Pokazywanie postów oznaczonych etykietą włóczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą włóczka. Pokaż wszystkie posty

22 stycznia 2015

Kropka w kropkę.. poduszka!


Hej hej. Jak ja to zrobiłam, że skończyłam poszewkę na poduszkę, a zapomniałam ją opublikować? :D Nie wiem, ale już to nadrabiam. Tadaam!
Kolorowe kółeczka pokazywałam już dawno dawno, ale nie zdradziłam do tej pory, co z nich miało powstać. Kiedyś na jednym z blogów zobaczyłam kocyk (a może to była narzuta na łóżko?) w taki kropkowy wzór. Uduście mnie teraz, ale nie pamiętam dokładnego źródła. Pomyślałam wtedy, że zielone groszki będą idealnie pasować na moją nową poduchę tzw. "jaśka". Kolory na zdjęciu są trochu przekłamane, ale musicie mi uwierzyć, że są to trzy odcienie zielonego, kanarkowożółty i jasnobłękitny na beżowym tle (chociaż ja bym to nazwała bardziej "mocno rozcieńczoną mlekiem kawę inkę" :D). Akurat w salonie mamy żółte ściany i zielone zasłony, to chyba pasuje. :) No i jest mega wygodna.
Jeśli o kwestie techniczne chodzi... włóczka to nasz polski Kocurek firmy Arelan, szydełko rozmiar 3 (jak zwykle z resztą, do włóczki jeszcze nigdy innego nie używałam, jakoś tak zawsze wychodzi). Szydełkowy jest sam przód, naszyty na jasnozieloną poszewkę ze sklepu Jysk. Zapięcie z rzepa na całej długości - moja pierwsza przygoda z maszyną do szycia, dobrze, że się sama do niej nie przyszyłam. :)



Tak patrzę za okno i się zastanawiam, co z tą pogodą. Styczeń się kończy, tulipany i żonkile zaczęły mi w ogródku wschodzić, chodzę w jesiennych butach.. Mam nadzieję, że nie przyjdą mrozy w marcu i kwietniu, bo tego bym chyba nie zniosła. Wyczekuję słońca i prawdziwej wiosny!
Niżej wrzucam Wam kilka zdjęć. Te śniegowe obrazki to spacer po mojej wsi 5 lat temu w styczniu. Zdecydowana różnica, jeśli chodzi o obecne widoki za oknem. :D A zdjęcie wróbelków zrobione zostało teraz w Boże Narodzenie.. chyba się zleciały na obiad. ;)








18 listopada 2014

Jesienna czapka


Hej hej. :) Chcieliście szydełko, więc tadam! Jesienna czapka w jesiennych kolorach, prawie jak lekko oszronione liście - takie małe skojarzenie. Włóczka Magic Fine firmy YarnArt, pół na pół wełna z akrylem, szydełko w rozmiarze 3mm. Zużyłam prawie cały motek. Nitka nie była zbyt równa i trafiły się ze dwa supełki, ale szydełkowało się szybko i przyjemnie. W dotyku jest dość włochata (co widać na zdjęciach zwłaszcza na ciemnych fragmentach), ale nie przeszkadza to w noszeniu, nie gryzie. Planowałam beret, ale jakoś tak wyszło, że czapka jest dość dopasowana do mojej głowy (a może po prostu mam większy móżdżek? :D).
Chciałam zrobić jakieś przyzwoite zdjęcia, ale ani światło nie dopisuje ostatnio, ani nie mam modela, a sobie zdjęć robić nie będę. W końcu "pomogli" mi Owca i drewniany manekin ludzika, a tłem jest zwykły parapet.



Do Świąt Bożego Narodzenia zostało pięć tygodni. W galeriach handlowych choinki i inne ozdoby stoją już od bardzo dawna. Lubię taki świąteczny nastrój, ale dopiero w grudniu, bo co za dużo to.. Skończył się czas sprzedawania kostiumów na Halloween, nikt już nie kupuje zniczy na groby, to teraz sezon na prezenty! Bo przecież biznes musi się kręcić.. W momencie pisanie tego zdania w tv leci świąteczna reklama kawy Tchibo, ze śniegiem i pierniczkami w tle, jeszcze tylko kolęd brakuje.
Hmm... Tak w temacie pierniczków, chyba w tym tygodniu trzeba zabrać się za przygotowywanie ciasta na piernik staropolski. :) Najwyższa pora!


25 września 2014

Co w tym miesiącu?


Jaka szkoda, że się coraz bardziej mokro-jesiennie robi. Temperatury za oknem straszą, "jak to zero stopni, przecież mamy jeszcze wrzesień!". Wolę nie wiedzieć, jak mi będzie zimno, gdy w środę rankiem trza będzie doturlać się na pierwsze zajęcia w tym roku akademickim (seminarium z fizyki i ćwiczenia z matematyki na dobry początek!). Wczoraj już wygrzewałam się po powrocie do domu przy rozpalonym kominku. Lubię to ciepełko, brakowało mi go ostatnio. :D
Jak zwykle mam pozaczynanych kilka projektów i robię każdy "po kawałku". Oczywiście mam już kilka rzeczy pokończonych (między innymi dwie bransoletki zrobione jeszcze nad morzem i dwa "zdekupażowane" drewniane przedmioty), ale jakoś tak wyszło, że nie zrobiłam im jeszcze zdjęć na pokaz. Powinnam dostać kopa w tyłek za to lenistwo.
Pierwszy nowy projekt to czapka na jesień. Docelowo ma być beret, ale nie wiem, co mi wyjdzie. Włóczka Magic Fine firmy YarnArt, pół na pół wełna z akrylem, kupiona przez Allegro w sklepie Kamini (odsyłacz na pasku bocznym). Jak tylko zobaczyłam kolory tej włóczki, to się zakochałam, są cudownie rozgrzewające! Szydełko zalecane przez producenta to 4mm, ja używam mniejszego (3mm).



Kiedyś pokazywałam Wam szydełkowe kółka. Z kółek powstanie poszewka na małą poduszkę, tzw. jaśka. Już by dawno była gotowa, ale mama kupiła mi nową poduchę i muszę dorobić elementów. Niby ten sam rozmiar, kwadrat o boku 40cm, ale moja stara była wyleżana, zgnieciona, spłaszczona.. jednym słowem naleśnik mający już chyba jakieś 20 lat. No a nowa jest bardzo puszysta i przez to sporo większa. Skończę, ale najpierw mam inny priorytet...



Jak już wspominałam, w październiku jedni dziadkowie maja 50-lecie ślubu. Mama poprosiła mnie o wyhaftowanie jakiegoś obrazka. Będzie ramka z kwiatami, a w środku napis "Maria <3 Stanisław 18 października 1964r.". I właśnie tę pracę muszę skończyć w pierwszej kolejności. Chyba mnie czeka haftowanie na nudnych wykładach. :D



6 lipca 2014

Wakacyjny misz-masz


Dwa egzaminy zdane, więc się zaczęły wakacje do października. :) No dobra, z małą przerwą, bo czeka mnie we wrześniu zaliczenie z programowania, ale kto by się tam tym teraz przejmował. Lipiec, słońce, leniuchowanie! Truskawki ze zdjęcia powyżej są z tych pączków sprzed dwóch wpisów. Chyba ostatnie już w tym sezonie, chociaż dziś mam jeszcze do popołudniowej kawy ciacho drożdżowe właśnie z truskawkami i borówkami. Uwielbiam piec z drożdży, nawet kiedyś myślałam, czy by nie założyć drożdżowego bloga, ale czy ktoś by chciał o tym czytać?
Z resztą, jak już o truskawkach mowa... Pierwszy mój wpis na tym blogu był o truskawkowym zawrocie głowy. Jutro CzarnaAgrafka obchodzi roczek - a tu znów o truskawkach. Rok minął twórczo, z lepszymi lub gorszymi pracami, czasem publikowałam wpisy częściej, czasem były długie przerwy, oby było tylko lepiej. :) Dziękuję tym, którzy mnie odwiedzali, zostawili po sobie miłe ślady w postaci komentarzy. Może i nie jest ich zbyt wiele, ale ktoś tu chyba czasem wpada, z powietrza się nie wzięło to 1700 wejść z licznika. :)



W tytule misz-masz. Prawie że hurtowo produkuję szydełkowe kółka. Żółte i zielone, z polskiej włóczki akrylowej Kocurek (producent Arelan). Bardzo przyjemnie się z nią pracuje. Ma wiele różnych kolorów, jest miluchna w dotyku. Jak taki puchaty kocurek.. :) Będzie z tego.. no właśnie, co? Kto zgadnie? :D



Druga praca, którą dziś pokazuję już ma jakieś pół roku, aż dziwne, że jej jeszcze tu nie wrzucałam. Wykonana w technice sutasz, mój pierwszy raz. Hmm.. w sumie jakoś nigdy specjalnie nie ciągnęło mnie do tego, wydaje się to bardzo skomplikowane i zagmatwane. Kiedyś przeglądając jedną ze stron o ręcznie robionej biżuterii (ale że mam pamięć dobrą, chociaż krótką, to nie pamiętam, co to była za strona) natrafiłam na konkurs. Zrób sutaszowe kolczyki zainspirowane naszym tutorialem, wykorzystaj w nich koraliki oraz kryształki Rivoli i wygraj. Wygrać nie planowałam, ale skoro był kurs i to opisany tak, że nawet blondynka z dowcipów zrozumie, to postanowiłam naumieć się i zrobić sobie kolczyki. Kupiłam sznurki, kuleczki jaspisu i małe kryształki, wszystko w brązowej kolorystyce. Zabrałam się za robotę, ale po wielu próbach i błędach, kolejnych poprawkach stwierdziłam, że jednak ładne kolczyki to mi z tego nie wyjdą. Prędzej małe potworki. Złączyłam ze sobą dwa prawie-kolczyki, podkleiłam filcem, schowałam kryształki na inną okazję i... powstała broszka, która idealnie pasuje do mojego czekoladowego żakietu. :)
Czy będę próbowała robić coś jeszcze? Nie wiem, może jak mnie najdzie wena i ochota. Póki co podziwiam tylko dziewczyny, które ze sznurków i kamyczków potrafią wyczarować cuda.



I ostatnia na dziś praca. Kolczyki sztyfty, podpatrzone u Weraph. Kamyczek to Noc Kairu, opleciony Toho 15 Silver-Lined Lt Ametyst. Planuję dorobić do nich jeszcze bransoletkę. I w sumie to się zastanawiam, czy ten kolor koralików pasuje do ciemnogranatowego kamienia. Czy nie zamienić ich na jakieś wpadające w błękit lub czyste srebrne? Hmm..

25 maja 2014

Ubranko na tablet


W końcu skończyłam! :D Etui na tablet. Bo to dołączone do niego, całe czarne, mimo że miłe w dotyku, to mi się nie podoba ani trochu.
Wzór pochodzi z czasopisma 'Mollie Potrafi' z numeru styczeń/luty 2014. Gazetka ta to "świeżynka" jeśli chodzi o polski rynek prasy dotyczącej szeroko rozumianego rękodzieła, dotychczas ukazały się tylko trzy numery. Jest tu i o drutach, i szydełku, i hafcie, sutaszu, szyciu, filcowaniu... O wszystkim, czym się da. :) Dużo zdjęć i obrazków, zrozumiałe opisy, tutoriale wielu artystów. Krótko mówiąc - coś, co do tej pory nie znajdowało się na sklepowych półkach w języku polskim. Namierzyłam ją zupełnie przypadkowo w Empiku. Przekartkowałam, zakochałam się we wzorze na optymistycznie słoneczny pokrowiec na tablet i wydałam ostatnie drobne na kupno. :D
Moje etui wprawdzie nie jest biało-żółto-szaro-pomarańczowe jak oryginał, ale chyba w takiej wersji kolorystycznej też nie wygląda źle. Szczegółów dotyczących użytych przeze mnie włóczek nie pamiętam, gdzieś posiałam banderolki. Trzy z nich kupiłam w pasmanterii, trzy miałam w domu - kiedyś były w gratisie do jakiejś gazetki o szydełkowaniu. Wszystkie to 100% akryl. Szydełko 3mm. Mieści w sobie 10 cali.
Przychodzą mi na myśl owoce leśne, maliny, jagody, jeżyny, ze śmietaną, mmm. :))



Tata się tylko śmieje, że jak to "na lato w sweterku, że przecież mu za gorąco będzie". Moja wina, że blisko pół roku zajęło mi skończenie go? :))



Wszędzie już wiosna, wszystko kwitnie, znów truskawki na straganach. Uczyć mi się nie chce, wolałabym się powylegiwać na słonku. No i się chyba starzeję, we wtorek powinnam dmuchać świeczki. Tylko kto mi upiecze tort kokosowy? :))



4 kwietnia 2014

Pierwsza szydełkowa serwetka


Na wielu blogach pojawiły się już świąteczne klimaty, piękne kolorowe koralikowe jajka, kartki z życzeniami.. To może i na mnie pora, skoro już kwiecień mamy, a do Świąt Wielkiej Nocy dwa tygodnie z małym haczykiem? :)
Postanowiłam, że spróbuję swoich sił w szydełkowaniu. Skoro koralikowe bransoletki mi w miarę wychodzą, włóczkowe wdzianko na tablet się tworzy, to może.. może.. może zrobię sobie serwetkę na koszyczek ze Święconką? Może i do tej pory miałam bardzo dwie lewe ręce do szydełka, ale kto nie próbuje, ten nigdy się nie nauczy. :) Zakupiłam kordonek Aida 10 Anchora w kolorze jasnożółtym w moim ukochanym Kłębuszku na ul. Karmelickiej i zabrałam się do tworzenia. Co wyszło, to wyszło. Efekty mojej pierwszej w życiu pracy możecie podziwiać poniżej. :) Schemat znaleziony gdzieś w sieci, kiedyś go zapisałam na dysku i teraz nie jestem w stanie podać źródła, skąd go mam.



Tu zdjęcia z powstawania. Weekend, sobota, mleko z kawą w łaciatym kubku, słonko, ławka w ogródku i szydełko.. Czy czegoś więcej do szczęścia potrzeba?



A tak się prezentuje teraz. Próbowałam ją usztywnić wodą z cukrem, a potem naciągnąć szpilkami na styropianie, nawet się trzyma. Te falbanki z łańcuszków średnio wyszły, ale to jeszcze do wytrenowania. :D



Tak jeszcze na koniec.. wspomniany wcześniej włóczkowy pokrowiec na tablet, który skończę na dniach. Ja wiem, że to jest do zrobienia w jeden dzień, ale jak ktoś się uczy i robi oczko po oczku, słupek po słupku z prędkością ślimaka, to schodzi tak ze dwa miesiące... Ale przynajmniej będzie miał ładne wdzianko. :))

  

22 listopada 2013

Sweterek na drutach


Dawno nie pisałam, jakoś tak wyszło. Najpierw wyjazd, potem studia się zaczęły (ahh, ta nieszczęsna fizyka), ciągle sobie obiecywałam, że już zaraz zrobię kilka zdjęć i opublikuję. A czas płynął i płynął. Ale już się biorę za nadrabianie zaległości. :)
Ten ciepluchny zielony sweterek nie jest moją robotą. Jeśli chodzi o druty i szydełko, to mam dwie lewe ręce. Miałam kilka różnych podejść, wszystkie kończyły się tak samo - moimi nerwami i włóczką odrzuconą w kąt. Sweterek (w rzeczywistości jest jeszcze bardziej zielony niż na zdjęciach!) zrobiła dla siebie moja mama. Stwierdziła, że po nastu latach przerwy wróci do drutów, trza się jakoś odstresowywać po całym dniu użerania się z szefem. ;)



Sweterek jest skończony. Teraz mama robi dla mnie szalik i rękawiczki. Jakiś czas temu kupiłam sobie na zimę brązowo-kolorową czapkę z pomponem, ale w żadnym sklepie nie mogłam dopasować do niej szalika do kompletu. Skończyło się więc na zakupie trzech motków wełny. Cenowo dość drogo to wyjdzie, ale dla tego koloru.. Idealnie razem pasuje. :)