Kto rzyga piaskiem? - ręka do góry. Można jeszcze rzygać brokatem. Od razu przychodzi mi do głowy kultowy Clarins 230, zwany też Unicorn Pee, czyli siki jednorożca. Ale to bez związku z tematem.
W centrum handlowym w mojej dzielni pojawiła się wyspa Golden Rose. Zaatakowałyśmy ją z mamunią ostatniej soboty - ponieważ w zakupach lakierowych staram się od niedawna używać mózgu, zanabyłam tylko trzy sztuki, z czego dwóch nie użyję ani razu. Jedne to piórka, ale musiałam, bo dokładnie w taki "piórkowy" deseń i kolor mam ukochany sweterek. Drugi to topper Carnival - zielone badylki i kropki w przezroczystej bazie. Glitterów nienawidzę, ale zieleni nie mogłam się oprzeć. To tak a propos używania mózgu. I ten śliczny wiśniowy piaseczek jako trzeci.
Jest świetny! Piękny kolor, takie winko czerwone wisienkowe (nie żebym lubiła do picia), ale bez takiego wampowego wypierdu (może dlatego, że mat). Jedyny problem tego lakieru to poziomowanie - cholerna grawitacja! Niby rzadki nie jest, a spływa na boki. Jak się przyjrzycie zdjęciom, to zobaczycie: 1. nierówno nałożone warstwy, 2. po bokach lekko ciemniejszy kolor - tam mi spłynął lakier.
Czerwone wino od razu przywołuje ma myśl Petera Steele. Dlatego proponuję piękną pieśń "Wolf Moon". Klip nie jest oryginalny, ale film lubię, więc nie fukam.