Nowy Rok zaczynamy nostalgicznie. W naszym Wyliczankowym cyklu Katarzyna T. Nowak wybiera swoją dziesiątkę.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Murakami. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Murakami. Pokaż wszystkie posty
sobota, 4 stycznia 2014
czwartek, 2 stycznia 2014
Na co czekam w Nowym Roku
Po podsumowaniach minionego roku czas najwyższy na zapowiedzi. Na nowego Huelle, nową Bator czy nową Tokarczuk. I antologię reportażu Szczygła. Cieszycie się? Bo ja bardzo. I już przebieram nogami.
<<< Paweł Huelle w powieści "Śpiewaj ogrody" (Znak) zabierze nas do Gdańska. Na stronie wydawnictwa dowiadujemy się, że ta książka to "przepiękna, misternie skonstruowana powieść o nieistniejącym już wielokulturowym świecie, w którym przenikały się różne tradycje i nacje. O Wolnym Mieście Gdańsku i tajemniczej operze Wagnera, która zmieniła życie pewnego kompozytora i jego żony. O fleciście z Hameln i przemarszu szczurów, które w posępnej ciszy wędrują ulicami Gdańska. O muzyce w cieniu Hitlera, literaturze w cieniu zbrodni, miłości w cieniu wojny i o niezwykłej przyjaźni małego chłopca ze starą Gretą". Premiera już za kilka dni, więc spodziewajcie się recenzji na Wyliczance.
Joanna Bator, laureatka (wreszcie!) Nagrody Nike, wraca do Japonii. "Rekina z parku Yoyogi" opublikuje W.A.B. Pisarka chce nas poprowadzić po zakamarkach, o których nie znajdziemy rzetelnych opisów w folderach reklamowych i przewodnikach turystycznych. Na stronie Instytutu Książki czytamy, że wśród tych miejsc znalazły się: las samobójców w Aokigaharze czy opusczone miasteczko Nichitsu, będące ulubionym celem eksploratorów ruin.
<<< Paweł Huelle w powieści "Śpiewaj ogrody" (Znak) zabierze nas do Gdańska. Na stronie wydawnictwa dowiadujemy się, że ta książka to "przepiękna, misternie skonstruowana powieść o nieistniejącym już wielokulturowym świecie, w którym przenikały się różne tradycje i nacje. O Wolnym Mieście Gdańsku i tajemniczej operze Wagnera, która zmieniła życie pewnego kompozytora i jego żony. O fleciście z Hameln i przemarszu szczurów, które w posępnej ciszy wędrują ulicami Gdańska. O muzyce w cieniu Hitlera, literaturze w cieniu zbrodni, miłości w cieniu wojny i o niezwykłej przyjaźni małego chłopca ze starą Gretą". Premiera już za kilka dni, więc spodziewajcie się recenzji na Wyliczance.
Joanna Bator, laureatka (wreszcie!) Nagrody Nike, wraca do Japonii. "Rekina z parku Yoyogi" opublikuje W.A.B. Pisarka chce nas poprowadzić po zakamarkach, o których nie znajdziemy rzetelnych opisów w folderach reklamowych i przewodnikach turystycznych. Na stronie Instytutu Książki czytamy, że wśród tych miejsc znalazły się: las samobójców w Aokigaharze czy opusczone miasteczko Nichitsu, będące ulubionym celem eksploratorów ruin.
Autor:
Wyliczanka.eu
o
21:30
Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
Andruchowycz,
Bator,
Czarne,
Huelle,
Illg,
Karpowicz,
Masłowska,
Miłosz,
Murakami,
Sigurdardottir,
Smoleński,
Szczepański,
Szczygieł,
Tokarczuk,
W.A.B.,
Wydawnictwo Literackie,
Znak
wtorek, 31 grudnia 2013
Podsumowanie roku 2013: lipiec - grudzień
Opowieść o Bukareszcie Rejmer, narracja nagrodzonej Noblem Munro albo bestsellerowa Ficner-Ogonowska? A może thriller Miłoszewskiego, totalna historia Myśliwskiego lub wyznania Tymańskiego? Która z książek drugiej połowy 2013 roku zachwyciła najbardziej?
Drugie półrocze na Wyliczance otworzyła Joanna Bator z książką "Ciemno, prawie noc", świetną i słusznie nagrodzoną Nike. Bardzo nam się podobał również powieściowy Ignacy Karpowicz.
Wakacje upływały też pod znakiem "Azylu" - nowej książki Izy Sowy. Autorka specjalnie dla nas opowiadała o tym, co sprawiło, że napisała teraz taką książkę.
W lipcu zaczęliśmy się przyglądać również filmom (już teraz mogę zapowiedzieć, że o filmach w Nowym Roku na Wyliczance będzie całkiem sporo). Z zainteresowaniem zaglądaliśmy na przykład do książki Tadeusza Lubelskiego.
Jako jedni z pierwszych sięgaliśmy po książkę Małgorzaty Rejmer "Bukareszt". I podpuszczaliśmy, by na podstawie "Teorii wywrotowych" wywrócić coś w swoim życiu.
Odnaleziona w antykwariacie "Socjologia kobiety" nie zapowiadała jeszcze przyszłych wojen o gender. "Historia urody" natomiast opowiadała o tym, jak sytuacja zmieniała się na froncie piękna i powabu. Kusiliśmy też do czytania dosłownie: fabułą i okładką powieści Daniela Chavarrii. Ale niektóre sprawy, jak doskonale wiemy, nie mogą być do końca wyjaśnione. Paranormalność? Czemu nie. Pisaliśmy o niej pod koniec lipca.
Drugie półrocze na Wyliczance otworzyła Joanna Bator z książką "Ciemno, prawie noc", świetną i słusznie nagrodzoną Nike. Bardzo nam się podobał również powieściowy Ignacy Karpowicz.
Wakacje upływały też pod znakiem "Azylu" - nowej książki Izy Sowy. Autorka specjalnie dla nas opowiadała o tym, co sprawiło, że napisała teraz taką książkę.
W lipcu zaczęliśmy się przyglądać również filmom (już teraz mogę zapowiedzieć, że o filmach w Nowym Roku na Wyliczance będzie całkiem sporo). Z zainteresowaniem zaglądaliśmy na przykład do książki Tadeusza Lubelskiego.
Jako jedni z pierwszych sięgaliśmy po książkę Małgorzaty Rejmer "Bukareszt". I podpuszczaliśmy, by na podstawie "Teorii wywrotowych" wywrócić coś w swoim życiu.
Odnaleziona w antykwariacie "Socjologia kobiety" nie zapowiadała jeszcze przyszłych wojen o gender. "Historia urody" natomiast opowiadała o tym, jak sytuacja zmieniała się na froncie piękna i powabu. Kusiliśmy też do czytania dosłownie: fabułą i okładką powieści Daniela Chavarrii. Ale niektóre sprawy, jak doskonale wiemy, nie mogą być do końca wyjaśnione. Paranormalność? Czemu nie. Pisaliśmy o niej pod koniec lipca.
Autor:
Wyliczanka.eu
o
18:30
1 komentarz:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
2013,
Bator,
Ficner-Ogonowska,
Gałczyński,
Kalicińska,
Karpowicz,
Meller,
Miłoszewski,
Mrożek,
Munro,
Murakami,
Myśliwski,
podsumowanie,
Rejmer,
Sowa,
Stasiuk,
Stenka,
Tymański
wtorek, 12 listopada 2013
Literatura wagonowa
Dworce to jeden z ważnych tematów najnowszej książki Murakamiego. Określenie "literatura wagonowa" nie budzi jednak dobrych skojarzeń.
Wagon to dziwna przestrzeń, w której spędza się kilka godzin. Człowiek spojrzy w okno, coś pomyśli, kogoś spotka, coś pogada. Czasem, aby zabić czas, sięgnie po książkę. Jakąś taką najlepiej mało skomplikowaną.
Już teraz wiecie, skąd się wzięło i co oznacza pojęcie "literatura wagonowa"?
Jeden z najsłynniejszych literackich dworców. Kojarzycie książkę? |
Już teraz wiecie, skąd się wzięło i co oznacza pojęcie "literatura wagonowa"?
Literatura ta nie pozostawia po lekturze żadnych pytań ani refleksji (zresztą nie po to jest pisana), jest skrajnie schematyczna i maksymalnie typowa dla reprezentowanego gatunku powieści - najczęściej jest to romans, powieść sensacyjna lub science-fiction. Jest to literatura na wskroś szablonowa.
Nazwa wywodzi się od jednego z praktycznych zastosowań tego typu lektury - czyli od czytania w podróży. Książki zawierające tego typu literaturę są wydawane celowo w miękkich okładkach i w takim formacie, aby dawały się łatwo pomieścić w kieszeni lub podręcznej torbie podróżnej. Są również drukowane na papierze miernej jakości, często przypominającym papier gazetowy. Adekwatna jest również cena. Wszystko po to, aby nie żal było pozostawić książkę po przeczytaniu w przedziale, lub wyrzucić, jako że książki te są często traktowane jako wyrób jednorazowego użytku. Objętościowo tekst jest dostosowany do typowej podróży, np. pociągiem. Również skład książki jest opracowany z myślą o czytaniu w nie zawsze wygodnych warunkach - litery są zwykle w trochę większym stopniu pisma, wiersze tekstu skrócone a interlinia powiększona - wszystko, aby możliwe było czytanie podczas podróży.Tyle wikipedia, która dopowiada, że literaturę wagonową czytają ludzie z wyższych sfer, traktując ją jako swoisty relaks. Och, doprawdy urocze zastrzeżenie. Pewnie na wypadek, gdyby ktoś próbował postrzegać czytającą arystokrację przez pryzmat literatury niskich lotów. Arystokracja nie lata przecież nisko. Nigdy.
piątek, 1 listopada 2013
Wszystkie kolory Murakamiego
Najnowsza powieść Murakamiego "Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa" jest jak woda w strumyku. Spokojny nurt, którym płyną tu słowa, wciąga nas coraz mocniej.
Ta woda to fikcja literacka, w którą Murakami wpuszcza nas z taką swobodą i naturalnością, że człowiek mimowolnie jej się poddaje. Nie odróżniamy w pewnym momencie tego, co jest rzeczywistością a co zmyśleniem. Doskonałe wyczucie detali połączone ze umiarkowanym, dostojnym i przez to hipnotyzującym rytmem opowieści odrywa skutecznie od tego, co się dzieje poza stronami tej książki. Od życia. Choć akurat przecież ta książka jest bardzo życiowa. I realistyczna.
Główny bohater, Tsukuru Tazaki, jest trzydziestosześcioletnim kawalerem, który walczy z natrętnymi myślami o śmierci. Właśnie wychodzi być może z największego kryzysu w swoim życiu. Teoretycznie nie powinien narzekać. Jest całkiem atrakcyjnym, dość dobrze sytuowanym mieszkańcem Tokio, który pracuje zgodnie ze swoimi pasjami. Buduje dworce. A raczej przebudowuje je, dopasowując stare struktury do nowych potrzeb społecznych. Na robienie czegoś z rozmachem, wyznaczanie nowych linii, stawianie od podstaw konstrukcji nie ma już przecież miejsca. Zupełnie jak w jego życiu.
Kiedyś Tsukuru należał do paczki zgranych przyjaciół. Było ich pięcioro - jak pięć palców u ręki. I tak samo byli jednością. Każdy na swój sposób odgrywał inną rolę w grupie. Czerwony, Niebieski, Biała i Czarna oraz bezbarwny Tsukuru idealnie się dogadywali. Pewnego dnia Bezbarwny odebrał telefon od Niebieskiego, który poprosił Tsukuru, by się nie kontaktował z innymi. Sytuacja wydawała się absurdalna i tajemnicza. Coś zablokowało Bezbarwnego, by wyjaśnić, o co poszło. Ale Bezbarwny tak już ma, że pewne sprawy, być może nawet te najważniejsze, odkłada na później. Nie mierzy się z nimi. Choć one tak naprawdę tkwią w nim. Jak rany, które zabliźniły się na powierzchni, ale rozrastają się pod skórą.
Przeł. Anna Zielińska-Elliott. Muza, Warszawa 2013. |
Główny bohater, Tsukuru Tazaki, jest trzydziestosześcioletnim kawalerem, który walczy z natrętnymi myślami o śmierci. Właśnie wychodzi być może z największego kryzysu w swoim życiu. Teoretycznie nie powinien narzekać. Jest całkiem atrakcyjnym, dość dobrze sytuowanym mieszkańcem Tokio, który pracuje zgodnie ze swoimi pasjami. Buduje dworce. A raczej przebudowuje je, dopasowując stare struktury do nowych potrzeb społecznych. Na robienie czegoś z rozmachem, wyznaczanie nowych linii, stawianie od podstaw konstrukcji nie ma już przecież miejsca. Zupełnie jak w jego życiu.
Kiedyś Tsukuru należał do paczki zgranych przyjaciół. Było ich pięcioro - jak pięć palców u ręki. I tak samo byli jednością. Każdy na swój sposób odgrywał inną rolę w grupie. Czerwony, Niebieski, Biała i Czarna oraz bezbarwny Tsukuru idealnie się dogadywali. Pewnego dnia Bezbarwny odebrał telefon od Niebieskiego, który poprosił Tsukuru, by się nie kontaktował z innymi. Sytuacja wydawała się absurdalna i tajemnicza. Coś zablokowało Bezbarwnego, by wyjaśnić, o co poszło. Ale Bezbarwny tak już ma, że pewne sprawy, być może nawet te najważniejsze, odkłada na później. Nie mierzy się z nimi. Choć one tak naprawdę tkwią w nim. Jak rany, które zabliźniły się na powierzchni, ale rozrastają się pod skórą.
poniedziałek, 21 października 2013
Przystanki Bator: Wałbrzych - Tokio - Warszawa
Joanna Bator, tegoroczna laureatka Nike, była gościem pierwszego dnia 5. edycji Festiwalu Conrada. Ubrana w czerwoną sukienkę niezwykle spokojnym głosem, w którym słychać było momentami sypkość słowa znaną z jej powieści, opowiadała o tym, jaką przeszła drogę, by dotrzeć do miejsca, w którym jest.
- Gdy zrobiłam doktorat i przebywałam akurat w Nowym Jorku, kompletnie nie wiedziałam, co dalej - mówiła w krakowskiej Mandze Bator. - Kiedyś, niemal przypadkiem, koleżanka przysłała formularz dotyczący stypendium w Japonii. Miałam jedną noc na napisanie projektu i znalezienie hosta. Zrobiłam to. Nad ranem posłałam aplikację. Wkrótce dowiedziałam się, że mam na dwa lata pojechać do obcego sobie kraju. Nigdy w swoim życiu nie byłam tak samotna jak tam.
Obca kultura i nieznane otoczenie potęgowało poczucie odosobnienia. Ale to właśnie w tej samotności narodziła się Joanna Bator-pisarka. Laureatka Nike przyznała, że "Piaskową Górę" wysłała do wydawnictwa, podpisując się najpierw pseudonimem. Do wydania pod prawdziwym nazwiskiem przekonała ją Beata Stasińska, redaktor naczelna W.A.B., oficyny, w której ukazały się kolejne powieści Bator. - To zabrzmi teraz niewiarygodnie, ale ja wtedy nawet nie wiedziałam, kim jest Beata Stasińska.
Fot. wyliczanka.eu || Z Bator rozmawiają Tomasz Pindel i Szymon Kloska |
Obca kultura i nieznane otoczenie potęgowało poczucie odosobnienia. Ale to właśnie w tej samotności narodziła się Joanna Bator-pisarka. Laureatka Nike przyznała, że "Piaskową Górę" wysłała do wydawnictwa, podpisując się najpierw pseudonimem. Do wydania pod prawdziwym nazwiskiem przekonała ją Beata Stasińska, redaktor naczelna W.A.B., oficyny, w której ukazały się kolejne powieści Bator. - To zabrzmi teraz niewiarygodnie, ale ja wtedy nawet nie wiedziałam, kim jest Beata Stasińska.
Subskrybuj:
Posty (Atom)