It's sometimes funny when I start working on something and suddenly I notice on your blogs you have just finished or just are working on the same thing.;) This is what happened to me when I've started working on small commission: a souvenir of baptism.
Oh, maybe it's just me paying more attention to the topic? Anyway I was and am admiring your works concerning newborn babies.:)
From the very beginning I wanted to put a cradle inside lantern and even bought one from DHE, tried also one from my Chinese kits but they both have too wide slades and were taking too much space in a small lantern.
Quite suddenly I bought a fantastic book: "Biedermeier, a guide for collectors". The book published in Poland is full of great photos of furniture of early XIX century made in Europe. I am amazed by their beauty although I think some people may say some pieces look too heavy.
Nonetheless for me it is a great book and source of new ideas and I have found a solution to my-lantern-lack-of-space there.:)
In the book there is a small photo of a cradle from around 1820, made in Germany (waves to Brigit:);)) and worth now around 700euro on the antiques market. Okay, that's not too much for an antique market, I think.;)
Since I loved it's shape I decided to try to make it small enough to fit in my lantern.
Here is the result.
According to my growing knowledge about cradles lately, ;) I know the way it hangs is most certainly not an original way of making cradle moving, but since the book's photo was my basic I made it exactly the same way.
As the books says all beds, childrens and adults had a canopy to protect sleeping ones from cold and insects. My cradle could only have a light, transparent curtains of lace.:)
Here is the part I don't really like.;) Making the beddings...
Hope you like my little cradle. It's also my first piece with "high-shine" surfaces, without using a glass paint.;)
As usual if anyone would be interested of owing one like that, please contact me by email or
my on-line shop.:)
***
Czasem to aż zabawne: zaczynam pracować nad jakimś miniaturowym tematem i nagle wszyscy pracują nad tym samym! Och, być może to tylko ja zauważam więcej rzeczy w "moim" temacie.;) Tak czy siak, jak tylko zaczęłam pracę nad pamiątką dla chrześniaka/śnicy nagle się okazało, że połowa bloglandu albo zaczęła właśnie prace w temacie małych dzieci albo kończy!:)
Od początku miałam w zamyśle wstawienie do latarenki kołyski, jednak nawet specjalnie w tym celu kupiona z DHE, jak i z chińskiego zestawu okazały się mieć za szerokie płozy i zwyczajnie nie mieściły się we wnętrzu.
Z pomocą przyszła mi fantastyczna książka Joanny Woch: Biedermeier, przewodnik dla kolekcjonerów, którą jak to teraz "mówią" nabyłam drogą kupna w jednej z moich ulubionych gdyńskich księgarni. Książka zawiera mnóstwo pięknych, kolorowych fotografii mebli z początku XIX wieku. Meble są urocze, choć pewnie niektórzy mogliby powiedzieć, że szafy czy sekretarzyki z tego okresu wyglądają bardzo masywnie. Niemniej dla mnie ta książka to źródło nieustających inspiracji i tam też znalazłam rozwiązanie mojego problemu-zbyt-małej-przestrzeni-w-latarence.;)
Na jednej z fotografii pokazano kołyskę z roku około 1820, zrobioną w Niemczech, a na rynku kolekcjonerskim wartą jakieś 700 euro. Tak bardzo spodobał mi się jej kształt, że postanowiłam ją zbudować w takiej wielkości, żeby spokojnie mieściła się w latarence.:)
Moja rosnąca w szybkim czasie wiedza na temat kołysek;) mówi mi, że sposób zawieszenia jej nie jest tym oryginalnym, ponieważ jednak zdjęcie stanowiło dla mnie podstawę, zrobiłam je takie, jak na nim.
Zgodnie z tym, co jest napisane w książce wszystkie łóżka, i dziecięce i dla dorosłych miały baldachimy chroniące śpiących przed zimnem i insektami. Moja kołyska ma tylko przejrzystą zasłonkę z koronki.:)
Na ostatnim zdjęciu to, co najmniej lubię: praca nad pościelą.;)
Mam nadzieję, że kołyska się Wam spodoba.
Jak zwykle: zainteresowanych posiadaniem takiego mebla uprzejmie proszę o kontakt mailowy tu lub
przez mój Sklep.:)