Pokazywanie postów oznaczonych etykietą red. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą red. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 października 2013

Golden Rose Holiday 67

Kto rzyga piaskiem? - ręka do góry. Można jeszcze rzygać brokatem. Od razu przychodzi mi do głowy kultowy Clarins 230, zwany też Unicorn Pee, czyli siki jednorożca. Ale to bez związku z tematem.

W centrum handlowym w mojej dzielni pojawiła się wyspa Golden Rose. Zaatakowałyśmy ją z mamunią ostatniej soboty - ponieważ w zakupach lakierowych staram się od niedawna używać mózgu, zanabyłam tylko trzy sztuki, z czego dwóch nie użyję ani razu. Jedne to piórka, ale musiałam, bo dokładnie w taki "piórkowy" deseń i kolor mam ukochany sweterek. Drugi to topper Carnival - zielone badylki i kropki w przezroczystej bazie. Glitterów nienawidzę, ale zieleni nie mogłam się oprzeć. To tak a propos używania mózgu. I ten śliczny wiśniowy piaseczek jako trzeci.

Jest świetny! Piękny kolor, takie winko czerwone wisienkowe (nie żebym lubiła do picia), ale bez takiego wampowego wypierdu (może dlatego, że mat). Jedyny problem tego lakieru to poziomowanie - cholerna grawitacja! Niby rzadki nie jest, a spływa na boki. Jak się przyjrzycie zdjęciom, to zobaczycie: 1. nierówno nałożone warstwy, 2. po bokach lekko ciemniejszy kolor - tam mi spłynął lakier.











Czerwone wino od razu przywołuje ma myśl Petera Steele. Dlatego proponuję piękną pieśń "Wolf Moon". Klip nie jest oryginalny, ale film lubię, więc nie fukam.


środa, 8 maja 2013

KIKO True Red 632

Prawdę mówiąc w temacie piaskowych lakierów mam już lekki vomit. Oczywiście wciąż są piękne, a szczególnie właśnie KIKO się w tej kwestii postarało, ale teraz sypnęło tak po całości i już czuję lekki przesyt. Czas wrócić do zielonych kremów \m/

Niezbyt dobrze świadczy o mnie fakt, że wrzucam Wam lakier, który zmylam po kilku godzinach noszenia, a nie pokazuję cudownego piaseczku w kolorze taupe, który nosiłam tygodniami. Do tej czerwieni robiłam ze trzy podejścia, ale nie polubiłyśmy. Jest przepiękna, nasycona, jaskrawa, strażacka, ale ja się słabo w niej czuję. I trwałość ma niezbyt zwalającą z nóg: końcówki ścierają się błyskawicznie. To nie jest taki beton jak z OPI czy Nails Inc.









W naturze lakier wygląda tak, jak na zdjęciu poniżej. Nie umiem zrobić sztuczki-magiczki w aparacie, żeby kolory wychodziły po ludzku. Ale umiem komputerem :>




Dziś będzie na poważnie. 
Przerażająca historia, ciężka choroba i... już nic więcej.



niedziela, 10 lutego 2013

OPI Stay The Night (liquid sand)

Dziś miał być wielce potrzebny światu i niezwykle interesujący ludzkość post porównujący żelkowe białasy od Essie. Ale ponieważ zapodałam sobie na paznokcie przepiękność od Czanel (tak, tak, na własne uszy kiedyś słyszałam i tak mi zostało) pt. Frascas i ta przepiekość cholerna po jednym dniu noszenia tak zafarbowała mi płytkę, że białe żelki wyglądały na różowe żelki :o( Zieleń po motylkach mi zeszła, to poprawiłam koralowym - jedyna opcja: zamalować wszystko na czarno.

Tym razem Meraja do wiadra sypnęła nie piachem, ale ziemią z ogrodu :> Bo ta czerń taka ziemista w odbiorze jest. No i do tego chamski czerwony brokat. Bez żadnych niuansów, niedopowiedzeń czy subtelności - najbardziej banalne połączenie świata. Sorki za brak litości, ale zestawienie tych dwóch barw wzbudza we mnie jakąś niewytłumaczalną agresję (dlatego, oczywiście, pomalowałam sobie na takie kolory paznokcie...). Wersja fioletowa jest zdecydowanie najlepsza z całego zestawu, a lakiery czerwony (The Impossible - gwiazdki?! seriously?!) i niebieski (Get Your Number) to jakieś paskudztwa strasznie są.
W samym wykończeniu jestem zakochana i naprawdę mogliby zrobić jakiś specjalny top do zapiaszczania zwykłych lakierów, tak jak w przypadku topów matujących. Najarana jestem teraz na ten leather effect od Nails Inc.! I Barry M też ostatnio zapodał jakieś nierówne faktury :o)

Combo of lovely shade of black and red glitter is meh, I hate that two going together. But the liquid finish is terrific, I'd like to have kind of liquid sand top coat or something :> The best from the whole set is purple Can't Let Go, haven't tried the blue and the red one (stars glitter?! seriously?!), they looked hideous in bottles. Looking forward to get leather effect from Nails Inc, as well as Barry M's new rough textures.









Dla zmyłki, dziś Pantera \m/



środa, 19 grudnia 2012

OPI part II

Dziś czerwienie i fiolety. Będzie też niezły burdel, bo aparat mi fiksuje i - niezależnie od ustawienia - nie widzi dokładnie czerwieni (a stresowałam się, że to zieleni nie będzie chciał ładnie odwzorować...). Znalazłam na dysku jakieś wcześniejsze zdjęcia jednego z zestawów - wrzucam dla lepszego oglądu sprawy. Jakimś cudem nie załapało się Crepes Suzi-ette - na końcu zrobię oddzielnego posta z tymi sierotami.



 ltr: The Thrill Of Brazil, Chick Flick Cherry, Quarter Of A Cent-Cherry, 
Malaga Wine, Got The Blues For Red

 ltr: Chick Flick Cherry, Kennebunk Port, Quarter Of A Cent-Cherry, 
Malaga Wine, Got The Blues For Red


ltr: The Thrill Of Brazil, I'm Not Really a Waitress, Skyfall, St. Petersburgundy


ltr: Espresso Your Style!, Boris&Natasha, Glove You So Much!


ltr: Romeo&Joliet, German-icure by OPI
 

ltr: Too Hot Pink to Hold 'Em,  Conquistadorable Color, Houston We Have A Purple, Miami Beet

ltr: Senorita Rose-alita, Dim Sum Plum, Pamplona Purple, A Grape Fit!

  
ltr: It's My Year, Tease-y Does It, Grape... Set... Match, OPI Ink, Russian Navy


tu sobie można powiększyć i przeczytać B)
this you can enlarge and read, can't you? B)
 

Jedno brzydactwo mi się przypałętało, od czapy zupełnie: 
Get Your Glamour On



A teraz cudowny prezent od mojej ukochanej Baronowej Bałtyckiej - znaczek taki miły :>
Take a look what a lovely badge my best friend gave me :>

 

piątek, 2 listopada 2012

OPI Skyfall

Idę za ciosem: ponarzekam na kolejny lakier z kolekcji bondowskiej :> Na zdjęciach w sieci, Skyfall wydawał się zachwycający - miał być ciemnoczerowny, lekko wampowy, z lekko kasztanową tendencją. Ale oczywiście nie jest!!! Na mnie wygląda rodzynkowo :o( 
Na zdjęciach poniżej kolor jest ładny i taki by mnie zadowolił. Jednak na żywo, mój odcień skóry strasznie wyciąga z niego brąz. Kolor sam w sobie bardzo lubię, ale nie na paznokciach. Ogólnie nie jest źle, ale stempel "nie tak miało być" powoduje u mnie duży dyskomfort noszenia. Ból mi zadaje ta kolekcja, raz za razem...
Na koniec Skyfall z Goldenem. Trochę lepiej, ale wciąż ma kolor jajecznicy.

Another moaning post... It was supposed to be dark red/burgundy with a hint of maroon, but on me it is a bloody raisin :o( Me don't like.
The polish itself is quite cool, but "it was supposed to be" label kills all the pleasure of wearing.
At the end you can find Skyfall layered with TMWTGG - better, but I can still smell scrumbled eggs.



 








Nie, nie będzie piosenki z Bonda :oP
No, not a title song from the movie :oP


poniedziałek, 22 października 2012

OPI Paint My Moji-toes Red

Wpadłam w szał czerwienio-łososio-ceglasto-pomidorowych-rudawych-koralowych odcieni. Każdy normalny człowiek przerabia takie rzeczy latem - ja pod koniec października :> Kolor znany, obsłoczowany tysiące razy (kiedyś zrobię to porządnie!), więc ja tylko wrzucę kilka żenujących jakościowo zdjęć z koncertu Paradise Lost. Stałam na tyle blisko (jak zawsze na PL), że nie dało się słoczować w miarę dyskretnie.Czułam na sobie spojrzenia pełne politowania (co za idiotka fotografuje sobie paznokcie!), ale ja mam taki staż na koncertach Paradise Lost, że wolno mi wszystko \m/







Koncert był genialny
A komu Greg Mackintosh rzucił kosteczkę...?! No komu?!



Proszszsz...


poniedziałek, 23 lipca 2012

Na żywo z tramwaju

Wczoraj w trakcie pedi nie potrafiłam zdecydować się na kolor (pierwszy raz od listopada 2011 mam coś innego na nogach niż zieleń!). Moja pani pracuje na lakierach Orly, więc mam na sobie Butterflies (kciuk), Rock-on Red (wskazujący), Ruby Passion (serdeczny), Fiesta (mały) i za cholerę nie wiem co na środkowym. Bardzo mnie ostatnio wciągnęły takie kolory. A w Rock-on Red to się normalnie zakochałam...





środa, 13 czerwca 2012

Z cyklu: Wasz człowiek w tramwaju...

Nowy cykl będzie. Foty z tramwaju, hehe :o) Bo tyle mani się "marnuje" i znika bez śladu. Zdjęcia bez obrabiania, podpisywania i tych wszystkich pierdół.

Essence Fateful Desire.


czwartek, 30 czerwca 2011

Zoya Reva

Nie jestem wielbicielką Zoi. Mam kilka lakierów tej firmy, ale to nabytki raczej dla uczczenia pięknego koloru, a nie jakiejkolwiek użyteczności. Reva była zamówieniem mojej mamy, ja czekałam na Faye. Ale gdy Reva wypadła z koperty - oszalałam! Jest obłędna! Wręcz absurdalnie przepiękna! Na mnie wygląda jednak koszmarnie, wręcz tandetnie, ale to akurat wiedziałam nawet bez malowania paznokci. Wytrzymałam tylko jedne dzień i starałam się nie patrzeć na swoje dłonie. Nie ten odcień skóry, nie ten odcień czerwieni/różu. Jak to śpiewa klasyk these colours don't run...

KOLOR: bardzo soczysta, intensywna truskawkowa czerwień, ale mocno wpadająca w malinę. Do tego shimmer - złoty i czerwony. W butelce wygląda bajecznie!

KRYCIE: dwie warstwy są wystarczające, przy jednej efekt nie jest aż tak spektakularny.

KONSYSTENCJA: gęsta (inne moje Zoye takie nie są), dobrze się rozprowadza, mimo wąskiego pędzelka. Ze zmywaniem jest niestety słabo: nie jest to oczywiście horror zmywania lakierów glitterowych, ale złoty shimmer wymaga dokładnego szorowania :o)

ZDJĘCIA: baza, 2 warstwy lakieru, top coat. W świetle dziennym lakier jest truskawkowy, zdjęcia
w sztucznym oświetleniu lepiej wydobywają malinę. Ostatnie zdjęcie jest małym koszmarkiem, ale tylko w ten sposób udało się złapać urodę kolorowych drobinek.

Reva wędruje do swojej prawowitej właścicielki, a ja wracam do zieleni i niebieskości.