Światła pochylenie
Wydawnictwo Initium, 2010
Czasami czujemy, że jest obok nas. Nie widzimy tej siły, która porusza naszą dłonią, aby wydobyć spod naszych palców najpiękniejsze słowa, ale wiemy, że ona jest. Spoglądamy na nią w całej jej okazałości, gdy dotyka naszych rąk, jakby sama kreśliła nimi te litery, które ukazują się w najpiękniejsze zdania, chociaż nie dostrzegamy jej oczami. Istnieje dla nas tylko swoją duchowością, swoim byciem w niebycie, aby kierować naszą namiętność i pasję w kierunku, który pozwala nam czuć się bezpiecznie. Zupełnie, jakby ktoś nad nami czuwał. Bo przecież każdy ma swoją muzę, tą niewidzialną, lecz istniejącą podporę, która nie chce opuszczać nas aż do śmierci.
Helen miała dwadzieścia siedem lat, kiedy umarła. Tamte wydarzenia są teraz jedynie mgłą w jej pamięci, chociaż tak bardzo pragnie je pamiętać. Od ponad stu lat przemierza świat w postaci duchowej. Przenikliwa samotność, którą wciąż czuje w swoim sercu, nakazuje jej związywać się z różnymi ludźmi. Od tej pory oni, jako jej gospodarze, a ona jako ich muza, są razem aż do śmierci. Przez cały czas Helen zbliża się do swoich towarzyszy, wspierają ich we wszystkich decyzjach i tworach. Dramatopisarz czy poeta, każdy z nich potrafi dostarczyć Helen to, czego tak pragnie, odrobinę poetyckości życia, która dla niej samej jest natchnieniem. Oni nie potrafią jej zobaczyć, chociaż czują tą moc, która ogarnia ich myśli, gdy jest obok. Wszystko zmienia się, gdy podczas lekcji swojego gospodarza, nauczyciela Browna, zauważa, że jeden z uczniów spogląda na nią. Początkowo myśląc, że to tylko złudzenie, szybko przekonuje się dlaczego ten chłopak, który z pozoru nie miał w sobie nic wyjątkowego, jest jedynym, który może ujrzeć jej samotną duszę.
Już od pierwszych chwil naszej znajomości z książką czujemy jak nas uwodzi. Delikatny i poetycki język zdaje się być jak piękny strumień, który wiedzie nas przez kolejne sytuacje. Trudno nie zachwycić się tak dopracowanym i urzekającym słowem, jakim jesteśmy obdarzani bez przerwy. Dzięki temu właśnie czujemy się tak mocno związani z wydarzeniami już od pierwszych chwil, a oderwanie się od powieści jest powrotem do całkowicie innego, przyziemnego świata, w którym potem zaczyna brakować nam tej niezwykłości. Trudno z niej zrezygnować, kiedy już poznamy jej smak.
Bohaterowie są prawdziwym Światłem w świecie, który nie zawsze stara się być piękny. Ich głębokie poczucie estetyki zdaje się nie pasować do świata, gdzie ludzie wciąż posługują się najczęściej złudzeniami. Helen i James to istoty, które próbują pozostać sobą, podczas gdy inni oczekują od nich dostosowania się i konkretnych zachowań. To przełamywanie granicy między swoim życiem, którego się pragnie, a życiem, które się ma. Książka to bardzo dojrzałe emocje, które potrafią obudzić w czytelniku miliony pozytywnych uczuć. Nakłaniają do refleksji nad tym, co mamy, nad tym, jak wygląda nasze życie i czy warto jest brnąć w nie takie, jakie jest, czy zawrócić, by nie płynąć z prądem, ale wytyczać sobie nowe ścieżki.
Przedstawiona miłość jest bardzo urokliwa. Uczucie osamotnienia, które dojrzewało w Helen przez tak wiele lat, nagle wybucha. Dziewczyna wie, że ten człowiek może odmienić jej życie, że wreszcie będzie mogła przestać wciąż żyć w ukryciu. Wreszcie została zauważona. Spełniają się jej marzenia, których nawet nie ośmielała się pragnąć. Choć uczucie jest tu znaczące, nie jest to książka o miłości. To raczej droga w poszukiwaniu przeszłości. Poszukiwanie samego siebie, własnych emocji, dążenie do tego, co dawno się zagubiło. Największym pragnieniem jest tu poznanie tego, co stało się w dniu śmierci, odkrycie zagadki, która nie pozwoliła odejść po śmierci, a nakazała przebywać w świecie, w którym Helen czuła się tak osamotniona.
Debiut literacki Laury Whitcomb jest zaskakujący. Najbardziej przyciąga nas tu używanie słów najpiękniejszy możliwy sposób. Czyta się to jak poezję, rozkoszując się każdą chwilą. Pochłania się wydarzenia, zbierając w zakamarkach myśli jak najważniejszą z życiowych lekcji. Powieść nakierowuje nas na duchowość, na piękniejszą i pełniejsza stronę życia. Pozwala nam docenić drobnostki, których na co dzień nie potrafimy już zauważyć, jak smak jabłka, czy zapachy unoszące się w powietrzu. Książka ośmiela nas do szukania piękna w rzeczach najzwyklejszych, pokazując, że one właśnie kryją go najwięcej. Uświadamia, że ten świat, w którym wszystko potrafi zachwycać, jest na wyciągnięcie ręki, a od nas jedynie zależy, czy z tego skorzystamy.
Piękna, subtelna, urzekająca, polecam!
5/5