Niedługo minie tydzień od mojej wycieczki do Pragi. Tym razem trafiłam tam, dobrowolnie pod przymusem, za namową i działaniem koleżanki. Spacer, a raczej bieg za przewodnikiem po Pradze trwał dwa dni. Dzięki obecności przewodnika zobaczyłam kilka miejsc, do których, snując się bez ładu i składu, sama bym nie trafiła, na przykład zawędrowałam do Havelskiej Koruny, gdzie zjadłam prawdziwe, przepyszne czeskie jedzenie. Do minusów zorganizowanej wycieczki zaliczam to, że nie można było zatrzymać się na dłużej w interesujących miejscach, gdzie nie przewidziano przerwy - przystanąć, pooglądać i wydać, przeznaczonych na bzdurne pamiątki, koron. Sporo uwagi, wymagało wypatrywanie, zamiast pięknych kamienic, grupy i biało-czerwonych wstążek. Tłum był straszny, co trochę mnie przerażało, gdyż nie znoszę zatłoczonych miejsc. Ale trudno się dziwić takiemu najazdowi turystów (sama byłam jego częścią), w końcu są wakacje. Nieznajomość czeskiego nie stanowiła żadnego problemu, większość sprzedawców mówiła po polsku. Moje zdziwienie wzbudziło... radio. Mogłam, obok oczywiście czeskich rozhlasów, ot tak sobie, słuchać anglojęzycznego Radia BBC i (nie pamiętam jakiego) radia francuskiego.
A teraz czas na fotorelację: