Obserwując życie udomowionego kota, można bez wyglądania przez okno określić jaką aktualnie mamy porę roku. Jesienią, kiedy upały już zelżą, koty nabierają apetytu, szykują zapasy ciepłego futerka i tłuszczyku, powoli zaprzyjaźniają się wełnianymi kocykami. Jesienią koty bywają przytomne za dnia. Zimą koty głównie śpią, śpią, czasem jedzą i jeszcze śpią. Nie są przytomne ani w dzień, ani w nocy. Preferują towarzystwo kaloryferów, pokradzionych termoforów, kołder. W ostateczności nie pogardzą człowiekiem (pod warunkiem, że jest ciepły). Wiosną futrzaki budzą się do życia, dużo czasu spędzają przy otwartych oknach, wąchają świeże powietrze i marzą o ptaszkach, których nie mogą złapać. Dużą miauczą i dużo rozrabiają. Odzyskują smukłą figurę. No przynajmniej odrobinę smuklejszą. Natomiast kiedy przychodzi lato, kiedy żar leje się z nieba, koty całe dnie chłodzą ciało rozłożone na kafelkach, w wannach lub innych najchłodniejszych miejscach mieszkań. Przesypiają całe dnie, budzą się w nocy, kiedy zmęczony upałem człowiek chce się w końcu wyspać. W taki właśnie sposób Antek zareagował na niedzielny skwar, rozpłaszczył się na kafelkach i tak trwał do wieczora. Arnold natomiast zakopał się w pierzynę po czubek ogona i w takiej gorącej norze spędził cały dzień! R. twierdzi, że Rudy potrzebował spokoju (akurat!), ale ja wiem, że z tym kotem jest coś nie tak. Wiem to od początku! Jaki normalny kot zakopuje się pod kołdrą latem, zajada się sojowymi pasztetami i z lubością nosi męskie przepocone koszulki? No jaki?