W poniedziałek zaczęłam pracę. Jest całkiem fajnie, robię to co lubię, lubię to co robię. Czas spędzony w studiu umila mi rudy Kot. Nie, to nie jest mój kot. Potrafię jeszcze wyjść z domu na 8 godzin i nie zabrać ze sobą futrzaków:) Kot nie ma imienia, wszyscy mówią do niego (niej) porostu Kot. Nie udało mi się jeszcze rozgryźć, czy to kastrowany kocur, czy kotka, ale powoli zawiązuje się między nami nić przyjaźni, więc tajemnica pewnie niedługo się wyjaśni.
Przez pierwsze kilka dni Kot mnie ignorował, bardziej interesująca była moja filcowa torebka, na której regularnie sypiają moje sierściuchy. Dziś jednak moje wysiłki się opłaciły i zaszczycona zostałam wizytą na biurku :D
Większość czasu Kot spędza jednak pilnując, żeby nie wystygł nam ekspres do kawy. W 30 stopniowym upale, dzielnie strzeże podstawki do podgrzewania filiżanek (działającej!) :D