Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poezja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poezja. Pokaż wszystkie posty

piątek, 7 lipca 2017

Miłość, po prostu [przedpremierowo]


"Miłość, po prostu" autorstwa Żurnalisty.pl jest tomikiem niby to poezji, a niby to prozy, którego premiera odbędzie się 11 lipca. Lektura na godzinę - teksty są bardzo krótkie, jakby pisane z przeznaczeniem, że zostaną przeczytane za jednym razem. Dzięki temu faktycznie dość łatwo się wciągnąć; kiedy już zaczęłam czytać, skończyłam błyskawicznie. Dziwna ludzka cecha, że tak bardzo lubimy czytać o czyimś cierpieniu.

Kim tak naprawdę jest Żurnalista, właściwie nie wiadomo. Jedyne, co jest jasne, to jego nieciekawa kondycja po utracie ukochanej. Związek się rozpadł, a miłość się nie wypaliła. To, co mężczyźnie zostało, to wspomnienia i notatki oraz krótkie wiersze, które lubi pisać - które po części są dla niego pewnie terapią.

Jesli ktoś miał kiedyś złamane serce i wie, jak bardzo mogą boleć rozstania, z pewnością znajdzie cząstkę siebie w tekstach Żurnalisty - to zwracanie uwagi na każdy szczegół, który kojarzy nam się z osobą, którą kochamy, rozdrapywanie ran na nowo, padanie w ramiona innych, przypadkowych ludzi, spijanie kaw i szklanek whisky - no, może tylko palenia papierosa za papierosem mi tu zabrakło do dopełnienia stereotypowej wizji człowieka z sercem w kawałkach. Nie ma co się śmiać, nieszczęśliwa miłość boli długo i bardzo, o czym świadczy to, że kolejne kobiety w życiu Żurnalisty nie są w stanie zamazać wspomnień o tamtej jednej, wyjątkowej.

Jeśli chodzi o warsztat autora, jest to kwestia niejasna. Moim zdaniem lepiej wypadają części pisane prozą. Wiersze często ocierają się o banał, brak w nich jakichś bardziej zaskakujących metafor. Pomimo że taki typ pisania, jaki reprezentuje Żurnalista ma, jak rozumiem, z zasady być dość ascetyczny, naturalny, przypominający coś w stylu strumienia świadomości zapisanego językiem potocznym, to zabrakło mi jednak jakiegoś pierwiastka, który uczyniłby z tych wierszy poezję przez duże P. Żeby się czymś zachwycić, potrzebuję stwierdzić: Rany, niby proste, ale jakie trafne. W życiu sama bym tego tak nie ujęła. Tutaj tego nie było, a przynajmniej nie za wiele.

Tekst, który w całym tomiku najbardziej przypadł mi do gustu, to ten zatytułowany 26.05. Ostatnia linijka wprowadza element zaskoczenia, który każe czytelnikowi przystanąć na moment i przetrawić te słowa, zamiast brnąć błyskawicznie przez kolejne strony zapisane króciutkimi wierszami. 

Szkoda, że pod koniec wdziera się sporo niedociągnięć edytorskich - brak "ę" w odmianie czasownika w pierwszej osobie, 11 lipiec, a potem zaraz 11 lipca, czasem nagle brak przecinka tam, gdzie z całą pewnością powinien się on znajdować. Po co to, skoro wcześniej "ą, ę" i przecinki były na swoim miejscu? Podobnie sprawa się ma z niezgrabnymi wyrażeniami, na czele których widnieje "dotykać za włosy". Czy można kogoś dotknąć za włosy? Błędy te mają jednak zostać poprawione w ostatecznej wersji tekstu, dlatego z chęcią zerknę na ten utwór jeszcze raz, kiedy już będzie wygłaskany i dopieszczony.

Niemniej, dla tych, którzy mają w sobie pierwiastek romantyka, "Miłość, po prostu" będzie dobrą lekturą. Pokazuje emocje w dosyć niezmodyfikowanej formie, mówi o nich wprost, przeważnie bez większych ubarwnień. Plus za to, że z tego tekstu dowiadujemy się, co czuje zraniony mężczyzna. Męski punkt widzenia okazuje się zaskakująco podobny do tego, który kojarzymy typowo z kobiecym, wrażliwym - Żurnalista nie śpi po nocach, żeby wspominać niezliczone atuty swojej ukochanej, czepia się najmniejszych detali, które mu się z nią kojarzą. Niektórych takie pisanie zachwyca, mnie nie wgniotło w fotel, choć z pewnością zainteresowało i po trosze uwiodło, bo co jak co, ale ból złamanego serca oddało bardzo wiernie.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję autorowi.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...