Generalnie sport to nie jest to co lubię najbardziej, choć nie ukrywam, że kilka ciekawych lektur, których akcja toczy się w świecie sportu udało mi się kiedyś przeczytać. Lubie też książki o tematyce wysokogórskiej - to też pewien rodzaj sportu.
Ale tym razem aby zaliczyć wyzwanie udałam się do pokojów moich synów.
Na półce Młodego stoi cała kolekcja biografii sławnych piłkarzy. Za niedługo trzeba będzie przerzucić ją na półki Małego, bo starszy syn kompletnie stracił zainteresowanie piłką nożną.
Przejrzałam wszystkie i już miałam się na którąś decydować, kiedy przypomniałam sobie, że niedawno Mały wypożyczył z biblioteki takie oto pozycje.
Choć książkom Luigiego Garlando daleko do "Najfutbolniejszych" to całkiem przyjemnie się je czytało. Są pełne optymizmu i pozytywnych wartości. Pokazują sport dzieci takim jakim powinien on być: radosnym i nastawionym na współpracę.
Ale od początku.
Wszystko zaczyna się od tego, gdy Gaston Champinion, były piłkarz, a obecnie kucharz i właściciel restauracji obserwuje mecz jednej z dziecięcych, lokalnych drużyn. Zauważa tam utalentowanego chłopca, Tommiego, któremu z różnych przyczyn trener nie pozwala wykazać się umiejętnościami na boisku. I tak oto restaurator postanawia stworzyć własną drużynę piłkarską, inną niż wszystkie, w której każdy będzie się dobrze czuł, rozwijał swe umiejętności, w której nie będzie złości, zazdrości, ale radość i współpraca.
To właśnie silne poczucie wspólnoty sprawia, że w drugim tomie cała drużyna, pomimo przeszkód finansowych udaje się do Brazylii, by tam doskonalić swe piłkarskie umiejętności.
Razem z Małym żałujemy, że w Polsce nie ukazało się więcej książek o przygodach drużyny Cebulek. Są naprawdę warte polecenia. I to nie tylko dla dzieci, ale także dla rodziców i trenerów, którzy w sporcie widzą przede wszystkim rywalizację i pęd do sukcesu. Niestety wielu zapomina, że dla kilkulatków gra w piłkę powinna dawać szczęście i zadowolenie.