Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
John Williams
Holly Jackson
Remigiusz Mróz
Callie Hart
Ishbel Szatrawska
Kinga Wójcik
John Scalzi
You Yeong-Gwang
Kate Quinn
John Wyndham
Wyjątkowa autobiografia Sławomira Mrożka w nowym wydaniu!„Sławomir Mrożek w słowie wstępnym i zakończeniu tej książki powiada, iż spisywanie wspomnień podjął w celach terapeutycznych. Chodziło o to, aby za pomocą metodycznego drążenia pamięci i przelewania na papier zawartych w niej przeżyć, obrazów i myśli pokonać afazję (utratę zdolności posługiwania się językiem, zarówno w mowie, jak w piśmie),którą został on dotknięty w wyniku udaru mózgu.Baltazar vel Sławomir Mrożek dokonuje w tej książce bilansu swego życia („liczy”) i ocenia samego siebie („waży”). Ponieważ zaś nie posiada żadnego królestwa i nie ma czego dzielić, d z i e l i s i ę tym, co ma, czyli swoją mądrością. A mądrość ta powiada: to, co nas scala, to pamięć i mowa. Oto jedyne królestwo człowieka.” ze wstępu Antoniego Libery
Terapia? Rachunek sumienia? Wartko płynący potok wspomnień poprzerywany wielkimi dziurami niepamięci, niechęci lub subiektywnej nieistotności. Pozostawia niedosyt, czyli jest dobrym wstępem do biografii Mrożka spisanej przez kogoś innego :)
Premiera książki miała miejsce w maju 2024 roku, a więc nie tak dawno i jest to wydanie drugie. Wydanie pierwsze ukazało się w roku 2006. Oba tytuły różnią się okładką i szatą graficzną środka książki, w treści nie ma żadnych zmian. *** Rozpocznę recenzję od okładki książki, którą posiadam, czyli wydanej w roku 2024. Została zaprojektowana, wraz z papierową obwolutą, przez grafika Witolda Siemaszkiewicza. Czy zawiera informacje zachęcające do sięgnięcia po tę pozycję? Nazwisko autora, Sławomir Mrożek, wzmocnione czarną, wytłuszczoną czcionką, na pewno przyciągnie uwagę wielbicieli jego twórczości, która dziś znów cieszy się popularnością. Z kolei tytuł książki, Baltazar, wyróżniony został czcionką w kolorze białym. Taki zabieg wydaje się celowym, bowiem nazwisko i tytuł kontrastują ze sobą, a więc przykuwają wzrok. Sam tytuł "Baltazar" jest też wyjątkowy. Może w pierwszej chwili nasuwać skojarzenie z imieniem jednego z Orszaku Trzech Króli. Patrząc na okładkę, odbiorca nieznający książki, nie wie jeszcze, że za nią kryje się autobiografia. Dowie się o tym dopiero po sięgnięciu po książkę, z jej karty tytułowej. To cóż wspólnego może mieć Baltazar z autobiografią Mrożka? Wyjaśnienie tytułu znajdzie czytelnik w słowie wstępnym Antoniego Libery (s.5-10) i autorskim komentarzu, poprzedzającym autobiografię (s.11-13). Obie te wstępne części utworu wyjaśniają także, z jakiego powodu i za czyją namową Sławomir Mrożek podjął się spisywania wspomnień. Wspomnienia podzielił pisarz na dwie części. Pierwsza, krótsza, dotyczy pobytu w Meksyku w latach 1990-1996, co opisał już w "Dzienniku powrotu", opublikowanym w 2000 roku. W części drugiej książki wspomina swoje życie od dzieciństwa aż do wyjazdu z Polski w czerwcu 1963 roku. Nie uciekał z kraju, jak na przykład Tyrmand w 1965 roku, nie wyjechał z powodów politycznych, bo był to czas względnego spokoju. W "Baltazarze" wyjaśnia krótko "(…) nie zamierzałem wrócić, tylko pozostać na stałe w jednym z europejskich krajów. Przez pięć lat targowałem się z władzami Polski Ludowej, upierając się przy swoim, aż wreszcie, znużony ich krętactwami, poprosiłem o azyl we Francji. Dopomógł mi w tym udział Polski w najeździe na Czechosłowację w ramach paktu warszawskiego (s.417)". Również lektura książki od rozdziału „Bez zawodu” jego decyzję pozwoli może nie usprawiedliwić, ale lepiej zrozumieć. Całość wspomnień zamknął Mrożek w odpowiednio zatytułowanych rozdziałach. Trafiając na zagadnienie, o którym chce się dowiedzieć więcej z innych źródeł, można odłożyć lekturę i wrócić do niej później. Niczego się nie zapomni. Sprawia to sposób, w jaki Mrożek przywołuje swoje wspomnienia, jego język i styl. On dosłownie prowadzi czytelnika drogą lat minionych i opowiada. A czytelnik może jego słowom wierzyć lub nie, czasem może nie rozumieć, bo cóż oznacza na przykład przekaz na k.25 "(…) Toteż wnet nauczyłem się mieć podwójną moralność… " Sławomir Mrożek nie opisuje w "Baltazarze" całego swojego życia, nie czyni z autobiografii wyczerpującej biografii. Pisze co pamięta i jak mi się wydaje, co może chcieć pamiętać. Pomija na przykład, niepotrzebnie, wstydliwe wydarzenie z roku 1953, nie pisze o latach 70. i 80. a siedem lat pobytu w Domu Literatów przy Krupniczej 22 w Krakowie zamyka zaledwie na kilku stronach. Po lekturze książki Jana Polewki "Dom pod wiecznym piórem" oczekiwałam od Mrożka, że się rozpisze na temat relacji z mieszkańcami Domu, jego kontaktów choćby z Wisławą Szymborską, skoro wspomina przyjaźń z jej mężem, Adamem Włodkiem, któremu w tamtym okresie wiele zawdzięczał. Dość spory jest za to rozdział o jego pracy w „Dzienniku Polskim”, debiutował w „Szpilkach”, rysował dla „Przekroju”. Z dala od wspomnień trzyma też swoje sprawy intymne, o czym powiadamia czytelnika już na początku książki "(…) Proszę nie szukać w tej książce mojej inicjacji erotycznej ani jej dalszego ciągu, bo ich tutaj nie ma (…)", by na stronie 416 utworzyć krótki rozdzialik, tytułując go „Dalszy ciąg w skrócie” - w bardzo dużym skrócie. Autor zamyka swoje wspomnienia zdaniem "(…) chciałbym poświęcić tę książkę wszystkim osobom dotkniętym afazją, których w Polsce wcale nie jest tak mało". Okazuje się więc, że nie swoim wielbicielom poświęca autobiografię, a zupełnie innej grupie czytelników, w której niegdyś sam się niespodziewanie znalazł. 15 maja 2002 roku przeszedł udar mózgu. Jego efektem była afazja - całkowita utrata zdolności mówienia i pisania. Kiedy odzyskał mowę i podjął próbę powrotu do codzienności, rozpoczął, w celach terapeutycznych, jak podaje, spisywanie wspomnień. Zabieg ten miał przywrócić obie utracone zdolności i cel, jak się okazało, został osiągnięty. Każdy etap swojego życia, jaki ujął Mrożek w autobiografii, należy do niego. Taki byłem – stwierdził. Książka jest wykonana estetycznie – twarda oprawa, dodatkowo uszlachetniona lakierem i szyte kartki pozwolą z niej korzystać latami. Wnętrze książki nie jest monotonne, wzbogacają je fotografie w ilości 43 sztuk. "Baltazar" to w równym stopniu pamiętnik i terapia wychodzenia z afazji, dlatego uważam tę pozycję za wyjątkową i zachęcam do przeczytania.
Premiera książki miała miejsce w maju 2024 roku, a więc nie tak dawno i jest to wydanie drugie. Wydanie pierwsze ukazało się w roku 2006. Oba tytuły różnią się okładką i szatą graficzną środka książki, w treści nie ma żadnych zmian. *** Rozpocznę recenzję od okładki książki, którą posiadam, czyli wydanej w roku...
„Tango” autorstwa Sławomira Mrożka pokochałam jeszcze w czasach licealnych. W okresie studiów polonistycznych to dramaty Mrożka i niebywała osobowość prof. Kisiela sprawiały, że z niecierpliwością czekałam na zajęcia z literatury współczesnej. I choć bez trudu mogłabym streścić „Policję” czy „Indyka”, to dopiero po latach zorientowałam się, że niewiele wiem o biografii ich twórcy. I tu z pomocą przyszedł mi sam Mrożek a właściwie nowe wydanie książki pt. „Baltazar. Autobiografia” z oferty Oficyny Literackiej Noir sur Blanc, stworzonej przez autora po przebytym udarze mózgu.Książka ta jako forma terapii w trakcie walki z afazją jest w istocie okupionym dziesiątkami godzin i tysiącami stron notatek, uporządkowanym chronologicznie zbiorem wspomnień Mrożka z przeszłości dobranych tak, by czytelnik mógł poznać prywatne oblicze autora, począwszy od jego narodzin aż do momentu, w którym niespodziewana choroba niemal odebrała mu życie. To spojrzenie w przeszłość odbywa się jednak na zasadach ustalonych przez Mrożka, operującego wyimkami ze swojego życia w sposób niezwykle zajmujący.Co ciekawe, Mrożek a właściwie już Baltazar (bo takie miano przyjął symbolicznie po zwycięstwie nad chorobą) przedstawił siebie jako człowieka, któremu w życiu nie było łatwo. Jego przedwojenne i wojenne losy, trudne wejście w dorosłość, chwilowy romans z komunizmem w postaci przynależności do PZPR i pierwsze kroki poza granicami Polski to wspaniała sentymentalna podróż w wyjątkowym stylu, odmalowana z niebywałą dbałością o język, od lektury której wprost nie sposób się oderwać. I choć to zupełnie inny rodzaj opowieści niż te, do których przyzwyczaił Nas pisarz, w niczym nie ustępuje ona miejsca pozostałym pozycjom z dorobku tego autora.Pełna podziwu dla Mrożka i zachwycona „Baltazarem” polecam tę autobiografię każdemu, kto zmaga lub zmagał się z chorobą, bo ta budująca opowieść jest najlepszym dowodem na to, że determinacja i wola życia mogą zdziałać cuda. To optymistyczne przesłanie niesie czytelnikom „Baltazar”, wspaniała narracja, którą z dumą umieszczę na honorowym miejscu w swojej domowej biblioteczce.
„Tango” autorstwa Sławomira Mrożka pokochałam jeszcze w czasach licealnych. W okresie studiów polonistycznych to dramaty Mrożka i niebywała osobowość prof. Kisiela sprawiały, że z niecierpliwością czekałam na zajęcia z literatury współczesnej. I choć bez trudu mogłabym streścić „Policję” czy „Indyka”, to dopiero po latach zorientowałam się, że niewiele wiem o biografii ich...
„Baltazar” to autobiografia napisana w ramach rekonwalescencji po udarze. Przyznam, że byłam przygotowana na nieco bardziej opasłą lekturę, a tymczasem dostałam małą książeczkę, idealną do czytania w podróży. Akcja nie jest zbyt wartka, ale czyta się wybornie, wspominając z Autorem dawno minione lata i śledząc jego drogę do sławy. A nie była ona prosta!Muszę przyznać, że polubiłam Mrożka i jego narrację. Jestem pełna podziwu, że napisał taką książkę po udarze. Zrobił to zresztą ku pokrzepieniu tych, którzy również mieli tego typu problemy zdrowotne. Autor jest bezpośredni, ale też dyskretny, nie przynudza, zbiera okruchy wspomnień i nie dopisuje tego, czego nie pamięta 😉. Można zauważyć w tej książce drobne, językowe potknięcia, ale ogólnie rzecz biorąc, jest to świetnie napisana autobiografia, ważna literacko i historycznie. Jeśli więc macie ochotę na podróż w czasie, to warto!
„Baltazar” to autobiografia napisana w ramach rekonwalescencji po udarze. Przyznam, że byłam przygotowana na nieco bardziej opasłą lekturę, a tymczasem dostałam małą książeczkę, idealną do czytania w podróży. Akcja nie jest zbyt wartka, ale czyta się wybornie, wspominając z Autorem dawno minione lata i śledząc jego drogę do sławy. A nie była ona prosta!Muszę przyznać, że...
Sławomirem Mrożkiem fascynowałem się w czasach licealnych i studenckich kiedy to prenumerowałem m.in. Dialog. Gdy wyciągałem ze skrzynki pocztowej kopertę z kolejnym numerem, z nadzieją otwierałem, licząc, że to właśnie w tym numerze będzie sztuka Mrożka, albo może jakiś materiał o nim. Do dzisiaj pamiętam wspaniały spektakl ze sceną usytuowaną na widowni w Teatrze Nowym w Poznaniu pod dyrekcją Izabelli Cywińskiej. "Emigranci” mieli premierę w 1978, a na scenie grali znakomici aktorzy Lech Łotocki i Wojciech Komasa. Potem była też bibuła w księgarni NSZZ Solidarności z „Donosami” na czele. Liczne opowiadania… Zresztą to był mój bardzo teatralny okres: Witkacy, Iredyński… Wciąż kocham teatr, ale wtedy była to fascynacja i nie tylko młodzieńcza.Wpadła mi teraz w ręce książka Sławomira Mrożka „Baltazar”. Wziąłem w ciemno, bo to Mrożek, mój Mrożek. Dopiero z blurba dowidziałem się, że to wyjątkowe pisarstwo Pana Sławomira. Jest to bowiem autobiografia, ale szczególna: „Dnia 15 maja 2002 roku przeżyłem udar mózgu, którego wynikiem była afazja. Afazja jest to częściowa lub całkowita utrata zdolności posługiwania się językiem, spowodowana uszkodzeniem odpowiednich struktur mózgu. Kiedy odzyskałem mowę i podjąłem próbę powrotu do pracy, pani magister Beata Mikołajko, która jest z zawodu logopedą, zaproponował mi, abym w ramach prowadzonej terapii napisał nową książkę”.I dałem się ponieść autorowi w jego wspomnienia. Jak sam powiedział, wracał z tą książką do coraz większej sprawności za cenę wielu tysięcy zapisanych kartek. Nie ośmielę się oceniać tego powrotu, ani książki, bo trudno oceniać terapię i jej skutki. Jednak z wielką ciekawością przeczytałem wspomnienia Mrożka o jego życiu, najbliższych, o stosunku do nich, o nienawiści i głębokim uczuciu do pierwszej żony, którą zabrała przedwcześnie choroba. To także książka o poszukiwaniu drogi, wolności, o emigracji i trudnej sztuce powrotu do Krakowa. Na kartach książki pojawia się wiele znanych, ale i mniej znanych postaci, czasami wspomnienia są bardziej szczegółowe, innym razem bardziej pobieżne. To także pierwsza twórczość Mrożka, która dla mnie jest pozbawiona jego charakterystycznego absurdu, za który tak bardzo go kochałem, kiedy czekałem na kolejną nowość spod jego pióra. Sławomir Mrożek poświęcił książkę wszystkim osobom cierpiącym na afazję. Ma nadzieję, że jego sposób wychodzenia z choroby może stać się inspiracją do tego, by wierzyć, że można uporać się z zanikiem pamięci. I stać się Baltazarem…
Sławomirem Mrożkiem fascynowałem się w czasach licealnych i studenckich kiedy to prenumerowałem m.in. Dialog. Gdy wyciągałem ze skrzynki pocztowej kopertę z kolejnym numerem, z nadzieją otwierałem, licząc, że to właśnie w tym numerze będzie sztuka Mrożka, albo może jakiś materiał o nim. Do dzisiaj pamiętam wspaniały spektakl ze sceną usytuowaną na widowni w Teatrze Nowym w...
Autobiografia Mrożka wciągnęła mnie w swój świat od pierwszych stron i nie pozwoliła oderwać się aż do ostatniego zdania. Autor w słowie wstępnym wyjaśnia, że spisywanie wspomnień było dla niego formą terapii, mającą pomóc w walce z afazją, którą doznał po udarze mózgu. Ta niezwykle osobista walka, prowadzona za pomocą pióra, dodaje książce wyjątkowej głębi i autentyczności. A co jest jej największą zaletą? Zdecydowanie jej zwyczajność, prostota i… kruchość. Mrożek odmalowuje swoje dzieciństwo, młodość, życiowe rozterki, a także okres wojenny z taką szczerością, że czułam, jakbym była obok niego, przeżywając te same emocje i ten sam ból. Każda strona przesiąknięta jest autentycznością, która bardzo mnie poruszała i momentami mocno wzruszała, ponieważ te wszystkie opisy, pełne osobistych zmagań i triumfów sprawiały, że odnajdywałam w tym wszystkim małą cząstkę siebie. Jak pisze sam Mrożek - to pamięć i mowa scalają nas jako ludzi i jest to jedyne królestwo człowieka. Jego refleksje są niezwykle cenne, kruche, a ponieważ nie ma czym się dzielić, bo nie posiada żadnego królestwa, dzieli się swoją mądrością. Wybitnie dobre, prawda? „Baltazar” oczarował mnie również swoim przepięknym wydaniem. Dawno nie miałam w rękach tak pięknie wydanej książki, dlatego ta perełka będzie już zawsze zdobić moją biblioteczkę 🙂Książka Sławomira Mrożka to więcej niż autobiografia. To głęboko poruszające świadectwo życia, które pomimo swej prostoty, jest pełne mądrości i piękna. Jest też świadectwem niezwykłej odwagi i determinacji, które są inspiracją do tego, aby nigdy się nie poddawać, niezależnie od trudności, jakie stają na naszej drodze. Mądrość zawarta w tej książce przypomina, że to, co nas scala, to pamięć i mowa – nasze jedyne, prawdziwe królestwo…
Autobiografia Mrożka wciągnęła mnie w swój świat od pierwszych stron i nie pozwoliła oderwać się aż do ostatniego zdania. Autor w słowie wstępnym wyjaśnia, że spisywanie wspomnień było dla niego formą terapii, mającą pomóc w walce z afazją, którą doznał po udarze mózgu. Ta niezwykle osobista walka, prowadzona za pomocą pióra, dodaje książce wyjątkowej głębi i...
Jakoś nie porwała. Jeszcze początek, czas wojny zaciekawiał, ale potem te rozterki.. nudnawo
Napisana w formie terapii pozycja okazuje się udanym spojrzeniem na swoje życie i dokonania. Przyjazny format, twarda okładka, autorski wybór fotografii dopełniają i spinają tę książkę.
Książka napisana przez Mrożka w ramach terapii po udarze mózgu to bardzo rzeczowa i nieco sucha autobiografia zupełnie pozbawiona mrożkowskiego humoru, ale słuchało mi się bardzo dobrze w świetnym wykonaniu Jana Peszka.
Książka jako terapia po udarze mózgu coś chyba jedynego w swoim rodzaju. Moim skromnym zdaniem jest to też swego rodzaju rachunek sumienia. Dojrzały człowiek zarysowuje nam okoliczności które skierowały go na drogę bycia członkiem PZPR, a potem także te które skłoniły go do oddania legitymacji.
Nie lubię opowiadać, wolę słuchać. Wychodzę z założenia, że opowiadając, nie dowiem się niczego, czego bym nie wiedział, a słuchając- wiele mogę się dowiedzieć.
Nie lubię opowiadać, wolę słuchać. Wychodzę z założenia, że opowiadając, nie dowiem się niczego, czego bym nie wiedział, a słuchając- wiele ...
W życiu sytuacje trudne i skomplikowane rozwiązują się same i na odwrót- sytuacje z pozoru proste komplikują się ponad miarę.
Kiedy człowiek jest młody, próbuje wyprzedzić świat. Potem zaledwie dotrzymuje mu kroku, aż wreszcie zaczyna być przez świat wyprzedzany.