Kawałki zebranej ze stołu ciemnej modeliny zgniotłam w dłoni ... gładka powierzchnia aż prosiła się o jakiś rysunek, zaczęłam drapać .... spiralne wzory nigdy mnie nie opuszczają... podrapańca wypaliłam i pomalowałam i tak mi się spodobał że zrobiłam z niego naszyjnik. Żadne z niego arcydzieło, jednak bardzo go lubię. Muszę sobie sprawić dłutka do rzeźbienia, najlepiej takie do linorytu z wymiennymi końcówkami gdzieś takie widziałam. Jakiś czas temu uzbierałam w lesie szyszek, obok mojego bloku rośnie modrzew i przy większym wietrze gubi śliczne szyszki, patyków i malutkich żołędzi nazbierałam wracając z dziećmi ze szkoły. Nazbierało się sporo tych śliczności ;) Z kartonu wycięłam wianek oblepiłyśmy go z moją córcią gazetami a potem serwetką, kiedy wysechł poprzyklejałam szyszki i badylki. Taki wianek marzył mi się już bardzo dawno... Na zdjęciu widać jeszcze kawałek aniołka autorstwa mojego dziecka. Pozdrawiam wszystkich odwiedzających i dziękuję za każdy komentarz....