Coś się kończy, coś się zaczyna...

Minęły prawie dwa miesiące od mojego ostatniego wpisu, a spowodowane to było przede wszystkim paskudną wiadomością dotyczącą zdrowia mojej teściowej.
15 kwietnia zawieźliśmy ją na pogotowie, prawie siłą, bo ona oczywiście lekarzy nie lubi. A zawieźliśmy bo już od dłuższego czasu się źle czuła, a w ciągu poprzedzających 2 - 3 tygodni zaczęła jej niespodziewanie puchnąć twarz.
Na pogotowiu ja robiłam za tłumacza, bo niestety ani teściowa, ani teściu nie bardzo anglojęzyczni. I to ja, jako pierwsza usłyszałam wyrok po kilku godzinach badań, testów i prześwietleń - bardzo zaawansowany rak płuc, IV stopień, +/- rok czasu wg realistycznych przewidywań
Od tego czasu przeżyliśmy 12 zabiegów radioterapii, ponowną wizytę w szpitalu tydzień temu po tym, jak teściowa nie mogła oddychać i musiałam na pogotowie dzwonić. Lekarze, z powodu różnych objawów, obawiali się zatoru, po badaniach okazało się, że doszło do zapadnięcia zaatakowanego płuca. W kwietniu płuco pracowało na 75%, teraz już tylko na 50%. W tej chwili już mamy całą aparaturę do produkcji tlenu w domu.
A do tego teściowa jest najbardziej nieznośnym pacjentem z jakimkolwiek miałam do czynienia. Jest niestety wredna i złośliwa, a po mężu jeździ jak po łysej kobyle. W dodatku twierdzi, że ona lekarzom nie ufa i na pewno nie ma tego raka, i najchętniej by się nie leczyła. A z drugiej strony widzę, że się poddała i często oczekuje, że się za nią wszystko zrobi, łącznie z nalaniem wody. Z tym, że widać, że aż tak słaba nie jest, i jak dzisiaj została sama w domu to nawet mogła obiad ugotować, ech...


Pomimo tej choroby postanowiliśmy jednak z mężem nie rezygnować z wcześniejszych planów, które zresztą były już w toku i tak od przyszłego tygodnia będziemy już razem mieszkać na bazie wojskowej. Nie mogę się doczekać tego, że w końcu to będzie "najmójszy" z moich domów. Pierwszy prawdziwy samodzielny dom :). Teraz tylko przeżyć trzeba przeprowadzkę, zwłaszcza, że to pierwszy raz kiedy nie przeprowadzam się na własną rękę, tylko dostaliśmy od wojska firmę przeprowadzkową, która za nas wszystko pakuje, rozkręca, przewozi i rozpakowuje - i to jest chyba powodem mojego największego stresu, bo nie mam zielonego pojęcia jak to tak naprawdę działa :]
Proszę życzyć nam powodzenia... i już niedługo zamieszczę relację z przeprowadzki :)