sobota, 18 stycznia 2020

Wiedźmin - serial Netflixa


20 grudnia 2019 roku miejsce miała premiera serialu produkcji Netflixa – Wiedźmin. Oczywiście, że nie mogłam odpuścić sobie seansu, a składało się idealnie, gdyż tego dnia zaczynałam swój świąteczny urlop. Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie jestem fanką twórczości pana Sapkowskiego. Nie chodzi wcale o to, że nie podobała mi się historia przez niego stworzona, wręcz przeciwnie, jednakże styl autora był dla mnie zbyt toporny i ciężko miałam przebrnąć przez lekturę – przeczytałam dwie bądź trzy części serii, już nie pamiętam. Bardziej przypadły mi do gustu gry, mam za sobą wszystkie odsłony. Tak, wiem, że serial nic z grami nie ma wspólnego, ale myślę, że warto wspomnieć tutaj dzieło polskiego twórcy gier CD Project. W końcu to między innymi dzięki tej produkcji Wiedźmin stał się towarem eksportowym.

Historia przedstawiona w serialu biegnie trzema torami – poznajemy tytułowego Wiedźmina, Geralta z Rivii, potężną czarodziejkę, Yennefer z Vengerbergu oraz Lwiątko z Cintry, Księżniczkę Ciri. Wydarzenia z życia całej trójki przedstawione są niezależnie od siebie. Uważam, że jest to bardzo dobry zabieg, pozwala nam to bowiem poznać głównych bohaterów, zrozumieć ich pobudki i zachowania. W pewnym momencie losy całej trójki krzyżują się, ale nie będę spojlerować. Chociaż ten, kto ma za sobą lekturę sagi na pewno wie o co chodzi.


Mogłabym powiedzieć, że gdy usłyszałam, iż to Superman, Henry Cavill ma zagrać tytułowego Wiedźmina byłam pełna obaw. Aktor jest, obiektywnie mówiąc, przystojny, zawsze myślałam, że będzie pasował bardziej na amanta, a nie na Łowcę Potworów. Jestem jednak zmuszona oddać mu cały honor, Henry nie grał Geralta. On był Geraltem przez cały sezon serialu. Jego, ruchy, mimika, sposób wypowiadania się sprawiał, że nie można było oderwać wzroku. Charakteryzacja zrobiła swoje. Na uwagę zasługują również sceny walk. Są bardzo dobrze zrealizowane i dopracowane, a Henry Cavill świetnie odnajdywał się w walce na miecze. 


Anya Chalotra, która wcieliła się w rolę Yennefer robiła wszystko, by jak najbardziej oddać charakter potężnej czarodziejki. Czasami jej się to udawało, a czasami odbierałam ją jak naburmuszoną dziewczynkę, która krzywi się kiedy coś nie idzie po jej myśli. Można też pomyśleć, że aktorka jest zbyt młoda na tę rolę, w końcu Anya Charlotra ma dopiero 23 lata, a Yennefer, była kobietą dojrzałą, z wyglądu około czterdziestoletnia, ale uważam, że mimo wszystko nie było to najgorsze rozwiązanie. Mocno widać także jej hinduskie korzenie, ale czy to naprawdę taki minus? Każdy z nas ma jakieś wyobrażenie o postaciach z książek, dlatego myślę, że nigdy nie da się wszystkich zadowolić. Dla mnie osobiście najlepszą Yen była ta przedstawiona w trzeciej odsłonie gier Wiedźmin III: Dziki Gon. Takie same zarzuty mam w stosunku do aktorki wcielającej się w rolę Ciri, chociaż młodziutka Freya Allan, jak dla mnie zagrała o niebo lepiej od Anyi.

Myślę, że na wyróżnienie aktorskiej gry zasługują również Joey Batey wcielający się w rolę Jaskra. Jego postać wyszła właśnie taka, jaką sobie zawsze wyobrażałam – słodki i uroczy a przy tym niestosownie irytujący, nadrabiający jednak poczuciem humoru. Ponadto bardzo przekonujące były dla mnie dwie kobiecie postaci: Jodhi May jako królowa Calanthe oraz MyAnna Buring jako Tissaia de Vries. Od samego początku bardzo dobrze wczuwały się w charakter swoich postaci, nie było w nich ani trochę sztywności i wymuszenia. Z kolei największym niewypałem okazała się aktorka wcielająca się w Triss Merigold. Nie ukrywam, że nie lubię tej czarodziejki. Nie zdobyła mojej sympatii ani w książkach, ani w grach i jak widać nawet w serialu nie potrafiłam się do niej przekonać, może za sprawą aktorki a może za sprawą swoich uprzedzeń.

Bardzo podobała mi się scenografia. Dało się wyczuć ten fantastyczny klimat miast oraz wiejskich terenów. Nie mogę powiedzieć, byśmy dostali słowiańską atmosferę, ale w końcu nie jest to polski serial (może i dobrze!). Na plus na pewno wyszło umiejscowienie bitwy pod Sodden w naszym Ogrodzieńcu. Och, jak zazdroszczę tym ludziom, którzy przypadkiem mogli spotkać aktorów grających w serialu. Sama scena bitwy mi osobiście się bardzo podobała. Podsumowując serial może mieć tyle samo zwolenników co przeciwników. Każdy z nas na pewno miał rożne oczekiwania co do przedstawionej historii, chociaż ja osobiście przyjęłam to tak jak jest. Nie myślałam o aktorach, scenografii czy o potworach. Uznałam po prostu, że jest to super gratka dla fana fantastyki a już na pewno dla fanów Wiedźmina. Owszem, jest sporo minusów, ale nie ma takiej produkcji, która byłaby idealna i zadowoliła każdego. Ja osobiście czekam niecierpliwie drugi sezon serialu i mam nadzieję, że również mnie nie zawiedzie.

4 komentarze:

  1. Ostatnio wszędzie widzę Wiedźmina :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój największy problem z tym serialem polega na nudnej fabule w pierwszych odcinkach - po pierwszym nie miałam ochoty kontynuować, drugi nie był lepszy, dopiero w połowie sezonu coś zaskoczyło. Do końca jednak denerwowała mnie magia, której zasad absolutnie nie wyjaśniono. Cała reszta jest nawet spoko, choć nie powiem, bym jakoś niecierpliwie oczekiwała kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam bodajże dwie powieści o Wiedźminie i planuję kolejne, więc chyba najpierw sięgnę po nie zanim skuszę się na serial :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że mnie do tego świata wcale nie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...