Czy podpisanie intercyzy to
podpisanie wyroku na siebie? Czy w ten sposób kobieta zamyka sobie drogę do
szczęścia, spokoju i... majątku męża? Niekoniecznie. Nie ma problemu którego nie
dałoby się rozwiązać, nawet jeśli będzie trzeba posunąć się do morderstwa...
Martusia, Kama i Jolka, to trzy
kobiety w średnim wieku, których życie nie jest do końca tak idealne jak można
by sądzić. Choć mają bogatych mężów, żyją w luksusie i nie muszą martwić się o
pieniądze, pojawiają się pewne problemy które skutecznie burzą ich spokój.
Nadmiar kilogramów, kurze łapki i coraz więcej lat na koncie. Do tego ich
mężowie dopuszczają się zdrady z młodszymi i bardziej atrakcyjnymi kobietami,
nie zwracając uwagi na wierność swoich żon. Najlepszym wyjściem z sytuacji
byłby rozwód, ale kobiety przed ślubem podpisały intercyzy. Co zatem zrobić?
Odpowiedź jest prosta: zostać wdową i pozbyć się balastu. Trzy przyjaciółki
zawiązują pakt, decydując się wykończyć swoich niewiernych mężów. Szybko jednak
przekonują się, że nie będzie to takie proste...
„Prawdziwą trudnością nie jest kłamanie tak, by ludzie we wszystko wierzyli, lecz zapamiętanie tego, co się mówiło. I komu. Dlatego trzeba kłamać wszystkim po równo.”
„(…) przypadki chodzą po ludziach, jednak jak jest ich za dużo, to trudno w nie uwierzyć.”
„Były sobie świnki trzy” to moje
pierwsze spotkanie z piórem Olgi Rudnickiej. Gdy zaczęłam czytać, od razu zwróciłam
uwagę na lekki i przyjemny styl autorki. Spodziewałam się, że będzie to kryminał
z lekkim przymrużeniem oka i nie pomyliłam się. To wyśmienita komedia pomyłek,
która poza dawką świetnego humoru, zachwyca umiejętnościami pisarskimi Olgi
Rudnickiej, a także oryginalnym i ciekawie poprowadzonym tematem. Od samego
początku rzuciło mi się w oczy podobieństwo do serialu „Gotowe na wszystko” i
nawet pojawia się takie porównanie w książce, więc trafiłam w dziesiątkę.
Trzeba przyznać, że wyszło to autorce na dobre. „Były sobie świnki trzy” to
rozrywka w najlepszym wydaniu i gwarancja przyjemnie spędzonego czasu.
Wszystko rozchodzi się o te
piekielne intercyzy. Gdyby nie to, nic nie stałoby na przeszkodzie, aby
zdecydować się na rozwód. Ale przecież żadna z kobiet nie chce zostać z niczym.
Wspólnie dochodzą do wniosku, że najlepiej gdyby każda z nich została wdową.
Ale jak to zrobić? Trzeba wszystko dokładnie zaplanować i przemyśleć, bo
wykończenie męża, to nie taka prosta sprawa. I tu zaczynają się schody... bo jak
pozbyć się trzech osób, tak by nie ściągnąć na siebie uwagi policji? Kobiety muszą
działać wspólnie i najlepiej żeby każda śmierć wyglądała na nieszczęśliwy
wypadek. I choć mają pewne opory, szybko przekonają się, że nie taki wilk
straszny jak go malują. Jaki będzie finał tej historii? Czy pozbycie się
niewiernego męża to jedyne wyjście z sytuacji?
Olga Rudnicka wie jak
zaintrygować czytelnika. W świetny i przemyślany sposób prowadzi fabułę, z
każdą chwilą dokładając coraz więcej elementów, które mają na celu nas
zaskoczyć, a przede wszystkim rozśmieszyć. I choć spodziewałam się, jak potoczy
się historia, absolutnie nie zepsuło mi to odbioru powieści. Cięty język,
zabawne dialogi i czarny humor idealnie się ze sobą łączą tworząc genialnie
skonstruowaną komedię kryminalną. Bohaterowie są wyraziści i kontrastowi. Każda
z trzech kobiet jest inna, dzięki czemu świetnie się uzupełniają. To pomaga im
zaplanować wręcz zbrodnie idealną. Okazuje się jednak, że wiele planów będą
musiały zmienić, bo z każdą chwilą pojawiają się nowe okoliczności i sytuacje,
które mają znaczący wpływ dla przebiegu wydarzeń.
„Człowiek to dziwna istota. Woli wierzyć w kłamstwa, choćby nie wiadomo jak nieprawdopodobne, niż w prawdę.”
„Były sobie świnki trzy” to
przede wszystkim obraz wspaniałej kobiecej przyjaźni. I choć kobiety w wielu
kwestiach się nie zgadzają, a nawet kłócą, to jednak potrafią dojść do
porozumienia. I w każdej, nawet najbardziej dramatycznej chwili, mogą na sobie
polegać. Czy to trzeba śledzić niewiernego męża, czy to nakłamać policji, czy
zakopać zwłoki w lesie... Prawdziwa przyjaciółka jest gotowa na wszystko. Oprócz
trzech kobiet (świnek), w książce pojawi się również czwarta, która też odegra
znaczącą rolę dla całej historii. Jaki będzie finał, musicie przekonać się
sami. Ale zapewniam, że niejednokrotnie będziecie zaskoczeni.
Książka Olgi Rudnickiej to
zabawna historia, pełna niespodziewanych zwrotów akcji, śmiesznych sytuacji i
barwnych bohaterek. Rozbawi Was do łez, poprawi humor, a przy okazji pozwoli
Wam zapomnieć o szarej rzeczywistości. „Były sobie świnki trzy” to łatwa w
odbiorze powieść, która będzie idealną odskocznią od codzienności. Polecam!
Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Były sobie świnki trzy
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data premiery: 15 marca 2016
Liczba stron: 360
Gatunek: komedia kryminalna
MOJA OCENA: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka