turniej. […] Nasi kibice, ci fanatycy, oni olewają ten turniej. Bo po
pierwsze, mieli mało biletów, nie dostali biletów, a po drugie, były takie restrykcje na stadionach, że trzeba siedzieć na przykład, trzeba. Przyjdzie ci
steward i powie: siadaj, na przykład, nie. […] Ale wiesz, zakazy, restrykcje
i tak dalej prowadzą do tego, że futbol staje się bardzo komercyjny i taki właśnie restrykcyjny bardzo, nie. Trybuny też przede wszystkim przycichają, są
takie gnębione za bardzo, moim zdaniem. I właśnie przez EURO musimy
temperować chuliganów i kibolstwo, gdzie oni temperują wszystkich, którzy
stoją, śpiewają, przygotowują piorotechnikę, oprawę, a na trybunach masz
kilka grup kibiców. […] Okazało się, według badań, że wielu ludzi przychodzi na mecze, nawet tych takich starszych, którzy siedzą sobie, że oni chcą
patrzeć na tę oprawę, którą ci młodzi tam przygotują, wiesz, wcześniej czas
na to poświęcą. Także to nie jest, moim zdaniem, coś negatywnego (Wrocław W1 KP Sur).
Powróćmy do członków i zwolenników ruchu „Chleba Zamiast Igrzysk”
stanowiących niezwykle zróżnicowaną wewnętrznie grupę, choć można zauważyć, że dominują wśród nich osoby o poglądach lewicowych i anarchistycznych. Tym, co ich łączy, jest – generalnie – sprzeciw wobec organizacji
Euro 2012, choć przyczyny tej niechęci są różne13. Wśród protestujących
13 Znaczy, oczywiście, ta grupa jest podzielona. Są tam przeciwnicy w ogóle piłki nożnej jako
takiej, są tam tacy, którzy specjalnie tego nie lubią, zresztą nie jest to dla nich najistotniejszy
postulat, ale są to ludzie, których piłka faktycznie nie interesuje. Była grupa takich drobnych,
gdzieś tam związanych z… My próbowaliśmy się dogadać z taką grupą kibiców, którzy byli
„Fuck EURO” – i to jest ta grupa „Against Modern Football”, czyli taka przeciwstawiająca się
tej całej skomercjalizowanej wersji piłki, ale też właśnie… Znaczy, ja ich tak chcę pewnie widzieć. To znaczy też można ich pewnie tak z lewicowej perspektywy przedstawić jako tych,
którym nie podoba się ta wymiana klasowa na trybunach, czyli to, co się stało w Wielkiej
Brytanii, czyli zamiast piłka nożna jako sport klasy robotniczej to przez szereg działań, m.in.
podwyżki biletów, w zasadzie stała się sportem klasy średniej i jakby oni się tam przeciwstawiają. Chociaż do końca tak nie jest, to jest taka nasza bardziej lukrująca wersja, bo tam
są osoby, które nie tylko przeciwko takiej komercjalizacji z perspektywy lewicowej występują, ale w ogóle, że to jest mało męskie, honor, walka, wojna i tu nie należy żadnych dzieci
i kobiet, he he. […] no i oczywiście była ta grupa – też chyba reprezentowana w dość dużej
ilości – czyli ludzie, którzy jakoś tam nawet piłką się interesują, też im się to specjalnie
nie podoba, ale akceptują, powiedzmy, oglądają skomercjalizowaną jej wersję, natomiast,
51
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
były zarówno feministki, które przeciwstawiały się patriarchalnemu charakterowi imprezy, alterglobaliści walczący ze światem rządzonym przez
międzynarodowe koncerny i korporacje, socjaliści przeciwstawiający się
wykluczeniu słabszych i biedniejszych oraz burżuazyjno-kapitalistycznej
maii, która sprzymierzyła się ze sprzedajnymi politykami, byli też ci, których przede wszystkim interesuje podział miejskiego budżetu i zadłużanie
się miast-organizatorów, a także osoby sprzeciwiające się komercjalizacji
piłki nożnej skupione wokół ruchu „Against Modern Football”: EURO
2012 nie istnieje – można wyczytać z jednego z dłuższych artykułów zamieszczonych na stronie ruchu „Chleba Zamiast Igrzysk”. Jest tylko
wyalienowanym obrazem, migawką, która pojawiła się przy zagłuszających myślenie fanfarach patriotycznego uniesienia. 99,9 proc. Polaków nie
doświadczy piłkarskiego widowiska na żadnym z wybudowanych za kilka
miliardów złotych stadionów. […] Zaprogramowana atmosfera wyjątkowego święta połączona jest z militaryzacją kraju, stanem wyjątkowym i polityką strachu. […] Wszystko przy wezwaniu do udziału w narodowej
wspólnocie. Każdy Polak jest teraz kibicem. Dlatego na śniadanie musi
zjeść oicjalnego camemberta w kształcie piłki. Na obiad spałaszować laczki kibica, a wieczorem zapić smutek (jakże niesprawiedliwej) porażki oicjalnym piwem. „Musicie świętować” – nakazuje w TV premier Tusk. Wtórują mu najpoczytniejsze tytuły prasowe – przykładnie piszą o EURO tylko
dobrze. […] „Musicie kupować” – wtóruje premierowi podprogowy szept
piaru wielkich koncernów. Sklepowe półki uginają się pod ciężarem trąbek,
no jakby nie tu, w Polsce, nie w tych miastach. W tym sensie, że sprzeciwiają się organizacji
EURO ze względu na to, że u nas to się, mistrzostwa świata gdzieś tam w Niemczech czy
Francji, no nie wymagają większych inwestycji. Po pierwsze dlatego, że infrastruktura już
jest w dużej mierze gotowa, stadiony też są, co najwyżej jakiś tam trzeba poprawić, ale to
nie są wielkie wydatki. I co więcej, ich poziom opieki socjalnej państwa i wszystkich usług
publicznych jest na zupełnie innym poziomie, w tym sensie to się nie dzieje kosztem, nie ma
potrzeby, żeby jedno zamiast drugiego. A u nas, oczywiście, to nie jest tak, że jak by nie
wydali na to, to by wydali na te żłobki, bo pewnie by tego nie zrobili, ale na pewno nie mieli
nawet szansy, żeby to zrobić, jeżeli wydali na ten stadion. To znaczy w tym sensie to to zadłużenie już uniemożliwiało, to znaczy zmusiło do szeregu cięć, a jak się szuka cięć wszędzie,
to cięcia też dotykają, no, po prostu, najbardziej potrzebnych elementów polityki i miast,
i państwa (Poznań W15 KP Shm.).
52
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
szalików i czapek. Media sprzedają marzenia o sukcesie. Wszystko po to,
by zedrzeć gardło i opróżnić portfele, oglądając poczynania jedenastu facetów, których miesięczne zarobki są wyższe niż roczne dochody mieszkańców
niejednej warszawskiej kamienicy. Nie można marudzić, że to kosztem naszych mieszkań, żłobków i przedszkoli. Protesty są passe, to takie typowo
polskie malkontenctwo. Prawdziwy, nowoczesny Polak w czasie mistrzostw
wyłącza myślenie i idzie w tango. Czasem tylko wyładuje swój gniew na
prekarną rzeczywistość, waląc w mordę odwiecznego wroga – moskala idącego na mecz (http://10czerwca.eu/).
Analizując tego typu opisy „eurorzeczywistości” – liczne inne przykłady tego typu sposobu myślenia zgromadzono również podczas badań
terenowych – można odnieść wrażenie, iż niczym głośne echo powracają
w nich argumenty wypracowane przez przedstawicieli szkoły frankfurckiej, które wciąż stanowią atrakcyjny i normatywny wzór dla lewicowych
krytyków. W oczach tych krytyków Euro 2012 jako wydarzenie o charakterze stricte popkulturowym, a więc także będące doskonałym przykładem funkcjonowania i oddziaływania ciemnych sił globalnego kapitalizmu, staje się metaforą systemu, w którym zniewalające masy elity
posiadają narzędzia produkcji, niegraniczone środki inansowe oraz władzę. owe uzupełniające się i współpracujące ze sobą biznesowe, medialne i polityczne elity manipulują społeczeństwem, wpajając konsumentom
kultury fałszywe przekonania, potrzeby i wartości oraz narzucając im niskie gusta, w efekcie czego sprawują władzę nie tylko nad ich umysłami,
lecz także portfelami. odbiorcy popkulturowych (wytwarzanych na masową i przemysłową skalę) produktów traktowani są więc przez lewicowych
aktywistów jako bierne, wyuczone postaw konformizmu, pozbawione
właściwości jednostki, które nie posiadają i nie chcą posiadać zdolności
do krytycznej interpretacji rzeczywistości społecznej, co powoduje, że
stają się one całkowicie posłuszne systemowi władzy. Jedynie na marginesie takiego systemu – niczym bohaterowie kultowego ilmu pt. Matrix –
istnieją grupy zdolne stawić opór władzy, choć ich możliwości wprowadzania zmian są stale ograniczane, a oni sami stają się najważniejszymi
oiarami tego systemu, ponieważ jako jedyni znają prawdę o zasadach
jego funkcjonowania (swoiste przekleństwo releksyjności): Tylko oddolnie
zorganizowane społeczeństwo jest w stanie stawić skuteczny opór polityce
53
nacjonalizm, kultura popularna i euro 2012
igrzysk i zaciskania pasa. Po dłuższym okresie stagnacji budzą się ruchy społeczne. Grup poszkodowanych przez antyspołeczną politykę jest mnóstwo,
dlatego protesty mają charakter bardziej rozproszony niż skoordynowany.
Najsilniejszym ogniwem w tym łańcuchu oporu wydaje się być koalicja
„Chleba Zamiast Igrzysk”, która 10 czerwca w Poznaniu zorganizowała demonstrację. Wzięło udział kilkaset osób (http://10czerwca.eu/).
W ramach tej narracji współczesny kibic reprezentacji (przedstawiany
jako typowy zadowolony z siebie burżuj, czyli przedstawiciel klasy średniej) to właśnie typowy – scharakteryzowany powyżej – odbiorca produktów popkultury, który jest podatny nie tylko na kapitalistyczną propagandę, lecz także na jej nacjonalistyczną wersję, której ważnym elementem
są wyalienowani ze społeczeństwa piłkarze kreowani na nowych narodowych zbawców i bohaterów: Najważniejsi są jednak przedstawiciele UEFA.
To prawdziwa arystokracja żyjąca swoim rytmem. Podatków płacić nie
muszą, śmigają ulicami po bus-pasach, posilają się na bizantyjskich bankietach. Polski lud i tak oddaje im cześć jako wielkim modernizatorom. To
oni są prawdziwymi czempionami tych igrzysk. Reszcie pozostaje strefa
kibica – ta jest dostępna dla każdego, kto pozwoli się przeszukać. Tam też
rodzi się prawdziwe narodowe szaleństwo. Media donoszą, że w gdańskiej
streie sprzedano już półtora kilometra kiełbasy. Jest mięso, jest piwo, Polacy
są szczęśliwi. 70 tys. ludzi wyje w niebo podczas zaaranżowanego widowiska. Kiedy facet, który zarabia w Dortmundzie ok. 4 mln zł rocznie, traia
do siatki, tłum ogarnia prawdziwy obłęd (http://10czerwca.eu/).
Podsumowując nasze analizy, warto podkreślić, że Euro 2012 nosi znamiona święta narodowego, w trakcie którego dochodzi do potwierdzenia
na masową skalę nacjonalistycznej wizji świata społecznego i politycznego, podzielonego na odrębne narody. Święta dużo bardziej popularnego
niż oicjalne święta narodowe, w którym udział biorą nawet ludzie, którzy
na co dzień nie interesują się piłką nożną. Święto, jakim stały się mistrzostwa Europy w piłce nożnej, niczym durkheimowski fakt społeczny, cechowało się niemalże przymusowym charakterem: presja powodowała, że
niektórzy badacze, mimo początkowej niechęci, zakładali barwy narodowe
54
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
nie tylko po to, aby nie wyróżniać się z tłumu kibicujących, lecz także by
móc przeżyć to, co inni, a więc stać się częścią zintegrowanej na chwilę
chociaż „widzialnej” wspólnoty. Jednym z jego elementów był wysyp narodowych symboli na ogół w swojej najprostszej i konkretnej postaci na
niespotykaną w czasie innych świąt skalę. Jak zauważał krakowski badacz: wcześniej w Krakowie, przykładowo ani w czasie wizyt papieża, ani
podczas pogrzebu pary prezydenckiej nie spotkałem się z taką lagowo-narodową mobilizacją. Właśnie multum polskich lag został zapamiętany
przez większość moich znajomych jako coś wyjątkowego – jeden stwierdził,
że dzięki Euro polska laga przestała mu się kojarzyć ze Smoleńskiem (Kraków DE Now). Dość powszechny pozytywny oddźwięk, z jakim spotkało
się Euro 2012, a także ogromne emocje, jakie wywołało, pokazuje, że
głosy o atroii uczuć narodowych, erozji tożsamości narodowej czy zaniku więzi narodowej są zdecydowanie przedwczesne. Nacjonalizm nie
znika, ale ulega transformacji. Ma on wiele wersji i nie musi z konieczności przybierać pompatycznej i pomnikowej formy tak często preferowanej przez niektórych ponurych polityków mówiących nieustannie o mordach, ziemi zroszonej krwią, spiskach wymierzonych w naród „wybrany”,
oiarach i zamachach.
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
euro 2012 – zderzenie kultur
vs. kibicowska communitas
EURO 2012 i butikowy multikulturalizm
Stanley Fish ukuł pojęcie butikowej wielokulturowości oznaczające powierzchowne zainteresowanie i tolerancję dla innych niż nasza własna
kultur. Jest to – jak pisał – multikulturalizm – etnicznych restauracji,
weekendowych festiwali i pozornego identyikowania się z poglądami innego przypominającego wyśmiewane przez Toma Wolfe’a zjawisko radical
chic (Fish 1997: 378). Fish wykorzystał stworzoną przez siebie kategorię
do analizy różnych ilozoicznych wersji wielokulturowości w kontekście
kwestii wolności słowa, zwłaszcza problemu tzw. mowy nienawiści. Jednak
metafora butiku, czyli sklepu sprzedającego krótkie serie modnej odzieży, biżuterii lub galanterii, na ogół oferującego produkty jednej marki czy
jednego projektanta, dość dobrze oddaje charakter spotkania kultur
w czasie Euro 2012 – zwłaszcza jeśli chodzi o strefy kibica i kampanie
promocyjne nielicznych oicjalnych sponsorów1.
1
W swej komercyjnej odsłonie mistrzostwa Europy w piłce nożnej są doskonałym przykładem wydarzenia stanowiącego element globalnego w swej skali procesu „utowarowienia
różnicy kulturowej”, który, jak zauważa Wojciech Burszta: jest nowym fenomenem fetyszyzmu kulturowego: Sprowadza się on do trzech aspektów. Po pierwsze, ludzie, przedmioty
i miejsca zostają oderwane od doświadczenia historycznego i kulturowego. Po drugie, tak
56
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
Zauważmy, że z mistrzostwami Europy w piłce nożnej wiązano spore
nadzieje na promocję Polski. Po pierwsze, działania promocyjne towarzyszące organizacji turnieju przekonać miały zagranicznych inwestorów, że
Polska jest nowoczesnym i atrakcyjnym miejscem do prowadzenia działalności biznesowej. Po drugie, spodziewano się, że duża liczba zagranicznych turystów pozna i zachwyci się bogatą historią i wyjątkową kulturą
kraju i jego mieszkańców. Wielu ekspertów, czyli organizatorów i osób
odpowiedzialnych za promocję, deklarowało, iż liczy na to, że goście zapoznają się z kanonicznymi formami reprezentacji polskości oraz ich lokalnymi odpowiednikami umiejscowionymi w szerszym kontekście narodowym. Taki, w dużej mierze „wyimaginowany” kibic-turysta, miałby przede
wszystkim koncentrować swą uwagę na „ważnych dla Polaków miejscach”
oraz polskiej „Historii, Tradycji i Kulturze” (zob. Majewski 2012: 44–45).
rzeczywistość jednak, o ile nie podważyła tych założeń, to z pewnością
w ogromnym stopniu je zweryikowała. Nawet jeśli oicjalna promocja zachęcała zagranicznych kibiców do tego rodzaju „kulturalnej aktywności”
– większość z nich podkreślała, że kampanie promocyjne Polski w ich krajach były praktycznie niewidoczne, a już na miejscu także niespecjalnie
zachęcano ich do zwiedzania i odkrywania „kraju Polan” – to praktycznie
we wszystkich miastach-organizatorach przestrzenią najbardziej eksponowaną (oprócz stadionów) były „butikowe” strefy kibica.
Jednocześnie, międzynarodowe rozgrywki w piłce nożnej miały stać
się również okazją do „spotkania” kultur w bardziej prozaicznym sensie,
na co zresztą liczyło wielu Polaków jeszcze przed rozpoczęciem Euro
2012 (zob. Majewski 2012: 44–47). Spodziewali się oni, a czasem wręcz
tego oczekiwali, że zagraniczni goście w dużo większym stopniu będą
interesować się emblematami kultury popularnej w „polsko-słowiańskiej” wersji i spontaniczną „weekendową” rozrywką niż zwiedzaniem –
po mniej lub bardziej nieprzespanej nocy – galerii, muzeów, kościołów,
„oczyszczone” z oryginalnych sensów stają się dobrami konsumpcyjnymi, które zapewniają
wyimaginowany dostęp do kulturowego „innego”. Sprawia to, po trzecie, że dochodzi do
reiikacji ludzi, przedmiotów i miejsc, które pełnią funkcję wymiennych obiektów estetycznych. W ten oto sposób fetyszyzm egzotyczny podaje sobie rękę z multikulturalizmem butikowym (Burszta 2008: 71).
57
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
zamków oraz miejsc zwycięstwa – lub honorowej porażki – polskiego
oręża. Jak pisaliśmy jeszcze w 2011 roku, zdecydowana większość respondentów uważała, że tym, co powinniśmy pokazać zagranicznym kibicom
podczas turnieju Euro 2012, niekoniecznie musi być – nasz „wyjątkowy
w skali globu” – patriotyzm, oiarność i „walka za waszą i naszą wolność”,
lecz „fajne” knajpy i restauracje, napitki i imprezy, miła i wesoła atmosfera,
dobra regionalna kuchnia, otwartość, a zwłaszcza „typowo polsko-słowiańska” gościnność. Analizując tę narrację, można odnieść wrażenie, że w trakcie EURO 2012 „Polska imprezowa” chce imprezować z „imprezową Europą”. Żadne wielkie idee czy opowieści, którymi należałoby się podzielić
z zagranicznymi kibicami, nie wchodzą w grę. Trzeba sprzedawać to, co
popularne, co może być dla nich typowo „polskie”, a jednak musi być
zaprezentowane w formie atrakcyjnej, czyli butikowo-egzotycznej. Coś, co
uznano by na Zachodzie – co wydaje się znaczące w kontekście EURO
2012, zdecydowana większość respondentów wspomina tylko o turystachprzybyszach z Europy Zachodniej – za fajne i łatwe, a zarazem coś, co nie
nudzi, co jest wielozmysłowe i nowoczesne (Majewski 2011: 47).
Podczas Euro 2012, zgodnie z przewidywaniami naszych respondentów, ze względu na masowy napływ zagranicznych turystów pojawiła się – wydaje się, że w ogromnym stopniu wykorzystana – szansa na
doświadczenie kulturowej różnorodności na skalę na co dzień niespotykaną. W sumie do Polski – zwłaszcza do czterech miast-organizatorów –
przyjechało kilkaset tysięcy kibiców, przede wszystkim z tych państw,
których drużyny grały na polskich stadionach, a więc z Grecji, rosji,
Czech, Hiszpanii, Niemiec, Włoch, Chorwacji, Irlandii i Portugalii2.
2
W mieście – konkluduje jeden z autorów dziennika emocjonalnego – można było dostrzec właściwie przedstawicieli chyba wszystkich szesnastu państw biorących udział w turnieju, lecz ponadto pojawiali się goście z krajów, których reprezentacje na EURO nie występują. […] oni również korzystali z możliwości piłkarskiej zabawy. […] rozpoznałem Belgów,
Fina, Szwajcarów czy Szkotów. Ci ostatni – starsi panowie w tartanowych spódnicach – swą
obecnością wśród innych kibiców europejskich nacji przypominali o istnieniu narodu szkockiego. Dali o osobie znać także kibice o zwielokrotnionej tożsamości narodowej – Cypryjczyk kibicował Grecji (grecki strój i cypryjska laga), zaś przedstawiciel diaspory rosyjskiej na
Łotwie sympatyzował z drużyną Rosji (łotewska koszulka, rosyjska laga). Jednak EURO
wykracza swym wpływem poza Europę. W trakcie turnieju spotkałem Urugwajczyka, Ko-
58
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
„Spotkanie” to – o czym szerzej w kolejnych partiach tekstu – przybrało przede wszystkim wymiar nieformalnych i spontanicznych interakcji, a ich podstawowym elementem była chęć uczestnictwa we wspólnej
zabawie.
Za sprawą mistrzostw Europy w piłce nożnej zagraniczni kibice na
cztery tygodnie, z różną częstotliwością, stali się integralną częścią miejskiego krajobrazu Gdańska, Poznania, Warszawy i Wrocławia, a także innych polskich miast: Kibiców zagranicznych można było spotkać – obserwuje badacz z Warszawy – praktycznie na każdym kroku. Każdego dnia od
godzin popołudniowych byli zauważalni wszędzie w obrębie ścisłego centrum
Warszawy. […] W większości przypadków kibice obierali tę samą ścieżkę –
w stronę Krakowskiego Przedmieścia i Nowego Światu. Bliskość restauracji i knajpek zachęcała kibiców międzynarodowych (Warszawa DE opo).
Jednak ich obecność ograniczała się przede wszystkim do centrów miast,
a także okolic stadionów. W przypadku Warszawy rzadko odwiedzali
„nieoczywiste” rejony miasta, takie jak Praga czy położony dalej od
lumbijczyka i Amerykanów. Oni również przywdziali odpowiednie barwy, choć Latynosi zaopatrzyli się także w elementy biało-czerwone, co stało się często praktyką wśród wielu kibiców. […] Parafrazując wypowiedź szwajcarskiego prozaika Maxa Frischa, można by rzec, iż
zaprosiliśmy kibiców, a przyjechali ludzie. Esencjalizująca wizja robiła z sympatyków EURO
nierozróżnialną masę, w której mieliby dominować fanatycy. Krytycy EURO i ci, którzy zwyczajnie bali się przybyszów, zbyt często widzieli w nich tzw. kiboli. Projektowali tym samym
stereotypowy obraz kibica-chuligana na wszystkich sympatyków piłki nożnej, w tym tych,
którzy stali się nimi w momencie rozpoczęcia EURO. W swych (nad)interpretacjach nie
dostrzegali, iż futbolem (za)interesują się szerokie i zróżnicowane kręgi społeczne. Tymczasem do miast-gospodarzy przybyli bowiem przeróżni turyści. Wśród nich dało się zauważyć
ludzi starszych, rodziców z dziećmi czy młodych dorosłych, którzy myśleli częściej o dyskotekach niż rozróbach. Te ostatnie oczywiście miały miejsce, lecz nie powodowały ich całe
masy agresywnych najeźdźców, a raczej pojedyncze jednostki. Osobiście widziałem raczej
lokalnych chuliganów, niż przyjezdnych wandali. Jednak większość wrocławskich „euro-turystów” to ludzie spokojni, którzy zamiast angażować się w awantury, woleli spędzać czas
na zabawie. Tak jak wspomniałem, starsi przybysze, a ci przeważali, woleli restauracje, bary
i piwne ogródki. Młodsi zaś wybierali się częściej do klubów tanecznych. Znaleźli się jednak
tacy, którzy pragnęli nie tylko pić, palić marihuanę i delektować erotyką, ale też i zwiedzać,
nawet hitlerowski obóz zagłady Auschwitz. Niektórzy pragnęli poznać jak najobszerniejszy
kawałek Polski (Wrocław DE Mal).
59
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
centrum Żoliborz. W Trójmieście z kolei – oprócz dni meczowych, kiedy
na kilka godzin futbolowym epicentrum stawał się odległy od centrum
Gdańska stadion położony w dzielnicy Letnica – można ich było głównie
spotkać na starówce, w streie kibica oraz w sopockich klubach i na plażach znajdujących się w najbliższej okolicy aglomeracji. W Poznaniu zaś
– podobnie jak we Wrocławiu – zdominowali oni staromiejski rynek i jego
okolice, niechętnie raczej zwiedzając inne części tych miast, chyba że
akurat poznali – co zresztą nie należało do przypadków jednostkowych
– Polaków, którzy stawali się ich nieformalnymi przewodnikami po swoim mieście.
Trzeba również podkreślić, że największa liczba zagranicznych kibiców pojawiła się przede wszystkim w miastach, w których rozgrywano
mecze. Zagraniczni kibice skoncentrowani byli zatem w niewielu wybranych punktach Polski. Wyjątkiem są takie miasta, jak Toruń, Bydgoszcz
i Kraków. Choć nie rozgrywano w nich żadnych meczów, stanowiły dogodną – często zdecydowanie tańszą, a jednocześnie dobrze skomunikowaną z miastami-organizatorami – bazę noclegową i „imprezową” dla
futbolowych turystów: Widząc dziesiątki lądujących samolotów na podkrakowskich Balicach – pisze krakowski badacz – wszyscy spodziewali
się gorączki kibiców. Po zakwaterowaniu się w swych hotelach, hostelach
i innych miejscach noclegowych kibice wtopili się w miasto. Oczywiście na
Rynku, ulicy Grodzkiej czy Floriańskiej – czyli na głównej arterii Starego
Miasta – nie sposób było nie spotkać grup kibiców w pomarańczowych barwach Holandii czy niebieskich włoskich. Często spotkać można było jeżdżące turystycznymi meleksami kilkunastoosobowe grupy kibiców z Irlandii
oraz Anglii. Jednak – w panującym zazwyczaj w tym czasie ogromnym tłumie przelewającym się przez krakowskie Stare Miasto – wizualnie, pomimo rzucających się w oczy strojów, kibice nie dominowali. Obserwacja
ta odnosi się jedynie do sfery wizualnej, gdyż w akustycznej to oni wiedli
prym. Grupki kibiców chodziły po mieście, śpiewając wniebogłosy swe narodowe czy klubowe pieśni. Zagraniczni kibice widoczni byli poza Starym
Miastem – szczególnie na Kazimierzu […] oblegane były od wczesnych
godzin rannych, niemal do świtu przez grupki poprzebieranych w kolorowe peruki kibiców – gównie z Anglii, Włoch i Irlandii. Od czasu do czasu,
60
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
pomiędzy swymi okrzykami i pieśniami krzyczeli oni z właściwym dla
siebie akcentem – „Polska biało-czerwoni!”. Przeważnie spotykało się to
z aplauzem siedzących lub przechodzących obok nich Polaków, głównie kibiców, którzy najczęściej chociaż na chwilę dosiadali się do nich (Kraków
DE Now).
W trakcie mistrzostw Europy w piłce nożnej już na pierwszy rzut
oka dał się zauważyć silny kontrast między barwną, nawet jeżeli powierzchowną, różnorodnością kilku dużych ośrodków miejskich, a innymi dużymi miastami, nie wspominając o miejscowościach, by tak powiedzieć, prowincjonalnych (małych miasteczkach i wsiach). Te drugie
stały się bowiem przede wszystkim arenami promocji i (re)konstrukcji
narracji popnarodowych, a nie płaszczyzną styku międzykulturowego,
dzięki któremu można byłoby wejść w interakcję z „Innym-obcym”,
a przynajmniej – bez pośrednictwa ekranu telewizora czy monitora –
przyglądać się jego zachowaniom: Wnętrza lokalowe na czas trwania mistrzostw – zauważa badaczka z Mińska Mazowieckiego – zamieniły się
w potok biało-czerwonych lag, napisów, ulotek, koszulek, serwetek i dosłownie wszystkiego, co mogło nawiązywać do Polski i barw narodowych.
Tylko jeden lokal podjął strategię promocji „inności” i wywiesił lagi
wszystkich państw biorących udział w EURO 2012, oczywiście z umieszczeniem na piedestale chorągwi naszego kraju. Dokonując rekonesansu
antropologicznego, nie zauważyłam specjalnie przygotowanego menu dań
w restauracjach mińskich czy nawet w knajpach posiadających strefę kibica, jak gdyby dla przedsiębiorców i właścicieli pubów nie była to kwestia
priorytetowa (Mińsk Mazowiecki DE Dmo)3.
3
W podobnym duchu pisze badaczka z Tarnowa: Przestrzeń miejska udekorowana była
w barwy narodowe: na niemal każdym bloku i na wielu budynkach użyteczności publicznej
wywieszano lagi, kierowcy przytwierdzali do swoich aut małe lagi, popularne były również
biało-czerwone pokrowce na lusterka. Dorośli i małe dzieci nosili koszulki polskiej reprezentacji. Dekoracje wielu sklepowych wystaw nawiązywały do EURO, przy czym w ponad 90%
dominowały barwy biało-czerwone […] Uderzający był brak obecności barw innych narodów biorących udział w rozgrywkach EURO w tarnowskiej przestrzeni miejskiej. Koszulki
reprezentacji Portugalii czy Hiszpanii można było policzyć na palcach jednej ręki. […] Monokulturowość tarnowskich kibiców była widoczna we wszystkich strefach kibica. Spoglą-
61
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
Z kolei inna, tym razem tarnowska badaczka, podsumowując swoje
obserwacje związane z kulturotwórczą rolą turnieju postrzeganego jako
wydarzenie potencjalnie promujące wielokulturowość, pokusiła się o pewną generalizację, którą warto przytoczyć in extenso, ponieważ wydaje się
bardzo trafna, gdy analizuje się oddziaływanie Euro 2012 na tzw. Polskę
prowincjonalną: W raporcie „Miasta w liczbach” przygotowanym w 2009
roku przez Główny Urząd Statystyczny czytamy, że z 897 miast polskich aż
87% stanowią miasta małe (do 20 tysięcy mieszkańców). Miast powyżej
200 tysięcy mieszkańców jest w Polsce 17. Miast-organizatorów było zaś
zaledwie cztery. Zgodnie z przyjętą deinicją Tarnów, mający obecnie 114
tysięcy mieszkańców, zaliczany jest do dużych miast. Niemniej w tak dużym mieście byli widoczni tylko Polacy, z czego można wnioskować, że podobnie sytuacja wyglądała w około 90% polskich miast, a pozostają jeszcze
wsie (!). Dlatego prowincjonalny dyskurs związany z EURO 2012 można
uznać za właściwy większości polskiego społeczeństwa. Cały kraj śledził
wydarzenia, jakie miały miejsca w miastach organizujących to piłkarskie
święto w Polsce, ale realia życia zaznaczone w przestrzeni publicznej były
różne w metropoliach i reszcie kraju. Kolorowe w bardzo dużych miastach
i biało-czerwone w pozostałych (Tarnów DE Jas). Te głosy modyikują
nieco dominujący medialny obraz mistrzostw Europy, w którym kilka
dając na nich, odnosiło się wrażenie, że w tym mieście nie ma obcokrajowców. Manifestacja polskości była imponująca, podczas meczów reprezentacji narodowej strefa stawała się
biało-czerwona. […] Na prowincjonalny (w dosłownym znaczeniu tego słowa) obraz EURO
w Tarnowie składa się jeszcze jeden, moim zdaniem najważniejszy, element. Mistrzostwa
były całkowicie monokulturowe [podkreślenie – K. J. i P. M.]. Na ulicach widać było jedynie kibiców polskiej drużyny, polskie symbole narodowe i dekoracje do nich nawiązujące.
Nie spotkałam żadnej grupy kibiców z innego kraju i w sumie żadnego obcokrajowca (choć
ci z pewnością są w Tarnowie, tylko w czasie EURO byli niewidoczni). W menu nie pojawiły
się żadne dania z kuchni państw biorących udział w rozgrywkach. Nie widziałam żadnej zagranicznej lagi. Oblegane przez kibiców były tylko mecze polskiej reprezentacji. Po przegranej Polski z Czechami, mistrzostwa w Tarnowie wyhamowały, zeszły na dalszy plan (Tarnów
DE Jas). Jedyny wyjątek od tego obrazu wprowadzały dzieci: Co ciekawe, na placach
zabaw było już nieco bardziej międzynarodowo. Zauważyłam dzieci ubrane w koszulki piłkarzy grających dla Francji, Grecji, Anglii i Hiszpanii. Chłopcy zbierali karty z piłkarzami
i prowadzili własne rozgrywki EURO (Tarnów DE Jas).
62
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
dużych miast, gdzie rozgrywano mecze piłkarskie, funkcjonowało jako
metonimia Polski. Ich uwzględnienie w wieloaspektowej analizie tego
wydarzenia pozwala zauważyć, że barwny, różnorodny, kolorowy tłum
rozśpiewanych, bawiących się i oglądających mecze wspólnie z tubylcami zagranicznych kibiców to dla większości mieszkańców kraju jedynie
odległa medialna abstrakcja dziejąca się poza ich osobistym doświadczeniem. Jednocześnie jednak – doświadczenia niektórych badaczy
gromadzących materiał w miastach, w których odbywały się mecze –
wskazują, że relacje kibiców z tubylcami musiały w części przypadków
być ograniczone. Przyczyna tego stanu rzeczy była nad wyraz prozaiczna: zarówno część mieszkańców miast gospodarzy, jak i pewna liczba
przyjezdnych nie znała języka angielskiego, głównego międzynarodowego idiomu.
Kontakt kibiców zagranicznych z polską kulturą był więc dość specyiczny i w pewniej mierze ograniczony. Z jednej strony, spotkali się oni
przede wszystkim z mieszkańcami ośrodków wielkomiejskich i na poziomie „oicjalnym”, zaplanowanym przez organizatorów mistrzostw, korzystali z raczej ubogiej i wystandaryzowanej komercyjnej oferty, głównie
alkoholowej, kulinarnej, gadżetowej, a rzadziej kulturalnej. Z drugiej zaś
jednak, na poziomie „nieoicjalnym” czy oddolnym zetknęli się z ludźmi,
którzy spontanicznie wchodzili z nimi w pozytywnie interpretowane
przez obie strony interakcje. Często były one dużo trwalsze niż krótka
rozmowa bądź jednorazowe, wspólne wypicie piwa. Z kolei nie do końca
legalna i usankcjonowana przez organizatorów marketingowa oferta
„ludyczna” pozwoliła części z nich lepiej poznać gospodarzy i wyjść poza
relacje zawierane w strefach kibica: Mimo dochodzących do mnie zewsząd
kontestacyjnych głosów, ukazujących mistrzostwa jako interes korporacji,
oligarchów czy mężczyzn – konkluduje autorka jednego z warszawskich
dzienników emocjonalnych – okazuje się, że przepływ ludności zawsze
wyzwala spontaniczną przedsiębiorczość, a wprost proporcjonalnie z liczbą
spotkań rośnie wymiana dóbr. W Polsce niezwykle popularne stało się wynajmowanie mieszkań zagranicznym kibicom. […] Jak grzyby po deszczu
wyrosły liczne stragany z pamiątkami, koszulkami, szalikami. Gdy szłam
przez zamknięty most Poniatowskiego przed meczem Czechy – Portugalia,
przeżyłam wybuch oddolnych inicjatyw handlowych – od sprzedających bi-
63
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
lety poprzez wymachujących kolorowymi perukami, seksowne dziewczęta
sprzedające magnesy na lodówkę, zbierające „na biedne dzieci”, wyrostków
z Pragi wciskających przechodniom breloczki, aż po samozwańczych rikszarzy przewożących spóźnionych kibiców na drugą stronę rzeki w pospiesznie
skleconych pojazdach (Warszawa DE Dob).
ograniczone kontakty z kulturą w jej wersji kanonicznej („wysokiej”)
wynikały również z priorytetów kibiców odwiedzających Polskę. Przede
wszystkim przyjechali tu oglądać mecze i kibicować swojej drużynie, skupiając się na piłkarskim święcie postrzeganym przez nich jako wydarzenie o charakterze globalnym, w którym wcale nie chodzi o ugruntowaną
promocję lokalności. Jednocześnie zaś chcieli oni przede wszystkim spędzić miło czas w towarzystwie innych ludzi (nie tylko Polaków, lecz także
przedstawicieli innych nacji), popijając przy tym alkohol i dobrze się bawiąc. Słowem, kierowały nimi w znacznym stopniu względy rozrywkowe,
a nie poznawcze, choć – oczywiście – również w trakcie wspólnej zabawy
dochodziło do obalania, a czasem potwierdzania stereotypowych wizji
różnych części świata i zamieszkujących je ludzi4. Dobrze podsumował to
nastawienie przyjezdnych gdański badacz, któremu udało się jednak namówić poznanych irlandzkich kibiców na wycieczkę po Gdańsku – chociaż pierwotnie tego nie planowali: Głównym motywem przyjazdu do
4
Jeśli chodzi o powtarzające się elementy treściowe – zauważa jeden z poznańskich badaczy – wielu gości z Irlandii prawi mnóstwo komplementów pod adresem Polski i Polaków,
ich gościnności i przyjacielskości. Jednak pogłębienie rozmowy ujawnia dość smutny obraz
polskich migrantów, których widują na co dzień w kraju. Trudno powiedzieć, czy pomijają
ten obrazek celowo, z grzeczności, czy też uświadamiają go sobie po czasie. Polski migrant
wyłania się z wielu narracji jako wyalienowany, trzymający się z innymi Polakami łysy osobnik, umięśniony i groźnie wyglądający, który wszakże „ciężko pracuje”, za co go „szanują”
i wierzą, że „to dobry człowiek”. W niektórych wywiadach pojawia się niezależnie wątek
ostrzeżeń, jakie dają Polacy mieszkający w Irlandii kibicom z tego kraju wybierającym się do
Polski (niektórzy z respondentów mają kontakt z Polakami w pracy). Sami Polacy prezentują więc swój kraj jako miejsce niebezpieczne. Co ciekawe, ten wątek pojawia się zwłaszcza
w przypadku Gdańska, co zaznaczam, ponieważ właśnie w Gdańsku moi respondenci czuli
się mało bezpiecznie. Kiedy już pada temat Polaków w Irlandii, Irlandczycy podkreślają, iż
Polacy spotkani w Polsce są inni niż obserwowani przez nich migranci – otwarci, towarzyscy, zagadujący na ulicy, gościnni (Poznań NT 10 Shm).
64
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
Polski była chęć kibicowania swojej drużynie na wielkim, prestiżowym turnieju, jakim jest EURO, szczególnie że są to pierwsze mistrzostwa Europy
w ich generacji. […] Priorytetem są mecze, obecność na nich, oglądanie,
kibicowanie i to temu podporządkowana jest organizacja wyprawy. Na
drugim miejscu, niejako opcjonalne jest poznawanie lokalnej kultury, zwiedzanie. W ich przypadku, gdy był czas między meczami, chcieli go wykorzystać właśnie w ten sposób, choć jednocześnie nie byli zdeterminowani,
żeby to zrobić właśnie ze względu na charakter tego wyjazdu. Wyraźnie
rozdzielili wyjazd wakacyjny/urlopowy jako turyści od wyjazdu na mecz
jako kibice. W przypadku tego pierwszego byliby aktywnie zainteresowani
zwiedzaniem. Przed wyjazdem poświęciliby więcej czasu na „research”,
a na miejscu sami mieliby większą inicjatywę, na przykład rozglądaliby się za możliwością skorzystania ze zorganizowanej wycieczki. W drugim zaś wystarczyły im spacery po „centrum” miasta/miejscowości, w której się znajdowali, chłonięcie jego atmosfery, podziwianie architektury,
skorzystanie z najbardziej popularnych miejsc rekreacyjnych, znalezienie
przyjemnego pubu, lokalu. Tak było w przypadku miast, które odwiedzili:
Poznań, Toruń, Sopot i Gdańsk. W Sopocie byli na głównej ulicy i w centrum, to jest nadmorskim deptaku (ul. Bohaterów Monte Cassino) –
„Monciaku”, na molo oraz spacerowali deptakiem wzdłuż plaży w kierunku Brzeźna. Prowadzili też dość intensywne życie nocne w Sopocie
(Gdańsk DE Zac).
EURO 2012 i kibicowska „communitas”
Wspomnieliśmy już w innym miejscu tej książki, że w trakcie rozgrywek
piłki nożnej – a więc i w czasie Euro 2012 – powstaje specyiczna atmosfera narodowej wspólnotowości, bratania, jedności i zażyłości, o którą trudno w codziennym życiu. W ten sposób możliwe jest odtwarzanie
etnicznej „communitas”, w której ramach – przynajmniej na chwilę –
zanikają tradycyjne i nowsze podziały (np. konkurujące ze sobą lokalne
wzorce i narracje tożsamościowe lub poglądy polityczne), a poczucie
łączności pomiędzy członkami „wspólnoty wyobrażonej” nabiera niemalże cech izycznie odczuwanej współobecności: Około dwie godziny przed
65
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
meczem – pisze jedna z badaczek terenowych, która – jak sama przyznaje
– na co dzień daleka jest od manifestacyjnego podkreślania swojej narodowości – zaczęłam się mocno denerwować wynikiem. Czułam ogromne
podekscytowanie. […] Wrażenia niesamowite: cała Starówka wypełniona
doszczętnie ludźmi przemieszczającymi się w różnych kierunkach, powietrze parne i duszne, nadciągające chmury, wrzawa, piski, śpiewy, okrzyki,
trąbki, biało-czerwone szaliki, czapki, koszulki, gadżety. Sama miałam
czerwoną bluzkę i biały sweterek na ramionach. Ambiwalentne odczucia:
trochę poczucia obciachu, zażenowania, a trochę na odwrót, łączności ze
wszystkimi, takiej wspólnoty, że wszyscy się łączymy, myślimy o tym samym, mówimy o tym samym, liczymy na to samo, jesteśmy skoncentrowani wokół czegoś wspólnego. Poczułam, jakie to fajne i rzadkie, taka łączność, sytuacja, w której można zagadać nieznajomego, zapytać o wynik,
skomentować skład drużyny. […] Potem nie myślałam już o niczym innym,
tylko o meczu. Z każdą chwilą emocje narastały. Kiedy wreszcie naszym
oczom ukazał się stadion, popatrzyliśmy na siebie z czerwonymi od emocji
policzkami: zaczyna się. Zabrzmiał polski hymn i nagle – coś niesamowitego! – młode, modne towarzystwo, mieszanka polsko-irlandzka, stanęło
na baczność. My też, wszyscy jak w transie! I spontanicznie zaczęliśmy śpiewać. Przedziwne uczucie. Knajpa, do której chodzę od dawna, w której
spotyka się ekipa, jakiej nie podejrzewałabym o patriotyczne uczucia, prowadzona przez Hiszpanów, i nagle: zgodnym, równym chórem rozbrzmiał
„Mazurek Dąbrowskiego”. Szale w górę, emocje sięgające zenitu. Zaczęli!
Dobrze zaczęli! (Poznań DE Sko).
Warto jednak – czego dowodzą wyniki naszych badań, zwłaszcza
w stosunku do części mieszkańców miast-organizatorów i odwiedzających ich kibiców zagranicznych – zauważyć, że w trakcie Euro 2012
zakres futbolowej wspólnoty znacznie się rozszerzył. Przekroczył granicę
nie tylko lokalnych etnocentryzmów, lecz także o wiele szerszych kibicowskich wspólnot narodowych. Victor Turner twierdził, że jedną z ważniejszych cech „communitas”, nieokreślonej, dynamicznej wspólnoty, jest
powstanie w jej ramach niecodziennych relacji zachodzących pomiędzy określonymi, egzystującymi w specyicznym momencie historycznym,
niepowtarzalnymi jednostkami. Powstanie owych relacji umożliwia
66
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
osobom tworzącym „communitas” bezpośrednią i totalną konfrontację ludzkich tożsamości oraz pojawienie się między nimi specyicznych,
antystrukturalnych więzi, które cechują się spontanicznością, egalitaryzmem i bezpośredniością. oznacza to, że nie są one nakierowane na zdobycie określonych korzyści, lecz na wspólne przeżywanie rzeczy i zjawisk
niecodziennych, które nie mogą pojawić się w społeczeństwie o stałej
i sztywnej strukturze społecznej oraz ściśle określonych i przypisanych rolach (Turner 2005: 131–132). Turner, o czym warto pamiętać, opracował
swą teorię, badając m.in. historię ruchów pielgrzymkowych, które, postrzegane jako specyiczne praktyki społeczne, mają wiele wspólnego
ze współczesnymi migracjami kibiców piłkarskich – zarówno podczas
wielkich imprez o randze globalnej, jak i lokalnych meczów ligowych:
Pielgrzymi – dowodzi jedna z badaczek terenowych – do dziś nocują
w domach ludzi, przez których wsie przechodzą, i zazwyczaj przyjmowani
są z honorami. Niosą w sobie kawałeczek sacrum, do którego zmierzają.
[…] Wielokrotnie porównywano religię i sport. Porywa on tłumy, ma przejrzyste zasady, tworzy idoli. Tak samo jak religia, jest swego rodzaju opium
dla ludu. Wydarzenia sportowe. […] to nowe święta, czas powrotu do natury, czas sacrum, grupowej upojnej rozrywki. Na stadionach można zaobserwować cały wachlarz ludzkich emocji – od euforii po skrajną rozpacz,
a reakcje takie, jak pisał Rudolf Otto, wywoływać może numinosum – świętość, której nie da się pojąć czy określić, można ją jedynie odczuć. […] Tak
samo jak tysiące pielgrzymów podróżują do miejsc świętych, kibice schodzą
się na swoje stadiony. Jedni i drudzy niosą „święte” symbole i są pełni wiary w zwycięstwo dobra nad złem – swojej drużyny nad rywalami. Czekają
na cud. Kibice, tak jak pielgrzymi, wyruszają w podróż, której główny cel
nie jest ani ekonomiczny, ani poznawczy. Celem jest doświadczenie numinosum. No i oczywiście rozrywka i dobra zabawa, ale – wbrew pozorom –
element ten również przyciąga dziś ludzi na pielgrzymki. […] By zobaczyć
mecze reprezentacji Niemiec w Doniecku czy Charkowie, kibice spod Pasawy przemierzyli ponad 2000 km w jedną stronę. To dość męcząca i długa
podróż, zwłaszcza pociągiem – ukraińską plackartą. Jeśli chodzi o noclegi,
to tak jak prawdziwi pielgrzymi, Andreas i Rainer nie zadowolili się bezosobowym otoczeniem sieciowych hoteli. Chcieli poznać ludzi, kulturę,
67
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
podzielić się swoimi doświadczeniami, dobrze się bawić, no i oczywiście –
zaoszczędzić. Idealnym narzędziem okazał się więc couchsuring.org –
internetowy portal zrzeszający „światową społeczność podróżników” (Warszawa DE Dob).
Analizując zebrany podczas badań materiał, można przyjąć, że Turnerowska charakterystyka zjawiska „communitas” w dużym stopniu odpowiada cechom tymczasowej wspólnoty złożonej z kibiców zagranicznych
i mieszkańców miast-organizatorów, a która powstała w trakcie Euro
2012: Jak wynika z moich obserwacji – zauważa badaczka opisująca to, co
działo się w stolicy podczas trwania turnieju – mieszkańcy Warszawy byli
bardzo otwarci na przyjezdnych, uaktywniali się nie tylko wtedy, gdy pytano ich o pomoc. Rozmawiający w obcym języku ludzie – na przystanku czy
w kolejce do sklepu – wzbudzali od razu zainteresowanie i padało najczęściej zadawane podczas mistrzostw pytanie: „Jak Wam się tu podoba?”.
Potem przez chwilę rozmawiano o pochodzeniu, podróżach, miejscach,
które przyjezdni już widzieli, i tych, które można im jeszcze polecić do
zwiedzania czy zabawy. […] przyjaźnie zawiązywano też w pubach, klubach czy na ulicach, szczególnie wieczorami, kiedy wszyscy bawili się ze
wszystkimi, a alkohol lał się strumieniami. […] Są to przykłady inicjatyw
niezorganizowanych, spontanicznych i w bardzo gościnnym duchu (Warszawa DE Kar).
Zawody sportowe, w tym zwłaszcza mecze drużyn piłkarskich, niejednokrotnie porównywane są – zarówno w dyskursie badawczym, jak
i potocznym – do walki bądź bitwy toczonej między różnymi grupami
(plemionami, narodami, cywilizacjami itd.). W Polsce (i nie tylko tu) metafora bitwy zyskuje realny kształt, zwłaszcza gdy analizuje się narracje
„etnokibiców” wspierających swoje lokalne drużyny. Właśnie dla nich to
nie wynik samego meczu jest istotny, ale przede wszystkim możliwość
uczestnictwa w zbiorowym przeżywaniu i manifestowaniu swojej ekskluzywnie deiniowanej tożsamości, w kontrze do innych narracji tożsamościowych. Kibicowanie swojej drużynie, w odczuciu „prawdziwych” kibi-
68
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
ców, nie jest zabawą (a piłka nożna nie jest grą). Jest to przede wszystkim
czynność wymagająca pełnej powagi i poświęcenia, która uświęcona jest
przywdzianiem strojów rytualnych oraz regulowana skomplikowanym
kodeksem zasad. Tak rozumiane kibicowanie nie tylko niesie za sobą napięcie wynikające z obserwowania meczu, lecz także traktowane jest jako
sposób wyrażania pewnych wartości, pokazania swojego lokalnego patriotyzmu i przekonań, w tym również politycznych. Kibicowanie lokalnej drużynie jest elementem szerszego kontekstu, aktywującym „gorące”
przeżywanie tożsamości, jest przyczyną, zaczątkiem, a nie celem samym
w sobie: […] jeżeli chodzi o takich zagorzałych kibiców, to jest to zdecydowanie wojna, i to co chwilę jest nowy wróg, bo walczymy między sobą, jeżeli chodzi o miasta, walczymy z zarządem permanentnie, ta wojna nie wiem
kiedy się skończy, chyba jak nas sprzedadzą. Walczymy z rządem cały czas,
nawet między kibicami, nawet w tym środowisku zaczynają się pewne niesnaski, bo trochę jednak nie funkcjonują, jednak tak powinny, także wojna
permanentna… (Warszawa W3 KP Kar).
Tymczasem międzynarodowa „communitas”, która powstała w trakcie Euro 2012, opierała się na zupełnie innych zasadach, niż zorganizowane i hierarchiczne grupy „prawdziwych” kibiców. Jej konstytutywnymi cechami stały się spontaniczność, niemalże bezgraniczne poczucie
uczestnictwa, odrzucenie konwenansów, praktykowanie ducha praw bardziej niż ich litery5 oraz skrócenie dystansu społecznego. Liminalność
5
Tolerancja – zauważa autorka dziennika emocjonalnego – dotyczyła nie tylko mieszkańców, ale i służb porządkowych. Alkohol spożywany w miejscach publicznych, a zatem praktyka zakazana, nie wzbudzała w nikim sprzeciwu czy oburzenia, a nawet nie zauważyłam, aby
pociągała za sobą sankcje karne (Warszawa DE Kar). Badaczce dopowiada jeden ze stróżów
prawa pracujących przy zabezpieczeniu bezpieczeństwa podczas EURO 2012: Mieliśmy
taką ilozoię – trzy razy T: troska, tolerancja, tłumienie. Troska to była taka rola policjanta wolontariusza, czyli nawet zapytanie się, czy pan się nie zgubił, czy panu pomóc, udzielenie informacji, gdzie dojść, jak dojść, czym dojechać. Tolerancja to właśnie było nie tak restrykcyjne
interweniowanie, jak w normalnym dniu, trzeba wziąć pod uwagę, że jest to pewnego rodzaju jakby święto sportowe. Ludzie przyjeżdżają z różnych krajów, w różnych krajach obowiązują różne przepisy prawne, oczywiście oni się powinni dostosować, bo są u nas w Polsce. Jeżeli
alkoholu się nie spożywa na ulicy, to się nie spożywa, wiem, sam widziałem, że szli z piwem,
spożywali, nieraz policjant tam zwracał uwagę, a nieraz nie zwracał uwagi, ale – de facto – to
69
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
okresu, kiedy rozgrywano turniej – czyli transgresyjny stan bycia między
kolejnymi, ściśle określonymi rolami społecznymi przyjmowanymi na co
dzień, których sposób odgrywania zdominowany jest przez funkcjonowanie struktury społecznej opartej na sztywnych zasadach i regułach, najczęściej niepodlegających negocjacjom – sprawiła, że: Mistrzostwa – jak
pisze jedna z warszawskich badaczek – przez cały okres trwania wydały
mi się raczej nieustającym festynem niż jakąkolwiek walką. I nie mam na
myśli jedynie poprzebieranych grup kibiców wypełniających główne arterie
Warszawy. Bardziej interesujący wydał mi się udzielający się wszędzie klimat karnawału, zawieszenia obowiązujących na co dzień zasad. Poczucie
wspólnoty między przechodniami przejawiało się w tym, że chętniej niż
zwykle nawiązywali kontakty, również z obcokrajowcami. Śpiewy i krzyki na ulicach, przeładowane podróżnymi środki komunikacji miejskiej
oraz zamknięte najważniejsze drogi dojazdowe do centrum. W normalnych okolicznościach mieszkańców Warszawy doprowadziłoby to do furii.
[…] Tym razem reakcje były nad wyraz pozytywne. Starsza pani ledwo
mieszcząca się pomiędzy wymalowanymi kibicami w ciasnym wagoniku
metra zdawała koleżance relację przez telefon: „Nawet nie wiesz, co tu się
dzieje, jest wspaniale, ludzie się cieszą, śpiewają, skaczą, tacy poprzebierani, wymalowani, no mówię ci – cudownie!”. […] Ludyczność i karnawałowość całego wydarzenia przeważyła nad ideą rywalizacji, bez względu na to, czy dana drużyna przegrała, czy wygrała, szybko osuszano łzy
i kontynuowano zabawę, jakby nic się nie stało, włączając do niej również,
a może zwłaszcza, kibiców przeciwnej drużyny. Miasto stało się areną
wielkiej, masowej imprezy. […] Wszystko, co działo się na ulicach miast,
w pubach i prywatnych domach podczas EURO 2012, można by spokojnie
nazwać świętem kibiców, a dopiero potem sportu czy dokładniej piłki
(Warszawa DE Kar).
nie była bezczynność policjantów, to był zabieg zamierzony. […] Staraliśmy się takim restrykcyjnym podejściem nie zepsuć tego święta sportowego. I takie – de facto – rozluźnienie, to
właśnie chodziło o to picie piwa na ulicy. […] prawo było takie samo, tylko podchodziliśmy do
tego dużo, dużo łagodniej. Tak jak mówię, policjanci zwracali uwagę bądź też nie, ale jakoś
tak specjalnie nie reagowali, nie karali mandatami (War W4 N Kar).
70
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
Członkowie tej „communitas” – czyli także duża część naszych respondentów – byli przede wszystkim zachwyceni pomeczowymi, trwającymi nieraz do białego rana, karnawałowymi fetami, które odbywały się
w różnych obszarach przestrzeni miejskiej, zarówno tych usankcjonowanych przez organizatorów, jak i – co wydaje się niezwykle istotne – powstających spontanicznie. Wydarzenia te były dla ich, zwłaszcza polskich
uczestników, czymś wyjątkowym, z czym wcześniej się nie zetknęli. Ta
niecodzienna atmosfera wspólnotowości, otwartości, zabawy, braku rywalizacji i konliktów – tak rzadko obecna w przestrzeni polskich miast
– sprawiła, że nie udało się tylko ożywić na co dzień „martwe” (zwłaszcza
w Gdańsku i Warszawie) centralne miejsca o dużym i niewykorzystywanym kulturotwórczym potencjale, lecz także, przynajmniej na chwilę,
„odzyskać” je dla siebie: Nieistotny był język, narodowość, wiek, płeć,
wyznanie. Wszyscy mogli dołączyć do zabawy, do wspólnych śpiewów, tańców, zdjęć i organizowanych naprędce meczów piłki nożnej rozgrywanych
w sercu tego tłumu. Było w tym coś bardzo pierwotnego, niesamowicie
urzekającego. Wyglądało to niemal tak, jakby mecz był tylko pretekstem, by
spotkać się potem w centrum miasta i stać się częścią barwnego, pulsującego życiem tłumu. Nie było w tym żadnej agresji, nie było wygranych, przegranych, gorszych, lepszych. Dlaczego większość mieszkańców tak bardzo
pokochała ten wieczorny, pomeczowy festiwal radości? Ponieważ była to
dla nas nowość, jedna z wielu nowych jakości, która pojawiła się w życiu
Gdańska wraz z EURO 2012. […] Zagraniczni kibice, którzy odwiedzili
Gdańsk, umożliwili nam jego reinterpretację, wprowadzając kosmopolityczną atmosferę. […] Gdyby nie EURO, śmiem twierdzić, że nigdy by do
czegoś takiego nie doszło. Turyści spacerujący po Gdańsku w czasie typowego sezonu letniego nie zbierają się wieczorem na głównym placu miasta
i nie bawią się tak, jakby trwał karnawał w Rio de Janeiro. Przemarsz lokalnych kibiców Lechii Gdańsk przypomina bardziej pochód tryumfalny.
Jest w nim duma, są zwycięzcy, są pokonani, jest manifestacja siły. W powietrzu unosi się testosteron, agresja. […] Co jeszcze do tej pory miało miejsce na Długiej? Parada Równości? Wiece wyborcze? Festiwale i występy
teatrów ulicznych. Wydarzenia o charakterze ideologicznym, politycznym
lub kulturalno-artystycznym. Każde z tych wydarzeń jest w jakiś sposób
71
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
obciążone, obwarowane specyicznymi warunkami, które trzeba spełnić,
żeby do niego przystąpić, żeby w nim uczestniczyć, żeby stać się jego częścią.
Pod tym kątem EURO 2012 w Gdańsku było absolutnym fenomenem
(Gdańsk DE Zac).
Jednak tę powołaną na nieco ponad trzy tygodnie wielokulturową
popkibicowską „communitas” cechowała nie tylko chęć do niemalże
nieustannej zabawy przybierającej formę karnawału, ale także zaciekawienie innością i bezinteresowne pragnienie wejścia w relacje z nieznanymi osobami. Jednocześnie uczestniczenie w niej pozwalało – zwłaszcza
Polakom, choć nie tylko – na „przejrzenie się w oczach Innego”. owo
uważne „przeglądanie się” – stanowiące rodzaj swoistej, releksyjnej autoetnograii – prowadziło do ciekawych konstatacji na temat „charakteru
narodowego” ich samych oraz „charakterów narodowych” innych nacji.
Jednocześnie spotkanie kultur, do którego doszło podczas Euro 2012,
„przyspieszyło” proces odtwarzania tożsamości, i to zarówno na poziomie lokalnym (miejskim, regionalnym), jak i narodowym (por. Majewski
2012: 22–31, 40–47): Przez cały czas wizyty Andreasa i Rainera – wyznaje w swym dzienniku emocjonalnym warszawska badaczka – chciałam
ich nakłonić do polubienia mojego miasta. Sama jestem zakochana w Warszawie, czuję się tu dobrze i uważam, że jest to wspaniałe miejsce do życia.
Ma w sobie wielkomiejski sznyt, ma „berlińskie” kluby, świetne galerie sztuki, centra biznesu. […] W Warszawie wiele jest miejsc magicznych, dzikich,
ukrytych, idealnych na weekendowe wycieczki. […] Odbijają się w niej jak
w lustrze architektoniczne znaki wszystkich dekad i jej bogata historia. Mimo
to, mam wrażenie, że jest ona światem zapomnianym – nieodwiedzanym
przez zagranicznych turystów tak jak Kraków, Gdańsk czy Wrocław. […]
„Zapomniany świat w Warszawie” – taki tytuł nosił artykuł, który Andreas
napisał do „Passauer Neue Presse”. […] Poznał miasto, które jest dość niedocenione, o którym się zbyt wiele nie mówi, a które ma sporo klimatu i daje
swoim mieszkańcom wiele możliwości. Miasto młodych ludzi chcących coś
zmienić, ludzi nierozgrzebujących przeszłości, nieskupiających się na historycznych winach, lecz próbujących poprzez swoje działania stworzyć sobie
i innym dobre miejsce do życia. „Mentalne granice między Polską a Niemcami są już dawno zniesione. Porzuciliśmy już role sprawców i oiary. Dużo
72
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
bardziej zależy teraz Polsce, temu wznoszącemu się narodowi, na tym, by
brać go na poważnie, by mógł się mierzyć z Zachodem” – napisał Andreas
w swoim artykule. […] Wiem, że ta podróż znaczyła wiele dla moich gości,
mimo ich niechęci do standardowego zwiedzania. Poznali nowy świat, w który wkraczali pełni wątpliwości – pozbyli się jednak uprzedzeń. Myślę, że to
największa wartość, jaką Polska i Ukraina wyniosły z EURO – to, że dwaj
członkowie lokalnego fanklubu Bayernbuam (bawarscy chłopcy) napiszą
w swojej lokalnej gazecie, że w Warszawie jest przyjemnie, że ludzie są mili,
a stadiony czyste. Właśnie takie opinie powinny być dla nas najważniejsze.
[…] To przecież małe media, czytane przez bawarskich Bauerów tak naprawdę liczą się w kontekście zmiany wizerunkowej, na której nam zależy. […] To
wiara w Clifordowski autorytet z doświadczenia. Był tam – widział na własne oczy, a co najważniejsze, nie wrócił w trumnie (Warszawa DE Dob).
Polscy respondenci niezwykle pozytywnie oceniali częste – jak można
wnioskować ze zgromadzonego materiału – sytuacje, kiedy, ponoć dzięki
przemianie, jakiej doświadczyli podczas mistrzostw, zagraniczni kibice
bądź to negowali funkcjonujące w ich kraju negatywne stereotypy na temat Polski i Polaków, bądź to wprost wyrażali swój zachwyt wobec kraju
położonego nad Wisłą i jego mieszkańców. W takich sytuacjach wśród
polskich respondentów dawało się odczuć coś w rodzaju poczucia ulgi,
która pozwoliła im od tego momentu z całą pewnością stwierdzić, że jednak jesteśmy „normalni”, „cywilizowani” i „europejscy”, czyli tacy sami,
jak mieszkańcy Europy Zachodniej6: Niektórzy kibice pytali o problemy
Polski i dementowali informacje, które dostawali o tym kraju. Na przykład
pewien Hiszpan słyszał, że Polacy to bardzo rasistowski naród. Jego kolega,
6
Owo poczucie ulgi, którego doświadczyła część naszych respondentów, w doskonały
sposób oddaje poniższy cytat: […] w głębi duszy każdy się cieszy i takie mam wrażenie,
każdy się cieszy z tego, co powstało, i jak się czyta takie dobre opinie w prasie zagranicznej,
czy Włosi, którzy są zachwyceni właśnie naszymi stadionami, i mówią, że po prostu tutaj oni
są za nami, choć niby ten futbol u nich był na dużo wyższym poziomie od zawsze, a oni przyjeżdżają i są tym zachwyceni, no to myślę, że każdy, byłoby dziwnie, gdyby ludzie się nie cieszyli. No są, wiadomo, u nas tacy maruderzy, którzy są zawsze na „nie”, mają po prostu „nie”
wypisane na czole i koniec, ale ja myślę, że jednak większa część społeczeństwa czuje tą
dumę (War W3 N Bur).
73
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
z którym studiuje, z tego powodu nie zdecydował się na przyjazd do Polski.
Trochę opadła mi szczęka, kiedy to usłyszałem, bo tak naprawdę czy Polacy są rasistowscy? Nie wydaje mi się. Bardzo podobały mi się opinie kilku
Portugalczyków, których dwukrotnie widziałem w streie kibica. Była to
grupa studentów podróżujących po Europie Wschodniej; zwiedzili Litwę,
Estonię i teraz Polskę. Wspominali o tym, że te mistrzostwa to dużo więcej,
niż się spodziewali, i że są bardzo pozytywnie zaskoczeni swobodnością
w poruszaniu się po mieście, tym, że Europa Wschodnia to nie takie – cytuję: „mroczne wieki, jak się o nich mówi” (Warszawa DE opo).
Kolejną zaś często pojawiającą konstatacją był zachwyt nad stylem
życia i sposobami kibicowania zagranicznych kibiców, przy jednoczesnej deprecjacji zachowania niektórych polskich fanów futbolu, których
przedstawiano jako osobników agresywnych, prostackich i skąpych (ta
ostatnia ocena to opinia większości poznańskich barmanek i kelnerek).
Słuszność tego typu przekonań potwierdzać miały zresztą wydarzenia, do
jakich doszło w Warszawie przed meczem rozegranym między reprezentacjami Polski i rosji. W ramach tej narracji część polskich kibiców
przedstawiana jest jako grupa, która nie potraiła wznieść się na „zachodni”, a więc cywilizowany sposób dopingowania oraz w odpowiedni sposób uczestniczyć w kibicowskim i piłkarskim święcie. Ich zachowanie
stało się dla dużej grupy naszych respondentów powodem do wstydu
i wywoływało wśród wielu z nich zgorszenie i zażenowanie. Ich zdaniem
owi ludzie, najczęściej określani jako „zadymiarze” lub „kibole”, nie tylko
psuli dobrą zabawę, a więc dezintegrowali tak pozytywnie waloryzowaną
„communitas”, jaka powstała pomiędzy większością mieszkańców miastorganizatorów i zagranicznymi kibicami. Ich zachowanie w negatywny
sposób wpływało na pozytywny wizerunek Polski i Polaków: Wielki
wstyd, awantury, przypominały mi się te ustawki w klubach polskich, jak
biją się „kibole”. I ten klimat wrócił, jak przyjechali Rosjanie, ludzie, którzy
na to odpowiedzieli, wpisali się w proil tego kibolstwa. Ja nie poszłam na
mecz do strefy, bo bałam się, że będzie niebezpiecznie, polecą butelki. Wstyd
mi było w ogóle za te nasze narody słowiańskie, że to poszło do jednego
wora: Ukraina, Polska, Rosja, przykro mi było, że wyszliśmy na takich prymitywów (Warszawa W5 KP Kar).
74
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
„Wojna polsko-ruska” pod lagami sponsorów
Niemal we wszystkich materiałach zgromadzonych na potrzeby badań
(w tym zwłaszcza w dziennikach emocjonalnych i wywiadach) podkreśla
się spokojną, przyjazną, wręcz sielankową atmosferę mistrzostw – święta
kibicowskiego „communitas”. Kibice z różnych państw pozdrawiali się
nawzajem, nawiązywali mniej lub bardziej przelotne znajomości, częstowali się nawzajem alkoholem, pomagali sobie, wspólnie dopingowali
swoją drużynę i inne. Dla przykładu przytoczmy kilka cytatów: Mecze
drużyn międzynarodowych oglądało dużo Polaków, którzy często również
zakładali międzynarodowe barwy. Dochodziło do sytuacji, kiedy pytałem
kogoś w języku angielskim, a ten pytał mnie, czy nie jestem Polakiem? Przyznam, że […] taki widok był niezwykle radujący. Poczułem się uczestnikiem EURO, czegoś wielkiego i wszechobecnego. […] Podobało mi się to, że
kibice międzynarodowi chętnie wpuszczali do swoich grup Polaków (Warszawa DE opo). W podobnym duchu pisze badacz z Wrocławia: W początkowych dniach EURO we Wrocławiu dominowali Rosjanie w średnim
wieku oraz nieco młodsi Czesi. W przestrzeni ogródków pili i skandowali
hasła dopingujące ich drużyny. Niekiedy pieśni konkurencyjnych grup kibicowskich rozbrzmiewały ze sobą naprzemiennie, co tworzyło coś w rodzaju
„bitwy na głosy”, w której jedni demonstrowali swoją siłę dopingu drugim.
Śpiewano głównie stadionowe przyśpiewki, lecz do repertuaru potraił się
wkraść także Michel Teló. Fani z przyjaźnią kontaktowali się ze sobą. Czesi
chętnie fotografowali się z ukoronowaną niczym caryca Rosjanką. Kibice
z Rosji pozdrawiali czeskich turystów, choć jednocześnie zapowiadali swe
zwycięstwo w spotkaniu obu drużyn. Wynik tego ostatniego interesował Polaków, którzy dopingowali zespół z Republiki Czeskiej słowami: „Wjebcie
Ruskim 4:0!” (Wrocław DE Mał).
obserwacja wrocławskiego badacza wskazuje jednak na istnienie
pewnego napięcia między kibicami polskim a rosyjskimi. Skrajnym przejawem tego stanu rzeczy była „zadyma” z udziałem rosyjskich i polskich
„kiboli” w Warszawie, a także pobicie stewardów przez kibiców z rosji we
Wrocławiu. W medialnym przekazie, zwłaszcza po kilku dniach od tych
75
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
zajść, podkreślano, że wydarzenia te były jednorazowym incydentem
i miały wyjątkowy charakter na tle generalnie spokojnego przebiegu mistrzostw7. Podobne przekonanie przebija z większości wywiadów i dzienników emocjonalnych. Według dużej części naszych respondentów i badaczy, nawet jeżeli podczas Euro 2012 dochodziło do jakichś sytuacji
konliktowych oraz aktów wandalizmu i agresji, to były one niepotrzeb-
7
Jak donosił dzień po zamieszkach portal polskatimes.pl – dyskurs ten można uznać za
charakterystyczny dla większości mediów głównego nurtu – wydarzenia te „kompromitują Polskę i wszystkich Polaków”: Media nie pozostawiają suchej nitki na uczestnikach
starć. „Skandal”, „krwawa bitwa”, „awantura w Warszawie”, „burdy kiboli”, „idioci” to jedne
z określeń, jakie można przeczytać w tytułach relacji z ulic stolicy. […] Jak tę sprawę widzą
kibice? „Już kilka godzin przed meczem widziałem na Krakowskim Przedmieściu grupki dobrze zbudowanych ludzi w sportowej odzieży. Nie mieli na sobie barw narodowych, dlatego
wyróżniali się w tłumie. Widać było, że wypatrywali Rosjan. Kiedy zobaczyli ich większą grupę, jeden z nich stwierdził: „K…a, za mało nas”. „Nie trzeba być bystrzakiem, żeby się domyślić, że nie mieli pokojowych zamiarów” – mówi Karol, kibic z Woli. „Ja akurat szedłem w kordonie z Rosjanami. Oni w większości byli spokojni, koncentrowali się na dopingu swojej drużyny. Za to duża część Polaków cały czas ich obrażała. Śpiewali „Raz sierpem, raz młotem…”,
„Ruska k…a” i tym podobne. A kiedy chuligani zaczęli bić, kogo popadnie, zrobiła się kompletna masakra. Rozumiem, że mamy swoje historyczne zaszłości, ale wstyd mi było za taką
polską gościnność” – opowiada jeden ze świadków zajść. „Szedłem za kordonem, ale z tego,
co widziałem i słyszałem, bili się tylko ci, którzy chcieli. Zarówno nasi, jak i Rosjanie dążyli do
konfrontacji. „Pikników” nikt nie zaczepiał. Przynajmniej tyle dobrego” – mówi Adam z Marek. Awantura podczas przemarszu na stadion nie była jedynym nieprzyjemnym incydentem. – „Po meczu, około północy, szedłem spokojnie z kolegą na PKP Powiśle. Nagle skądś
wyszła grupa około stu kibiców. Nie mieli żadnych lag, myśleliśmy, że to Polacy. Ale po
chwili zaczęli śpiewać „Rossija, Rossija”. Wszystko byłoby fajnie, gdyby przy okazji nie obrażali Polaków. Wtedy zaczęło się skandowanie „Raz sierpem…”. I to nie przez „kiboli”, tylko
normalnych kibiców. […] To jakaś paranoja. Byłem świadkiem takiej sceny: kilku gości się
pobiło, przyjechała karetka. W niej opatrywali Rosjan, ale kiedy wychodzili, znów dostawali po twarzach. W końcu przyjechały jeszcze trzy karetki, bo chcieli jakoś odgrodzić tę pierwszą. Co wtedy zrobił jakiś idiota? Wrzucił racę do karetki. Jak można być tak bezmyślnym?” –
mówi Paweł z Łukowa. „Mecz oglądałem w streie kibica, tam było spokojnie. Później poszedłem ze znajomymi na Krakowskie Przedmieście. Mnóstwo policji, co jakiś czas interwencje,
bójki i tak dalej. Gdybym był Rosjaninem, na pewno bałbym się tam pokazać. To smutne, że
nie potraimy przyjąć zagranicznych kibiców na tak wielkiej imprezie” – martwi się Jacek,
kierowca (http://www.polskatimes.pl/artykul/596821,zamieszki-przed-meczem-polskarosja-kibicom-tez-wstyd-za,id,t.html#drukuj_dol).
76
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
nie wyolbrzymiane i nagłaśniane przez żądne sensacji media oraz polityków, którzy chcieli wykorzystać je do własnych celów, sprzecznych
z pragnieniami różnych grup kibiców8. Wszelkie bowiem zachowania
8
Zarówno zwolennicy EURO 2012, jak i przeciwnicy organizacji turnieju (zwłaszcza związani z lokalnymi ruchami kibicowskimi) marginalizowali znaczenie zamieszek, do jakich
doszło przed meczem reprezentacji Polski i Rosji. Jednocześnie jednak, choć obie grupy
podkreślały negatywną rolę mass mediów w podgrzewaniu atmosfery i demonizowaniu
przebiegu burd oraz ich efektów, to ich oceny postaw i zachowań różnych polityków,
którzy starali się wykorzystać zajścia do wyrażenia swoich poglądów, były diametralnie
różne. Zwolennicy turnieju, wśród których były osoby aktywnie współtworzące wielokulturowe, kibicowskie „communitas”, w sposób negatywny oceniali zachowanie prawicowych polityków, którzy – ich zdaniem – inspirowali kilkuset chuliganów o nacjonalistycznych poglądach do zaatakowania rosyjskich kibiców, a więc także – w szerszym wymiarze
– zepsucia atmosfery święta i nadzwyczajnej, karnawałowej zabawy. To właśnie osoby
należące do tej grupy wyrażały zadowolenie i uznanie dla premiera Donalda Tuska, kiedy ten – dzień po zamieszkach – deklarował, iż: Dla nas dzisiaj problemem jest dokończenie wojny z kibolstwem, chuligaństwem i bandytyzmem, którego zaledwie drobnym przejawem były wczorajsze wydarzenia. Mogę obiecać bezwzględność i żelazną konsekwencję
w tępieniu tych zachowań. […] Czeka nas jeszcze bardzo poważna praca z prokuraturą,
ze środowiskiem sędziowskim. Mamy problemy, by skutecznie skazywać chuliganów i bandytów, którzy terroryzują innych ludzi na ulicach (http://www.polskatimes.pl/artykul/596255,tusk-musimy-dokonczyc-wojne-z-kibolstwem-bedziemy,id,t.html#czytaj_dalej). Z drugiej zaś strony, przeciwnicy EURO 2012, a właściwie przeciwnicy premiera
i jego polityki, której elementem jest walka z „prawdziwymi” kibicami, wskazywali, że
wydarzenia z 12 lipca 2012 roku są dowodem nie tylko na nieudolność rządów Tuska,
lecz także na jego zakłamanie, otwartą wrogość wobec osób o innych poglądach i manipulowanie opinią publiczną, której przedstawiany jest zafałszowany obraz kibicówpatriotów: Tak naprawdę właśnie myślałam o Warszawie, że jednak u nas wydarzy się bardzo, bardzo dużo takich rzeczy, takich na mieście, że będą te spięcia, nawet taki najbardziej
punkt zapalny, kiedy ci Rosjanie maszerowali przez nasze miasto. Tam się, na dobrą sprawę,
nie wydarzyło nic, to, co pokazały media, to było takie tam, oczywiście, wyolbrzymianie.
Oczywiście tam parę osób dostało baty, parę osób nie powinno tych batów dostać, ucierpieli też postronni ludzie i tak naprawdę to było zabawne w tym wszystko, że to nie ci „źli kibole”, o których było tak mówione, ostrzegane przed EURO, trąbione na prawo i lewo – bójcie
się „złych kiboli”. Tylko właśnie całą tę aferę z tymi wszystkimi Rosjanami przechodzącymi
przez Warszawę, ci, którzy tam brali udział, którzy faktycznie bili tych Rosjan, to były takie
przypadkowe łebki, naprawdę, jeżeli o jakieś takie grupy kibicowskie, to one raczej tam –
może nic nie powiem na ten temat lepiej, żebym nie mówiła… – w każdym razie grupy
kibicowskie tak naprawdę myją od tego ręce i tak naprawdę tych Rosjan, jeżeli faktycznie
się coś działo, bo nie wiem tak naprawdę wszystkiego, co się wydarzyło. Wiem, że gdzieś
77
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
interpretowane jako niegodne i „nienormalne”, do których miało dochodzić podczas kibicowskiego (piłkarskiego) święta, dziać się miały niejako
na marginesie Euro 2012, a odpowiedzialni za ich wywołanie stanowili,
według opinii respondentów, niewielką i marginalną – aczkolwiek hałaśliwą i widoczną – mniejszość. ocenę zachowania tej ostatniej grupy –
„kiboli”, których, dość stereotypowo, utożsamia się albo z chuligańskim
lumpenproletariatem, albo/i ze zwolennikami skrajnej prawicy – dokonana przez dużą liczbę naszych respondentów, którzy zachwycili się atmosferą panującą podczas mistrzostw, można interpretować jako wyzwanie rzucone „klasie średniej” o liberalnej bądź lewicowej wrażliwości, dla
której organizacja Euro 2012 stała się powodem do zbiorowego poczucia dumy, pretekstem do świetnej zabawy oraz próbą swoistego odzyskania symboli narodowych, a nawet „głośnej” reinterpretacji wydarzeń historycznych i manifestacyjnego przeżywania swojej tożsamości. W końcu, mistrzostwa Europy w piłce nożnej były traktowane przez nich jako
ich własna – pierwsza tego typu w historii Polski – wyjątkowa impreza.
Swoiste, długo i z ogromną nadzieją i wytęsknieniem wyczekiwane karnawałowe „party”, którego nic i nikt nie miał prawa zepsuć, a które stanowiło ukoronowanie dwudziestu lat polskich przemian oraz westernizacji,
normalizacji i „skoku cywilizacyjnego”, jakie dokonały się w ich kraju.
Jedną z najgłośniejszych manifestacji poglądów tej części społeczeństwa podczas Euro 2012 stał się napis, który pojawił się na trasie przemarszu rosyjskich kibiców, czyli na moście Poniatowskiego w Warszawie
w dniu rozgrywania meczu reprezentacji Polski i rosji: Welcome to Warsaw brothers Russians. Fuck politics, lets drink wódka tonight! (pol. Witajcie
w Warszawie, bracia Rosjanie. Pieprzyć politykę, napijmy się dziś w nocy
razem wódki!). Szybko – mimo że w ciągu kilku godzin został dokład-
paru tych Rosjan wyłapało solidne baty na mieście, ale to się działo jakby poza tym, co
pokazywali w telewizji, bo to, co pokazali w telewizji, to byli tak naprawdę chorzy na siłę
faceci, którzy chcieli się pokazać: „O, idzie Rosjanin, to ja go tutaj pobiję przy wszystkich”,
ale takie bardziej zawansowane kwestie kibicowskie były pewnie załatwiane gdzieś tam
w okapach, także ci „źli kibole” nie byli tacy źli, jak się wydawało na tym EURO (Warszawa
W3 KP Kar).
78
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
nie zamalowany – stał się on symbolem obrony Euro 2012 przed jego
przeciwnikami, którzy, zdaniem respondentów, świadomie pragnęli zepsuć atmosferę święta, niszcząc jego radosny i sielankowy (karnawałowy)
charakter. Zdjęcie tego napisu momentalnie traiło do internetu, wzbudzając bardzo szybką i masową reakcję internautów oraz – nie tylko krajowych, ale i zagranicznych – mediów. W ciągu kilku godzin stało się ono
ważnym symbolem dla tych zwolenników Euro 2012, którzy nie tylko
nie byli nastawieni wrogo do rosjan, ale czasem także sami aktywnie
uczestniczyli w przemarszu kibiców Sbornej, chcąc zamanifestować w ten
sposób swoje poglądy9: Czarę goryczy – komentuje swój wyczyn autor cytowanego powyżej napisu – przelał jednak sondaż opublikowany na gazecie.pl w przeddzień meczu. To było coś w rodzaju (podaję z pamięci): „Kto
pierwszy zacznie awanturę? Polacy czy Rosjanie?”. O, żeż, kurwa mać – pomyślałem. Czy już naprawdę nikomu nie zależy na obronie honoru tego
kraju? Czy naprawdę jakaś chwilowa draka jest ważniejsza od historycznej
szansy? Dlaczego kolejny raz w historii sami musimy się udupiać? Wtedy
właśnie postanowiłem dać ujście mojej frustracji (http://www.vice.com/pl/
read/czlowiek-ktory-pogodzil-polske-z-rosja, 16.08.2012). Warto więc zauważyć, że napis, w intencji jego autora, stanowił wyraz sprzeciwu nie tylko wobec polityków, lecz również mediów. Wpisuje się on w karnawałowe
oddolne przeżywanie Euro 2012, które miało być przede wszystkim
dobrą zabawą wolną od wielkiej polityki i wielkiej historii. Zauważmy
również, że – co jest pewnym paradoksem – hasło wpisuje się w zjawisko
banalnego nacjonalizmu: odwołuje się do powszechnego stereotypu szczególnego upodobania Słowian do wódki, a także podkreśla panslawistyczny
charakter polsko-rosyjskich relacji.
Jednocześnie jednak w tych samych wywiadach i dziennikach emocjonalnych – przede wszystkim, choć nie tylko, z Wrocławia i Warszawy,
9
Zatem – zauważa warszawska badaczka – mimo zamieszek, do których doszło tego dnia
na moście, cały incydent potraktowano bardziej jako wybryk fanatyków niż postawę wrogich do siebie obywateli obu krajów. Potwierdzeniem owej braterskości było dołączenie się
do pochodu z okazji upadku ZSRR wielu Polaków, którzy słusznie zwrócili uwagę, iż również
powinniśmy się z tego faktu cieszyć (Warszawa DE Kar).
79
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
gdzie kibiców rosyjskich było najwięcej (w tych miastach odbyły się
mecze z udziałem reprezentacji rosji) – można wyłuskać narracje, które
każą nieco skorygować ten optymistyczny obraz, marginalizujący znaczenie wydarzeń, do jakich doszło w trakcie warszawskiego przemarszu
rosyjskich kibiców. Pokazują one bowiem sporą dozę niechęci do kibiców
Sbornej. Zazwyczaj nasi respondenci odżegnując się od takiej postawy,
wskazują jednak, że zaobserwowali ją wśród części swoich rodaków10.
Po pierwsze, wpływ na ten stan rzeczy zapewne miały nie tyle same historyczne doświadczenia, na które powołują się respondenci, ile świadomość tych doświadczeń i ich specyiczna interpretacja, która sączy się
ostatnimi czasy do głów obywateli za sprawą polityków11. Po drugie, pewne znaczenie miały również pojawiające się w mediach nawiązania do historii, zwłaszcza konliktów polsko-rosyjskich, których kolejną odsłoną
stać się miał mecz obydwu narodowych reprezentacji12: Ja pani powiem,
10 Charakterystyczna jest w tym kontekście wypowiedź jednej z fanek futbolu z Wrocławia:
No, najbardziej mi się podobało, jak graliśmy z Rosjanami, oni przyjmowali piłkę, to taka
grupa, takich dresików trochę, którzy stali tam, krzyczała: „Ruska kurwa, je je je” [śmiech]
i tak w kółko. No było ciekawie, no (Wrocław W10 KP Sur).
11 Na sferę polityki jako na przestrzeń, z której czerpane są wzorce zachowania, wskazywał
również jeden z respondentów: W związku z tym umówmy się, to jest pikuś, to jest nic. Ale
kibolstwo wyszło. Wie pani co, ja pamiętam, zmarł papież Jan Paweł II… po jego śmierci
kibice Cracowi pogodzili się z kibicami Wisły Kraków. To są dwa nieznoszące się kibolskie
środowiska. A wie pani, co było tydzień po pogrzebie papieża? Takie napierdalanie, że prawie stadion poszedł w drzazgi. I dokładnie identyczna sytuacja jest… tutaj, jeżeli chodzi
o polityków. Skąd się bierze wzorce? No m.in. z zachowań polityków, którzy są na świeczniku. No, dyskusje polityków przed mistrzostwami, w trakcie i zobaczymy, co będzie po, są żenujące. Tego się mamy wstydzić. Tylko, że ta impreza i tak nie miała znaczenia, w sensie i tak
by tak było i tak. I tak byśmy musieli się wstydzić, bo to się nie zmieni. Znaczy ta impreza nie
jest inspiracją do tego, ale jest wykorzystywana do tego (Wrocław W7 KP Sur)
12 Najczęściej chyba wskazywano właśnie na znaczenie zaszłości historycznych: Bo piłka
nożna jest taką współczesną wojną. Od dawien dawna nie ma wojny na szczęście większej
w Europie. Kiedyś takie emocje załatwiało się z karabinem czy armatą, a teraz, co cztery lata,
są mistrzostwa Europy czy świata. W genach nie zanikła chęć dołożenia komuś, tylko teraz
robi się to cywilizowanie, cały naród ogląda mecz i chce dołożyć Rosji, ale to są fajne odczucia, bo poza tymi kilkoma idiotami, którzy chcą dołożyć izycznie, to reszta tego nie chce,
tyko poczuć dumę, że dokopaliśmy Ruskim (Wrocław W9 KP Son). Inny kibic z kolei podkre-
80
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
że każdy ma jakąś wersję tych zdarzeń, ludzie widzą różne, przeróżne powody, dlaczego do tego doszło. Ja widzę to tylko w jeden logiczny sposób, jest
to wina naszej prasy, tych artykułów, które pojawiały się przed meczem.
Smuda na koniu za Piłsudskiego, jak bije Moskala. Przecież wytworzyła się
z tego taka atmosfera, że oni z tego zrobili wojnę polsko-rosyjską. Taka jest
prawda. Wypowiedzi niektórych polityków były takie, że gdybym był chuliganem, to słuchając tego, czułbym się niemal rozgrzeszony. Czułbym się
w ten sposób, że jeżeli ja do tej Warszawy nie przyjadę, i ja na tego Ruska
tam nie napadnę, to chyba coś jest nie tak, cóż ze mnie za Polak, tak to było
przekazywane przez niektóre media, […] a determinacja tych chuliganów
była tak nieprawdopodobna, że oni nawet widząc, że zostaną zatrzymani
przez policję, tłukli się dalej. Powiem szczerze, dawno czegoś takiego nie
widziałem, bo ogromna część tych ludzi została zatrzymana, większość.
Także to było niesamowite, ja uważam – znaczy to jest tylko moje zdanie
prywatne – że media są naprawdę odpowiedzialne za to, co miało miejsce
dwunastego w Warszawie. Ta wcześniejsza nagonka, właśnie tego dotarcia,
no, samo to przejście kibiców rosyjskich. Nigdzie w mediach nie pojawił się
sygnał, że to jest po prostu dotarcie kibiców na stadion, tak robi naprawdę
bardzo wielu kibiców. Rosjanie też kultywowali coś takiego podczas innych
imprez. Ale u nas zrobili to tak, że jest to święto i przemarsz Rosjan przez
Warszawę, będą nieśli jakieś hasła antypolskie – widziała pani jakieś hasła
antypolskie? (Warszawa W4 N Kar).
Po trzecie zaś, źródeł owej niechęci należy się doszukiwać w prowokacyjnym ponoć sposobie zachowania kibiców rosyjskich, którzy nie tylko zbyt głośno manifestowali swoją przynależność narodową w trakcie
Euro 2012 (w tym zwłaszcza w Warszawie), lecz także obnosili się ze
śla, że: Polacy są nastawieni bardziej negatywnie zarówno do Rosjan, jak i do Niemców. To
wiadomo. Na pytanie, z czego to wynika, odpowiada: Myślę, że to głównie historia, no i tak
wypada. Na przykład gdyby ktoś tak otwarcie może bardzo tam lubił Rosjan i uważał, że szkoda, że oni nie wyszli z grupy, to byłby postrzegany jako troszkę zdrajca. Taka jest troszkę nasza
mentalność. To tak jeszcze funkcjonuje. Zresztą to nawet widać było, jak się szło ulicą, to było,
że „no tyle Sowietów, tyle Sowietów tutaj łazi”, ale też faktycznie Rosjanie dawali tego powody.
Na przykład jak chodzili z tymi czapkami, z tymi sierpami i młotami i tak dalej, no to… (Wrocław W10 KP Sur).
81
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
swoim barbarzyńskim poczuciem wyższości („mocarstwowości”): Nie
wydaje mi się, żeby wydarzało się coś, znaczy może oprócz Rosjan chodzących w koszulkach ZSRR, które były naprawdę dobitne, i moje nerwy gotowały się gdzieś tam w środku. Kiedy przyjeżdża ci Rosjanin, wiadomo, że to
nie on tu siedział i nie on tu ci okupował kraj. No nie możemy tak myśleć.
Mimo wszystko coś z tej mentalności, z tego sowietyzmu zostaje. Przyjeżdża
ci taki Rosjanin do Polski i on doskonale wie, jak to wyglądało, i ma na tyle
jeszcze tupetu, żeby założyć taką koszulkę. No to człowieka strasznie irytuje. […] Rosjanin to wiadomo, jedzie do Polski jak do siebie, w zasadzie była
cała afera – gwałcić Polki (Warszawa W3 KP Kar).
Niechęć do rosjan widać przede wszystkim, o czym już wspominaliśmy, w wywiadach przeprowadzonych z mieszkańcami Wrocławia oraz
– w znacznie mniejszym stopniu – Warszawy13. Niestety, charakter badania nie pozwala na ustalenie żadnych prawidłowości w tym względzie
(można sformułować jedynie ad hoc hipotezę, że w Warszawie jako stolicznej metropolii mieszkańcy na co dzień częściej stykają się z obcokrajowcami, w tym także z rosjanami, którzy poza tym stanowią pewną
mniejszość w tym mieście)14. I tak jeden z kibiców z Wrocławia opowiada: po meczu w niedzielę byłem na Komuny Paryskiej, a tam w hotelu obok
zatrzymali się Rosjanie, a przyjechali bardzo drogimi autami, takimi terenowymi, i na tym trójkącie podszedł do mnie facet i pyta: „Sborna, Sbor-
13 Choć w Warszawie również odnotowaliśmy takie głosy. I tak jeden z kibiców na pytanie:
Mimo wszystko przeszkadzali ci zagraniczni kibice? – odpowiada: Tak, bardzo, zwłaszcza
Rosjanie (Warszawa W3 KP Kar). Jeden z warszawskich „świadków” komentuje natomiast: Rosjanie. Wyglądali jak kryminaliści i zachowywali się podobnie. Czuli się tu chyba
za pewnie. I tylko jak był mecz z nimi, to wynikły jakieś problemy. Na pewno myślałem, że
Rosjanie są mniej agresywni, że potraią uszanować miejsce, do którego przyjechali, w jakim przebywają. A reszta kibiców czuła się jak w domu, ale z nimi jakoś burd nie było. Inni
zagraniczni kibice jakoś nie robili problemów (Warszawa W5 S Lit).
14 To, że niechęć była widoczna, nie oznacza, iż dominowała. Obok głosów wyrażających
różne uprzedzenia można znaleźć również takie: We Wrocławiu nie spotkałem się ani od
Rosjan z jakimiś przejawami złych emocji, mieszkam przy stadionie, więc byłem w centrum
tej całej atmosfery, wychodziłem z psem, chodziłem między kibicami, nawet przed tym
pierwszym meczem Rosja – Czechy, chodzili i Czesi, i Rosjanie i naprawdę było fajnie i kolorowo, bez żadnych animozji (Wrocław W10 S Son).
82
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
na?”, ja mówię: „Nie, Polska”, a on: „Kurde, bo szukam Ruskich, żeby im
wpierdolić za to, co nam zrobili” [podkr. K. J. i P. M.]. I faktycznie, wyszedłem z tego podwórka, a tam na ulicy kilku ich było, którzy polowali na Rosjan. Więc co się dzieje w takich rejonach, nie tak reprezentatywnych jak rynek? Ciekawe, czy ktoś informuje Rosjan, bo myślę, że Czesi nie mają tego
problemu, co się dzieje na takich obrzeżach. Powinno się mówić Rosjanom,
że lepiej się tutaj nie zatrzymywać, nie szukać kwatery, tańszego hotelu, bo
te doły społeczne, z jakimś dziwnym patosem szukają rewanżu (Wrocław
W1 KP Paw). Zdaniem rozmówcy, przyczyna wrogości do rosjan leżała
w ich widocznej zasobności majątkowej, a także w historycznych reminiscencjach: Nie dość, że Rosjanin, to jeszcze gnój bogaty jest. A dlaczego? Bo
dymali nas przez wiele wieków. Szaleństwo to jest. I wtedy naprawdę poczułem zagrożenie (Wrocław W1 KP Paw).
Trudno powiedzieć jak skończyło się „polowanie na rosjan”. respondenci, poza wydarzeniami z 12 czerwca 2012 roku, nie byli świadkami
aktów przemocy, mówili raczej o swojej osobistej lub zaobserwowanej
u innych antypatii do rosji, uogólniając ją często i przypisując również
innym mieszkańcom Wrocławia i Warszawy, a czasem wszystkim Polakom. W tych wypowiedziach widać echa „wielkiej polityki”, w której za
sprawą prawicowych polityków i publicystów co jakiś czas odzywają się
głosy o zależności czy wręcz podległości Polski wobec rosji, które aktywizują stereotypowe wyobrażenia i narracje o ogromnym – i wciąż
skutecznie spełniającym swe funkcje – potencjale mitologicznym. Po zamieszkach z udziałem polskich i rosyjskich kibiców jeden z polityków
przekonywał również, że rząd wiedział o nich, jednak z premedytacją nie
podjął żadnych kroków, ponieważ były mu na rękę: mógł oskarżyć opozycję o wywoływanie niepokojów. Przytoczmy słowa wrocławskiego kibica pracującego jako barman, który dodatkowo wskazuje jako przyczynę
niechęci do rosjan to, że się wywyższają oraz nie znają języków obcych,
zwłaszcza angielskiego i polskiego: Rosjan nie lubię tak jak większość, dla
zasady [podkr. K. J. i P. M.], miałem z nimi parę niemiłych zajść i dla mnie
to jest naród panów czy czegoś w tym stylu, jakby czuli się wyżej. Ja tutaj
tylko Czechów obsługiwałem i było fajnie, kulturalnie. Ja uważam, że jak
jedziesz do kraju, to wypada te parę słów, jak „proszę”, „przepraszam”,
znać, a Rosjanie – i słyszałem, że Francuzi też – przyjeżdżają i po angielsku
83
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
nic, po polsku nic, choć to niby nasi bracia, towarzysze, i to mnie zirytowało (Wrocław W8 KP Son). Ten sam kibic uwypukla także skłonność
rosjan do burd: Na początku się nie cieszyłem, bo co roku, jak się otwiera
Wyspa Słodowa, to jest syf, butelki się walają, bałem się, że jak zacznie się
EURO, to nam zdemolują całe miasto, że jak przyjadą Rosjanie, mieliśmy
próbkę tego, co się działo w Warszawie, i bałem się, że jak Rosjanie przyjadą do Wrocławia, to będzie demolka i ogólnie bałagan [podkr. K. J.
i P. M.], będą głośno przebywać na mieście do późnych godzin i że będzie
niebezpiecznie, no, a moim zdaniem nawet bez EURO jest niebezpiecznie,
więc bałem się o bezpieczeństwo (Wrocław W8 KP Son)15.
Pojawiły się także na poły żartobliwe przekonania o swego rodzaju
„spisku”. Jeden z kibiców komentuje mecz Polska – rosja: Strzelili bramkę i mieli potem roznieść Rosję, i mieli szansę, […] nie zrobili tego. Nie mieli ani motywacji, ani sił, no różne powody, a mieli ich na widelcu, no. Aż
wręcz niektórzy ludzie w mediach, na tych różnych forach komentowali,
czy nie było telefonu od Putina, że „gaz stop, ropa stop, gratulujemy”. Wie
pani… czy w tym przypadku tak jest… wątpię, ale czy historia nie zna takich przypadków… zna (Wrocław W7 KP Sur). Ale ja nie mam dystansu
do Rosjan – mówi inny kibic z Wrocławia – do tych kibiców. Ja mówię, to
w Warszawie ten pochód, to myślę, że to była jakaś manipulacja gdzieś
z góry. I myślę, że część Rosjan znalazła się tam nie w celu prowokowania
Polaków, tylko z myślą o tym, że o, jak jestem w Polsce i jest marsz Rosjan,
15 W jego wypowiedzi pobrzmiewają również echa wielkiej polityki, gdy stwierdza, że
napływ Rosjan nie zmienił nic w jego postrzeganiu tego narodu: A Rosjanie, jak było,
tak będzie, i długo i niezmiennie będziemy się tłukli o gaz i inne takie rzeczy. W jego
mniemaniu jego własna postawa była również typowa dla innych kibiców: Pamiętam,
że było dużo Rosjan, Greków było tylko pięciu i nawet nie byli w streie, po prostu ich mijałem, było dużo Czechów. Rosjan ludzie omijali z daleka, a Czesi się z nami przytulali,
przybijali piątki, jakoś się tam dogadywali łamanym angielskim, łamanym polskim, z Czechami był świetny kontakt. Czesi są świetni jako naród i jako kibice, a Rosjan to chyba nikt
nie lubi tak samo jak chyba Niemców. W końcu przyrównuje Rosjan do bolszewików:
Wstyd może nie, wstydem to by było przegrać z San Marino, to byłby upadek czegokolwiek, a duma to po każdym znaczącym historycznie, najbardziej właśnie. Niestety, dumy
po Niemcach jeszcze nie poczułem i chyba długo nie poczujemy, ale z Rosjanami już
było dumnie, żeśmy się bolszewikom nie dali tu, w Polsce [podkr. K. J. i P. M.] (Wrocław
W8 KP Son).
84
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
no to pojadę na marsz Rosjan, bo jestem Rosjaninem i patriotą, tak. Nie
odbierając tego jako wielkiej prowokacji wymierzonej w Polaków (Wrocław W14 KP Sur).
Podsumowując wątek polsko-rosyjski, można powiedzieć, że w tym
kontekście pojawił się pewien wyłom w ogólnie przyjaznej i karnawałowej atmosferze mistrzostw. Wpływ, jak można przypuszczać, miały na
ten stan rzeczy przede wszystkim, niekoniecznie na co dzień kojarzone
z dyskursem nacjonalistycznym media oraz niektórzy politycy, którzy
od pewnego czasu kreują rosję na głównego wroga Polski. obraz imperialnej rosji – rysowany w części przekazów medialnych oraz w tyradach
prawicowych polityków dotyczących także katastrofy smoleńskiej – i słabej, zależnej Polski zaowocował tym, że sportowa rywalizacja między
tymi dwoma reprezentacjami piłkarskimi stała się substytutem rywalizacji politycznej. Dobrze podsumowała to nastawienie jedna z badaczek:
Odwoływania do zaszłości historycznych pobrzmiewały często w komentarzach dotyczących meczu z Rosją. Zwycięstwo nad Rosjanami było często
łączone z okazaniem siły politycznej. Moi rozmówcy stwierdzali: „To by
było naprawdę coś, wygrać z Rosją”, w innej wersji: „Wyobraźcie sobie, co
by się działo, jak byśmy wygrali z Rosją”. Używano niekiedy określenia
„Ruscy”, co ewidentnie świadczy o dystansie etnicznym do Rosjan. Padła
na przykład wypowiedź: „Szkoda, że nie dowaliliśmy Ruskim do końca”.
[…] Dało się odczuć, że w wyobraźni kibiców manifestacja siły polskiej drużyny została przeniesiona na pokazy sił względem Rosji. Atmosfera w streie
kibica była wspaniała, to był najlepszy mecz, jaki tam obejrzałam. Gorący
doping wytworzył wspaniałą energię, nie mogłam zasnąć po tym spotkaniu.
Wracając do domu, wyobrażaliśmy sobie, co by się działo na ulicach, gdyby
Polacy zwyciężyli z Rosją (Tarnów DE Jas).
Wykopmy rasizm ze stadionów nienawiści
Pod koniec maja 2012 roku telewizja BBC wyemitowała ilm Stadiums
of Hate przygotowany przez Chrisa rogersa, który pokazywał Polskę
i ukrainę w dość negatywnym świetle, przede wszystkim ze względu na
panoszący się, zwłaszcza na piłkarskich stadionach, rasizm i antysemityzm. Materiał zawierał wypowiedź byłego kapitana reprezentacji An-
85
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
glii Sola Campbella, który ostrzegał zagranicznych kibiców przed przyjazdem do państw-gospodarzy Euro 2012, ponieważ „mogą wrócić
w trumnie”. W ilmie na potwierdzenie tych słów można było zobaczyć
między innymi starcia między kibicami ŁKS i Widzewa, a także wypowiedzi czarnoskórych zawodników tej ostatniej drużyny, którzy skarżą
się na rasistowskie obelgi rzucane pod ich adresem. Pokazano również
starcia kibiców Cracovii i Wisły, w których trakcie – zbliżone zresztą jak
przy innych okazjach w Łodzi – pojawiają się hasła o charakterze antysemickim. W podobnym świetle pokazano ukrainę: zwłaszcza uprzedzenia kibiców w stosunku do czarnoskórych piłkarzy. Film wzbudził
nie tylko duże kontrowersje w samej Wielkiej Brytanii, ale także spore
oburzenie w Polsce – w tym reakcję rzecznika polskiego MSZ, a także
wielu innych polityków. Szef spółki PL.2012 przygotowującej Euro
2012 krytykował brytyjską telewizję za to, że odwołała się do stereotypów, i zapowiedział, że będzie w podobnych sytuacjach piętnował ich
propagowanie, a samo Euro 2012 to okazja, aby pokazać obraz fajnej,
przyjaznej i tolerancyjnej Polski16.
W zebranym materiale również można zauważyć znaczącą, negatywną
rolę, jaka przypisywana jest ilmowi nadanemu przez BBC. W swej masie
polscy kibice wyrażali oburzenie, niedowierzanie czy rozczarowanie brytyjską telewizją, a sam ilm uważali za nierzetelny – podkreślając, że nawet
jeżeli na polskich stadionach dochodzi do różnych rasistowskich incydentów, to mają one charakter marginalny i niczym nie różnią się od praktyk
i sposobów kibicowania, z którymi można zetknąć się w Europie Zachodniej. Czasami można odnieść wrażenie, że podstawowa strategia argumentacyjna, z której korzysta się w celu uwiarygodnienia prawdziwości
dyskursu, w pewnym stopniu wykorzystuje „nieśmiertelne” hasło radzieckiej propagandy: „A w uSA biją Murzynów!!!”: Rozczarowałem się BBC.
Bo zawsze uważałem ich za wzór rzetelności – opowiada jeden z mieszkańców Poznania – a oni jednak… zachowali się jak tabloid. Wiesz, bardzo,
16 Mówiąc językiem badanych, nieporozumienie wynika m.in. stąd, że ilm traktował głów-
nie o meczach ligowych i tzw. prawdziwych kibicach, a nie o rozgrywkach międzynarodowych i obecnych na nich kibicach.
86
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
bardzo… sensacyjny materiał, niepotwierdzony. Myślę, że w każdym kraju można znaleźć przypadki rasizmu, takie jakie opisali, nawet w Anglii,
w Szkocji, na pewno bez problemu, bez problemu. I w Polsce jest ten rasizm, natomiast, no… Sposób, w jaki to przedstawili, był niedopuszczalny.
I są miasta, w których ten rasizm jest silniejszy i gdzie jest słabszy. No
w Łodzi jest na pewno silniejszy niż w Krakowie, niż w Poznaniu (Poznań
W15 KP Sch).
Z wywiadów i dzienników emocjonalnych wynika, że ilm miał pewien oddźwięk, ponieważ kibice zagraniczni – przynajmniej w relacjach
Polaków – zdawali się być początkowo nieco przestraszeni i niepewni co
do tego, w jaki sposób powinni się zachowywać, oraz tego, jak zostaną
przyjęci przez gospodarzy. Niepewność i obawy szybko jednak minęły.
Kibice zagraniczni zostali mile zaskoczeni panującą w Polsce atmosferą
i przyjaznym nastawieniem Polaków: Fantastyczni, mili, sympatyczni –
mówi mieszkaniec Wrocławia o kibicach zagranicznych – otwarci, pozytywnie nastawieni. Myślę, że się bali trochę, że to jest tak, szczególnie z tych
dalszych krajów na przykład z Hiszpanii… Może z Hiszpanii, to nie, bo
dużo w sumie z Hiszpanii, Portugalii przyjeżdża, ale nawet z Anglii po tym
ilmie BBC. Widziałam wypowiedź kibica, który był właściwie zażenowany, że tak pokazali Polskę, bo tu się nigdy w życiu z czymś takim nie spotkał,
a on chyba tydzień był. Drugi opowiadał, że jak się zgubił, i Polacy i Ukraińcy pomagali mu gdzieś tam dojść. Także chyba byli mocno zaskoczeni,
miło (Wrocław W11 S Mał). Wydaje mi się też trochę – wtóruje kibic z Poznania – że oni, oni sami, Irlandczycy, też są sami troszkę… troszkę też byli
zaskoczeni tym wszystkim, co się wokół nich działo. I jakoś to, że ta sytuacja bardzo ich zaskoczyła, bo oni byli przygotowani przez BBC, przygotowywani na to, że, nie wiem, oni mogą tu w trumnie wrócić, tak… […] Więc
oni sami byli zaskoczeni atmosferą, sami zaskoczeni byli zachowaniem Polaków. Więc oni tak naprawdę nie wiedzieli, jak się zachować, tak mi się
wydaje. Oni w swoim, w swojej grupie się zachowywali bardzo spontanicznie, natomiast jeżeli chodzi o Polaków, to oni byli… broń Boże, nie to, że
nieufni, ale tak zaskoczeni tym wszystkim, tym całym obrazem, tymi Polakami i tak dalej (Poznań W1 KP Wer).
To pozytywne zaskoczenie potwierdzają również wywiady i obserwacje kibiców zagranicznych, którzy po kilkudniowym pobycie chętnie
87
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
dzielili się swoimi opiniami na temat – propagandowego ich zdaniem –
charakteru materiału nadanego przez BBC. Cała trójka – pisze badacz
z Poznania o poznanych amerykańskich kibicach – była pod wrażeniem
tego, jak Europa Wschodnia, „niedoceniana”, ale „rozwijająca się w szybkim tempie”, „przywitała ich z otwartymi ramionami”. Chłopacy mówili,
jak Polskę i Ukrainę przedstawiały brytyjskie i amerykańskie media: jako
kraje zbyt niebezpieczne, by warto było się narażać i tam jechać. Jeden
z ukraińskich gospodarzy przywitał ich ironicznie: z diabelskimi rogami na
głowie, żeby przekonać ich po chwili, iż Ukraina nie jest niebezpiecznym
krajem. Alex mówi, że BBC powinno się wstydzić, podobnie jak inne stacje,
za to, że nie doceniły Polski i Ukrainy (Poznań DE Sch).
oprócz zaskoczenia i krytyki ilmu zdarzały się głosy mówiące, że
w zasadzie nie opowiadał on o Polsce, tylko ukrainie, która została
umieszczona przez zagranicznych kibiców w „gorszej” i niebezpiecznej
części Europy. Jak tłumaczył jeden z irlandzkich kibiców: To było bardziej
o Ukrainie. Jego kolega dodawał: Tak. To było na Ukrainie, a tam bym nie
chciał jechać, jeśli mam być szczery (Poznań W12-13-14 KZ Sch). Widziałem ten program – mówił inny kibic irlandzki. – No ale on był przede
wszystkim o Ukrainie, wie pani. Na to kładli nacisk. Jakichś tam Polaków
pokazali, ale w 95 procentach była mowa o Ukraińcach. Angielscy kibice
jeżdżą wszędzie, wie pani. W 2006 roku w Niemczech było tam ich 100 000
kibiców (Poznań W24 KZ Sko). Jednak – jak tłumaczyli często zagraniczni fani futbolu – to nie treść reportażu BBC była jedyną czy główną przyczyną, dla której kibicie odwiedzający Polskę rzadko jechali dalej na
ukrainę: Pytałem, dlaczego nie chcieli w takim razie pojechać na Ukrainę?
Nie planowali tego, orientując się w cenach, stwierdzili, że Ukraina jest po
prostu za droga. […] Była też grupa Anglików, która do Warszawy przyjechała autobusem po otwartym treningu Anglików w Krakowie. Nie stali
w kolejce po bilety, te odebrał ich polski znajomy. Oni z kolei „stacjonowali”
głównie w Krakowie, a do Warszawy przyjechali, żeby obejrzeć mecz. Potem
ruszali do Poznania. Czemu nie na Ukrainę? Bo za drogo. Pytałem o to, jaki
jest ich stosunek do wypowiedzi Sola Campbella, byłego piłkarza angielskiej
kadry, który publicznie mówił, by nie odwiedzać Ukrainy, bo wróci się do
domu w trumnie. Powiedzieli, że to brednie i że wielu kibiców będzie się
świetnie bawiło na Ukrainie. Wspomnieli, że wynika to z przeświadczenia
88
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
o rasizmie jako o rzeczy wszechobecnej na Ukrainie. W Polsce się z tym nie
spotkali i nie sądzą, by spotkało ich coś złego (Warszawa DE opo).
Film BBC okazał się być bodźcem, który najpierw wywołał – oprócz
niechęci do rzekomo manipulujących faktami zagranicznych mediów17
– zbiorową i narodową histerię, w której pojawieniu się miały swój udział
także polskie mass media, szeroko komentujące jego treść i przesłanie,
a także, choć nie zawsze na wysokim poziomie merytorycznym, polemizujące z jego najważniejszymi tezami. Analizując – choćby właśnie na
podstawie przekazów medialnych – sytuację, jaka ówcześnie zapanowała,
można odnieść wrażenie, że BBC nie zaatakowało jedynie wąskiej, określonej grupy społecznej, do której zaliczani są, także przez nieprzychylne
im krajowe mainstreamowe media, „pseudokibice” czy „kibole”, lecz cały
naród. Naród, który jest nie tylko oczerniany i demonizowany przez obce
ośrodki propagandy, ale któremu także próbuje się odebrać radość z tak
przecież zasłużonego i pożądanego święta: Wyemitowany w brytyjskiej telewizji BBC w przededniu Euro 2012 reportaż o niebezpiecznych stadionach w Polsce i na Ukrainie oburza nie tylko nasz rząd, ale też dziennikarzy. Uważają go za nierzetelny, choć dokument pokazuje to, o czym polskie
media informują od dawna. […] Większość polskich mediów zareagowała
oburzeniem. Szczególnie telewizja publiczna. „Wiadomości” TVP 1 wyemitowały materiał, w którym Jacek Gasiński stwierdził, że BBC pokazało
„tylko to, co marginalne i najgorsze na naszych stadionach”. […] „Materiał
był efektowny. Powiało grozą. Niestety, zasady rzetelności dziennikarskiej
nie zostały dotrzymane. Pokazywanie rozwydrzonych kibiców na meczach
ligowych i wyrokowanie na tej podstawie, że podczas Euro 2012 będzie
w Polsce niebezpiecznie, to mocne nadużycie. Tymczasem doświadczenie
pokazuje, że polscy kibice podczas meczów naszej reprezentacji zachowują
17 To było po prostu zrobione z premedytacją – dowodzi jeden z „nawigatorów”, który ko-
mentował słynny ilm BBC – bo wiem, że oni zrobili na przykład wywiady, tam było pokazane kilka wywiadów z piłkarzami m.in. z Polski, ale oni zrobili dużo więcej, zrobili wywiady
nie tylko z piłkarzami, zrobili wywiady z piłkarzami z Polonii Warszawa, którzy są z Izraela, nie usłyszeli żadnych złych komentarzy, więc tego nie puścili. Mówię, było tam też wielu
Brytyjczyków przepytanych i naprawdę dawali same pozytywne komentarze (Warszawa
W3 N Bur).
89
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
się wspaniale” – przekonuje do swoich racji Gasiński. Dokument BBC krytykuje także Rafał Stec, dziennikarz sportowy „Gazety Wyborczej”, która
wielokrotnie pisała, że „kibole” rządzą polskimi stadionami. – „Film jest
skandalicznie nierzetelny. Wszystkie kadry są w nim prawdziwe, ale całość
fałszuje rzeczywistość. Autor dokumentu nagrał rozmowę z Izraelczykiem
grającym w Polonii Warszawa Aviramem Baruchyanem, który powiedział
mu, że nie był w Polsce obrażany. Jego wypowiedź nie znalazła się jednak
w ilmie. Nie pojawiły się też w nim statystyki przestępstw popełnianych na
stadionach, choć polska policja na prośbę BBC je przygotowała. Nie pasowały do tezy. Stosując taką metodę, mógłbym z łatwością nakręcić ilm
o rasizmie i antysemityzmie ogarniającym brytyjski futbol. Zacząłbym od
byłego kapitana reprezentacji Johna Terry’ego, który po występie na Euro
2012 stanie przed sądem za ubliżanie koledze z boiska od czarnuchów” –
argumentuje Stec. Medioznawca Wiesław Godzic sądzi podobnie: „Polacy
czują, że pokazany w ilmie obraz polskich stadionów nie jest prawdziwy.
W Polsce wiele osób chodzi na mecze i nie czuje zagrożenia. To prawda, że
są mecze, na których jest niebezpiecznie, ale to zdarza się w każdym kraju”
(http://biznes.onet.pl/,0,5146848)18.
18 Czasami, acz sporadycznie, można było usłyszeć także przeciwstawne opinie, które
wskazywały na istotność problemu, jaki został poruszony w ilmie BBC: Jednak Robert
Kozak, były szef serwisu BBC informacyjnego dla polskich rozgłośni radiowych i były szef
„Wiadomości”, uważa, że przyzwyczailiśmy się do chuligańskich wybryków na stadionach
i obrażamy się, gdy ktoś inny nam o tym przypomina. „Dokument pokazuje prawdę o Polsce, choć niecałą. Ale z punktu widzenia człowieka z cywilizowanego kraju, gdzie antysemickie i rasistowskie ekscesy na stadionach nie są tolerowane, to, co się dzieje w Polsce podczas meczów, jest szokujące” – mówi Kozak. Także Tomasz Lis, redaktor naczelny „Newsweek
Polska”, nie ma wątpliwości, że BBC pokazało samą prawdę. […] „takich osiłków przed stadionami i na nich. Antysemickie napisy łatwo zobaczyć na murach polskich miast. To
wszystko jest wokół nas, tuż obok, my to widzimy, słyszymy. Guzik widzimy, my tylko patrzymy, guzik słyszymy, my słuchamy, ale usłyszeć nie możemy. Ale tu uruchamia się nasza nieskończona hipokryzja. Ślepi na fakty, głusi na dźwięki, znieczuleni na ich wymowę, nagle
odzyskujemy wzrok i słuch, bo ktoś tę rzeczywistość wokół nas miał czelność pokazać” – napisał Lis wczoraj w serwisie NaTemat.pl. Podobnie sądzi Daniel Passent, publicysta „Polityki”.
„Powie ktoś, że obraz BBC jest jednostronny i tendencyjny – to prawda, ale prawda wygodna, która uspakaja. Kiedy w Polsce pisze się o negatywnych wydarzeniach za granicą, na
przykład o głodzie w Afryce, o korupcji w Rosji albo o neonazistach w Europie Zachodniej,
90
Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski
Jednocześnie, niemalże momentalnie po tym, jak produkcja BBC stała
się ważnym społecznie tematem, a przynajmniej za taki została uznana
przez media, powstało mnóstwo mniej lub bardziej formalnych „grup oporu”, których działalność miała sprawić, że świat – a zwłaszcza Zachód –
przekona się, że Sol Campbell swą wypowiedzią całkowicie zafałszował
polską rzeczywistość. Jedną z takich licznych spontanicznych inicjatyw,
zrzeszających osoby chcące zaprotestować przeciwko dokumentowi powstałemu na zamówienie angielskiej telewizji, jest – założona 8 czerwca
2012 roku – strona na portalu Facebooku, o tytule „Badboycampbell” (pol.
Zły chłopiec Campbell) (https://www.facebook.com/YouAreWrongCampbell). Jej twórcy i administratorzy zachęcają – zarówno w języku polskim,
jak i angielskim – aby w trakcie trwania turnieju wszyscy kibice wysyłali
kartki pocztowe: do BBC i Sola Campbella – pokażmy im, że się mylili co do
Polski. Wrzucamy zdjęcia pokazujące dobrą zabawę w czasie Euro lub jutro
pod strefą kibica w Warszawie podpisujemy kartki i wrzucamy je do… trumien (https://www.facebook.com/YouAreWrongCampbell)19.
to też nie pokazuje się wszystkich uroków i dobrych stron tamtych krajów” – napisał Passent
w swoim blogu (http://biznes.onet.pl/,0,5146848).
19
O tego typu inicjatywach szeroko informowały mass media, które pozytywnie waloryzowały ich sens, podkreślając często, że są one działaniami oddolnymi, które w korzystny
sposób wpływają na zmianę wizerunku Polski i Polaków: To będzie już ostatni protest
w czasie Euro 2012. Przed niedzielnym inałem przy wejściach do strefy kibica staną trumny:
każdy może wrzucić do nich kartkę dla Sola Campbella i BBC. Akcję organizują internauci skupieni wokół facebookowego proilu www.facebook.com/YouAreWrongCampbell. „Widzieliście Natalię Siwiec w koszulce Bad Boy Campbell? To dopiero początek! W niedzielę, przed
inałem Euro 2012 przy wejściach do warszawskiej strefy kibica każdy może powiedzieć BBC
i Solowi Campbellowi, że się mylą. Sol, BBC – you are wrong! Z Polski nie wraca się w trumnie”
– czytamy w komunikacie rozesłanym dziś do mediów. Akcja nawiązuje do głośnego dokumentu wyemitowanego w telewizji BBC przed Euro. Film przedstawia polskie stadiony jako
pełne przemocy i rasizmu. Angielski piłkarz Sol Campbell ostrzega w nim kibiców przed podróżą do Polski, z której mieliby „wrócić w trumnach”. Przeciwko takiemu postrzeganiu Polski
zaprotestują w niedzielę kibice. „Nie dajmy się opluwać bezkarnie – wyślijmy trumny do Sola
Campbella i BBC! Wypełnimy je pocztówkami z pozdrowieniami z Polski, ze zdjęciami bawiących się kibiców z całej Europy! W niedzielę zbierzemy kartki, a potem wyślemy je do Anglii do
redakcji BBC i Sola Campbella” – czytamy w zapowiedzi akcji. Przy trumnach będą gotowe
kartki, wystarczy je podpisać, można je też wydrukować ze strony na FB albo przynieść własne
(http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/2029020,114883,12046149.html).
91
euro 2012 – zderzenie kultur vs. kibicowska communitas
Wszystkie – wspomniane już we wcześniejszej partii tekstu – reakcje
zagranicznych kibiców, którzy chętnie dementowali przekaz ilmu „Stadiony nienawiści”, były skrzętnie i „głośno” odnotowywane zarówno
przez polskie media, jak i naszych respondentów. Można odnieść wrażenie, że im częściej Polacy słyszeli – a każdą taką opinię uznawali za bezwzględnie prawdziwą – że ich goście nie zetknęli się z przejawami rasizmu
i antysemityzmu, tym bardziej wierzyli, że problemy te w żaden sposób
ich nie dotyczą: To nie wiem, czy widziałeś, krążyło ostatnio takie zdjęcie
po internecie, gdzie angielscy kibice szli z trumną, […] to oni szli z trumną,
na której było napisane „You Are Wrong Campbell” [śmiech]. I naprawdę,
to było jakby już w momencie, jak ktoś się rzeczywiście zdecydował przyjechać, czy do Polski, czy na Ukrainę, to na pewno był zadowolony, chociaż
na Ukrainie, mówię – tam było trochę ciężej, bo i ludzie mają po prostu jakieś inne nastawienie, to jest inna kultura i z tego, co każdy mi opowiada,
to OK, jest fajna wycieczka, przygoda, ale więcej nie wrócę (Warszawa W3
N Bur).
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
analiza strategii i taktyk kibicowania:
polityka tworzenia gett kibicowania („miasteczka
kibica”) wobec spontanicznych migracji kibiców
w przestrzeni wielkomiejskiej (tworzenie map i ścieżek
kibicowskich)
Czy zdążymy?1 – takie kluczowe pytanie zadawaliśmy sobie przed rozpoczęciem mistrzostw Europy w piłce nożnej organizowanych w Polsce i na
ukrainie. Zdążyliśmy, pomimo nieotwartych autostrad, złej jakości murawy, niedokończonych remontów. Zdążyliśmy. Pojawiły się natomiast
dwa nowe pytania: kto wygra mecz? i nie mniej istotne: gdzie obejrzeć
mecz? obydwa zagadnienia były kwestią ożywionych dyskusji, obecnych
zarówno w sferze prywatnej, jak i publicznej. Ważnym punktem odniesienia dla tych rozważań były programowo i spontanicznie organizowane
strefy kibica.
Strefa kibica stała się na czas mistrzostw nie tyle istotnym, co wręcz
centralnym elementem przestrzeni publicznej miast-gospodarzy. W Gdańsku zlokalizowana była na palcu Zebrań Ludowych, w Poznaniu na placu
1
Nawiązujemy w ten sposób do poręcznej frazy stworzonej przez jednego z naszych badaczy: „ZDĄŻYMY – słowo-klucz przed Euro”.
93
analiza strategii i taktyk kibicowania…
Wolności, w Warszawie na placu Deilad, natomiast we Wrocławiu na rynku Głównym. Mowa tu o streie „oicjalnej”, organizowanej przez samorządy lokalne we współpracy z uEFA, jakkolwiek trzeba pamiętać także
o podobnych przestrzeniach powstających we współpracy na przykład ze
sponsorami Euro (wspomnijmy tu choćby Carlsberg FanCamp na warszawskim Żoliborzu przy Centrum olimpijskim) oraz obszarach „strefopodobnych” – tworzonych niejako na wzór oicjalnych miasteczek kibica.
Kwestia wyboru lokalizacji stref kibica budziła od początku wiele
emocji. odrzucenie alternatywnych propozycji i wybór faktycznego
miejsca oznaczały nie tylko określone konsekwencje dla logistyki całego
przedsięwzięcia, lecz także deiniowały, przynajmniej do pewnego stopnia, jak będą wyglądały kanały migracji kibiców w przestrzeni miasta,
a tym samym oznaczały stymulację społeczno-gospodarczą określonych
obszarów i marginalizowanie innych.
Grodzenie, tymczasowość, restrykcyjność
Tymczasowość strefy kibica wyznaczały dwa punkty w czasie, które określały, do kiedy mieliśmy jeszcze/już plac Deilad czy rynek we Wrocławiu,
a od kiedy zaczynała/kończyła się strefa kibica. Chodzi tu o momenty
grodzenia (pierwszy tydzień czerwca 2012 roku) i powtórnego otwierania (pierwszy tydzień lipca 2012 roku) przestrzeni. Granice oddzielały
świat codzienny od przestrzeni karnawału, oznaczały „przejście” do innej
rzeczywistości, więc ich pojawienie się w przestrzeni symbolicznie wyznaczało moment „zawieszenia” codzienności i inaugurację czasu odświętnego, z charakterystyczną dlań niedookreślonością i liminalnością.
Kulturowo ogrodzenie i wyłączenie jakiegoś obszaru w mieście łączone jest z metaforą getta. Współcześnie stosuje się tę asocjację choćby
w przypadku osiedli zamkniętych – a więc takiej formy wydzielania przestrzeni i kulturowego stygmatyzowania, która oddziela to, co ekskluzywne, od tego, co powszechne. Podobne odczucia uchwycił richard Sennett,
gdy w Ciele i kamieniu pisał: Coraz częściej zamknięte, ogrodzone, strzeżone osiedle sprzedaje się nabywcom jako jedyny obraz dobrego życia. Może
więc nie należy się dziwić, gdy […] socjolog P. M. Baumgartner stwierdza,
że „codzienne życie wypełniają starania, aby zminimalizować, zażegnać,
94
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
zdławić konlikty. Ludzie wystrzegają się konfrontacji i mają ogromny wstęt
do sporów, poczytują je bowiem za występek (Sennett 1996: 14)2. Kwestię
powiązań między „dobrym życiem” a wykluczaniem antagonizmów
z wygrodzonych przestrzeni warto zapamiętać – wypadnie nam bowiem
do niej powrócić.
Czy takie skojarzenia są adekwatne w przypadku mistrzostw? Z wypowiedzi respondentów nie ujawnia się tu jednoznaczna odpowiedź. Pojawiają się głosy, że przestrzeń powinna być otwarta w sensie dosłownym,
pozbawiona izycznych ograniczeń: No ta strefa kibica głównie, to zamykanie możliwości przejścia, zamykanie przestrzeni miejskiej, to że nie można z transparentem wejść. To jest też pytanie tego typu, co to znaczy sfera
publiczna, no bo jak się zastanowić, że stadion został zbudowany z pieniędzy miejskich, czyli naszych i bez przetargu, to jest pewna taka prywatyzacja, no ale to jest, można powiedzieć, takie teoretyzujące. No ale cały ten
natłok reklam, u nas podobno i tak nie jest tak źle, Warszawa podobno
strasznie tego doświadcza. Poza tym inna sprawa, że nie mam z tym za
bardzo styczności, bo mało się poruszam po mieście, staram się omijać rynek, jak wiem, że jest tam strefa. […] W ramach EURO i w ramach logiki
EURO to zdziwiłbym się, jakby ich nie było. We Wrocławiu chyba najgorsze jest ich umiejscowienie, w ścisłym centrum miasta, w rynku. Ja się tak
zastanawiałem, bo nasz „błyskotliwy” rzecznik miasta tłumaczył to, że kibice i tak by przyszli zobaczyć rynek, ale co oni zobaczą, jak są płoty i trybuny
i 50 tysięcy osób. Ja znam ludzi, którzy mieszkają przy rynku, no to, to jest
masakra dla nich, ten właśnie brak przejścia, zresztą podobnie dla wszystkich, którzy pracują w irmach i restauracjach w rynku. Ale jakkolwiek mi
się to nie podoba i się nie godzę, ten prymat praw sponsorów nad człowiekiem, to jestem w stanie zrozumieć, że w ramach tej logiki EURO musi coś
takiego być, no ale nie wiem, dlaczego akurat w rynku. Pytanie też teraz, czy
jest sens jeszcze, żeby ta strefa była, bo EURO już wyjechało z Wrocławia,
mecze się skończyły. […] W ogóle zdziwiła mnie ta euforia, no bo tak, gospodarz ostatnie miejsce w grupie, po trzech niezbyt dobrych meczach i nie
2
Książka Baumgartnera, do której odwołuje się Sennett, nosi tytuł The Moral Order Of
Suberb.
95
analiza strategii i taktyk kibicowania…
ma ogólnonarodowej tragedii, tylko jest cały czas „nic się nie stało”, wybierzmy sobie teraz inną drużynę do kibicowania i róbmy to dalej. No ale napędza to cały czas zyski w tych irmach ze strefy kibica (Wro W4 N Pawlak).
Inni badani wskazują na fakt, że pomimo izycznej segregacji przestrzeni, strefa kibica postrzegana była nie jako ekskluzywna i zamknięta,
ale zapraszająca, otwarta, inkluzyjna, nawet bardziej „publiczna” niż inne,
niezamknięte obszary miasta w trakcie Euro.
Warto zwrócić uwagę, że nie tylko metalowe bramki stanowiły o istocie ogradzania strefy kibica. Ciekawym procederem była strategia niektórych fanów, polegająca na oglądaniu meczu „zza płotu” w połączeniu
z konsumpcją własnych napojów alkoholowych. Gapie zgromadzeni wokół ogrodzenia, ale także kordony służb porządkowych tworzyły dodatkowe kręgi „przejścia”, które trzeba było minąć na drodze do centrum
wydarzeń.
Fakt zgromadzenia kibiców na jednym, zamkniętym obszarze spotęgował wrażenie „mega” skali imprezy. Powstał w ten sposób tygiel, w którym mieszają się narodowości, języki, kolory, emocje. Wymiernym efektem decyzji o stworzeniu jądra imprezy właśnie w tym miejscu był fakt,
że nawet przy mniejszej liczbie uczestników powstawało wrażenie, iż
w mieście odbywa się „naprawdę wielka impreza”. Kibice, którzy rozprzestrzeniliby się na większym obszarze, na pewno rozmyliby nieco to wrażenie (Warszawa DE Kar).
Strefa z jednej strony była więc miejscem przepełnionym emocjami
i niecodzienną atmosferą, z drugiej zaś – pełnym ograniczeń. Tutaj dostać
mógł się właściwie każdy, a chętnych nie brakowało, mimo iż ogrodzona
przestrzeń obostrzona była wieloma zakazami. Te jednak nie budziły specjalnych zastrzeżeń, gdyż podlegały znanym już przepisom ustawy o organizacji imprez masowych, z którymi większość uczestników spotkała się już
zapewne niejednokrotnie (Warszawa DE Kar).
Przyjrzyjmy się jednak bliżej owym zakazom. oto więc krótki wyciąg
z regulaminu warszawskiej strefy kibica: Wypraszane i niewpuszczane
będą osoby, które: nie będą przestrzegać zaleceń Służb Porządkowych,
będą pod widocznym wpływem alkoholu, środków odurzających, psychotropowych lub innych podobnie działających środków, będą zachowywać
się agresywnie, prowokacyjnie albo w inny sposób stwarzać zagrożenie dla
96
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
bezpieczeństwa lub porządku publicznego, mają buty bądź inne elementy
garderoby z metalowymi zakończeniami, których wygląd zewnętrzny uniemożliwia identyikację, używają wulgarnego i obraźliwego słownictwa,
naruszającego dobre obyczaje i obrażającego inne osoby. Czego nie można
wnieść do strefy kibica?
■ broni wszelkiego typu, noży, szpikulców oraz innych niebezpiecznych
przedmiotów,
■ materiałów pirotechnicznych, wybuchowych oraz pożarowo niebezpiecznych,
■ napojów alkoholowych dowolnej pojemności oraz napojów bezalkoholowych w opakowaniach innych niż plastikowe oraz opakowaniach
o pojemności powyżej 500 ml,
■ środków odurzających oraz substancji psychoaktywnych,
■ aparatów fotograicznych, kamer oraz sprzętu nagrywającego mogącego mieć profesjonalne zastosowanie, np. lustrzanek małoobrazkowych, lustrzanek cyfrowych, aparatów mało- i średnioformatowych,
aparatów z wymienną optyką itd.,
■ transparentów z napisami zawierającymi treści obelżywe, wulgarne,
faszystowskie itp.,
■ lag oraz szalików prezentujących loga oraz barwy klubowe,
■ masztów banerowych lub lagowych o większej długości niż 1 m
i średnicy większej niż 1 cm,
■ banerów lub lag o wymiarach większych niż 2 m × 1,5 m,
■ gazów w aerozolu, substancji żrących, łatwopalnych i barwników,
■ toreb i plecaków większych niż 45 cm × 35 cm × 35 cm, walizek, toreb
i plecaków podróżnych, zamkniętych paczek i pakunków,
■ kasków, rowerów, hulajnóg, deskorolek i łyżworolek (parking na ok.
200 rowerów usytuowany jest od strony ul. Emilii Plater),
■ megafonów, syren, wuwuzeli i innych urządzeń emitujących dźwięk,
■ parasoli, kijów oraz innych przedmiotów ostro zakończonych (za:
http://www.regiofutbol.pl/artykul/strefa-kibica-regulamin-i-atrakcje).
Na trzy sprawy zwróćmy tu uwagę. Po pierwsze więc – strefa kibica to
miejsce kontroli praktyk konsumenckich i monopolu produktów oferowanych przez sponsorów. Zaiste, można rzec, nic szczególnego w porównaniu z innymi imprezami masowymi. rzecz w tym jednak, że restrykcje
97
analiza strategii i taktyk kibicowania…
konsumpcyjne sprzęgają się z dwoma innymi obszarami nadzoru. I tak
też strefa kibica podporządkowana jest regułom kontroli wizualnej, ta
zaś dotyczy zarówno dystrybucji obrazów (stąd zakaz „spontanicznego”,
nieakredytowanego wnoszenia profesjonalnego sprzętu dającego możliwości dokumentacji), jak i prewencyjnej troski o „prawomyślność przekazów” (tu pojawia się kwestia konfrontacyjnych potencjalnie transparentów oraz barw klubowych). obszarowi kontroli wizualanej towarzyszy
trzecia forma restrykcyjności związana z nadzorem audytywnym: megafony, syreny i wuwuzele mogłyby potęgować agresję, służyłyby być może
skrzykiwaniu się w niecnych celach, wreszcie – last but not least – zakłócałyby oicjalny strumień dźwięków dobiegających z kolumn i towarzyszących obrazowi z telebimów.
Wymowa tych prewencyjnych działań jest oczywista: z jednej strony
podyktowane są one troską o interesy sponsorów, z drugiej – wpisują się
w tendencję charakterystyczną dla współczesnej fazy rozwoju piłki nożnej: Mecz piłkarski w czasach postfutbolu ma kreować przestrzeń utopii –
ładu idealnego, w którym znoszone są wszelkie pola konliktu, ba, sam
mecz przestaje być przestrzenią walki. Na czas widowiska piłkarze mają
stać się bytami kulturowo przezroczystymi: pozbawionymi przynależności
etnicznej, rasowej i religijnej oraz wyzuci z sympatii politycznych. […] Temu
zabiegowi kulturowej anihilacji podlegają nawet maskotki promujące wielkie imprezy futbolowe; robi się więc sporo, by usunąć narodowe konotacje,
które mogłyby być im przydane (Czubaj, Drozda, Myszkorowski 2012:
207–208). Strefy kibica są więc klonami stadionów, a zarazem ważną
częścią postfutbolowej infrastruktury: obszarem tworzenia miejsc, w których liczy się bezpieczeństwo3 i realizuje utopia niezantagonizowanej
3
Stworzyliśmy poczucie bezpieczeństwa, a to jest konieczny warunek, żeby człowiek czuł się zadowolony. Wydaje mi się, że my nie musieliśmy dużo robić, w sensie chwalić się czy promować,
bo jesteśmy gościnnym narodem, jesteśmy bardziej sympatyczni dla zagranicznych gości niż
dla swoich rodaków, więc wystarczyło stworzyć warunki, żebyśmy mogli to pokazać (Gdańsk
W8 N Zac). Dodajmy, że zapewnianiu bezpieczeństwa służyć miały także inne regulacje.
I tak na przykład w streie kibica w Radomiu wprowadzono zakaz spożywania napojów alkoholowych, który władze miasta tłumaczyły obecnością w owych obszarach niepełnoletnich.
Tak więc w tym przypadku EURO stało się pretekstem dla osobliwie pojętej pedagogiki.
98
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
wspólnoty kibiców, których paliwem nie są agonistyczne potrzeby, lecz
chęć uczestnictwa w widowisku, które, z istoty swojej, jest fajne: To pozwoliło skumulować atmosferę Euro w jednym miejscu i natężanie takiej
pozytywnej energii rosło, taka kumulacja emocji. Rodzi się chyba takie
poczucie wspólnoty, gdzieś na drugi plan nawet schodzi samo widowisko,
a istotniejsze jest to, że jesteśmy w tym wszystkim razem. Myślę, że to jest
bardzo cenne. Nie wiem, czy to będzie miało jakiś długofalowy wpływ na
Polaków, ale sam fakt, że też chcemy mieć strefy kibica na inne sportowe
imprezy, to też o czymś świadczy. Poza tym, gdyby coś poszło nie tak, to lepiej jednak mieć taką kumulację ludzi poza centrum, łatwiej to kontrolować. Taki of-topic, to nie ma nic wspólnego z pytaniem, ale teraz mi się to
przypomniało. Wyobraź sobie, że wśród osób, które chciały wejść na strefę,
była kobieta, która na wysokości stanika przykleiła sobie nóż do pleców
taśmą i tak chciała wejść na strefę. My naprawdę mocno trzepaliśmy tych
ludzi (Gdańsk W8 N Zac).
Co można zalajkować w streie kibica, czyli opinie użytkowników
Co się podobało, a co nie podobało gościom w streie kibica? Jak komentuje jeden z badaczy, problemy niekiedy pojawiały się już w momencie próby
wejścia do strefy: […] nie dostaliśmy się do niej wcale, wszystkie bramki zamknięte, miejsca brak. Było to o tyle frustrujące, że przez płot widać było, że
wcale nie ma ścisku. Dopiero drugi mecz udało się tam zobaczyć, ale żaden
zachwyt. Ekran daleko, na środku czarny prostokąt (?!), oferta gastronomiczna beznadziejna. Tylko lokalizacja dobra (Poznań DE Sko).
Nawet w tym negatywnym komentarzu wyraźnie na plus oceniona
została lokalizacja, i to właśnie ten element był uznawany za najbardziej
pozytywny przez samych użytkowników strefy. Co interesujące, nie zawsze znajdowało to podobny wydźwięk w ocenach osób patrzących
z perspektywy innych miast: Strefa na placu Wolności zlokalizowana została świetnie, co do tego nie ma wątpliwości. Stanęła na trasie do Starego
Rynku, ale nie na samym Rynku, co było optymalną decyzją (wybór Rynku
we Wrocławiu był bezsensowny, zablokował miasto, Rynek i bez strefy byłby pełen, zaś w Warszawie była ona na trasie przeciwnej do centrum) (Poznań DE Sko).
99
analiza strategii i taktyk kibicowania…
W wypowiedziach wskazywano również na inne mankamenty stref
kibica: […] w streie brakowało swobody, zieleni, atrakcji, ciekawszej oferty gastronomicznej. Czułam się w środku jak na betonowej pustyni. Fajnym pomysłem były krzesełka, ale szybko się rozeszły. Strefa była ciasna,
szczelnie ogrodzona. Dużo lepszym pomysłem byłoby dla mnie urządzenie
miejsca nieogrodzonego, otwartego, zachęcającego do wejścia, bez bramek
i piwa sponsora, za to z mnogością małych, lokalnych sprzedawców (Poznań DE Sko). Tutaj dążenia i aspiracje mieszkańców ścierają się z prawidłami piłkarskiego biznesu, wizja globalna wchodzi w konlikt z wizją
lokalną. Konlikt ten nie znalazł jednak szerszego wydźwięku ani w debacie publicznej przed i w trakcie Euro, ani też w wypowiedziach naszych respondentów.
Poza kwestią lokalizacji, respondenci wskazywali również na inny
pozytywny aspekt stref kibica, a mianowicie intensywny natłok emocji,
który towarzyszył wspólnemu oglądaniu meczu. Emocje podczas meczu
były ogromne, od euforii po rozpacz. Jednak większe niż podczas meczów
ligowych, nawet tych o dużą stawkę. Czuje się, że wszyscy wokół emocjonują się tym samym. Mam poczucie więzi z innymi, wrażenie, że cały kraj
jest skupiony na jednym wydarzeniu. Niesamowite (Poznań DE Sko). Strefa
kibica i związany z nią ładunek emocjonalny jednoczyły kibiców i dawały poczucie wspólnoty, nie chodziło jednak o uniwersalną, ponadpaństwową wspólnotę kibiców, ale właśnie – wspólnotę narodową. Jak konstatuje jeden z badaczy: Piłka niesamowicie wyzwala narodowe emocje
(Poznań DE Sko).
Święto piłkarskich emocji, czyli: „wpadnijmy w piłkoszał!”
Jakkolwiek w naszych analizach „święta” Euro 2012 często posługujemy
się kategorią karnawału, czynimy to jednak z oczywistymi zastrzeżeniami. Daleko w tym karnawale bowiem doszukiwać się wywracania norm
czy rozluźnienia szykan w przestrzeni publicznej. Chodzi bardziej o subiektywne odczuwanie i doświadczanie większej swobody, nie zaś o obserwowalne w rzeczywistości praktyki, w których na pierwszy rzut oka przejawów kontroli jest nawet więcej niż zazwyczaj. Wszędzie jest dużo służb
porządkowych, nie zwracają oni jednak uwagi na ludzi pijących alkohol.
100
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
Wszędzie. Spotykam się ze znajomymi pod bramą główną, szukamy jednak
innego wejścia, gdyż kolejka jest bardzo duża. Panuje straszny ścisk. Na
wejściu jesteśmy sprawdzani, czy nie wnosimy niedozwolonych przedmiotów. Mam wrażenie, że nie byłoby z tym większych problemów, gdyż kontrola nie jest zbyt skrupulatna (Gdańsk DE Tur).
Widocznym w przestrzeni publicznej zjawiskiem jest oddolne, żywiołowe tworzenie wspólnot w różnych typach przestrzeni. Spontaniczne
wspólnoty tworzyły się w kolejce do baru, sklepu, a nawet przechodząc ulicą można było spotkać się z zaproszeniem do wspólnego ucztowania i picia.
Właściwie wspomniany przeze mnie karnawałowy charakter całej imprezy,
szczególnie widoczny wieczorami, kiedy rozegrano już ostatni mecz, pozwalał ludziom na przełamanie konwenansów i zwykłe zaczepienie kogoś
na ulicy, czy włączenie się nagle do dyskusji nie powodowało niczyjego
oburzenia czy niechęci (Warszawa DE Kar). Towarzyszyło temu poczucie
swobody, uwolnienia temperamentu w określonym (zgodnym ze społeczną normą) miejscu i czasie, kiedy mniej rzeczy „nie wypada”, a więcej
„uchodzi płazem”. Ten element szału (znany z reklamy napoju orzeźwiającego piłkoszał) stanowił immamentną część obyczajowości związanej
z Euro.
Niekiedy niekonwencjonalność zachowań przybierała dość skrajny
wydźwięk, co opisuje sytuacja przytoczona przez jednego z badaczy: Po
chwili zademonstrowano mi bransoletę ze skóry w postaci owiniętego na
nadgarstek penisa. Dowcip mnie dość zaskoczył, zważywszy dodatkowo, iż
znajdowaliśmy się na samym Rynku, na którym nie brakuje kamer, a sama
przestrzeń uchodzi za reprezentatywną. Być może Hiszpanie nie odczuli
znaczenia miejsca, które w danym momencie zostało przykryte niemal
w całości strefą kibica. Położenie placu nie przeszkadzało hiszpańskim fanom w spełnianiu swych potrzeb izjologicznych. Część z nich systematycznie wypełniała postawiony przy murze plastikowy kubeczek z uryną. Poza
tym załatwiali się także w odchodzących od Rynku bocznych ulicach. Czyniąc to, nie szukali nawet bram otwierających podwórek, jak zrobiłoby zapewne wielu miejscowych imprezowiczów, lecz nie schodząc z drogi, sikali
zaraz przy frontowych murach kamienic (Wrocław DE Mał).
Jednym z istotnych wymiarów praktykowania Euro w strefach kibica stała się wyraźnie dostrzegalna homogenizacja zachowań dokonująca
101
analiza strategii i taktyk kibicowania…
się dwutorowo. Z jednej strony zuniikowane zostały główne strefy kibica
w różnych miastach, co mniej może dziwi, zważywszy na zaangażowaną
obecność głównego organizatora mistrzostw, czyli uEFA. Jak sądzę, nie
byłoby przesadnym uproszczeniem mówienie nie o „strefach kibica”, ale
o „streie kibica”.
Bardziej interesujący jest drugi wymiar homogenizacji w trakcie
Euro, który przebiega wzdłuż osi „publiczne” – „prywatne”. relacje te
kształtuje silne naznaczanie przestrzeni publicznej bardzo „osobistą”
obecnością jednostek. Koszulki, barwy, akcesoria, bezpośredniość, bliskość izyczna – to wszystko elementy bliższe tradycyjnie w kulturze Zachodu dystansowi intymnemu i osobniczemu niż publicznemu (Hall
1997). Tymczasem nasz „bezgłośny język” – raz jeszcze odwołajmy się do
określenia Edwarda Halla – został na czas Euro wprzęgnięty do powszechnej obyczajowości „publicznej”. Idąc w rozważaniach o krok dalej
– nastąpiło w okresie mistrzostw swoiste ponowne upublicznienie strefy
prywatnej poprzez wtłoczenie weń elementów charakterystycznych dla
przestrzeni publicznej. Przykładowo – nawet we własnym domu nie było
wszystko jedno, w czym ogląda się mecz. Sposób celebracji tych mistrzostw,
jak już wspominałam, zdecydowanie różni się od rozgrywek, z którymi stykamy się w ramach „czasu zwykłego”. Podczas EURO nawet śledzenie
meczów w telewizji było wyjątkowe. Specjalny ubiór, wymalowane twarze
oraz zaplecze zakąsek i przekąsek podkreślały świąteczny charakter wydarzenia. Ta właśnie typowo festynowa postawa zwykłych i okazjonalnych kibiców zniechęciła do uczestnictwa w EURO „prawdziwych” kibiców. […]
chcemy stać się integralnym elementem pewnej ogólnokrajowej wspólnoty
podczas tego wydarzenia. Dlatego nawet siedząc w przebraniu w domu, nadal byliśmy jej częścią. Miejsce w gruncie rzeczy nie miało aż tak istotnego
znaczenia, konstytutywna była tu symboliczna deklaracja przynależności,
a tym samym potwierdzanie własnej tożsamości (Warszawa DE Kar).
Strefa kibica – strefa terapii
Ładunek emocjonalny skoncentrowany w kibicującym tłumie może
być postrzegany w kategoriach dzieła sztuki. Wejście tego typu kultury
(postrzeganej tradycyjnie jako „niska”) na salony znalazło wydźwięk
102
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
w postaci wystawy w Centrum Sztuki Współczesnej pt. „Biało-czerwoni”.
To prezentacja pokazująca wycinek tłumu kibicującego w warszawskiej
streie kibica podczas meczu Polska – rosja. Tematem przewodnim jest
kolorystyka będąca elementem symboliki narodowej oraz wyraziste
emocje ludzi. Ta koncentracja na „złapaniu uciekających chwil” jest charakterystyczna dla impresjonizmu. Nasuwa to skojarzenie z polskością
ujmowaną w konwencji bliskiej romantyzmowi, gdzie ideałem jest nieokiełznany duch, który zrywa się w momentach próby i blednie w trudzie
codzienności. Mecz Polska – rosja symbolizuje właśnie takie momenty
próby, to właśnie nasz mały rewanż za zabory, za carycę Katarzynę, za
Stalina i Mołotowa, za PrL. To igrzysko rozgrywa się w nie byle jakich
okolicznościach przyrody, ale w bezpośrednim sąsiedztwie znienawidzonego i uwielbianego PKiNu, namacalnej manifestacji naszych skomplikowanych relacji ze wschodnim sąsiadem. A my w jego cieniu znów „walczymy o honor”, zamiast po prostu „kopać piłkę”.
Tłum kibiców nasuwa skojarzenia z metodą ustawień Hellingera. To
specyiczna forma terapii (psychoterapii), stosowanej głównie do analizowania relacji rodzinnej, ale także terapii odkrywania swojego miejsca
w społeczeństwie. Zgodnie z teorią „wiedzącego pola”, następuje ustawianie Istotnych Innych (symbolicznie reprezentowanych przez przypadkowe
osoby) w przestrzeni. Celem spotkania terapeutycznego jest poszukiwanie rozwiązań osobistych problemów, które często są emanacją problemów
całego systemu. Właśnie dlatego ustawienia odsłaniają część nieświadomą systemu, w którą jesteśmy zanurzeni i w niej funkcjonujmy. ustawienia
służą odnalezieniu na nowo swojego miejsca w systemie, dzięki czemu
może otworzyć się nowa perspektywa patrzenia na życie i na drugiego
człowieka. Wydaje się, że oczekiwania związane z Euro 2012 dotyczące
hedonistycznej wspólnotowości znalazły odbicie w formach zachowań
realizowanych w streie kibica: grupowym przeżywaniu emocji, spontaniczności, bliskości izycznej, ergonomii ustawień izycznych w ograniczonej przestrzeni.
103
analiza strategii i taktyk kibicowania…
Feel like at home, czyli EURO jako strefa spotkania z kibicem zagranicznym
Badania prowadzone w okresie przygotowań do mistrzostw wskazywały, że jednym z najważniejszych oczekiwań Polaków w odniesieniu do
Euro jako skoku cywilizacyjnego jest możliwość „pokazania się światu”.
Liczyliśmy na zainteresowanie zagranicznych kibiców, którzy tłumnie
odwiedzą nasz kraj i wyjadą z chęcią rychłego powrotu. Jak się wydaje,
oczekiwania związane z poznawaniem przez obcokrajowców polskiej
kultury okazały się nieco zawyżone w stosunku do realiów imprezy.
Większość kibiców zagranicznych przyjeżdżała do nas na stosunkowo
krótki, maksymalnie kilkudniowy pobyt, którego program podporządkowany był w dużej mierze mistrzostwom i związanymi z nimi rozrywkom.
Przed Euro zastanawialiśmy się, co my – jako gospodarze – powinniśmy „pokazać” gościom. W tym myśleniu zabrakło chyba releksji, że
może lepszą strategią byłoby dać gościowi po prostu „zobaczyć”. o ile my
sami jako Polacy oceniając organizację mistrzostw, wskazywaliśmy dość
często na szczupłość oferty kulturalnej i małą liczbę atrakcji towarzyszących rozgrywkom sportowym, o tyle w świetle badań kibice zagraniczni
zdawali się tego nie dostrzegać. Aż trudno uwierzyć, co tak bardzo im się
tu podoba. Okazuje się, że tanie piwo, przyjaźni tubylcy, dobre jedzenie,
ładna pogoda i atrakcyjne dziewczyny całkowicie wystarczają do szczęścia.
Kibice nie wydają się liczyć na możliwość zwiedzania zabytków ani szukać
atrakcji sportowo-rekreacyjnych. Oczywiście, rozgrywki sportowe dostarczają im tyle emocji i tematów do rozmów przy piwie, że nie wystarcza im
czasu i energii na nic innego (Poznań DE Sko). Można więc zaryzykować
stwierdzenie, że taka postawa przyjezdnych przynajmniej u niektórych
Polaków wywoływała odczucie lekkiego zawodu.
W mojej ocenie dość czytelna była strategia władz, że Euro bardziej
było imprezą dla gości niż dla „naszych”. Świadczą o tym komentarze „na
gorąco” lokalnych kibiców i mieszkańców: Rozmawiamy o tym, co dziś widzieliśmy: każdy z nas jest zadowolony z tego, co – póki co – oferuje EURO.
Wierzymy, że wprowadzi ono atmosferę miast europejskich, w których jest
co robić. Tymczasem okazuje się, że nie mamy co robić (Gdańsk DE Tur).
104
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
Strefy pękały w szwach w momentach meczów polskiej drużyny. Nic
innego nie budziło porównywalnej frekwencji. Co jednak warto podkreślić, do większego zaangażowania stymulowała nas również obecność
cudzoziemców. Bez obecności kibiców zagranicznych traciliśmy werwę,
schodziło z nas powietrze. Przy złej pogodzie i braku meczów grupy A wrocławski Rynek opustoszał. Rosjanie i Czesi w dużej mierze wyjechali. O EURO
przypominały jedynie dekoracje i strefa kibica (Wrocław DE Mał).
Strefa kibica – czyja i gdzie? „Rozlewanie się” EURO
Strefa kibica to nie tylko wyznaczone „odgórnie” miejsca, ale także inne
typy przestrzeni naznaczone piętnem Euro. Najszersze rozumienie obejmowałoby sferę znaczeń kulturowych i symboliczne rozrastanie się strefy
kibica. W myśl tej koncepcji strefa kibica jest tam, gdzie wchodzi symboliczna warstwa związana z piłką nożną. Przez ten pryzmat może być postrzegana wizyta reprezentacji Włoch w obozie koncentracyjnym. Jest to
czytelne nawiązanie do historii i faktycznych zmagań piłkarskich, będących elementem życia obozowego więźniów. Temat ten stał się również
kanwą ilmu fabularnego, dzięki czemu motyw wszedł do kultury masowej. Zawodnicy reprezentacji Italii, ikony futbolowej popkultury, weszli
w strefę przynależną pamięci o tragicznej historii narodowej. Całe wydarzenie nie miało charakteru prywatnego, odbywało się w momencie zglobalizowanej piłkarskiej imprezy, z towarzyszeniem kamer, co nadaje mu
wyraz zdecydowanie upubliczniony.
Drugi przykład „rozlewania się” strefy kibica dotyczy prostej obserwacji, że właściwie mianem „strefy kibica” można określić wszelkie przestrzenie, w których ludzie funkcjonują jako kibice. Jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie zaobserwowałam podczas Euro, to chęć uczestnictwa
nie tylko ludzi młodych, którzy zazwyczaj lubią tego rodzaju masowe imprezy, ale i rodzin z dziećmi czy nawet osób starszych. Każdy mógł być kibicem (Warszawa DE Kar). Warto byłoby w tym miejscu zadać pytanie
o stopień internalizacji norm i postaw: kibicem „się jest” czy „się bywa”?
Pytanie wydaje się niepozbawione sensu, gdyż z wypowiedzi respondentów wynika, że faktycznie, każdy może być kibicem, ale istnieją „kibice”
i „Prawdziwi Kibice”.
105
analiza strategii i taktyk kibicowania…
Kibice dzielą się również pod kątem innego kryterium, tworząc opozycyjne grupy kibiców „normalnych” i kibiców „elitarnych”. Interesujące obserwacje w tym zakresie poczynił jeden z badaczy: Ciekawym natomiast
przypadkiem okazała się dla mnie przestań namiotowa tuż pod Stadionem
Narodowym. Jak udało mi się dowiedzieć, była to strefa hospitality przeznaczona dla VIP-ów, czyli dla „posiadaczy kart Club Prestige, którzy wykupili
pakiety korporacyjne, dla gości zaproszonych przez UEFA i sponsorów”4.
A zatem obszar zamknięty dla zwykłych kibiców, niemniej posiadający własne sceny koncertowe i telebim. Charakter piłki nożnej, jako rozrywki przeznaczonej początkowo dla niższych warstw społecznych, choć w swojej ewolucji stał się równo domeną elit, nie zdołał jednak – jak widać – zintegrować
tych środowisk, co przekłada się na różne rodzaje uczestnictwa i specjalnie
wyznaczone dla poszczególnych grup strefy zabawy. Zatem należałoby przyjąć taki podział: kibice „normalni”, czyli „większościowi”, bawiący się na stadionie i w streie kibica, przed telewizorami i w pubach. Kibice „specjalni”,
którzy mieli miejsca w lożach dla VIP-ów i oddzielnej streie pod stadionem.
Na koniec zaś kibice „prawdziwi”, czyli ci, którzy EURO bojkotowali, a rozgrywki oglądali we własnym gronie przed telewizorem (Warszawa DE Kar).
Jak widać, związek pomiędzy preferowanymi przestrzeniami kibicowania a przynależnością do danej kategorii kibiców jest postrzegany jako
silny. Jaki typ kibica oglądał mecze w oicjalnej streie, kto podziwiał rozgrywki w pubach, a kto w domach? Jak komentuje jeden z badaczy: Strefa kibica przygotowana została z myślą o tych, którzy choć nie dostali miejsc
na stadionie, chcieli jak najpełniej uczestniczyć w mistrzostwach. Mieszcząca 100 tysięcy osób zamknięta przestrzeń była czymś więcej niż namiastką
stadionowych emocji (Warszawa DE Kar). W świetle podobnych wypowiedzi warte odnotowania jest swoiste wartościowanie stopnia uczestnictwa w mistrzostwach – od najbardziej do najmniej pełnego. Klasyikację
można ująć następująco:
■ Mecz polskiej drużyny oglądany na stadionie.
■ Mecz innych drużyn oglądany na stadionie.
4
http://wyborcza.pl/1,75248,11817764,Powstaje_strefa_bogatego_kibica__Miasteczko_VIP_ow.html#ixzz24KcGfbuS
106
■
■
■
■
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
Mecz polskiej drużyny oglądany w „oicjalnej” streie kibica.
Mecz polskiej drużyny oglądany w „prywatnej” streie kibica.
Mecz innych drużyn oglądany w „oicjalnej” streie kibica.
Mecz innych drużyn oglądany w „prywatnej” streie kibica.
Dało się również zauważyć, że o ile w masowej świadomości dogmat
Euro stał się wszechobecny, o tyle w pewnych kręgach i grupach panowała moda na odcięcie się od mainstreamu. Chodzi tu w szczególności
o dwie kategorie społeczne: warstwę inteligencką i kobiety.
Czy inteligentowi wypada być kibicem, bywać w streie kibica, czy
może jest to jedynie miejsce dla spragnionego chleba i igrzysk motłochu?
A jeśli już tam być, to czy na ogólnie przyjętych na tę chwilę zasadach,
czy jednak na pozycjach outsidera, patrzącego na dziejące się zdarzenia
z boku? Podobnie jak wiele osób z kręgu młodych, wykształconych, zainteresowanych kulturą, piłkę i EURO ignoruje [on – K. T.] dość ostentacyjnie.
Muszę powiedzieć, że trochę mnie taka postawa irytuje. Jakby w dobrym
tonie była pogarda dla futbolu jako plebejskiej rozrywki, świadectwa przynależności do nie tego środowiska, do którego się aspiruje. Oczywiście, na
zasadzie kontrastu natychmiast bronię EURO i piłki zagorzale i zaciekle,
zapominając o własnych argumentach na „nie” (wydatki na stadion, korupcja w UEFA itp.) (Poznań DE Sko).
Inną grupą społeczną, którą uznaje się w debacie publicznej za stosunkowo mniej zaangażowaną w Euro, są kobiety. Ciekawy obraz sytuacji przywołuje badacz z radomia: Młode mężatki narzekały, że mają
już euroszału powyżej uszu. Same za bardzo sportem się nie interesują
i całe to EURO to dla nich jeden wielki wymysł. Nic nadzwyczajnego,
dwudziestu dwóch kolesi latających za piłką. Wiele hałasu o nic. Kolejny
pretekst dla mężczyzn do zabawy. Ich mężowie stali się bardziej pobudzeni, nerwowi i podekscytowani, niektórzy nawet roztargnieni. W domu
na okrągło lecą transmisje meczów, a co bardziej zagorzali wzięli specjalnie zwolnienie z pracy w tym celu. Większość kobiet, szczególnie świeżo
upieczonych matek było średnio zachwyconych euroimprezami (radom
DE Zug).
Nie oznacza to jednak, że temat mistrzostw nie był w kobiecych kręgach obecny, raczej był on sublimowany w szczególny sposób. W prasie dedykowanej paniom pełno było artykułów tłumaczących, co to jest spalony,
107
analiza strategii i taktyk kibicowania…
jak zrozumieć swojego mężczyznę zaabsorbowanego piłkarskimi rozgrywkami, wreszcie – „jak przetrwać Euro i nie zwariować”. „Piłka” została wkomponowana w codzienne rytuały domowe (np. dostosowanie
godzin codziennych posiłków do godzin meczy), znalazła również swoje
odbicie w strojach i makijażu. Nieścisłością byłoby jednak stwierdzenie,
że w kontekście demograicznym przestrzeń publiczna nie została naznaczona męskością i młodością. Za jednym z badaczy można nawet powiedzieć więcej: miasta zostały absolutnie zdominowane przez mężczyzn. Królestwem kibiców okazywały się być ogródki piwne, które obsiedli
chmarami. Kluby muzyczne natomiast nie cieszyły się popularnością wśród
przybyszów – zazwyczaj nie najmłodszych mężczyzn (Wrocław DE Mał).
W trakcie Euro przestrzenie publiczne w pewnych aspektach zostały silnie zantagonizowane, choć być może nie tak bardzo, jak można się
tego było spodziewać przed rozpoczęciem mistrzostw. Antagonizmy
ujawniły się na dwóch głównych płaszczyznach: narodowej oraz „kibic
vs. władza”. Przykładem tego pierwszego może być konlikt na tle zawłaszczania przestrzeni Warszawy, ujawniony przez słynny „przemarsz”
kibiców rosyjskich wraz z towarzyszącą mu reakcją polskich kibiców.
Druga płaszczyzna konliktu w trakcie Euro opierała się na konfrontacji potrzeb kibiców z oczekiwaniami władz, na przykład na linii swoboda zachowań vs. utrzymanie porządku. Istotne wydaje się, że zarówno
przed mistrzostwami, jak i w trakcie rozgrywek zmarginalizowana została rola mieszkańców miast-gospodarzy. Podkreślano natomiast rolę
„władz” i „kibiców” jako dwóch sił rządzących miastem w trakcie Euro.
Ten typ relacji, w których paradygmat Euro zawładnął przestrzenią publiczną, nie powodował paradoksalnie konliktów z innymi jej użytkownikami, a wręcz sprzyjał integracji z mieszkańcami, bo większość do pewnego stopnia została porwana przez ducha mistrzostw. Starsza pani ledwo
mieszcząca się pomiędzy wymalowanymi kibicami w ciasnym wagoniku
metra zdawała koleżance relację przez telefon. „Nawet nie wiesz, co tu się
dzieje, jest wspaniale, ludzie się cieszą, śpiewają, skaczą, tacy poprzebierani, wymalowani, no mówię ci – cudownie!”. Zaś inna, podobna wiekiem do
pierwszej, nie chciała zająć ustąpionego jej w autobusie miejsca, argumentując to tym, że kibice muszą mieć siłę, aby dopingować drużynę (Warszawa DE Kar).
108
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
Ścieżki i szlaki kibicowskie na mapie miasta
oczywiste wydaje się, że lokalizacja stadionów i „oicjalnych” stref kibica
wyznaczała azymut map miast-gospodarzy w trakcie mistrzostw. Działania władz nakierowane były na sugerowanie pewnych przestrzeni, gdzie
kibice mogliby spędzać czas. Nie było jednak przed rozgrywkami pewne,
na ile strategia zostanie zaakceptowana przez kibiców, a na ile wybiorą
oni swobodne przemieszczanie się poza „wyznaczonymi” kanałami. Jak
się okazało, kibice dość chętnie przystali na ograniczenie się do przestrzeni zaproponowanych przez miasta, bez samodzielnego poszukiwania alternatywy. Jak zauważają badacze, grupy poprzebieranych kibiców
wypełniały głównie najważniejsze arterie w centrach miast. Nie było zachęt do rozprzestrzeniania się po przestrzeni pozacentralnej. Pojawiały
się nieliczne wyjątki, na przykład spacerownik po warszawskiej Pradze,
który miał zachęcać do pogłębionej eksploracji przestrzeni, ale nie miał
on szerokiego grona odbiorców.
Jak wyglądały w trakcie Euro punkty węzłowe przestrzeni? Istotna
okazała się tu relacja pomiędzy przestrzenią a czasem, odnosząca się do
pytania, ile minut zajmuje droga do węzłowych punktów i jak ma się
ona odbywać (transport publiczny, chodzenie pieszo, rower, taksówki).
obserwowaliśmy różne sposoby stymulowania kibiców do poruszania się
określonymi kanałami.
Przykład strategii subtelnej: Pewnego rodzaju wyjściem naprzeciw
podkreślaniu wielokulturowości wydarzenia, jakim są mistrzostwa Europy
w piłce nożnej, było stworzenie cyklu reprodukcji warszawskiej Syrenki
w jej narodowych odsłonach. Modyikacje polegały na tym, że w jednej dłoni zamiast miecza trzymały one piłki nożne. […] Pomniki celowo ustawione
były w różnych miejscach Warszawy, tak aby idąc na spacer ich szlakiem,
zwiedzić kawałek miasta (podobny mechanizm jak przy poszukiwaniu krasnali we Wrocławiu). Można powiedzieć, że hojność Warszawy nie zna granic i jest wstanie podzielić się nawet swoim miejskim symbolem, aby okazać
przyjezdnym sympatię (Warszawa DE Kar).
Sposób mniej zawoalowany: lokalizacja stadionu na prawym brzegu
Wisły oznaczała, że z lewego brzegu, gdzie znajdują się Dworzec Centralny
109
analiza strategii i taktyk kibicowania…
i lotnisko, można się do niego dostać dwoma mostami. Niezależnie, którą drogę wybierzemy, mijamy po drodze Trakt Królewski. Choć pytanie,
który most wybierzemy, właściwie też było pytaniem retorycznym, gdyż
ze względu na budowę metra główna ulica prowadząca w kierunku mostu Świętokrzyskiego jest praktycznie wyłączona z użytkowania.
Istotne znaczenie dla poruszania się kibiców w przestrzeni miasta
miały szlaki komercyjne. Przed wszystkimi sklepami z alkoholem, jakie
mijałam na ul. Marszałkowskiej, gromadziły się spore kolejki, do kiosków,
gdzie sprzedawano kibicowskie gadżety – kolejki puby – wypełnione. Płynące ulicą grupy kibiców pozdrawiały się wzajemnie, śpiewając i krzycząc.
Właściwie zanim dotarłam do strefy, dzięki unoszącej się wokół pozytywnej atmosferze czułam się jakbyśmy już wygrali ten mecz (Warszawa
DE Kar). W sklepach rozpanoszyły się „europrodukty” i „europromocje”,
w restauracjach – „euromenu”.
Pojawiły się głosy, że może warto było zdywersyikować ofertę stref kibica i rozproszyć nieco uczestników imprezy, aby nie tylko przestrzenie
centralne miały szansę uzyskać impuls rozwojowy. Jak się okazuje, faktycznie podjęte zostały w niektórych miastach próby tego typu działań:
[…] oprócz samej strefy w Warszawie przewidziane były jeszcze dwa inne
miejsca, które miały skupiać kibiców, przed wszystkim Carlsberg FanCamp,
wyposażony nie tylko w namiotowe zaplecze noclegowe, ale również restauracje, sklepy, przestrzeń do wypoczynku, oraz Miasto Cypel na Czerniakowie […]. Te miejsca jednak – według moich respondentów – nie cieszyły się specjalnym zainteresowaniem kibiców. Trudno powiedzieć, jaka
była tego przyczyna, jednak w moim odczuciu zawiniła tu promocja, zarówno dotycząca oferty kulturalnej samej strefy kibica, jak i pozostałych
alternatyw. […] w samym mieście nie spotkałam się z ulotkami ani bilboardami reklamującymi któreś z tych miejsc. Centralnej strefy kibica nie
dało się po prostu nie zauważyć, natomiast z pozostałymi miejscami – jak
widać – wystąpił pewien problem (Warszawa DE Kar).
Gdzie można spotkać kibica poza strefą kibica? Zdecydowanie bardziej niż imprezy kulturalne czy instytucje kultury interesowała go kultura
powszednia i popularna – miejsca, gdzie można zjeść coś regionalnego, napić się niedrogo oraz potańczyć (Warszawa DE Kar). Kibice mogli przyjąć
dwie strategie: szło się tam, gdzie szli inni, oraz tam, gdzie ludzie nie szli.
110
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
Najczęściej przyjmowali tę pierwszą strategię. Główne trasy wędrówek
kibicowskich okazały się łatwo przewidywalne. Okazało się, że jesteśmy
tak naprawdę „pierwszą falą” powrotną z fan zony. Kilkanaście minut za
nami zmierza cały PZL. Nie ma co przewidywać, gdzie pójdą. Taka ilość
ludzi zatłoczy całą starówkę (Gdańsk DE Tur).
Mogłoby się wydawać, że przy tak silnej obecności Euro w przestrzeni publicznej potrzebne były miejsca wytchnienia. Tymczasem, jak
pisze jeden z badaczy: Knajpki, które nie wyświetlały meczów i świeciły
pustkami, jednocześnie za chwilę dodaje: jak można nie wykorzystać takiej szansy? (Poznań DE Sko). Takie anty-strefy kibica okazały się w praktyce niepotrzebne.
Echa głównego nurtu, czyli co słychać na peryferiach
organizacja mistrzostw wpisuje się doskonale w nurt teorii: centrum-peryferia. Centrum, rozumiane zarówno w sensie izycznym (główne
arterie stolicy, innych dużych miast), jak i symbolicznym (dyskurs polityczny i medialny), zostało niemal całkowicie opanowane przez Euro.
Peryferia – pod tym terminem rozumiemy tu nie tylko tradycyjną prowincję, ale także miasta, które nie organizowały mistrzostw – nie wykształciły wobec Euro alternatywnej „nowej jakości”. Inicjatywa „Miasta wolne od Euro” przeszła właściwie bez echa.
Powszechnie stosowaną strategią przystosowawczą było przenoszenie
na lokalny grunt rozwiązań zaobserwowanych w centrum, na przykład
w postaci lokalnych stref kibica. Tego typu rozwiązanie przyjęto choćby
w Krakowie, co nie zawsze traiało na podatny grunt lokalnych społeczności: Fun Kraków – tak nazwano strefę kibica zorganizowaną na krakowskich Błoniach. Błonia w świadomości mieszkańców Krakowa są miejscem
niemal świętym, stawianym często zaraz za Wawelem i Skałką i udostępniane są dla imprez masowych posiadających tylko wyjątkowy charakter.
Po podaniu do wiadomości publicznej, że ogromna strefa kibica zostanie
umiejscowiona właśnie na Błoniach, od razu podniosły się protesty oburzonych krakowian, którzy obawiali się, że ten unikalny na skalę europejską
element w przestrzeni miejskiej zostanie zadeptany przez hordy kibiców.
[…]Aby dojść do niej od rynku piechotą, trzeba na to poświęcić 20 do 30
111
analiza strategii i taktyk kibicowania…
minut, co – jak na centralizowany charakter krakowskiego śródmieścia,
a także z uwagi na to, że mieszkańcy miasta przyzwyczajeni są do krótkich
dystansów, które pokonują zazwyczaj piechotą – jest sporą odległością, która okazała się jednym z kluczowych elementów wyjaśniających niską frekwencję na prezentowanych w streie kibica meczach (Kraków DE Now).
Jak wskazują badacze, częstszą strategią kibicowania na prowincji
było oglądanie meczu w prywatnych domach, ewentualnie w pubach.
Z jednej strony okazało się, że skala mikroprzestrzeni nie spełniła – w odróżnieniu od centralnych stref kibica – pokładanych w niej oczekiwań
związanych ze wspólnym przeżywaniem emocji. oto relacja z jednego
z takich miejsc: […] po imprezie grillowej (zareklamowanej jako typowo
polska) poszliśmy razem do strefy kibica w Suchym Lesie. Miejsca siedzące
znajdowały się za płotem – były bezpłatne, ale nie można było wnosić piwa,
sprzedawanego tuż za owym płotem, również na terenie strefy. Steve był
lekko rozbawiony hipokryzją organizatorów. […] Strefa w Suchym Lesie
przypominała niedzielny festyn. Grillowane kiełbaski sąsiadowały z balonikami i watą cukrową, rodzice upominali biegające dzieci, a większość rodzin zaopatrzona była w biało-czerwone gadżety. Dopingu nie było wcale
(Poznań DE Sko). Atmosfera w lokalnej streie określana była jako „piknikowa”, co w nomenklaturze kibicowskiej jest niezbyt pochlebną oceną,
świadczącą o małym zaangażowaniu, obecności przypadkowych osób,
rozluźnieniu więzi, które stanowią spoiwo wspólnoty kibicowskiej. obrazek ten można potraktować jako egzemplum praktyk „prowincjonalnych”, jakkolwiek te okazywały się zróżnicowane, co pokazujemy też
w innych partiach tej książki.
Z drugiej strony zdarzały się również sytuacje, w których – jak to
określił badacz z olsztyna – politykę tworzenia i zagospodarowywania
oraz promowania stref kibica […] w czasie Euro 2012 trudno nazwać
spójną, przemyślaną i zdecydowaną. […] Turysta-cudzoziemiec […] na
strefę kibica nie dotarłby w ogóle. Nie dowiedziałby się o niej od mieszkańców (wielu nie wiedziało o istnieniu takowej lub nie znało jej lokalizacji), nie dojechałby środkami komunikacji miejskiej, nie znalazłby odpowiednich drogowskazów i informacji (olszyn DE Sie). Tak więc obraz
Euro 2012 w Polsce wskazuje na obecność dwóch różnych obrazów
rzeczywistości – rzeczywistości miast-gospodarzy, gdzie wszystko krę-
112
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
ciło się wokół piłki, i rzeczywistości prowincjonalnej, gdzie piłka znajdowała się na drugim planie. To, co łączy oba obrazy, to fakt, że piłka jest
biało-czerwona.
Strefa kibica jako metafora władzy
Wiadomości dotyczące organizacji Euro, zwłaszcza te z pierwszych dni
po rozpoczęciu mistrzostw, układają się w narrację przypominającą ilm
akcji albo sprawozdania z wojny. Jest 8 czerwca 2012 roku. Warszawa. Inauguracja turnieju. o godzinie szóstej rano w centrum bezpieczeństwa
przy ul. Młynarskiej zaczyna się odprawa, w której uczestniczą policja,
wojsko, służby miejskie, straż pożarna, odpowiedzialni za dostawę prądu,
wody, łącza telefoniczne. W pełnej gotowości jest 2,5 tysiąca policjantów,
170 żołnierzy, 200 strażników miejskich, 500 żandarmów wojskowych,
300 strażaków, a także służby medyczne. Na sygnał z Warszawy czeka
wojskowy samolot CASA. Podobna mobilizacja dotyczy ponad 100 wolontariuszy. W samo południe otwiera się punkt informacyjny, zwany
„ambasadą kibica” przy pomniku Kopernika. Dwie godziny później następuje inauguracja Carlsberg FanCamp. Jak piszą tego dnia korespondenci „Gazety Stołecznej”, kciuki trzeba trzymać nie tylko za reprezentację,
lecz także za Warszawę. Organizacja Euro to dla naszego miasta ekstremalnie trudny egzamin. Trudniejszy nawet od budowy stadionów czy autostrady (Szpala, Wojtczuk 2012).
otóż właśnie: Euro oglądane z perspektywy organizacji życia miejskiego (w tym obrazie zaś szczególną rolę odgrywały strefy kibica jako
miejsca „wrażliwe”) jest opowieścią o porządku (głównie) i chaosie (czasami). Te „narracje logistyczne” ujawniały się także w głosach respondentów: Byłam koordynatorem wolontariuszy podesłanych nam przez Centrum Wolontariatu. Oni byli dedykowani do strefy. Było ich trzydziestu
czterech. Przydzieliłam ich do pięciu obszarów na ‚’streie’’. Współpracowałam też z venue managerem z ramienia UEFA (Georg Münker), głównie
jako tłumacz. Plus tłumaczenie statusów, regulaminów, ulotek etc. Różne
funkcje, które nie mają nazwy, zespół, którego byłam częścią, był trochę
jak taki policjant na skrzyżowaniu. Przychodziły do nas informacje o tym,
co się dzieje na „streie’’ i albo sami reagowaliśmy, albo przekazywaliśmy
113
analiza strategii i taktyk kibicowania…
informację do kogoś odpowiedzialnego za taką a nie inną sprawę. […] To
była grupa, każdy specjalista w swojej dziedzinie, odpowiedzialny za swój
obszar, zlepieni razem, mieliśmy to trzymać w kupie. Przyjechała jednego
dnia wizytacja z UEFA i wszyscy byli tak zadowoleni, że powiedzieli, że nasza strefa była najlepiej zorganizowaną w całej Polsce. Każdy trzymał rękę
na własnym pulsie i nie chciał nic spieprzyć (Poznań W2 S Sch).
Taki ogląd zdarzeń powoduje, że nawet kwestia gadżetów związanych
z Euro nieoczekiwanie nabiera biurokratycznego kształtu: Moim zdaniem było za mało materiałów promocyjnych. U nas była taka sytuacja, że
po pierwszym tygodniu zabrakło gadżetów typu: długopisy, smycze, notesy,
torby materiałowe etc. Ludzie się o to zabijali. Im nie chodzi o jakieś gazetowe, papierowe przewodniki, tylko coś takiego, co można przywieźć z tego
Euro, dać komuś, sprezentować (Poznań W2 S Sch).
Euro – pojęte jako wielkie przedsięwzięcie z zakresu organizacji i zarządzania – stało się także metaforą władzy, skutecznie sięgającej po przypisane jej środki przymusu, tak by selekcjonować aktorów futbolowego
spektaklu: Bardzo mi się podoba to, że… no i tak, cieszę się z tego powodu,
że naprawdę czuć to, że odwiedzają nas Rosjanie, Czesi, na przykład tutaj
na Ołbinie się pojawiają (dzielnica Wrocławia) i to jest świetne. Natomiast
martwi mnie to, że jest wprowadzony we Wrocławiu stan wyjątkowy, to, co
się dzieje parę godzin przed meczem, to szaleństwo, helikoptery, ambulanse,
wszędzie są patrole policji, zmienia się wszystko nie do poznania. Na przykład tutaj na Ołbinie jest coś takiego, jak przyzwolenie na picie, a ingerencje policji są tylko wtedy, gdy ktoś zgłasza problem, czyli nie reagują sami
z siebie, tylko jak dostaną telefon. A teraz natężenie tych patroli policji jest
tak olbrzymie, że te wszystkie lokalne żuliki po prostu się chowają, bo są pacyikowani, przez sam wygląd i sposób bycia z jakimś tam piwkiem, oni są
od razu zgarniani. […] Tracimy ten koloryt związany z lumpenproletariatem, z tych ludzi czyszczone są po prostu ulice na Euro, ale tylko w dniu meczu, nie ma tego na co dzień, tylko w dniu meczu. Bo oni to sobie chyba tak
wymyślili, że teren wokół hotelu Plaza, wokół rynku ma być czysty, tutaj
ma być ta klasa średnia tylko, no a oni zwyczajnie nie pasują do tego, no
oni nie mogą kibicować tak jak chcą (Wrocław W1 KP Paw). Dodajmy,
że kwestia spożywania alkoholu w przestrzeni publicznej to swoisty test
liminalności: jakkolwiek paradowanie z butelką czy puszką piwa po ulicach
114
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
było oicjalnie zabronione, policja i inne służby na ogół przymykały oko,
widząc te akcesoria w dłoniach fanów futbolu, najwyraźniej wychodząc
z założenia, że w tych dniach kibicom, zwłaszcza tym olagowanym
i przyozdobionym barwami narodowymi, wolno niejako więcej.
Na strefy kibica można zatem popatrzeć w kategoriach, które swego
czasu zaproponował John Agnew, analizując indywidualne i społeczne
modele reagowania na przestrzeń: owe strefy były więc „miejscami” –
wyodrębnionymi obszarami praktyk kulturowych, a zarazem „lokalizacjami” – symbolizacjami odwołującymi się do wyobrażeń dotyczących
miasta jako takiego (Agnew 1987). W przypadku Euro kształt tych
symbolizacji jest oczywisty: miasta-gospodarze mistrzostw jawią się raczej jako sfery Weberowskiej racjonalności, porządku, zorganizowania,
a nie chaosu i przypadkowości, jak chcieliby zapewne socjolodzy miasta
z modnej na przełomie XX i XXI wieku tak zwanej szkoły Los Angeles.
I, by posłużyć się metaforą rozchodzących się kręgów, można powiedzieć,
że strefa kibica przy Pałacu Kultury w Warszawie była – z racji swej pojemności i stołeczności – „strefą-matką” dla innych podobnych przestrzeni.
Wreszcie – strefa kibica i miasto stają się emblematami sprawności państwa oraz władzy. Tak oto spontaniczność kibicowska – bardziej domniemana niż realizowana w praktyce – znajduje swoją przeciwwagę w strukturach panowania i porządku.
Miasto bez mistrzostw, czyli czym EURO się nie stało i presja kulturowa
ostatnia kwestia przybiera postać mikrostudium przypadku. oddajmy
głos badaczowi z olsztyna. Pierwsze przymiarki do promocji Olsztyna
UMO poczyniło na początku września 2010 roku, kiedy światło dzienne
ujrzało hasło „Olsztyn. Miasto wolne od futbolu”. „Antyfutbolowe” hasło
miało być przewrotnym i żartobliwym sloganem przyciągającym uwagę
turystów spoza Olsztyna. Hasło i stojąca za nim kampania promocyjna
miały być kierowane do mieszkańców miast-gospodarzy (nazywanych „euromiastami”), głównie najbliższych: Gdańska i Warszawy, a także zagranicznych turystów-kibiców przybywających do Polski-gospodarza mistrzostw.
Odbiorcami mieli być zarówno ci, którzy nie interesują się piłką nożną
115
analiza strategii i taktyk kibicowania…
i chcieliby uciec od zgiełku medialnego oraz utrudnień związanych z organizacją mistrzostw w polskich miastach-gospodarzach, jak i ci, którzy piłką
się interesują, ale – jak zastrzegali pomysłodawcy – mają poczucie humoru
i potraią spojrzeć na kampanię z „przymrużeniem oka”. Hasło miało zwrócić uwagę mediów i wyróżniać się w szumie informacji krążących w przeddzień Euro 2012 i w trakcie samych mistrzostw. Zarys kampanii został
przedstawiony przez urzędników UMO, między innymi przez wiceprezydenta miasta Jerzego Szmita, podczas konferencji prasowej zorganizowanej
1 września 2010 roku. Wedle słów Szmita, Olsztyn w 2012 roku nie miałby
szans wypromować się na fali gorączki Euro inaczej niż poprzez płynięcie
„pod prąd”. Wówczas też przedstawiony został wstępny dokument szkicujący kontekst, plan i uzasadnienie doboru hasła i kampanii. W „Zarysie
koncepcji promocyjnej Olsztyna na okres mistrzostw Europy w piłce nożnej Euro 2012. Olsztyn. Miasto wolne od futbolu” możemy przeczytać, iż
w związku z „najazdem” kibiców z całej Europy, należy podjąć takie działania, dzięki którym miasto mogłoby skorzystać zarówno z przyjazdu do
Polski ogromnej rzeszy turystów-kibiców, jak i z faktu, że spora część mieszkańców miast, w których rozgrywane są mistrzostwa, futbolu nie lubi i będzie
chciała się ze swoich sparaliżowanych miast „ulotnić” 5. Kontrowersyjna –
na pierwszy rzut oka – akcja opierała się na dwóch założeniach (autorzy
piszą o dwóch „realistycznych tezach”): po pierwsze, Olsztyn nie miał realnych szans promować się jako „miasto atrakcji futbolowych” (m.in. z powodu braku ładnego stadionu, pierwszoligowej drużyny, krótko mówiąc – nośnych medialnie atrakcji piłkarskich i okrzepniętej „tradycji futbolowej”),
po drugie, ludzie „zmęczeni futbolem” i futbolem nieinteresujący się mogą
być atrakcyjną grupą docelową kampanii promocyjnej. Zwraca uwagę
poczyniona na potrzeby „stargetowania” stereotypowa klasyikacja owej
grupy docelowej: ludzie niebędący miłośnikami futbolu, ludzie starsi, dzieci
5
Pomysłodawcy kampanii powoływali się na doświadczenia niemieckich miast, w których w 2006 roku odbywały się mistrzostwa świata w piłce nożnej i z których – w czasie
Mundialu – mieszkańcy masowo wyjeżdżali, by uniknąć kilkunastodniowych niedogodności. Innym podawanym przykładem był niemiecki Oldenburg, który w czasie karnawału zaproponował „antymainstreamowe” podejście do promocji, oferując spokój i wytchnienie znużonym ciągłym świętem.
116
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
i kobiety. Pomysłodawcy podkreślali, podczas pierwszej i podczas późniejszych konferencji prasowych, że kampania nie może być postrzegana zbyt
dosłownie, ale raczej jako żartobliwy motyw przewodni. Już wówczas zakładano, że kampania zostanie przez mieszkańców Olsztyna zaakceptowana, o ile przedstawi im się odpowiednią ofertę futbolową (czyli strefy kibica w mieście). Wychodzono z założenia, że konieczna jest promocja zewnętrzna („antyfutbolowa”) i wewnętrzna („profutbolowa”). Działania
związane z hasłem „Miasto wolne od futbolu” miały być – w założeniu –
spójne z główną koncepcją promocyjną Olsztyna jako miasta-ogrodu:
miasta zielonego, estetycznego i pełnego przestrzeni rekreacyjnych. Wstępne
propozycje promocji miasta i aranżacji przestrzeni wyglądały nader interesująco i intrygująco, choć wątpliwości budzić mógł sposób i forma ich
realizacji, niektóre bowiem wydawały się nierealistyczne. m.in., by: a) zapewnić system zniżek dla grup docelowych (system miejskich handicapów:
tańsze bilety do instytucji kultury dla kobiet i dzieci); b) zorganizować przestrzeń dla dzieci, w ramach której można by zapewnić rozrywkę, edukację,
posiłki i opiekę profesjonalnych przedszkolanek (rodzice mogliby się w tym
czasie zrelaksować: mamy mogłyby udać się na odprężające zakupy, tatusiowie – na piwo do leżącego nieopodal pubu); c) „ostygmatyzować” akcję,
budując poczucie elitarności i satysfakcji z powodu nieuczestniczenia w futbolowym „owczym pędzie” (np. poprzez wypuszczenie odważnych koszulek
z wizerunkiem futbolisty przewracającego się na piłce i opatrzonych hasłem
„piłka jest kwadratowa, a bramki trzy”); d) wyłożenie starówki murawą
antyfutbolową (ani w dokumencie, ani nigdzie później nie wyjaśniono, na
czym miałaby polegać antyfutbolowość murawy – RS); e) stworzenie pływających galerii sztuki, do których można byłoby dotrzeć kajakiem lub łódką;
f) ustawienie kapsuł „defutbolizujących”; g) wyznaczenie stref „antyfutbolowych” 6. Pojawiły się także pomysły – o czym pisała później lokalna „Gaze-
6
Ani w dokumencie, ani nigdzie później nie wyjaśniono, na czym miałyby polegać i jak
wyglądać antyfutbolowe murawy bądź strefy antyfutbolowe. Kapsuły defutbolizujące,
które miały stanąć także w miastach będących gospodarzami EURO w Polsce, miały być
kabinami do wypoczynku i relaksu, miejscem dla 5–6 osób, ze słuchawkami do słuchania muzyki relaksującej („chilloutowej”), miały przybliżać akwariami pokazującymi przekroje olsztyńskich jezior i złotym piaskiem olsztyńskich plaż przyrodnicze walory mia-
117
analiza strategii i taktyk kibicowania…
ta Wyborcza” – na certyikaty dla pubów, w których nie będzie transmisji,
miejsca wypoczynku dla matek z dziećmi, ośrodki terapii uzależnienia od
futbolu (olsztyn DP Sie).
Koniec tej deliberacji jest łatwy do przewidzenia. W olsztynie powstały trzy [sic!] strefy kibica. Lokalizacja głównej, paradoksalnie usytuowanej na peryferiach miasta, została wskazana w maju 2012 roku, a więc
niemal za pięć dwunasta przed mistrzostwami. „Przystanek Plaża” (tak
nazywał się ów obszar), podobnie jak strefa zlokalizowana przy „Aquasferze” – miejskim kompleksie basenowo-rekreacyjnym, oraz puby, kluby, restauracje (to kolejny typ instytucji korzystających z Euro) nie miały
licencji uEFA. oddajmy raz jeszcze głos badaczowi z olsztyna. Na „Przystanek” wchodziło się przez bramę, która jeszcze dzień wcześniej była wysokim, metalowym ogrodzeniem „unieważniającym” prowadzące doń pod
górę schody. W bramie ubrani na czarno ochroniarze (żadnych emblematów związanych z Euro) przeczesywali zawartość toreb i plecaków, szukając
wnoszonego nielegalnie alkoholu. Kiedy pojawiłem się tam na pierwszym
meczu (8 czerwca), murek obok zastawiony był już rzędem wykrytych różnorodnych butelek i puszek. Teren został odgrodzony od plaży płotem i banerami reklamowymi. Centralną przestrzeń zajmowały ławki ogródka
piwnego („Carlsberg”) ustawione przodem lub bokiem (z tyłu) do „sceny”,
na której podwieszony został sporych rozmiarów ekran (16 m2). Rzędy ła-
sta [zob. mart, Czytelnik: strefa na plaży miejskiej to łamanie prawa, „Gazeta Wyborcza. Olsztyn”, 08.06.2012, pobrano ze strony: http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,48726,11888343,Czytelnik__strefa_na_Plazy_Miejskiej_to_lamanie_prawa.html].
W lipcu 2011 roku przeciwko pomysłom UMO protestowali działacze klubu piłkarskiego
OKS Stomil 1945, wydając oświadczenie, w którym m.in. pisali, że uważają EURO 2012 za
doskonały pretekst do promowania sportu i piłki nożnej wśród młodzieży w Olsztynie.
Zapowiedzieli, że będą promować piłkę nożną i EURO na własną rękę i nie popierają pomysłów na strefy antyfutbolowe: Z tego miejsca oświadczamy, że jako klub będziemy torpedować każdy bezsensowny antypiłkarski pomysł władz miasta. W czasie mistrzostw zorganizujemy międzynarodowy turniej kibiców piłkarskich, zapraszając najbardziej żywiołowych
fanów klubowych za całej Europy. […] Pojawią się konkurencje rozgrywane na murawach
antyfutbolowych, jak i związane z komorami defutbolowymi, zob. Marta Bełza, OKS nie
chce miasta wolnego od futbolu w czasie Euro, „Gazeta Wyborcza. Olsztyn”, 31.07.2011,
pobrano ze strony: http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,48726,10038460,OKS_nie_chce_
miasta_wolnego_od_futbolu_w_czasie_Euro.html.
118
Mariusz Czubaj, Karolina Thel
wek i stołów ustawione z tyłu widowni przechodziły w rzędy niskich trzy-,
czterosobowych palet-ławek przykrytych zielonym materiałem przypominającym piłkarską murawę, te zaś kończyły się około 10 metrów przed sceną, zostawiając pustą trawiastą przestrzeń, która i tak – w trakcie meczów
reprezentacji polskiej – zapełniała się widzami. Tył strefy (przestrzeń przy
bramie wejściowej) zagospodarowany został trzema bezpłatnymi toaletami
(utrzymywanymi przez cały czas w dobrym stanie), wysypanymi piaskiem
boiskami do badmintona i stołem tenisowym (do ping-ponga). Na lewo od
rzędów ław, stołów, palet ciągnących się w stronę sceny stanął duży (ok. 200
m2) namiot z utwardzoną podłogą i wewnętrznymi nalewakami piwa i rzędami ekranów wiszących przed białymi kanapami rozstawionymi w dwóch
końcach. Wejście do namiotu było płatne (35 zł podczas meczu inauguracyjnego, gwarantujące kupon na trzy piwa). Odpłatność zapewniała komfort (kanapy, brak kolejek po piwo, wyeliminowanie walki o miejsce i jego
utrzymanie) i poczucie elitarności (wejście zagradzał ochroniarz). W trakcie pierwszego meczu namiot nie był jednak wypełniony, co mogło mówić
o potrzebie wspólnego oglądania w tłumie współkibiców (lub o skromnych
zasobach inansowych przybyłych na spotkanie). Przed namiotem, po obu
stronach wejścia umiejscowiono „punkty piwne” (2 nalewaki) i „punkt gastronomiczny” (1 grill). Boczną przestrzeń pomiędzy namiotem a sceną wypełniły ławy i stoły ogródka piwnego. Po prawej stronie strefy (jeśli stanąć
twarzą do ekranu) ciągnął się rząd czerwonych parasoli Coca-Coli i droga
(przejście) wzdłuż całej strefy (i ogrodzenia) do tylnego wyjścia łączącego
strefę z boiskami do piłki siatkowej (plażowej) i plaży. Po obydwu stronach
rozciągającego się przed sceną trawnika postawiono plażowe kosze wiklinowe (opłata: 20 zł), które gwarantowały wygodne miejsca siedzące (dla dwóch
osób), w niewielkim stopniu izolujące od otwartej przestrzeni widowni. Przy
wejściu do strefy przed każdym meczem reprezentacji polskiej stawał żółty
namiot reklamujący Centrum Nauki i Biznesu „Żak”, w którym ochotnicy
mogli – za darmo – skorzystać z usługi malowania twarzy w barwy narodowe. Za sceną rozciągała się przestrzeń atrakcji dodatkowych: dmuchane zjeżdżalnie dla dzieci, zamki, trampoliny do skakania, rodeo z wierzgającym (oczywiście mechanicznym) bykiem, dmuchana „skałka” do wspinaczki. Z atrakcji
korzystano głównie podczas mniej interesujących meczów (czyli wtedy, kiedy
nie grała Polska) (olsztyn DP Sie).
119
analiza strategii i taktyk kibicowania…
Przypadek olsztyna jest bodaj najbardziej spektakularnym przykładem
metakulturowej w gruncie rzeczy dyskusji, która przetaczała się także
przez inne miasta proponujące Euro ze znakiem ujemnym. Być może
debaty te staną się zaczynem bardziej systemowego namysłu nad polityką miejską/politykami miejskimi, tożsamością tych ośrodków oraz narzędziami promocji. Podczas Euro, z oczywistych względów, tak się nie
mogło stać, a namysł musiał zostać zagłuszony przez okrzyki kibiców.
Parafrazując pojęcie hegemonii kulturowej, można by powiedzieć, że mistrzostwa Europy były czasem „kulturowej presji” – manifestującej się
niemal niezauważalnie, banalnie i codziennie i znajdującej swą emanację
w tym, co zwykło się określać mianem vox populi. Ludzie otrzymali więc
to, czego oczekiwali. Lub precyzyjniej: otrzymali to, co w kwestii tych
roszczeń przewidzieli organizatorzy Euro. I właśnie te mechanizmy
miękkiej, kulturowej presji – wpisane w ramy korporacyjnego porządku
globalnych eventów – zdają się wyznaczać trend praktykom kulturowym
u progu drugiej dekady XXI wieku. Taka nauka przynajmniej wypływa
z „naszych” mistrzostw.
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
Przez ostatnie dwie dekady możemy obserwować efekty intensywnego
oddziaływania dyskursów transformacyjnych na bieg polskiej historii.
Możemy również uczestniczyć w ich tworzeniu poprzez praktykowanie
pewnych zachowań, podejmowanie wyborów i odrzucanie innych. Transformacja ma bowiem dotyczyć nie tylko wielkiego idiomu politycznego,
lecz także ustanowienia nowej rzeczywistości „na dole” (co niekoniecznie
musi oznaczać „oddolnie”) – na poziomie codziennych doświadczeń. od
pewnego czasu znaczenie transformacji nieco słabnie, ustępując miejsca
nowej kategorii, zajmującej zarówno akademickich badaczy, jak i politycznych funkcjonariuszy – modernizacji. otwiera się nowy teren, który
jednocześnie oznacza proces o określonej dynamice, momentach spowolnienia, wyraźnie zarysowanych, lecz nigdy wystarczających celach.
Przecież po jednym unowocześnieniu przychodzi czas, a właściwie konieczność, podjęcia kolejnych wysiłków. utrzymywanie tej dynamiki powiązane z projektowaniem przyszłości (rozlicznych przyszłości – dodajmy) jest zapewne jedną z najbardziej podstawowych cech nowoczesności,
w której ludzkie nadzieje i pragnienia splatają się z obietnicami technologii oraz rosnącym znaczeniem pracy niematerialnej.
Modernizacja nie omija czasem pozornie, a niekiedy zdecydowanie
banalnej piłki nożnej i wytwarzanych przez nią form kulturowych. Jej
przejawami są nie tylko technologiczne unowocześnienia, wkraczanie biopolityki do futbolowego świata czy nieprzerwana rozbudowa futbolowego
kapitalizmu pozostająca w ścisłym związku z mechanizmami inansowej
inżynierii, ekonomią długu oraz spekulacyjnymi bańkami. Modernizacja
121
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
obejmuje też rodzaje reakcji odbiorców piłkarskiego spektaklu na zmiany
w nim zachodzące oraz wytwarzane na tej podstawie zwyczaje, przekonania, formy sprzeciwu. W ujęciu, które tu proponujemy, modernizacja nie
oznacza po prostu „unowocześnienia” ani tym bardziej nadejścia „innowacji” – terminu nadzwyczaj często błędnie rozumianego i nadużywanego w ramach, co ciekawe, samego szerokiego dyskursu modernizacyjnego. rozumiemy ją jako sieć zjawisk i praktyk stanowiących odpowiedź
o rozbudowanych konsekwencjach dla przyszłości na przekaz i towarzyszące mu działania, których autorami w tym przypadku są podmioty
ustanawiające rzeczywistość polityczną.
Do pewnego stopnia stanowisko to można powiązać z kategorią modernizacji releksywnej, o której ulrich Beck pisze następująco: jeśli prosta (lub ortodoksyjna) modernizacja oznacza zasadniczo wykorzenienie
tradycyjnych form społecznych i zastąpienie ich przez przemysłowe formy
społeczne, to modernizacja releksywna oznacza wykorzenienie, a następnie ponowne zakorzenienie przemysłowych form społecznych przez kolejną
nowoczesność (Beck 2009: 13). Propozycja Becka jest jedną z możliwych
konceptualizacji zmiany związanej z epoką upłynnienia „skonwencjonalizowanych” podziałów społecznych, relatywizacji znanych barier i powstawania nowych, rozpadu i reorganizacji struktur znaczeniowych konstytuujących nie tylko intelektualne pejzaże, ale też codzienność. Innymi
słowy, jest to jedna z szerokiego zbioru prób określenia kondycji nowoczesności opartej na wielości, różnorodności i niepewności.
Choć projekt polityczny, z którym związane są idee Becka, Anthony’ego
Giddensa i Scotta Lasha oraz wielu innych zaangażowanych w opracowywanie rozwiązań dla świata czasu rzekomego „końca historii”, okazał się
niemal kompletną kapitulacją (to znaczy określiła go niezdolność do zaproponowania egalitarnych alternatyw w miejsce agresywnego neoliberalizmu oraz alians z merkantylno-militarystycznym nastawieniem polityk), nie można odmówić mu celności, jeśli chodzi o przemyślenia nad
naturą zmiany kulturowej w obrębie nowoczesnego kapitalizmu. A ten jest
przecież gruntem niezwykle przyjaznym dla współczesnego futbolu, który
z kolei słusznie traktowany bywa jako pole (i metafora jednocześnie) kulturowych konfrontacji, dyfuzji i powstawania hybryd. Ważną cechą świata
futbolu jest to, że nie pozostaje on autonomiczny względem jakiegokolwiek
122
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
z aspektów nowoczesności, wchodzących w obręb kategorii, które Appadurai określał mianem krajobrazów (Appadurai 2005). Idee, technologia,
inanse, media, etniczność i związane z nią zjawiska kształtują uniwersum futbolowe w każdym zakątku świata, niezależnie, czy mamy do czynienia z wielkim widowiskiem w ramach global game, czy spędzaniem
wolnego czasu na boisku przez wielkomiejską lub wiejską młodzież.
Tu jednak należałoby się na chwilę zatrzymać i podkreślić sprawę podstawową: futbol to obszar antropologicznych i socjologicznych pokus.
Poprzez swoje symboliczne nasycenie, powiązanie z innymi przestrzeniami kulturowej aktywności i dynamiczną historię zachęca, by opisywać go
jako coś odznaczającego się permanentną niezwykłością, oryginalnością
i nowatorskością. Futbol miałby stanowić glebę, na której nawet jeśli
uprawia się banalność, to nabiera ona niecodziennej specyiki. Wielkie
imprezy sportowe w rodzaju Euro 2012 podsycają taką badawczą zapalczywość i mogą prowadzić do nadinterpretacji. Podstawowym niebezpieczeństwem wydaje się epifenomenalny charakter wielu zdarzeń.
Zachowania polskich i zagranicznych kibiców przy okazji wielkiego sportowo-medialnego święta nie powinny być traktowane jak coś absolutnie
wyjątkowego, pozwalającego analizować się tak, jak gdyby Euro 2012
dostarczało systemu niespenetrowanej struktury symbolicznej i praktyk
wymagających odkrycia i pierwszego opisania. Nie znaczy to jednak, że
należałoby spłycić badania i z interpretacyjnej wstrzemięźliwości uczynić
podstawowe narzędzie. Być może warto wysiłki skierować na nieco inny
tor i sprawdzić, jak Euro stało się okazją do praktykowania pewnych
mitów i nieuświadomionej często ideologicznej spolegliwości. Przyjmując,
że mistrzostwa Europy to nie tylko wydarzenia dziejące się na stadionach
i w strefach kibica, można uzyskać interesujący obraz funkcjonowania
dyskursu modernizacyjnego, dla którego w Polsce roku 2012 futbolowy
mit stał się jednym z najważniejszych poligonów.
Materiał badawczy, którego analizy dotyczy niniejszy tekst, stanowi
interesujące świadectwo antropologiczne mówiące wiele nie tylko o kulturowym wymiarze samej piłkarskiej imprezy, ale też o stosunku samych
badaczy i badanych do wielkiej opowieści o modernizującym Polskę
Euro 2012. Świadczy o tym powtarzalność obserwacji i deklaracji, nadziei i oczekiwań, która występuje pomimo zróżnicowania statusowego
123
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
i wiekowego badanych kibiców i osób mniej zainteresowanych sportowym spektaklem. Przedmiotem niniejszego tekstu nie jest analiza narracji stwarzających Euro 2012 jako fenomen kulturowy, jednak nie
sposób skupić się wyłącznie na suchym relacjonowaniu zachowań, opinii
oraz wyobrażeń kibiców. Takie ograniczenie skutkowałoby przede wszystkim dosyć przewidywalną, a czasem próbującą przypisywać rozmaitym
zdarzeniom i postawom pewne cechy nieco na wyrost interpretacją.
Patrząc na ten problem z nieco innej strony, można by powiedzieć: badanie praktyk kibicowskich nie może ograniczać się do swoistego raportu
z działań, musi uwzględniać także różnice miedzy oczekiwaniami (badaczy, komentatorów, autorów polityk modernizacyjnych) a faktycznymi
wydarzeniami. Innymi słowy, badanie praktyk kibicowskich to również
sprawozdawanie z sytuacji ujawniania się wielkich oczekiwań i deicytu
mogących je zaspokoić nowości – oryginalnych zachowań, swoistego
„zwrotu akcji” w kulturowej dynamice.
Kibic homogeniczny i „wytracanie” inności
Imprezy takie jak Euro 2012 to wielkie spektakle społecznych interakcji. Można określić je jako swoiste epicentra glokalizacji, czyli dialektycznego stosunku tego, co globalne, z tym, co lokalne, znajdującego
wyraz w tym przypadku w spotkaniu z „innym”, który jest wszechobecny, ale zazwyczaj też wyjątkowo oswojony. Tłumy czy raczej wielość „innych” zachęcają do kontekstualnych rozważań, ale przyjrzyjmy się przede
wszystkim obszernemu materiałowi badawczemu zgromadzonemu
w miastach-gospodarzach Euro 2012 oraz w innych częściach Polski.
W projekcie badawczym, którego częścią jest niniejszy tekst, dzieliliśmy aktorów współtworzących wielki kulturowy spektakl Euro 2012
na rozmaite kategorie, na przykład etnokibiców, świadków i nawigatorów.
Podziałów takich można przeprowadzić wiele, za punkt odniesienia przyjmując czynniki kulturowe, geograiczne, ekonomiczne czy nawet polityczne. Jednak patrząc na wiele wypowiedzi kibiców, można dojść do
wniosku, że przy okazji Euro 2012 dochodziło do swoistego „wytracania” inności. Nie należy zjawiska tego określać zdecydowanie zbyt mocnym mianem homogenizacji, ale jednak mieliśmy do czynienia z wyraźnym
124
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
upłynnieniem różnic. Bywały one odtwarzane w sposób rytualny podczas samych meczów piłkarskich, gdy za pomocą symboli, gestów i słów
dokonuje się emfazy ailiacji – w tym przypadku przede wszystkim
przynależności narodowościowej. Jednak poza czasem i przestrzenią
wyznaczonymi do praktykowania „bycia kibicem” (strefy kibica, lokale
gastronomiczne i prywatne mieszkania w godzinach rozgrywania meczów) performatywny wymiar kibicowania ustępował miejsca szeregowi zjawisk tępiących ostrza różnic. Najistotniejszym z nich wydaje
się symulowany egalitaryzm konsumpcji (widowiska, dóbr materialnych, aury towarzyszącej wielkiej imprezie sportowej), który jednoczy
przedstawicieli i przedstawicielki różnych kultur w podstawowej praktyce późnej nowoczesności.
W Polsce i na ukrainie pojawili się z okazji europejskich mistrzostw
kibice z tak odległych i nieuczestniczących w turnieju państw, jak choćby
Indonezja albo Egipt. Podobnie jak osoby pochodzące z krajów, których
drużyny narodowe zakwaliikowały się do Euro 2012, deklarowali zamiłowanie do futbolu jako sportu, ogólną sympatię dla Polski i Polaków, pozytywnie wyrażali się o organizacji stref kibica, przeważnie nie praktykowali osobistych rytuałów kibicowskich, wykraczających poza najbardziej
rozpowszechniony schemat zachowań w rodzaju zakładania piłkarskiej
koszulki, malowania twarzy czy używania innych popularnych gadżetów.
Można by zatem uznać, że w Euro 2012 trudno dostrzec specyiczne
praktyki kibicowskie, które mogłoby okazać się pomocne w opisaniu tego
swoistego karnawału futbolowego. Jednak to właśnie brak lub ograniczenie „specyiki”, której badawcze oko często zdaje się poszukiwać niczym
niemal kolonialnej egzotyki najlepiej oddają charakter współczesnego
futbolu. Gra oraz otaczające ją praktyki kulturowe nasycające współcześnie futbol nowymi znaczeniami to przejawy funkcjonowania złożonych
mechanizmów globalizacji, technicyzacji i komodyikacji, które stwarzają to, co gdzie indziej nazwaliśmy postfutbolem (Czubaj, Drozda, Myszkorowski 2012). Nie znaczy to w żadnym razie, że ten uprzemysłowiony
kompleks zjawisk zaczyna się od podejmowanych na najwyższym szczeblu decyzji. Nie istniałby, gdyby nie wcześniejsze kulturowe podłoże kulturowe o długoletniej tradycji: piłka nożna to teren anektowany przez
mechanizmy późnej nowoczesności.
125
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
Na potrzeby analizy praktyk kibicowskich rozumianych jako szeroki
zbiór zachowań możemy wyróżnić kilka podstawowych wymiarów:
■ czasoprzestrzenny (obecność na stadionach, w strefach kibica i poza
nimi),
■ performatywny (odtwarzanie „roli” kibica przy okazji meczów za pomocą ciała i symboli),
■ materialny (używanie przedmiotów, gadżetów, konsumowanie „dóbr
kibicowskich”),
■ relacyjny (odnoszący się do relacji z innymi osobami).
Czasoprzestrzeń kibicowania
Wymiar czasoprzestrzenny wiąże się z reorganizacją przestrzeni miejskiej w sposób, który odgórnie narzuca lub przynajmniej sugeruje trasy,
jakimi powinni przemieszczać się kibice (np. w Warszawie był to szlak
prowadzący ze Stadionu Narodowego przez most Poniatowskiego aż do
strefy kibica umiejscowionej na placu Deilad). Przestrzeń zostaje w ten
sposób wizualnie ograniczona – nieznający miasta przyjezdny obserwuje wycinki miejskiego krajobrazu. Problem nie sprowadza się jednak
tylko do ustalania „przebiegów” istnienia Euro 2012 w miejskiej tkance.
Dają o sobie znać nawet takie zjawiska, jak czasowa gentryikacja, której
przejawy to przykrywanie zrujnowanych kamienic w polskich i ukraińskich miastach w celu „uszlachetnienia” lub przynajmniej „zneutralizowania” pejzażu, a co za tym idzie, zbudowania wrażenia, jak gdyby przestrzenie biedy, nierówności lub przynajmniej wizualnego bałaganu były
w istocie częścią właściwej ikonosfery imprezy sportowej – emanacji
modernizacji. Przy analizowaniu tej strony Euro 2012 same praktyki
kibicowskie mają jednak znaczenie nieco mniej doniosłe, nie przyczyniają się bowiem do trwałej zmiany przestrzennej, ponieważ mają charakter
wybitnie temporalny, wzbogacają dynamikę życia miejskiego, lecz nie
wpisują się w nią na stałe.
Przykrawając doświadczenia kibicowskie do kategorii opisu proponowanych przez Tima Edensora, można powiedzieć, że w przypadku Euro
– podobnie jak i innych globalnych spektakli sportowych – mamy do
czynienia z oczywistą przewagą przestrzeni enklawowych nad heteroge-
126
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
nicznymi (Edensor 2001). Te pierwsze wyróżnia to, że są specjalnie przygotowywane dla turystów (w tym przypadku: kibiców-turystów), z myślą
tylko o nich oraz tym, by „zatopienie w enklawie” izolowało od świata,
który roztacza się wokół niej. W przestrzeniach heterogenicznych dopuszczalny jest kontakt z mieszkańcami, jakkolwiek podlega on mniej lub
bardziej widocznej i subtelnej kontroli ze strony instytucji powołanych
do tego przez „gospodarzy”.
W czasie Euro marszruty kibiców odbywały się w owej bezpiecznej
streie, zasadniczo na głównym szlaku konsumpcji, między stadionem
a główną strefą kibica. uwaga ta w oczywisty sposób dotyczy zagranicznych fanów futbolu, dla których odnajdowanie się w przestrzeni Euro
bardziej niż w przestrzeni miasta i swoisty „komfort topograiczny” były
ważnymi elementami decydującymi o poczuciu bezpieczeństwa. o to,
by kibic „dobrze się bawił” (przywołajmy raz jeszcze formułę Edensora),
zadbali także wolontariusze, a więc przygotowany przez gospodarzy personel: Irlandczycy, to wiesz: podbiega do mnie taki facet i mówi: „Zgubiłem
się!”. I stoi przede mną, na Starym Rynku [śmiech]. Ja mówię: „To straszne,
i co teraz?” [śmieje się]. A on: „Nie wiem, jak mam dojechać do domu”. „No
dobra: to teraz idziesz w prawo, potem w lewo, później jeszcze prosto, a później w prawo”. On: „Ale na pewno później w prawo?”. Ja: „No tak mi się wydaje”. On: „Ale ty musisz mi to jeszcze raz wytłumaczyć, choć ze mną na
piwo!” [śmiech] (Poznań W8 S Sch). By dopowiedzieć rzecz do końca: niezależnie od interakcji dokonujących się między kibicami i wolontariuszami
trzeba zaznaczyć, że ci ostatni występowali, chcąc nie chcąc, jako „kordon kulturowo-porządkowy”, odgradzający kibiców od potocznych przejawów życia miejskiego: Po mieście krążyło sporo wolontariuszy, dokładnie
z przykazem, żeby informować, gdzie jest strefa i wypatrywać ewentualnie
zagubionych i wskazywać im drogę. Byli wszędzie, w okolicach stadionu, na
dworcu, w głównych węzłach komunikacyjnych. No i w centrum oczywiście. I jeszcze jeden obrazek widziany oczami tej samej respondentki:
I znalazł się jeden Irlandczyk, po prostu pijany jak bela, który stracił równowagę i złamał sobie rękę. I wiesz, podszedł koło mnie i widzę, że ma tę
rękę jakoś tak dziwnie, i zaczął mi płakać, że on nigdzie nie pójdzie, że jego
mama była w szpitalu, i ryczy. Wiesz, dorosły facet będzie po prostu, będzie
mi siedział i ryczał. I później, wiesz, cała moja grupa opowiadała, że rato-
127
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
wała Irlandczyka. Także tak to wyglądało, że tam nie było co robić. Tak
więc chodziliśmy po mieście, gdzieś na tam na Starym Rynku, gdzie jest
tam jakiś klub i tak dalej. Także jeśli chodzi o organizację, to było za dużo
wolontariuszy, przynajmniej za dużo w centrum, za dużo tutaj, bo oni nie
byli potrzebni. W streie kibica, gdzie masz wszędzie te wskazówki, drogowskazy, to już w ogóle nie byli potrzebni. Wolontariat medyczny to był jeden wielki śmiech na sali. Lepiej by było naprawdę ustawić tych ludzi gdzieś
w mieście. Po co wolontariat medyczny, jak masz 16 patroli medycznych na
przestrzeni, gdzie ludzie mogliby stanąć, chwycić się za rękę i dookoła (Poznań W8 Sch).
Postrzeganie przestrzeni zaprojektowanej do spektaklu pt. Mistrzostwa Europy w piłce nożnej jako obszaru enklawowego dotyczy nie tylko
kibiców zagranicznych, ale i rodzimych. Jednym ze znamion oswajania
przestrzeni i deinstytucjonalizowania jej jest nadawanie własnych, spontanicznie i „oddolnie” tworzonych nazw miejscom istniejącym w przestrzeni publicznej. Takie „lokalne użycie słów” (Pred 1989) mogliśmy obserwować w ubiegłym roku w przypadku Stadionu Narodowego. Niezależnie
bowiem od ambiwalencji, z jaką został przyjęty ten obiekt, wielu mieszkańców Warszawy uznało go za „swój”, czego świadectwem jest nazwa
„koszyk”, często używana potocznie wobec nowego stadionu. Jeśli więc
nazwanie jest równoznaczne ze wzięciem w posiadanie, by przywołać zgrabną formułę Tzvetana Todorova (Todorov 1996: 35), to przypadek Euro
pokazuje na totalne desinteressemt dokonujące się w tej sferze. owszem,
w przypadku mostu średnicowego w Warszawie, którego zardzewiałą
i poniszczoną konstrukcję przesłonięto banerami z logo oicjalnych sponsorów imprezy, doczekaliśmy się określenia „most Carlsberga”, ale zawarta w nim ironia świadczy o dystansie wyrażanym względem takiej enklawowej strategii oznaczania przestrzeni.
W swej typologii spektakli turystycznych Tim Edensor wyróżnia jego
cztery podstawowe typy. Ten najbardziej zinstytucjonalizowany – spektakl reżyserowany (directed performance) – poddany jest pełnej kontroli
sprawowanej przez oicjeli. W przypadku Euro wyznaczają go te wszelkie działania, które odbywają się pod egidą uEFA (kumulują zaś w czasie
meczów na stadionach oraz w fan zonach). o tych praktykach piszemy
obszernie w wielu miejscach tej książki.
128
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
Drugi rodzaj, któremu trzeba poświęcić więcej uwagi, nazywany jest
przez Edensora spektaklem tożsamościowym (identity-oriented performance). Jest on częściowo reżyserowany, po części zaś spontanicznie improwizowany, wszelako jego zadaniem jest ukazywanie rzeczy „takimi,
jakimi są”: spektakl ten nie wywraca naszych wyobrażeń o świecie, tylko
je konserwuje. W polu tego widowiska mieścić się będzie tworzenie miasteczek kibica jako klonów stref oicjalnych (z obecnością Carlsberga
i Coca-Coli, a jakże), jednak pozbawionych licencji uEFA. Takie fan
zony, podpinające się pod postfutbolową matrycę, ale pozbawione stempla instytucji, powstawały w wielu miastach, które nie organizowały mistrzostw, ale przeżywały je niejako „po swojemu” (co oznacza, że doświadczały Euro w podobny sposób, jaki praktykowany był w czterech
miastach-gospodarzach).
Ten spektakl tożsamościowy dotyczy także klonowania zachowań
podczas meczów. oto, być może, jeden z bardziej spektakularnych zapisów takich praktyk: Bardzo ciekawe wydało mi się jedno wydarzenie
z udziałem grupy kibiców, które przedstawiało esencję praw rządzących
kibicowaniem na stadionach. W 85. minucie meczu Polska – Rosja do strefy
weszła grupa podpitych chłopaków z pobliskich osiedli. Było ich około piętnastu. W zwartej grupie dobiegli do ekranu. Zaczęli śpiewać i wykrzykiwać
stadionowe zawołania, które miały zmobilizować oglądających mecz do kibicowania. Ich metoda polegała na zdewaluowaniu tych, którzy nie kibicują, i sprawieniu, by ci czując się gorsi, poddali się regułom grupy. Krzyczeli
między innymi: „W Polsce nie ma kibiców!”, „Kto nie skacze, ten jest z Rosją!” itp. Wyglądali przy tym groteskowo, w świetle padającym z monitora
przypominali aktorów, którzy w teatrze mieli odegrać scenę ze stadionu.
Niemniej taktyka grupy zadziałała: w ciągu niespełna pół minuty dołączyło
do nich około dwudziestu osób, były to głównie nastolatki z osiedla. W kolejnych minutach dołączyło następne dwadzieścia osób. Energia wyzwalana przez grupę wzrosła kilkukrotnie: wielu chłopaków rozzuchwaliło
się, stawali się nieco agresywni, ochroniarze musieli blokować jej członków,
by nie przysuwali się za blisko ekranu, dodatkowe napięcie wywoływał
upływający czas, który przybliżał koniec meczu. Oglądający mecz stali się
świadkami przedziwnego spektaklu, który był próbą przeniesienia zasad
panujących na stadionach do strefy kibica. Trwał on zaledwie 10 minut,
129
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
lecz był niezwykle wciągający i wywoływał silne emocje w widzach – okrzyki kibiców sprawiały, że wielu oglądających mecz czuło się zobowiązanych
do śpiewania, w ich głosach brak było jednak spontaniczności, śpiew był
mało przekonujący (Tarnów DP Jas). oto więc „tu” kopiujemy (a zarazem
autentycznie przeżywamy, bo nie są to doświadczenia wykluczające się)
to, co dzieje się „tam”; sami w ten sposób znajdujemy się w centrum; media zaś nie tyle separują, ile likwidują bariery przestrzenne.
Innym wymiarem spektaklu tożsamościowego jest także przyjmowanie przez „przyjezdnych” strategii, której celem jest zdobycie sympatii gospodarzy i kulturowe wczucie się w ich oczekiwania. Skoro więc kibice
poruszają się utartymi szlakami konsumpcji, zadanie to przypada reprezentacjom i kierownictwu ekip, które podczas Euro stają się kimś w rodzaju ambasadorów swoich państw. Wiadomo, że Polacy wyczuleni są na
swoją historię: wprawdzie, jak pisała „La repubblica” na tydzień przed
rozpoczęciem mistrzostw, Polska to kraj, w którym dobrobyt podąża za
golem i europejska Korea Południowa, której gospodarka pędzi szybciej niż
niemiecka lokomotywa (http://euro.wp.pl/title,La-repubblica-zapraszado-Polski-i-na-ukraine,wid,14539386,wiadomosc.html?ticaid=1fd33),
ale to także społeczeństwo zapatrzone w swoją przeszłość i traumatyczne
doświadczenia. Stąd też i „niespodzianki” (jakkolwiek w graiku drużyn
podczas tak ważnej imprezy sportowej nie ma miejsca na improwizację)
w postaci wizyt-hołdów w oświęcimiu (udały się tam ekipy Anglików,
Holendrów, Niemców oraz Włochów). Z kolei prezes chorwackiej federacji piłkarskiej zapowiedział, że reprezentanci tego kraju odwiedzą któreś z centrów pamięci i oddadzą hołd oiarom mordu katyńskiego1. Z kolei
1
Decyzja o niepojechaniu do Oświęcimia wywołała w Chorwacji niemałą dyskusję. Nie powinno to dziwić. W kraju mocno doświadczonym przez historię, który w czasie wojny był sojusznikiem III Rzeszy, a po wojnie doznał komunistycznych zbrodni, podobne tematy wciąż
budzą dużo emocji. Część opinii publicznej w Zagrzebiu skrytykowała fakt, że Chorwaci nie
pojawią się w Oświęcimiu. W ogniu krytyki znalazł się również sam powód tej decyzji – władze chorwackiego związku piłki nożnej uznały bowiem, że obóz w Oświęcimiu jest za daleko
ośrodka w Warce, w którym stacjonują piłkarze Slavena Bilicia. „Pomnik uświęcający pamięć oiar nazistów znajduje się w każdym polskim mieście i taka wizyta byłaby dobrym
gestem w stosunku do polskich kibiców, którzy też byli oiarami tej zbrodni” – krytykuje
związek na łamach gazety „Jutarnji List” historyk Tvrtko Jakovina. „Cześć oiarom faszyzmu
130
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
10 czerwca, w miesięcznicę katastrofy smoleńskiej, kwiaty pod Pałacem
Prezydenckim złożyli nie tylko przedstawiciele PiSu, ale także reprezentacji rosji z prezesem federacji Siergiejem Fusenką, trenerem Dickiem
Advocaatem oraz ambasadorem Aleksandrem Aleksiejewem (http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Kwiaty-przed-Palacem-Prezydenckim-odJ-Kaczynskiego-i-od-rosjan,wid,14559459,wiadomosc.html).
Trzeci typ Edensorowskiego spektaklu – antysystemowy (non-conformist tourist performance), gdy turysta tworzy własny szlak podróży
wbrew oicjalnym zaleceniom, radom i nakazom, był w przypadku Euro
najtrudniejszy do uchwycenia. owa antysystemowość ujawniała się szczególnie tam, gdzie tliło się zarzewie konliktu. Tak więc dzień po inauguracji mistrzostw w Warszawie znany komentator sportowy opowiadał jednemu z nas o „najeździe rosjan na Warszawę”. otóż, w tej opowieści,
nasi sąsiedzi gremialnie opanowali stołeczne burdele, zaś – relata refero
– ani dziewczyny, ani dostawcy pizzy nie nadążali z obsługą. Antysystemowość rosyjskich kibiców jest w tym przypadku zarówno wykroczeniem poza porządek Euro, jak i czymś więcej (do kwestii tej powrócimy
pod koniec artykułu). Z drugiej strony respondent z Wrocławia przywoływał taką oto scenę:
– A co mnie jeszcze ostatnio zaskoczyło, po meczu w niedzielę byłem na
Komuny Paryskiej [ulica na tzw. Trójkącie Bermudzkim – przyp. badacza], a tam w hotelu obok zatrzymali się Rosjanie, a przyjechali bardzo drogimi autami, takimi terenowymi i na tym Trójkącie podszedł do mnie facet
i pyta: „Sborna, Sborna?”, ja mówię: „Nie, Polska”, a on: „Kurde, bo szukam
Ruskich, żeby im wpierdolić za to, co nam zrobili”. I faktycznie, wyszedłem
z tego podwórka, a tam na ulicy kilku ich było, którzy polowali na Rosjan.
Więc to się dzieje w takich rejonach nie tak reprezentatywnych jak rynek.
Ciekawe, czy ktoś informuje Rosjan, bo myślę, że Czesi nie mają tego problemu, co się dzieje na takich obrzeżach. Powinno się mówić Rosjanom, że
oddajemy u siebie i to bardzo intensywnie. Widać jednak, żeby oddać cześć oiarom komunizmu, którego sami byliśmy oiarami, musimy jechać za granicę. Wyjazd do Polski jest
ku temu znakomitą okazją. Niech przy okazji wspomną też Chorwatów, którzy doznali cierpień z rąk komunistów” – pisze z kolei jeden z czytelników gazety (http://euro.wp.pl/title,Chorwaci-chca-uczcic-pamiec-oiar-Katynia,wid,14558489,wiadomosc.html).
131
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
lepiej się tutaj nie zatrzymywać, nie szukać kwatery, tańszego hotelu, bo te
doły społeczne, z jakimś dziwnym patosem szukają rewanżu.
– A te samochody drogie mogą jeszcze bardziej drażnić…
– No właśnie, jak płachta na byka. Nie dość, że Rosjanin, to jeszcze gnój
bogaty jest. A dlaczego? Bo dymali nas przez wiele wieków. Szaleństwo to
jest. I wtedy naprawdę poczułem zagrożenie.
– A tutaj na Ołbinie coś takiego jest?
– Tutaj byli Czesi, mieszkali w naszej kamienicy podczas meczu Czechy – Grecja, było ich trzech i nie widziałem żadnego problemu, żeby mieli.
– A jakby Rosjanie tu mieszkali, to mogłoby coś się dziać?
– Mógłby być problem ze względu na te antagonizmy historyczne. A jeśli
chodzi o Czechów, to tylko oni mogą mieć do nas pretensje. Może my traktujemy tak Czechów, nieco protekcjonalnie, tak jak Rosjanie Polaków (Wrocław W1 KP Paw).
Można by rzec, że alternatywne przeżywanie Euro wymaga poszukiwania alternatywnych ścieżek. Generalnie jednak zarówno do antysystemowego typu turystyki, jak i czwartego w kolejności – ironiczno-cynicznego
(ironic cynical post-tourist perfomance), opartego na braku planów, włóczeniu się i pełnym, w tym zakresie, free style’u odnoszą się w kontekście
praktyk kibicowania i przemieszczania się podczas Euro uwagi innego
klasyka releksji nad turyzmem, Johna urry’ego. Forma antysystemowa
oraz ironiczno-cyniczna przegrywają ze „spojrzeniem turystycznym”:
Przede wszystkim, pojęcie „spojrzenia turystycznego” nie ma objaśnić indywidualnej potrzeby podróżowania. Podkreślam raczej systemowy i uporządkowany charakter różnych jego odmian [podkr. M. Cz. i J. D.], z których
każda wynika z różnorakich dyskursów i praktyk społecznych oraz z aspektów zabudowy, stylu i odnowy, które wspólnie nadają danemu miejscu lub
okolicy określony, wymagany „wygląd”. W tym rozumieniu spojrzenie oznacza, że zarówno stronę patrzącą, jak i stronę oglądaną należy rozumieć
jako ciągły i uporządkowany zbiór relacji społecznych i izycznych. […]
Współczesna turystyka łączy techniczne, semiotyczne i organizacyjne dyskursy, „konstruując atrakcje” turystyczne (urry 2007: 230).
132
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
Performatywny i materialny wymiar kibicowania
Wymiar performatywny stanowić powinien kwintesencję kibicowania.
Zawiera w sobie całe spektrum rytuałów realizowanych na trybunach
i poza nimi, które uczestnika futbolowego spektaklu czynią charakterystycznym. W przypadku Euro 2012 dochodzi jednak do istotnej zmiany
w stosunku do życia kibicowskiego związanego z rozgrywkami eliminacyjnymi, towarzyskimi lub ligowymi: ograniczony przez losowanie dostęp do biletów wymusza przekształcenie pewnych praktyk kolektywnych
i istotnie wpływa na ostatni z wymienionych powyżej wymiarów kibicowania, czyli ten, który nazywamy relacyjnym. Choć możliwość wymiany
i handlu wejściówkami umożliwia zorganizowanym grupom towarzyskim, rodzinom czy mniej lub bardziej sformalizowanym zrzeszeniom
fanowskim „przetrwanie” ograniczeń zastosowanych przez uEFA, jednak czasowe przerwanie lub osłabienie więzi funkcjonujących wewnątrz
heterogenicznej zbiorowości kibiców odsłania siłę lub słabość pewnych
zwyczajów, które zazwyczaj są dziełem nie samej sytuacji „bycia kibicem”,
ale przede wszystkim stanowią wytwory relacji wewnątrz grup znajomych lub krewnych. Można zatem w kontekście performatywnym patrzeć przede wszystkim na „plemienny” aspekt kibicowania, który ustala,
w sposób mniej lub bardziej trwały, tożsamości powstające w odniesieniu
do większych wspólnot (naród, społeczność lokalna itp.) lub zwracać
się ku kontekstowi bardziej ponowoczesnemu: temporalności, fragmentaryczności i niejednoznaczności praktyk pozornie jednoczących pod
parasolem kulturowego idiomu setki, tysiące lub miliony kibiców.
Wśród zagranicznych kibiców odwiedzających Polskę w związku
z Euro 2012 nie brakowało, jak wspomnieliśmy wcześniej, przedstawicieli narodów, których reprezentacje z przyczyn formalnych albo sportowych nie partycypowały w polsko-ukraińskim turnieju. Jeden z nich, Jordańczyk przyjeżdżający do Warszawy, zapytany, czy pojęcie narodowości
kojarzy mu się z Euro 2012, udzielił następującej odpowiedzi: „Nie,
niezupełnie. Narodowość jest tu chyba bez znaczenia. Podoba mi się ta
międzynarodowa atmosfera, zabawa na ulicach. Ale nie chodzi tu chyba
o narodowość”. Natomiast pochodzący z Indonezji kibic, z wyboru wspiera-
133
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
jący reprezentację Niemiec zauważył: „to przede wszystkim widowisko…
Spektakl. Bardzo lubię też, jak już wspominałem, atmosferę wielokulturowości, cały świat, Europa skupiona w jednym miejscu. Myślę, że również przestrzeń, hałas sprawiają, że wejście na stadion to zawsze duże przeżycie”
(Warszawa W1 KZ Bąc). okazuje się, że analogie czy wręcz czynniki uniikujące kibiców z różnych środowisk kulturowych nie są dostrzegane
wyłącznie przez obserwatorów niezwiązanych z żadną z grających na turnieju drużyn. Niemiecki wolontariusz pracujący w Ambasadzie Kibica
we Wrocławiu zapytany, czy w jego opinii osoby z różnych krajów prezentują różne podejście do kibicowania, odparł: Myślę, że nie. Jak chodzę tu
w centrum i widzę polskich kibiców, zwłaszcza kiedy Polska grała mecz
w piątek w Warszawie, nie różni się to zbytnio od niemieckich kibiców,
także mają pomalowane twarze i zawsze oczekują zwycięstwa swojej drużyny. Ale już na przykład ludzie z Chorwacji, oni mają inną mentalność,
oni okazują więcej emocji. Może w centrum miasta kibicowanie wygląda
podobnie, ale jak się pójdzie na stadion, wtedy wydaje się, że różne kraje
mają różną mentalność i kibicowanie się różni (Wrocław W3 KZ Son).
różnica jest zatem determinowana nie tyle przez cechy uznawane za właściwe konkretnym narodom, ile przez przestrzeń i czas (np. mecz na stadionie). Poza kulminacyjnym momentem futbolowego karnawału, jakim
są dziewięćdziesięciominutowe zawody, dominuje zatem atmosfera zabawy, niwelująca wyraźne podziały i podkreślająca wartości, jakie ma nieść
piłka nożna w wersji global game. Tę sytuację można uznać za sukces oicjalnej narracji uEFA i innych organizatorów mistrzostw, która promuje
poszanowanie dla różnorodności i wspólną, radosną zabawę. Euro 2012
stało się imprezą stanowiącą wyrazistą opozycję dla rzeczywistych, wyobrażonych, a czasem konstruowanych w ramach polityki bezpieczeństwa wizji meczów piłkarskich jako quasi-wojennej konfrontacji nie tyle
piłkarzy na boisku, co grup chuliganów na trybunach.
uczestniczący w badaniu kibice polscy i zagraniczni podkreślali atmosferę porozumienia, wzajemnego szacunku i udanej zabawy przełamującej stereotypy i potencjalne konlikty etno-religijne lub dotyczące
historii. W tym sensie Euro 2012 stało się tryumfem późnonowoczesnego projektu wielokulturowości, który poza czasem karnawalizacji boryka się z własnymi politycznymi niedostatkami oraz atakami z zewnątrz
134
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
(np. w ramach kontrnarracji nacjonalistycznych, backclashu kulturowego
itp.). Jednocześnie sytuacja ta stanowi dowód skrajnego uprzedmiotowienia różnicy, która okazuje się dość plastyczną kategorią polityczną,
dającą się regulować za pomocą odpowiednich strategii i instrumentów
prawnych, ekonomicznych i symbolicznych.
Poziom performatywny to jednak przede wszystkim sposób artykulacji tożsamości wytwarzanej przez stosunek do mitów narodowych, historii i więzi z grupą. Większość kibiców przepytywanych przez badaczy
jako rytuały kibicowskie wskazywała przede wszystkim noszenie reprezentacyjnych koszulek, lag narodowych, śpiewanie hymnu lub malowanie twarzy w narodowe barwy. Istotne jest tu przenoszenie znaczenia
rytuału z aspektu performatywnego na materialny (założenie koszulki reprezentacji jako element budowania tożsamości), a także przywiązanie
do tradycyjnych sposobów sytuowania „ja” w kontekście kolektywu.
Stosunkowo niewielka liczba wskazań na indywidualne zwyczaje jako
„rytuały kibicowskie” dowodzi przede wszystkim potrzeby uczestniczenia w działaniu o jasnych i akceptowalnych zasadach, ale będącym też
wspólnym przeżyciem o przewidywalnej, dobrze znanej specyice, gdzie
indywidualizm schodzi na dalszy plan i może stanowić ewentualnie zaledwie tło praktyk zbiorowych.
Jednym z najczęściej wymienianych sposobów „odtwarzania” roli kibica jest wspólne celebrowanie emocji towarzyszących meczom z użyciem
symboliki narodowej reprezentowanej poprzez określone przedmioty, co
po raz kolejny splata poziom performatywny z materialnym. radosne
afekty doświadczane przez kibiców w pewnym sensie zostają ampliikowane, gdy wspólnym dziełem staje się „meksykańska fala” (praktykowana
zarówno na stadionach, jak i poza nimi) lub przenoszenie na wyciągniętych do góry rękach wielkich lag sektorowych. Te wielkie płachty
również obsługiwane są przez dwa poziomy kibicowskich praktyk: pracując pod dyktando kolektywnej reżyserii ciała (pozostające jednocześnie
w stanie częściowego oszołomienia), wspólnie posługują się olbrzymim
artefaktem. Zarówno materialne, jak i emocjonalne aspekty kibicowania
są niejako dedykowane przeżywaniu radości. Smutek z przegranej, zawiedzione nadzieje znoszą zarówno moc kolektywnego rytuału (okrzyk
„Polacy, nic się nie stało!” stanowi swego rodzaju domknięcie procedury,
135
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
oznaczające też zakończenie nadziei czasu karnawału), jak i transcendentne właściwości przedmiotów.
Wywiady i obserwacje, na których się tu opieramy, potwierdziły jednak zasadność przyglądania się futbolowi jako emanacji ponowoczesnego kapitalizmu, a nie tylko „święta na co dzień”, jak nazwał piłkarskie spotkania Hermann Bausinger. Zatem zachowania konsumpcyjne kibiców
i sposób, w jakie ich ciała oraz emocje zaprzęgane są do współrealizacji
wielkiego przedsięwzięcia medialno-politycznego, jakim było Euro
2012, wydają się tu kluczowe. Jednym z najważniejszych elementów kibicowskiego życia podczas turnieju rozgrywanego w Polsce i na ukrainie
okazała się inna charakterystyczna cecha współczesności, czyli mobilność. Wielu badanych opowiadało o swoich podróżach od meczu do meczu, ale też z miasta do miasta, które niekoniecznie miały bezpośredni
związek z futbolem. Istotne jest to zwłaszcza w odniesieniu do zorganizowanych grup kibiców zagranicznych. Kibicowanie jako swoista praktyka
turystyczna postrzegane było już wiele lat temu, lecz przeobrażenia ekonomiczne towarzyszące współczesności stwarzają tu ważny kontekst.
Wart odnotowania jest przykład kibiców irlandzkich, którzy podczas
Euro 2012 wypracowali sobie wizerunek swoistych tricksterów i ludzi
niemal perfekcyjnie realizujących faworyzowany w oicjalnym dyskursie
etos kibica, który pomimo porażek własnej drużyny nie przestaje śpiewać, odżegnuje się od przemocy i całą sportową imprezę przezywa w atmosferze nieco jowialnej radości. Nieodłącznym aspektem bycia irlandzkim kibicem w trasie okazało się jednak też właściwie niekontrolowane
pijaństwo. Łatwo byłoby zaklasyikować je jako przejaw wakacyjnego zerwania z normami, jednak kontekst jest tu nieco bardziej rozbudowany.
Marcus Free opisuje przypadek Irlandczyków podróżujących do Portugalii w 1995 roku na mecz kwaliikacyjny do mistrzostw Starego Kontynentu rozgrywanych rok później w Anglii (Free 2002). Choć jego artykuł
skupia się na dylematach tożsamościowych Irlandczyków urodzonych
lub mieszkających w Anglii w kontekście kibicowania, Free dokonuje
ciekawej analizy irlandzkiej diaspory kibicowskiej w ruchu. Należy pamiętać, że „społeczne przygotowania” (opierające się raczej na wiedzy
potocznej, stereotypach i intuicji niż na instytucjonalnie konstruowanej
narracji politycznej) starały się antycypować zachowania kibiców euro-
136
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
pejskich, stwarzając ad hoc swoiste regionalizacje. Zatem kibice „południowi” mieliby odznaczać się szczególną żywiołowością, natomiast
przybysze z Wysp Brytyjskich zamiłowaniem do alkoholu i promiskuityzmem. również w 1995 roku na tego rodzaju wyobrażeniach budowany
był wizerunek irlandzkiego kibica, który korzystając z najkorzystniejszych ekonomicznie warunków, wybierał raczej podróż do portugalskiego
turystycznego regionu Algarve, by tylko na dzień wybrać się do Lizbony
i obejrzeć tam mecz. Kibice irlandzcy odwiedzający Poznań podkreślali,
że podróż do Polski tylko na mecz okazałaby się zdecydowanie droższa,
ze względu na ceny biletów lotniczych, niż pobyt tygodniowy. Pytani o przebieg ich wizyty w stolicy Wielkopolski skupiali się niemal wyłącznie na
piciu oraz pogodnym przeżywaniu trzech porażek, jakich ich reprezentacja doznała w meczach grupowych. Zatem piętnowana w niektórych
medialnych doniesieniach „alkoholowa turystyka” irlandzkich kibiców
znajduje wytłumaczenie w ekonomicznej pragmatyce: taniej wychodzi
tydzień picia w Polsce niż jednodniowa eskapada z okazji meczu. Ważny
okazuje się również kontekst polityczny, który znakomicie streszcza następujący dialog pochodzący z jednego z wywiadów:
a: Niektórzy ludzie mieli lagę „Irlandia: 25 lat treningu”.
B: [śmieje się] Dobre! A widziałeś lagę: „Angela Merkel myśli, że pracujemy”?
a: Tak, to moja ulubiona. A znasz naszą piosenkę o Angeli Merkel?
B: Nie.
a: [zaczyna śpiewać] here’s only one Angie Merkel, there’s only one
Angie Merkel, she gives us the cash, then we go on the lash, walking in
a German wonderland. A więc daje nam kasę, a my idziemy pić.
B: Ale to nie jest prawda! [śmiech]
a: To piosenka, żeby zrobić sobie jaja.
B: Euro tu, Euro tam, ludzie muszą ciężko pracować, żeby tu przyjechać.
a: Ja pracuję bardzo ciężko. Ale musimy pożyczać od Niemiec. I o tym
właśnie mówi ta piosenka. Żeby tak jakoś poradzić sobie z tą kiepską sytuacją. W tym tygodniu Grecja będzie grała z Niemcami.
B: O tak!
a: Prawie chcę, żeby Grecja wygrała. Mimo że są koszmarnymi piłkarzami.
137
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
B: Spotkałem więcej ludzi, którzy chcą, żeby Grecja wygrała z powodu
ich problemów z Niemcami.
a: Tak, to naprawdę byłoby coś. Nie w sensie piłki, piłkarsko to byłoby
śmieszne, ale w innym sensie… (Wrocław W3 KZ Son).
Kibicowski rytuał posłużył jako ironiczny komentarz do bieżących
wydarzeń politycznych. W pewnym sensie można potraktować go jako
metaforę domykającą wizerunek ewolucji Irlandii: od kraju odpływowego gnębionego przez klęski głodu (do tego wydarzenia z połowy XIX
wieku odwołuje się hymn kibiców irlandzkich, słynna pieśń Fields of
Athenry), przemoc na tle etno-religijnym i ideologicznym przez mit
„celtyckiego tygrysa” aż po wyobrażenia społeczeństwa przygniecionego
długami i cięciami wdrażanymi przez neoliberalne rządy. Wszystkiemu
jednak towarzyszyć ma radosne przemieszczanie się niedystansujących
się od stereotypu rubasznego Irlandczyka kibiców.
Przykładu niemal idealnego odtworzenia kibicowskiego ponowoczesnego emploi dostarczyła sytuacja zaobserwowana przypadkowo przez
jednego z autorów niniejszego tekstu w warszawskim tramwaju w dniu
meczu Polska – rosja. Na przystanku w dzielnicy Wola do wagonu wsiadło trzech chłopców w wieku około dwudziestu lat, z umalowanymi we
wzory w polskich barwach narodowych twarzami, wyposażonych w wuwuzele, lagi oraz biało-czerwone nakrycia głowy. Tematy poruszane
przez nich podczas krótkiej rozmowy dotyczyły meczów piłkarskich,
seksu, strefy kibica oraz gadżetów. Ten z pozoru nieistotny zbiór przejawów „bycia kibicem” nabrał znaczenia, gdy zanucona przez jednego
piosenka została podchwycona przez pozostałych. Nie chodziło jednak
o stadionową przyśpiewkę, ale o hasło reklamowe Coca-Coli, jednej
z największych i najbardziej rozpoznawalnych korporacji świata, a jednocześnie strategicznego sponsora Euro 2012: „wpadnijmy w piłkoszał”.
W ten sposób „szał” futbolowy ostatecznie okazał się szałem konsumpcyjnym, który wyraźnie sprzyja odgrywaniu zbudowanego na stereotypach i automatycznie uruchamiających się skojarzeniach spektaklu.
Można potraktować tę najzupełniej zwyczajną sytuację z warszawskiego tramwaju jako punkt wyjścia dla przemyśleń o stosunku państw
narodowych, narodów i ich symboliki – tak intensywnie eksploatowanych podczas mistrzostw Europy w piłce nożnej z ponadnarodowymi
138
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
korporacjami, które swą siłę zaznaczają w futbolowym świecie równie
mocno. Trwający kryzys inansowy obnażył uzależnienie wielkich korporacji od państw narodowych, a zwłaszcza od ich rządów zdolnych zasilić puste kasy publicznymi pieniędzmi. Z drugiej strony, narody są dziś
przede wszystkim „źródłami tożsamości” bardziej niż utrwalonymi schematami wspólnotowymi, które towarzyszą działaniom zglobalizowanego
kapitału (Anrews, Silk 2005). Dlatego ciało kibica jest tak atrakcyjnym
miejscem spotkań Coca-Coli i barw narodowych.
Performatywne nasycenie kibicowskiej strony wielkiej imprezy
sportowej zostało ciekawie opisane przez Soon Hee-Whang, która czerpiąc z teorii Ervinga Gofmana i Pierre’a Bourdieu dokonała analizy zachowań społecznych w Korei Południowej i Japonii podczas mundialu
w 2002 roku (Hee-Whang 2006). Pomimo wielkich różnic kulturowych,
pewne zjawiska, które zaobserwowano wówczas w azjatyckich krajach,
są niezwykle podobne do wydarzeń w Polsce w czasie Euro 2012.
Dotyczy to zarówno ulicznego kibicowania, które powszednią przestrzeń publiczną poddaje procesowi teatralizacji, jak i działań instytucji sterujących przeżyciami związanymi ze sportowym wydarzeniem
oraz uczestniczących w tych przeżyciach. Możemy wnioskować zatem,
że Euro 2012 było okazją do zastosowania – by posłużyć się terminem
związanym z telewizją – formatu przekraczającego różnice i zbliżającego do siebie przedstawicieli różnych kultur, nawet w kibicowskich
praktykach angażujących ciało.
W związku z głębokim wejściem nowej, upłynnionej komercji w świat
futbolowego święta przedstawianego jako tryumf egalitarnej i nasyconej
duchem tolerancji idei, jako szczególnie istotny jawi się aspekt materialny. Przenika on właściwie wszystkie możliwe składowe sytuacji „bycia
kibicem”, pozwala na wyróżnienie „kibica” jako specyicznej jednostki,
reguluje praktyki rytualne związane z uczestnictwem we wspólnocie fanowskiej, oddziałuje na sferę wyobrażeń i symboli. Można powiedzieć,
że poziom materialny przynajmniej umożliwia działanie, jeśli po prostu
nie determinuje innych obszarów, które wyróżniliśmy dla lepszego zorganizowania releksji o kibicowaniu podczas Euro 2012.
Doświadczenie kibicowskie, czy to w wersji stadionowej, czy zapośredniczonej przez telewizję albo internet wiąże się z obcowaniem
139
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
z przedmiotami. „obcowanie” jest właściwie terminem w tym kontekście
archaicznym, nie mamy tu bowiem do czynienia z relacją podmiot – przedmiot, ale z semiotycznie złożoną sytuacją interaktywności. Jak zauważył
Wojciech Burszta, media stały się dzisiaj częścią rytmu ludzkiego życia,
niezbywalną częścią kultury – jako środek komunikacji, symbol nowoczesności i transformacji, a także jako źródło zachowań. To innymi słowy
podstawowe medium kultury symultaniczności i jej warunek podstawowy
jednocześnie. Kultura ta ma charakter „meta-” z tego powodu, że wytwarza
odrębny świat wyobrażony, pewną totalność ekspresywną, symultaniczność
tekstów w dziesiątkach różnych mediów, rozmaite języki, odmienne sytuacje społeczne etc. Ujmując to jeszcze inaczej: chodzi o styl życia oparty na
paradygmacie przyrządu (Burszta 2008: 130).
Jednak pokusa przeniesienia „post-humanistycznych” metafor do antropologicznego patrzenia na kulturę sportu może rodzić wiele nieporozumień i wyolbrzymień. Warto jednak zaznaczyć, że podobnie jak poziom
rytualny łączył się i przenikał z materialnym, tak materialny pozostaje
w szczególnym stosunku również z poziomem relacyjnym. Podstawowe
znaczenie odgrywa tu bez wątpienia kwestia identyikacji, którą zapewnia
możliwość „podpięcia się” do sieci. Smartfon lub laptop – nieodzowny gadżet kibicowski (oto właśnie ów „styl życia oparty na paradygmacie przyrządu”) jest, podobnie jak laga z narodowymi barwami, znakiem rozpoznawczym i równocześnie zawołaniem: „Traktujcie mnie jako kibica”. Podobnie
jak aparat fotograiczny i kamera, laptop staje się „kratą”, zza której kibic,
w bezpieczny dla siebie sposób, obserwuje świat (Crawshaw, urry 1997)2.
Społecznościowe media, oicjalne i nieoicjalne aplikacje na smartfony dla kibiców, istotnie wpływają na „bycie kibicem” w sposób, który
w warstwie materialnej nakazywałby dostrzec pewne niematerialne
aspekty. Spostrzeżenie to może wydawać się zawikłane, jednak dobrze
2
A oto – wedle nas – idealny opis kibicki (w tym przypadku: chorwackiej) podczas EURO:
przywiozła plecak, w którym miała olbrzymią lagę Chorwacji, szalik, koszulki swojego kraju, laptopa. Ubierała się w stylu rockowo-metalowym, ale kobiecym, a więc ciężkie buty, podarte krótkie spodenki lub mini bawełniane, koszulka z dużym dekoltem i koniecznie jakiś
element z barwami Chorwacji. Przez drugą połowę pobytu nosiła obcisły kostium w kolorach chorwackiej lagi (Poznań DE Sko).
140
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
ilustruje je niemalże ontologiczny problem z aplikacją Euro 2012, oferowaną przez jednego ze sponsorów imprezy i reklamowaną w strefach
kibica. Czy odbiorca sportowego spektaklu pobierający taką aplikację zaopatruje się w istocie w gadżet, czy uczestniczy w medialnym zdarzeniu?
odpowiedzi na to pytanie może być kilka, lecz będą one przynależeć do
sfery analizy, która nie stanowi naszego bezpośredniego zainteresowania
w niniejszym tekście. Należy jednak dostrzec daleko posunięte rekoniguracje w istnieniu i życiu „kibicowskich przedmiotów”, które przy okazji kolejnego turnieju Euro być może zmuszą badaczy do zupełnie innej
percepcji tego, co w kontekście kibicowania jest „materialne”.
Kibicowanie oparte na utrwalonych symbolach i zachowaniach, jak
wspomnieliśmy, okazało się głównym sposobem przeżywania Euro 2012.
W ramach tego schematu rozwiązywały się wątpliwości i obawy; konsumpcyjny spektakl upłynniał strach przed potencjalną kibicowską przemocą
czy organizacyjnym niepowodzeniem. Jeden z obserwatorów letnich wydarzeń w Gdańsku udowadnia to, prezentując następujące opinie:
– Atmosfera była radosna, nie zauważyłem jakiegoś takiego napięcia,
że… takiego oczywiście, napięcie było, ale w pozytywnym tego słowa…
– Sportowe…
– Tak, dokładnie, bardzo sportowe. No i tak to wyglądało przed. W trakcie no to… też wpadali goście do nas, dużo wcześniej rezerwowali miejsca,
obawiali się, że tych miejsc nie zastaną, jak przyjdą po prostu. No i wiadomo też, wesoło, krzyki, doping i tak dalej. No a po, no to było tak naprawdę
jeszcze więcej ludzi, ponieważ część osób spędzała czas w streie kibica,
czas, w którym odbywał się mecz. No i tak do końca, tak do rana (Gdańsk
W3 S Tur).
Już w odpowiedzi na kolejne pytanie przenosi uwagę z wyjaśnień dotyczących „zdrowych” emocji na same praktyki kibicowskie, czym potwierdza, iż cała impreza i towarzyszące jej zjawiska miały wyłącznie radosny,
bezpieczny charakter:
– Czy zauważyłeś coś, jakiś epizod, który zapadł ci w pamięć, jeżeli chodzi o kibicowanie? Ktoś się ubrał zabawnie albo coś zrobił?
– Było wiele osób poprzebieranych, naprawdę. Byli Hiszpanie, którzy
byli przebrani za torreadorów – jeden ogromny facet, miał chyba ponad
141
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
dwa metry i udawał byka. No a trzech czy czterech kolegów za nim tam
chodziło z… nie wiem, jak to się nazywa?
– Płachtą?
– Płachtą, tak. No i tam po prostu przeganiali tego byka, tak powiedzmy, że to było. […] Pięćdziesięcio-, sześćdziesięciolatkowie na przykład z Irlandii, głównie z Irlandii tak naprawdę, Hiszpania też w sumie… Zobaczyć
ich na przykład w Red Lighcie tańczących na stołach, [śmiech] pijących driny w takich ilościach… Mówi się o Polakach, że po prostu tyle, ile mogą
wypić, to no po prostu jakieś nieprawdopodobnie wielkie ilości. Niewiele
narodów, niewiele osób z innych krajów jest w stanie przebić te rekordy, no
ale okazało się, że Irlandczycy dają radę, i to nieważne, w jakim wieku. No
taki widok niecodzienny, no nie widzi się tego, powiedzmy, poza sezonem,
poza Euro, żeby pięćdziesięcio- i sześćdziesięcioletni ludzie stawali na stoły,
robili falę, tańczyli, bawili się… (Gdańsk W3 S Tur).
Relacyjne wymiary kibicowania: resentymenty i przewidywalność
Tego typu relacji z wydarzeń związanych z Euro 2012 nie brakuje,
tworzą one zdecydowanie dominującą narrację. Przejście do releksji
o relacyjnym poziomie kibicowania wymaga zatem zdecydowanego
uznania, że nie mamy do czynienia z sytuacją skomplikowaną pod
względem antropologicznym. Na szczególną uwagę zasługują te momenty, w których ujawnia się kulturowy resentyment. I tak: bywały podczas Euro takie sytuacje, gdy dominujące poczucie „normalności”,
„zrównania się z resztą Europy” ustępowało czemuś, co można by nazwać postfutbolowym kompleksem neokolonialnym. oto więc kibice
w Krakowie szturmowali stadiony, by otrzymać wejściówki na treningi przebywających tam drużyn. Holendrzy przecierali więc oczy ze zdumienia, gdy na otwarte zajęcia przedmeczowe przybyło ponad 20 tysięcy fanów futbolu. Zachwyty nad kibicami z Irlandii stały się niemal
przysłowiowe – do tego stopnia, że prezydent jednego z polskich miast
postanowił ich uhonorować specjalną nagrodą. od czasu do czasu patrzyliśmy więc na futbol z Zachodu jak na zjawisko „nie-z-tego-świata”:
trochę tak, jak Meksykanie spoglądający na swych hiszpańskich najeźdźców i zadający pytania: Skądże mogą oni przybywać, jeśli nie z niebios?
142
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
Dlaczego obcy mieliby przybyć bez powodu? Jakiś bóg ich tu przysłał, oto
dlaczego przybyli! (Todorov 1996: 108).
Kompleks taki musi zostać odpowiednio wyważony. rewersem tej sytuacji jest więc – wracamy do tego motywu jeszcze raz w naszej książce – stosunek do rosjan. Elementami eksponowanymi w opisie naszych sąsiadów
stały się zasobność portfela (hojność rosjan podkreślali na przykład przepytywani przez nas taksówkarze) oraz praktyki kibicowskie. rzecz charakterystyczna: w obu przypadkach akcentowano nadmiar, monstrualność,
która jest formą wykroczenia poza Normę i Porządek. Z antropologicznego
punktu widzenia tych „obcych” do „naszych” można ująć następująco:
rosjanie = bogactwo = kibicowskie chuligaństwo = Wschód = dzikość
Polacy = umiar = porządek Euro = Zachód = kultura
relacyjny wymiar kibicowania wzbogaca wpisana weń multilateralność: obserwujemy bowiem stosunki między pojedynczymi kibicami,
ale przede wszystkim między grupami entuzjastów futbolu, kontakty
kibiców z osobami niezaangażowanymi w kibicowanie itd. również
sami badacze stanowili tu bardzo ważną grupę, a ich wrażenia i myśli
dotyczące spotkania z kibicowskimi „innymi” znajdują odzwierciedlenie w „dziennikach emocjonalnych”. Zazwyczaj są to kolejne świadectwa
„wytracania” inności, o którym wspominaliśmy wcześniej. Zawierają też
opisy aktywności podejmowanych przez przyjezdnych kibiców.
„Dzienniki emocjonalne” udowadniają, że zagraniczni przybysze okazywali się przeważnie niezainteresowani pozafutbolową i niezwiązaną
z gastronomią ofertą Polski, co stanowi pewien cios wymierzony w ten
aspekt dyskursu modernizacyjnego, który skłania do łączenia wielkich
sportowych wydarzeń z rozbudzeniem ciekawości ukierunkowanej na lokalną kulturę i swoistą „kontekstową” turystykę. Należy przy tym zaznaczyć, że tego rodzaju polityka w stosunku do wielkich wydarzeń sportowych zakłada długofalowe skutki dla przemysłu turystycznego, które nie
muszą być widoczne od razu. Jednocześnie istnieje wiele argumentów,
które skłaniają do reagowania na takie nadzieje ze znaczącą ostrożnością,
ponieważ zglobalizowane sportowe imprezy stanowią również źródło zadłużenia miast i państw, a także problemów infrastrukturalnych, co udowadnia choćby przykład Portugalii goszczącej w 2004 roku mistrzostwa
Europy, nie wspominając już o samej polsko-ukraińskiej imprezie.
143
Praktyki kibicowskie podczas euro 2012
Picie piwa, życie od imprezy do imprezy (najlepiej w streie kibica)
stanowiło esencję kibicowskiego doświadczenia ludzi, którzy niewiele
o Polsce wiedzieli i nieszczególnie pragnęli dowiedzieć się więcej. W sferze deklaratywnej pozostawały nawet chęci realizowania dość tradycyjnych praktyk turystycznych, co pokazują tego rodzaju obserwacje: Co
prawda RJ sporo opowiadał o tym że „sztuka jest super” i był to jego „ulubiony przedmiot” i dopytywał o galerie i muzea, jednak nie byli w końcu
w żadnej galerii. Pojechali nad Maltę, po drodze zobaczyli katedrę, nad
Maltą RJ pozował do zdjęć z irlandzką lagą, popływał i wrócili do domu
spać (Poznań DE Sch). Z drugiej strony, ten sam materiał dostarcza ciekawych wątków do rozważań o międzykulturowym aspekcie spotkań badaczy z kibicami: Powiedzieli, że „soccer” jest w USA hipsterski. Niesamowite.
U nas na odwrót, żaden hipster nie obejrzy meczu. Tu jest to masowa rozrywka, kojarzona trochę z prostactwem, penerstwem, politycznie raczej
z prawicą, stylowo raczej z dresiarzami. Tam na odwrót, jako sport bardziej
niszowy, jest rozrywką dla mniejszości. Hipsterstwo w rozmowie jeszcze
wróciło, kiedy rozmawialiśmy o Kalifornii. Określili ją jako „cool”, jednak
woleliby (zwłaszcza RJ, który generalnie najbardziej pozuje i chwali się stażem w gazecie sportowej, jaki ma od września) mieszkać w Seattle, właśnie
z powodu większego poziomu hipsterstwa (Poznań DE Sch). Takie potoczne przemyślenia pozwalają umocować futbolową imprezę w realnym
kontekście społecznych reakcji na działania przemysłu kulturowego
wytwarzającego style życia. Spotkanie z Amerykanami o irlandzkich
i polskich korzeniach rzuciło światło na sposób postrzegania futbolu
w Polsce przez osoby zaangażowane w projekt badawczy oraz ujawniło
niespodziewany dla nich wizerunek piłki nożnej nadawany jej przez
niektórych w Stanach Zjednoczonych. Jednak „dzienniki emocjonalne”
przeważnie potwierdzają wiele stereotypowych wyobrażeń, a zarówno
opisane w nich zdarzenia, jak i sam sposób konstruowania tych krótkich
literackich form wskazują na czasem bardzo wystudiowane, a czasem
przepełnione obawami, oczekiwaniami lub poczuciem swoistej misji
(reprezentowanie lokalnej kultury lub narodu) podejście do interakcji
z przybyszem.
Przede wszystkim więc Euro 2012 uznać trzeba za pewien pakiet
zjawisk współwystępujących ze skutkami ekonomicznych strategii i uru-
144
Mariusz Czubaj, Jacek Drozda
chamianych co kilka lat przy okazji wielkich sportowych wydarzeń.
Dla badania tego „zestawu” fenomenów kluczowe pozostaje zrozumienie wielopoziomowego związku praktyk (nie tylko behawioralnych, lecz
także dotyczących sfery symbolicznej) podejmowanych przez uczestników heterogenicznego grona stwarzającego Euro 2012 i tła ustanawianego przez stronę instytucjonalną. Kwestia ta przewija się przez wiele
przykładów kulturoznawczych i antropologicznych studiów społecznej
strony wydarzeń sportowych i zasadne wydaje się poddawanie jej systematycznej analizie również w Polsce, która – być może – będzie jeszcze
państwem-gospodarzem innych tego typu imprez.
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
Sen nocy letniej?
analiza przystosowania estetycznego i funkcjonalnego
przestrzeni miejskiej w trakcie trwania euro 2012
– To co jest największym sukcesem?
– Właśnie, że poznali nas, Polaków, że jednak nie jesteśmy tacy zacofani, wschodnia dzicz i tak dalej. […] Że jednak jesteśmy normalnymi ludźmi, nie?!
(Wrocław W5 KP Mał)
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej rozgrywane latem 2012 roku znacząco odmieniły wizerunek polskich miast. Dotyczy to nie tylko przestrzeni publicznej, lecz także – a może przede wszystkim – zachowań ludzi,
zarówno w codziennych relacjach, jak i postaw mieszkańców wobec
obcych. organizację Euro większość naszych rozmówców ocenia jako
pasmo sukcesów – w sferze społeczno-kulturowej, infrastrukturalnej,
promocyjnej i estetycznej. Czy jednak zmiany mają szansę utrzymać się
dłużej? Czy metamorfoza, jakiej w czerwcu i lipcu poddana została sfera
publiczna, będzie miała charakter permanentny? W naszym eseju postaramy się przybliżyć releksje uczestników i obserwatorów tych wydarzeń,
a także odpowiedzieć na pytanie o możliwość trwałej zmiany przestrzeni
publicznej polskich miast.
Tysiące zdjęć wykonanych podczas Euro pokazują estetyczną jednorodność – narzuconą przez uEFA standaryzację elementów przestrzeni publicznej, widoczną we wszystkich czterech miastach, w których
146
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
rozgrywane były mecze. Z tego względu przystosowania funkcjonalnego
i estetycznego w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu nie będziemy analizowali osobno, choć – ze względu na zarejestrowane niewielkie
różnice lokalne – pojawią się również elementy porównania pomiędzy
poszczególnymi miastami.
Przestrzeń publiczna w trakcie Euro podlegała sporym przeobrażeniom. Dotyczy to nie tylko miast-gospodarzy, lecz także innych stolic
wojewódzkich, a nawet niewielkich, prowincjonalnych miejscowości,
w których zorganizowane zostały okolicznościowe strefy kibica. Zmiany
przestrzenne objęły zaróno miejsca oicjalnie dedykowane miłośnikom
futbolowej iesty (strefy i miasteczka kibica oraz stadiony), jak i ulice, place, główne deptaki, skwery, a nawet elewacje budynków, które zmieniły
swój wygląd na czas letniego święta. Pojawiły się jednak nie tylko dekoracje – przed rozpoczęciem mistrzostw zmodernizowano wiele obiektów,
poprawił się także standard usług publicznych: Aleje Jerozolimskie, jedna
z głównych ulic Warszawy, na czas EURO cała przystrojona była jego
emblematami. Oprócz tego w mieście pojawiało się coraz więcej reklam
nawiązujących do wydarzenia. […] Kolejne zmiany, jakie zauważyłam
w przestrzeni, to odnowiony niedawno Dworzec Centralny. […] Z megafonu słyszę zapowiedź o czasie nadjeżdżającego pociągu międzynarodowego
z Berlina w języku niemieckim. Czuję się europejsko! Przejścia wzdłuż peronów pachną remontem, wokół kłębią się butiki, kawiarnie i nowe kioski.
Zaglądam i sprawdzam, co też można tu kupić poza gazetą (której tematem okładkowym jest oczywiście EURO). Wokół, oprócz rzeczy typowych
dla asortymentu kiosku, znajdują się różne zestawy gadżetów kibicowskich:
peruka, farby, laga oraz typowe pamiątki z logo EURO 2012 (Warszawa
DE Kar). Trzeba przyznać, że na czas mistrzostw przestrzeń miejska uległa też silnej komercjalizacji: Jak grzyby po deszczu wyrosły liczne stragany z pamiątkami, koszulkami, szalikami. Gdy szłam przez zamknięty
most Poniatowskiego przed meczem Czechy – Portugalia, przeżyłam wybuch oddolnych inicjatyw handlowych – od sprzedających bilety, poprzez
wymachujących kolorowymi perukami, seksowne dziewczęta sprzedające
147
Sen nocy letniej?
magnesy na lodówkę, zbierające „na biedne dzieci”, wyrostków z Pragi wciskających przechodniom breloczki, aż po samozwańczych rikszarzy przewożących spóźnionych kibiców na drugą stronę rzeki w pospiesznie skleconych
pojazdach (Warszawa DE Dob). Pojawiły się też akcenty łączce symbolikę sportową z lokalnymi ikonami: Pewnego rodzaju wyjściem naprzeciw
podkreślaniu wielokulturowości wydarzenia, jakim są mistrzostwa Europy
w piłce nożnej, było stworzenie cyklu reprodukcji warszawskiej Syrenki
w jej narodowych odsłonach. Modyikacje polegały na tym, że w jednej
dłoni zamiast miecza trzymały one piłki nożne […], zaś w drugiej tarcze
ozdobione lagami poszczególnych reprezentacji biorących udział w rozgrywkach. […] Pomniki celowo ustawione były w różnych miejscach Warszawy, tak aby idąc na spacer ich szlakiem, zwiedzić kawałek miasta (podobny mechanizm, jak przy poszukiwaniu krasnali we Wrocławiu). Można
powiedzieć, że hojność Warszawy nie zna granic i jest ona w stanie podzielić się nawet swoim miejskim symbolem, aby okazać przyjezdnym sympatię
(Warszawa DE Kar). Zmiany przestrzenne objęły także mobilne elementy
przestrzeni publicznej – kibice, a także mniej zaangażowani mieszkańcy,
dawali wyraz swoim uczuciom, ozdabiając nie tylko okna czy balkony,
ale także pojazdy, a nawet zwierzęta: Na początku czerwca w przestrzeni
miejskiej Warszawy zaczęły pojawiać się oznakowane chorągiewkami samochody, reklamy głównych sponsorów pokrywały wszelkie przeznaczone
do tego miejsca w centrum. […] Novotel oklejony reklamą przedstawiającą
kibicowskie szaliki z różnych państw. Na zewnętrznej elewacji do tej pory
biało-czerwonego Stadionu Narodowego zawisły ogromne ioletowe banery
UEFA, zaś pod Pałacem Kultury i Nauki powstała kolorowa strefa kibica.
Ulicę Nowy Świat zdominowały skaczące po latarniach postacie maskotek
Slavek i Slavko, nie wspominając o wielkiej nadmuchiwanej piłce pod Palmą Rajkowskiej na rondzie de Gaulle’a. Świeżo wyremontowany Dworzec
Centralny krzyczał ze swych ścian do mających niedługo przybyć kibiców
„feel like at home” (Warszawa DE Kar). W zabawę włączyli się także kibice zagraniczni, którzy szybko i łatwo integrowali się z „lokalsami”. Polacy
rewanżowali się im przyjaznymi gestami: Miłym akcentem była również
decyzja o rozwieszeniu wzdłuż większych gdańskich ulic lag wszystkich
krajów biorących udział w EURO. […] Podobnie Polacy używali lag zawieszonych na oknach samochodów, szalików, koszulek w celu wyróżnienia się
148
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
wśród przyjezdnych (Gdańsk DE Tur). Dekorowanie przestrzeni publicznej symbolami narodowymi było w przekonaniu wielu respondentów
oznaką dumy i wzmocnienia tożsamości: Mieszkańcy Gdańska, z małymi
wyjątkami oczywiście, przystrajali swoje balkony, okna, samochody, rowery we lagi Polski. To był dla nich sposób pokazania dumy ze swojego kraju
i swojej tożsamości. Wielu moich znajomych mówiło, że w trakcie trwania
mistrzostw czuli się dumni, „że są stąd”. Czuli dumę z tego, że są Polakami,
z tego, że organizacja EURO wypadła bez żadnych zastrzeżeń, że mogli zaprezentować swój naród jako naród na poziomie. To była minuta dla Polski
w oczach Europy (Gdańsk DE Szy).
obecność reklam w przestrzeni publicznej miast-gospodarzy wzbudzała kontrowersje – nie wszyscy byli zachwyceni tą specyiczną dekoracją: Warszawski szlak EURO prowadził przez lotnisko, Dworzec Centralny,
strefę kibica pod PKiN, przez rondo de Gaulle’a do stadionu. Szlak ten był
cały obwieszony reklamami „Warsaw proud host city” i reklamami UEFA.
Było to trochę przytłaczające i irytujące, ponieważ cała przestrzeń miejska
podporządkowana była ioletowym, wesołym banerom EURO 2012. Jest
to zabieg zrozumiały, że tak duża impreza wiąże się z wywieszeniem reklam wielkoformatowych (sponsorskich, miasta, UEFA), natomiast wprowadza to moim zdaniem zamieszanie i chaos w przestrzeni miejskiej, totalnie ją dominując (Gdańsk DE Szy). Wielu naszych rozmówców irytowała
zwłaszcza komercjalizacja i monopolizacja przestrzeni miejskiej przez
określone marki (pojawiały się nawet głosy, że podczas Euro powinny
być promowane przede wszystkim polskie produkty): […] generalnie
strasznie mnie wkurza i dziwi taka tendencja do tego, do tych wyłączności
na wszystko, co inne. To jest dramat, to było straszne. Jestem przyzwyczajony, że to jest komercyjne święto, to chodzi tylko o pieniądze, prawda, nie
było to uporczywe dla mnie, może, że nie spędzałem jakoś dużo czasu, ale
historia o tym, że gdzieś tam ma być za jakiś czas w jakimś promieniu
stadionu zakazana Pepsi, bo sponsorem jest Coca-Cola albo… no to jest
dramat… […] no to jest mega słabe, bo to jest jakaś paranoja i się dziwię,
że ludzie się w ogóle na to zgadzają (Gdańsk W3 Ś Ban). Jednak większość respondentów wykazywała zrozumienie dla tej przestrzennej zmiany, usprawiedliwiając jej nieuchronność i argumentując dodatkowo, że to
przecież tylko chwilowe działania:
149
Sen nocy letniej?
– A co sądzisz o obecności partnerów UEFA? Typu Coca-Cola, Carlsberg, Samsung i podobne?
– Tak jak wspomniałem wcześniej, bez nich nie byłoby tej imprezy z takim rozmachem, bo włożyli w to pewnie sporo pieniędzy; niekoniecznie mi
się ona podoba, ale wiele rzeczy może być inaczej. […] było pstrokato, ale
mi to jakoś specjalnie nie przeszkadzało. […] może miejscami tam jakieś,
powiedzmy, że tak powiem, było napaćkane tych reklam w którychś miejscach, ale no, wiedziałem, że to jest na okres tylko tego EURO, tak? I nie stanowiło to dla mnie problemu; stanowiłoby to problem, gdyby tak było na co
dzień, przez cały rok, na pewno byłbym zdegustowany, ale, że to była wyjątkowa sytuacja, absolutnie mi to nie przeszkadzało (Gdańsk W2 Ś Tur).
Ponadto, nawet ci respondenci, którzy nie byli zadowoleni z nadmiarowej
obecności „eurobanerów”, sprawiedliwie podkreślali, że ich postawy dotyczą reklamy w przestrzeni publicznej w ogóle – ich zdaniem sytuacja
zaistniała podczas tegorocznych mistrzostw nie była wcale odosobnionym i wyolbrzymionym przypadkiem oszpecania miasta: To znaczy tak,
co do reklam… ale to nie jest tylko związane z EURO… uważam, że są zawsze zbyt ekspansywne, są zbyt nachalne, jest ich zbyt dużo i praktycznie
opanowały całą przestrzeń życia (Poznań W2 KP Bed). Co ciekawe, niektórzy spośród naszych rozmówców do wszechobecnych reklam odnosili się wręcz z entuzjazmem: – Nie… tak naprawdę chyba nie zwróciłam na
nie większej uwagi. To chyba też, myślę że to chyba normalna praktyka –
takie wydarzenie, jak EURO, ma wielu sponsorów, wszędzie jest podobnie
pod tym względem. – No właśnie to mam na myśli. Nie przeszkadza ci, że
wszystko jest właśnie tak bardzo podobne? Skomercjalizowane? – Nie zastanawiałam się nad tym. Nie widzę tego w ten sposób. To jasne, że to świetna okazja, żeby się promować, reklamować. […] Nie, nie przeszkadza mi to
(Warszawa W3 KZ Bąc).
Przestrzeń publiczna polskich miast doczekała się wielu komplementów ze strony zarówno gości z zewnątrz, jak i mieszkańców. Jeśli chodzi
o kibiców zagranicznych, to tak, jak w przypadku stadionów podobała im
się głównie nowoczesność, tak w odniesieniu do pozostałych obszarów
miejskich doceniali przede wszystkim bardziej tradycyjne miejsca. Chwalili zabytki, obecność przyrody w zurbanizowanym otoczeniu i elementy
infrastruktury przyjazne użytkownikom: Warszawa jest jego zdaniem
150
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
„przejrzystym i przestronnym miastem”. […] Podoba mu się Nowy Świat
i Krakowskie Przedmieście. […] Używa słowa „reprezentacyjny” w kontekście Krakowskiego Przedmieścia. Podoba mu się zachowanie linii estetycznej na Trakcie. Zdecydowanym plusem w jego mniemaniu jest ograniczenie
ruchu w tej sferze przestrzeni. Odnajduje w przestrzeni atrakcje pozwalające spędzić czas rodzinie w dniu wolnym od pracy i grupie znajomych
w weekendowy wieczór. Spore wrażenie robi na nim Uniwersytet Warszawski i Akademia Sztuk Pięknych – pod względem architektonicznym. […] Na
samej Starówce podoba mu się taras widokowy, znów zwraca uwagę na posadzkę i przestronność (Warszawa DE Tek). – Co Ci się najbardziej podoba
we Wrocławiu? – To historyczne centrum jest super i krasnoludki są wspaniałe. – Z czego powinni być dumni wrocławianie? – Z tego centrum! To
piękne miasto (Wrocław, W1 KZ Mał). Nie wiedziałem, że to takie piękne
miasto. […] Miasto jest piękne, spokojne. – A Gdańsk? Co sądzisz o Gdańsku? Podoba Ci się Gdańsk? – Tak. Szczególnie morze… […] – Jakie miejsca
we Wrocławiu podobają Ci się najbardziej? – Centrum. Plac i tam, gdzie są
wszystkie ulice, domy… […] – Jest lepiej, niż myślałem przed przyjazdem.
To jest fajne! (Wrocław W2 KZ Mał). Także mieszkańcy miast-gospodarzy
dostrzegali korzystne zmiany ich przestrzeni publicznej: […] mnie na
przykład cieszyło, że w końcu była przynajmniej jakoś momentami uporządkowana ta przestrzeń (Gdańsk W4 KP Ban). Z kolei zagraniczni goście chętnie porównywali polskie miasta ze znanymi im metropoliami
światowymi: […] w Warszawie. To interesujące miasto, jestem pod wrażeniem… Jest rozwinięte i widać, że jest nieźle zaplanowane. Kojarzy mi się
z Berlinem. A centrum tutaj przypomina mi Moskwę… Takie odniosłem
wrażenie. […] Jest inne, jest różnorodne, ale naprawdę dobrze rozwinięte,
podoba mi się. Z tego, co widziałem, są tu siedziby zagranicznych irm,
zwróciłem uwagę, że musiało się niedawno bardzo rozwinąć, wydaje się
całkiem nowe… nowoczesne. Standard życia też chyba w porządku, podoba mi się. Zostaniemy tu kilka dni. […] Myślę, że będę miał dobre wspomnienia, czuję tu jakąś świeżość (Warszawa W5 KZ Bąc). Zagranicznych
kibiców nierzadko zaskakiwały nie tylko nowoczesność i komfort życia,
ale też wielkomiejska skala, której nie spodziewali się w polskich miastach: Nie zdawałem sobie sprawy, że Warszawa to takie duże miasto! Jak
przelatywaliśmy nad nim, to pełne jest reklam, całe oświetlone, wielkich
151
Sen nocy letniej?
ulic i wysokich budynków. Tego się nie spodziewałem (Gdańsk DE Szy).
Zwracali też uwagę na inne niż czysto estetyczne elementy świadczące
o metropolitalności: Minęliśmy po drodze wielu rowerzystów i na wysokości placu Narutowicza Antoni podzielił się ze mną dwiema uwagami.
Pierwsza dotyczyła ilości rowerzystów. Mimo braku ścieżek rowerowych
jest ich bardzo dużo i w porównaniu z Brukselą jest ich o wiele więcej, bo
tam rowerzystów nie ma w ogóle (Gdańsk DE Szy). Jednym z bardziej
przyciągających atutów polskich miast była w oczach cudzoziemców
wszechobecna zieleń: Warszawa jest całkiem zielona! Podoba mi się to na
przykład, że na Woli nawet między dwoma blokami stoi ławeczka i rosną
dwa drzewa, jest jakiś mały trawnik. Takie miniaturki są super. To fajnie
urozmaica miasto (Warszawa DE Tek). Nawet chaos odbierany bywał
niekiedy przez zagranicznych gości jako miła odmiana w stosunku do
ich uporządkowanego i przeestetyzowanego miejscami świata: Miasto
nazywa ładnym, klimatycznym, ale też określeniem „dirty”, „historical”;
nadmienia jednak, że ma ono pozytywny (trochę artystyczny) wydźwięk.
Sugeruje, że jest inspirujące poprzez swój nieporządek, chaotyczność
(Gdańsk DE Tur).
oprócz dominujących słów zachwytu zdarzały się jednak także uwagi
negatywne. Naszym zdaniem to na nich właśnie należy się skupić, dotyczą bowiem elementów, które mogą i powinny zostać poprawione. Część
z tych opinii dotyczyła zabudowy i infrastruktury: W starych komunistycznych budynkach znajdują się salony irmowe zagranicznych marek. To
taki duży kontrast. W stare, nieodnowione, sowieckie ramy miasta wstawiacie supernowoczesne, zadbane i ekskluzywne dobra. […] Ludzie żyją
w nieodnowionych, zaniedbanych przestrzeniach, ale posługują się gadżetami najnowszych generacji. Używają drogich telefonów, odtwarzaczy
muzyki, drogich samochodów, noszą najmodniejsze i wcale nie najtańsze
ubrania, ale nie inwestują w przestrzeń, która ich otacza; ta jest nieco
zaniedbana. […] Antoni powiedział także bardzo ważną rzecz, na którą
wcześniej nie zwróciłam uwagi. Mianowicie, że Gdańsk jest miastem rozczłonkowanym i bardzo niespójnym. Każda z dzielnic jest osobnym bytem,
mogłaby być osobnym małym miasteczkiem. Dzielnice różnią się między
sobą i nie ma jednego planu, pomysłu, który by różne części miasta łączył.
[…] Nie jest miastem zbudowanym na planie koła, dlatego ta komunikacja
152
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
pomiędzy jego poszczególnymi częściami jest taka trudna (Gdańsk DE
Szy). Inni respondenci nawiązywali do zachowań mieszkańców czy standardu usług publicznych: Dobra, w pewnych sprawach jesteście mniej, nie
wiem, jak powiedzieć, mniej cywilizowani niż ludzie w Hiszpanii. Ludzie
są trochę szaleni, agresywni. Chodzą po ulicach i są trochę pijani. Ale bardziej szaleni i pijani są agresywni. […] Tak, zdecydowanie, zdecydowanie,
kiedy rozmawiam z ludźmi stąd, z dziewczyną mojego kolegi, nie są bardzo
dumni z pijanych ludzi, ulic, zniszczonych rzeczy czy tych, którzy się biją.
Ludzie, z którymi rozmawiali, nie byli specjalnie dumni, że są stąd. I ponadto komunizm, nie czuli się zbytnio dumni z komunizmu. Myślę, że jest
to balast (Wrocław W3 KZ Mał).
W barze mlecznym na Nowym Świecie wykazałam się tłumaczeniową
kreatywnością i zamówiliśmy po schabowym z ziemniakami. Z powodu
braku czystych sztućców, a może też trochę z powodu nierozgarnięcia, Rainer otrzymał metalowy nóż i plastikowy widelec. – Chciałaś wiedzieć też
coś o nas i o tym, jak postrzegamy Warszawę. Więc powiem Ci – u nas coś
takiego byłoby nie do pomyślenia (Warszawa DE Dob). To takie śmieszne,
że raz jedzie supernowoczesny tramwaj, a zaraz za nim super stary, jak
z poprzedniej epoki. Dlaczego tak jest? (Gdańsk DE Szy).
Jak zatem widać, mimo licznych entuzjastycznych wypowiedzi nadal
pozostaje jeszcze wiele do zrobienia – zarówno w sferze publicznej rozumianej materialnie, jak i symbolicznie. Euro było jednak nie tylko
sprawdzianem polskiej przestrzeni publicznej w oczach obcych. Mieszkańcy miast-gospodarzy zaczęli innym okiem spoglądać na własne otoczenie: Chodzimy po mieście i przyłapujemy się na tym, że wszystko postrzegamy inaczej, wczuwając się w perspektywę Obcego, udając, że to nie
nasze miasto i widzimy je po raz pierwszy. W zależności od dnia i miejsca
wrażenia są bardzo różne. Jednego dnia stwierdzam, że mamy piękną
Starówkę, zachwycam się widokiem z mostu Teatralnego na Fredry, następnego stwierdzam, że żyję w prowincjonalnym pruskim miasteczku. Szczególnie paskudne są obrzeża miast, widziane nowym okiem jeszcze zbrzydły
i zszarzały. Pocieszam się, że może nikt tu nie przyjedzie. Zjeżdżając z autostrady zjazdem, którym pewnie sporo osób będzie jechać, śledziłam okolice szczególnie uważnie. Początek słabo, ale potem coraz lepiej – może kamienice zniszczone, ale piękne. Czytam obsesyjnie prasę lokalną i krajową,
153
Sen nocy letniej?
wszystko, co się tylko da, przeżywam, czy ZDĄŻYMY – słowo-klucz przed
EURO. Wracając z zajęć na Głogowskiej widzę Dworzec Główny, zmienia
się w błyskawicznym tempie. Czytałam w poznańskiej „Wyborczej”, że
wszędzie czyszczą kamienice. […] Poznański „porzundek”, wszyscy najbardziej zatroskani tym, czy gość nie zobaczy plamy na dywanie. Jakoś chodząc po Berlinie, Lizbonie albo Pradze, nie myślałam o tym, czy jest brudna kamienica, tylko czy miasto żyje, czy są fajne kawiarnie, place, knajpy.
A teraz sama martwię się, czy skończą remont Okrąglaka, a w domu zmieniłam obicia na krzesłach (Poznań DE Sko). I nawet jeśli gospodarze byli
zmęczeni atmosferą nieustannej iesty, przytłoczeni bałaganem i ulicznym hałasem, to zaraz po zakończeniu rozgrywek zatęsknili za niezwykłym nastrojem tamtych dni. Zarazem trudno oprzeć się wrażeniu, że te
szczególne luidy, które pojawiły się na moment w przestrzeni publicznej
polskich miast, ulotniły się błyskawicznie i nieodwracalnie: Już teraz, po
paru tygodniach od końca mistrzostw, Warszawa wróciła do swojego tempa życia. Wszechobecna atmosfera, przyjezdni kibice zniknęli z ulic, a my
powróciliśmy do codzienności. Zastanawia mnie to, jak szybko EURO zniknęło ze świadomości Polaków. I że opuściło Warszawę wraz z inałem i na
zawsze zniknęło. W kilka dni po inale przyszedłem na plac Deilad, gdzie
rozkładano strefę kibica i McDonalda. Wspominałem wszystko, co się tu
działo, i byłem zaskoczony, jak cała otoczka, aura momentalnie wyparowała. Również ludzie zachowywali się jakby spokojniej, powrócili do swojej
normalności (Warszawa DE opr).
Gdy smutne miasta stają się wesołe (dzięki ludziom)
Tutaj przechodzimy do sedna sprawy. Najważniejsza zmiany przestrzeni
publicznej polskich miast w trakcie trwania Euro 2012 dotyczy właśnie
zachowań ludzi – dlatego tej sferze poświęcimy teraz nieco miejsca. Jak
świętowali Euro mieszkańcy miast-gospodarzy i zagraniczni kibice?
określeniem, które pojawia się w wielu wywiadach, jest „karnawał” – pojęcie związane zarówno z zabawą, jak i ze zmianą kulturową, odwróceniem ról społecznych i odmiennymi niż na co dzień zachowaniami: […]
nie mam na myśli jedynie poprzebieranych grup kibiców wypełniających
główne arterie Warszawy. Bardziej interesujący wydał mi się udzielający
154
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
się wszędzie klimat karnawału, zawieszenia obowiązujących na co dzień
zasad. Poczucie wspólnoty między przechodniami przejawiało się w tym,
że chętniej niż zwykle nawiązywali kontakty, również z obcokrajowcami.
Śpiewy i krzyki na ulicach, przeładowane podróżnymi środki komunikacji
miejskiej oraz zamknięte najważniejsze drogi dojazdowe do centrum.
W normalnych okolicznościach mieszkańców Warszawy doprowadziłoby
to do furii, wzbudzając jednocześnie lawinę pretensji i narzekań. Tym razem reakcje były nad wyraz pozytywne. Starsza pani ledwo mieszcząca się
pomiędzy wymalowanymi kibicami w ciasnym wagoniku metra zdawała
koleżance relację przez telefon: „Nawet nie wiesz, co tu się dzieje. Jest wspaniale, ludzie się cieszą, śpiewają, skaczą, tacy poprzebierani, wymalowani,
no mówię ci – cudownie! (Warszawa DE Kar).
Mieszkańcy polskich miast otworzyli się zarówno na swoich sąsiadów,
jak i na przybyszów z zewnątrz. Starali się być bardzo życzliwi i pomocni;
porozumiewać się z zagranicznymi kibicami w ich językach ojczystych
(nawet, jeśli sami władali nimi słabo): […] byli, wiesz, serdeczni, tak że jak
ktoś pytał, to pomagali, znali pół-angielski albo na migi i jakoś wyszło
(Gdańsk W1 KP Ban). Widziałam, że kiedy poznańscy kierowcy widzieli
kibiców idących Grunwaldzką na stadion, to ich podwozili (Poznań W1
KP Now). Jako przyjaźni i pomocni Polacy byli oceniani też przez zagranicznych gości: […] kiedy o coś pytamy, wszyscy się do nas uśmiechają.
[…] Nie ma problemów, nic złego nam się nie stało (Poznań W1 KZ Mat).
Te pozytywne wzorce zachowań, które mieszkańcy mogli zaobserwować
wśród kibiców zagranicznych, przenosiły się na stosunek wobec nich i chęć
niesienia pomocy. Wynikało to również z tego, że czuli się gospodarzami.
Bardzo często mieszkańcy udzielali rad, wskazówek, włączali się do zabaw
czy sami inicjowali śpiewanie piosenek. Sama raz podrzuciłam dwójkę Irlandczyków łapiących „stopa” na lotnisko (Gdańsk DE Szy).
obecność obcych, wielokulturowość tak dużej imprezy, jaką jest Euro,
wymusiła też integrację kibiców z różnych krajów: Starałem się hm… integrować z kibicami. Oczywiście z innych krajów, bo tych, tych naszych to
tam się zna. Albo mniej się zna, ale mimo wszystko mówi się w jednym
i tym samym języku, a z kibicami innych krajów to można było poznać
ciekawe, no jakoś… ciekawą kulturę, jak się zachowują, co myślą o Polsce.
155
Sen nocy letniej?
To było bardzo ważne, bo jednak tych turystów pierwszy raz było tak dużo
i z tak różnych stron świata (Gdańsk DE Zac). Integracja miała charakter
obustronny, także na poziomie języka: – Old Market? – Nie, nie Old
Market. Jaka jest nazwa głównego placu? – Stary Rynek? [mówię po polsku]
– Tak! Stary Rynek! [mówi to po polsku] – To jest tłumaczenie dla Old Market. – OK, Stary Rynek [mówi to po polsku]. – To znasz polskie słowa – Stary
Rynek. – Stary Rynek [zadowolony] (Poznań W1 KZ Mat). Bardzo ciekawym mechanizmem chęci nawiązywania relacji pomiędzy kibicami (niezależnie od narodowości) było udawanie, że pochodzi się z innego kraju niż
naprawdę (Gdańsk DE Tur). Ta wspólnota zabawy dotyczyła także kibiców
różnych drużyn zagranicznych, którzy nierzadko wspólnie dopingowali
swoich ulubieńców: […] nawet trudno byłoby powiedzieć, gdzie siedzą Hiszpanie, gdzie siedzą tam Włosi, to byli po prostu ludzie (Gdańsk W6 KP Tur).
Podczas Euro w przestrzeni publicznej zapanowała atmosfera totalnej zabawy. respondenci zwracali uwagę, że ich miasta przestały być
„smutne” – takie releksje dotyczyły na przykład Gdańska: Miasto jest
smutne i nudne bardzo, jakby u nas imprezy są wyłącznie piątek i sobota.
[…] zdarzają się takie dni, w których nic się nie dzieje pomimo tego, że jest
weekend, a podczas EURO działo się codziennie, kluby były otwarte codziennie i wszędzie było pełno ludzie codziennie. […] na ulicach był tłum,
taki wiesz, śpiewający, może niekoniecznie śpiewający, ale imprezowy, gdzie
jakby tego brakuje Trójmiastu. Jesteśmy miastem turystycznym, ale miastem turystycznym dla starych ludzi. W sensie: przyjeżdżamy, obejrzymy
i jedźmy do domu albo pójdźmy spać. Jakby nie ma tego klimatu na wydawanie kasy w knajpie i w ogóle, nie wiem, zabawę, no nie ma tego, jest cicho i nudno, bardzo. A podczas EURO tak nie było, było zupełnie, zupełnie
na odwrót, zupełnie inaczej i działo się to miasto (Gdańsk W4 Ś Tur).
W przestrzeni publicznej panował nieustanny ruch, rytm zmienił się na
24-godzinny, a kibice zalewali także dzielnice odległe od stref kibica. Zachowania uczestników piłkarskiej iesty wykraczały poza przyjęte na co
dzień normy, ale w ślad za tym szło wyraźne przyzwolenie społeczne na
najdziwniejsze nawet, iście karnawałowe rytuały: Kibice wykorzystywali
każdą możliwość, by zaistnieć czy to w klubach, czy w przestrzeni miejskiej.
Niektóre z ich działań były ograniczane przez służby porządkowe (np.
wchodzenie na fontannę Neptuna i zawieszanie na nim barw narodowych),
156
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
inne uchodziły płazem (gra w piłkę na ulicach starówki, rozstawianie stolików i krzesełek poza teren kawiarni itp.). Niektórzy kibice rozstawiali
nawet namioty w podwórkach, co było zdecydowanie zaskakujące dla
mieszkańców pobliskich kamienic (Gdańsk DE Tur). […] atmosfera była
świetna… No, Gdańsk chyba po raz pierwszy widziałem w takiej sytuacji,
z taką frekwencją ludzi… bardziej ludzi uśmiechniętych, ludzi roztańczonych. No, jak nie to samo miasto po prostu. Ta kultura zagraniczna
przeniosła się po prostu do nas. No i szybko te nasze obawy się rozwiały,
okazało się, że ludzie, po prostu kibice, potraią się bawić. I ku naszemu zaskoczeniu wręcz kibice z Polski, którzy są, no wiadomo, jak mogą się kojarzyć, też zaakceptowali przyjezdnych, no i bawili się razem z nimi. Atmosfera była naprawdę fajna. […] największym zainteresowaniem cieszyły się
ogródki. […] Szczególnie ogródki z dużymi telebimami. Było wiele osób poprzebieranych. […] Hiszpanie, którzy byli przebrani za torreadorów – jeden
ogromny facet, miał chyba ponad dwa metry i udawał byka. […] Zdarzyło
mi się być na ulicy Długiej w nocy, po jakimś meczu, nie pamiętam akurat,
kto wtedy grał, ale zauważyłem, że Polacy, Hiszpanie i chyba Irlandczycy
tańczyli wspólnie na fontannie Neptuna (Gdańsk W3 Ś Tur). W nastrój ten
wpasowali się nawet przedstawiciele służb – jak zauważają respondenci,
policjanci byli w trakcie rozgrywek nastawieni wobec użytkowników
przestrzeni publicznej bardziej koncyliacyjnie i przymykali oko na rozmaite wybryki: Widziałem, że dwu- lub trzykrotnie podjechała policja. Ale
policja… właściwie jeden oddział, tam jednym samochodem, podeszło chyba z czterech policjantów, poprosili, żeby zeszli; część osób zeszła, część osób
nie zeszła… Wrócili do radiowozu i pojechali (Gdańsk W3 Ś Tur). Milczące przyzwolenie objęło również picie piwa w miejscach publicznych:
Wspomniana tolerancja dotyczyła nie tylko mieszkańców, ale i służb porządkowych. Alkohol spożywany w miejscach publicznych, a zatem praktyka zakazana, nie wzbudzała w nikim sprzeciwu czy oburzenia, a nawet nie
zauważyłam, aby pociągała za sobą sankcje karne (Warszawa DE Kar). Co
ciekawe, kompromisowe postawy prezentowali też sami mieszkańcy –
nawet ci zazwyczaj wyczuleni na zakłócenia spokoju czy ciszy nocnej
podczas Euro reagowali odmiennie, zaskakując nierzadko swoich sąsiadów: A jeżeli chodzi o mieszkańców, no, na starówce mamy specyicznych
mieszkańców. Mamy jedną sąsiadkę, która nam po prostu żyć nie daje. Ale
157
Sen nocy letniej?
nawet ona była w stanie dać się przekonać i nie pamiętam, żeby robiła
problemy. Tak że jak dla mnie, to ona jest takim wyznacznikiem po prostu,
bo cokolwiek by się nie działo, to reszta jest w stanie to przetrwać, a ona
akurat nie. No i podczas EURO nawet ona nie robiła problemów (Gdańsk
W3 Ś Tur). Znamienny jest fakt, że te dość dynamiczne zmiany nie spowodowały wśród uczestników i obserwatorów zdarzeń związanych z imprezą poczucia zagrożenia. Przeciwnie, nastrój radości, przyjaźni i wspólnoty niosącej bezpieczeństwo udzielał się nawet mniej zaangażowanym
osobom: – To z czego wynikało to poczucie bezpieczeństwa? – Panowała
atmosfera jakiejś takiej… nie wiem, nie chcę takich słów używać… atmosfera… wspólnoty [śmiech] i… ale jakoś czuło się, że… że nie ma mowy
o żadnej wrogości między ludźmi na tych ulicach (Gdańsk W6 KP Tur).
respondenci zwracali uwagę na znaczenie Euro jako katalizatora tego
rodzaju zmian społecznych: […] musiało być EURO, żebyśmy mogli się
przekonać o tym, że można pozwolić ludziom wypić piwo w parku i to nikomu nie szkodzi, że można puścić tramwaj do drugiej w nocy, który będzie
jeździł… że można otwierać knajpy i trzymać je otwarte do późnych godzin.
Jakby to EURO pokazało, że można normalnie jakoś tak, normalnie… […]
Ludzie rozumieli w pewien sposób, podświadomie, nie eksplikując tego, że
nic nam się nie stanie, jeżeli założymy na ten czas EURO jakiś większy próg
tolerancji (Gdańsk W6 KP Tur). Nawet incydent związany z bójką Polaków z rosjanami w Warszawie był raczej bagatelizowany niż demonizowany przez naszych rozmówców: Po meczu z Rosją, tych wszystkich aktach
przemocy… To nie było przyjemne. […] Były na tyle widocznie niegroźne te
incydenty – wiadomo, wrogość może przybrać różną formę, niekoniecznie
kamieni brukowych, którymi się rzuca w kogoś, prawda… Widocznie, było
to na tyle nieznaczne, że nie było o czym mówić (Gdańsk W6 KP Tur).
radość mieszkańców łączyła się z dumą z nowego wizerunku własnego miasta i z przebudzenia jego uśpionego dotychczas potencjału: Jeszcze
było tak, że jacyś, jakiś koleś perkusję wyjął, postawił normalnie pod Neptunem, nie? I zaczął nawalać, a ludzie do rytmu: Polska! Tydydym! Polska!
Naprawdę rewelacja, mnóstwo ludzi, a wszyscy… nie było właśnie jakichś
akcji chorych, każdy z każdym… I ja sobie pomyślałem, ten… może to patetycznie zabrzmi, czy coś, ale no, że jestem dumny z Gdańska, nie? Że
właśnie wszyscy się bawią, nie ma żadnych rozrób (Gdańsk W2 Ś Ban).
158
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
Oni napędzali bardzo, myślę też, że wielu, wielu miejscowych wychodziło,
bo chciało też zobaczyć, jak to wygląda. […] zobaczyć, jak dzieje się dużo.
I przez to, że szliśmy, to działo się więcej. […] dla mnie to było niesamowite przede wszystkim to, co się działo w mieście, które zawsze śpi, i jakby zupełnie inaczej wyglądało, ożyło zabawą, w każdej knajpie było mnóstwo
ludzi. […] Więc ja oceniam ten czas na bardzo duży pozytyw (Gdańsk W4
Ś Tur). Entuzjazm miejskiej publiczności był tak potężny, że w trakcie
mistrzostw zdarzały się nawet śluby, w których radosnymi statystami
byli kibice: Respondenci zostali wybrani z tego powodu, że brali ślub
8 czerwca w USC na Starym Rynku, kiedy był on pełen kibiców z różnych
krajów, którzy spontanicznie składali gratulacje młodej parze i życzyli
szczęścia (Poznań W2 KP Now).
Warto dodać, że korzystanie z kultury w trakcie Euro nie ograniczało się jedynie do ulicznej iesty. W strefach kibica organizowane były
koncerty, a mieszkańcy miast-gospodarzy, niezależnie od publicznych
działań, wykazywali inicjatywę i sami proponowali gościom alternatywne formy zwiedzania miasta: Oddolna aktywność mieszkańców to nie
tylko indywidualne przypadki, ale również bardziej zorganizowane działania, jak choćby zaproszenie Komitetu Obrony Lokatorów do wspólnego
zwiedzania dzielnicy Praga. Ulotki i informacje rozmieszane w Warszawie oraz samo przeprowadzanie wycieczek inansowane było przez członków stowarzyszenia i w żadnym stopniu niewspierane przez instytucje
samorządowe. Jak wynika z rozmowy z organizatorami, chcieli oni po
prostu wykorzystać obecność kibiców z różnych miejsc i pokazać im podupadające bogactwo kulturowe zaniedbanej Pragi. Dzięki temu mogliby
zasmakować choć trochę „prawdziwej” Warszawy, nie tylko tej części,
którą przygotowano na EURO, ale i tej codziennej, gdzie wartościowe
dziedzictwo miesza się z brudem i zaniedbaniem, ale przynajmniej jest
autentyczne. Podczas spaceru przewodnicy pokazywali zarówno blaski,
jak i cienie dzielnicy. W wycieczce uczestniczyli również mieszkańcy dzielnicy, którzy opowiadali o swoich wspomnieniach z dzieciństwa, kiedy
dzielnica wyglądała i funkcjonowała zupełnie inaczej. Turystów oprowadzono również po ulicy Ząbkowskiej, wskazując miejsca, gdzie można
spędzić miło wolny czas, oraz krytykowano źle wykonane renowacje budynków (Warszawa DE Kar).
159
Sen nocy letniej?
Pojawiały się, rzecz jasna, również opinie negatywne. Nasi rozmówcy
skarżyli się na hałas, uliczne pijaństwo, prostytucję, kieszonkowców, zawyżone ceny i zniszczenia czy – przeciwnie – brak dostatecznej liczby
rozrywek przed meczem. Jednak takie oceny były wyraźnie rzadsze, a dobrym, nieco sarkastycznym podsumowaniem marudzenia może być poniższy fragment dziennika emocjonalnego z Gdańska: Nie wiem, kto jest
autorem tego określenia, ale zrobiło szczególną karierę wśród kontestatorów
EURO 2012 w Gdańsku. Wszyscy ubolewali nad tym, jak wielką tragedią
jest obsikanie przez kibiców paru renesansowych kamieniczek, bram oraz
przedproży. Szczególnie bolesne było obsikanie fontanny Neptuna, była to
największa zniewaga, wyraz absolutnego braku szacunku i przejaw zdziczenia kibiców. Chryste Panie! Tragedia! „Długa spłynęła moczem” stało się
niemal umownym hasłem, tajnym znakiem rozpoznawczym dla tych, którzy uznawali EURO 2012 za kataklizm i źródło wszelkiego zła. Za każdym
razem, gdy któryś z moich rozmówców rzucał tym hasłem, na mojej twarzy
pojawiał się wyraz przejęcia. […] Uwielbiałem te zwierzenia. Oprócz oddawania moczu na liście przewinień pojawiały się jeszcze: śmieci, hałas, zbita szyba w Dworze Artusa, rzygi, a ci bardziej kreatywni dodawali jeszcze
prostytucję i plagę złodziejów kieszonkowych, a kibiców nazywali brudnymi chlejusami. Zapomniałem dodać, że najbardziej dostało się oczywiście
Irlandczykom. […] Krótko mówiąc, Irlandczycy to zło, a śmieci, rzygi oraz
mocz to ich sprawka (Gdańsk DE Zac). Autor tego dowcipnego komentarza tak podsumowuje czas iesty: Podobnie, jak większość moich respondentów, byłem oczarowany pomeczowymi fetami, które odbywały się na
ulicy Długiej i jej przedłużeniu, Długim Targu, pod fontanną Neptuna.
Nieistotny był język, narodowość, wiek, płeć, wyznanie. Wszyscy mogli dołączyć do zabawy, do wspólnych śpiewów, tańców, zdjęć i organizowanych
naprędce meczów piłki nożnej rozgrywanych w sercu tego tłumu. Było w tym
coś bardzo pierwotnego, niesamowicie urzekającego. Wyglądało to niemal
tak, jakby mecz był tylko pretekstem, by spotkać się potem w centrum miasta
i stać się częścią barwnego, pulsującego życiem tłumu. Nie było w tym żadnej agresji, nie było wygranych, przegranych, gorszych, lepszych. Dlaczego
większość mieszkańców tak bardzo pokochała ten wieczorny, pomeczowy
festiwal radości? Ponieważ była to dla nas nowość, jedna z wielu nowych
jakości, która pojawiła się w życiu Gdańska wraz z EURO 2012. Najzwy-
160
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
czajniej w świecie coś takiego nie miało tu po prostu wcześniej miejsca
(Gdańsk DE Zac).
Euro na ulicach polskich miast w odczuciu naszych respondentów
ujawniło przede wszystkim normalność, umiejętność dostosowania się
do życia publicznego na europejskim poziomie – co było odbierane jednocześnie z zaskoczeniem i zadowoleniem: […] na EURO pokazaliśmy
coś zupełnie innego niż normalnie. Niż to, czego sami się spodziewaliśmy,
myśleliśmy, że to będzie… Ja sama, powiem szczerze, ja się bałam, co polscy kibice pokażą i będzie nam wstyd po prostu, nie dlatego że źle zorganizowaliśmy EURO, tylko za kibiców (Gdańsk W6 KP Ban). […] nasza
mała, zakompleksiona mentalność miała okazję nabrać trochę siły plus
zderzyć się z innymi kulturami, co zawsze daje progres; więcej może tolerancji i zrozumienia dla innych krajów i ludzi, którzy żyli jakimiś stereotypami. Mieli okazję przekonać się, jak naprawdę zachowują się inne nacje,
że nie gryzą, że można się z nimi dobrze bawić, kibicować ich drużynom.
[…] Tak, zdaliśmy egzamin (Gdańsk W8 KP Tur).
Także i tym razem nie obeszło się bez porównań między poszczególnymi miastami czy krajami. opinie były rozmaite – różnie oceniana była
przede wszystkim oferta kulturalna w miastach, w których rozgrywane
były mecze, ale także poziom „karnawalizacji” przestrzeni publicznej.
rzecz jasna, oceny te były mocno zsubiektywizowane: Pytaliśmy Steve’a
o wrażenia z Gdańska, licząc oczywiście na to, że w Poznaniu podobało
mu się bardziej – i rzeczywiście, nie zawiedliśmy się. W Gdańsku podobało
mu się mniej – ale jego ocena nie płynęła z porównania architektury, liczby
zabytków ani muzeów, tylko tego, jak tam się żyje, czuje, mieszka. Dla niego miasto to ludzie i przeżycia. W Gdańsku atmosfera igrzysk była inna niż
w Poznaniu. U nas czuł, że jest to wielkie święto, że ludzie się cieszą, witają wszystkich serdecznie. W Gdańsku miał poczucie, że mieszkańcy są bardziej na dystans wobec EURO. Na ulicach nie było aż tak barwnie, wesoło,
chociaż Hiszpanie, jak przyznał, „pokazali iestę” i dodali energii (Poznań
DE Sko). Cały okres trwania mistrzostw spędziłam w Gdańsku. Pierwsze
moje spostrzeżenie dotyczące Warszawy dotyczyło atmosfery EURO. Tutaj
w ogóle jej nie czułam (Gdańsk DE Szy). W artykule do lokalnej Passawskiej gazety Andreas napisał potem: „Polska jest porównywalna z krajami
Zachodu, nie z Ukrainą”. Jak widać realizuje się to pod wieloma względami
161
Sen nocy letniej?
– także jeśli wziąć pod uwagę styl zabawy (Warszawa DE Dob). Stwierdził
również, że ludzie bardzo różnią się od siebie pomiędzy miastami a mniejszymi miejscowościami, wsiami, w których to osoby są bardziej otwarte
i miłe, w przeciwieństwie do mieszkańców miast, gdzie zdarzało mu się być
ignorowanym lub niemiło traktowanym na przykład przez sprzedawców
w sklepie. […] Zwrócił on uwagę, że Polacy dość niekontrolowanie – jego
zdaniem – „inwestują w ubiór”, który ma im, ich zdaniem, zapewnić sukces i uznanie w oczach osób ich otaczających. […] Twierdzi on, że w wyniku takiego podejścia Polacy wyglądają de facto bardzo podobnie pod względem ubioru, co nie ma na przykład miejsca w Niemczech, gdzie do ubioru
przywiązuje się znacznie mniejszą wagę, a ludzie wyglądają dużo bardziej
zróżnicowanie (Gdańsk DE Tur). Bruksela to druga Warszawa, jak stwierdził pewien wolontariusz, Fin polskiego pochodzenia. Zaś Esteban swoje
odczucie wobec miasta opisuje tak: „Muszę powiedzieć, że Polska naprawdę wywarła na mnie wrażenie, odkąd tylko tu przyjechałem. Nie oczekiwałem, że znajdę się w tak pięknym kraju, z tak pięknym dziedzictwem
kulturowym. Polacy są bardzo przyjacielscy, tak samo jak miasta, które
odwiedziłem – Warszawa, Kraków, Gdańsk. Wszystkie są bardzo dobrze
zorganizowane w takich kwestiach, jak transport, turystyka, informacja.
Nie spotkałem się z żadną reklamą Polski, zanim tu przyjechałem, dlatego
byłem pod takim wrażeniem, kiedy ją odkrywałem. Warszawa, muszę przyznać, stała się jednym z moich ulubionych miast na świecie. Jest wypełniona ludźmi, a wszystko działa, jak powinno. Jej zwiedzanie jest prawdziwą
przyjemnością dla turysty” (Warszawa DE Kar).
Tymczasowa wspólnota zabawy zawładnęła duszami uczestników piłkarskiej iesty. Poddali się oni fali pozytywnych odczuć. W większości zauważyli też, jak odmienne są takie zachowania od codzienności polskiej
przestrzeni publicznej: EURO to był okres przyzwolenia na zabawę. Wyjścia
poza ramy polskości, marudzenia, ciągłej krytyki i niezadowolenia w stan
niekończącej się radości. Uważam, że było nam to potrzebne. Mogliśmy zaobserwować na przykładzie innych nacji, jak w inny sposób możemy razem
funkcjonować i budować wspólnie przestrzeń społeczną. Odniosłam wrażenie, że przez okres trwania mistrzostw wszyscy ludzie stali się bardziej
otwarci na siebie. Rozmowy w autobusie, tramwaju czy metrze były na porządku dziennym i toczyły się między wszystkimi osobami podróżującymi
162
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
czy nawet przebywającymi w jednym miejscu, na przykład na przystanku.
Ludzie mieli potrzebę rozmowy. Często te rozmowy były podszyte ekscytacją i podnieceniem. Mieli poczucie, że czas EURO jest czasem odświętnym.
To była taka potrzeba wspólnego przebywania, obcowania. Tworzyły się
tymczasowe wspólnoty. Ludzie mieli poczucie jednego celu, wspierania
swojego kraju, a poza tym mieli poczucie wielkiej dumy narodowej. To był
taki moment w teraźniejszości dla Polaków, w którym mogli poczuć się jednością i być dumni z tego, że są Polakami (Gdańsk DE Szy). Atmosfera była
wspaniała, całe miasto tętniło życiem, ulicami przemieszczały się strumienie ludzi w różnokolorowych strojach, a wszędzie było słychać śmiech
i gwar rozmów prowadzonych w wielu językach. Gdańsk podczas EURO
przeżywał niesamowite ożywienie, które sprawiło, że miasto, na co dzień
raczej hermetyczne, żyjące ustalonym rytmem, niemal z dnia na dzień stało się kosmopolityczne i bezsenne. Jeżeli do tej pory różnica między Gdańskiem a innymi dużymi miastami Europy, które odwiedziłem, była dla
mnie oczywista, odczuwalna jak grawitacja, to dzięki EURO 2012 uległa
ona zatarciu i było to absolutnie wspaniałe uczucie. Ta transformacja,
przemiana dokonała się nagle, z dnia na dzień, niemal magicznie, a właściwie w ciągu nocy (Gdańsk DE Zac).
A co po Euro? …depresja. […] Jednego dnia zapadliśmy w sen
w Gdańsku, jaki do tej pory znaliśmy, drugiego obudziliśmy się w takim,
o jakim zawsze marzyliśmy, w Gdańsku, w którym trwa EURO 2012. Teraz, kiedy się nad tym zastanawiam, wydaje mi się, że jednak było inaczej.
EURO 2012 nam się przyśniło, a obudziliśmy się dopiero po jego zakończeniu. Nie był to przyjemny powrót do rzeczywistości (Gdańsk DE Zac). Kiedy
minęło zmęczenie, zaczęłam tęsknić za intensywnością tej imprezy, entuzjazmem, hałasem. Poznań opustoszał i posmutniał (Poznań DE Sko).
Fan zony jako szczególne typy przestrzeni publicznej
Specjalnymi przestrzeniami publicznymi, które powstały w Warszawie,
Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu w związku z mistrzostwami, są oczywiście stadiony. Dodatkowo, już w trakcie Euro pojawiły się inne wyjątkowe miejsca – fan zony i miasteczka kibica. Warto zauważyć, że także
centralne place i główne deptaki przez krótki czas iesty pełniły nową
163
Sen nocy letniej?
rolę, wypełniając się głośnym i wielobarwnym tłumem, bawiącym się na
ulicach do późnych godzin nocnych.
Jak pod względem lokalizacji, estetyki, funkcjonalności i proponowanej oferty respondenci oceniają strefy kibica? opinie są podzielone, choć
przeważają głosy pozytywne.
Wybór miejsc przeznaczonych na strefy uznawany był raczej za trafny.
Szczególnym aplauzem cieszyły się decyzje władz Gdańska, a respondenci i badacze podawali wiele argumentów za taką a nie inną, lokalizacją fan
zony: Gdańska strefa kibica została wybudowana na placu Zebrań Ludowych. Uważam to za bardzo dobre rozwiązanie lokalizacyjne i funkcjonalne. Plac ten położony jest jeden przystanek tramwajowy od Dworca Głównego, dosłownie kilka minut pieszo. W odpowiedniej odległości położony jest
od Starówki – łatwo po zakończonym meczu było można przenieść się tam
ze strefy kibica. Plac z jednej strony otoczony jest przez park, z drugiej przez
cmentarze, z trzeciej – główną ulicę Gdańska, al. Zwycięstwa. Bardzo łatwo
do niego dotrzeć, a odbywające się na nim imprezy masowe nikomu nie
przeszkadzają, bo wokół nic się nie znajduje. Ta wydzielona część pod miasteczko kibica była idealna pod względem bezpieczeństwa czy udzielania
pomocy. Fan zone przygotowana była na przyjęcie 30 tys. kibiców, miała
powierzchnię 4 ha. Do strefy kibica można było się dostać 4 wejściami
(Gdańsk DE Szy). Ze wszystkich możliwych potencjalnych lokalizacji plac
Zebrań Ludowych był optymalny. Z centrum można było dojść w kwadrans,
a z większości dzielnic nawet niesąsiadujących z centrum dotrzeć tramwajem/kolejką SKM w przeciągu 20–40 minut. Owszem, na 20–30 minut
przed meczem komunikacja była wypchana kibicami już kilka przystanków
przed strefą kibica, ale nie ma w tym nic dziwnego. Na chodnikach było pełno miejsca, więc wciąż można było dotrzeć do celu w najbardziej klasyczny
sposób. To, co było zaletą strefy, czyli położenie w bezpośrednim sąsiedztwie
kluczowych węzłów komunikacyjnych, stawało się problemem po meczach,
które gromadziły największą liczbę kibiców, czyli meczach polskiej reprezentacji z Rosją oraz z Czechami (Gdańsk DE Zac). Warto zauważyć, że
plac Zebrań Ludowych jest miejscem, w którym tradycyjnie odbywają
się gdańskie imprezy plenerowe, zatem odbiorcy są już z tą lokalizacją
oswojeni i tym bardziej doceniają jej zalety: […] uważam, że lokalizacją
jest super, była super. Niejedno, nie na tak dużą skalę, niejedno wydarzenie
164
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
odbywa się na placu Zebrań Ludowych. Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś narzekał, że jest za daleko; jest właściwie w centrum Gdańska (Gdańsk W3 Ś Tur).
Nieco gorzej oceniane było umiejscowienie wrocławskiej strefy kibica, ale i ona znalazła swoich zwolenników. Mieszkańcy szybko zaakceptowali sytuację i omijali rynek, jeśli nie zamierzali oglądać meczu, a dla
cudzoziemców i gości z innych części Polski taka centralna lokalizacja
stanowiła spore ułatwienie w poruszaniu się po nieznanym mieście.
Wadą zorganizowania fan zony na rynku było natomiast – zdaniem wielu respondentów – ograniczenie liczby kibiców, którzy mogli znaleźć się
w przestrzeni obramowanej ściśle fasadami kamienic. Warto przy tym zauważyć, że negatywne opinie wyrażali przede wszystkim mieszkańcy innych miast (np. Poznania), a znacznie rzadziej wrocławianie: Ja słyszałem
właśnie, że dużo ludzi strasznie narzekało, że przez to Rynku nie można pozwiedzać i tak dalej, no ale już nie przesadzajmy! To EURO, to nie wiadomo, czy kiedyś jeszcze będziemy taką imprezę mieli, to ten miesiąc można…
można przeżyć. No i wiadomo, nie?! Czasami tylko ludzie przyjeżdżają na
mecz i nie mieliby okazji Rynku zobaczyć, a tak to jest dwa w jednym. […]
w najładniejszym miejscu, do którego łatwo dotrzeć. Tam jest komunikacja
i wszyscy wiedzą mniej więcej, gdzie to jest. Nie trzeba komuś tam tłumaczyć, jak ktoś jest pierwszy raz we Wrocławiu, gdzie się strefa znajduje, bo
każdy wie, gdzie jest Rynek […]. Mi się wydaje, że dobrze… dobrze ulokowane są strefy. […] Wiadomo, że szpeci, ale to trzeba sobie wliczyć było, nie?!
(Wrocław W5 KP Mał). […] w przeciwieństwie do wielu wrocławian, informatorowi nie przeszkadzał fakt, iż strefa kibica znajdowała się na Rynku.
Być może dlatego, że, podobnie jak wielu podzielających jego opinię przyjezdnych, nie znał wyglądu centrum Wrocławia bez strefy i nie mógł porównać
walorów turystycznych miasta sprzed i w trakcie EURO (Wrocław W2 KZ
Mał). Wydaje mi się, że na dzisiejszy mecz powinna zostać przeniesiona
w jakieś miejsce, gdzie można by było skupić więcej ludzi. Nie wiem, czy jest
takie we Wrocławiu, ale Rynek chyba nie ogarnął tam 50 tysięcy? Musiała
zostać zamknięta pewnie, nie?! A chętnych było 2 razy więcej niż 50 tysięcy,
żeby obejrzeć mecz tam, w streie kibica (Wrocław W4 KP Mał).
Podobna, centralna lokalizacja (choć nie na samym rynku, lecz przy
położonym w pobliżu placu Wolności) strefy kibica w Poznaniu budziła
więcej kontrowersji. Części mieszkańców wyraźnie nie podobało się takie
165
Sen nocy letniej?
utrudnienie – ich zdaniem tego rodzaju imprezy powinny odbywać się
poza ścisłym centrum miasta. Inni rozmówcy gotowi byli pójść na kompromis – zwracali uwagę na tymczasowość tej zmiany w codziennym ruchu miejskim i jej związek z wyjątkowym dla Poznania wydarzeniem
o międzynarodowej randze i prestiżu. Niektórzy respondenci byli co
prawda zadowoleni z samej lokalizacji fan zony, zżymali się jednak na
niefunkcjonalność przestrzeni placu, który nie był w stanie pomieścić
wszystkich chętnych: Centrum miasta może nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem, ale z drugiej strony przynajmniej jest dobry dojazd do tego.
Akurat plac Wolności w Poznaniu jest łatwym miejscem, żeby się tam dostać praktycznie z każdej strony. Pod względem logistycznym na pewno
było to dobrze rozplanowane. A jeśli chodzi o samo miejsce, to wydaje mi
się, że gdyby zrobili to w miejscu, gdzie jest więcej przestrzeni, to strefa mogłaby być większa i nie robiliby takiego kłopotu mieszkańcom, którzy mieszkają przy samej streie kibica. […] Uważam, że strefy kibica powinny być
na obrzeżach miasta (Poznań W2 KP Now). […] ta strefa kibica to rzeczywiście bardzo dużo ludzi, centrum zablokowane, ale przecież to trwało
raptem kilka tygodni, tak że to nie jest problem. Można się poświęcić. Jeżeli komuś bardzo zależało, żeby tej strefy kibica tam nie było, to wystarczy na
krótki czas zagryźć zęby. To naprawdę nie jest wielkie poświęcenie, a jednak
jest to możliwość dla wielu ludzi obejrzenia centrum Poznania (Poznań
W2 KP Bed). Strefa na placu Wolności zlokalizowana została świetnie, co
do tego nie ma wątpliwości. Stanęła na trasie do Starego Rynku, ale nie na
samym Rynku, co było optymalną decyzją (wybór Rynku we Wrocławiu
był bezsensowny, zablokował miasto, rynek i bez strefy byłby pełen, zaś
w Warszawie była ona na trasie przeciwnej do centrum). Jednak w streie
brakowało swobody, zieleni, atrakcji, ciekawszej oferty gastronomicznej.
Czułam się w środku jak na betonowej pustyni. Fajnym pomysłem były
krzesełka, ale szybko się rozeszły. Strefa była ciasna, szczelnie ogrodzona.
Dużo lepszym pomysłem byłoby dla mnie urządzenie miejsca nieogrodzonego, otwartego, zachęcającego do wejścia, bez bramek i piwa sponsora, za
to z mnogością małych, lokalnych sprzedawców (Poznań DE Sko).
Zlokalizowanie strefy kibica na warszawskim placu Deilad było decyzją
naturalną – w tej przestrzeni wielokrotnie odbywały się duże imprezy,
166
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
miejsce znajduje się w ścisłym centrum, jest doskonale skomunikowane
i niezbyt odległe od stadionu. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że ta
decyzja władz stolicy przesądziła o swoistym skanalizowaniu ruchu kibiców, którzy przemieszczali się między fan zoną a Stadionem Narodowym, omijając wiele atrakcyjnych punktów Warszawy (w szczególności
ucierpiała na tym Praga, dla której Euro miało być promocyjną szansą).
Wielu respondentów narzekało nie tyle na umiejscowienie strefy, ile na
fakt, że zbytnio skupiła ona kibicowską społeczność (zresztą propozycje
„rozgęszczenia” stref pojawiały się także w innych miastach): Wybór miejsca też nie zaskakiwał, ogromny plac w samym sercu miasta wydawał się
najoczywistszą lokalizacją, nie tylko ze względu na potencjał pomieszczenia tak ogromnej liczby uczestników, ale również bliskie sąsiedztwo bazy
usługowo-gastronomicznej oraz świetnego połączenia komunikacyjnego ze
wszystkim częściami miasta. Jak się jednak okazało, założenie to spowodowało skupienie całej imprezy na bardzo okrojonym obszarze miasta, powodując tym samym opustoszenie w innych jego rejonach. Trudno stwierdzić,
jakie były motywy organizatorów stworzenia jednej, centralnej strefy, a nie
kilku odrębnych, umieszczonych w różnych miejscach Warszawy, powodujących przemieszczanie się kibiców i poznawanie Warszawy w większym zakresie. […] W moim odczuciu dużo atrakcyjniejsze, a już na pewno bardziej
celowe z punktu widzenia promocji miasta, byłoby ustanowienie trzech
mniejszych stref w różnych częściach miasta, tak aby na każdy mecz można
było przejść się do innego miejsca. Dzięki temu przyjezdni mogliby w szerszym zakresie zwiedzić miasto, a ponadto przynieść większy zysk właścicielom lokali poza okolicami ścisłego centrum. Wymiernym efektem decyzji
o stworzeniu jądra imprezy właśnie w tym miejscu było to, że nawet przy
mniejszej liczbie uczestników powstawało wrażenie, iż w mieście odbywa się
„naprawdę wielka impreza”. Kibice, którzy rozprzestrzeniliby się na większym obszarze, na pewno rozmyliby nieco to wrażenie (Warszawa DE Kar).
W Warszawie, prócz oicjalnej strefy kibica, pojawiały się także inne dedykowane miłośnikom futbolu przestrzenie. Nie cieszyły się one jednak
zbyt dużym zainteresowaniem, co po części było wynikiem słabej informacji i promocji tych miejsc: Ponadto, oprócz samej strefy, w Warszawie
przewidziane były jeszcze dwa inne miejsca, które miały skupiać kibiców;
przed wszystkim Carlsberg Fan Camp, wyposażony nie tylko w namiotowe
167
Sen nocy letniej?
zaplecze noclegowe, ale również restauracje, sklepy, przestrzeń do wypoczynku, oraz Miasto Cypel na Czerniakowie. Te miejsca jednak, według
moich respondentów, nie cieszyły się specjalnym zainteresowaniem kibiców.
Trudno powiedzieć, jaka była tego przyczyna, jednak w moim odczuciu
zawiniła tu promocja, zarówno dotycząca oferty kulturalnej samej strefy
kibica, jak i pozostałych alternatyw. Jako mieszkanka Warszawy czułam się
niedoinformowana (Warszawa DE Kar).
Zdanie to podzielali także mieszkańcy innych miast-gospodarzy.
W ich opinii rozłożenie ciężaru mistrzostw w kilku punktach byłoby lepszym rozwiązaniem – pozwoliłoby odetchnąć mieszkańcom, a kibicom
poznać inne atrakcyjne przestrzenie: […] zrobiono jedną wielką strefę kibica. Czyli kibice przemieszczali się wokół centrum i tylko wokół centrum.
Zagraniczni. A można przecież było zrobić jedną strefę w Gdańsku, w Jelitkowie, ludzie by wychodzili na plaże, drugą, powiedzmy we Wrzeszczu,
czyli człowiek by, jakby, przeciętny mieszkaniec, który nie chciałby wychodzić z domu, a chciałby poczuć atmosferę w Gdańsku tego EURO, patrząc
na telewizorze, wyglądając z balkonu, chciałby zobaczyć, że kibic irlandzki
idzie z Wrzeszcza, bo tam już nie ma miejsca, więc zapierdziela do Jelitkowa, bo tam jest, tam są drogowskazy na kolejną strefę kibica, tak? Ja
przejechałem się po Gdańsku, chcąc właśnie zobaczyć, jak to wygląda. Czy
są. Czy boom na EURO działa nie tylko w streie kibica, w centrum i pod
stadionem, ale czy jeszcze gdzieś. No niestety, nie widziałem tych ludzi. Nie
widziałem tych ludzi w innych miejscach. Owszem, w Sopocie była jeszcze
strefa kibica, więc tam, na sopockim molo, to siłą rzeczy, bo kibice chcieli też
tam zajść, bo to bardzo atrakcyjne miejsce. A z kolei gdzieś w tych dzielnicach, gdzie też by się chciało to poczuć, tych kibiców nie było. Bo nie było
rozlokowania kilku stref kibica (Gdańsk W5 KP Ban). W sytuacji stworzenia jednej, centralnej strefy pozostałe miejsca zionęły często pustką albo
funkcjonowały jako przestrzenie nijakie, nieoswojone i służące jedynie
przemieszczaniu się w kierunku określonego wcześniej celu: W czasie
EURO strefa kibica była właściwie jedynym miejscem, gdzie można było
być, siedzieć, spędzać czas. Inne przestrzenie miały zdecydowanie charakter
„transferowy”. Kibice po prostu przez nie przechodzili. Nie jest to nic nowego, odczułem po prostu złą organizację przestrzeni Warszawy na jeszcze
jednej płaszczyźnie. Jakkolwiek strefa kibica nie wydawała mi się od po-
168
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
czątku atrakcyjnym miejscem, wytyczenie takiej przestrzeni, choćby tymczasowej i prowizorycznej, wyłączonej z ciągłego ruchu, było pomysłem
dobrym i bardzo potrzebnym (Warszawa W2 KZ Bąc). Trzeba jednak zaznaczyć, że niezależnie od funkcjonowania scentralizowanych i monopolizujących przestrzeń Euro stref kibica, fani piłki nożnej wędrowali dość
swobodnie po miastach – przy czym na przykład w Gdańsku ruch ten był
znacznie bardziej widoczny niż w Warszawie.
Jeśli chodzi o estetyczne przystosowanie stref kibica do przestrzeni
miejskiej, to nie budziły one raczej entuzjazmu respondentów. Jednak
wykazywali oni zrozumienie dla specyicznych uwarunkowań, jakie towarzyszą zazwyczaj imprezom takim jak Euro 2012. Chodzi tutaj zarówno o konieczną obecność sponsorów („obrandowanie” każdego
kawałka przestrzeni), jak i zdecydowaną przewagę funkcji nad estetyką
w przypadku miejsc takich jak fan zony. Estetyka w streie kibica znacznie częściej kojarzona byłą z czystością, uporządkowaną przestrzenią,
bezpieczeństwem i wygodą niż ze szczególnie wysmakowaną scenograią
czy interesującym designem poszczególnych elementów. Nasi rozmówcy
zwracali też uwagę na spójną, czytelną komunikację (dotyczy to zresztą
całości miejskich przestrzeni). Bezsprzecznie elementem współtworzącym urodę i atmosferę tych miejsc byli ludzie – kibice poprzebierani
w różnobarwne stroje, gęsto wypełniający w trakcie meczów strefy: […]
z estetyką bywało różnie, ale jeśli chodzi o to główne miejsce, czyli oicjalną
strefę kibica, to nie wiem, tutaj miała chyba wpływ UEFA i tutaj, jak dla
mnie, było przygotowane bardzo dobrze. […] tutaj główną rolę grali kolorowi kibice z innych miast. No, mówiąc „kolorowi”, mam na myśli głównie
to, że wszyscy z lagami, kolorowi, głośni, chodzili z piwem i tutaj oni
odgrywali główną rolę, która stanowiła największą atrakcję. Wielu ludzi
przychodziło po prostu na miasto, by zobaczyć, jak bawią się inni kibice.
Więc tutaj same te miejsca były jakby na drugim planie. Myślę, że tutaj
też wymagania kibiców się tak jakby obniżały; oni się świetnie bawili, bez
względu na to, czy byli w jakiejś kawiarni (Gdańsk W2 Ś Tur). No były, no
było OK, wiadomo, przepakowane informacjami o tym, kto sponsoruje, ale
to rozumiem, że tak było wszędzie i tak musiało być widocznie. Wiadomo,
plastikowe przenośne toalety, koszmar wszystkich imprez plenerowych, ale
co innego zrobić, prawda… w miarę przynajmniej było czysto, wszyscy
169
Sen nocy letniej?
ludzie, którzy pracowali – w uniformach; od razu było wiadomo, do kogo
się udać. Człowiek patrzył i wiedział, co gdzie jest… Było ładnie (Gdańsk
W6 KP Tur). Powiem tak, jeśli chodzi o poznańską, to źle nie wyglądała.
Bardzo fajnie wyglądały trybuny i loża w streie. Bardzo duża scena, gdzie
oprócz meczy odbywały się też wszelakiego rodzaju występy, żeby uatrakcyjnić chociażby czekanie kibicom. […] A jeśli chodzi o Warszawę, to strefa
była niesamowicie wielka, rozlana, ale w środku było dużo pustej przestrzeni. Bardzo małe zaplecze higieniczne i gastronomiczne, skupione w samym
centrum strefy. Aczkolwiek nie było to małe. Tylko jak już, powinno być
tak, jak w Poznaniu, czyli po bokach, a nie na środku. […] poznańska strefa kibica […] fajna estetyka, fajny wygląd, dobrze rozplanowane, dobra
organizacja. Bardzo fajne loże. Najlepsza, jaką widziałam. Warszawska
wyglądała dosyć biednie. Uważam, że nie była dobrze zrobiona. Poznańska
fajnie wyglądała wizualnie (Poznań W2 KP Now). […] mimo że to były toi
toie, to one były estetyczne; nie stało się w kolejce, bardzo fajnie, bardzo
szybko. Przejście łatwe. Więc strefa kibica na pewno była rzeczą wygodną,
komfortową, zarówno w Gdańsku, jak i w Warszawie (Gdańsk W5 KP
Ban). […] z zewnątrz wyglądało to monumentalnie. Wielkie bramki na
wejściu, ogromne telebimy i głośniki, wielka przestrzeń oddzielona od miasta płotem. Obydwoje mieliśmy z Antonim takie samo wrażenie tego miejsca: gigantyczne, masowe i trochę chaotyczne. Z drugiej strony ciężko, żeby
miejsce, które ma pomieścić X tysięcy ludzi, wyglądało jak ogródek francuskiej restauracji. Estetyka tego miejsca była odpowiednia i adekwatna to
takiej imprezy, jaką było EURO 2012. […] Rzeczą, która zwróciła moją
uwagę w streie kibica, był porządek. Było dużo kontenerów na śmieci, a ludzie z nich korzystali. Gdy paliłam papierosa, głupio mi było wyrzucić go
na ziemię, bo nie leżały na niej żadne inne pety czy plastykowe kubeczki.
Strefa była zadbana. Było też w streie bezpiecznie. Ochrona była widoczna, dużo było także służb ratowniczych. Uważam, że miasteczko kibica
było funkcjonalne. Znalazło się w nim wszystko, czego potrzebowali kibice,
i było dobrze rozplanowane. Każdy mógł w nim znaleźć miejsce i rozrywkę
dla siebie. W mieście były, ale nie w takim natężeniu, jak w Warszawie,
oznaczenia i znaki prowadzące do miasteczka. Wiele osób nie wiedziało,
jak do niego dotrzeć, i szło za tłumem albo pytali gdańszczan o drogę
(Gdańsk DE Szy). Strefa prezentowała się bardzo estetycznie – zarówno
170
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
z zewnątrz, otoczona płotem przystrojonym czerwonymi banerami, jak
i w środku. Wszystko było schludne, śmieci nie rzucały się w oczy, szczególnie biorąc pod uwagę tłum ludzi, jaki się tam znajdował (Gdańsk DE Zac).
Strefa kibica stanowiła specyiczną przestrzeń, w której nawet śmietniki posiadały logo sponsora (Wrocław DE Mał).
Jak już powiedzieliśmy, w strefach kibica znacznie istotniejsza od estetyki była ich funkcjonalność. Generalnie przestrzenie te, zdaniem naszych
rozmówców, dobrze spełniły swoją rolę w trakcie mistrzostw. Niektóre
rozwiązania budziły kontrowersje (np. pay passy zdaniem jednych były
świetnym pomysłem, tymczasem innym respondentom wcale się nie
spodobały – uznali je za niewygodne i krępujące swobodę zachowania
w streie). respondenci wskazywali wiele zalet organizacji stref kibica.
Przede wszystkim, ich zdaniem, miejsca takie są bardzo potrzebne –
sprzyjają wspólnej zabawie i pozwalają włączyć się w karnawałowy rytm
tym amatorom futbolu, dla których zabrakło biletów na stadion: – Czyli
strefa kibica jest dobrym pomysłem? – Oczywiście, ponieważ na stadion dostanie się strasznie mało ludzi, którzy chcą na EURO. […] Jest zabawna.
Jest dużo ludzi (Wrocław W1 KZ Mał). No, to jest dobry pomysł, żeby móc
obejrzeć. Ktoś, kto nie dostał biletu na stadion na konkretny mecz, mógł
obejrzeć sobie w gronie kibiców spotkania (Wrocław W4 KP Mał). Ponadto takie przestrzenie sprzyjają integracji kibiców – w szczególności dotyczy to gości z zagranicy, którzy słabo znają miasto i łatwiej skierować
ich do miejsc oswojonych, przeznaczonych specjalnie dla nich i łatwo
dostępnych: Mi się wydaje, że bardzo fajny pomysł. Bardzo mi się podoba,
że jest dużo ludzi z zagranicy i jest ta wielokulturowość, jest pełno. Wiesz,
nawet pojedziesz na mecz Polska – Grecja, to spotkasz Włocha, Hiszpana
i Chorwata i… Fajnie, fajnie naprawdę! Wiadomo, lepiej z większą liczbą
osób. Większe wrażenie robi, jak tak oglądasz. Ten hymn właśnie czy radość po bramce, czy tam wspólne przeżywanie meczu (Wrocław W5 KP
Mał). Świetnie! Przecież to było właśnie niesamowite, że przecież większość
kibiców z innych krajów; […] Oni w pewnym momencie śpiewali, że kochają Polskę i nie pamiętam już dokładnie, która to przyśpiewka była, ale po
prostu oni zaczynali podłapywać przyśpiewki polskich kibiców i śpiewać je
razem z nimi. Przekręcali słowa jak cholera, w ogóle to brzmiało naprawdę
171
Sen nocy letniej?
komicznie, ale to było fajne (Gdańsk W6 KP Ban). Wielu kibiców, także
miejscowych, przyciągał nastrój fan zony: Było kilka argumentów, które
skłaniały mnie, żeby tam pójść, na przykład atmosfera musiała być szalona, piękna i porywająca. Sto tysięcy gardeł… wspólnie ciesząca się lub przeżywająca porażki – to robi wrażenie (Gdańsk W8 KP Tur). Lubię strefy.
Są zazwyczaj dobrze zorganizowane. Podoba mi się przede wszystkim to, że
w dość luźnej atmosferze można obejrzeć mecz, napić się piwa, czuć atmosferę widowiska… Może nie jest tak emocjonująco, jak na stadionie, ale to
z pewnością dobre miejsce, żeby obejrzeć mecz, spotkać innych kibiców.
Byłem w kilku strefach i zazwyczaj atmosfera jest tam świetna. Podoba mi
się ta idea wspólnego kibicowania i to, że są otwarte… hm… nie trzeba
mieć biletów. To poprawia całą atmosferę mistrzostw (Warszawa W1 KZ
Bąc). Największa zaleta strefy? Atmosfera na streie zdecydowanie. Mówię,
fajnie! Wszyscy śpiewają, wszyscy klaszczą (Wrocław W5 KP Mał). Zdaniem naszych rozmówców, strefy kibica, mimo ścisku i hałasu, zapewniały możliwość obejrzenia meczu w bardziej atrakcyjnej formule niż
w domu przed telewizorem (dodatkowo można było wykupić miejsca
na specjalnie zainstalowanych trybunach, ale – być może z powodu ceny –
nie cieszyły się one wielkim zainteresowaniem): […] widoczność była tego
ekranu idealna. Można sobie było podejść na odległość, jaką się chciało
w sumie. A zresztą na trybunach – za trybuny przede wszystkim trzeba
było płacić. Nie pamiętam już, ile, ale wiem, że jakaś taka suma to była, że
lepiej było sobie coś kupić do jedzenia czy do picia niż siedzieć na trybunie.
Zresztą ta trybuna chyba nie cieszyła się za bardzo, nie wiem, jakimś wzięciem. Bo jak sobie przypominam, to naprawdę tam może z 15 osób, jakby
zliczyć ich wszystkich, siedziało (Poznań W2 KP Mat). respondenci zwracali też uwagę na fakt, że organizacja stref kibica ułatwiała zapewnienie
bezpieczeństwa w trakcie tak dużej imprezy: Uważam, że strefy kibica to
dobry pomysł nie tylko ze względu na rozrywkę, chodzi również o bezpieczeństwo. Nie chodzi o to, żeby odizolować kibiców, ale raczej, żeby skupić ich
w jednym punkcie miasta. Kontrolowanie kibiców jest wtedy dużo łatwiejsze
niż gdyby byli rozproszeni po całym mieście (Warszawa W1 KZ Bąc).
Jednak nie wszystkie funkcjonalne rozwiązania, mające z założenia
służyć bezpieczeństwu i wygodzie kibiców, wzbudziły ich entuzjazm. Przykładem mogą być wspominane już pay passy, które – zdaniem niektórych
172
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
respondentów – ułatwiały pobyt w streie, a w opinii innych – wręcz przeciwnie, zniechęcały i utrudniały płacenie: […] to fajne rozwiązanie z kartami zbliżeniowymi, co bardzo ułatwiało szybkość zakupu, który i tak trochę trwał. Ale nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli płacić gotówką w streie
kibica na przykład za piwo czy za jedzenie (Gdańsk W2 Ś Tur). […] nie rozumiem, dlaczego trzeba było płacić tymi śmiesznymi kartami. Bo powiem
ci szczerze, że mnie to odpychało i wolałam nie stać w tej kolejce po to piwo
i po prostu wypić je, jak wyjdę stamtąd. […] To sam fakt, że trzeba było
zdobyć tę kartę i bawić się w to, i zastanawiać się, jak to działa, to wydaje
mi się, że dużo osób też miało takie podejście… i po prostu tak jakby, zamiast zachęcić, to raczej odepchnęło ich od idei kupowania czegokolwiek
tam (Gdańsk W6 KP Ban). Problemy ze specjalnymi kartami wynikały
też z faktu, że informacje na temat płatności w strefach kibica były niewystarczające, a dostęp do nich – utrudniony: Podobno karty pay pass można było otrzymać w punkcie MasterCard, znajdującym się na terenie miasteczka, ale my nie chcieliśmy się bawić w takie zamieszanie. To był główny
minus miasteczka – słaba promocja sposobu płatności (Gdańsk DE Szy).
Zdaniem respondentów, były też inne minusy – przede wszystkim jakość
i cena podawanego w strefach alkoholu: Pierwsza rzecz to jest taka, że alkohol był drogi, jednej marki i słaby (Gdańsk W5 KP Ban). Niektóre fan
zony okazały się też za małe, by przyjąć wszystkich chętnych – trzeba je
było powiększać na konkretne mecze: No, myślę na pewno dobry pomysł,
tylko można było jeszcze bardziej powiększyć. Jakby dało radę oczywiście,
bo tam nie wiem do końca, jak to wyglądało. Ale dobry pomysł. I to też
wiem, że w Gdańsku też powiększyli na ten ostatni mecz, bo, czy wcześniej,
już było tam właśnie sporo ludzi chętnych, którzy już musieli czekać, bo,
tak jak we Wrocławiu, nie wpuszczali ludzi (Wrocław W5 KP Mał). utrapieniem wielu miłośników Euro były też kolejki, jednak respondenci
przyznawali, że organizatorzy dobrze radzili sobie z tym problemem: […]
swoją drogą, tak… kolejka na wejściu była, natomiast sprawnie kierowali
do innych wejść (Gdańsk W6 KP Tur). Mimo to nie zawsze wystarczało
miejsc dla wszystkich, którzy chcieli wejść do fan zony: Ponieważ grała
Polska, strefa była cała wyprzedana, cała pełna (Poznań W1 KZ Mat). Nie
tylko wynik meczu rozczarował, ale też strefa kibica: nie dostaliśmy się do
niej wcale, wszystkie bramki zamknięte, miejsca brak. Było to o tyle frustru-
173
Sen nocy letniej?
jące, że przez płot widać było, że wcale nie ma ścisku. Dopiero drugi mecz
udało się tam zobaczyć, ale żaden zachwyt. Ekran daleko, na środku czarny prostokąt (?!), oferta gastronomiczna beznadziejna. Tylko lokalizacja
dobra (Poznań DE Sko). Problemem było też niedostosowanie stref kibica
dla rowerzystów: Nie weszliśmy do środka, bo nie było żadnego miejsca,
gdzie można by zostawić rowery (Gdańsk DE Szy). Nasi rozmówcy twierdzili także, że niektórych nieporozumień można było uniknąć, lepiej
organizując działania w strefach kibica. Jednak ogólnie oceniali ich funkcjonowanie raczej pozytywnie: Co na streie kibica nie zadziałało? Niewiele. Uciążliwy był hałas, szczególnie w okolicach głównego telebimu, gdzie
nawet krzycząc, trudno było się porozumieć. […] W ciągu całego okresu
funkcjonowania strefy uważam, że zawiodła tylko raz, przy okazji meczu
Polska – Czechy. Już na godzinę przed meczem przy wejściu utworzyły się
gigantyczne kolejki. Ludzie wchodzili na niejasnych zasadach […]. Tylko
przy jednym wejściu był człowiek z megafonem, który i tak był ledwo słyszalny. Powtarzał w kółko: „Proszę wszystkich o cierpliwość. Wszyscy wejdą
na strefę”. […] Informacja niepełna i w dodatku fałszywa. Gołym okiem
było widać, że strefa jest totalnie zatłoczona i wejście do niej potrwa długo,
i odbędzie się kosztem części meczu, a przecież w pierwszej kolejności w tym
wszystkim chodziło o możliwość obejrzenia meczu w całości, a nie o samo
wejście na strefę kibica. Dlatego moim zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby udzielenie rzetelnej informacji o tym, co się dzieje. […] Proste. Wiesz,
na czym stoisz, i nie tracisz czasu. Możesz dostosować swój plan do sytuacji. Jeśli zależy ci na wejściu do strefy, to cierpliwie czekasz na swoją kolej,
jeżeli zależy ci bardziej na meczu, szukasz innego miejsca, gdzie możesz go
obejrzeć. Podsumowując temat strefy: lokalizacja – optymalna, estetyka –
dobra, funkcjonowanie – niemal bezproblemowe (Gdańsk DE Zac). Pojawiały się także zarzuty, że strefy nie zostały w pełni wykorzystane – zdaniem niektórych rozmówców można było spożytkować tę przestrzeń
lepiej, zapewnić kibicom więcej atrakcji i usytuować je w bardziej przemyślany sposób: […] strefa jest świetnie usytuowana, ale nie jest to teren
dobrze wykorzystany. Stwierdził, że brakowało mu w niej trochę „luzu”.
Nie było miejsca na spontaniczne kibicowanie, na przykład tworząc wielkie
koło tańczących kibiców albo miejsce na orkiestrę uliczną, która wygrywałaby na żywo hymny drużyn grających w danym dniu. […] Miasto nie
174
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
zapewniło zbyt wielu atrakcji w streie prócz występów na scenie głównej
w czasie wolnym od meczów (Warszawa DE Tek). Inny problem pojawiał
się w przerwach między meczami – wówczas fan zony świeciły pustkami:
O warszawskiej streie kibica wypowiadali się bez entuzjazmu: zwiedzanie
wybrali również dlatego, że w streie poza meczami było „martwo” (Poznań
DE Sch).
Jak przedstawiała się oferta stref kibica? Przeważnie była ona ustandaryzowana – wynikało to nie tylko ze zobowiązań łączących się z obecnością oicjalnych sponsorów Euro, ale także z charakteru samej imprezy. Przeważały proste rozrywki i niewyszukana gastronomia: Oferta, no.
Co… czego mogą ludzie oczekiwać, jak idą do strefy kibica, która, jak wiadomo, której podstawą jest to, że będzie wyświetlany mecz? No, żeby było
tam wygodnie widać, z każdego miejsca, tak… […] Kwestia tam jakiejś, jakiegoś zaplecza sanitarnego, konsumpcji, wszystko na miejscu; czy jestem
głodny, czy chcę napić się tam napoju wyskokowego, czy raczej jakaś oranżada, wszystko na miejscu mam (Gdańsk W6 KP Tur). Pod wielkim, białym namiotem znajdowała się strefa gastronomiczna. Każdy mógł tam
znaleźć coś dla siebie, mięsożerni, jak i wegetarianie. Dominowały kebaby
i pizze. Uważam, że powinny dominować polskie specjały, skoro EURO
odbywa się w Polsce (Gdańsk DE Szy). Pojawiały się też atrakcje dedykowane określonym grupom – w szczególności organizatorzy zadbali
o rodziny z dziećmi, co było dobrym pomysłem, ponieważ wielu kibiców
zabierało do strefy swoje pociechy. Zresztą dorośli także chętnie korzystali z możliwości zagrania na przykład w piłkarzyki: Część miasteczka
była poświęcona zabawom. Do tej części miasteczka nie można było wejść
z piwem. Były tam małe boiska do gry w piłkę nożną, stoły z piłkarzykami,
punkt z grami play station. Przebywały w niej głównie dzieci. Był to dobry
pomysł, bo każdy kibic niezależnie od wieku znalazł dla siebie w streie coś
interesującego. […] Do strefy kibica przychodzili o różnej porze i w momencie, kiedy jeden z rodziców oglądał mecz, drugi mógł zająć się dziećmi, które nie przeszkadzały dorosłym w oglądaniu (Gdańsk DE Szy). Nie zabrakło
również atrakcji przeznaczonych zdecydowanie dla dorosłych kibiców:
Wybraliśmy się z grupą znajomych do fan zony na mecz otwarcia. […] po
chwili zjawiają się wolontariuszki z darmowymi prezerwatywami (Gdańsk
DE Tur).
175
Sen nocy letniej?
Dodatkiem do żywiołowej zabawy były propozycje kulturalne – na
dość różnym poziomie, co podkreślali nasi rozmówcy. respondentom
zdecydowanie nie podobało się także to, że w niektórych strefach za koncerty i inne atrakcje trzeba było zapłacić (mimo że sam pobyt w streie był
darmowy): Kolejną rzeczą jest program artystyczny strefy kibica. Nie do
końca rozumiem, jakie było założenie, jeśli chodzi o dobór artystów za tak
duże pieniądze. Budżet programowy warszawskiej strefy (nie budżet organizacyjny) był największy ze wszystkich czterech miast. Jednak warszawska
strefa, którą odwiedziło najwięcej osób, która to operowała na największej przestrzeni, totalnie zawiodła pod względem programowym. Niemalże
każdego dnia w przerwach meczów na scenie głównego telebimu odbywały
się koncerty artystów. […] Jednak różnica między tym, jak to zrobiono
chociażby w Poznaniu… jest o wiele lepsza niż w Warszawie. Warszawska
scena oferowała koncerty gwiazd, które są powszechnie znane i mainstreamowe. Poznańska strefa kibica prezentowała artystów polskiej sceny muzycznej, ale również zagranicznej na naprawdę świetnym poziomie. […]
Była to szansa na to, żeby strefa kibica nie była do końca kojarzona z samymi meczami; stworzono przestrzeń dla kultury przyciągającej publiczność
swoją odmiennością (Warszawa DE opr). Gdańsk, myślę, stracił wiele, bo
koncerty były płatne. W innych miastach było to darmowe i fajne grupy,
i fajne zespoły… to my mieliśmy Pitbulla, który nie kojarzy mi się z dobrą
muzyką w ogóle […]. Poznań miał mnóstwo koncertów, które kosztowały
dużo więcej i były darmowe, nie tak jak u nas, płatne (Gdańsk W4 Ś Tur).
Pojawiały się jednak też opinie pozytywne – spora część kibiców takiej
właśnie rozrywki oczekiwała, a propozycje kulturalne – ich zdaniem –
dobrze wpisywały się w klimat sportowej imprezy masowej: Oferta strefy
kibica nie ograniczała się tylko do możliwości oglądania wspólnie meczów.
Wieczorami odbywały się tam również koncerty. Dobór gwiazd uważam za
trafny, jeśli chodzi o dobór artystów na imprezę masową. Byli to artyści dobrze znani kibicom, grający wesołą i taneczną muzykę. […] Niestety, nie na
wszystkie koncerty obowiązywał wstęp wolny i na niektóre z imprez wstęp
był biletowany. […] uważam to za duży minus. Organizując imprezę o globalnej skali, nie powinno się wprowadzać imprez biletowanych w oicjalnej
streie poświęconej kibicom. Nie sprzyja to wspólnej zabawie i nie robi dobrego wrażenia na przyjezdnych kibicach (Gdańsk DE Szy). Szczególną
176
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
atrakcją stref kibica była opcja interaktywnej zabawy z uczestnikami, jak
miało to miejsce na przykład w Poznaniu: Świetnym pomysłem było wyświetlanie na telebimie bawiącego się tłumu. Operator kamery przechodził
co jakiś czas od ujęcia panoramicznego tłumu do zbliżenia na konkretną
osobę czy też grupę osób, dzięki czemu można było przez chwilę zostać
„gwiazdą wieczoru”. Ta prosta zabawa sprawiała, że za każdym razem, gdy
operator robił zbliżenie, wszyscy rozglądali się dookoła, poszukując osoby,
która pojawia się na olbrzymim ekranie. To zaś sprawiało, że tłum „poznawał” swoich uczestników i stawał się mniej anonimowy (Gdańsk DE Zac).
Większość naszych rozmówców potwierdza, że fan zony były dobrze
wypromowane i łatwo było do nich traić. Było to korzystne przede
wszystkim dla turystów zagranicznych, bo mieszkańcy przeważnie i tak
świetnie orientowali się w ich lokalizacji: Dobrze promowana? Wydaje
mi się, że tak, bo chyba każdy mieszkaniec Wrocławia wie o tej streie czy
nawet tak, jak ja – mieszkaniec miejscowości oddalonej 150 kilometrów od
Wrocławia – również o tym wiedziałem, czyli chyba jest dobrze promowana (Wrocław W4 KP Mał). Tutaj też mi ciężko zarzucić, wszystko było
widoczne, że w Gdańsku jest EURO, nawet u mnie pod domem, na przystanku tramwajowym były bannery reklamujące Gdańsk jako gospodarza
imprezy. Wszędzie na ulicach były lagi wszystkich państw występujących
w EURO, więc generalnie praktycznie wychodząc z domu, wszędzie było
widać, że to EURO się u nas dzieje. Strefa kibica, też, uważam, była dobrze
rozreklamowana; nie przypuszczam, by istniały osoby, które o niej nie wiedziały albo nie wiedziały, gdzie ona się znajduje (Gdańsk W2 Ś Tur). Dla
porządku trzeba jednak zauważyć, że pojawiały się także opinie negatywne: Brakowało, brakowało takich, no w mediach, jak jest kampania, to ludzie zobaczą i przyjdą. A tutaj było, no, słowo za słowem, powiedział znajomy znajomemu, że jest strefa. Ja nie widziałem we Wrzeszczu żadnych
wielkich banerów pokazujących fan zonę w tamtą stronę. […] ale skoro się
i tak udało, w strefach kibica byli kibice, no to może nawet lepiej, że nie było
to rozpromowane, bo nie tracono na to pieniędzy, a ludzie i tak przyszli
(Gdańsk W5 KP Ban).
respondenci oczywiście chętnie porównywali strefy kibica w różnych
miastach, w których byli (generalnie w trakcie mistrzostw widoczna była
tendencja do przemieszczania się fanów wraz ze swoją drużyną – w szcze-
177
Sen nocy letniej?
gólności dotyczyło to kibiców z zagranicy): Co do promocji, to zależy od
miasta, bo miałem porównanie – byłem w streie kibica i w Poznaniu, i we
Wrocławiu. W Poznaniu wydawało mi się to lepiej zorganizowane, ze
względu na przestrzeń. Był to duży obszar dokładnie wytyczony dla kibiców, we Wrocławiu z kolei wytyczyli to słabo; rynek, który nie ma formy takiego jednego obszaru, tylko na dużej przestrzeni są takie uliczki i to powoduje, że ta strefa była taka bardziej rozmydlona, mniej się odczuwało takie
skupienie. W sumie odbywało się to podobnie, aczkolwiek z tego, co widziałem, to we Wrocławiu były problemy z komunikacją, z logistyką, miasto się
zakorkowało, były problemy nawet, żeby w centrum przejść z jednego końca na drugi (Poznań W1 KP Bed). Niektórzy spośród naszych rozmówców odwiedzili także fan zony w mniejszych miejscowościach – ich oferta
nieco różniła się od oicjalnych stref, zlokalizowanych w miastach organizujących Euro: Na czas EURO rynek Legionowa zamienił się w małą
strefę kibica, którą „ozdabiała” gigantyczna brama złożona z dwóch kolumn stylizowanych na joński styl architektoniczny. […] Powstała strefa
kibica nie prezentowała sobą nic specjalnego: na telebimie pokazywano
mecze, a w dni „bezmeczowe” ilmy. Naturalnie, w trakcie mistrzostw odbywały się tam różnego rodzaju zajęcia dla dzieci. Dorośli w tym czasie mogli
napić się piwa w małym zakątku gastronomicznym. O ile piknikowy klimat
był czymś, czego można było się spodziewać, to postawienie greckiej bramy
było prawdziwą bombą (Warszawa DE opr). […] poszliśmy razem do strefy kibica w Suchym Lesie. Miejsca siedzące znajdowały się za płotem – były
bezpłatne, ale nie można było wnosić piwa, sprzedawanego tuż za owym
płotem, również na terenie strefy. Steve był lekko rozbawiony hipokryzją
organizatorów. Strefa w Suchym Lesie przypominała niedzielny festyn.
Grillowane kiełbaski sąsiadowały z balonikami i watą cukrową, rodzice
upominali biegające dzieci, a większość rodzin zaopatrzona była w biało-czerwone gadżety. Dopingu nie było wcale (Poznań DE Sko).
Uroda stadionowego życia
Stadiony jeszcze w trakcie budowy, na długo przed rozpoczęciem mistrzostw, znalazły się w ogniu krytyki płynącej nawet ze strony tych, którzy byli zwolennikami organizowania mistrzostw Europy w Polsce i na
178
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
ukrainie. Dotyczyła ona zarówno kosztu ich realizacji, jak i rozmaitych
usterek, a nawet – czy może przede wszystkim – potrzeby funkcjonowania takich obiektów w polskich miastach. Także w trakcie trwania rozgrywek Euro i po ich zakończeniu podobne negatywne opinie pojawiały się
w debacie publicznej. Jednak, w opinii naszych rozmówców, latem 2012
roku stadiony zdecydowanie sprawdziły się jako miejsca futbolowego
kultu. Podobały się kibicom pod względem estetycznym, chwalono również śmiałe, nowoczesne i komfortowe rozwiązania technologiczne. Problemem natomiast nadal pozostaje kwestia przyszłości stadionów. Co
robić z tymi obiektami po zakończeniu mistrzostw, za co je utrzymywać
i konserwować (zwłaszcza te, które nie mają „przynależności klubowej”,
a tym samym brak im gospodarza)? Wreszcie, jaką ofertę (nie tylko sportową) przygotować, by optymalnie wykorzystać te budowle, a zarazem
zaspokoić potrzeby, oczekiwania i gust miejskiej publiczności? Na te
wszystkie pytania nasi rozmówcy nie znajdują szczególnie oryginalnych
odpowiedzi. W wywiadach powtarzają się przeważnie propozycje, które
padały już w trakcie ubiegłorocznych badań – widać, że ani organizatorzy, ani włodarze miejscy, ani sami mieszkańcy nie mają raczej olśniewających pomysłów, co zrobić ze stadionami.
Jak prezentowały się polskie stadiony w trakcie Euro 2012? respondenci przeważnie w entuzjastycznych słowach wyrażali opinie na temat
ich urody – liczne komplementy padały ze strony zarówno kibiców polskich, jak i zagranicznych: Piękny, bardzo piękny! (Wrocław W2 KZ Mał).
Chwalili stadion, że nowoczesny, piękny etc. […] na naszych znajomych
wrażenie zrobił stadion wypełniony kibicami (Poznań DE Sch). Pojawiały się co prawda wątpliwości dotyczące lokalizacji tych obiektów, ale
nie miały one raczej wpływu na oceny estetyczne: W Gdańsku stadion
jest bardzo ładny. Nie jest bardzo duży, nie jest specjalnie duży, ale bardzo,
bardzo piękny. Wydaje mi się, że jest stadionem pięknym, funkcjonalnym,
łatwym do wejścia, łatwym do wyjścia. Trochę oddalony od miasta. W Hiszpanii stadiony są w środku miasta, nie poza. Ale jest normalne, kiedy buduje się nowy stadion, to jest poza miastem. To jest normalne. Ale dobra,
wydaje mi się stadionem bardzo pięknym (Wrocław W3 KZ Mał). Zdarzały się także zaskakujące opinie cudzoziemców (jak cytowana poniżej wypowiedź włoskiego kibica), którzy uznawali polskie stadiony za bardziej
179
Sen nocy letniej?
nowoczesne, lepiej wyposażone i ładniejsze niż analogiczne obiekty zlokalizowane w krajach starej unii: – A czy podoba Ci się nasz stadion? –
Tak, ale to nowy stadion. Więc budowali go według nowych zasad. Bo we
Włoszech mamy tylko stadiony starej daty. I one nie są… funkcjonalne i…
– A co jest z nimi nie tak? – Jest się daleko od murawy. Nie mają krzesełek.
Nie są zakryte (Poznań W1 KZ Mat). Pojawiały się też kuriozalne, choć
sympatyczne skojarzenia. Podobnie jak w trakcie badań przed mistrzostwami, mogliśmy się przekonać, że stadiony są dla mieszkańców miast-gospodarzy przestrzeniami nieobojętnymi, oswojonymi i akceptowanymi, czemu dawali wyraz w bardzo niekiedy osobistych i oryginalnych
opisach tych obiektów (co interesujące, ogólne pytania o stadiony odbierali często jako odnoszące się do konkretnych miejsc): – Powiedz mi,
jak sobie myślisz „stadion”, tak ogólnie, co ci pierwsze przychodzi do głowy? – Pancernik! Takie… zwierzątko […]. Bo wygląda jak pancernik!
[śmiech] Niektórzy mówią „pieczarka”. Nie, no ale naprawdę, on jest…
pancernik, jak sama nazwa mówi, ma jakby taki pancerz, tylko on jest,
wiadomo, podłużny, ten zwierzak. I my też mamy taki podłużny, i nagle
się tak ścina tą starą trybuną. I tak to wygląda trochę jak pancernik. Naprawdę, jak widziałem kiedyś zdjęcie pancernika, spojrzałem na stadion,
no to mówię – kurczę, krewny jego! [uśmiech] Tylko że biały, a tamten nie
jest biały. – Ale jak sobie myślisz „stadion” w sensie ogólnym, nie „stadion
w Poznaniu”? – Aha! No to… [śmiech] Myślałem, że chodzi o ten w Poznaniu (Poznań W1 KZ Mat).
Wiele do życzenia, zdaniem naszych rozmówców, pozostawia natomiast otoczenie stadionów. Przestrzeń wokół nich jest przeważnie niezagospodarowana, a inwestycje, które miały towarzyszyć tym obiektom,
nie zostały ukończone. Całość robi nie najlepsze wrażenie, co dostrzegają zwłaszcza kibice zagraniczni: Obraz stadionu w otoczeniu, w jakim się
znajdował, był co najmniej dziwny. Nowy, piękny, błyszczący budynek stał
w otoczeniu koparek, hałd piasku, niedokończonych dróg. Stadion był nieskończony. Wielki budynek stojący wśród niskiej zabudowy jednej z najbiedniejszych dzielnic Gdańska. Lokalizacja stadionu zdziwiła Antoniego:
z dala od centrum miasta i głównej drogi dojazdowej. Po chwili namysłu
stwierdził jednak, że to dobre miejsce, bo być może „wróci życie”, doda
energii i zrewitalizuje biedną dzielnicę, dając w niej początek nowych, wiel-
180
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
kich inwestycji. Podjechaliśmy pod stadion rowerami od strony Brzeźna.
Jechaliśmy między niedokończonymi konstrukcjami, błotnistymi, dziurawymi drogami, w otoczeniu płotu budowlanego oddzielającego części
w trakcie budowy od jeszcze nierozpoczętej części przebudowy. Nie było
drogi dojazdowej od strony Gdańska-Brzeźna. Nie wyglądało to profesjonalnie. Nie sądzę również, żeby widok niedokończonego stadionu dawał
pozytywny odbiór miasta przyjezdnym kibicom. Widok nie zachwycił Antoniego. Powiedział: „Nie jesteście gotowi na EURO. To nie EURO powinno
być powodem zmian infrastruktury w mieście. Może należało poczekać,
czynić inwestycje z większą rozwagą, a nie podporządkowywać się stadionowi” (Gdańsk DE Szy). Zastrzeżenia dotyczą nie tylko bezpośredniego
otoczenia stadionów, lecz także słabego wkomponowania urbanistycznego i symbolicznego tych obiektów w dzielnice, w których zostały zlokalizowane. Szczególnie widoczne jest to w przypadku Stadionu Narodowego,
który miał – ze względu na swą lokalizację – wpływać na rozwój Pragi
w trakcie mistrzostw i po nich. Tak się jednak nie stało, a potencjał tej
części miasta pozostał niewykorzystany: Przestrzeń wokół stadionu. Pamiętam, jak cztery lata temu były plany modernizacji praskiej części Warszawy. Ulica Francuska miała być zamknięta i przeznaczona tylko do ruchu
pieszego. Deptak miał tętnić życiem ogródków kawiarnianych, restauracji,
miał być miejscem spotkań. […] Plany te, niestety, nie powiodły się. Nie rozumiem też, dlaczego nie wykorzystano potencjału parku Skaryszewskiego,
w którym nie działo się nic. […] Mogłyby tam się dziać różne wydarzenia
okołostadionowe. Mam wrażenie, że prawa strona Warszawy została słabo
„wciągnięta” w mistrzostwa, albo tak: oprócz wybudowania po jej stronie
stadionu nie została wciągnięta w ogóle (Gdańsk DE Szy).
Gorzej niż estetyka oceniana była funkcjonalność stadionów – dotyczy to nie tylko rozmaitych niedoróbek i usterek, które objawiły się już
w trakcie trwania mistrzostw, lecz także rozmaitych form „obsługi przemysłu stadionowego”, której gospodarze tych obiektów dopiero się uczą.
Nie zawsze właściwie działały systemy informacyjne i komunikacja na
stadionach: Jest on trochę zawiedziony wycieczką pod stadion; z powodu
niezbyt jasnych informacji wysiedli na dalszym przystanku i musieli bardzo
daleko maszerować. Sama konstrukcja mu się podoba, zauważa jednak, że
komunikacja z nim – pomimo nie najgorszej lokalizacji – niekoniecznie jest
181
Sen nocy letniej?
najlepsza. Stadion niby znajduje się niedaleko centrum, a jeździ tam mało
tramwajów. Po okolicach stadionu można stwierdzić, że został on dokończony w ostatniej chwili. Gosia dodaje, że SKM jeździ tylko w dni meczowe,
a powinna codziennie, bo ludzie jeżdżą do pracy, ale i potrzebują komunikacji do i z centrum. […] Dość krytycznie ocenił on informacje dotyczące
dojazdu na stadion, w wyniku których nie udało mu się dojechać we właściwe miejsce i był zmuszony do długiego i męczącego spaceru z Przymorza.
Ponadto okolice stadionu znamionują ukończenie prac w ostatniej chwili,
co nietrudno stwierdzić po pozostawionych wykopach i maszynach budowlanych (Gdańsk DE Tur).
Stadiony, podobnie jak strefy kibica, poddawane były przez badanych
rozmaitym analizom porównawczym – wielu respondentów odwiedziło
więcej niż jeden obiekt: Nie było zgodności co do tego, który ze stadionów
zasługuje na lepszą ocenę końcową. Stadion w Gdańsku wygrywa ze stadionem w Poznaniu pod kątem przeżyć estetycznych. Głównie ze względu
na swoją barwę i całość wykonania wyróżnia się na tle innych europejskich
obiektów i zapada w pamięć. Przegrywa, niestety, jeżeli chodzi o lokalizację, która była określana jako dziwna, odległa, wymagająca podróżowania, kontrastująca ze stadionem, industrialna, niedokończona, opuszczona,
biedna, pustkowie, odseparowana, osobna. Stadion w Poznaniu był chwalony za bycie integralną, łatwo dostępną częścią miasta, dobrze wkomponowaną w tkankę miejską. Oba stadiony były postrzegane jako bardzo nowoczesne i nieodbiegające od standardów, z lekkim wskazaniem na stadion
w Gdańsku, od którego czuć było świeżość i nowość, a czego nie było aż tak
widać po stadionie poznańskim, który był tylko zmodernizowany (Gdańsk
DE Zac). Porównania dotyczyły także obiektów zagranicznych, na tle
których, zdaniem respondentów, polskie stadiony wcale nie wypadają źle:
Stadionem jest zachwycony – było ciekawie to usłyszeć, bo to chyba najbardziej kontrowersyjna inwestycja w Poznaniu […]. Steven uważa, że jest
piękny, nowoczesny, europejski, na najwyższym poziomie. Z miejsca, które
miał, wszystko było doskonale widać. Kształt stadionu przypominał mu
„olbrzymie naczynie do zapiekanki”. […] Stadion, którego zazdrościmy
Gdańskowi bardzo, wypadł gorzej na tle naszego – co za radość! Co prawda nie chodziło mu o wygląd stadionu z zewnątrz, bo tego akurat dotyczy zazdrość poznaniaków, ale o funkcjonalność. Problemem było wejście
182
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
– odnalezienie właściwej bramki, ze względu na niejasne oznaczenia: to,
co na bilecie, nie korespondowało z tym, co faktycznie zastał, miał trudność
w odnalezieniu się. […] Steve był pod wrażeniem stadionu. Uznał, że
dojazd jest szybki i bezproblemowy, łatwo można się odnaleźć (gorzej
w Gdańsku, gdzie się pogubił, nie wiedział, która bramka i jeszcze źle go
pokierowano) i jest wspaniała widoczność. Stadion bardzo mu się podobał
estetycznie. Uznał, że jest duży, nowoczesny, nie odstaje ani trochę od standardu znanych europejskich stadionów, a na pewno nie jest gorszy od niemieckich (Poznań DE Sko).
Jak w opinii naszych rozmówców przedstawia się przyszłość czterech
nowych stadionów? Wspomnieliśmy już, że nie ma szczególnie oryginalnych propozycji. respondenci wskazują na możliwość odmiennego
niż czysto piłkarskie wykorzystania tych obiektów – mówią przeważnie
o koncertach i imprezach sportowych innego rodzaju (np. zawodach lekkoatletycznych czy rozgrywkach rugby). Zwracają też uwagę na fakt, że
podobne kłopoty miały również inne kraje, które były gospodarzami
Euro (jak Portugalia czy Austria): To jest problem, który, myślę, że nie jest
nowością w Polsce. W Austrii było podobnie. Myślę, że rozgrywanie EURO
przyciąga na ten stadion z polskiej ligi, z miasta. Widzą, że ten stadion
piękny, nowy. Przyjdą podziwiać i tak już tam zostaną (Wrocław W1 KZ
Mał). respondenci podkreślają także, że istotne jest związanie stadionu
z miastem, z klubem – wówczas szanse na sensowne zagospodarowanie
tej przestrzeni i jej „uspołecznienie” są znacznie większe: Wydaje mi się,
że powinny tam grać kluby piłkarskie, które są w mieście. Stadiony są zbyt
duże dla klubu, ale trzeba je użytkować; przynoszą więcej pieniędzy niż jak
ich się nie użytkuje i pozostawia je (Wrocław W3 KZ Mał).
Wielu respondentów wyrażało obawy dotyczące ekonomicznego
aspektu budowy stadionów, możliwości zwrotu tych inwestycji w przyszłości, a nawet sensowności ich powstania. W tym kontekście stadiony
niekoniecznie postrzegane są jako sukces: Prawdopodobieństwo, że ta inwestycja zwróci się w ciągu 10 najbliższych lat, jest dla mnie bardzo małe.
[…] mam nadzieję, znajdą się odpowiedni ludzie, którzy będą w stanie wykorzystać ten potencjał tego stadionu, bo, jak na razie, nie da się ukryć, że
– nie licząc EURO – jest to porażka (Gdańsk W2 Ś Tur). No, było pytanie, czy można powiązać, nie? Sukces i porażkę ze stadionem? Spójrzmy na
183
Sen nocy letniej?
Narodowy. Otworzyli tylko po to, żeby go zamknąć, bo, kurwa, coś nie
działało. Stadion we Wrocławiu. Śląsk Wrocław kończył rundę po przeprowadzce na ten stadion, kończył rundę i tak na starym, na Oporowskiej.
A przecież to jest porażka budowlana, schody nie działają, tu coś nie działa, daj spokój. Sukces. Najdroższy stadion na świecie (Gdańsk W4 KP Ban).
Wątpliwości tego rodzaju mieli także kibice z zagranicy: W wywiadzie,
który przeprowadziłam z Antonim pod koniec jego pobytu, przyznał, że
stadiony, które wybudowaliśmy, są naprawdę piękne. […] Poddał natomiast pod wątpliwość sens ich budowy. „Czy naprawdę warto budować stadiony, które wykorzystacie tylko podczas EURO, a potem będziecie się martwić, jak je utrzymać? Jestem przekonany, że będziecie mieli z tym kłopot.
Dodatkowo w Warszawie są dwa inne, nowe stadiony klubowe, w Gdańsku
zbudowaliście Ergo Arenę. Zaciągnęliście ogromne kredyty, które latami
będziecie spłacać. Nie popieram takiego kierunku działań w sprawie promocji państwa (Gdańsk DE Szy). Także problemy komunikacyjne, dotyczące zwłaszcza obiektów położonych w oddaleniu od centrów miast,
będą – zdaniem naszych rozmówców – generować trudności w przyszłości: Przede wszystkim nie ma stamtąd jak wrócić. Są, powiedzmy,
autobusy nocne, ale to nie jest też, powiedzmy, zbyt częste, tak? I zbyt
komfortowe. I nie jest w stanie jeden autobus, który jest raz na godzinę,
obsłużyć ludzi, którzy by wracali z jakichś tam większych imprez (Gdańsk
W5 Ś Tur). Zdaniem innych respondentów możliwości przyszłego zagospodarowania i wykorzystania stadionów zdecydowanie były i nadal
są przeceniane: No, nie widzę potencjału w stadionie zbyt dużego. […]
Mówię o naszym, sposobie wykorzystania naszego stadionu. […] Który
jest, jak na razie przynajmniej, fatalny. Z tego, co wiem, to stadion na siebie zupełnie nie zarabia. […] Ergo Arena też, i tam odbywają się wydarzenia kulturalne, więc… no, Trójmiasto nie jest aż tak duże, żeby mogły
dobrze sobie radzić dwa duże obiekty. […] powierzchnia jest ogromna na
Letnicy, więc myślę, że będzie bardzo ciężko sprawić, żeby zarabiał na siebie i jeszcze żeby przynosił jakiś fajny dochód. […] Sezon w Gdańsku trwa
bardzo krótko, pogoda polska jest taka, że jednak częste są deszcze i zimno, więc… A nasz stadion chyba nie ma zadaszenia, z tego, co wiem, więc
ciężko będzie robić zamknięte wydarzenia, przynajmniej na przestrzeni
tej murawy, tak? Więc pewnie lepiej funkcjonują stadiony, które mają
184
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
zadaszenie i cały rok mogą być wykorzystywane, a nasz będzie, nie wiem,
no, rzadziej (Gdańsk W7 Ś Tur).
Trzeba jednak zwrócić uwagę, że stadiony nie są postrzegane jedynie
w perspektywie ich opłacalności i wykorzystania w przyszłości jako miejsc
ogniskujących miejskie atrakcje. obiekty te, w opinii wielu rozmówców,
pełnią także bardzo ważną rolę symboliczną. Zresztą takie releksje pojawiają się w odniesieniu do całej imprezy, która, zdaniem wielu respondentów, zapoczątkowała istotne zmiany mentalne w polskim społeczeństwie
– stadiony w tym kontekście traktowane są jako jeden z elementów normalności, zrównywania się Polski z krajami bardziej rozwiniętymi i warunek tworzenia nowych standardów. W tym sensie – jako symbole nowoczesności i światowości – nierzadko stają się obiektem obywatelskiej dumy:
Ja uważam, że dobrze, że zostały zbudowane. Być może to nie pierwsza, znaczy nie ostatnia impreza międzynarodowa, która będzie organizowana tutaj
w kraju. Wcześniej nie było miejsca tak naprawdę, gdzie można by było organizować jakieś igrzyska sportowe, jakieś turnieje i tak dalej. No a teraz jakby dorównaliśmy reszcie świata (Gdańsk W3 Ś Tur). Nie mniej istotna jest
też zmiana symboliczna, jakiej ulegają przestrzenie miejskie, w których
zlokalizowano nowe stadiony. Dotyczy to oczywiście gdańskiej Letnicy,
w której nowy obiekt stał się ważnym czynnikiem rewitalizacyjnym. Zmiana kulturowa ważna jest też dla warszawiaków – Stadion Dziesięciolecia
wywoływał określone skojarzenia historyczne i symboliczne, w tej chwili
jego zmodernizowane wcielenie ma szansę na stworzenie nowej, względnie
niezależnej od przeszłości, miejskiej mitologii: Opowiadałam im o historii
tego miejsca i o tym, jak inaczej wyglądały te okolice, zanim wybudowano
Stadion Narodowy. Mam wrażenie, że moment przywrócenia temu miejscu
jego oryginalnego, sportowego charakteru wytyczył dla miasta nowy szlak,
którym, jak na razie, podąża – koniec bazarowej rzeczywistości Warszawy.
Coś, co było dla nas tak charakterystyczne, przestaje istnieć, umiejscawiając
miasto na zupełnie nowej pozycji na mapie Europy. […] Nie uważam, żeby
stolica straciła swój charakter poprzez pozbycie się stadionu [Jarmarku Europa – przyp. M. D. i E. A. S.). Nie ma co ukrywać, że Polska ma inne ambicje
niż stanie się żywym skansenem, zachowującym knajackie tradycje stanowiące jej folklor. To stolica, a one zawsze tracą nieco ze swego uroku, oddając
swe ciała politykom i ekonomistom (Warszawa DE Dob).
185
Sen nocy letniej?
Na koniec trzeba też wspomnieć o podkreślanej przez naszych rozmówców promocyjnej roli nowych obiektów. Ich zdaniem, stadiony nie
powinny być rozpatrywane jedynie w kontekście ekonomicznym czy materialnym. Stanowią wizytówkę Polski, stają się miejskimi ikonami i pomagają zmienić wizerunek kraju zarówno w oczach jego mieszkańców,
jak i za granicą: Tak jak mówiłem, Polska stanie się bardziej znana na świecie (Warszawa W2 KZ Bąc). […] stadiony były jedną ze ścieżek promocji
owej europejskości. Na ich pojawienie się w przestrzeniach polskich oraz
ukraińskich miast kładziono szczególny nacisk, czemu wyraz dały zarówno
logo samego wydarzenia, jak i symboliczna prezentacja ich miniatur podczas ceremonii otwarcia mistrzostw (Warszawa DE Kar).
W opinii naszych respondentów generalny bilans Euro jest zdecydowanie pozytywny. Mistrzostwa, także w aspekcie dotyczącym organizacji
i zagospodarowania przestrzeni publicznej, oceniane są przeważnie jako
sukces. ożywiła się niemrawa dotychczas przestrzeń publiczna polskich
miast, zmianie uległy też nasze w niej zachowania. Staliśmy się życzliwsi
dla siebie i obcych, bardziej radośni i tolerancyjni – „po prostu normalni”, jak określa to wielu naszych rozmówców. Doceniają oni także zmiany
infrastrukturalne – funkcjonalne i estetyczne przystosowanie miast do
mistrzostw, nowo wybudowane drogi i obiekty użyteczności publicznej,
wyremontowane i zrewitalizowane budynki, place i ulice oraz funkcjonujący znacznie lepiej niż na co dzień transport publiczny. Polacy przekonani są, że bez Euro nie powstałoby wiele inwestycji lub powstałyby
one ze znacznym opóźnieniem. Co jednak ważniejsze, dostrzegają zmianę kulturowo-społeczną, jaka towarzyszyła temu wydarzeniu. Euro nie
okazało się dla Polski sukcesem inansowym ani sportowym, ale promocyjnym i symbolicznym – z pewnością tak. Zmieniło coś istotnego w nas
samych. I ta nowa jakość kulturowa dla większości naszych rozmówców
jest ważniejsza od bilansu ekonomicznego.
Na koniec łyżka dziegciu. Trzeba bowiem zauważyć, że wiele pozytywnych zmian obserwowanych w trakcie Euro zostało zastopowanych
wraz z zakończeniem rozgrywek, to zaś nasi rozmówcy postrzegają zde-
186
Mirosław Duchowski, Elżbieta Anna Sekuła
cydowanie negatywnie. W trakcie trwania mistrzostw można było korzystać w pełni z przestrzeni publicznej w rytmie całodobowym. A teraz?
„Nie da się”… Jakość komunikacji miejskiej wróciła do polskiej normy,
piwny piknik w parku to rzadki widok, a amator nocnych spacerów po
centrum jest wrogiem publicznym numer jeden lokalnej wspólnoty. Czy
wyciągniemy wnioski z tego, co „przyśniło nam się” latem? Przekonamy
się o tym w najbliższym czasie – za rok, po kolejnym etapie badań, będziemy zapewne znali już odpowiedzi na powyższe pytania. oby nie
okazało, że to był tylko sen.
Aleksandra Litorowicz
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia
sportowe
Sztuka od zawsze towarzyszy wielkim wydarzeniom, pełniąc szereg funkcji – upamiętniających, propagandowych, estetyzujących. Jak stwierdza
Enric Pol z uniwersytetu w Barcelonie, sztukę o funkcji upamiętniającej
i dramatyzującej znajdziemy w rekwizytach towarzyszących przygotowaniom następcy tronu do objęcia władzy w renesansie, jak również w nazizmie i, współcześnie, w takich wielkich sportowych uroczystościach jak
Igrzyska Olimpijskie (Pol 1998: 73). Nie inaczej rzecz się ma z przejawami
sztuki w przestrzeni publicznej miast, które stają się dla tych wydarzeń
polem i ramą.
Wielkie wydarzenia sportowe, tak jak inne megaeventy, pełnią kluczową rolę w promocji miast i regionów, stanowiąc ważną część długofalowych strategii rozwoju. Nie tylko promują miasta, odgrywają
rolę w biznesie i turystyce, ale nadają miejscom tę trudno uchwytną
atrakcyjność – czyli przyciągają i zatrzymują mobilny kapitał i ludzi –
przez polepszenie i regenerację miejsca, a także promocję wybranych
o nim informacji (http://caledonianblogs.net/polic/iles/2008/08/hallarticle-urban-entrepreneurship-corporate-interests-and-sports-megaevents.pdf).
Festiwalizacja życia kulturalnego, organizacja między innymi Europejskich Stolic Kultury, a także coraz większe znaczenie i rozmach wielkich imprez sportowych sprzyjają kreowaniu i rewitalizacji przestrzeni
188
Aleksandra Litorowicz
publicznych. Mogą być asem w rękawie w grze o kulturalno-ekonomiczną dominację1; dźwignią odnowy i demonstracji na arenie międzynarodowej idei świeżo wprowadzonej demokracji (jak widzimy na podstawie
klasycznego już modelu barcelońskiego) bądź, jak w przypadku niedawnych Igrzysk olimpijskich w Londynie, potwierdzeniem wysokiego statusu i możliwości kreowania modelu wzorcowego, który będzie naśladowany przez najbliższe lata, spełniając tym samym rolę wzorotwórczą.
organizacja przez Polskę mistrzostw Europy w piłce nożnej zetknęła
się z czasem z coraz większym zainteresowaniem kwestiami związanymi
z przestrzenią publiczną dzisiejszych miast oraz roli w nich sztuki. Z jednej strony więc rośnie świadomość znaczenia wysokiej jakości dospołecznej przestrzeni miejskiej – jest ona tematem zainteresowania artystów,
instytucji kultury, a także – coraz bardziej – organizacji pozarządowych.
W miastach realizowane są projekty i przedsięwzięcia animujące i rewitalizujące przestrzenie publiczne, przeciwdziałające gentryikacji, wprowadzające sztukę publiczną. Popularne stały się akcje wykorzystujące
techniki street artu – miasta dotują realizację murali, nie zapominają też
o rzeźbach i instalacjach w parkach i innych przestrzeniach, najczęściej
związanych z wypoczynkiem i rekreacją. Z drugiej zaś strony borykamy
się nadal z brakiem planów zagospodarowania, agresywną reklamą outdoorową, grodzeniem miasta, ekskluzywnością niektórych przestrzeni,
słabą jakością realizowanej sztuki (z nastawieniem na nijakość i „laurkowość”), brakiem mechanizmów kreowania przestrzeni publicznych i odpowiedzialności za podejmowane na tym gruncie decyzje.
A skoro Euro 2012 jest największym międzynarodowym eventem,
który kiedykolwiek realizowaliśmy, wypatrywanym jako moment wielkiej przebudowy Polski, to czy oprócz wybudowanych stadionów i rozwiązań infrastrukturalnych, nadzieje w nim pokładane zostały spełnione? Jak zmieniła się nasza przestrzeń publiczna i czy podczas jej kreacji
wykorzystano potencjał sztuki? By spróbować odpowiedzieć na te pytania
1
„To jedyny sposób, by prześcignąć Francuzów” – miał powiedzieć książę Albert przed
organizacją Wielkiej Wystawy Światowej, która odbyła się w 1851 roku w Hyde Parku
w Londynie.
189
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia sportowe
w późniejszej części tekstu, przyjrzyjmy się, jak odbywała się odbudowa
i promocja poprzez sztukę stolicy Katalonii – to bowiem casus Barcelony
uznawany jest przez wielu za modelowy (i wzorcy) w omawianej przez
nas kwestii.
Redeinicja miasta przez sztukę – model barceloński
Decyzja o organizacji przez Barcelonę XXV Letnich Igrzysk olimpijskich
w 1992 roku zapadła sześć lat wcześniej. Pierwsze działania mające na
celu przebudowę i rewitalizację miasta podjęto jednak jeszcze wcześniej,
czyli pod koniec lat 70. XX wieku, a więc po śmierci generała Franco.
W tym pierwszym „przedolimpijskim” etapie nie tylko rozpoczęto budowę nowych mieszkań i doprowadzano do porządku budynki historyczne,
ale także podejmowano próby wprowadzenia harmonii między centrum a peryferiami oraz tworzenia przestrzeni publicznych, takich jak
parki, place, przestrzenie rekreacyjne i sportowe. Presja olimpiady przyniosła przyspieszenie prac, połączone z redeinicją miasta w wielu jego
aspektach. ogromne nakłady inansowe umożliwiły budowę infrastruktury sportowej, nowych budynków, a także wprowadzenie w miasto sztuki publicznej. Jak mówił w tamtym okresie wielkiej przebudowy Pasqual
Maragall i Mira, ówczesny prezydent stolicy, cel, który zdeiniowaliśmy
jako „monumentalizację obrzeży”, był podwójny. Po pierwsze, chcieliśmy
wyjść ze sztuką na ulice oraz skwery dzielnic, gdzie do tej pory brakowało
elementów rzeźbiarskich. Po drugie, chcieliśmy być pewni, że sztuka ta na
stałe wpisze się w otoczenie i wpłynie na jego jakość (Barcelona Escultures.
retrieved December 5, 2011, http://www.bcn.es/publicacions/Bcn_escultures/info/chapter5.html ).
Efekty były wspaniałe. W dawnych dokach i fabrykach powstała wioska olimpijska, którą po zakończeniu olimpiady przekształcono w osiedle mieszkalne. Nie tylko uporządkowano i przywrócono funkcje pasowi
wybrzeża, ale także wprowadzono obiekty sztuki publicznej, z których
najbardziej znana jest rzeźba autorstwa architekta Franka Gehry’ego.
ryba, będąca jednym z charakterystycznych motywów w twórczości Amerykanina, została wykonana ze stalowej konstrukcji pokrytej połyskującą
w słońcu miedzią. Bezgłowe zwierzę o wymiarach 35 × 54 metry usytu-
190
Aleksandra Litorowicz
owane jest w sąsiedztwie dwóch drapaczy chmur i zwrócone ku morzu,
stanowiąc monumentalny i osadzony w kontekście miejsca landmark.
W niewielkiej odległości od ryby powstał inny obiekt wpisujący się
w kategorię site-speciic. Hołd dla Barcelonety niemieckiej artystki rebekki Horn, również wykonany na plaży, to kilkumetrowa rzeźba stworzona
z poukładanych na sobie chiringuitos, czyli dawnych rybnych straganów.
Zebrane w jednym miejscu, tworzą pomnik okolicznych mieszkańców
i ich codziennego życia z czasów przed modernizacją nadbrzeża – do
tego stopnia zaniedbanej strefy industrialnej, że nazywanej „katalońskim
Manchesterem”.
Kolejni światowej sławy artyści sukcesywnie znaczyli miasto dziełami
o wielkim rozmachu, obok których trudno przejść obojętnie i które same
w sobie stanowią atrakcję turystyczną. Tuz pop artu, roy Lichtenstein,
stworzył ikoniczną już Głowę Barcelony (El Cap de Barcelona), a więc wykonaną z betonu i ceramiki kolorową kobiecą twarz. Dobrze widoczna
rzeźba nie tylko zaprasza do zrewitalizowanej części miasta, lecz także jest
hołdem oddanym Antoniemu Gaudiemu i jego zamiłowaniu do mozaiki.
Podobnie jak gigantyczne kolorowe Zapałki (Mistos) Claesa oldenburga,
który na miejsce ich ekspozycji wybrał jednak nie nadbrzeże czy centrum, ale wzgórza Vall d’Hebron – teren wybudowany specjalnie na potrzeby olimpiady (strefa takich dyscyplin, jak m.in. kolarstwo, tenis), a po
jej zakończeniu przewidziany jako pełnoprawna część miasta. Amerykański rzeźbiarz bohaterem swojej pracy uczynił więc przedmiot codziennego użytku, a więc pudełko z powyginanymi zapałkami, z których
najwyższa ma 20 metrów wysokości i pali się niebieskawym płomieniem.
W stronę dzielnicy mieszkalnej pełnej niczym niewyróżniającej się architektury zwrócił się także richard Serra. We współpracy z Pedro Barraganem i Bernardo de Sola stworzył La Palmera – zaokrągloną betonową
białą ścianę przerwaną przez palmowe drzewo. Ściana ta spełnia także
funkcję utylitarną (stanowi to wyjątek w pracach artysty) – dzieli plac na
część rekreacyjną i wypoczynkową, a zaprojektowane przy niej schody
pozwalają na odpoczynek. Konceptualne dzieło, które przez lata „zrosło
się” z przestrzenią swojej prezentacji, uznawane jest za jedną z najśmielszych prób osiągnięcia ideału w procesie scalania miejsca i tożsamości
lokalnej społeczności (Apgar 1991).
191
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia sportowe
Z sytuacją odwrotną, gdy w dzieło sztuki przekształcany jest obiekt
utylitarny, mieliśmy z kolei do czynienia dzięki dwóm laureatom nagrody
Pritzkera. Na wzgórzu Montjuïc, na terenie Parku olimpijskiego, Santiago
Calatrava stworzył wysmukłą Torre de Comunicacions, czyli wieżę komunikacyjną, która wzniesiona została w celu transmisji olimpiady. W jej
białym zarysie widoczny jest sportowiec niosący znicz olimpijski. Z kolei
288-metrowa Torre de Collserola, czyli Leśna Wieża Normana Fostera,
znajduje się na górze Collserola i jest najwyższą konstrukcją w Hiszpanii.
Wieża nadawcza to wielki maszt ze stalowym pokładem i wspaniały punkt
widokowy. obie wieże stały się ikonami miasta i jednocześnie, co należy
uznać za swoisty znak czasów, symbolami nowych mediów.
obiekty sztuki publicznej tworzyły nie tylko światowej sławy gwiazdy.
Formowaną właśnie przestrzeń publiczną, czyli parki, place i placyki sąsiedzkie, przejścia i bulwary stały się miejscem ekspozycji rzeźb i fontann
z wodą pitną autorstwa lokalnych artystów (obiektów takich w samym
1992 roku powstało ponad 50). Jakkolwiek powstawały one już dawniej,
ich liczebny rozrost w oczywisty sposób wiązał się z przyznaniem Barcelonie imprezy o globalnym zasięgu. Dzięki programom takim jak m.in.
„urban Conigurations” niezależni kuratorzy mogli powoływać grupy artystów do pracy w przestrzeni publicznej i tworzenia stałych dzieł sztuki.
I tak oto zaniedbane, chaotyczne miasto bez planu zagospodarowania,
traktujące po macoszemu swoje wybrzeże, zostało przedeiniowane i zintegrowane nie tylko poprzez infrastrukturę komunikacyjną (stacje metra,
mosty, obwodnice, udogodnienia dla pieszych), renowację i budowę instytucji sztuki i kultury, ale także poprzez sztukę wprowadzaną symultanicznie do powstawania lub odzyskiwania przestrzeni publicznych.
rzeźby i instalacje nie tylko estetycznie wzbogaciły krajobraz i, nierzadko, wniosły w niego odrobinę koloru, ale również uspójniły włączane
do miasta tereny peryferyjne, rewitalizowały je, a także podkreśliły historyczne i artystyczne dziedzictwo miasta.
Czego dowiadujemy się z tej opowieści? Czy sukces wypracowany
dzięki poczynaniom Barcelony dałoby się przetransponować na grunt
polskich miast-organizatorów Euro 2012 i stosować przy okazji innych,
nie tylko sportowych megaeventów? Pierwszą dobrą praktyką, którą
możemy zaobserwować na przykładzie Barcelony, jest balans między
192
Aleksandra Litorowicz
przeszłością a przyszłością, w którego utrzymaniu sztuka przyjęła zadanie szczególne. Nadanie charakteru metropolitalnego poprzez przeprowadzony z rozmachem wieloetapowy plan przebudowy opierało się
w warstwie symbolicznej na poszanowaniu historii i dziedzictwa, jednak
z wyraźnym zwrotem ku nowej Barcelonie. Mimo wielu prac nawiązujących do historii danego miejsca, akcent został położony nie tyle na „stare
ikony”, ile na nowe symbole i znaczenia, których izyczne reprezentacje,
a więc rzeźby, instalacje i obiekty architektoniczne, stały się szybko charakterystycznymi znakami miasta i atrakcjami turystycznymi. Mówiono
nawet, że te działania przybrały formę litingu wykonanego na ikonach
modernizmu czy charakterze miasta Picassa i Miro (http://upcommons.
upc.edu/revistes/bitstream/2099/12154/1/C_114_3.pdf).
Po drugie, powstałe obiekty sztuki publicznej wybierane były według
klucza zróżnicowanej funkcji: mamy więc zarówno realizacje dekoracyjne i upiększające, jak i te wchodzące w dialog z okolicą, kładące nacisk na
historię miasta, upamiętniające. Zdecydowana większość z nich nie nawiązuje wprost do olimpiady, zapewniając sobie tym samym długofalowy
żywot w mieście już po okresie sportowego święta.
Po trzecie, do współpracy zaproszono zarówno lokalnych artystów, jak
i zagranicznych, w tym uznane nazwiska światowego formatu. Pierwsza
grupa tworzyła najczęściej w przestrzeniach lokalnych, odpowiadając na
potrzeby mieszkańców, podczas gdy „gwiazdy” tworzyły spektakularne
dzieła dedykowane olimpijskiemu rozmachowi: Należy zauważyć, że jeśli
w pierwszym okresie architekci pracujący nad konstrukcją demokratycznej
Barcelony są zasadniczo lokalni, to podczas miejskich przygotowań do
olimpiady bezspornie znani architekci, tacy jak F. Ghery, A. Isozaki, F. Gregotti i A. Siza zostają wezwani. Barcelona zdecydowanie wchodzi w świat,
w którym architektoniczny „system gwiazd” deiniuje formę miasta (http://
upcommons.upc.edu/revistes/bitstream/2099/12154/1/C_114_3.pdf).
Po czwarte, sukces Barcelony nie byłby możliwy, gdyby nie śmiała
wizja realizowana dzięki porozumieniu wielu podmiotów (gros prac
wykonany był w czynie społecznym), przejawiająca się w nadaniu priorytetu wszystkim czynnościom modernizacyjnym. Świadomość wielkiej
inwestycji, która, by zmienić charakter miasta, nie może odbyć się wyłącznie punktowo, pozwoliła na prowadzenie działań długofalowych,
193
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia sportowe
strategicznych i kompleksowych, na zawsze zmieniając oblicze miasta
w zaledwie kilkanaście lat od wprowadzenia demokracji.
Gdzie syrenek sześć
Wróćmy do Polski i imprezy o, mimo wszystko, mniejszym rozmachu –
mistrzostw Europy w piłce nożnej. W datowanej na 30 listopada 2010
roku warszawskiej „Koncepcji miasta-gospodarza” znajdziemy zapis 3.4.1
zatytułowany „Projekty realizowane w przestrzeni miasta”. W stołecznym
dokumencie czytamy: Przewidujemy realizację działań w przestrzeni
miejskiej mających na celu aktywację mieszkańców, turystów i kibiców do
eksploracji miasta poprzez ciekawe i wyróżniające formy. W ramach tych
działań powstaną instalacje, które mają kojarzyć się z miastem, ale głównie
nawiązywać do imprezy UEFA EURO 2012 (http://www.meet-poland.
com/index.php?option=com_k2&view=item&task=download&id=1_626d870405762b2c70285d468af1da16&lang=pl). Znamienny wydaje się fakt, że już w tych zapisach perspektywa znaczenia tkanki miejskiej
„ciekawymi i wyróżniającymi się formami” zdaje się być czasowa, bo ulokowana w punkcie 3.4 dotyczącym „dodatkowych działań komunikacyjnych dla kibiców”, którzy przecież w mieście przebywać będą wyłącznie
przez chwilę.
W czerwcu 2012 roku w czternastu punktach Warszawy (m.in. w streie kibica na placu Deilad, placach Konstytucji, Trzech Krzyży, Zamkowym
i Teatralnym, Krakowskim Przedmieściu, przy stacji Metra Centrum) pojawiły się igury przedstawiające syrenki z piłką Tango 12 w prawych dłoniach. Każda z nich ma 3,5 metra i prezentowana jest na cokole z napisem
„Serdecznie witamy” w wielu językach. Każda symbolicznie przynależy też
do innej drużyny narodowej biorącej udział w rozgrywkach – mamy więc
półkobietę-półrybę z tarczą i cokołem w barwach 16 drużyn.
Figury zostały wyprodukowane przez nowosolską fabrykę igur, wykonującą m.in. dinozaury do miasteczek dinozaurów czy krasnale ogrodowe, a obecnie pracującą nad największym pomnikiem Jana Pawła II na
świecie, który ma stanąć w Częstochowie. Proces powstawania igur przybliżył Marcin Walasek z lubuskiego przedsiębiorstwa: Dostaliśmy rysunki, jak syrenka ma wyglądać. Potem do pracy wzięli się nasi rzeźbiarze.
194
Aleksandra Litorowicz
Bardzo długo trwały wszystkie konsultacje i dopracowywanie szczegółów. Sama produkcja poszła już szybko (http://gorzow.gazeta.pl/gorzow/
1,35211,11828465,16_lubuskich_syrenek_dla_Warszawy__W_reku_
nie_miecz_.html#ixzz2Gvj4v6f). Nawet przy dobrych chęciach odnalezienie w syrenkach wspólnego mianownika z instalacją artystyczną jest
niemal niemożliwe. Na stronie samego Malpolu syrenki opisywane są
zresztą jako lagowe reklamy przestrzenne Miasta Stołecznego Warszawa.
Szumu wokół syrenek było co niemiara. Zanim znalazły się w przestrzeni miejskiej, internauci mogli głosować na swoją ulubioną, a nawet,
poprzez załączenie swojego zdjęcia, znaleźć się na tarczy czy cokole. Każda z igur opatrzona jest fotokodem, który pozwala pobrać mobilny przewodnik po Warszawie w 14 wersjach językowych. „Szlakiem syrenek”
prowadziła także mapa w języku angielskim, która zawierała – niestety –
błędy i wskazywała nieprawidłowe lokalizacje (zresztą takie topograiczne pomyłki związane z obiektami dedykowanymi ważnym postaciom
promującym miasto leżą już chyba w warszawskiej tradycji2).
Przeciwnicy syrenek przyrównują je do atrapy i zastanawiają się, dlaczego kobiety trzymają piłkę w ręce, skoro mistrzostwa Europy w piłce
ręcznej mężczyzn odbędą się w Polsce dopiero w 2016 roku. Zarzucana
jest im wtórność, nijakość, schematyzm w przedstawieniu. Dyskusję najlepiej chyba podsumowuje wypowiedź xyp na forum gazeta.pl: Co do
zarzutu, że są prostackie – to turniej piłkarski, a nie wystawa dzieł van Gogha. Więc dlaczego dekoracje miałyby być nie wiadomo jak wyrainowane?
(http://forum.gazeta.pl/forum/w,752,136443316,,Nowy_pomysl_biura_
promocji_syrenki_z_fabryki_k_.html?v=2).
okazuje się, że te „dekoracje” nie muszą być koniecznie „wyrainowane”, ważniejsze, by były pomysłowe, przewrotne i zabawne. W 2008 roku
tereny Doku Alberta w Liverpoolu zasiedliło stado ponad 120 superja-
2
W przypadku warszawkich ławek powstałych z okazji Roku Chopinowskiego także nie
obyło się bez problemów. Mapa znajdująca się na ławkach była odwrócona i nie miała
oznaczonej północy. Ostatecznie ławki odwrócono, tak by mapa była bardziej czytelna.
Niestety, nie można było postąpić tak ze wszystkimi meblami na trasie (wymogi konserwatorskie powodują, że ławki muszą stać pionowo do ulicy), dlatego też niektóre ławki
dalej pokazują mapę „na odwrót”.
195
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia sportowe
gniobananów (superlambananas), a więc połączenia jagnięcia i banana.
Stworzenia miały dość proste zadanie: pod hasłem „dzikie w sztuce” miały wnieść w miasto bezpretensjonalność, kolor i radość. Żółty pierwowzór
superjagniobanana stworzył w 1998 roku japoński artysta Taro Chiezo.
Praca miała stanowić rodzaj artystycznego ostrzeżenia przeciwko genetycznie modyikowanej żywności, była też żartobliwym przypomnieniem
faktu, że przez długi czas import bananów i jagniąt przyczyniał się do zamożności miasta. Jagniobanany powstały jako część programu kulturalnego Liverpoolu związanego z otrzymanym tytułem Europejskiej Stolicy
Kultury. Traktowane z przymrużeniem oka, stały się wielką atrakcją,
szczególnie wśród najmłodszych, doczekały się swoich fanowskich stron
internetowych i miniaturowych igurek do kupienia za 28 funtów (wraz
ze świadectwem własności).
Z kolei Londyn, a więc gospodarz Igrzysk olimpijskich i Paraolimpijskich w 2012 roku, urządził oryginalne „Polowanie na wielkie jajko
Fabergé” (he Fabergé Big Egg Hunt). Zabawa polegała na odnalezieniu
ponad 200 wysokich na ponad 70 cm jaj rozmieszczonych w centrum
Londynu i ozdobionych przez znanych artystów, architektów, jubilerów
i projektantów (Zahę Hadid, Bruce’a oldielda, Sir ridleya Scotta, Sir
Petera Blake’a, Tommy'ego Hiligera, braci Chapman, by wymienić tylko kilka nazwisk). Eksploracja miasta połączona była z akcją charytatywną, a także biciem rekordu Guinnessa w – oczywiście – największym
polowaniu na jajka.
Jak widać, tworzenie szlaku sztuki stałej lub czasowej opierającego
się na serii tematycznych obiektów nie jest zjawiskiem nowym. Szefowa
Biura Promocji Miasta porównuje warszawskie syrenki do innej akcji
czasowej, a dokładnie berlińskich niedźwiedzi (http://warszawa.gazeta.
pl/warszawa/1,34889,10885475,Syrenki_z_wuwuzelami_beda_promowac_Warszawe.html). Projekt United Buddy Bears, bo o nim mowa, rzeczywiście zakłada wieloletni „tour” 2-metrowych rzeźb po różnych krajach
świata. Sklonowane niedźwiedzie rodzeństwo, które szerzyć ma tolerancję i pokój, to ponad 140 igur stworzonych przez rodzimych artystów
w stylu charakterystycznym dla danego kraju lub przedstawiającym
jego symbole. Jest to spójna akcja przeprowadzona, także promocyjnie,
z ogromnym rozmachem. Zapoczątkowany w Berlinie projekt wykorzy-
196
Aleksandra Litorowicz
stuje oczywiście niedźwiedzia z herbu miasta, który dzięki akcji został
rozsławiony na całym świecie i połączony ze szlachetnym przesłaniem
międzynarodowej przyjaźni.
Jaki przekaz niosą warszawskie syrenki? Na stronie urzędu Miasta
czytamy, że Spersonalizowane wizerunki Syrenki to wizytówka Warszawy multikulturalnej, gościnnej i nowoczesnej. Do realizacji projektu wykorzystano internet i aplikacje mobilne – nowe technologie, bliskie młodym ludziom. Jednocześnie jest to klasyczna kampania zintegrowana,
zaczynająca się online, a kończąca w rzeczywistości (http://www.um.
warszawa.pl/aktualnosci/warszawa-podzieli-si-swoj-syrenk-z-europ).
o multikulturalizmie miasta świadczy w tym przypadku prezentacja
w przestrzeni publicznej – po równo dla wszystkich – barw narodowych
różnych drużyn. o gościnności z kolei zaświadcza napis na cokole w poszczególnych językach witający przyjezdnych. Fotokody i mobilne aplikacje konotują zaś nowoczesność. W końcu też Narodowe syrenki mają
wzmocnić znaczenie symbolu Warszawy w świadomości przyjezdnych
(cytat jak wyżej), a bajkowość syrenek powinna być atrakcyjna dla wszystkich narodowości. Chcieliśmy też przełamać konwencję przedstawiania
Warszawy w sposób „pocztówkowy” (http://euro2012.gazeta.pl/eurowarszawa/1,115133,11828465,16_lubuskich_syrenek_dla_Warszawy__W_
reku_nie_miecz_.html).
Można zasadnie zapytać, na ile wybór syrenek nieodłącznie związanej
z warszawską heraldyką przeciwstawia się nie tylko pocztówkowemu
ujęciu miasta, oraz, tak jak w przypadku Chopina3 i Europejskiej Stolicy
Kultury, czy eksploracja tego symbolu nie trąci już trochę myszką i nie
jest zabiegiem czynionym po linii najmniejszego oporu? Wydaje się, że
Euro 2012 to najlepszy czas, żeby wzbogacić miejską galerię symboli
i dodać coś świeżego i charakterystycznego do stołecznej otoczki symbolicznej. Zamiast tego „piłkarskie syrenki” zmuszone są stawać w szranki
3
„Fryderyk natomiast jest już rozpoznawalną marką i kontynuujemy nasze działania aby
stał się postacią nierozerwalnie związaną z miastem, w którym spędził połowę swego
życia” – powiedziała Katarzyna Ratajczyk, dyrektorka Biura Promocji Miasta (http://dziennikturystyczny.pl/2011/10/syrenka-i-fryderyk-promuja-warszawe-na-euro-2012).
197
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia sportowe
w wyścigu popularności z syrenką kopenhaską (jak chce John Pitcher
i XS Events – agencja, która na zlecenie Biura Promocji Miasta realizuje
kampanię „Syrenki Narodowe”) lub starać się zająć znaczące miejsce
w szeregu innych stołecznych syren – starszych sióstr z licznych pomników i rzeźb, logo Zakochaj się w Warszawie czy – w końcu – herbu miasta.
Do powracającego jak mantra pytania: „Co ze stadionami po Euro?”
możemy w przypadku Warszawy dodać jeszcze: „A co z syrenkami?”.
Pomysł na pupilki Euro 2012 był taki, by odwiedziły ambasady polskie
w Europie lub promowały stolicę w innych lokalizacjach. Na razie zostały
zebrane pod Pałacem Kultury i Nauki, na „cmentarzysku syrenek”, przygnębiającym zwłaszcza zimą. Zgrupowanie kobiet-ryb czeka na decyzję
dotyczącą swojego dalszego losu. Syrenki będą dalej wykorzystywane do
promocji miasta. Nadal trwają jednak rozmowy, które mają ustalić szczegóły, jak będzie ta promocja wyglądała – potwierdza Marta Brzegowa
z zespołu prasowego urzędu miasta.
Wielka gęś, praska torba i geometryczny alfabet, czyli projekt This
Way na warszawskiej Pradze
Trudno jest syrenki potraktować jako przejaw sztuki w przestrzeni publicznej stworzonej na Euro 2012 w Warszawie. Alternatywą dla nich
jest projekt his Way zainicjowany przez Biuro Kultury m.st. Warszawy,
a realizowany przez Fundację Vlep[v]net oraz Stowarzyszenie GPAS
(Grupa Pedagogiki i Animacji Społecznej) w partnerstwie z Miejską Galerią Ławra z Kijowa. Jak czytamy w informacji prasowej, projekt nawiązuje do mistrzostw EURO 2012 i do starożytnej tradycji łączenia sportu
i sztuki. Jego celem jest włączenie w imprezę mieszkańców, którzy nie będą
mieli możliwości wejść na stadiony, a poprzez działania kulturalne poczuli
się uczestnikami wydarzenia oraz jego współgospodarzami, poznali atmosferę spotkania ludzi z różnych stron Europy, wspólnego świętowania i wyrażania emocji. reprezentantami tych, którym nie uda się wejść na stadion,
były w Warszawie młodzi podopieczni Stowarzyszenia, z którymi na co
dzień pracują pedagodzy. Dzieci najpierw wzięły udział w warsztatach
m.in. sitodruku, szablonu i plakatu. Młodzi warszawiacy odwiedzili także Kijów, a młodzież z Kijowa – stolicę Polski.
198
Aleksandra Litorowicz
Materialnym zwieńczeniem działań było wykonanie przez młodzież
pod okiem artystów street artu kilku murali na warszawskiej Pradze.
Wielka gęś i inne bajkowe stwory zostały wykonane przy ul. Brzeskiej
wraz z włoskim artystą Diego Miedo. Przy ul. Małej powstały kolorowe
igury geometryczne, które są tak naprawdę tajnym alfabetem, wymyślonym przez francuskiego artystę Eltono i dzieci. Alfabet zawiera słowa
z zapisem emocji, nazw ulic, imion, które zostały przeniesione na mury
za pomocą szablonów. Wraz z Mruigiem, oteckim, Cleverem, FrM KIDem i Szumem dzieci wzięły na warsztat mur na tyłach Fabryki Czekolady Wedel od strony Jeziorka Kamionkowskiego i ścieżki spacerowej.
Został on pokryty wielobarwnymi scenkami, postaciami i motywami.
Mural przy ulicy Stalowej przedstawia greckie kolumny, z których część
stoi, inne zaś są połamane niczym zapałki. Kilka kolumn zakończono
czerwonymi kulami, a na jednej siedzi zielono-niebieski goryl wykonany
przez dzieci i ukraińskiego artystę Wuliusa Dmytro. Piątą realizację, wykonaną przez dzieci i kolektyw massmix, umieszczono na kamienicy przy
ul. Bliskiej. Jasne elementy zostały wycięte w styrodurze i rozmieszczone
na ceglanej ścianie. Z kolei Zuzanna Młotek wraz z dziećmi zajęła się podwórkiem przy ul. Inżynierskiej. Praska czerwona torba, która powstała
na murze, kryje w sobie wiele skarbów: szminki, klucze, serca, żelazka, telefony, ubrania, kredki, szpulki i na pewno można z nią lecieć w kosmos.
W realizację wszystkich murali w ramach projektu his Way zaangażowane były dzieci mieszkające na warszawskiej Pradze Północ. Jest to
dzielnica szczególnie związana z wydarzeniami Euro 2012 – to na jej terenie powstał Stadion Narodowy, stanowiący niezaprzeczalną dominantę
przestrzenną, to tutaj zabrakło szerokich konsultacji z mieszkańcami,
a wreszcie – jest to teren dobrze znany zarówno Stowarzyszeniu GPAS,
jak i Vlep[v]netowi. W prowadzeniu działań wzięli udział doświadczeni
pedagodzy i animatorzy, pracujący z młodzieżą na co dzień.
Nie ma wątpliwości, że his Way można przypisać nurtowi community arts – w podejmowanych działaniach nadrzędna nie była perfekcja
artystyczna ani nawet inalne dzieło, ale wspólna praca, rozmowa, spędzanie czasu i poznawanie się mające na celu zmianę w lokalnej społeczności, wykluczonej z doświadczenia Euro 2012. I mimo że projekt od
początku adresowany był do młodych mieszkańców warszawskiej Pragi,
199
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia sportowe
można odczuć pewien niedosyt z powodu niewykorzystania przez miasto czy dzielnicę potencjału powstałych prac, oddalonych przecież od
Stadionu Narodowego o przysłowiowy „rzut beretem”. W pierwotnym
założeniu projekt zakładał wydanie map, a nawet oprowadzanie przez
dzieci turystów po szlaku murali, jednak na te działania nie starczyło
ani czasu, ani środków. Spacer tropem wielkoformatowych realizacji dla
zagranicznego turysty byłby z pewnością ciekawym doświadczeniem,
pokazującym na żywej tkance miasta próbę rewitalizacji starej dzielnicy
poprzez sztukę i rękami jej własnych mieszkańców. Tylko czy ta ciekawostka pasowałaby do homogenicznego wizerunku miasta, z którego
niczym cenzorską ręką wycięto podczas Euro obrazki „nieprzystojne”
– w tym szczególnie te, które dotyczyły prawobrzeżnej („zapuszczonej”,
„zniszczonej”, „knajackiej”) Warszawy?
Przestrzenne EURO Wars
W maju 2012 roku grupa Kwiatki z rabatki usunęła część kwiatów tworzących napis Euro 2012 z klombu z logo mistrzostw piłkarskich. Kwiatki zostały rozdane napotkanym warszawiakom. Sprawcy zdarzenia chcieli w ten sposób zademonstrować niezadowolenie z wysokości środków
łożonych przez Warszawę na organizację Euro, podkreślić realne obciążenia dla mieszkańców4 oraz brak konsultacji społecznych. Na miejscu
grupa pozostawiła sfałszowany list od prezydent miasta Hanny Gronkiewicz-Waltz mówiący m.in. o zaciśnięciu pasa z powodu Euro oraz
o kosztach, którymi zostali obciążeni mieszkańcy. List kończy się zdaniem: jedyne, na co nas stać, w obecnej sytuacji to skromny, ale wymowny
podarunek: kwiatek z rabatki. Postawcie go na parapecie, zaśpiewajcie
hymn i pamiętajcie o nas. Tym samym miasto stało się nie tylko areną
sprzeciwu i polem dla miejskiej partyzantki. rozdawanie zabranych
4
Wymieniają m.in. zamykanie szkół, likwidowanie stołówek szkolnych, podwyższanie
czynszów w mieszkaniach komunalnych, podnoszenie cen biletów komunikacji
miejskiej, zamykanie i komercjalizowanie instytucji kultury, obniżanie standardów pracy i warunków zatrudnienia (http://chlebazamiastigrzysk.wordpress.com/2012/05/16/
kwiatki-z-rabatki/).
200
Aleksandra Litorowicz
z klombu bratków napotkanym mieszkańcom oraz zostawianie ich
w tramwajach i autobusach nosi także znamiona guerilla gardeningu
i wcielania w życie jednego z jego głównych założeń – równej dystrybucji
zieleni wśród mieszkańców miast. W przypadku akcji Kwiatków z rabatki ta zielona dystrybucja stała się wyobrażoną antycypacją równej dystrybucji środków w duchu budżetu partycypacyjnego.
Kiedy w gorącym „przedeurowym” początku czerwca na rondzie
Charlesa de Gaulle’a „wylądowała” ogromna piłka, Joanna rajkowska,
w imię protestu wobec polityki władz Warszawy i krytyki wydarzenia,
pozbawiła liści swoją instalację Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich, która,
chcąc nie chcąc, stała się sąsiadem czarno-białego dmuchanego olbrzyma. oskubanie palmy zostało przeprowadzone wraz z ruchem 10 Czerwca, a na ogołoconym drzewie zawisł transparent z hasłem „Chleba zamiast igrzysk”. Protest został uzgodniony z artystką, ale, rzecz jasna, nie
z władzami miasta: po kilku godzinach służby miejskie usunęły slogan.
oświadczenie Joanny rajkowskiej brzmi: Jako autorka projektu „Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich” biorę na siebie współodpowiedzialność za akcję zdjęcia liści z palmy w imię protestu przeciwko polityce władz Warszawy. Palma jest symbolem tego, czego zabrakło w wizji władz tego miasta
– czyli dobra wspólnego, którego podstawą jest dialog ze społeczeństwem.
Dziesięcioletnia historia projektu jest nieustającym zaproszeniem do owego
dialogu, który zakończył się iaskiem. Arogancja i lekceważenie głosu organizacji pozarządowych, instytucji kultury i głosu ludzi ludzi oraz kompletne
niezrozumienie znaczenia kultury w budowaniu wspólnoty doprowadziło
do sytuacji, w której bez porozumienia z kimkolwiek wykorzystuje się projekt „Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich” do nielegalnej z punktu widzenia
praw autorskich promocji EURO 2012. Protestuję przeciwko takiemu stanowi rzeczy. I raz jeszcze podkreślam: „Tak wygląda świat bez sztuki” (http://
chlebazamiastigrzysk.wordpress.com/2012/06/07/oswiadczenie-wsrozebrania-i-zasloniecia-banerami-palmy-na-al-jerozolimskich/).
Piętnastometrowa daktylowa sztuczna palma to bodajże najbardziej
doświadczone i najszerzej dyskutowane dzieło sztuki publicznej w Warszawie. Instalacja była już niszczona, broniona, remontowana, powstawały wokół niej teorie spiskowe i komitety obrony. Była przedmiotem sondaży i bohaterką materiałów promocyjnych miasta. Można powiedzieć,
201
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia sportowe
że i tym razem skupiła jak w soczewce napięcia między miastem a racjami części mieszkańców, stając się „megafonem” dla tych ostatnich. Palma
została także wykładnią tego, jaka narracja w przestrzeni publicznej jest
uprzywilejowana – sztuka zostaje całkowicie zdominowana przez reklamę, a zepchnięta na boczny tor nie stanie się partnerem do ewentualnego
budowania jakościowego i estetycznego porozumienia.
Nielegalne działania w przestrzeni publicznej wykorzystujące techniki sztuki ulicy nie sprowadzały się bynajmniej do stolicy. 3 czerwca w Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu oraz Warszawie zostały wyklejone billboardy. Warszawska praca przedstawia czarno-białą stolicę atakowaną
przez piłki stylizowane na deszcz meteorytów. Poznański billboard z napisem Koko Koko Euro Spoko! przedstawia kury symbolizujące kolejno:
opiekę społeczną, służbę zdrowia, transport publiczny, oświatę i kulturę.
uzbrojona w tasak ręka bez pardonu obcina ptakom głowy. We Wrocławiu Elity bawią się świetnie na nasz koszt – Donal Tusk, Jarosław Kaczyński i rafał Dutkiwicz (prezydent miasta) pchają ogromny monolityczny
napis Euro 2012, który za chwilę przykryje hasła takie, jak opieka
społeczna, stosunki pracy, służba zdrowia, renty, emerytury, transport
publiczny, mieszkalnictwo, kultura, oświata. W Poznaniu zobaczyliśmy
z kolei orła białego zakutego w kajdany obciążone piłką mistrzostw.
Także w stolicy Wielkopolski, na przystanku „Kurpińskiego”, na trasie
Poznańskiego Szybkiego Tramwaju, wykonano nielegalny mural przedstawiający dwa kościotrupy, z których jeden, z piłką w brzuchu, oświadcza: Wolałbym chleba zamiast igrzysk… Kościotrupy są otoczone przez
kordon tłustych i zatrważających świń w garniturach, ostrzących sobie
zęby na wygłodzone postaci.
odpowiedzialni za akcję komentują: To głos tych, których władza
przez następne lata będzie zmuszała do zapłacenia rachunków za tę hucpę.
Tych zamieszkujących ubogie dzielnice i rudery Wrocławia, Gdańska, Poznania, Warszawy, jak również innych miast, miasteczek i wsi skazanych
na wegetację bez żadnych perspektyw. To krytyka tego, co się wokół nas
dzieje i wezwanie do oporu. Jeśli nie tu, to gdzie? Jeśli nie teraz, to kiedy?
Jeśli nie my, to kto?. Z kolei usuwanie z publicznej przestrzeni miasta banerów o krytycznej wymowie to skandaliczny, bezprawny przykład ignorowania głosu mieszkanek i mieszkańców (http://chlebazamiastigrzysk.wordpress.
202
Aleksandra Litorowicz
com/2012/06/07/oswiadczenie-ws-rozebrania-i-zasloniecia-baneramipalmy-na-al-jerozolimskich/).
W polskich miastach podczas Euro pojawiły się także znamienne
w treści plakaty. oplakatowana została m.in. Częstochowa, tym razem przez
przedstawicieli Narodowego Frontu Częstochowa. Czarno-białe prace z hasłem Przeciwko upadkowi sportu! Przeciwko represjom wobec kibiców! FUCK
EURO 2012 Against Modern Football! zostały rozwieszone w różnych punktach miasta. Front przeciwstawia się między innymi „unowocześnianiu”
piłki nożnej, represjom wobec kibiców czy komercyjnemu patriotyzmowi
(http://www.nacjonalista.pl/2012/06/10/czestochowa-fuck-euro-2012/). Z kolei na jednym z olsztyńskich podwórek grupa 3fala wykonała instalację ze
„śmieci znalezionych”, składającą się m.in. ze starych monitorów i podpisaną Witamy na EURO 2012, Polska to kraj miłych ludzi, tylko źle wygląda…
Z kolei internet stał się miejscem dystrybucji „anty-eurowych” vlepek.
Billboardy, plakaty, vlepki, instalacje, powiązane na co dzień ze sztuką ulicy, wykorzystane zostały jako medium sprzeciwu wobec dominującej narracji. Z kolei przestrzeń publiczna miast-organizatorów i innych
ośrodków w całej Polsce stała się polem rozlicznych praktyk przestrzennych, a więc ścierania się strategii władzy i oddolnych taktyk, by odnieść
się do klasycznych pojęć zaproponowanych przez Michaela de Certeau.
Na strategie władzy, a więc odgórnie narzucane znaczenie miasta przekazami reklamowymi, grodzeniem strefy kibica, zmianami w organizacji
ruchu, odpowiedzią są taktyki mieszkańców, czyli indywidualne praktykowanie miejsca, w tym także nieuprawnione odgórnie, „rozsadzające”
zachowania w przestrzeni publicznej. Widzieliśmy więc spontaniczne napisy na murach przeciwstawiające się imprezie, niejeden raz słyszeliśmy
o „obrażeniu się” na strefy kibica i ostentacyjnym omijaniu centrów podczas rozgrywek, lub, wreszcie, obserwowaliśmy drobne i bardziej spektakularne akty negocjacji z zastanym porządkiem.
Sztu(cz)ki przestrzenne, czyli o oicjalnej sztuce w przestrzeni publicznej z okazji EURO 2012
Program przygotowany przez miasta i instytucje sztuki na Euro 2012
często wiązał się z działaniami związanymi z tworzeniem lub prezentacją
203
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia sportowe
sztuki w przestrzeni publicznej. Przyjrzyjmy się więc kilku wybranym
inicjatywom i spróbujmy określić spektrum pomysłów na mariaż sztuki,
przestrzeni miejskiej i sportu.
W wielu miastach przewidziano działania przeznaczone dla mieszkańców, często przy tym łączono je z prezentacją wystaw lub wspólnym
malowaniem w przestrzeni publicznej. We Wrocławiu, podczas wielodniowego projektu, budowano Miasto Sztuki, czyli tworzono konstrukcję
nazwaną pokojami sztuki na rynku. odpowiednie sektory miasta malowane były przez artystów, kibiców WKS Śląsk oraz mieszkańców Wrocławia. Podobnie w Toruniu, gdzie w maju zorganizowano konkurs sztuki
ulicznej Burn the Stadium, którego inałem było wykonanie na żywo
dziewięciu prac dedykowanych sportowi i Euro na rynku. Prace malowane były na wielkoformatowych płytach, a impreza organizowana była
przez urząd Miasta Torunia i Fundację You Have It.
W Łodzi sport i sztuka wyszły na ulice miasta w ramach Biennale
Euroart 2012. Gregor Gonsior wykonał mural Spalony – przedstawiał on
bramkarza broniącego przy pomocy ogromnych rąk oraz kilku par oczu
ściany w centrum Łodzi. Monika Drożyńska wykonała Rękę Boga, czyli
instalację odwołującą się do sławnej bramki zdobytej przez Maradonę
podczas mistrzostw świata w 1986 roku, zaś Artur Malewski Tablicę wyników – atrapę tablicy z wynikami spotkań i umieścił ją na jednej ze ścian
kamienic. Atrapa miała odnosić się w sposób krytyczny do faktu, że EURO
2012 ominęło Łódź. Pojawienie się tablicy w centrum miasta może sugerować, że jakiś mecz się tu jednak odbędzie (https://www.facebook.com/media/set/?set=a.331968943557697.79734.299661506788441&type=).
Jeszcze inną strategię przyjęła Wieliczka. Wykorzystała ona fakt, że
właśnie w solnym mieście stacjonowała drużyna Włoch i połączyła jej
obecność z premierą trójwymiarowego malowidła na posadzce Górnego
rynku. Pracę 3D, wykonaną przez ryszarda Paprockiego, odsłonił 13
czerwca burmistrz Wieliczki – Artur Kozioł, Cesare Prandelli – trener reprezentacji Włoch, a także Giancarlo Abete – szef włoskiej federacji piłkarskiej oraz inni oicjele. Dzieło, wykonane w chętnie obecnie eksplorowanej technice, przedstawia głębiny kopalni soli. obiekt o rozmiarach
350 metrów sześciennych jest promowany jako jedno z największych malowideł 3D na świecie.
204
Aleksandra Litorowicz
Pozostając nadal przy motywach soli: w Inowrocławiu na placu Klasztornym postawiono 700-kilogramową rzeźbę piłki, która jest wykonana
z soli, co ma nawiązywać do faktu, że miasto leży na potężnym wysadzie
solnym. Mówi się, że rzeźba jest największą piłką wykonaną z takiego
tworzywa w Europie, i miała startować do pobicia rekordu Guinessa
w kategorii „Największa rzeźba piłki nożnej z soli”.
Jaki obraz wyłania się z przywołanych opisów? Po pierwsze, prezentowane w przestrzeni publicznej prace powstałe z myślą o obchodach mistrzostw często podane są w na poły festiwalowym anturażu (muzyka na
żywo, pokazy taneczne, warsztaty z wykonywania szablonów). Można też
zadać retoryczne pytanie, czy w przypadku imprez promujących się za
pomocą hasła „street art” działania te mają z nim jeszcze coś wspólnego.
Należy jednak przyznać, że mimo tych wątpliwości, malowanie „murali”
czy „graiti”, nawet jeśli odbywa się tylko po płachtach czy przenośnych
ściankach, jest jednym z niewielu przykładów działań związanych ze
sztuką w przestrzeni publicznej wykonywanych na żywo i przy udziale
publiczności. Trend zdaje się ukłonem w stronę wykorzystywanej (i nadużywanej) ostatnio formuły instytucjonalizacji i komercjalizacji street
artu poprzez różnego rodzaju festiwale, zamówienia, konkursy czy kampanie reklamowe.
Po drugie, projekty stanowią zazwyczaj bezpośrednie odwołanie do
tematu przewodniego, a więc Euro 2012, a także tożsamości danego
miasta i w przeważającej większości wykorzystują związane z nimi motywy (np. rzeźba piłki nożnej z soli, murale i graiti przedstawiające stadiony, piłkarzy, mecze, orły czy zasłużone postaci, np. Kazimierza Deynę,
herby bądź symbole). Na tym tle oryginalnie wypadają m.in. opisywane
już projekty, takie jak warszawski his Way czy łódzkie Biennale Euroart
2012, które eksploruje tematykę „dokołaeurową” w sposób bardziej
oryginalny i subtelny, pozostawiając pole do skojarzeń i interpretacji. Te
mniej jednoznaczne prace mogą być zaczynem kształtowania przestrzeni
publicznej poprzez sztukę nie tylko w czasie jednego sportowego święta
– ich umowne sensy i znaczenia mogą być odczytywane niezależnie od
porządku świątecznego.
Po trzecie, brak było podczas Euro spójnej informacji o projektach
związanych ze sztuką publiczną realizowanych w Polsce, to zaś utrudnia
205
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia sportowe
namysł nad tym, jak i z jakim skutkiem zmieniły one przestrzeń poszczególnych miast. Działania te są rozproszone, punktowe i w żaden sposób
nie składają się na jakkolwiek przemyślany i wspólny program, podkreślając po raz kolejny niedostatki w procesach planowania przestrzennego.
Po czwarte, sztuki publicznej było po prostu mało – stanowiła ona
zwykle jedynie dodatek do innych działań w przestrzeni publicznej dla
szerokiej publiczności (wystawy malarstwa, performance, koncerty, warsztaty itd.), a więc, znowu, działań z gruntu efemerycznych. Warto odnieść się tutaj do przypadku Toronto, które przygotowuje się do największych międzynarodowych multidyscyplinarnych zawodów sportowych,
czyli igrzysk panamerykańskich w 2015 roku. Już od tego roku, a więc trzy
lata przed wydarzeniem, w ramach programu kulturalnego prezentowany
jest szereg instalacji (wspomnijmy Fresh Eye, przedstawiający fotograie
oczu Kanadyjczyków zainstalowane w szybach Toronto City Hall). Działania te mają wspólny cel – podkreślenie kulturowego bogactwa i zróżnicowania miasta. Można się spodziewać, że przez kolejne trzy lata przygotowań zobaczymy jeszcze niejedno w przestrzeni publicznej.
Po piąte zaś, pomysł i odwaga w kształtowaniu kulturowego wizerunku miasta są miarą sukcesu, który można odnieść, traktując wielkie wydarzenie sportowe lub inny event jako dźwignię rozwoju i konstruowania
symbolicznej „otoczki”. Jak to robić, pokazał przykład Londynu podczas
olimpiady w 2012 roku.
„Godzilla sztuki publicznej” Londynowi nie straszna
Londyn, doświadczony w realizacji wielkich projektów w przestrzeni publicznej (takich jak chociażby odnowa poprzemysłowych terenów portowych), po
raz kolejny podjął się ogromnego wysiłku. Przez cztery lata poprzedzające
olimpiadę, równolegle do innych przygotowań, prowadził olimpiadę Kulturalną, a więc największe tego typu wydarzenie towarzyszące historii
olimpiad i paraolimpiad. Jej kulminacją był London 2012 Festival, czyli
dwunastotygodniowe święto kultury i sztuki: tańca, muzyki, teatru, sztuk
wizualnych, mody, ilmu, cyfrowych innowacji. obok wystaw, spektakli,
koncertów powstały dziesiątki rzeźb, instalacji i innych obiektów sztuki publicznej, które zmieniły miasto w otwartą galerię na świeżym powietrzu.
206
Aleksandra Litorowicz
Prace w zdecydowanej większości nie są bezpośrednio powiązane ze
sportem. rzeźba Jelly Baby Family Mauro Perucchettiego, króla popartu
XXI wieku, przedstawia rodzinę kolorowych żelków, które to odnoszą się
do dylematów klonowania i ich związków z religią. Nic Fiddan-Green stworzył ogromną, ważącą 6 ton i postawioną na pysku głowę konia wykonaną
w brązie (Still Water), zainspirowaną jego własnym koniem. oczywiście
powstały także prace budzące natychmiastowe skojarzenia z wydarzeniem, na przykład ogromna instalacja złożona z trzech liter układających
się w słowo „run” (bieg) autorstwa Moniki Bonvicini, chociaż sama autorka chętniej odnosi się do inspiracji muzycznych, takich jak piosenki
Running dry Neila Younga czy Run run run zespołu Velvet underground.
Niezależnie od tematyki, a także mniej i bardziej widocznych okołosportowych nawiązań, prace nie tylko są landmarkami, lecz także stanowią
estetyczną innowację, budują identyikację z miejscem, podwyższają atrakcyjność terenów i – przede wszystkim – przekazują i zadają treści: intelektualne, ludyczne, kontrowersyjne, ale przede wszystkim – zróżnicowane.
Bez względu na bogactwo realizacji w przestrzeni Londynu, jedna praca bezsprzecznie pozostaje fenomenem i jednym z ważniejszych punktów na XXI-wiecznej mapie światowej sztuki publicznej. orbit Tower, bo
o niej mowa, to bezprecedensowe dzieło sztuki stworzone przez artystę
Anisha Kapoora i inżyniera-architekta Cecila Balmonda. Mimo że wykonane na olimpiadę, w żaden sposób nie odnosi się do tego sportowego
wydarzenia – jest raczej niezależnym, bezczelnym i górującym nad miastem, na poły organicznym, na poły technologicznym, bytem. Mówią, że
konstrukcja jest dokładnie taka, jaka sztuka publiczna powinna być:
dzika, niespodziewana, bezkompromisowa (http://www.guardian.co.uk/
artanddesign/jonathanjonesblog/2012/may/15/anish-kapoor-olympicpark-public-art). Stuosiemnastometrowe dzieło, inansowane przez Arcelor
Mitta, to poskręcana w przedziwne kształty stalowa wieża. Jest spełnieniem wizji burmistrza Londynu Borisa Johnsona o symbolu olimpiady,
którego nie widział jeszcze świat. Porównywana do Wieży Eila, według
twórców posiada jeszcze dwoje antenatów: wieżę Babel i nigdy niezrealizowaną wieżę Talina.
Monstrualne dzieło krytykowane jest niemal za wszystko: kształt, kolor, semantyczne zawieszenie w próżni, które odnosi się przede wszystkim
207
Sztuka publiczna a wielkie wydarzenia sportowe
do braku olimpijskich i sportowych nawiązań. Nazywane jest także „godzillą sztuki publicznej”. Z kolei zwolennicy rozpływają się nad doznaniami, jakie daje korzystanie z wieży, jest to bowiem najwyższy obiekt sztuki
publicznej w Londynie i rozpościera się z niego widok na Park olimpijski
i całe miasto. Co więcej, z tarasu widokowego można zajrzeć do wnętrza
tej niecodziennej konstrukcji.
Jonathan Jones w „Guardianie” przyrównuje orbit Tower do ciała każdego z nas, potężnego i niedoskonałego, i wydaje się, że właśnie ta konstatacja dowodzi najcelniej związku wieży z cielesnością człowieka, nierozerwalnie połączoną przecież z wysiłkiem izycznym. Według Jonesa to
właśnie wysokość, którą daje człowiekowi orbit Tower, przekłada się na
triumf człowieka nad miastem. Na plecach tego „przyjaznego olbrzyma”
można zawisnąć nad miastem i zobaczyć, że współczesny Londyn to nie
tylko zbiór budynków, ale przede wszystkim wspólnota ludzi.
Nie można także zapominać, że na tym spektakularnym dziele i innych wykonanych z rozmachem charakterystycznych realizacjach uatrakcyjnianie przestrzeni publicznej się nie kończy. Sarah McCrory, dyrektor
Frieze East5, która jest odpowiedzialna za wiele projektów sztuki publicznej na Kulturalną olimpiadę, mówi: Na każdy duży spektakularny projekt jak Orbit Tower przypada 50 małych projektów głęboko zaangażowanych w swoje społeczności (http://www.guardian.co.uk/artanddesign/2012/
may/11/london-olympics-orbit-anish-kapoor).
Nie jest łatwo porównywać polskie rozwiązania związane ze sztuką
w przestrzeni publicznej z przedsięwzięciami podejmowanymi w Londynie
czy Toronto, czyli miastach o rozwiniętej świadomości przestrzeni wspólnej, a także symbolicznego i kulturotwórczego znaczenia znajdującej się
w niej sztuki. Z pewnością powinniśmy czerpać z rozwiązań z sukcesem
prowadzonych w tych i innych europejskich metropoliach. oczywiste
5
Fundacja non-proit założna w 2003 roku, odpowiedzialna za sześć projektów sztuki publicznej jako części London 2012 Festival, czyli inału Olimpiady Kulturalnej.
208
Aleksandra Litorowicz
jest, że dobra sztuka będzie wymagała znacznych nakładów inansowych,
jednak nie jest to jedyne wyzwanie – nadal potrzebujemy pomysłu, wizji
i konsekwencji w spójnym kształtowaniu przestrzeni emblematycznych
naszych miast.
Symbolicznym świadectwem braków w tej dziedzinie jest (nie)sławny
już spot promujący Warszawę na Euro 2012, ochrzczony bardzo szybko
przez internautów „spotem o zboczeńcu”. Mamy więc atawistyczny pościg mężczyzny za blondynką. Para wykonuje parkour przez schematyczne i pocztówkowe miejsca w stolicy: mijamy wraz z nimi pomnik Kopernika, Starówkę, Stadion Narodowy, Centrum Nauki Kopernik, a także
przeskakujemy przez Wisłę, nie dowiadując się w tym wszystkim niczego
więcej poza tym, co znajdziemy w pierwszym lepszym przewodniku po
Warszawie.
Dla porównania przywołajmy klip promujący Londyn. oczywiście,
można powiedzieć, że produkcja posiada nieporównywalny budżet, że
wygrywa udziałem międzynarodowej sławy gwiazd (występują m.in. David Beckham, Amir Khan, sir roger Moore, Jeremy Irons), a i Londyn
wdzięczniej od Warszawy wypada na zdjęciach ilmowych. Nie da się jednak nie zauważyć, że ilm ten wygrywa przede wszystkim pomysłem na
subtelne związanie miasta ze zbliżającą się olimpiadą – biegnąca przez
Londyn kobieta mija nie tyle przestrzeń publiczną, ile ludzi w tej przestrzeni, którzy zarażają się sportową pasją i sami zaczynają w niej praktykować
swoje małe sportowe aktywności. W rezultacie te dwie produkcje, mimo że
skrojone w podobnym celu, łączy chyba tylko motyw biegu.
Można zaryzykować stwierdzenie, że mimo sukcesu Polski pod względem organizacyjnym i infrastrukturalnym, kwestie związane z „otoczką
kulturalną”, która mówi coś o naszych miastach „tu i teraz”, były podczas
Euro 2012 najsłabszym ogniwem. Być może nawet słabszym od gry biało-czerwonych.
Mirosław Filiciak
euro w internecie – wybrane aspekty
Współczesny profesjonalny sport to przede wszystkim widowisko medialne. W tym stwierdzeniu trudno doszukiwać się odrobiny odkrywczości, jednak Euro 2012 dostarczyło nam nowych przykładów, wyjątkowo
mocno ilustrujących tę tezę. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie,
że przekroczone zostały kolejne granice między sportem a komercyjno-medialną machiną, czy też między wydarzeniami rozgrywającymi się
na murawach ośmiu stadionów a ich medialną reprezentacją. Symbolicznych momentów było mnóstwo. Z pewnością wielu kibicom (tak jak
Wojciechowi Kuczokowi, podsumowującemu mistrzostwa dla „Gazety
Wyborczej”) w pamięć zapadł widok Cristiano ronaldo, który zerka na
telebim i sekundę później poprawia włosy, dając pretekst do inspirowanych Baudrillardem rozważań o medialnym obrazie, który – za pośrednictwem ekranów na stadionie, ale i tych w domach – podporządkowuje sobie swoją pierwotną referencję. okazało się, że nawet największe
gwiazdy Euro oglądają siebie na żywo w telewizji – choćby po to, żeby
sprawdzić stan swej fryzury. Znacząca była w tym zakresie także polityka organizującej imprezę uEFA. Wyciągając wnioski z kłopotów technicznych z poprzedniej edycji mistrzostw Europy, kiedy w trakcie półinałowego meczu między Niemcami i Turcją nastąpiła kilkuminutowa
przerwa w przekazie sygnału, narażając federację na pozwy o odszkodowania, tym razem uEFA od początku jasno określiła swoje stanowisko
w sprawie relacji. Jeśli transmisja zostanie zakłócona, sędzia ma obowiązek natychmiast przerwać mecz. Przecież piłkarze nie grają dla garstki ludzi na stadionie – lecz dla milionów przed ekranami. Nie obyło się
210
Mirosław Filiciak
też bez manipulacji: niemieckie stacje ArD i ZDF złożyły protest w sprawie transmisji z meczu Niemcy – Holandia, podczas której wykorzystano materiał zarejestrowany przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Trenera Joachima Löwa, droczącego się podczas przedmeczowej rozgrzewki
z chłopcem podającym piłki, realizator transmisji zdecydował się pokazać – zapewne chcąc urozmaicić przekaz – w trakcie pierwszej połowy
meczu; płacz niemieckiej kibicki, nagrany podczas śpiewania hymnu,
wyemitowany został po bramce strzelonej Niemcom przez Balotelliego.
Parafrazując poświęcone miłości słowa niemieckiego badacza dyskursu
medialnego, Friedricha A. Kittlera, można stwierdzić, że media mogą
funkcjonować bez profesjonalnej piłki. Profesjonalna piłka bez mediów
– już nie.
Warto jednak dodać, że do przytoczonego powyżej zestawu każdy piłkarski kibic, a pewnie nie tylko on, może dołączyć prywatny przegląd wydarzeń wskazujących, że media i piłka to nie tylko „odgórnie” sterowane
emocje i odzierająca piłkę z autentyzmu manipulacja. Że te wszystkie wydarzenia dają się przekuć także na prawdziwe emocje i że media – nie tylko telewizję, ale o tym za chwilę – można też wpisać w inne opowieści,
w których wymiar ekonomiczny nie będzie już tak istotny, a technologiczne pośrednictwo ledwie zauważalne. Dla mnie osobiście taką chwilą była choćby sytuacja, gdy spieszyłem się na spotkanie na warszawskiej
Pradze, gdzie razem z częścią współautorów tego raportu mieliśmy obejrzeć
transmisję z meczu Polska – rosja. Na Pragę miałem dostać się z Centrum, gdzie oczywiście ze względu na mecz i obawy przed starciami kibiców
(jak się okazało, nie do końca bezzasadne) nie kursowała komunikacja.
Biegłem więc mostem Poniatowskiego, przedzierając się przez kolorowy
tłum polskich i rosyjskich kibiców, by na minuty przed pierwszym gwizdkiem wsiąść do autobusu na przystanku pod Stadionem Narodowym.
Sytuacja była nieco absurdalna, bo choć mecz odbywał się w miejscu,
w którym przebywałem izycznie, to w istocie fakt ten tylko utrudniał mi
dotarcie przed ekran, na którym miałem obejrzeć transmisję (bo biletem
na stadion oczywiście nie dysponowałem). o kłopotach komunikacyjnych zapomniałem jednak już kilka minut później – wysiadłem z autobusu obok miejsca spotkania i gdy przechodziłem obok lokalnej piwiarni,
moim oczom ukazał się taki widok: rozebrani do pasa, wytatuowani mło-
211
euro w internecie – wybrane aspekty
dzieńcy prowadzili przed telewizorem regularny doping. Praski „gniazdowy” intonował kolejne piosenki, karnie podchwytywane przez jego
kompanów, którzy zdzierali gardła, nie przejmując się tym, że biegający
po murawie niespełna trzy kilometry dalej piłkarze nie mieli prawa
ich usłyszeć. Trzydzieści kilka minut później w innym lokalu, w bardziej
średnioklasowym towarzystwie, byłem uczestnikiem podobnej sceny. Po
bramce zdobytej przez rosjan telewizyjna kamera pokazywała zasmuconych polskich kibiców. Jeden z nich widząc na telebimie, że jest ilmowany, postanowił wykrzesać z siebie nadzieję i entuzjazm: zdjął z twarzy
z dłonie, zaczął wyklaskiwać rytm i krzyknął w stronę kamery (jak nietrudno się domyślić – wszak to jedno z dwóch słów, które najczęściej
można odczytać z ust kibiców podczas sportowych transmisji): „Polska!”.
Gdy sekundę później realizator przełączył obraz na kamerę znad murawy, wszyscy w lokalu – ze mną włącznie – kontynuowali to klaskanie
i skandowanie, budując na bazie rytmu poddanego z ekranu telewizora
własny – a może raczej: budując na bazie medialnych rytmów własne rytmy, w których elementy medialne i pozamedialne mieszały się ze sobą.
Zresztą przekazy medialne, nawet na najbardziej podstawowym poziomie, były przecież w tych dniach też ze sobą często zdesynchronizowane.
Ja sam nie posiadając w domu telewizora, większość spotkań Euro oglądałem w internecie. Sygnalizujące zdobycie bramki okrzyki sąsiadów
siedzących przed telewizorami często słyszałem minutę wcześniej, niż
sam mogłem zobaczyć gola. Później sytuacja skomplikowała się jeszcze
bardziej. Zachęcony przez znajomych, którzy komentując mecze na bieżąco w serwisach społecznościowych wklejali tam kwieciste wypowiedzi
z transmisji radiowych Tomasza Zimocha, oprócz transmisji meczu prowadzonej na stronie Telewizji Polskiej, zacząłem uruchamiać na swoim
komputerze także serwis Polskiego radia. Też już miałem kogo cytować,
za cenę słuchania relacji, za którą nie nadążał obraz.
Wróćmy jeszcze jednak do meczu Polska – rosja, który zgromadził przed
telewizorami w naszym kraju 16 milionów widzów (za: http://www.2012.
org.pl/pl/aktualnosci/pozostale/44016-16-mln-widzow-rekordowaogldalno-meczu-polska-rosja.html), co jest wynikiem niebywałym w czasach postępującej segmentacji widowni. Transmisję internetową w oicjalnym serwisie TVP oglądało 125 tys. osób (za: http://euro2012.tvp.
212
Mirosław Filiciak
pl/7698492/fantastyczna-ogladalnosc-meczu-polska-rosja). Podejrzewam,
że jeszcze więcej osób oglądało transmisję w serwisach, które retransmitowały sygnał bez licencji (według badań Megapanel, w czerwcu 2012
roku wśród dwudziestu najpopularniejszych stron sportowych w polskim
internecie, obok serwisów TVP, które zanotowały nieco ponad milion
użytkowników, znalazły się też wyspecjalizowane w nieautoryzowanych transmisjach zawodów sportowych serwisy meczyki.pl [blisko 780 tys. użytkowników], drhtv.com.pl [ponad 500 tys. użytkowników] oraz livesports.
pl [415 tys. użytkowników] – dane za: http://media2.pl/badania/94777Megapanel-czerwiec-2012-kategorie-tematyczne/17.html). Ale nie tylko
dlatego był to jeden z kluczowych wieczorów Euro 2012. Nie zabrakło
w nim emocji piłkarskich i pozapiłkarskich czy wydarzeń ilustrujących
napięcia pomiędzy tym, co zapośredniczone medialnie, a tym, co bezpośrednie, jak te przywołane wcześniej. Ten mecz uwidocznił też paradoks
związany z podwójnym, lokalno-globalnym charakterem mistrzostw.
Trafnej ilustracji dostarczył mój kolega, który następnego dnia umieścił
w jednym z internetowych serwisów społecznościowych następujące
zdjęcie: kilkanaście młodych osób siedzi na trawniku, obok nich stoją
butelki i puszki z piwem. Wszyscy wpatrują się w ustawionego na środku
na niewielkim krzesełku laptopa. Co oglądają? odpowiedzi dostarcza
drugi plan. Zza ściany drzew wyłania się podświetlona korona Stadionu
Narodowego.
Piłkarskie internety
W dobie konwergencji mediów, gdy poszczególne typy treści nie są
już przypisane ani do specyicznego kanału komunikacji, ani do konkretnego typu praktyk odbiorczych, pisanie o roli internetu w wydarzeniach
związanych z Euro 2012 jest zadaniem kłopotliwym. Tak jak trudne jest
oddzielenie elementów medialnych i pozamedialnych, tak pisanie o internecie wobec innych mediów skazane jest na niepowodzenie, jeśli nie
przyjmiemy, że relacje między różnymi środkami przekazu są złożone
i nie sposób rozpatrywać ich wyłącznie w kategoriach rywalizacji czy
wzajemnego przedłużenia skali oddziaływania. Nie oznacza to jednak, że
niemożliwe jest wyodrębnienie pewnych specyicznie internetowych –
213
euro w internecie – wybrane aspekty
lub przynajmniej w głównej mierze internetowych – zjawisk komunikacyjnych towarzyszących tej imprezie. Zanim jednak zajmę się nimi, wpisując je w szerzy kontekst „Euro i media”, warto zacząć od typologii
odbiorców medialnych, porządkując tym samym relacje między internautami a innymi typami widowni.
Nick Abercrombie i Brian Longhurst (2003) proponują, by mówiąc
o publicznościach, wyszczególnić trzy ich typy:
■ publiczność „prostą” – doświadczającą widowiska bezpośrednio, zazwyczaj w silnie zrytualizowanym kontekście – w kontekście Euro
byłaby to publiczność oglądająca mecze na stadionach;
■ publiczność masową – opierającą się na pośrednictwie mediów, rozproszoną przestrzennie i często odbierającą treści w przestrzeniach
prywatnych – w kontekście Euro to przede wszystkim widzowie
przed telewizorami oraz osoby oglądające i słuchające relacji z mistrzostw z użyciem innych mediów;
■ publiczność rozproszoną – silnie pofragmentowaną, rozproszoną
przestrzennie, ale też często po prostu nieuważną, łączącą odbiór z innymi elementami codzienności.
Wydaje się, że szczególnie wydajną kategorią analityczą w kontekście rozgrywanych w Polsce i na ukrainie mistrzostw jest pojęcie publiczności
rozproszonej – obejmującej swoim zasięgiem także tych, dla których
Euro nie było tylko elementem pasji (zaspokajanej na stadionie lub
w drodze oglądania i słuchania transmisji), ale też wszystkie osoby, w których codzienności Euro w ten czy inny sposób zagościło. odpowiada
to specyice tej imprezy, która w lokalnym kontekście była tyleż wydarzeniem sportowym i medialnym, co narodowym i politycznym. Włącza
też do analizy osoby, które być może nie interesowałyby się mistrzostwami Europy w piłce nożnej, gdyby nie były one rozgrywane w Polsce;
równocześnie odpowiada logice współczesnych mediów – silnie spersonalizowanych i umożliwiających dość swobodne przełączanie się między różnymi strumieniami informacji. Dzięki technologiom mobilnym
– także w trakcie przebywania na stadionie – publiczność rozproszona
może być traktowana jako kategoria nadrzędna, włączająca w swój obszar
pozostałe grupy. uczestnictwo między nimi nie wyklucza się bowiem
214
Mirosław Filiciak
nawzajem, o czym przypomniał mi mój dobry znajomy, okazjonalnie
oglądający mecze piłkarskie w telewizji, z okazji Euro obdarowany biletami. Jego opowieść o meczu była historią o dyskomforcie człowieka,
który po raz pierwszy w życiu znalazł się w sytuacji „prostego” widza –
podczas wizyty na stadionie był pod wrażeniem atmosfery, ale miał kłopot z odczytywaniem widowiska bez nieustającego komentarza, jaki znał
w telewizji. W rozmowie stwierdził, że bardziej „skorzystałby” z meczu,
oglądając go w mediach, dlatego w trakcie spotkania zerkał za pośrednictwem telefonu komórkowego do internetu, gdzie mógł znaleźć informacje uzupełniające jego wiedzę na temat tego, czego doświadczał bezpośrednio na stadionie.
oczywiście w kontekście futbolu potencjalnie owocne może być też odwołanie do kategorii „publiczności rozszerzonej”, zaproponowanej przez
Nicka Couldry’ego (2005). Couldry zwraca uwagę, że współczesna widownia nie tylko odbiera, ale i wytwarza treści. I choć w kontekście internetu
badacze przejawiają nadmierny optymizm co do twórczości odbiorców
(zob. Filiciak 2011), legitymizujący często darmową pracę (zob. Terranova
2008), to w wypadku kibiców piłkarskich współtworzenie spektaklu i późniejsze tworzenie treści wydaje się być jednym z elementów kluczowych.
Tym jednak zajmę się w dalszej części tekstu. W tym miejscu odwołam się
za to do innego mechanizmu opisywanego przez Abercrombiego i Longhursta, związanego z wzajemnym sprzężeniem mediów i praktyk codziennych – także związanych z kibicowaniem. Te dwie sfery pozostają we wzajemnej zależności. Dlaczego? Po pierwsze, we współczesnych społeczeństwach
zachodnich dużo czasu spędza się na konsumpcji mediów różnych typów –
żyjemy w społeczeństwie „podlewanym” przez media. Po drugie, […] media
są konstytutywne dla życia codziennego. Po trzecie, żyjemy w społeczeństwie
performatywnym, gdzie, po czwarte, świat jest spektakularny, a jednostki są
coraz bardziej narcystyczne (Abercrombie, Longhurst 2003: 175). opisując
ten mechanizm i zwracając uwagę, że wypreparowanie praktyk medialnych z innych praktyk życia codziennego jest niemożliwe, Abercrombie
i Longhurst odwołują się zresztą do przykładu związanego z piłką nożną:
215
euro w internecie – wybrane aspekty
Medialne „podlewanie”
– więcej futbolu w telewizji
– więcej relacji w innych mediach
ì
Spektakl/narcyzm
– potrzeba wzrostu widoczności/
wiedzy jako podstawa dla
wytwarzania
– jednostka jako byt częściowo
wytwarzany przez futbol, strój
drużyny itp.
ë
î
Życie codzienne
– medialne „podlewanie” ułatwia
interakcje i dyskusje, angażuje
emocje
í
odtwarzanie (performance)
– tożsamości kibicowskiej
– przywiązania do drużyny
– wiedzy eksperckiej
Współczesny futbol i rozproszona publiczność (za: Abercrombie, Longhurst
2003: 178).
Jak w tym kontekście funkcjonują zjawiska internetowe? Bez wątpienia były zarówno przestrzenią „podlewania” dyskusji o Euro, jak i miejscem interakcji między publicznościami. Także – miejscem eksponowania
własnych tożsamości (nie tylko kibicowskich, albo raczej – różnie rozumianych tożsamości kibicowskich) i współtworzenia spektaklu. Nie fetyszyzując nadmiernie internetu jako przestrzeni demokratycznej, inkluzywnej i otwartej, czy po prostu bardziej otwartej na publikację głosu
użytkowników niż inne media, na uwagę zasługują oddolnie wytwarzane
komunikaty umieszczane w tej przestrzeni (i często później podchwytywane przez inne media). Komunikaty, które zostawiają ślad, ulegają
archiwizacji i stosunkowo łatwo mogą traiać do różnych grup odbiorców. To ważna cecha internetu – w kontekście Euro szczególnie istotna
w zakresie podziałów narodowych (jeśli we współczesnym świecie jeszcze gdzieś są one istotne, to właśnie podczas takich wydarzeń jak
Euro). Dla Polaków poszukujących informacji o tym, jak impreza od-
216
Mirosław Filiciak
bierana była w innych krajach, sieć była najłatwiejszym narzędziem dostępu do zagranicznych mediów. W tym znaczeniu internet jest sferą wyjątkowo przepuszczalną dla „kulturowych intruzów”, jak nazywa Jane
Feuer widzów, którzy sięgają po treści niekierowane do nich (Feuer 2011:
92). Choć warto dodać, że tych typów podglądania treści tworzonych
przez innych i dla innych było więcej – także w obrębie polskiego internetu. Sieć jest przecież obszarem, w którym na swoje fora mogą zaglądać
osoby o różnych poglądach politycznych albo fanatyczni kibice piłkarscy
konfrontujący się z „piknikami” (i odwrotnie). W przypadku opisywanego we wstępie meczu Polska – rosja internet był z jednej strony przestrzenią eskalowania animozji, rozpowszechniania odsyłaczy do radykalnych
materiałów na stronach rosyjskich, z drugiej zaś przestrzenią łagodzenia konliktów (czego przykładem może być słynny mem z kierowanymi
do rosjan przeprosinami za chuliganów atakujących rosyjskich kibiców,
krążący w serwisach społecznościowych).
Nie wyklucza to rzecz jasna ciągłości między internetem a innymi
mediami – faktem jest jednak, że w wypadku Euro manifestowała się
zasada, że w internecie można więcej. Z relacji badaczki omawiającej wizerunek Euro w mediach na Białorusi i w rosji (Białoruś, rosja KZ)
jednoznacznie wynika, że pozasportowe napięcia między Polakami i rosjanami najbardziej podgrzewano właśnie w serwisach internetowych
(np. Sports.ru), nie w mediach głównego nurtu. To tam, zwłaszcza w serwisach umożliwiających komentowanie treści przez internautów, pojawiały się najbardziej konfrontacyjne i skrajne oceny pozasportowych
aspektów Euro, zwłaszcza chuligańskich wybryków. Podobnie było
w Czechach i na Słowacji, gdzie internet był przestrzenią w stosunku do
innych mediów najsilniej stabloidyzowaną (Czechy, Słowacja KZ). równocześnie jednak trzeba dodać, że – co doskonale widać po dziennikach
emocjonalnych zgromadzonych podczas badania – we wspólnym przeżywaniu mistrzostw (jako ich fan, antyfan albo jeszcze ktoś inny – o czym
dalej) internet nie wybijał się na tle innych mediów.
Próbując uporządkować internetowy przepływ materiałów związanych z Euro, można stworzyć coś w rodzaju piramidy – choć granice
między jej mediami są nieostre. Zacząć trzeba od serwisów ogólnotematycznych, o największym zasięgu, ale też koncentrujących się na dwóch
217
euro w internecie – wybrane aspekty
głównych narracjach towarzyszących mistrzostwom – narracji traktującej Euro jako wydarzenie sportowe oraz narracji postrzegającej to wydarzenie w kontekście organizacyjnym (Polska pokazuje swoją sprawność i nowoczesność gościom z zagranicy). Narracje alternatywne silniej
obecne były w portalach specjalistycznych i serwisach o mniejszym zasięgu – choć pojawiające się tam materiały, zwłaszcza zdjęciowe, mogły być
„zasysane” przez media głównego nurtu jako atrakcja dla odbiorców, występujących w tym wypadku w roli „kulturowych intruzów”.
publiczne
portale ogólnotematyczne, często powiązane z innymi,
pozainternetowymi mediami
portale specjalistyczne, często powiązane
z ogólnotematycznymi – w wersji pogłębionej
(Futbolowo.pl), ale i opozycyjnej (Weszlo.com)
fora ogólnodostępne, często towarzyszące
tym stronom, ale też stanowiące fora
stron drużyn ligowych
fora prywatne/media prywatne
(serwisy społecznościowe,
e-mail, czaty)
prywatne
Wszystkie te elementy internetowego, okołofutbolowego ekosystemu łączą złożone relacje – bo przecież fanom na rozmaitych forach zdarza się aspirować do profesjonalnych analiz, a serwisy takie jak Weszlo.com starają się
tworzyć nieformalny klimat i choć zatrudniają profesjonalistów, to konwencja publikowanych tam tekstów naśladuje nieformalną rozmowę o futbolu (znaczna swoboda stylistyczna, spore nasycenie wulgaryzmami, odniesienia do komentarzy czytelników), element informacyjno-analityczny łączący
z konwencją tabloidową. Jeśli prześledzimy powyższy schemat, to porusza-
218
Mirosław Filiciak
jąc się w dół, przejdziemy w sfery bardziej prywatne, w których mniej chodzi o informacje, bardziej o opinie albo po prostu poczucie bycia z innymi
– czego ekstremalnym przykładem mogą być widoczne tylko dla znajomych komentarze w serwisach społecznościowych, w wypadku Euro bardzo często zamieszczane „na żywo”, w trakcie meczu (doskonale ilustruje to
wykres poniżej, który wskazuje też na istotną różnicę między dyskusjami
poza siecią i w sieci – te drugie są rejestrowane i zliczane). Nietrudno domyślić się, że wśród serwisów sportowych w polskim internecie zdecydowanie dominują te, które stanowią część dużych portali internetowych (serwisy
sportowe grup onet.pl, wp.pl i gazeta.pl mają po ok. 3,5 miliona użytkowników, zasięgiem obejmują więc ok. 20% polskich internautów (za: Najpopularniejsze serwisy internetowe w Polsce, http://www.wirtualnemedia.pl/
artykul/najpopularniejsze-serwisy-internetowe-w-polsce); zasięg portali tematycznych jest zdecydowanie mniejszy – serwis Futbolowo.pl deklaruje
ponad 2 miliony użytkowników, w wypadku na przykład Weszlo.com jest
to liczba ok. 500 tysięcy. Strony nawet najpopularniejszych polskich drużyn
ligowych notują ok. 200 tysięcy użytkowników – w wypadku strony Wisły
Kraków, www.wislakrakow.com, jest to 166 tysięcy Na forach internetowych dyskutuje jednak już tylko kilkanaście tysięcy fanów (za: http://planner.idmnet.pl/?controller=site&action=show&id=660&main=1).
Godzina i minuta zamieszczania treści w trakcie meczu
oraz bezpośrednio po
250
Gol
Błaszczykowskiego
200
Koniec
meczu
150
100
Koniec I połowy
50
20:30
20:33
20:36
20:39
20:40
20:45
20:48
20:51
20:54
20:57
21:00
21:03
21:06
21:09
21:12
21:15
21:18
21:21
21:24
21:27
21:30
21:33
21:36
21:39
21:42
21:45
21:48
21:51
21:54
21:57
22:00
22:03
22:06
22:09
22:12
22:15
22:18
22:21
22:24
22:27
22:30
22:33
22:36
22:39
22:42
22:45
22:48
22:51
22:54
22:57
0
Intensywność umieszczania treści w serwisach społecznościowych podczas meczu Polska – Rosja
219
euro w internecie – wybrane aspekty
Najwyższą aktywność użytkownicy notowali na początku meczu,
później – po bramce zdobytej przez rosjan i dzieląc się swoimi opiniami
z innymi w przerwie spotkania. rekord ustanowiły jednak wpisy po wyrównującej bramce Jakuba Błaszczykowskiego, wyprzedzając ilościowo
nawet komentarze zamieszczane po zakończeniu meczu (za: Brand24,
prezentacja Euro w social media, http://www.slideshare.net/brand24/euro-2012-w-social-media, slajd nr 22). Poniżej – aktywność użytkowników serwisów społecznościowych podczas Euro w rozbiciu dziennym
(za: Brand24, Euro…, slajd nr 3).
liczba treści o euro 2012 w rozbiciu dziennym
od 1 czerwca do 1 lipca 2012
Otwarcie EURO
Mecz Polska vs. Grecja
Mecz
Polska vs. Rosja
25,000
Mecz
Polska vs. Czechy
20,000
Mecz
Niemcy vs. Grecja
Mecz
Niemcy vs. Włochy
Finał
15,000
10,000
01-07-2012
30-06-2012
29-06-2012
28-06-2012
27-06-2012
26-06-2012
25-06-2012
24-06-2012
23-06-2012
22-06-2012
21-06-2012
20-06-2012
19-06-2012
18-06-2012
17-06-2012
16-06-2012
15-06-2012
14-06-2012
13-06-2012
12-06-2012
11-06-2012
10-06-2012
09-06-2012
08-06-2012
07-06-2012
06-06-2012
05-06-2012
04-06-2012
03-06-2012
02-06-2012
01-06-2012
5,000
Liczba treści dla frazy EURO 2012 oraz Mistrzostwa Europy
Internet – przestrzeń antyfanów?
rozproszona publiczność Euro 2012, dla której jednym z kanałów
komunikacyjnych był internet, to nie tylko fani futbolu. To także konsumenci wielkiego spektaklu oraz obywatele kraju, który organizował
imprezę. A także – niezależnie od tych często zazębiających się ze sobą
kategorii, antyfani.
Kategoria antyfana – w studiach nad fanizmem obecna za sprawą Vivi
heodoropoulou (zob. Siuda 2008), w wypadku rozważań na temat piłki
220
Mirosław Filiciak
nożnej wydaje się być szczególnie przydatna. Wszak tożsamość kibica
przeważnie jest oparta nie tylko na uwielbieniu własnej drużyny, ale też
niechęci do innych drużyn, a najczęściej lokalnego rywala (podczas spotkań ligowych przejawia się to obrażaniem zazwyczaj nieobecnych na stadionie kibiców rywali i niszczeniem ich symboli, co ma zresztą wymiar
na wpół oicjalny: w wielu sklepach z klubowymi akcesoriami kibicowskimi można nabyć ubrania nie tylko z logo własnej drużyny, lecz także
z przekreślonym logo rywala). W kontekście Euro, czyli imprezy nie
tylko dla miłośników futbolu – a może wręcz przede wszystkim nie dla
nich – antyfanizm rezonuje jeszcze z innymi podziałami. To przede
wszystkim podział na okazjonalnych fanów – nazywanych „piknikami”
czy „Januszami” – oraz fanów piłki klubowej, którzy w sytuacji nagłego
ogólnonarodowego niemal zachwytu piłką nożną przeszli do opozycji,
stając się w dużej mierze antyfanami Euro 2012. To także też nierozerwalnie związany z tym zjawiskiem podział polityczny, przekładający
się na traktowanie Euro przez „prawdziwych kibiców” jako imprezy
propagandowej koalicji rządzącej, na czele której stoi zafascynowany
futbolem – a równocześnie toczący walkę z „prawdziwymi kibicami” czy
stadionowymi chuliganami (w zależności od przyjętej perspektywy) –
premier Tusk.
Jest oczywiste, że dla rządzących Euro miało być zwieńczeniem narracji o procesie „cywilizowania” Polski i pogoni za Zachodem (więcej na
ten temat: Majewski 2011). Niechętni Platformie obywatelskiej kibice
postrzegali tę imprezę jako pożywkę do budowania kontrnarracji – negując oicjalny przekaz i podkreślając, że niczego naszym zagranicznym gościom nie musimy udowadniać (albo że w istocie nie mamy się czym
chwalić). Skala wydarzenia uczyniła z niego wygodny wehikuł – w natłoku informacji każdy mógł znaleźć przecież takie, które potwierdzały jego
założenia. Na trybunach i wokół nich działy się rzeczy piękne i spektakularne, ale i zawstydzające. Piłkarze nie osiągnęli sukcesu, ale każdy może
wskazać swojego winowajcę. Ciekawe, że mechanizm ten skopiowali
nawet reprezentanci Polski, za sportowe niepowodzenia próbując winić
organizatorów turnieju (a to niepotrzebnie zasunięty dach stadionu, a to
kłopoty z dostępem do biletów, które wzburzyły kapitana Jakuba Błaszczykowskiego).
221
euro w internecie – wybrane aspekty
Budowanie opozycyjnej wobec oicjalnego przekazu narracji kibicowskiej wynikało też z potrzeby zróżnicowania tożsamości fanowskich
– stopniowania ich w momencie, gdy fanami stali się niemal wszyscy,
a kibicowanie z aktywności traktowanej przez media głównego nurtu
jako podejrzana, stało się działaniem pożądanym, przejawem nowoczesnego patriotyzmu. Dlatego w poszukiwaniu nowych linii podziału przesunięto te dotychczasowe – Euro ignorować mogła (a przynajmniej
deklarować taki zamiar) osoba futbolem niezainteresowana w ogóle, jak
i futbolowy pasjonat. Ten drugi mógł ignorować imprezę z różnych
względów – identyikując się z ruchem protestującym przeciw utowarowieniu futbolu, ale też ze względów politycznych, a nawet nacjonalistycznych – co najdobitniej wyraził „bohater z Wembley”, Jan Tomaszewski,
odcinający się od oglądania reprezentacji, w której grają nie tylko „prawdziwi Polacy”, ale i „farbowane lisy”. W polskim, silnie prawicowym i nacjonalizującym ruchu kibicowskim te dwa argumenty łączą się ze sobą,
wydaje się jednak, że szydzący z „reprezentacji PZPN” częściej chyba niż
od konsumpcji, odcinają się od działań rządu Platformy obywatelskiej,
która prowadząc walkę na oślep ze stadionowymi chuliganami bardzo
ten nurt wzmocniła. Identyikacja z szyldem „against modern football”
wydaje się tu raczej racjonalizacją po fakcie. Przecież słynna akcja kibiców Wisły – pojawienie się na treningu drużyny Holandii z lagą akcji
„FuCK Euro” – prowadzona była przez osoby w sportowych strojach
z eksponowanym logo globalnych korporacji, które za utowarowienie
sportu odpowiadają w stopniu nie mniejszym, niż FIFA czy uEFA. Faktem jest jednak, że utowarowienie futbolu czyni z niego kosztowną rozrywkę dla klasy średniej, wśród której miłośnicy akcji „FuCK Euro”
stanowią zapewne mniejszość. Trzeba jednak dodać, że pod tym samym
hasłem bojkotu Euro podpisywały się bliższe sprzeciwu wobec utowarowieniu sportu – i przy okazji częściej dysponujące językiem do jego
formułowania – środowiska radykalnie lewicowe i anarchistyczne, z perspektywy których mistrzostwa były niepotrzebnymi, kosztownymi igrzyskami, na organizację których zagarnięto środki możliwe do wykorzystania z większym społecznym pożytkiem.
Euro stało się więc sceną, na której rozegrał się nie tylko kolejny akt
narodowych potyczek, podobnych do napięć manifestujących się choćby
222
Mirosław Filiciak
podczas obchodów Święta Niepodległości, ale też kolejna odsłona walk
pomiędzy kibicami niedzielnymi a tymi, dla których kibicowanie drużynie sportowej stanowi kluczowy element tożsamości. Dla walk tych symboliczne było nagłośnione przez „Gazetę Wyborczą” wydarzenie z meczu
Polska – Wybrzeże Kości Słoniowej, rozgrywanego na stadionie poznańskiego Lecha. Przed meczem jeden z przywódców radykalnych kibiców
Lecha szarpał i opluł kibica, który nie znając reguł, pojawił się na sektorze najbardziej oddanych fanów Lecha w barwach narodowych. Jak
pokazują nagrania z kamer stadionowych, zaatakowana grupa to typowi
„Janusze” – sektor zajmowany jest przez młodych mężczyzn w strojach
w barwach białych i niebieskich (barwy Lecha), ewentualnie czarnych;
atakowany mężczyzna ma białą bluzę z czerwonymi elementami i godłem, a towarzyszące mu kobiety są ubrane na czerwono, noszą też szaliki
reprezentacji Polski i uważane za szczególnie obciachowe czerwone kapelusze (tego typu akcesoria obok trąbek postrzegane są przez piłkarskich
kibiców jako spuścizna małyszomanii). Choć, oddając sprawiedliwość
radykalnym kibicom, można przywołać tu i inny obrazek – choćby opisywany przez Jacka Drozdę (2011: 81) słynny happening kibiców Legii,
dopingujących podczas meczu piłkarskiego Adama Małysza i w ten ironiczny sposób komentujących konsekrowaną przez rząd i część mediów
z „Gazetą Wyborczą” i stacją telewizyjną TVN na czele wizję dopingu
i stadionowej publiczności w ogóle. Jak widać, na szczęście przemoc nie
jest jedyną znaną kibicom taktyką.
Wróćmy jednak do samego antyfanizmu. Powód przywoływania tej
kategorii tutaj to nie tylko silny wydźwięk narracji anty-Euro podczas
trwania imprezy. To także efekt kanalizowania się tych emocji właśnie
w internecie. robert Zydel w tekście Kibicowski język przemocy w internecie (2011) zwraca uwagę na internet jako miejsce ekspresji dla uczestników burd, dla których głosów przeważnie brak miejsca w innych mediach. To ci, dla których sport ma znaczenie drugorzędne, a ważne jest
specyicznie postrzegane oddanie barwom i kolegom dzielącym „kibicowski trud”. Dla nich internet może być miejscem zabrania głosu, dla
którego brak miejsca w innych, silniej kontrolowanych odgórnie mediach, jak telewizja czy prasa. Zydel omawia nie tylko radykalne przykłady grup chuliganów, prowadzących statystyki bójek, lecz także liczą-
223
euro w internecie – wybrane aspekty
cych i wyznaczających status (całej kibicowskiej grupy, pojedynczych jej
członków) wyjazdów na mecze do innych miast – związanych z inwestycją czasową, ale też ryzykiem wystawienia się na ataki kibiców gospodarzy (dla chuliganów, w odróżnieniu od „ultrasów”, stanowiących zresztą
podstawową atrakcję kibicowania). W klasyikacjach pojawiają się jednak zarówno wyniki starć i informacja o utraconych lub zdobytych lagach, jak i liczebność, będąca informacją o sile klubu mierzonej nie
strzelonymi bramkami, ale liczbą wiernych, podążających na wyjazdy fanów. Nietrudno zauważyć, że w kontekście Euro tego typu wskaźniki
jawią się jako zupełnie nieistotne – nawet jeśli oglądanie meczów miało
wiązać się z wyjazdami, to raczej była to futbolowa turystyka – droga, ale
i wygodna.
Internet był więc miejscem, w którym Euro celebrowano i przeżywano. Był też przestrzenią wyrażania się (i zapewne – inwigilacji) osób,
które identyikowały się z alternatywną narracją i na forach klubów piłkarskich, choć też w komentarzach na forach ogólnotematycznych, szydziły z rządu, z „reprezentacji PZPN” czy z ubranych w fantazyjne kapelusze „pikników”. Internet był też miejscem zamieszczania – choćby
w serwisach takich jak YouTube – nagrań kibicowskich burd czy tak naprawdę posiadających niewielką skalę oddziaływania akcji kontestujących
imprezę. Paradoksalnie jednak to rozdarcie sieci między dwie dominujące narracje (bez wątpienia nawzajem się napędzające, tak jak wzajemnie
napędzały się serwisy promujące jeden z dominujących typów dyskursu)
czyniły z internetu medium bardzo podobne do innych. Medium, w którym niewiele było miejsca dla innych głosów.
W poszukiwaniu alternatywnych wizji
Trudno znaleźć inne istotne – poza wariantami dwóch, przeciwstawnych
i nakreślonych wcześniej narracji – sposoby dyskutowania na temat
Euro i również w internecie zaistniały one na poziomie niszowym. Łatwo dostępne – także dla wzmiankowanych wcześniej „intruzów” – serwisy nie stworzyły przestrzeni dyskusji, raczej wpisały się w ogólniejszy
trend podgrzewania przez media negatywnych emocji. Trzeba niestety
uznać, że porażkę poniosły takie głosy, jak choćby działania stymulowa-
224
Mirosław Filiciak
ne przez Projekt Społeczny, próbujące promować Euro jako płaszczyznę
dialogu społecznego, promowania wolontariatu czy okazję do wypracowania mechanizmów współpracy obywateli i urzędników miejskich, albo
okazji do poprawy relacji z ukrainą (zob. Co pozostanie po Euro? O konieczności namysłu nad dziedzictwem wielkiej imprezy sportowej, http://
www.ps2012.pl/publikacje/raporty/16-co-pozostanie-po-euro-2012-okoniecznosci-namyslu-nad-dziedzictwem-wielkiej-imprezy-sportowej).
Wydaje się, że Euro nie zakopało zbyt wielu podziałów, być może nawet
umocniło istniejące. oczywiście – także w sieci – pojawiały się działania
obywatelskie, miały one jednak niszowy zasięg i prowadzone były – znów
– raczej w opozycji do oicjalnego nurtu imprezy. Jako przykład można przywołać choćby promowaną m.in. w serwisie Couchsuring akcję
„Euro Tour rZECZYWISToŚCI (Euro reality tour)”, organizowaną
przez warszawskie organizacje lokatorskie. Była to seria wycieczek z przewodnikami mówiącymi po angielsku, rosyjsku i hiszpańsku (oraz oczywiście po polsku) pokazujących okolice Stadionu Narodowego, których
próżno szukać w materiałach promocyjnych imprezy – zapuszczone
mieszkania socjalne, niszczejące zabytki czy rozpadające się praskie kamienice – oraz omawiających zagrożenie tej okolicy gentryikacją (zdjęcia z wycieczek można obejrzeć na stronie Centrum Informacji Anarchistycznej – http://cia.media.pl/inny_protest_przeciw_euro).
Być może jedyną silną, wyłamującą się z narodowych sporów perspektywą była narracja hedonistyczna, skoncentrowana na dobrej zabawie, ewentualnie jej logistycznym wsparciu. Siłą rzeczy nie wytworzyła
ona jednak żadnej spójnej i zwartej reprezentacji – rozsiana w różnych
miejscach sieci, często także na poziomie niewidocznej komunikacji
między pojedynczymi osobami. Mówią o tym młodzi ludzie z zagranicy,
z którymi rozmawiali zaangażowani w ten projekt badacze. Dla zagranicznych gości internet był narzędziem kontaktu z rodzinami i znajomymi – Marta Skowrońska pisze w dzienniku emocjonalnym z Poznania
o Steve’ie, kibicu z Irlandii, który wbrew sympatycznemu, ale i bardzo
rozrywkowemu wizerunkowi tej nacji w polskich mediach, nigdy po meczu swojej drużyny nie szedł do miasta na piwo. Wracał do domu i siedział
chwilę w internecie, potem szedł spać (Poznań DE Sko). Ale sieć była też
miejscem poszukiwań informacji, nie tylko oicjalnych, o transporcie,
225
euro w internecie – wybrane aspekty
noclegach itp. W wypowiedziach biorących udział w badaniu zagranicznych kibiców pojawia się też couchsuring, postrzegany jako świetna
okazja do poznawania „lokalsów” dla młodych mieszkańców Europy Zachodniej, dla których mistrzostwa były głównie pretekstem do imprezowej podróży.
Gdyby jednak szukać innych manifestacji „rozrywkowego” dyskursu na temat Euro, to być może byłyby nimi internetowe memy (niezależnie od ich wykorzystywania także przez dominujące narracje). Emocje
podzielane przez tak gigantyczną widownię posłużyły jako podstawa
do tworzenia ogromnej liczby internetowych obrazków, umieszczanych
w specjalnych serwisach, rozsyłanych mailami czy publikowanych w serwisach społecznościowych. Być może najsłynniejszym memem był ten
związany z włoskim piłkarzem Mario Balotellim, który podczas meczu
półinałowego po zdobyciu bramki nie tylko zastygł w charakterystycznej, przetworzonej później na tysiące sposobów pozie, ale też ujawnił
naklejone na plecach trzy paski, wzbudzające dość oczywiste skojarzenia
z producentem sprzętu sportowego (innym niż ten, który ubiera reprezentację Włoch). Pierwsze obrazki zaczęły krążyć w sieci już w przerwie
meczu. Internetowe memy dawały też przedłużenie izycznym efemerydom, które pojawiały się w przestrzeni miast, by natychmiast zniknąć –
jak miało to miejsce z napisem, który pojawił się na warszawskim moście
Poniatowskiego w dniu rozgrywania meczu Polska vs. rosja: Welcome to
Warsaw brothers Russians. Fuck politics, lets drink wódka tonight! W ciągu
kilku godzin napis został zamalowany. Jego zdjęcie traiło jednak do internetu, a za jego pośrednictwem do krajowych i zagranicznych mediów.
Nie we wszystkich jednak przypadkach sprzężenie między mediami
profesjonalnymi, żywiącymi się także sieciowymi znaleziskami, a internautami – często bazującymi na treściach z takich mediów, jak telewizja
czy prasa – przebiegała tak bezkolizyjnie. Przykładem napięć może być
ilm, zmontowany przez internautę o pseudonimie Madas z fragmentów meczów. Efektowna i odpowiednio patetyczna produkcja, w której
obrazy z meczów reprezentacji Polski z Grecją i rosją przetykane były
mobilizującymi hasłami i okrzykami Tomasza Zimocha, miała budować
atmosferę przed tradycyjnym „meczem o wszystko” z Czechami. Jak pisze o ilmie Alek Tarkowski, stał się w jeden wieczór hitem na YouTube.
226
Mirosław Filiciak
Potem na prośbę TVP został z YouTube zdjęty; pojawił się w niezliczonej
liczbie odsłon w różnych miejscach sieci; a TVP stworzyło własny ilmik, zdaniem niektórych komentujących plagiatujący produkcję Madasa
(2012). Wobec takiej postawy TVP, kibice z inicjatywy znanego blogera
Artura Kurasińskiego próbowali wywrzeć jeszcze presję na telewizję
publiczną, domagając się, żeby wyemitowała amatorską produkcję przed
transmisją meczu. Na stronie akcji protestacyjnej Kurasiński pisał tak:
Ponieważ TVP jest telewizją publiczną, my jako podatnicy powinniśmy
mieć na nią jakiś wpływ (choćby w teorii). Pokażmy zatem, że nie podoba
nam się to, że na żądanie z Woronicza zdjęto ten przepięknie zmontowany
i podnoszący na duchu klip. Hej, panowie z Woronicza – chcemy go zobaczyć na antenie przed meczem Polska – Czechy!!! (zob. https://www.
facebook.com/events/314952725258054/; także: Artur Kurasiński, Mecz
o wszystko z telewizją polską, http://blog.kurasinski.com/2012/06/20/
mecz-o-wszystko-z-telewizja-polska/). W ciągu nieco ponad doby akcję
na Facebooku poparło ponad 25 tysięcy osób. Paradoksalnie jednak,
w świetle umów zawartych z uEFA, TVP nie mogła się zgodzić na spełnienie żądań internautów – bo nie posiadała praw do materiałów, które
sama emitowała i które zostały użyte w internetowym spocie. Ta historia
pokazała – oprócz absurdów związanych z prawem autorskim – jak niestabilne jest znaczenie memów i nastroje publiczności. Film będący przecież efektem emocji towarzyszących Euro szybko stał się elementem
dyskusji o państwowych instytucjach, działających nie dla obywateli, lecz
przeciwko nim.
Narzędzie pamięci – zamiast podsumowania
John Fiske, w swoim słynnym tekście Kulturowa ekonomia fandomu, sięga po metaforę stadionu piłkarskiego, przedstawiając mecz jako sytuację
potencjalnej niesubordynacji grup wykluczonych z głównego dyskursu.
Oicjalne bariery oddzielające fanów od boiska – policja, ochroniarze, ogrodzenie, mur, a w ekstremalnych przypadkach fosa i drut kolczasty – stanowią dowód nie tylko fanowskiej chęci uczestnictwa (choćby i zakłócającej
spokój), ale też potrzeby kultury dominującej, by podtrzymać dyscyplinujący
dystans pomiędzy tekstem i czytelnikiem – pisze Fiske (2008: 24). Kilkana-
227
euro w internecie – wybrane aspekty
ście lat, które upłynęły od czasu, gdy brytyjski kulturoznawca je napisał,
zmieniły jednak oblicze piłki nożnej. Na angielskich stadionach, do których odnosi się Fiske, zniknęły bariery izyczne, zastąpione przez bariery
inansowe i nowy typ kibiców „w białych kołnierzykach”. Podobny proces
modernizacyjny – powiązany z wykluczeniem klas niższych, spośród
których tradycyjnie rekrutują się najzagorzalsi miłośnicy futbolu – dokonuje się i w Polsce. Jak pokazuje niniejsze opracowanie, przestrzeni dla
alternatywnych narracji jest coraz mniej na stadionach, ale to ograniczenie tylko w części jest rekompensowane przez rozwój alternatywnej przestrzeni medialnej. Choć w wypadku internetu bariery – medialne odpowiedniki ogrodzenia na stadionie – są niższe, to nie jest on przestrzenią
różniącą się znacząco od środków przekazu, w których mur jest wyższy.
Jego obniżenie niweluje bowiem wszechobecność „kamer” – nieustanna
rejestracja tego, co w internecie jest pisane i publikowane. Wykluczani
z dominującego dyskursu mają świadomość, że internet to przestrzeń nie
tylko wolności, lecz także inwigilacji.
Pozostaje jednak sieć jako narzędzie pamięci – magazyn śladów do
wspominania i rozpamiętywania, archiwum, które obok głównych typów
narracji jest też zapisem indywidualnych, jednostkowych emocji. Zapisem zapewne trwalszym – choć niekoniecznie częściej oglądanym – niż
mocno już dziś przybrudzone wspólne zdjęcia kibiców, eksponowane
obok peronów na dworcu Warszawa Centralna.
Aneks 1
rekomendacje
Wydaje się, że o ile możliwości związane bezpośrednio z czasem trwania
Euro 2012 zostały w znacznej mierze wykorzystane w trakcie mistrzostw
(sukces promocyjny i symboliczny), to poważne wątpliwości budzi realizacja rozmaitych postulatów – zawartych między innymi w rekomendacjach z ubiegłorocznych badań – dotyczących przyszłości stadionów
i spożytkowania potencjału wynikającego z organizacji w Polsce tak prestiżowej, międzynarodowej imprezy. Zatem wiele propozycji, które wysunęliśmy podsumowując poprzedni etap badań nad związkami stadionów,
kultury i przestrzeni publicznej, pozostaje w mocy. Poniżej przedstawiamy zestaw rekomendacji dotyczących zdyskontowania Euro 2012
w dłuższej perspektywie czasowej. Propozycja ta ma charakter innowacyjny, stanowi bowiem jednocześnie rodzaj ewaluacji postulowanych
przez nas przed rozpoczęciem mistrzostw działań, jakie powinny zostać
podjęte w celu maksymalnego wykorzystania tej imprezy dla podniesienia kapitału społecznego polskich miast.
Nadal w zbyt małym stopniu uwzględniany jest głos lokalnych społeczności w zakresie metamorfoz przestrzeni miejskiej. Kontynuacja zmian
i wprowadzanie w przestrzeń miejską kolejnych inwestycji powinno być
w jak najpełniejszej, możliwej mierze uzgadniane z tymi grupami. Konieczne wydaje się stworzenie i wdrożenie skutecznego programu konsultacji społecznych – obecnie istniejące regulacje bądź są nieefektywne, bądź
to nie wykorzystuje się ich w odpowiedni sposób - a także opracowanie
precyzyjnych planów modernizacji i rewitalizacji przestrzeni publicznych
oraz poinformowanie o nich mieszkańców.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że mimo coraz bardziej oswajanej przez
mieszkańców obecności stadionów, wciąż nie powstały strategie, które
229
aneks 1. rekomendacje
pozwoliłyby maksymalizować efektywność wykorzystywania tych obiektów po mistrzostwach. Dlatego należy starannie przyglądać się działaniom operatorów stadionów oraz skłonić ich do stworzenia zróżnicowanych, długofalowych programów i propozycji dotyczących tego, co ma się
dziać na terenie tych obiektów – mamy na myśli zarówno zjawiska cykliczne z zakresu kultury i sportu, jak też codzienne funkcjonowanie stadionów. W tym drugim przypadku akcent położony być powinien na
większą dostępność stadionów dla mieszkańców i turystów (niekoniecznie kibiców) – istnieje zatem potrzeba stworzenia dla nich atrakcyjnej
oferty. operatorzy stadionów wraz z władzami miejski powinni przedstawić „repertuar wydarzeń stadionowych” na najbliższe dwa lata.
umożliwiłoby to między innymi nie tylko wzrost aktywności kulturalnej
mieszkańców – szansa współkształtowania tego repertuaru przez jednostki i organizacje – lecz także pozwoliłoby na aktywne włączenie się
potencjalnych sponsorów. Na przykład na stadionach powinny odbywać
się lokalne zawody sportowe i wydarzenia kulturalne tworzące trwałą
więź pomiędzy przestrzenią a lokalnymi społecznościami. rozwój inwestycji i infrastruktury związanej z powstaniem stadionów powinien
przebiegać wielotorowo – oznacza to wielofunkcyjne działanie tych
obiektów i adekwatny do tego marketing. Należy wyciągnąć wnioski
z popełnionych błędów, do których na przykład zaliczyć można budowanie w Warszawie dwóch kosztownych stadionów, w sytuacji gdy
funkcjonują w mieście dwa kluby i żaden z nich nie będzie gospodarzem jednego z nowo powstałych obiektów. Ponadto operatorzy stadionów powinni zwiększyć dostęp do stadionu lokalnych społeczności, a nie jedynie tworzyć – jak do tej pory zresztą nieudane – strategie
przyciągania „wielkiego biznesu”, które przyjmują wymiar typowych
praktyk gentryikacyjnych. Stadiony powstałe na Euro 2012 są przez
swych zarządców postrzegane nie jako otwarte przestrzenie wspólne,
lecz jako miejsca, które mają generować jak najwyższe zyski, a więc powinny podlegać zabsolutyzowanym regułom komercjalizacji, odpowiadając tym samym na potrzeby jedynie wąskiej grupy dysponującej
„odpowiednimi” zasobami inansowymi. W ten sposób, obiekty, których
powstanie zostało sinansowane z publicznych środków – przede wszystkim pochodzących z podatków – powoli stają się miejscami, do których
230
STADION – MIASTO – KULTURA
dostęp ma jedynie nieliczna elita (co tylko potwierdza słuszność tez różnych środowisk związanych z ruchem Against Modern Football.
Postulowaliśmy również modyikację kampanii promocyjnych związanych z Euro 2012. Sugerowaliśmy, by przemodelować je w taki sposób, by
akcentowały mocniej symboliczne więzi i budowały identyikację mieszkańców ze stadionami, a także samych tych obiektów z pozostałą przestrzenią
miejską (np. poprzez identyikację wizualną, stworzenie przy stadionach
przestrzeni dospołecznych, lokalizacje na terenach przy stadionowych nowoczesnych instytucji kultury oraz miejsc służących masowej rozrywce,
gdzie różne grupy mieszkańców będą chciały spędzać swój wolny czas). Do
pewnego stopnia pomysł ten został zrealizowany. Stadiony zostały włączone
w symboliczną sferę miast, są wykorzystywane jako miejskie ikony i w naszym przekonaniu zostały oswojone i zaakceptowane przez mieszkańców.
Z badań przeprowadzonych w roku 2012 wynika, że duża część respondentów utożsamia się z tymi obiektami, już po roku i funkcjonowania traktując
je jako niezbywalne i ważne elementy przestrzeni publicznej.
rekomendowaliśmy również, ze względu na przewidywane przybycie
do Polski licznych grup gości zagranicznych, efektywną i profesjonalną
promocję – prowadzoną zarówno w kraju (np. na lotniskach, dworcach),
jak i poza jego granicami. relacje respondentów na temat oicjalnej promocji są zróżnicowane . Z jednej strony nasi respondenci chwalili sposoby promowania centralnych i ikonicznych miejsc w przestrzeni publicznej miast-gospodarzy. Wskazywali jednak, iż zaniedbano promocję
miejsc „mniej oczywistych”, które – choć zdaniem respondentów mają
ogromny potencjał kulturotwórczy i mogłyby stać się atrakcjami dla zagranicznych gości – zostały pominięte w oicjalnych strategiach i nijako
odgrodzone od reszty miasta (charakterystycznym przykładem są tu warszawskie dzielnice, takie jak Praga Północ czy Żoliborz). Z drugiej zaś
strony, nieco gorzej wyglądało, przedstawianie całościowego wizerunku
Polski i mistrzostw w mediach zagranicznych, w tym również miast
(miejsc), które bezpośrednio nie były związane z organizacją turnieju.
Wydaje się, że tzw. czynniki oicjalne zbyt słabo rozpoznały specyikę
i intencje części zagranicznych gości, dla których najważniejsze było
uczestnictwo w „piłkarskim święcie” i kibicowskim „communitas”, a nie
korzystanie z oferty przedstawianej w kanonicznych reprezentacjach tzw.
231
aneks 1. rekomendacje
kultury wysokiej (muzeach, zabytkach, pomnikach itd.).). Wydaje się natomiast, że najcenniejszym elementem kampanii wizerunkowej polskich
miast nie były oicjalne działania władz, lecz spontaniczne zachowania
ich mieszkańców, którzy wykazali się życzliwością, gościnnością, a nawet
znajomością języków obcych. W trakcie trwania rozgrywek byli pomocni, tolerancyjni i chętnie wchodzili w interakcje, co zgodnie podkreślają zagraniczni goście. Euro ujawniło potencjał społeczny, który
powinien być w jakiś sposób zagospodarowany. Łączy się to z naszą ubiegłoroczną rekomendacją, która nie do końca została zrealizowana. Wskazywaliśmy wówczas, że niezbędne wydaje się opracowanie lokalnych
programów aktywności (w trakcie trwania turnieju mogłoby to być na
przykład wspólne oglądanie meczy na telebimach przez mieszkańców
oraz kibiców w przestrzeni poszczególnych dzielnic oraz towarzyszące im
przed i po imprezy-kulturalne), które zaczęłyby funkcjonować jeszcze
przed Euro 2012. Chodziło tu zwłaszcza o symboliczne „związanie”
mieszkańców z turniejem, sprawienie, by poczuli się oni współgospodarzami oraz współrealizatorami całego przedsięwzięcia (zarówno w zakresie praw z tym związanych, jak i obowiązków). Mieszkańcy miast organizujących Euro, jak pokazują tegoroczne badania, zdecydowanie poczuli
się współgospodarzami – zadaniem władz jest teraz przeniesienie tego
zaangażowania na codzienne działania w przestrzeni publicznej.
W naszym przekonaniu oferta kulturalna związana z przygotowaniami do mistrzostw wypadła nieco blado. Potwierdzają to opinie respondentów. Dlatego podtrzymujemy naszą rekomendację dotyczącą organizacji
kolejnych znaczących wydarzeń w przestrzeni publicznej polskich miast.
Nic nie stoi także na przeszkodzie, by bazując na kapitale społecznym, jaki
wytworzył się w trakcie trwania Euro, wykreować i wdrażać tego rodzaju
propozycje kulturalne w warunkach codziennego funkcjonowania przestrzeni publicznej. Dlatego też należy uważnie i starannie przygotować
„wielozmysłową” oraz „wieloaspektową” (zarówno opartą na elementach
kultury wysokiej, jak i popularnej) powszechnie dostępną ofertę kulturalną. Co istotne, poszczególne wydarzenia stanowiące jej elementy nie powinny odbywać się jedynie w trakcie trwania samego turnieju, lecz także
go podsumowywać już po jego zakończeniu. Najlepiej, by te wydarzenia
rozgrywały się – lub były powiązane – z przestrzenią miejską powstałą
232
STADION – MIASTO – KULTURA
w ramach przygotowań do organizacji Euro 2012 i związane były, często
acz nie tylko, z tematyką sportową oraz eksponowały ważne elementy lokalnej/miejskiej tożsamości i ich powiązanie/współistnienie z globalnymi
wzorami kultury.
Podtrzymujemy również rekomendację dotyczącą naznaczenia przestrzeni miast-organizatorów nowoczesnymi „miejscami pamięci” związanymi z Euro 2012, piłką nożną czy – ogólniej – rywalizacją sportową,
a także tożsamością miejską/lokalną. Chodzi tu zwłaszcza o trwałe dzieła
sztuki (pomniki, rzeźby, profesjonalne murale i graiti) oraz czasowe akcje
i działania artystyczne (miejska „partyzantka artystyczna”). Działania te –
i powstałe w ich efekcie „artefakty” – nie powinny mieć jednak charakteru
elitarnego, co nie oznacza wszak, że nie mają one czy nie mogą być dziełami sztuki „wysokiej próby” (chodzi tu zarówno o ich walor estetyczny, jak
i przekazywane/zadawane przez nie treści). Takich projektów pojawiło się
dotychczas stosunkowo niewiele (a w niektórych przestrzeniach – wcale).
W ubiegłym roku postulowaliśmy rozmieszczenie w przestrzeni publicznej czterech miast-gospodarzy wielu stref kibica. Tegoroczne badanie
w pełni potwierdza zasadność tej rekomendacji. respondenci zazwyczaj
pozytywnie oceniali miejsca dedykowane Euro, natomiast zgodnie zwracali uwagę na to, że stworzenie jednej wielkiej strefy kibica spowodowało
zbytnią kanalizację ruchu „euroturystów” w mieście. Zdaniem naszych
rozmówców można było lepiej wykorzystać kulturalnie, rekreacyjnie i promocyjnie przestrzeń publiczną, tworząc wiele ognisk wspólnej zabawy.
rekomendujemy zatem uwzględnienie powyższych releksji przy okazji realizacji przez władze miejskie dużych imprez tego rodzaju w przyszłości.
Całkowicie niemal (z wyjątkiem gdańskiej Letnicy) niezrealizowanym postulatem, jaki wysunęliśmy w roku ubiegłym, jest stworzenie strategii rewitalizacji przestrzeni publicznej – wraz z programami szeroko
zakrojonych i ogólnie dostępnych konsultacji społecznych (np. sondaże
deliberatywne) – znajdującej się w pobliżu wybudowanych/zmodernizowanych już stadionów i hal/obiektów sportowych oraz miejsc związanych
ze sportem, które powstaną w przyszłości, przy okazji organizacji innych,
dużych imprez sportowych (np. mistrzostw świata i Europy w siatkówce,
mistrzostw Europy w piłce nożnej kobiet itd.). Przy okazji Euro 2012
szansa na modernizację przestrzeni została w ogromnym stopniu zmar-
233
aneks 1. rekomendacje
nowana, tak samo zresztą, jak i nie wykorzystano potencjału społecznego i możliwości aktywizacji mieszkańców dzielnic, w których powstały
obiekty sportowe. Wydaje się, że w przyszłości – o ile będzie jeszcze możliwość naprawienia tych błędów (a zakładamy optymistycznie, że tak,
choć już na pewno nie będzie w najbliższym czasie imprezy sportowej
o potencjale modernizującym na taką skalę) – należy stworzyć program/
strategię umożliwiająca realizację opisanych powyżej postulatów oraz
nasycenie przestrzeni miejskiej symboliką sportową. Należy także opracować zasady i strategie preferencyjnego włączania – przy zachowaniu
zasady konkrecyjności – w powyższe działania lokalnych przedsiębiorstw
i biznesu, co może umożliwić i przyczynić się do wzrostu ekonomicznego i pozytywnych skutków inansowych i społecznych. Potencjał związany z Euro, co zgodnie podkreślają respondenci, nie został w ogóle
wykorzystany w przypadku warszawskiej Pragi. Trzeba powrócić do zarzuconych koncepcji szerokich działań w przestrzeni miejskiej i społecznej
związanej ze stadionami – dotyczy to w szczególności otoczenia Stadionu
Narodowego (w tym Portu Praskiego) oraz rewitalizacji Pragi.
Powyższa ewaluacja jest oczywiście cząstkowa, ponieważ rezultaty organizacji Euro 2012 w Polsce powinny być rozpatrywane w perspektywie
„długiego trwania”. Efekty wielu wysuniętych postulatów i podjętych działań będziemy mogli obserwować dopiero po kilku latach. Dlatego rekomendujemy kontynuację badań nad rolą stadionów w przestrzeni miejskiej.
Wyniki tego projektu dają pewne wyobrażenie i pozwalają na postawienie dość ogólnych tez, ale konieczne będą dalsze analizy. W szczególności
dotyczyć one powinny społecznego i ekonomicznego aspektu organizacji
Euro w polskich miastach – mamy tutaj na myśli nie tylko wymierne,
twarde dane inansowane mówiące o doraźnej opłacalności imprezy, ale
przede wszystkim wielowymiarową ocenę wpływu czynników miękkich,
których efektywność również powinna zostać zmierzona. Takie właśnie badanie będziemy chcieli przeprowadzić w trzeciej, ostatniej fazie projektu.
Aneks 2
organizacja procesu badawczego
realizacja projektu badawczego „Stadion – Miasto – Kultura. Euro 2012
i przemiany kultury polskiej” w roku „święta”, czyli mistrzowskiej imprezy
oraz roku 2013 została podzielona na dwa etapy (etap wstępny zrealizowany został w 2011 roku przez członków Instytutu Badań Przestrzeni Publicznej w partnerstwie z Fundacją obserwatorium w ramach programu
„obserwatorium Kultury” prowadzonego przez Narodowe Centrum Kultury nr umowy: 3/2011/o z dnia 20 czerwca 2011; wynik badań został opublikowany w formie książki, a także opracowania dostępnego w internecie).
W ramach pierwszego etapu (realizacja od 05.2012 do 15.12.2012) badaniom poddane zostały wydarzenia i praktyki kulturowe dziejące się
w trakcie turnieju Euro 2012. W ramach drugiego etapu (01.09.2012 do
15.12.2013) wieloaspektowej analizie zostaną poddane zostaną krótkofalowe i długofalowe efekty i skutki realizacji Euro 2012 w wielu różnych
wymiarach życia społecznego.
1.0 Badania etnograiczne
Pierwsza część badań odbyła się w momencie trwania mistrzostw Europy w piłce nożnej – Euro 2012 (8 czerwca – 1 lipca 2012). W ramach
badań wybrano cztery gniazda badawcze, czyli Gdańsk, Poznań, Warszawę
i Wrocław (miasta, które współorganizowały turniej). W każdej z miejscowości w badaniu uczestniczyło – średnio – 70 respondentów. W ramach
tego etapu badań badacze wykonali w sumie 280 wywiadów pogłębionych, 560 notatek teoretycznych i operacyjnych, kilka tysięcy zdjęć oraz
krótkich ilmów, które zostały później poddane analizie. Jednocześnie,
235
aneks 2. organizacja procesu badawczego
podczas trwania Euro 2012, zastosowana została metoda badawcza roboczo określona jako „Dziennik emocjonalny – czipowanie kibiców”. Polegała ona na wprowadzeniu do domów badaczy – na okres trwania
Euro 2012 – zagranicznych kibiców, którzy mieliby być przez nich goszczeni oraz oprowadzani po miastach, w których będą odbywały się zawody. Badaczy interesowały zwłaszcza praktyki i strategie kibicowania
gości, stosunek zagranicznych kibiców wobec przestrzeni miejskiej, sposoby postrzegania organizacji i zaplecza mistrzostw oraz ich opinie na temat
oicjalnych, jak i „nieoicjalnych” (obywatelskich) narracji związanych
z Euro 2012. równocześnie, dzięki zastosowaniu tej metody, analizie
podlegało zachowanie/strategie samych badaczy, czyli ich wybory dotyczące tego co i w jaki sposób pokazać osobom z innych państw, sposobów
w jaki przedstawiali oni własny kraj i miasto oraz kulturę i tożsamość jego
mieszkańców, a także tłumaczyli „oczywistości” i meandry polskiej rzeczywistości. Badacze wykorzystujący tę metodę badawczą zobowiązani
byli do prowadzenia dziennika badań, dokumentacji fotograicznej i wideo oraz sporządzenia raportu według ściśle określonych wytycznych.
1.1 Badania prowadzone za pomocą narzędzi audiowizualnych
Wybranie badacze dokonali rekonesansu antropologicznego z użyciem
urządzeń audiowizualnych. Interesowała ich pełna dokumentacja przestrzeni miejskiej, na którą wpływ miała organizacja Euro 2012, w tym
zwłaszcza miejsca gdzie zbudowano stadiony, zorganizowano „strefy kibica” oraz miejsca spontanicznego gromadzenia się kibiców. Przedmiotem ich uwagi były: (a) położenie tych miejsc względem szlaków komunikacyjnych i budynków mieszkalnych; (b) ogólny wygląd zewnętrzny,
układ architektoniczny i związany z tym charakter organizacyjny (place
i ulice, instytucje publiczne zlokalizowane obok stadionów, wszelkie udogodnienia architektoniczne itd.); (c) funkcjonalność tych miejsc (w tym
funkcje ukryte, na przykład wykorzystywanie stadionów i ich infrastruktury w innych celach niż jawnie im przypisane). Przestrzeń miejską, na
którą wpływ miała organizacja Euro 2012, badacze fotografowali według określonego skryptu: a) stadion; b) infrastruktura przystadionowa
oraz kulisy stadionu; c) przedmioty mające pełnić funkcje estetyczne –
236
STADION – MIASTO – KULTURA
konstruowane, remontowane i budowane w okolicy stadionu, d) tablice informacyjne; e) rozwiązania komunikacyjne, f) inne artefakty/miejsca/symbole/gadżety, które zwracały uwagę badaczy i były w ich osądzie
„emblematami” związanym z Euro 2012.
1.2 Analiza dyskursu
W ramach tej metody badawczej badacze, których zadaniem było sporządzenie raportów według ściśle określonych wytycznych, skupili się na
sposobach i strategiach opisywania Polski i Polaków w kontekście Euro
2012 w oicjalnych i nieoicjalnych mediach europejskich. Badania zostały
przeprowadzone przez badaczy-korespondentów: (a) Polaków mieszkających na stałe w wybranych państwach europejskich oraz osób pochodzących z wybranych krajów europejskich pracujących w Polsce i swobodnie mówiących oraz piszących w języku polskim (w większości były
to osoby wykładające lub studiujące na polskich uniwersytetach).
2.0 Dobór próby
Próba respondentów obejmowała wyszczególnione (wybrane celowo) kategorii badanych. Byli to zatem:
1. nawigatorzy: politycy, artyści, urzędnicy, ideolodzy (w tym ludzie mediów), piłkarscy celebryci i „twarze Euro”, a więc osoby, które kreowały
oicjalny dyskurs wokół mistrzostw Europy w piłce nożnej oraz opinie;
tworzą ramy interpretacyjne, w które wpisywany jest sens piłkarskiego
„święta”.
2. Spadkobiercy: politycy, urzędnicy, ideolodzy, ludzie biznesu, mena-
dżerowie kultury, przedstawiciele, organizacji społecznych (w tym ludzie
mediów), którzy po Euro 2012 zarządzają, kontrolują i współkreują
przestrzeń i jej elementy (stadiony, infrastrukturę i przestrzeń wokół stadionową, lokale użytkowe na stadionach i w ich pobliżu, centra handlowe, infrastrukturę usługowo-komercyjną itd.,) powstałą w związku z organizacją turnieju.
237
aneks 2. organizacja procesu badawczego
3. nawigatorzy zagraniczni (w tym zwłaszcza związani z ueFa): politycy,
urzędnicy, ideolodzy (w tym ludzi mediów), piłkarscy celebryci i „twarze
Euro”, a więc osoby, które kreują oicjalny dyskurs wokół mistrzostw
Europy oraz opinie; tworzą ramy interpretacyjne, w które wpisywany jest
sens piłkarskiego „święta”.
4. etnokibice polscy: ludzie o rozwiniętej świadomości kibicowania, uczestnicy meczów piłkarskich (nie zaś tylko „kibice telewizyjni”) i przemysłu
futbolowego powiązani z określonym środowiskiem futbolu lokalnego.
5. etnokibice z zagranicy: ludzie o rozwiniętej świadomości kibicowania,
uczestnicy meczów piłkarskich (nie zaś tylko „kibice telewizyjni”) i przemysłu futbolowego powiązani z określonym środowiskiem futbolu lokalnego.
6. Świadkowie polscy (albo kibice przygodni): mieszkańcy miast organizujących Euro 2012, którzy nie interesują się piłką w wymiarze lokalnym i w najlepszym razie śledzą występy reprezentacji narodowej.
7. Świadkowie z zagranicy (albo kibice przygodni): osoby, które przyjechały na Euro 2012 ze względu na klimat. Nie interesują ich tak bardzo
wyniki, lecz przede wszystkim sama atmosfera mistrzostw.
8. Wolontariusze: osoby bezpośrednio zaangażowane w organizację i prze-
bieg eventów w ramach Euro 2012.
9. Przedstawiciele organizacji społecznych: osoby wykorzystujące mate-
rialne i niematerialne elementy fenomenu Euro 2012 do aktywizacji
społecznej (budowy kapitału społecznego).
238
STADION – MIASTO – KULTURA
PYTANIA DO WYWIADU POGŁĘBIONEGO – KIBICE ZAGRANICZNI
Metryczka
Płeć:
Wiek:
Miejsce zamieszkania (miejscowość/narodowość):
Wykształcenie/zawód:
Czas trwania wywiadu:
Miejsce przeprowadzenia wywiadu (opis):
Dodatkowe okoliczności:
Trudności (tak było wyżej):
Moduł I – Analiza praktyk kibicowania w trakcie turnieju EURO 2012
Jakie jest Pana/i pierwsze wspomnienie związane z meczem piłkarskim?
Czy jest Pan/i kibicem klubowej drużyny (jakiej?) i czy uczestniczy w jej
meczach?
Dlaczego zdecydował się Pan/i na przyjazd do Polski w trakcie
Euro 2012?
Gdzie kibicuje Pan/i swojej drużynie w trakcie Euro 2012 (na stadionie
– w oicjalnym miasteczku kibica – gdzie indziej?) i dlaczego w tym miejscu?
Proszę opisać Pan/i kibicowanie przed, w trakcie i po meczu (dopytujemy o: ubiór, gadżety, talizmany na szczęście, browar, fajki, taniec, okrzyki, bluzgi, śpiewy, aterparty).
W jaki sposób kibicuje Pan/i swojej drużynie, a w jaki sposób zazwyczaj kibicują Pana/i rodacy (to jest pytanie o autostereotyp kibicowania:
dopytujemy czy respondent widzi różnice w stylach kibicowania pomiędzy kibicami wywodzącymi się z różnych nacji i jak je ocenia)? Czy
zdaniem respondenta istnieje coś w rodzaju narodowego stylu kibicowania? Czy są kibice innych krajów, których Pan/i szczególnie lubi/nie
lubi i dlaczego?
Czy kibicuje/ogląda mecze Pan/i w grupie swoich rodaków, czy raczej
woli Pan/Pani międzynarodowe towarzystwo (dopytujemy dlaczego)?
239
aneks 2. organizacja procesu badawczego
Moduł II – Polityka tworzenia gett kibicowania, „miasteczka kibica”
wobec spontanicznych migracji kibiców w przestrzeni wielkomiejskiej
(tworzenie map i ścieżek kibicowskich)
Czy podoba się Panu/i oferta dla kibiców dostępna w ramach „miasteczek kibica”? Ewentualnie czego brakuje?
Co Pan/i myśli o ich ulokowaniu/miejscu w którym się znajdują oraz
ich funkcjonalności i estetyce?
Czy w wystarczający sposób są one wypromowane?
Czy akceptuje Pan/i narzucone przez organizatorów reguły obowiązujące w miasteczkach kibica i na stadionie?
Jakie panują stosunki/relacje pomiędzy kibicami przeciwnych drużyn
w ramach strefy kibica?
Czy kibicuje Pan/i swojej drużynie w innych miejscach niż oicjalne
strefy kibica?
Czy wszedł Pan/i w relacje z kibicami innej drużyny lub gospodarzami Polakami? Jak one wyglądają?
Moduł III – EURO 2012 jako wydarzenie wielokulturowe – tworzenie
przestrzeni „styku kulturowego” i promocja polskości. Analiza zróżnicowanych pod względem kulturowym modeli kibicowania
Czy przyjechał Pan/i razem z innymi kibicami z Pana/i kraju czy sam (pytamy czy był to wyjazd zorganizowany? Jeśli tak, to w jaki sposób?)
Czy Polska była promowana w Pana/i kraju przy okazji Euro 2012?
Jeśli tak, to w jaki sposób?
Co Pan/i wiedział o Polsce, zanim przyjechał Pan/i na mistrzostwa?
Z czym Panu/i kojarzy się Polska?
Co Pan/i sądzi na temat Polski i Polaków? Czy Pana/i opinia uległa
zmianie po przyjeździe na Euro 2012?
Czym Pana/i zdaniem Polska i Polacy powinni się chwalić, a czego wstydzić na tle Europy? Jakie są cechy pozytywne Polaków, a jakie negatywne?
Co Pana/ią zaskoczyło w Polsce i Polakach? Czy jest w nich coś wyjątkowego, co trudno znaleźć w innych miejscach/społeczeństwach?
240
STADION – MIASTO – KULTURA
Jeżeli respondent pochodzi z kraju, w którym organizowane były mistrzostwa świata, Europy, igrzyska olimpijskie zapytaj, jaka była strategia
promowania miasta bądź kraju? (jakiego typu cechy gospodarza podkreślano, co im zapadło w pamięć, co było przekazem?)
Moduł IV – Analiza narracji futbolowych w trakcie EURO 2012 wobec
kwestii kształtowania tożsamości i popnacjonalizmu
Czym jest dla Pana/i kibicowanie drużynie narodowej? (jakie emocje wywołuje?)
Czy można powiedzieć, że styl gry Pana/i drużyny odzwierciedla cechy narodowe Pana/i narodu (i innych narodów)? Gdy pada odpowiedź
tak/nie, pytamy dlaczego – dopytujemy na czym polega ten fenomen?
Z jakimi słowami/pojęciami kojarzy się Panu/i stadion i związane z nim
wydarzenia sportowe? Czy można go powiązać z takimi pojęciami jak (należy pociągnąć respondentów „za język” i pozwolić im się wygadać):
a) naród – tak/nie, dlaczego?
b) demokracja – tak/nie, dlaczego?
c) wolność – tak/nie, dlaczego?
d) nacjonalizm/patriotyzm – tak/nie, dlaczego?
e) tradycja – tak/nie, dlaczego?
f) kultura – tak/nie, dlaczego?
g) kibic – tak/nie, dlaczego?
h) wojna/bitwa – tak/nie, dlaczego?
g) rozrywka/zabawa – tak/nie, dlaczego?
Moduł V – Miasta organizatorzy
Jak spędza Pan/i czas podczas pobytu w Polsce w trakcie Euro 2012? (co
robi, gdzie chodzi, czy sam czy w grupie, czy robi zdjęcia, ilmy, jakie pamiątki kupił, czy wrzuca coś na fejsa)
Czy miał Pan/i czas i ochotę, by zwiedzić miasto. Jak został Pan do
tego zachęcony, a jak zniechęcony?
241
aneks 2. organizacja procesu badawczego
Czy miasta-organizatorzy były promowane w Pana/i kraju przy okazji
Euro 2012? Jeśli tak, to w jaki sposób?
Jak ocenia Pan/i organizację turnieju w poszczególnych miastach?
Co Pan/i sądzi na temat mieszkańców miast-organizatorów (pytamy
o nastawienie wobec przyjezdnych kibiców, chęć wchodzenia z nimi
w interakcje, chęć niesienia pomocy, otwartość itd.)?
Czy podoba się Panu/i miasto? Jakie może Pan/i wyróżnić charakterystyczne miejsca?
Czym Pana/i zdaniem mieszkańcy miast-organizatorów powinni się
chwalić w Europie? Jakie są ich cechy pozytywne, a jakie negatywne?
Co Pana/ą zaskoczyło u mieszkańców miast-organizatorów i w samych
miastach, czy jest w nich coś wyjątkowego, co trudno znaleźć w innych
miejscach?
W jaki sposób Pana/i zdaniem mogą i powinny być wykorzystywane
nowe stadiony po Euro 2012? Jak to wygląda w Pana/i kraju?
PYTANIA DO WYWIADU POGŁĘBIONEGO
– KIBICE POLSCY/MIESZKAŃCY MIAST ORGANIZATORÓW
Metryczka
Płeć:
Wiek:
Miejsce zamieszkania/narodowość:
Wykształcenie/zawód:
Czas trwania wywiadu:
Miejsce przeprowadzenia wywiadu (opis):
Dodatkowe okoliczności:
Moduł I – Analiza praktyk kibicowania w trakcie turnieju EURO 2012
Czy i gdzie będzie Pan/i kibicować polskiej reprezentacji (na stadionie –
w oicjalnym miasteczku kibica – gdzie indziej i dlaczego w tym miejscu)?
242
STADION – MIASTO – KULTURA
W jaki sposób kibicuje Pan/i swojej drużynie, a w jaki sposób zazwyczaj kibicują Pana/i rodacy (dopytujemy czy respondent widzi różnice
w stylach kibicowania pomiędzy kibicami wywodzącymi się z różnych
nacji i jak je ocenia)?
Czy kibicuje/ogląda mecze Pan/i w grupie swoich rodaków czy raczej
woli Pan/Pani międzynarodowe towarzystwo (dopytujemy dlaczego)?
Moduł II – Polityka tworzenia gett kibicowania, „miasteczka kibica”
wobec spontanicznych migracji kibiców w przestrzeni wielkomiejskiej
(tworzenie map i ścieżek kibicowskich)
Czy podoba się Panu/i oferta dla kibiców dostępna w ramach „miasteczek kibica”?
Co Pan/i myśli o ich ulokowaniu/miejscu w którym się znajdują oraz
ich funkcjonalności i estetyce?
Czy w wystarczający sposób są one wypromowane?
Czy akceptuje Pan/i narzucone przez organizatorów reguły obowiązujące w miasteczkach kibica i na stadionie?
W jaki sposób Pan/i kibicuje swojej drużynie?
W jaki sposób manifestuje Pan/i przywiązanie do swojej drużyny?
Jakie panują stosunki/relacje pomiędzy kibicami różnych drużyn w ramach strefy kibica?
Czy kibicuje Pan/i swojej drużynie w innych miejscach niż oicjalne
strefy kibica?
Czy wszedł Pan/i w relacje z kibicami innej drużyny? Jak one wyglądają?
Moduł III – EURO 2012 jako wydarzenie wielokulturowe – tworzenie
przestrzeni „styku kulturowego” i promocja polskości. Analiza zróżnicowanych pod względem kulturowym modeli kibicowania
W jaki sposób ocenia Pan/i promocję Polski i Pana/i miasta podczas
Euro 2012?
243
aneks 2. organizacja procesu badawczego
Co Pan/i sądzi na temat zagranicznych kibiców? Czy Pana/i opinia na
ich temat uległa zmianie po ich przyjeździe na Euro 2012?
Czym Pana/i zdaniem Polska i Polacy powinni się chwalić podczas
trwania Euro 2012?
Moduł IV – Analiza narracji futbolowych w trakcie EURO 2012 wobec
kwestii kształtowania tożsamości i popnacjonalizmu
Czym jest dla Pani/a kibicowanie drużynie narodowej? (jakie emocje wywołuje?)
Czy można powiedzieć, że styl gru Pana/i drużyny odzwierciedla cechy
narodowe Pana/Pani narodu (i innych narodów)? Gdy pada odpowiedź
tak/nie pytamy dlaczego – dopytujemy na czym polega ten fenomen?
Czy można powiedzieć, że styl kibicowania Pana/i rodaków odzwierciedla cechy narodowe Pana/Pani narodu (i innych narodów)? Gdy pada odpowiedź tak/nie pytamy dlaczego – dopytujemy na czym polega ten fenomen?
Z jakimi słowami/pojęciami kojarzy się Panu/i Euro 2012? Czy
można go powiązać z takimi pojęciami jak (należy pociągnąć respondentów „za język” i pozwolić im się wygadać):
a) naród – tak/nie, dlaczego?
b) święto – tak/nie, dlaczego?
c) duma/wstyd – tak/nie, dlaczego?
d) nacjonalizm/patriotyzm – tak/nie, dlaczego?
e) kultura – tak/nie, dlaczego?
f) kibic – tak/nie, dlaczego?
g) wojna/bitwa – tak/nie, dlaczego?
h) sukces/porażka – tak/nie, dlaczego?
Moduł V – Miasta organizatorzy
Jak ocenia Pan/i organizację turnieju w poszczególnych miastach,
w tym zwłaszcza w Pana/i mieście (dopytujemy o zagadnienia związa-
244
STADION – MIASTO – KULTURA
ne z infrastrukturą oraz wydarzenia społeczne-kulturalne, np. miasteczka kibica itd.)?
Co Pan/i sądzi na temat relacji pomiędzy mieszkańcami miast-organizatorów, a przyjezdnymi kibicami (pytamy o nastawienie wobec przyjezdnych kibiców, chęć wchodzenia z nimi w interakcje, chęć niesienia pomocy, otwartość itd.)?
Czy może Pan/i ocenić czy organizacja Euro 2012 w Pana/i mieście
okazało się sukcesem czy porażką (dlaczego, ciągniemy za język)?
DZIENNIK EMOCJONALNY – ZASADY TWORZENIA I OPRACOWANIA
Ta eksperymentalna metoda polegać ma na nawiązaniu bliskich relacji
miedzy badaczami, a zagranicznymi kibicami, goszczeni przez badaczy
(ideałem była sytuacja, w której badaczom udało się przenocować kibiców) oraz oprowadzaniu po przestrzeni miejskiej miast, w których będą
odbywały się zawody. Zadaniem badaczy była jak najpełniejsza rejestracja życia zagranicznego kibica w trakcie wielkiej imprezy sportowej.
Dzienniki emocjonalne skupiać się miała zwłaszcza na praktykach
i strategiach kibicowania, analizie stosunku zagranicznych kibiców do
przestrzeni miejskiej, sposobów postrzegania organizacji i zaplecza
Euro 2012 oraz zapatrywania się kibiców na oicjalnie konstruowane
narracji i praktyki związanych z Euro 2012 (Euro 2012 jako wydarzenie wielokulturowe; promocja polskości; promocja lokalności; przystosowanie estetyczne i funkcjonalne przestrzeni miejskiej; sposób postrzegania Polski i Polaków).
Autorzy dzienników zostali poproszeni także o zapisy o charakterze
„autoreleksyjnym” i spróbowali sami „przebadać” oraz poddać „autoanalizie” własne zachowania/strategie/stosunek wobec Euro 2012.
Chcieliśmy poznać w ten sposób ich wybory dotyczące tego, co i w jaki
sposób pokazać osobom z innych państw, w jaki sposób przedstawiliście
własne miasto i kulturę/tożsamość oraz tłumaczyli „oczywistości” i meandry polskiej rzeczywistości. Dlatego właśnie metoda, którą opracowaliśmy nosi nazwę „Dziennika emocjonalnego”, którego istotą ma być
245
aneks 2. organizacja procesu badawczego
skrupulatne prowadzenie relacji dzień po dniu z tego, co autorom się
przydarzyło podczas trwania Euro 2012 oraz tego, co sami poniekąd
sprokurowali (wywołali).
Autorzy byli zobowiązani do prowadzenia dziennika badań, dokumentacji fotograicznej oraz sporządzenia raportu według ściśle określonych wytycznych. Raport składać ma się z dwóch części:
1) pierwszej, opisującej relacje z przyjezdnymi i ich stosunek do mistrzostw (wytyczne zamieszczamy poniżej);
2) oraz drugiej, przedstawiającej osobisty i emocjonalny stosunek
autorów do mistrzostw (wnioski, analizy, przemyślenia itd.).
PODSTAWOWE ZAGADNIENIA BADAWCZE
W ramach obserwacji oraz tworzenia „dziennika emocjonalnego” badacze powinni zwrócić uwagę na:
a) Szeroko pojęte „praktyki kibicowania” potraktowane jako zróżnicowane style życia przed meczem, w trakcie meczu i po jego zakończeniu, czyli:
• zasady, cele i motywy konstruowania „miasteczek kibiców” (polityka
władz miejskich wobec kibiców);
• sposoby promocji „miasteczek kibica” i zach cania do uczestnictwa,
stosunek kibiców wobec „miasteczek kibica” i dyskursy na ich temat);
• przestrzenne konstruowanie „miasteczek kibica” (cele, sposoby, dobór miejsca, estetyczne i funkcjonalne właściwości miasteczek kibica,
zasady zarządzania, reguły w nich obowiązujące i sposoby ich konstruowania);
• interakcje pomi dzy kibicami w ramach „miasteczek kibica” (sposoby
manifestowania tożsamości, powstawanie tymczasowych wspólnot,
zasady gościnności, formalne i nieformalne zasady uczestnictwa);
• strategie i przyczyny braku uczestnictwa, sposoby kontestacji EURO
2012;
246
STADION – MIASTO – KULTURA
• strategie i praktyki zaanga owania biznesowego w powstanie i funkcjonowanie „oicjalnych” i „nieoicjalnych” miasteczek kibica oraz
jego rezultaty (np. „miasteczka Warki” i innych producentów piwa;
„futbolowa” oferta restauracji i pubów itd.);
• nieformalne zaanga owanie mieszka ców – oddolne relacje pomiędzy kibicami z państw przyjezdnych a mieszkańcami miast-organizatorów;
• „ cie ki nieo cjalne” konstruowane przez mieszka ców i kibiców (zarówno polskich, jak i zagranicznych – sposoby ich konstruowania,
narracje uzasadniające, alternatywne wykorzystanie przestrzeni miejskiej, promocja aktywności niezależnej).
b) Na EuRo 2012 jako wydarzenie wielokulturowe – tworzenie
przestrzeni „styku kulturowego” i promocja polskości;
• tworzenie kapitału kulturowego „na zewn trz” (w oczach kibiców
z innych państw) wokół wyobrażeń społecznych (zwłaszcza: symboli
i narodowych stereotypów);
• multikulturalizm butikowy – utowarowienie różnicy kulturowej i strategie promocji „inności” w ramach Euro 2012 (menu dań w restauracjach, oferty sklepów z pamiątkami, oferty pubów, oicjalne gadżety
fanowskie itd.);
• tworzenie oraz funkcjonowania w przestrzeni miejskiej o cjalnych
i nieoicjalnych „gadżetów/emblematów” polskości, „gadżetów/emblematów” lokalności oraz gadżetów/emblematów innych narodowości
• mechanizmy odtwarzania oraz manifestowania to samo ci narodowych w trakcie Euro 2012.
c) Przystosowanie estetyczne i funkcjonalne przestrzeni miejskiej
w trakcie trwania EuRo 2012:
• funkcjonowanie przestrzeni miejskiej i sposoby jej wykorzystania
przez kibiców w czasie turnieju Euro 2012;
• sposoby organizowania przestrzeni miejskiej przez władze miejskie
w trakcie Euro 2012;
• estetyzacj przestrzeni miejskiej i jej „przystrajanie” w zwi zku
z Euro 2012.
247
aneks 2. organizacja procesu badawczego
SKRYPT DO WYWIADU OTWARTEGO/NIEUSTRUKTURYZOWANEGO Z ZAGRANICZNYMI KIBICAMI W RAMACh „DZIENNIKA
EMOCJONALNEGO”
Metryczka
Płeć:
Wiek:
Miejsce zamieszkania (miejscowość)/narodowość:
Wykształcenie/zawód:
Dodatkowe okoliczności:
Co przywiózł ze sobą, jak jest ubrany:
Trudności (tak było wyżej):
Na co zwłaszcza zwracamy uwagę:
– na analizę praktyk „dyskretnych” – sposobów zachowania (rozgrywających się za kulisami, np. w domu oraz na analizę praktyk publicznych – sposobów zachowania w przestrzeni publicznej (scena);
– analiza proksemiczna – kwestia dystansów: sposoby wchodzenia
w interakcje i ich rodzaje – poziomy zażyłości – podział na to co prywatne i na to co publiczne – przestrzeń i poczucie swojskości (jak
poziom relacji dopuszczany jest w przestrzeni prywatnej, a jaki w przestrzeni publicznej – otwartość/zamknięcie – granice intymności);
1) Motywacje do przyjazdu do Polski w trakcie EuRo 2012:
– dopingowanie swojej drużynie i chęć bycia częścią wielkiego piłkarskiego święta;
– porównanie Euro 2012 do innych podobnych imprez (o ile kibic na
nich bywał).
2) Wiedza na temat Polski i Polaków:
– opinie stereotypy skonfrontowane z wrażeniami doświadczanymi „na
żywo” tu i teraz;
– czy kibice mieli jakieś relacje z Polską i Polakami wcześniej (czy jest to
ich pierwszy pobyt w Polsce)?
248
STADION – MIASTO – KULTURA
– czy w trakcie turnieju weszli w interakcje z Polakami i jak one wyglądały?
– jaka jest ich wiedza na temat Polski i Polaków, z jakich źródeł ją czerpią (tradycyjne media, edukacja, internet, opinie znajomych itd.)?
– czy często porównuje swój kraj i panujące z nim zwyczaje z Polską?
Jak wypada to porównanie?
3) Sposoby korzystania z oferty kulturalnej przygotowanej przez miasta-organizatorów (interesuje nas zarówno tzw. kultura „wysoka” (np. muzea), jak i kultura „popularna” co ich interesuje, co chcieli by zobaczyć?
– gdzie byli?
– o czym słyszeli, że warto zobaczyć i skąd zdobyli informacje na ten temat?
4) Sposób uczestniczenia w mistrzostwach (obecność na meczach,
obecność w strefach kibica, odczucie klimatu mistrzostw – ważne by
być blisko, lecz nie koniecznie na samym stadionie itd.) i stosunek do
„przestrzeni sportowej”:
– ocena sposobu organizacji stref kibica i panującej tam atmosfery;
– jak podoba im się stadion i przestrzeń wokół niego (opinie na temat
estetyki stadionów, ich wyglądu i funkcjonalności);
– porównanie ze znanymi i przypadkami (np. wcześniejszymi imprezami o skali mistrzowskiej, w których uczestniczyli jako kibice);
– ocena pracy służby porządkowych i wolontariuszy;
– ocena przystosowania miasta/przestrzeni miejskiej do turnieju i potrzeb kibiców.
5) Stosunek do przestrzeni miejskiej (poza sportowej) i ocena infrastruktury miejskiej oraz turystycznej:
– czy przestrzeń miejska podoba się kibicom/turystom czy nie? (co im
się podoba, a co nie?);
– charakterystyczne obiekty, miejsca, zwyczaje, sposoby zachowań;
– w jaki sposób/za pomocą jakich przymiotników mogliby opisać miasta, w których odbywa się turniej?
– co sądzą na temat poziomu cywilizacyjnego i infrastruktury (porównanie przestrzeni miejskiej miasta –organizatora do znanych im miast
– różnice, braki, istotne plusy itd.)?
249
aneks 2. organizacja procesu badawczego
6) Stosunek do piłki nożnej jako praktyki społecznej:
– czy kibicuje jakiejś drużynie klubowej? Jakie są praktyki kibicowania
w jego kraju?
Etnograia telewizyjna: jak się zachowuje przed telewizorem;
– jak kibic zachowuje się po zwycięskim swojej drużyny, a jak po przegranym? Czy mecz jest początkiem wieczoru, czy raczej jego zwieńczeniem?
– w jaki sposób wyraża swoje emocje? Czy „na zimno” analizuje sytuacje na boisku tłumacząc zawiłości gry swojej reprezentacji? Czy kibicuje „na gorąco”, całkowicie pochłonięty spektaklem?
Pytania te traktowane były jako antropologiczna partytura, która miała
pomóc badaczom i autorom dzienników w pracy terenowej („terenem”
w takim przypadku jest w zasadzie wszystko). odmianę dzienników emocjonalnych stanowiły „dzienniki prowincjonalne” prowadzone w miastach, które nie uczestniczyły bezpośrednio w Euro, a mimo to były
w mistrzostwa zaangażowane (poprzez organizację miejscowych stref kibica oraz inne działania). Chodziło zatem o sprawdzenie, do jakiego stopnia „peryferie Euro” odtwarzają/powielają/modyikują to, co dzieje się
w „centrach Euro”.
Kodowanie wywiadów oraz dzienników
Kod zawiera odwołanie do:
– miejsca przeprowadzanego wywiadu;
– grupy badanej (patrz: dobór próby);
– nazwiska badacza (pierwsze trzy litery).
Grupy badane zostały określone w następujący sposób (patrz: dobór próby):
1-3 – Nawigatorzy (N); 4 – Kibice polscy (KP); 5 – Kibice zagraniczni
(KZ); 6-9 – Świadkowie (S). Dzienniki emocjonalne opatrzono skrótem
DE, dzienniki prowincjonalne – skrótem DP.
Aneks 3
autorzy raportu
Wojciech Józef Burszta – profesor zwyczajny w Szkole Wyższej Psycholo-
gii Społecznej w Warszawie oraz Instytucie Slawistyki PAN. Antropolog
kultury i socjolog.
Mariusz Czubaj – dr hab. prof. SWPS. Antropolog kultury. Wykładowca
w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Kierownik merytoryczny projektu „Stadion – Miasto – Kultura”.
Jacek drozda – doktorant na Wydziale Nauk Humanistycznych i Spo-
łecznych SWPS na kierunku kulturoznawstwa. Pracownik i ekspert Fundacji rozwoju Demokracji Lokalnej.
Mirosław duchowski – profesor zwyczajny w Akademii Sztuk Pięknych
w Warszawie oraz w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Dyrektor Instytutu Badań Przestrzeni Publicznej.
Mirosław Filiciak – doktor. Medioznawca i kulturoznawca. Adiunkt w Instytucie Kultury i Komunikowania w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, p.o. kierownika Katedry Medioznawstwa.
Krzysztof Jaskułowski – dr hab. prof. SWPS. Historyk i socjolog. Pracuje
w Katedrze Studiów Europejskich, Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, Wydział Zamiejscowy we Wrocławiu.
251
aneks 3. autorzy raportu
aleksandra litorowicz – twórczyni i koordynatorka PuSZKI, pierwszego
w Polsce vortalu digitalizującego, opisującego oraz prezentującego warszawski street art i sztukę w przestrzeni publicznej (http://puszka.waw.pl/).
Piotr Majewski – doktor. Kulturoznawca i socjolog. Adiunkt w Instytucie
Kultury i Komunikowania w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej
w Warszawie.
elżbieta anna Sekuła – doktor. Kulturoznawca i socjolog. Adiunkt w Szko-
le Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Wicedyrektor Instytutu
Badań Przestrzeni Publicznej.
Karolina thel – doktorantka w Instytucie Politologii uKSW, asystent
w Międzywydziałowej Katedrze Historii i Teorii Sztuki ASP w Warszawie.
AUTORZY KORESPONDENCJI ZAGRANICZNYCh
Jędrzej Burszta, Vladimir Butsko, Agnieszka Jęksa, Justyna Nowak, Marta
Puciłowska, Paweł Pustelnik, Anton Saifullayeu, Natalia Szelachowska,
Ilija upalevski, Magdalena Zelewska
BADACZE TERENOWI
Mateusz Banaszkiewicz, Tomasz Bączkiewicz, Joanna Bednarek, Justyna
Brozda, Kasia Bryks, Jędrzej Burszta, Magdalena Gieżyńska, Anna Kalinowska, Agnieszka Karcz, Michał Litorowicz, Piotr Małczyński, Bogumiła Mateja, Iwona Morozow, Bartłomiej oporządek, Marek Pawlak,
Jakub Pytel, Filip Schmidt, Marta Sikora, Marta Skowrońska, Marta
Songin, Adrianna Surmiak, Małgorzata Sztylińska-Kaczyńska, Lilla Szymańska, Maciej Turowski, Michał Weres, Bartosz Wrześniewski, Krzysztof Zaczyński
252
STADION – MIASTO – KULTURA
AUTORZY ZDJĘĆ
Mateusz Banaszkiewicz, Krzysztof Jaskułowski, Anna Kalinowska, Agata
Łyżnik, Iwona Morozow, Filip Schmidt, Bartosz Wrześniewski, Krzysztof
Zaczyński
AUTORZY DZIENNIKÓW EMOCJONALNYCh/PROWINCJONALNYCh
Magdalena Dmowska, Maja Dobiasz, Kamila Jasiak, Agnieszka Karcz,
Dorota Kondratczyk, Agata Łyżnik, Piotr Małczyński, Damian Nowak,
Bartłomiej oporządek, Kama Pleszczuk, Filip Schmidt, Maria Sekuła,
radosław Sierocki, Marta Skowrońska, Lilla Szymańska, Weronika Ślężak-Tazbir, Maciej Turowski, Krzysztof Zaczyński, Lena Zugaj
Bibliograia
Abercrombie N., Longhurst B. (2003). Audiences, London: Sage.
Agnew J. (1987). Place and Politics: he Geographical Mediation of State
and Society, London: Allen & unwin.
Anderson B. (1997). Wspólnoty wyobrażone. Rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu się nacjonalizmu (Przeł. S. Amsterdamski). Kraków –
Warszawa: Znak, Fundacja im. S. Batorego.
Andrews D., Silk M. (2005). Global gaming. Cultural Toyotism, transnational corporatism and sport. W: S. Jackson, D. Andrews (red.), Sport,
Culture and Advertising. Identities, commodities and the politics of representation, London and New York: routledge.
Antropologia doświadczenia. Z epilogiem Cliforda Geertza (Przeł. E. Klekot,
A. Szczurek). Kraków: Wydawnictwo uniwersytetu Jagiellońskiego.
Apgar G. (1991). Public art and the remaking of Barcelona. Art in America,
79(2).
Appadurai A. (2005). Nowoczesność bez granic. Kulturowe wymiary globalizacji (Przeł. Z. Pucek). Kraków: universitas.
BadBoyCampbell (2012). [online:] www.facebook.com/YouAreWrongCampbell [dostęp: 12.11.2012].
Barcelona Escultures (2011). Retrieved, 5.
Bauman Z. (2009). Konsumowanie życia (Przeł. M. Wyrwas-Wiśniewska).
Kraków: Wydawnictwo uniwersytetu Jagiellońskiego.
Beck u. (2009). Wprowadzenie: czym jest „modernizacja releksywna”?
W: u. Beck, A. Giddens, S. Lash. Modernizacja releksyjna (Przeł.
J. Konieczny). Warszawa: WN PWN.
Billig M. (2008). Banalny nacjonalizm (Przeł. M. Serkedej). Kraków: Znak.
254
STADION – MIASTO – KULTURA
Blecking D. (2012). Cud w Bernie 1954 i Wembley 1973. W: H. Hahn, r. Traba
(red.), Polsko-niemieckie miejsca pamięci, t. 3: Paralele, Warszawa: Scholar.
Burridge K. (1995). Mambu. A Melanesian Millennium. Princeton, New
Jork: Princeton university Press.
Burszta W. (2008). Świat jako więzienie kultury. Warszawa: PIW.
Burszta W., Czubaj M. (2012). Miasto – stadion – kultura: globalny przemysł sportowy i lokalne aspiracje. W: W. Burszta, M. Czubaj i in.
(red.), Stadion – Miasto – Kultura. EURO 2012 i przemiany kultury
polskiej. EURO przed „świętem” – rok 2011. Warszawa: NCK 2012.
Burszta W., Czubaj M., Drozda J., Duchowski M., Litorowicz A., Majewski P., Myszkorowski J., Sekuła E., hel K. (2012). Stadion – Miasto –
Kultura. EURO 2012 i przemiany kultury polskiej: EURO przed „świętem” – rok 2011. Warszawa: NCK 2012.
Burszta W., Jaskułowski K. (2005). Mity, symbole i bohaterowie narodowi z perspektywy antropologicznej. W: J. Haubold-Stolle, B. Linek
(red.), Górny Śląsk wyobrażony: wokół mitów, symboli i bohaterów narodowych (Imaginirte Oberschlesien: Mythen, Symbole und Helden in
den nationalen Diskursen) (s. 17 – 35). opole – Marburg: Wydawnictwo Instytut Śląski, Verlag Herder Institut.
Chorwaci chcą uczcić pamięć oiar Katynia (2012). [online:] http://euro.
wp.pl/title,Chorwaci-chca-uczcic-pamiec-oiar Katynia,wid,14558489,wiadomosc.html [dostęp: 12.11.2012].
Co pozostanie po EURO 2012? O konieczności namysłu nad dziedzictwem
wielkiej imprezy sportowej (2012). [online:] http://www.ps2012.pl/publikacje/raporty/16-co-pozostanie-po-euro-2012-o-koniecznosci-namyslunad-dziedzictwem-wielkiej-imprezy-sportowej [dostęp: 12.11.2012].
Couldry N. (2005). he Extended Audience. W: M. Gillespie (red.), Media
Audiences, Maidenhead: open university Press.
Cova B., Kozinets r. V., Shankar A. (red.). (2007). Consumer Tribes. Amsterdam: Elsevier.
Crapanzano V. (2004). Imaginative Horizons: An Essay In Literary-Philosophical Anthropology. Chicago – London: university of Chicago Press.
Crawshaw C., urry J. (1997). Tourism and the Photographic Eye. W: Ch. rojek, J. urry (red.), Touring Cultures. Transformations of Travel and heory, London.
255
Bibliografia
Częstochowa: FUCK EURO 2012! (2012). [online:] http://www.nacjonalista.pl/2012/06/10/czestochowa-fuck-euro-2012/ [dostęp: 12.11.2012].
Czubaj M., Drozda J., Myszkorowski J. (2012). Postfutbol. Antropologia
piłki nożnej. Gdańsk: WN Katedra.
Czytelnik: strefa na Plaży Miejskiej to łamanie prawa (2012). [online:]
http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,48726,11888343,Czytelnik__strefa_
na_Plazy_Miejskiej_to_lamanie_prawa.html [dostęp: 12.11.2012].
Dębek T. (2012). Zamieszki przed meczem Polska – Rosja: Kibicom też
wstyd za awanturę w Warszawie. [online:] http://www.polskatimes.
pl/artykul/596821,zamieszki-przed-meczem-polska-rosja-kibicomtez-wstyd-za,id,t.html#drukuj_dol [dostęp: 12.11.2012].
Dębski M. (2009). „Powtórzcie Grunwald!”, czyli o wątkach narodowych
w futbolu. Sprawy Narodowościowe. Seria Nowa, 3.
Drozda J. (2012). Euro 2012 i internet. Analiza postaw i opinii użytkowników, konteksty. W: W. Burszta, M. Czubaj i in. (red.), Stadion – Miasto – Kultura. EURO 2012 i przemiany kultury polskiej. EURO przed
„świętem” – rok 2011. Warszawa: NCK 2012.
Durkheim, É. (1990). Elementarne formy życia religijnego. System totemiczny w Australii (Przeł. A. Zadrożyńska). Warszawa: PWN.
Duvignaud J. (1976). Festivals: A Sociological Approach. Cultures, 3(1).
Duvignaud J. (2011). Dar z niczego. O antropologii święta (Przeł. Ł. Jurasz-Dudzik). Warszawa: Wydawnictwa uniwersytetu Warszawskiego.
Dybalski K. (2012). Pilch i Kuczok o Euro. [online:] http://wyborcza.
pl/1,75248,12052030,Pilch_i_Kuczok_o_Euro__Wielki_niepoczytal_
Wlochow.html [dostęp: 12.11.2012].
Edensor T. (2001). Performing Tourism, Staging Tourism. (re)producing
Tourist Space and Practice. Tourist Studies, 1(1).
Edensor T. (2004). Tożsamość narodowa, kultura popularna i życie codzienne (Przeł. A. Sadza). Kraków: Wydawnictwo uniwersytetu Jagiellońskiego.
Euro 2012 w Social Media (2012). [online:] http://www.slideshare.net/
brand24/euro-2012-w-social-media [dostęp: 12.11.2012].
Fantastyczna oglądalność meczu Polska – Rosja (2012). [online:] http://
euro2012.tvp.pl/7698492/fantastyczna-ogladalnosc-meczu-polskarosja [dostęp: 12.11.2012].
256
STADION – MIASTO – KULTURA
Fava N. (b.d.). Tourism and the city image: the Barcelona Olympic case.
[online:] http://upcommons.upc.edu/revistes/bitstream/2099/12154/1/
C_114_3.pdf [dostęp: 12.11.2012].
Feuer J. (2011). HBo i pojęcie telewizji jakościowej. W: T. Bielak, M. Filiciak, G. Ptaszek (red.), Zmierzch telewizji? Przemiany medium – antologia. Warszawa – Katowice: Scholar, Wyższa Szkoła Zarządzania
ochroną Pracy.
Filiciak M. (2011). Inny wymiar otwartości. Internetowa reprodukcja i redystrybucja treści kulturowych. Przegląd Kulturoznawczy, 1(9).
Fish S. (1997). Boutique, Multiculturalism, or Why Liberals Are Incapable of hinking about Hate Speech. Critical Inquiry, 23, 2.
Fiske J. (2008). Kulturowa ekonomia fandomu (Przeł. M. Filiciak). Kultura Popularna, 3(21).
Free M. (2002). „Angels” with drunken faces. Travelling republic of Ireland supporters and the construction of Irish migrant identity in England. W: A. Brown (red.), Fanatics! Power, identity and fandom in football, London and New York: routledge.
Hall C. M. (2006). urban entrepreneurship, corporate interests and sports
mega-events: the thin policies of competitiveness within the hard outcomes of neoliberalism. [online:] http://caledonianblogs.net/polic/iles/2008/08/hall-article-urban-entrepreneurship-corporate-interestsand-sports-mega-events.pdf [dostęp: 12.11.2012].
Hall E. (1997). Ukryty wymiar (Przeł. T. Hołówka). Warszawa: Muza.
Hannerz u. (1996). Transnational Connetions, London – New York: routledge.
Hee-Whang S. (2006). Korea and Japan 2002. Public Space and Popular
Celebration. W: A. Tomlinson, C. Young (red.), National Identity and
Global Sports Events Culture, Politics, and Spectacle in the Olympics and
the Football World Cup, Albany: State university of New York Press.
Herzfeld M. (2004). Antropologia: praktykowanie teorii w kulturze i społeczeństwie (Przeł. M. Piechaczek). Kraków: Wydawnictwo uniwersytetu Jagiellońskiego.
Higgins C. (2012). London olympics: orbit towers over debate on purpose
of public art. [online:] http://www.guardian.co.uk/artanddesign/2012/
may/11/london-olympics-orbit-anish-kapoor [dostęp: 12.11.2012].
257
Bibliografia
Hobsbawm E. (2010). Narody i nacjonalizmy po 1780 roku. Program, mit,
rzeczywistość (Przeł. J. Maciejczy, M. Starnawski). Warszawa: Diin.
J.K. (1999). Czy pięknie jest umierać za kaczora Donalda?, Lewą Nogą, 11.
Jaskułowski K. (2009). Nacjonalizm bez narodów. Nacjonalizm w koncepcjach anglosaskich nauk społecznych. Wrocław: Wydawnictwo uniwersytetu Wrocławskiego.
Jaskułowski K. (2012). Wspólnota symboliczna. W stronę antropologii nacjonalizmu. Gdańsk: WN Katedra.
Jawłowski A. (2007). Święty ład. Rytuał i mit mundialu. Warszawa: WAiP.
Jones J. (2012). Anish Kapoor’s olympic Park sculpture sends public art
into orbit. [online:] http://www.guardian.co.uk/artanddesign/jonathanjonesblog/2012/may/15/anish-kapoor-olympic-park-public-art
[dostęp: 12.11.2012].
Kilias J. (2004). Wspólnota abstrakcyjna. Zarys socjologii narodu. Warszawa Wydawnictwo IFiS.
Krajewski M. (2003). Kultury kultury popularnej. Poznań: WN uAM.
Kwiatki z rabatki (2012). [online:] http://chlebazamiastigrzysk.wordpress.com/2012/05/16/kwiatki-z-rabatki/ [dostęp: 12.11.2012].
Kwiaty przed Pałacem Prezydenckim. Od J. Kaczyńskiego i od Rosjan
(2012). [online:] http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Kwiaty-przedPalacem-Prezydenckim-od-J-Kaczynskiego-i-od-rosjan,wid,14559459,
wiadomosc.html [dostęp: 12.11.2012].
Lash S., Lury C. (2011). Globalny przemysł kulturowy. Medializacja rzeczy
(Przeł. J. Marmurek, J. Mitoraj). Kraków: Wydawnictwo uniwersytetu
Jagiellońskiego.
„La Repubblica” zaprasza do Polski i na Ukrainę (2012). [online:] http://euro.
wp.pl/title,La-repubblica-zaprasza-do-Polski-i-na-ukraine,wid,
14539386,wiadomosc.html?ticaid=1fd33 [dostęp: 12.11.2012].
Lavenda r. (1980). From Festival of Progress To Masque of Degradation:
Carnival In Caracas As A Changing Metaphor For Social reality.
W: H. Schwarzmann (red.), Play And Culture, New York: Leisure Press.
Majewska K. (2012). Powstaje strefa bogatego kibica. Miasteczko VIP-ów.
[online:] http://wyborcza.pl/1,75248,11817764,Powstaje_strefa_bogatego_kibica__Miasteczko_VIP_ow.html#ixzz24KcGbuS [dostęp:
12.11.2012].
258
STADION – MIASTO – KULTURA
Majewski P. (2012). EURO 2012 i dyskursy tożsamościowe. W: W. Burszta,
M. Czubaj i in. (red.), Stadion – Miasto – Kultura. EURO 2012 i przemiany kultury polskiej. EURO przed „świętem” – rok 2011. Warszawa:
NCK 2012.
Mecz o wszystko z Telewizją Polską (2012). [online:] http://blog.kurasinski.com/2012/06/20/mecz-o-wszystko-z-telewizja-polska/ [dostęp:
12.11.2012].
Megapanel czerwiec 2012 (2012). [online:] http://media2.pl/badania/
/94777-Megapanel-czerwiec-2012-kategorie-tematyczne/17.html
[dostęp: 12.11.2012].
Najpopularniejsze serwisy internetowe w Polsce (2012). [online:] http://
www.wirtualnemedia.pl/artykul/najpopularniejsze-serwisy-internetowe-w-polsce [dostęp: 12.11.2012].
Nowak P. (2012). EURO nie istnieje. [online:] http://10czerwca.eu/ [dostęp: 12.11.2012].
Nowy pomysł biura promocji: syrenki z fabryki krasnali. Komentarze (2012).
[online:] http://forum.gazeta.pl/forum/w,752,136443316,,Nowy_pomysl_
biura_promocji_syrenki_z_fabryki_k_.html?v=2 [dostęp: 12.11.2012].
OKS nie chce miasta wolnego od futbolu w czasie Euro (2011). [online:]
http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,48726,10038460,oKS_nie_chce_miasta_wolnego_od_futbolu_w_czasie_Euro.html [dostęp: 12.11.2012].
Olympic Fervour. he City of the Olympic Games (b.d.). [online:] http://
www.bcn.es/publicacions/Bcn_escultures/info/chapter5.html [dostęp: 12.11.2012].
Oświadczenie w sprawie rozebrania i zasłonięcia banerami palmy na Al.
Jerozolimskich (2012). [online:] http://chlebazamiastigrzysk.wordpress.com/2012/06/07/oswiadczenie-ws-rozebrania-i-zaslonieciabanerami-palmy-na-al-jerozolimskich/ [dostęp: 12.11.2012].
Pol E. (1998). Symbolism a priori. Symbolism a posteriori. W: A. remesar (red.), Urban Regeneration. he challenge for public art. Barcelona:
Publicacions de la unviersitat de Barcelona.
Pred A. (1989). he Locally Spoken World and Local Struggles. Environment and Planning D: Society and Space, 7.
ritzer G. (2003). Makdonaldyzacja społeczeństwa (Przeł. L. Stawowy).
Warszawa: Muza.
259
Bibliografia
Sennett r. (1996). Ciało i kamień. Człowiek i miasto w cywilizacji Zachodu (Przeł. M. Konikowska). Gdańsk: Marabut.
Siuda P. (2008). Polski antyfan. Patrząc na fanizm, nie zapomnijmy o antyfanizmie. Kultura Popularna, 3(21).
Smith A. D. (1998). Nationalism and Modernism. A Critical Survey of Recent
heories of Nations and Nationalism. London-New York: routledge.
Stanowisko (2012). [online:] http://10czerwca.eu/ [dostęp: 12.10.2012].
Stewart J. (2011). Patronat i kontrola podczas karnawału na Trynidadzie.
W: V. Turner, E. M. Bruner (red.), Antropologia doświadczenia. Z epilogiem Cliforda Geertza (Przeł. E. Klekot, A. Szczurek). Kraków: Wydawnictwo uniwersytetu Jagiellońskiego.
Strefa kibica: regulamin i atrakcje (2012). [online:] http://www.regiofutbol.pl/artykul/strefa-kibica-regulamin-i-atrakcje [dostęp: 12.11.2012].
Syrenki z wuwuzelami będą promować Warszawę (2011). [online:] http://
warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,10885475,Syrenki_z_wuwuzelami_beda_promowac_Warszawe.html [dostęp: 12.11.2012].
Szacki J. (1997). o narodzie i nacjonalizmie. Znak, 3, 4–31.
Szarota P. (2006). Psychologia uśmiechu. Analiza kulturowa, Gdańsk: GWP.
Szesnaście lubuskich syrenek dla Warszawy. W ręku nie miecz, a piłka (2012).
[online:] http://euro2012.gazeta.pl/eurowarszawa/1,115133,11828465,16_
lubuskich_syrenek_dla_Warszawy__W_reku_nie_miecz_.html [dostęp:
12.11.2012].
Szesnaście mln widzów – rekordowa oglądalność meczu Polska – Rosja (2012).
[online:] http://www.2012.org.pl/pl/aktualnosci/pozostale/44016-16mln-widzow-rekordowa-ogldalno-meczu-polska-rosja.html [dostęp:
12.11.2012].
Szpala I., Wojtczuk M. (2012). operacja Euro 2012. Gazeta Stołeczna,
8 czerwca.
Tarkowski A. (2012). TVP vs Madas. [online:] http://kultura20.blog.
polityka.pl/2012/06/18/tvp-v-madas-kreatywnosc-zablokowana/
[dostęp: 12.11.2012].
Terranova T. (2008). Wolna kultura (Przeł. M. Filiciak). Kultura Popularna, 1(19).
Todorov T. (1996). Podbój Ameryki: problem innego (Przeł. J. Wojcieszak).
Warszawa: Fundacja Aletheia.
260
STADION – MIASTO – KULTURA
Trumny pod strefą kibica: „BBC i Campbell, mylicie się” (2012). [online:]
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/2029020,114883,12046149.
html [dostęp: 12.11.2012].
Trzaska r. (2012). Warszawa podzieli się swoją Syrenką z Europą. [online:] http://www.um.warszawa.pl/aktualnosci/warszawa-podzieli-siswoj-syrenk-z-europ [dostęp: 12.11.2012].
Turner V. (2005). Gry społeczne, pola i metafory (Przeł. W. usakiewicz).
Kraków: Wydawnictwo uniwersytetu Jagiellońskiego.
Tusk: Musimy dokończyć wojnę z kibolstwem. Będziemy bezwzględni (2102).
[online:] http://www.polskatimes.pl/artykul/596255,tusk-musimydokonczyc-wojne-z-kibolstwem-bedziemy,id,t.html#czytaj_dale [dostęp: 12.11.2012].
urry J. (2007). Spojrzenie turysty (Przeł. A. Szulżycka). Warszawa: WN
PWN.
Walicki A. (1997). Czy możliwy jest nacjonalizm liberalny?, Znak, 3.
Warszawa: inny protest przeciw Euro – Tour Rzeczywistości na Pradze
(2012). [online:] http://cia.media.pl/inny_protest_przeciw_euro [dostęp: 12.11.2012].
Wisła Kraków, statystyki (2012). [online:] http://planner.idmnet.pl/?controller=site&action=show&id=660&main=1 [dostęp: 12.11.2012].
Zydel r. (2011). Kibicowski język przemocy w internecie. W: K. Krejtz
(red.), Internetowa kultura obrażania?, Warszawa: ośrodek Przetwarzania Informacji – Instytut Badawczy.
fot. Mateusz Banaszkiewicz
fot. Mateusz Banaszkiewicz
fot. Mateusz Banaszkiewicz
fot. Mateusz Banaszkiewicz
fot. Mateusz Banaszkiewicz
fot. Mateusz Banaszkiewicz
fot. Mateusz Banaszkiewicz
fot. Mateusz Banaszkiewicz
fot. Filip Schmidt
fot. Filip Schmidt
fot. Anna Kalinowska
fot. Filip Schmidt
fot. Agata Łyżnik
fot. Anna Kalinowska
fot. Iwona Morozow
fot. Agata Łyżnik