Miałam dłuższą przerwę w blogowaniu spowodowaną wystawianiem się na Cepeliadzie i urlopem. Na Cepeliadzie wystawiałam się z Grażynką. I znów tradycji stało się zadość - targi skończyły się rzęsistą ulewą i kolejny raz (jak w zeszłym roku i na Jarmarku Dominikańskim dwa lata temu) pakowałam się cała mokra. Imprezę zaliczam do udanych, dziękuję wszystkim, którzy odwiedzili mnie na stoisku. Przy okazji poznałam dwie kolejne fascynatki filcowania. Mam nadzieję, że nasza znajomość będzie miała ciąg dalszy.
Miałam mało czasu, by się porządnie przygotować do Cepeliady. Ceramiki - ze względu na długi cykl produkcyjny :)) - musiało zostać tyle, ile miałam. W ostatniej chwili udało mi się ufilcować kilka szali. Fotki robione na szybko, lepszych nie będzie, bo szale mają już nowych właścicieli.
Tak wyglądało nasze stoisko w tym roku.
A to kilka szali, które zdążyłam skończyć do rozpoczęcia Cepeliady.
Cepeliada skończyła się w niedzielę wieczorem, a już o piątej rano wyruszałam na urlop. Kierunek Lubeka, a potem Amsterdam. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym wcześniej nie zdobyła informacji na temat tego, co jest ciekawego w temacie craftowym w Holandii. A jest dużo... Niecałe dwa tygodnie to o wiele za mało, by dokładnie wszystko zobaczyć, zwiedzić...
Dzięki wcześniejszej korespondencji z Ellen Bakker (o czym poniżej) trafiłam do wspaniałego miejsca -
Muzeum Włókiennictwa w Tilburgu.
Muzeum łączy tradycję ze współczesnością. Dawna fabryka została
przekształcona w muzeum, ale produkcja trwa tutaj do dziś. Jedna część
muzeum jest poświęcona tradycyjnym sposobom produkcji, druga - to
nowoczesne, w pełni skomputeryzowane zakłady. Fascynujące miejsce,
polecam każdemu zainteresowanemu tym tematem i nie tylko.
Część historyczna
Część współczesna, w której mogłam zobaczyć, jak uzyskuje się konkretny wzór, pooglądać próbki gotowych nici, zobaczyć farbiarnię.
Po wizycie w muzeum pojechałam do Utrechtu na spotkanie z Ellen Bakker, autorką książki o filcu w Holandii. Recenzję tej publikacji zamieszczałam
tu. Do tamtej recenzji mogę dodać informację, że ukazały się zapowiadane wersje językowe: niemiecka i angielska.
To było bardzo miłe spotkanie.
Ellen, thank you for your book, kind conversation, and nice meeting!!!!
Na lokalnym niedużym ryneczku w Amsterdamie spotkałam sprzedawcę z firmy
Weldraad. Kupiłam motek pięknej włóczki będącej połączeniem lnu z bawełną. Pewnie niedługo wykorzystam nitki do jakiegoś nowego projektu. Kolorystyka - od delikatnego zielonego turkusu do fioletu. Moje kolory!
I na koniec jeszcze jeden craftowy akcent. Sklep
Shirdak. Miejsce absolutnie magiczne. Nieduży sklep położony nad jednym z kanałów Amsterdamu, a w środku cuda! Filc, filc, filc i nie tylko. Mogłam dotknąć przepięknych wyrobów artystów i artystek znanych mi tylko z netu.
Mój mąż pochłonięty rozmową z właścicielką...
Cuda, cuda, cuda...
Ufff, wyszedł mi bardzo długi post. Ale przerwa w niepisaniu zobowiązuje :).
To były naprawdę niezapomniane chwile.