sobota, 19 marca 2016

Las za leśniczówką w Nowej Wsi

Na manowcach



Najmniej efektowną częścią enklawy są leśne ostępy przylegające do torfowiska za leśniczówką w Nowej Wsi i do lokalnej asfaltowej drogi, którą można dojechać do Purdy. Tamtędy chodzę najrzadziej. Bór jest zwarty. W jego wnętrzu panuje półmrok. Brak w nim otwartych przestrzeni. 




Polana z drogi do Purdy

Dopiero polana widoczna z łuku asfaltowej drogi do Purdy stanowi pewne urozmaicenie w monotonnym krajobrazie lasu.

Przejeżdżałem wiele razy nad ową dolinką samochodem, ale nie wywoływała zachwytu, póki tam nie zaszedłem. Na miejscu okazało się, że jest zwieńczeniem długiej i wąskiej doliny, kryjącej w swoim wnętrzu dwa mokradła przedzielone morenowym zalesionym wałem.









Sarna już tu jest

Na pierwszej polanie spotkałem sarnę. Wypatrzyłem ją w gąszczu niezwykle wyrośniętej trawy po wykonaniu kilkunastu zdjęć. Zdradziła się ruchem. Szczerze powiedziawszy, gdyby zachowała spokój, nie zdołałbym wypatrzeć jej głowy ledwo co wystającej nad łodygi traw nawet po długim wpatrywaniu się w zdjęcia.







I już sobie poszła

A tak uchwyciłem ją w imponującym wyskoku, gdy rzuciła się do ucieczki między najbliższe drzewa.













W kontredansie cyklu życia

Obszedłszy polanę i wspiąwszy się na leśne wzgórze, skąd wypatrzyłem przesiekę i obniżenie doliny, przez którą polana łączyła się z torfowiskami, znalazłem frapującą drogę.










Na torfowisku

Z wysokości moreny zaglądałem do wnętrza doliny ujętej w karby leśnych ścian. Potem droga zeszła ku łące, powiodła wzdłuż niemiłosiernie zakrzaczonego trzęsawiska.










Wodopój

Przez sitowia zszedłem nad wykopaną i umocnioną drewnianymi balami sadzawkę, zapewne wodopój dla zwierząt. Sfotografowałem motyle spijające nektar z macierzanki.









Nowowiejskie żurawie

Spłoszyłem parę żurawi, które poderwały się do lotu nad torfowiskiem i uciekły na polanę za lasem, w pobliże leśniczówki.











Dywan


A potem znalazłem dogodne przejście na torfowisko pełne dojrzewających żurawinowych jagód, rosiczek reagujących na lada dotknięcie zwinięciem lepkich kosmatych listeczków o różowych wnętrzach, wełnistych kwiatostanów wełnianki przypominających płatki bawełny, samosiejek sosny torfowej, cieniutkich łodyg kwasolubnej trawy i sitowia zwieńczonego pękami żółtych kwiatów. Ziemia uginała się łagodnie pod stopami.

Nowowiejski matecznik

Wokół unosił się charakterystyczny kwaskowaty zapach torfu. Sikory, mysikróliki, rudziki, których pełno było w krzewach otaczających torfowisko, nie zapuszczały się na polanę. Jakby odpychała je niewidzialna siła.










Napatrzywszy się na monotonny krajobraz zarastającego mokradła, poszedłem w kierunku Dużej Czerwonki, odkrywając po drodze dąb o nieproporcjonalnie długich i wąskich konarach, stary grab, oświetlony akurat słońcem, które zajrzało przez korony sosen, a w końcu dotarłem nad zatokę Dużej Czerwonki i na pomost.






Matuzalemowy grab


Nieopodal Dużej Czerwonki

Odkryłem jeszcze jedną interesującą polanę we wnętrzu leśnego masywu, porzucając drogę do uroczyska w Mędrynach na rozwidleniu za Dużą Czerwonką na rzecz drogi wiodącej w nieznane.










W śródleśnym łęgu

Po przejechaniu rowerem kilku kilometrów i minięciu poręby, na której zobaczyłem jelenia byka szesnastaka, niestety stojącego w cieniu i to w pochmurny wrześniowy dzień, więc nie do sfotografowania, ujrzałem polanę ze strumieniem przemierzającym trzcinowe koryto, a za polaną grzbiet wyniesienia, spoza którego wystawały czuby pojedynczych świerków.




Lubię takie obiecujące podmokłości

Polana okazała się rozległa, płaska niczym weselny stół, ubrana w ściany ciemnego starego lasu, i przeraźliwie pusta. Pomyślałem, że w porze rykowiska musi tutaj dziać się niezwykły spektakl.

Leśna znajoma

Sjesta

niedziela, 6 marca 2016

Ścieżką wzdłuż Czerwonek



Sosny i świerki leśnej enklawy za jeziorem Duża Czerwonka


Często odwiedzam leśny obszar ograniczony od zachodu rynnowymi jeziorami: Dużą i Małą Czerwonką, od południowego wschodu rezerwatem jeziora Kośno, od północnego wschodu szosą z Olsztyna do Pasymia i Szczytna i wreszcie od północnego zachodu lokalną drogą z Nowej Wsi do Purdy. Wnętrze rewiru skrywa kilka rozległych polan, kotlin, wzniesień, w końcu i przepiękny matecznik nieopodal północnej części jeziora Kośno:
do którego wiedzie pełna uroku ścieżka:

W lesie międzyjeziornego wzniesienia

Wewnątrz obszaru nie ma innych jezior. Polany łączą się okresowo płynącymi strumieniami i rowami melioracyjnymi. Niektóre z polan to pozostałości po niezalesionych porębach, inne natomiast to torfowiska po byłych jeziorach, na przykład nieopodal leśniczówki za Nową Wsią.









Krocząc jesiennym duktem

Cały obszar pocięty duktami i ścieżkami kryje w sobie ślady po opuszczonych zabudowaniach. Wokół Kośna przed II wojną naliczono 60 gospodarstw. Wojna sponiewierała autochtonów. Dla czerwonoarmistów byli wyłącznie Niemcami z Prus Wschodnich, przez których toczyli totalną walkę na śmierć i życie. Nie liczyła się ich odrębna mazurska i warmińska przeszłość.











Tych sosen już nie ma


Po wojnie pola ustąpiły pod naporem lasu. Mateczniki stały się mniej przystępne. Przybyło pomnikowych drzew. Wróciły wilki, bieliki, bobry, wydry. Pojawiły się wędrujące łosie, jenoty ze wschodu, białe czaple. Znowu jak przed laty spotykam watahy dzików liczące sobie po kilkadziesiąt osobników, stada jeleni z cielętami, orliki gniazdujące na skraju lasów i rozległych łąk, jastrzębie i kruki zasiedlające wierzchołki niedostępnych sosen, nawet zielone i czarne dzięcioły charakterystyczne dla nadjeziornych i nadrzecznych łęgów.









Do Nowej Wsi

Z Przykopu wiedzie w głąb tego obszaru kilka szlaków. Rowerem jeżdżę przez Nową Wieś. Za kościołem wybieram zwykle piaszczystą drogę przez las, którą najbliżej do matecznika w Mendrynach. Niekiedy jednak jadę asfaltem dalej, w kierunku Purdy, by wybrać kilka innych możliwych wejść do tej leśnej enklawy.






Droga do Kopanek

Jeśli jednak wyprawiam się pieszo, idę przez Przykop do starej przydrożnej lipy, która na przełomie czerwca i lipca jest otulona kołdrą wonnych kwiatów przyciągających chmary pszczół i trzmieli. Pod lipą i obok punktu informacji turystycznej odbijam w lewo na piaszczystą drogę do Kopanek. Za nowymi domami i przydrożnymi brzozami, przez gałęzie których przenikają smugi słonecznego światła, rozpraszając nisko ścielące się mgły, widać rozległe aż po leśny horyzont pastwisko. 


Figlarz
Etymologia nazw Kopanki i Przykop ma swoje źródło w pruskich nazwach miejsc „kop” pochówku zmarłych pruskich współplemieńców. W kopach chowano zmarłych. Przykopem nazywano sąsiedztwo miejsc pochówku. Nigdy jednak nie natrafiłem na ślady staropruskich cmentarzy.

Z mamuśką najprzyjemniej
 
O świcie konie zalegają w sosnowym zagajniku nad przepastnym  rowem melioracyjnym, wykopanym jeszcze w połowie XIX wieku po dramatycznej powodzi, która nawiedziła ledwo co pobudowaną Nową Wieś, zamieniając okoliczne pola i łąki w jeziora. Z wysokiej na kilka metrów grobli, przenoszącej nad strugą wiejską drogę do Kopanek, fotografuję konie ze źrebiętami pijące wodę z wartkiego strumienia. 


Przykopskie koniki

Stado przykopskich koników na szczęśliwych łąkach

Mijam potem steraną życiem wierzbę o nieprawdopodobnie skręconym pniu i konarach, zagajniki, obejście hodowcy koni, w końcu otwarte pole po lewej stronie obramowane sosnami i jałowcami tak starymi, że przyjęły formę drzew. Staję na rozstaju dróg i losuję, rzucając monetą, co wybrać: przejście między Czerwonkami czy ścieżkę, która wyprowadzi mnie nad zatokę Dużej Czerwonki od strony Nowej Wsi. Oba kierunki obiecują wrażenia. 


Droga nad Czerwonki

Szlak w stronę Kopanek prowadzi wprost do lasu, który z każdym krokiem staje się starszy, powabniejszy, wstępuje na wydmę, wywyższa się, zasłaniając niebo. I tak aż do drogi z Nowej Wsi do Łajsu. Przechodząc przez nią, zawsze mam wrażenie, że doznam kolejnej przygody.  









Wejmutki


Tutaj las zamienia się w bór. Wspinam się na grzbiety morenowych wzniesień. Schodzę w kotliny. Patrzę na wyniosłe sosny w otoczeniu grabów, dębów, buków, świerków o gęstych koronach. Spotykam drzewa o gładkich pniach i miękkich długich pęczkach po pięć igieł. To wejmutki sprowadzone z Kanady lub Stanów Zjednoczonych. Póki nie podrosną, są wiotkie niczym trzcina. Dorosłe prezentują się wspaniale, wzrostem nie ustępując najstarszym sosnom.











W lesie sosen, wejmutek i świerków

Przed Dużą Czerwonką droga opada w wąwóz. Jadąc rowerem lubię poddać się szybkości zjazdu. Wiatr owiewa twarz, naciska na mnie jak na żagiel. W uszach świszczy aż do następnego podjazdu, skąd widać zagajnik nad jeziorem.








Las nad Dużą Czerwonką

Przed zagajnikiem zaczyna się nadbrzeżna zarastająca dzikimi jeżynami i malinami droga. Wiedzie skarpą. Między drzewami widać przebłyskującą taflę turkusowej wody. Gdzie niegdzie można zejść nad sam brzeg i oglądać przeuroczą panoramę. 








Duża Czerwonka

Jeśli jest słońce i skłębione chmury, Duża Czerwonka staje się najpiękniejszym jeziorem w całej okolicy.











Duża Czerwonka

W przejrzystej wodzie widać spacerujące raki; wygrzewające się w plamach słońca krasnopióry o ciemnych czerwonych płetwach; napastliwe, pręgowane okonie polujące na narybek płoci, uklei, kiełbi, krąpi; drobne węgorzyce z uwielbieniem zakopujące się w czystym dennym piasku; szczupaki śmigające na płyciznach w pogoni za upatrzoną ofiarą. Piaszczyste dno zarosło rdestnicami tworzącymi podwodne zagajniki. Wzdłuż brzegów ciągną się wąskie pasma trzcin i sitowia. Dno jeziora opada gwałtownie, a woda ze słomkowej zmienia barwę na błękitną i ciemno-zieloną. Stanąwszy na skarpie ze słońcem nad głową, ujrzysz jej turkusowy odcień. 






Toń Dużej Czerwonki

Kolacja

Nartnik


Gra światła

Patrząc nań, odczuwasz nieprzepartą potrzebę zrzucenia ubrania i zanurzenia się w jej toni. Tylko że po wejściu czeka niespodzianka. Woda z wierzchu ciepła w promieniach słońca, pod spodem jest przejmująco chłodna, a kiedy zanurkujesz, przeszywa ciało dotkliwym zimnem.














Droga nad jeziorem

Jezioro wypełnia głęboką i stromą rynnę. Jego brzegami są zbocza wyniosłych moren. Wspinaczka na ich grzbiety kosztuje sporo wysiłku. Idzie się więc tą drogą nad jeziorem w cieniu leszczyn, olch, grabów, mijając maszty sosen, wyniosłe świerki, skryte w gąszczu dęby i buki. Gdzie niegdzie spoglądasz na wodę zasłoniętą przez chmury listowia. Zaglądasz we wnętrza dróg wspinających się na leśne stoki. Słyszysz tajemnicze dźwięki: plusk fal, skaczących ryb, nurkujących perkozów, furkot niewidocznych ptaków, trzask gałęzi roztrącanych przez spłoszone zwierzęta.









Przystań na Dużej Czerwonce
O świcie nie ma innych dźwięków. Może wyjątkowo usłyszysz ściszone do szeptu rozmowy wędkarzy, jeśli przyjdą na kładkę w zakolu od strony Nowej Wsi, albo skorzystają z łódki pozostawianej w prowizorycznej przystani na cyplu. Z tego miejsca można zajrzeć aż po przeciwległy koniec jeziora. Łagodne zejście do wody zachęca do pływania.







Zwinka na kładce tuż po wylince

Za cyplem otwiera się zarośnięta zatoka. Okrążywszy jej podmokłe i mocno zarośnięte brzegi, warto odszukać niepozorną ścieżkę między pokrzywami i zaroślami wodolubnych wierzb i łozin, przejść po coraz bardziej trzęsącym się gruncie, w pewnej chwili niepokojąco ustępującym pod stopami, wejść na zmurszałą kładkę i podejść nią do niebudzącego zaufania pomostu. Warto. Kładkę i pomost otacza polana białych grzybieni kwitnących między owalnymi liśćmi, łodygami tataraków, wodnej pałki, wśród zalegających śniegiem drobnych kwiatków wywłóczników, zawieszonych w głębszej toni rdestnic, między kępami osoki aloesowatej utrzymującymi muliste dno w ryzach. 

Biały grzybień


Zaglądam obiektywem w rozchylone kwiatostany grzybieni o powabnych wnętrzach, chwytam atramentowe ważki na ich płatkach, usiłuję sfotografować motyle w locie, ryby wśród wodorostów, zaskrońce przemykające między łodygami trzcin, nartniki między liśćmi grążeli i białych lilii... 



Księżna


Wybierając co mocniejsze deski kładki, trzeba zważać na wygrzewające się w słońcu żaby i jaszczurki. Są tak zauroczone ciepłem, że dają się fotografować z bliska.










Ważka

Powietrze jest tutaj nasycone urzekającym aromatem wody, tataraku, sosnowych kwiatów pylących żółtym pyłkiem, nieustającym bzykaniem owadów, godowymi odgłosami żab, furkotem ptaków przelatujących nad wodną polaną, powiewem letniego porannego wiatru.










Czerwonka Duża


Łatwo ulec nastrojowi i popaść w słodki letarg, z którego wyrwie cień przelatującego żurawia albo jastrzębia. W lustrze wody przegląda się śpiewający las. Lecz jego obraz jest ulotny. Wystarczy lada powiew niesfornego wiatru, wzniecający drobną falę.






Sosny chwytające osypujący się grunt

Po lewej stronie zakola jest plaża wciśnięta wąskim pasem piasku pod osypującą się skarpę stromego stoku moreny. Sosny wyrastają tutaj z palisady obnażonych korzeni, którymi wpijają się w niestabilny grunt. Dziwne wrażenie.









Wspomnienie po dębie

W sąsiedztwie wejścia na ścieżkę można natknąć się na ogromny pniak po wyciętym obumarłym dębie – pomniku przyrody, który rósł sobie jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych. Gdy oglądałem drzewo ostatni raz, większość jego mocarnych konarów i gałęzi nie rodziła już liści ani żołędzi. 







Listopadowa Czerwonka Duża

Za kładką czeka cię mozolna wspinaczka po stromych ścieżkach, kojarzących się ze szlakami po polanach Pienin, na otaczające jezioro wzgórza, albo spacer skrajem wschodniego brzegu między wykrotami, pniami powalonych drzew, wśród malin i jeżyn, pod paprociami, gałęziami olch, leszczyn, osik, obok ścieżek wydeptanych przez dziki i jelenie, w sąsiedztwie niepozornych miejsc do kąpieli z ławeczkami postawionymi przez wędkarzy, albo z pniami drzew przysposobionymi do skakania.



Najpiękniejszy kąt

Najpiękniejszy jest jednak niepozorny cypel pod masztowymi sosnami, których kora u spodu została nacięta przez zbieraczy żywicy. Schodzi się nań stromą ścieżką ze skarpy. W maju i czerwcu słońce oświetla zielony dach olchowych liści. Jeśli uchwycisz ten moment z górującego nad turkusową wodą miejsca między sosnami, zdjęcie musi być efektowne.



Tuż obok jest kameralna zatoczka, w której można obserwować ryby, raki, ślimaki o ciekawych kształtach, żaby, zapuszczające się na płycizny zaskrońce, a nad wodą padalce wygrzewające się w plamach światła na suchej ściółce.








W drodze nad Małą Czerwonkę



Mała Czerwonka

Mała Czerwonka nie dorównuje urodą Dużej, choć jest niewiele mniejsza i także otoczona wyniosłymi brzegami. Woda w niej mętniejsza, podatniejsza na kwitnienie glonów, zaś szata przybrzeżnych zarośli uboższa. Drugi koniec jeziora skrywa łagodnie nachyloną łąkę i kąpielisko o niezbyt głębokiej wodzie. 













Mała Czerwonka

Mała Czerwonka jest płytsza, jej dno nie opada tak szybko jak w Dużej Czerwonce. Najpiękniejsze miejsca ogląda się ze ścieżki wzdłuż jej północnego brzegu.











Duża Czerwonka

Póki drzew nie okryje listowie, między kolumnami sosen otwiera się widok na nisko rozlane tafle obu jezior. Najpiękniejszy widok roztacza się wczesną wiosną z grzbietu oddzielającego oba akweny.














Las nad Małą Czerwonką

Aleja wejmutek

Wzdłuż zachodnich brzegów obu jeziorek wiedzie ciekawa przecinka. W pewnym miejscu opada gwałtownie w szpalerze wejmutek i sosen, a potem wznosi się na kolejne wzgórze łagodnym stokiem. Stanąwszy w odpowiednim miejscu masz szansę na zdjęcie, które przywodzi na myśl bieszczadzkie krajobrazy. Nie domyślisz się w pierwszej chwili, że to Warmia. Cóż. Moja Warmia tak właśnie ma.

Nad Małą Czerwonką