Wczoraj przyjechaliśmy z R. i kotami na Mazury. Jechaliśmy jak zwykle pociągiem, więc ilość bagażu jaki mogliśmy zabrać, była ograniczona. Kocią karmę musieliśmy kupić więc na miejscu. Biorąc pod uwagę alergię Arnolda, nie było to takie proste. Udaliśmy się jednak do sklepu, który sprzedaje małe porcje karmy wydzielone z dużych worków, czasem trafią się nie najgorszej firmy. Dziś Acany niestety nie było, wybrałam więc trzy woreczki trzech rodzajów Puriny. W tym czasie R. prowadził ze Sprzedawczynią takie rozmowy:
R: Powiedz Pani, jaką karmę wzięłaś. Mają różne ceny.
S: Nie trzeba, ja poznaję.
R: Po zapachu?
Ja: Acany dla kotów nie ma?
S: Niestety nie, ale może chcą Państwo Royala?
Ja: Royal nas niestety nie ratuje...
R:...my jemy tylko bezzbożową!
P.S. Na Mazurach dziś -14 za oknem. Koty śpią tak: