Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mini-test. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mini-test. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 30 lipca 2013

Missha, A'Pieu Essenctial Source Emu BB Cream

Witam jak zwykle późnym wieczorem i od razu zapraszam na dosłownie kilka słów na temat jednego z kremów A'pieu. Jakiś czas temu, przy okazji zbiorowego zamówienia, poprosiłam o dorzucenie jego próbek do przetestowania koloru. Dwie sztuki wystarczyły mi na kilka aplikacji, dzielę się więc dziś swatchem i wrażeniami z użytkowania.


Przez moje ręce przewinęło się też opakowanie - to miękka, plastikowa tuba z pompką. Do tego krem dostajemy w przezroczystym, sztywnym pudełku [również plastik], na nim nadrukowano potrzebne informacje, niestety większość po koreańsku :/

Ten BB Cream aplikowało mi się całkiem wygodnie, nie sprawiał problemów przy nakładaniu.
Pierwsza sprawa, jaka rzuciła mi się w oczy [a może w ... palce?] to tłustość. Kosmetyk od razu dawał dość mocny, wręcz mokry glow, co przy mojej mieszanej skórze niekoniecznie jest pożądane.Twarz w dotyku również pozostawała jakby wilgotna, choć nie lepka i niestety tłustawa.

Kolor jasny, lekko żółtawy [chyba?], dość dobrze wpasował się w naturalną barwę mojej skóry.



Jak widać na powyższych zdjęciach, koloryt skóry został ładnie wyrównany, pory ukryte, całość [z wyjątkiem połysku niewidocznego na fotkach] wygląda całkiem przyzwoicie ;) ale...
Krem ów ma jedną potężną wadę - zapchał mnie tak przeokropnie, że aż bolało. Dosłownie.
Każdorazowo po dwóch użyciach na mojej twarzy pojawiały się podskórne stany zapalne. Początkowo myślałam że to efekt cyklicznej burzy hormonalnej [zdarza się przecież] więc po skończeniu jednej próbki odstawiłam krem na chwilę, aby skorzystać z niego w innym terminie i obiektywnie móc go ocenić. Ale przy kolejnej próbie [już w czasie stabilizacji] po 2 użyciach to samo. Bolesne grudki znowu zagościły na mojej twarzy :(. Trudno mówić o przypadku...
I tak zakończyła się moja przygoda z A'Pieu Emu BB Cream.
Coś ostatnio szczęścia nie mam do azjatyckich kosmetyków ;)...

Skład: Water, Emu Oil, Titanium Dioxide, Butylene Glycol, Phenyl Trimethicone, Zinc Oxide, Cyclopentasiloxane, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Glycerin, Niacinamide, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Hexyldecyl Myristoyl Methylaminopropionate, Sodium Chloride, Mica, Cyclohexasiloxane, Sodium Hyaluronate, Camellia Japonica Flower Extract, Imperata Cylindrica Root Extract, Salix Alba Bark Extract, Portulaca Oleracea Extract, Glycyrrhiza Glabra  Root Extract, Chrysanthemum Morifolium Flower Extract, Prunus Mume Flower Extract, Prunus Persica Leaf Extract, Artemisia Princeps Leaf Extract, Angelica Acutiloba Root Extract, Phellodendron Amurense Bark Extract, Sophora Japonica Root Extract, Morus Alba Stem Extract, Houttuynia Cordata Extract, Lithospermum Erythrorhizon Root Extract, Poncirus Trifoliata Fruit Extract, Centella Asiatica Leaf Extract, Origanum Vulgare Leaf Extract, Chamaecyparis Obtusa Leaf Extract, Cinnamomum Cassia Bark Extract, Scutellaria Baicalensis Root Extract, Lactobacillus/Soybean Ferment Extract, Polyglyceryl-4 Isostearate, Hydrogenated Polyisobutene, Hexyl Laurate, Ozokerite, Sorbitan Isostearate, Disteardimonium Hectorite, Caprylic/Capric Glycerides, Ethylhexylglycerin, Dimethicone, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Aluminum Hydroxide, Stearic Acid, Dimethicone/Methicone Copolymer, Triethoxycaprylylsilane, Xanthan Gum, Ceramide 3, Carbomer, PEG-8, Glyceryl Caprylate, Adenosine, Disodium EDTA, Fragrance, CI 77492, CI 77491, CI 77499

Cena: ok 70 zł / 40 ml

niedziela, 16 września 2012

Innisfree, Perfect Repair, Antiaging Care Cream

Następna recenzja koreańskiego cudeńka. Tym razem jest to [sądząc po nazwie] regeneracyjny krem przeciwzmarszczkowy :) Swego czasu dostawałam jego próbkę praktycznie do każdej paczki, nazbierało się tego trochę, zatem przetestowałam go jakiś czas temu. Dziś parę słów o moich odczuciach :)

Opis producenta:

Ten wybielająco-przeciwstarzeniowy krem zawiera zestaw składników Perfect 5 Complex, który przeciwdziała oznakom starzenia, a w rezultacie pozostawia gładką i delikatną skórę. Dostarcza skórze bogatą gamę składników odżywczych i nawilżających. Formuła z adenozyną i melasolv, aby wygładzić zmarszczki i poprawić kolryt skóry, pozostawiając ją promienną i jednolitą.

Aplikować jako ostatni etap codziennej pielęgnacji skóry twarzy.


Źródło: shopatkorea.com
Opakowanie wygląda zachęcająco, przynajmniej na zdjęciach. Nawet papierowy kwadracik w lawendowym kolorze, w jaki pakowane są próbki cieszy oko :)

Kosmetyk ma postać białej, średnio gęstej emulsji, która bezproblemowo rozprowadza się na skórze.
Ma bardzo ładny zapach, taki ziołowy, tymiankowy, trochę może się kojarzyć z męskimi perfumami, ale mi osobiście się podobał. Zapach ów pozostaje wyczuwalny również przez jakiś czas po aplikacji.
Po rozprowadzeniu twarz staje się od razu wygładzona [działanie wypełniacza zmarszczek?], bardzo miła w dotyku, wyczuwalny jest leciutki film na jej powierzchni.
Krem pozostawia na skórze efekt glow tak bardzo lubiany przez Azjatki czyli nie wchłania się do matu. Jako że nie przepadam za błyszczeniem, dla mnie to prodikt typowo na noc. Nadaje się do nakładania pod oczy, przynajmniej u mnie, bo nie wywołał szczypania ;).
Skóra rano lekko nawilżona i wypoczęta.

Więcej napisać nie mogę, bo miałam tylko próbki, więc o długofalowych efektach raczej nie będę się wypowiadać :o.

Cena: ok 150 zł / 45 ml

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Skinfood, Potiron au Lait Cream

Opis producenta:

Odświeżający, lekki krem nawilżający zawiera w składzie wyciąg z dyni, który zapobiega utracie wilgoci dodając jednocześnie blasku.
W składzie znajduje się również wyciąg z portulaki zwyczajnej, który nawilża uspokaja i oczyszcza skórę.

Jakiś czas temu [a właściwie to dawno ;)] skuszona niską ceną na aukcji, napędzana wiecznym głodem nowości i pragnieniem testowania oraz znalezienia kosmetyku idealnego kliknęłam sobie zestaw próbek kremu dyniowego od Skinfood.

Swoje w kolejce odleżał, potem, podczas kolejnego remanentu w szafie przypomniałam sobie o nim i postanowiłam wreszcie zużyć.

A wrażenia moje przedstawiają się następująco...

Krem ma bardzo dziwną konsystencję, która nieco mnie przeraziła :o. Na początku myślałam, że po prostu trafiły do mnie przeterminowane próbki, gdyż kosmetyk był zwarty, półprzezroczysty z zawiesiną białych grudek, zupełnie jakby był... ususzony :o
Ostatecznie zdecydowałam się zaryzykować...

W swoim 'ususzeniu' krem okazał się całkiem tłusty. Ma intensywny zapach, który skojarzył mi się z perfumami Heat [Beyonce] i który wyczualny jest dość długo po aplikacji. Z uwagi na konsystencję okazał się dość trudny do rozprowadzenia po skórze. Kiedy wreszcie się z tym uporałam, mogłam stwierdzić, że krem ma dość wyraźne działanie natłuszczające i nawet jakiś czas po nałożeniu czuć było ową tłustość pod palcami/pozostawał film na opuszkach palców.

Nie dane mi było go dłużej testować, gdyż jedna próbka starczyła na jednorazowe użycie [a zazwyczaj wystarcza na 3] i te kilka sztuk, które posiadałam, bardzo szybko zniknęły z mojej kosmetycznej półki. Trochę natłuszcza, ale nawilża słabo, na pewno nie jest to lekki krem, jak twierdzi producent.
Ogólnie rzecz biorąc - nie przypadł mi do gustu i raczej nie polecam. Chyba, że do bardzo suchej skóry.

Cena: ok 50 zł / 50 ml

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Nuxe, Creme Nirvanesque, krem przeciwzmarszczkowy na pierwsze zmarszczki

Jakiś czas temu w lokalnej aptece natknęłam się na dermokonsultacje prowadzone przez Nuxe, na których dostałam próbki paru kremów :)

Kosmetyki te kusiły mnie już od bardzo dawna, dlatego tym bardziej ucieszyłam się z tego prezenciku, bo dawał mi on możliwość poznania produktu bez konieczności zakupu. Po spektakularnej wtopie w kremem Etincelante nie uśmiechało mi się wydawać kolejnej stówy na produkt, który zupełnie się nie sprawdził.

Dziś będzie parę słów o jednym z produktów, którego kilka próbek otrzymałam do przetestowania - Creme Nirvanesque.

Opis producenta:

Krem na bazie wyciągu z ziaren niebieskiego lotosu, maku polnego oraz korzenia prawoślazu (aktywne składniki opatentowane przez markę NUXE). Ta nowatorska pielęgnacja redukuje pierwsze zmarszczki działając precyzyjnie w miejscu ich powstawania. Spektakularny efekt wygładzenia i rozkurczenia uzyskuje się dzięki zmniejszeniu mikronaprężeń tkanek skórnych. Kompleks Calmosensine intensywnie odpręża, jednocześnie stymulując syntezę endorfin ("hormony szczęścia"). Niewiarygodnie aksamitna (dzięki szarłatowi - roślinie pokrytej puchem) konsystencja sprawia, że posmarowana skóra staje się ekstremalnie delikatna i natychmiast wygładzona.
Twarz jest olśniewająca i rozpromieniona szczęściem "Nirvanesque". Małe i duże zmarszczki znikają na długo.

Sposób użycia: Nakładać rano i/lub wieczorem na oczyszczoną twarz i szyję.



A oto moja opinia o produkcie, bo w sumie nawet nie recenzja, ale postanowiłam się podzielić swoimi spostrzeżeniami.

Krem ma przyjemną, lekką konsystencję i kolor bieli złamanej ecru. Dodatkowo posiada przepiękny zapach, który przypomina mi woń białej róży. Po aplikacji ulatnia się [ciut szkoda, chciałabym mieć takie perfumy...], więc nie będzie przeszkadzał co wrażliwszym nosom :).
W działaniu przyjemnie nawilża i lekko natłuszcza. Po nałożeniu czuć wyraźne wygładzenie powierzchni skóry. Daje jej ukojenie i nadaje sprężystość. Rano twarz jest wypoczęta, wygląda dobrze. Nie odnotowałam reakcji niepożądanych [podrażnienie, wypryski]. Co do jego działania na zmarszczki, to się nie wypowiem, bo oczywiście czas użytkowania był o wiele za krótki.
Jest wydajny.
Mimo dość krótkiej przygody zdążyłam go polubić :).

Cena: ok 100 zł / 50ml

niedziela, 29 lipca 2012

Skinfood, Ancient Rice Emulsion

Opis producenta:

Emulsja zawierająca składniki aktywne z trzech różnych gatunków ryżu, która nawilża, odżywia i ujędrnia skórę.

- ryż czerwony: wzbogacony w polifenole, silny antyoksydant
- ryż zielony: zawiera chlorofil o zielonej barwie, który doskonale radzi sobie z zaczerwienioną skórą
- ryż czarny: wzbogacony w antocyjany, związki, które wzmagają elastyczność skóry


Sposób użycia:

Nałożyć wystarczającą ilość na twarz, delikatnie rozcierając i pozostawić do kompletnego wchłonięcia.
Kolejny produkt z linii Ancient Rice, który swego czasu namiętnie testowałam.
Opakowanie podobne do tego, w którym zawarto tonik. Produkt dodatkowo zapakowano w płócienną torebkę z lnianego płótna, przywodzącą na myśl skojarzenia z workami na ryż :).

Konsystencja emulsji jest bardzo lekka, przyjemna. Ma ona ładny, delikatny zapach, którego nie potrafię sprecyzować :]. Fantastycznie się rozprowadza po skórze, dawno nic nie sprawiło mi tyle frajdy podczas aplikacji :)
A po wszystkim... twarz się błyszczy :P Oj, trochę czasu mija, nim kosmetyk zaczyna się wchłaniać. Ewidentnie coś na noc.
Kiedy już minie odpowiednia ilość czasu [np. nocka :P] i emulsja może wykazać się działaniem, dostajemy miękką i lekko natłuszczoną skórę, miłą w dotyku, jakby ujędrniona.
Można ją kupić za +/- 25$.

Cena: ok 88 zł / 155 ml

sobota, 28 lipca 2012

Skinfood, Ancient Rice Serum

Opis producenta:

Serum z mikrokapsułkami zawierającymi składniki aktywne z trzech różnych gatunków ryżu, które nawilża, odżywia i ujędrnia skórę.

- ryż czerwony: wzbogacony w polifenole, silny antyoksydant
- ryż zielony: zawiera chlorofil o zielonej barwie, który doskonale radzi sobie z zaczerwienioną skórą
- ryż czarny: wzbogacony w antocyjany, związki, które wzmagają elastyczność skóry

Sposób użycia:
Po aplikacji toniku, wycisnąć kilka porcji serum na grzbiet dłoni, rozmasować/ugniatać emulsję w celu wymieszania składników z rozgniecionych mikrokapsułek zawartych w kosmetyku. Mieszaninę delikatnie wmasować w skórę twarzy.

Tak jak poprzednio w przypadku toniku, tak i w przypadku serum miałam do czynienia z próbkami, które wystarczyły mi na jakieś 10-12 dni stosowania. Opakowanie cieszy oko, oczywiście jest spójne dizajnersko z całą serią.

Serum ma konsystencję, hm... kremożelu, tak bym to chyba określiła. Jest jednolite i nie ma w nim żadnych wyczuwalnych drobinek, mikrokapsułek... chyba, że są naprawdę mikro ;)
Ma ładny zapach, tym razem już bez nuty alkoholowej ;) i bardzo łatwo się je rozsmarowuje na skórze. Wchłanianie kosmetyku jest szybkie i już w kilka minut skóra gotowa jest do kolejnych etapów pielęgnacji. Pozostawia glow, aczkolwiek nie ma on w sobie cech jakiejkolwiek tłustości.
Cera po jego użyciu jest przyjemnie nawilżona i elastyczna, naprawdę czuć to pod palcami, zatem obietnice producenta, przynajmniej krótkofalowo, są spełnione.
Nie podrażnia, nie zauważyłam zapychania, serum bardzo dobrze spisało się na mojej buźce. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to ów blask po jego zastosowaniu [co sprawia, że stosowałabym je raczej na noc], ale ja generalnie lubię mat, a Azjaci, jak wiadomo - glow a'la zdrowa skóra. Dostępny za ok. 26$.

Cena: ok 90 zł / 50 ml.

piątek, 27 lipca 2012

Skinfood, Ancient Rice Toner

Opis producenta:

Tonik zawierający aktywne składniki pochodzące z trzech różnych rodzajów ryżu oraz olejki eteryczne i wodę ryżową, aby zapewnić nawilżenie, odżywienie oraz ujędrnienie od wewnątrz.

Cenny ryż - czerwony, zielony i czarny był serwowany królewskiej rodzinie Zjednoczonej Stilli - starożytnemu królestwu Korei. W zależności od koloru ryżu dostarczały one bogatych i odżywczych składników:

- ryż czerwony: wzbogacony w polifenole, silny antyoksydant
- ryż zielony: zawiera chlorofil o zielonej barwie, który doskonale radzi sobie z zaczerwienioną skórą
- ryż czarny: wzbogacony w antocyjany, związki, które wzmagają elastyczność skóry


Sposób użycia:
Mocno wstrząsnąć opakowaniem, aby połączyć warstwy wodne z olejkami eterycznymi. Po zmieszaniu wylać odpowiednią ilość na wacik kosmetyczny i przetrzeć skórę.
Lub też skropić palce i wklepać bezpośrednio w skórę twarzy.

Hm... od czego tu zacząć.
Pierwszy rzut oka - opakowanie, które jest śliczne i stylowe, jednakże przyznać uczciwie muszę, że nie dane mi było, bo produkt testowałam z kilkunastu próbek.

Konsystencja toniku - cóż, tu wiele napisać nie można, wodnista, tradycyjna dla tego rodzaju kosmetyku.
Tonik ma bardzo delikatny zapach, ale... przebija przez niego bardzo wyraźnie woń alkoholu. Ja akurat nie skreślam takich rozwiązań, bo ten składnik nie robi krzywdy mojej cerze, a jako że ma ona skłonności do niespodzianek mam tu od razu dodatkową funkcję dezynfekującą. Ale wiem, że nie każdemu to pasuje, więc uznałam za słuszne podzielenie się tą informacją.
Po aplikacji miałam wrażenie, że skóra delikatnie szczypała. To pewnie też przez ten alkohol. Niby nic nieprzyjemnego, ale... ;)
Sam tonik podziałał na mnie lekko nawilżająco i... natłuszczająco, przy czym to drugie było znacznie odczuwalne. To chyba te olejki w składzie osadziły się na powierzchni. Przez co wchłanianie kosmetyku trwało znacznie dłużej niż w przypadku tradycyjnych toników i pozostawił on na powierzchni skóry lekki film. Z tego względu nadaje się raczej na noc, niż na dzień [lub dla skóry bardzo suchej].
Ogólnie pozostawił na mnie dobre wrażenie. Skóra po jego użyciu była miękka, natłuszczona i przyjemnie jędrna.
Dostępny na ebay za ok. 26$.

Cena: ok 90 zł / 155 ml

piątek, 25 listopada 2011

Univera, Four Season Sun Cream SPF 35 PA++

Dzisiaj posmęcę na temat koreańskich kosmetyków, które niedawno były przeze mnie testowane, jako że byłam posiadaczką próbek kilku produktów.
Wśród nich znalazł się właśnie ten filtr.

Opisu producenta tym razem nie będzie, bo nie sposób się go doszukać, a na próbkach nic nie napisano. No ale filtr to filtr ;)



Filtr jak większość tego typu produktów jest dość tłusty, ale jakoś ową tłustość da się przeżyć ;);
błyszczącej skóry dość dobrze można pozbyć się za pomocą pudru bambusowego.

Do tego zaobserwowałam, że po jakimś czasie na bardziej suchych partiach skóry [u mnie - policzki] kosmetyk ulega całkowitemu wchłonięciu bez pozostawiania tłustego filmu.
Filtr ma postać białego, gęstego, treściwego kremu, który o nałożeniu na twarz trochę bieli [ale niegroźnie, nie daje efektu córki młynarza ;)] i czuć, że warstwa kremu znajduje się na skórze.
Ma jakby mydlany, ale nawet przyjemny zapach - nie jest to nic wyszukanego jednak ;).

Dwie próbki o całkiem sporej pojemności wystarczyły na dość dokładne przetestowanie produktu. Jednakże to za mało, aby wydać jakikolwiek miarodajny werdykt o jego działaniu, dlatego mogę pisać jedynie o doraźnych odczuciach podczas stosowania.
Przekonał mnie na tyle, że byłabym skłonna go kupić, ale jego dostępność jest tragiczna :o.