Pokazywanie postów oznaczonych etykietą błyszczyk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą błyszczyk. Pokaż wszystkie posty

23.6.16

Mój HIT: Chanel - Rouge Allure Gloss/Sensible

Na chwilę umilkłam, a wszystko przez ponurą pogodę, która ostatnio u mnie panuje i skutecznie uniemożliwia mi zrobienie jakiś sensownych zdjęć. No, ale już są, nie idealne, ale jakieś, a ja w końcu mogę podzielić się z Wami recenzją Rouge Allure Gloss marki Chanel. Jak zauważyłyście rzadko piszę o kosmetykach kolorowych, nie mam ich zbyt wielu, poza tym trochę bardziej kręci mnie pielęgnacja, jednak o tym błyszczyku muszę Wam napisać. Im częściej po niego sięgam tym bardziej go lubię, a po tej recenzji być może polubicie go i Wy. 




Rouge Allure Gloss to można by rzec kosmetyk 2 w 1. Mocno napigmentowany jak pomadka, a jednocześnie dodający blasku jak błyszczyk. Za jednym pociągnięciem pokrywa usta intensywnym, lśniącym kolorem, podkreśla i akcentuje. Mały, precyzyjny aplikator gładko sunie po wargach, a maślana konsystencja wzbogacona o Sappan Wood oraz witaminę E otula, wygładza i pielęgnuje dając uczucie komfortu na długi czas. Błyszczyk przyjemnie odżywia, nawilża, nie lepi się, nie posiada smaku i nie wylewa poza kontur ust. Wystarczy kilka sekund, jedno pociągnięcie i już. Wargi nabierają wyrazu, pięknie lśnią, błyszczyk je uwydatnia i trwa na nich od godziny do trzech. Obojętnie nie można tu przejść również obok opakowania, które zachwyca już od pierwszego wejrzenia. Totalnie proste, a jednocześnie piękne, śmiało można napisać, że luksusowe. Czarne, minimalistyczne, z delikatnym logo marki i złotą rękojeścią. Otwiera się na kliknięcie jak legendarne pomadki Rouge Allure co jest naprawdę sprytnym i świetnym rozwiązaniem.



Odcień  Sensible z nr. 15, który posiadam to koralowy róż, niezwykle subtelny, neutralny i idealny zarówno na co dzień - do pracy, do szkoły, do kina czy na spotkanie z przyjaciółką, jak i na wieczór do smokey eye. Cudownie uwydatnia usta, delikatnie je podkreśla, ściąga z twarzy zmęczenie i pięknie rozpromienia. To taki odcień, który mam wrażenie, ze będzie pasował każdemu. Niby zwyczajny i oczywisty, a jednak ma w sobie to coś. Niestety nie widać tego na zdjęciach dlatego radzę Wam abyście koniecznie sprawdzili go w perfumerii! PS. Na zdjęciu na ustach po godzinie noszenia :) Możecie zobaczyć go u mnie jeszcze o tutaj >klik< ;)




Znacie, kochacie, a może wręcz odwrotnie? Lubicie takie połączenia 2 w 1? Jaki kolor z tej serii możecie mi jeszcze polecić? Czekam na Wasze komentarze :)

12.4.15

NYX - Butter Gloss/Cherry Pie

O Butter Gloss marki NYX czytałam tak dużo dobrego, że gdy tylko zobaczyłam ten błyszczyk na stronie Minti Shop, a akurat robiłam tam małe zakupy, uległam i bez zastanowienia kupiłam swój egzemplarz żeby przekonać się na własnej skórze, a raczej własnych ustach o co tyle szumu. Do zakupu zachęciły mnie głównie opinie, że kosmetyk ten jest tak samo świetny jak Instant Light Natural Lip Perfector - Clarins (pełna recenzja >klik<), który osobiście uwielbiam.


Wybór koloru był u mnie oczywisty. Jako fanka czerwieni nie tylko na paznokciach, ale ustach też skusiłam się na Cherry Pie. Co za kolor! Jest to czerwień, ale nie taka dosłowna. W opakowaniu zwyczajna, a na ustach piękna, soczysta i mega kobieca. Idealna na co dzień, idealna na wieczór a także, moim zdaniem, idealna dla każdego bez względu na typ karnacji. Upiększa usta, ożywia całą twarz i optycznie wybiela zęby.


Konsystencja Butter Gloss jest gęsta, ale aplikacja nie przysparza problemów. Mały aplikator nabiera odpowiednią ilość kosmetyku i gładko sunie po ustach pokrywając je jednolitym kolorem. Pigmentacja jest tu naprawdę dobra. Wystarczy jedna warstwa aby otrzymać średnie krycie, a o smugach czy prześwitach nie ma mowy. Kosmetyk zostawia piękne, błyszczące wykończenie, które nie tylko ładnie i apetycznie wygląda, ale też powiększa małe usta. To lubię ;)


Butter Gloss nosi się bardzo komfortowo. Nic nie wylewa się poza kontur ust oraz nie lepi. Nie wyczujemy tutaj też żadnego smaku. Nie jest to pomadka typu long-lasting tylko błyszczyk więc trwałość nie jest może powalająca, ale bez jedzenia i picia kosmetyk trzyma się na ustach tak 2-3 godziny, w międzyczasie delikatnie się ściera i blednie, ale usta cały czas są zabarwione, błyszczące i nawilżone. No właśnie, nawilżone bo Butter Gloss to w końcu maślany błyszczyk i nie jest to tylko chwytliwa nazwa, a szczera prawda.


Błyszczyk jest tak nawilżający i odżywczy jak dobry balsam. Koi spierzchnięte usta, błyskawicznie je regeneruje, wygładza i zmiękcza. Rewelacja! Ja jako osoba z wiecznie przesuszonymi ustami naprawdę mocno doceniam to działanie. Teraz już wiem, że komentarze porównujące Butter Gloss do Instant Light Natural Lip Perfector są prawdziwe i sama się pod nimi podpisuję. Mogłabym rzec, że Butter Gloss ma nawet przewagę ponieważ wybór kolorów jest tutaj większy, a cena duzo niższa (ok. 25-30 zł). Ja jestem zachwycona. Jeśli nie znacie jeszcze tego maślanego cuda to koniecznie nadróbcie zaległości ;)

A poniżej prezentacja na ustach i głupawka ;) (czasem jestem zbyt poważna, a czasem niepoważna, wybaczcie:)).
PS. Aparat niestety zjadł kolory :(


I co sądzicie o Butter Gloss? Znacie ten błyszczyk? A może zastanawiacie się nad jego zakupem? Lubicie takie odżywcze błyszczyki? Czekam na Wasze komentarze i życzę miłej niedzieli :)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl