wtorek, 29 lipca 2014

C.C. Hunter - Urodzona o Północy

Seria: Wodospady Cienia
Tytuł: Urodzona o północy
Autor: C.C. Hunter
Przekład: Joanna Lipińska
Wydawnictwo: Feeria, Łódź 2014
Strony: 365

"Oto najbardziej beznadziejny dzień jej życia. A ostatnio sporo było takich beznadziejnych dni. Zyskała prześladowcę, Trey z nią zerwał, a rodzice ogłosili, że się rozwodzą - tak, >>beznadziejne<< to odpowiednie określenie."

Ja i typowa młodzieżówka, kto by się tego spodziewał. No cóż, ja i podobająca mi się typowa młodzieżówka... to już trzeba zapisać w kalendarzu. Może jednak po prostu jestem do nich zbyt uprzedzona? Albo też przypominają mi o tym, że szesnastu lat już nigdy mieć nie będę.

Kyle Galen to zwykła dziewczyna, która ostatnio prześladują niezwykłe wydarzenia. Zrywa z nią chłopak, rodzice postanowili się rozwieść, widuje poranionego Żołnierza, którego nie widzi nikt inny, a poza tym dręczą ją koszmary. Gdy po imprezie ląduje na komisariacie, matka postanawia wysłać ją na obóz dla trudnej młodzieży. Okazuje się, że wszyscy zachowują się dość dziwnie i na pewno nie są zwykłymi ludźmi, a dodatkowo w jej życiu pojawia się dwóch chłopców. Dziewczyna rozpoczyna swa podróż, w której musi dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest.

Książkę wygrałam w konkursie. Nie nastawiałam się na nic. Stwierdziłam, że warto sięgnąć po coś niewymagającego w celu odstresowania się, więc wybór padł na Urodzoną o północy. Przez ten upał nie mam siły myśleć, więc akurat takiej lektury potrzebowałam. Na początku zapowiadało się nudno, typowo młodzieńcze problemy. Później jednak akcja mnie wciągnęła do tego stopnia, że pochłonęłam ją w dwa dni. 

W skrócie, mamy tu nastolatkę, która czuje się wyobcowana. Okazuje się, że jest stworzeniem nadnaturalnym, ale jakim? Tego nie wie i musi się sama tego dowiedzieć. Autorka wplotła w akcję także trójkąt miłosny. Jeden z chłopców jest grzeczny, miły i ułożony, a drugi wzbudza strach. Oczywiście Kyle nie może się zdecydować, którego pragnie, bo z każdym z nich pragnie się całować... a nawet pójść na całość. Z mojej perspektywy było to dość zabawne. Oj, ciekawe, czy ja też miałam takie pstro w głowie. Lubię trójkąty miłosne w powieściach, a ten był poprowadzony dośc zgrabnie. Co prawda irytowało mnie to jej niezdecydowanie... Z rozwiązaniem tej sytuacji się nie zgadzam. Ja wybrałabym oczywiście nie tego co ona, ale...

Fabuła była jednak dość ciekawa. Główna bohaterka nie była super heroską, która jako jedyna mogła uratować świat. Okazało się, że po prostu jest inna, nadnaturalna, a na obozie miała odnaleźć swoje prawdziwe ja. Akcja ciągle pędzi do przodu, bez przerwy coś się dzieje. Jednym słowem nie ma czasu na nudę. Mimo iż napisana jest w narracji trzecioosobowej, to i tak mamy okazję poznać Kyle od środka i śledzić jej przemyślenia. Jesteśmy ponadto świadkami wewnętrznej przemiany dziewczyny, która zaczyna akceptować siebie.

Zastanawiam się, czy dziwna składnia zdań była wina tłumaczki czy autorki. W pewnych momentach brzmiała, jakby naprawdę pisała ją nastolatka pod wpływem emocji. Zdania były krótkie, urywane... No cóż, sama osobiście bym nad tym popracowała, ale nie przeszkadzało to jakoś specjalnie w czytaniu. Dodatkowo znalazłam kilka błędów.

Podsumowując książka jest wciągająca. Może spodobała mi się dlatego, ponieważ ujrzałam w Kyle, która uważała, że nigdzie nie pasuje, siebie sprzed dziesięciu lat. A może dlatego, że po prostu była to prosta i niewymagająca lektura na nudne upalne popołudnie. Po następną część na pewno sięgnę, gdyż pierwszy tom dostarczył więcej pytań, niż odpowiedzi.

OCENA: 4/6

niedziela, 27 lipca 2014

Graham Masterton - Zemsta Manitou

Cykl: Manitou
Tytuł: Zemsta Manitou
Autor: Graham Masterton
Wydawnictwo: Amber, Poznań 1990
Przekład: Piotr W. Cholewa
Strony: 224

Z wszystkich rodzajów horrorów najbardziej mnie przerażają te, które dotyczą dzieci. Gdy zobaczyłam na półce w domu Zemstę Manitou nie mogłam się oprzeć pokusie. Po pierwsze ze względu na boską, budzącą moją wyobraźnię, okładkę, a po drugie ze względu na ciekawość. Pierwsza część cyklu o potężnym Manitou, indiańskim szamanie Misquamacus'ie podobała mi się, jednak końcówka zbiła mnie z nóg. Negatywnie niestety. Czy w przypadku drugiej części było podobnie? Nie, było zdecydowanie lepiej.

Dzieci w klasie Toby'ego Fennera zaczynają dręczyć koszmary, Jego także. Wszyscy tłumaczą to zbiorową histerią. W końcu kto jak kto, ale dzieci są najbardziej podatne na sugestię. Kiedy Toby opowiada ojcu o tym, że widział człowieka w białym płaszczu i szerokim kapeluszu mężczyzna także nie dowierza, do czasu, aż sam zaczyna widzieć zjawę. Próbuje dociec o co tu chodzi i staje się świadkiem niewytłumaczalnych racjonalnie zjawisk...

Pan Masterton jest kopalnią pomysłów, które mi nigdy nie przyszłyby do głowy. Właśnie dlatego ciągle wracam do jego książek. Kiedy czytam kolejne strony jego powieści zastanawiam się, co autor tym razem wymyśli. Zemstę Manitou czytałam z zapartym tchem, w zasadzie nie do końca spodziewając się co nastąpi dalej. Bardzo ucieszyłam się, gdy znalazło się tutaj miejsce na bohaterów Manitou, czyli Harry'ego Erskine oraz Śpiewającej Skały.

Cóż otrzymaliśmy w tej powieści? Dreszczyk niepokoju, efekt zaskoczenia oraz nutkę irracjonalnych wydarzeń, które sprawiły, że szerzej otworzyłam oczy. Autor powoli budował napięcie, nie zdradzając jaką rolę odgrywają poszczególne postaci aż do samego końca. Było tutaj zdecydowanie mniej bzdur, niż w poprzedniej części. Nie chcę spojlerować Manitou, ale zakończenie w tej książce było o niebo lepsze i zdecydowanie lepiej przemyślane. Główny bohater, mimo iż nikt mu nie wierzył, nie tracił swojej determinacji, za to Erskine na szczęście nie stracił swojego poczucia humoru, które zdążyłam tak bardzo polubić.

Co mi się nie podobało? W pewnych momentach, niektóre wydarzenia zamiast grozy wywoływały lekkie niedowierzanie i zdziwienie, a w skrajnych przypadkach śmiech. Do tego ciągłe powtórzenia słowa "niby" podczas porównań, chociaż podejrzewam, że jest to wina tłumaczenia. Niemniej jednak bardzo mi to przeszkadzało. Myślę, że wszyscy fani twórczości Grahama Mastertona powinni zapoznać się z tym cyklem. Zemsta Manitou  to jedna z tych jego książek, które nie budzą niesmaku na twarzy, nie leje się strumieniami krew, a jest po prostu oparta na powolnym wprowadzaniu mrocznego klimatu.

OCENA: 4/6

środa, 23 lipca 2014

Linwood Barclay - Największy Lęk

Tytuł: Największy Lęk
Autor: Linwood Barclay
Wydawnictwo: Świat Książki, Warszawa 2014
Przekład: Jan Kraśko
Strony: 428


Chociaż nie mam dzieci, mogę sobie wyobrazić, ze największym koszmarem rodzica jest to, kiedy dziecko nie wraca do domu, nie odbiera telefonów, po prostu wyparowuje. Podejrzewam, że ja ciągle zastanawiałabym się, co mogłam zrobić inaczej, by temu zapobiec i nie spoczęłabym, dopóki nie znalazłabym zguby.

Tim Blake, sprzedawca samochodów, kłóci się rano z córką. Ta wychodzi do pracy, po czym nie wraca na noc. W hotelu, w którym rzekomo pracowała nikt nie słyszał o Sydney Blake. Chociaż mężczyzna zawiadomił policję, postanowił poprowadzić swoje własne, prywatne śledztwo. Odkrywa mnóstwo tajemnic, a dodatkowo dowiaduje się, że nie tylko on szuka dziewczyny. Musi dowiedzieć się w co wplatała się jego córka, zanim będzie za późno. 

Są takie książki, które czyta się jednym tchem, trzymają w napięciu i nie pozwalają na to, by odłożyć je chociażby na pięć minut. Największy Lęk jest właśnie tego typu powieścią. Przeżywałam historię Tima, tak, jakbym co najmniej sama prowadziła śledztwo. Akcja jest dobrze poprowadzona, mimo iż w pewnych momentach była dla mnie wyolbrzymiona i naciągana. Na szczęście było tego niewiele i nie utrudniało odbioru. Historia jest napisana z perspektywy pierwszej osoby, dzięki temu możemy wczuć się we wszystkie uczucia oraz emocje, które towarzyszą mężczyźnie. Przeżywa wewnętrzny koszmar, gdyż z każdym kolejnym krokiem dostaje więcej pytań niż odpowiedzi, a elementy układanki zdają się do siebie nie pasować. Czytelnik nie uświadczy tutaj nudy, gdyż ciągle coś się dzieje. Ilość tajemnic, z którymi zetknął się główny bohater jest niemal niezliczona. Książka napisana jest w iście amerykańskim stylu, pościg goni pościg, a policja jak zwykle marnie radzi sobie ze śledztwem. Zwalałabym to raczej na fakt, że nie jest zbyt zdeterminowana, co Tim nawet sam wspominał, po prostu traktują Syd jako kolejną nastoletnią uciekinierkę. Prawda jest jednak dużo mroczniejsza.

Przyznam się szczerze, że nie jestem w stanie zliczyć zwrotów akcji, gdyż były one co chwile. Element zaskoczenia znalazłam niemal w każdym rozdziale i nie zdarzyło mi się do tej pory czytać takiej książki. Zakończenia się nie spodziewałam, ale kiedy przeczytałam ją w całości i przemyślałam fabułę, to doszłam do wniosku, że wszystko układa się w logiczną całość.

Myślę, że warto sięgnąć po tą powieść. Pokazuje nam, że rodzice nie zawsze znają swoje dzieci tak jak myślą. Jest to też przestroga dla wszystkich tych, którzy nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich czynów. Przeczytałam ją jednym tchem, dlatego polecam ją wszystkim fanom thrillerów.

OCENA: 5/6


niedziela, 20 lipca 2014

Agatha Christie - Godzina Zero


Tytuł: Godzina Zero
Autor: Agatha Christie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, Warszawa 1995
Przekład: Michał Madaliński
Strony: 208

"Lubię dobre kryminały- ciągnął. - Ale, wiecie, zawsze zaczynają się nie w tym miejscu, co trzeba! Zaczynają się od morderstwa, a morderstwo to rezultat. Jego historia zaczyna się wcześniej, czasami wiele lat wcześniej. Tam tkwią korzenie tych wszystkich związków przyczynowo-skutkowych, które doprowadzają określonych ludzi w określone miejsca o określonej porze określonego dnia."
str. 9

To już moje trzecie, a może powinnam powiedzieć dopiero, spotkanie z książkami Królowej Kryminałów, pani Christie. No i muszę rzec po raz kolejny, że pani Agatha potrafiła w sposób wyjątkowy stworzyć niezwykłą atmosferę, wzbudzić moją ciekawość oraz zawirować całą akcję tak, że nie sposób domyśleć się, jak wszystko się zakończy. Godzina Zero to kryminał dość nietypowy. Zwykle w ksiązkach z tego gatunku mamy do czynienia ze zbrodnią już na samym początku, tutaj jednak najpierw poznajemy wszystkich bohaterów i okoliczności, a do zbrodni dochodzi pod sam koniec.

Nevile Strange ma wszystko: bogactwo, młodą piękną żonę, jest świetnym sportowcem. W jego życiu pojawia się jednak cień, mianowicie kobieta, Audrey, którą zostawił dla swojej obecnej małżonki, Kay. Pragnąc pogodzić obie kobiety wybierają się wszyscy do domu ciotki Nevile'a. Przy okazji zjawiają się tam Thomas, daleki kuzyn Audrey, oraz Ted, przyjaciel Kay. Chociaż w domu panuje napięcie, nikt nie przypuszcza, co się w końcu wydarzy...

Na początku książka trochę mnie nużyła, ale kiedy akcja zaczynała się rozkręcać, nie potrafiłam się od niej oderwać. Opowieść trzymała w napięciu, a zwrotów akcji było co niemiara. W typowym dla siebie stylu, pani Agatha naprowadzała nas na mordercę, by później całkowicie zmienić tor toczących się wydarzeń i przedstawiać dowody na to, że osoba ta jest niewinna. Do końca książki nie wiedziałam, jak się sprawy potoczą.

Uważam, że kryminały autorstwa Agathy Christie są lekkie i przyjemne. Pomysłów na morderstwa jej nie brakowało i przyznam, ze czytając trzecią książkę nie zauważyłam jakiś większych schematów, według których pisała, a to się bardzo chwali. Na niewielkiej objętości potrafiła zbudować klimat tajemniczości i sprawić, ze chce się czytać więcej i więcej.

Co do samego zakończenia, to szczerze mówiąc zdziwiło mnie. Czy było to pozytywne zdziwienie? Sama nie wiem. Akcja była tak zakręcona i nie domyślałam się ani przez chwilę, że tak się sprawy potoczą. Ostatnie strony były dla mnie, jakby wyssane z romansidła, ale to też ma w sobie pewien urok. Książeczkę na pewno polecam każdemu, kto lubi wysilać szare komórki.

OCENA: 5/6

czwartek, 17 lipca 2014

Elaine Cunningham - Torujący Drogi

Tytuł: Torujący Drogi
Autor: Elaine Cunningham
Wydawnictwo:  ISA Sp. z o. o., Warszawa 2004
Przekład: Piotr Kucharski
Strony: 347


Symbol Lolth
Świat Zapomnianych Krain to moje ulubione Universum fantasy. Towarzyszy mi ono od dziecka i uważam, że jest to fantasy w najczystszym znaczeniu tego słowa. Elfy różnych gatunków, magia, krasnoludy, duchy... wszystko, czego zachłanna wrażeń dusza pragnie. Za mistrzynię książek Forgotten Realms uważam właśnie panią Cunningham, gdyż każda jej lektura wzbudza we mnie mnóstwo skrajnych emocji. Mało tego, przeżywam przygody jej bohaterów co najmniej, jakby były moimi własnymi.

Liriel i Fyodor kontynuują swoją podróż. Muszą dotrzeć do odległej ojczyzny młodego Berserkera, krainy duchów, Rashemenu. Liriel, jako mroczny elf nie może ujawniać swej prawdziwej tożsamości. Musi więc pozostawać w ukryciu, by nie ściągnąć na siebie nienawiści mieszkańców kraju rządzonego przez potężne czarownice. Jednak oczy Pajęczej Królowej, złej bogini drowów ciągle śledzą każdy krok Księżniczki, wyciągając po nią zachłannie swe ręce, a wrogowie nie odpuszczają swego polowania...

Torujący Drogi to trzecia i ostatnia część serii Światło i Cienie. Po zamknięciu ostatniej stronicy książki poczułam ukłucie żalu. Autorka pozostawiła mi spory niedosyt, ponieważ po zakończeniu całej serii spodziewałam się o wiele więcej, a w rzeczywistości wyglądało tak, jakby pisane na szybko, nie do końca przemyślane. Mogę to jednak wybaczyć, ponieważ cała książkę czytało mi się wprost rewelacyjnie.

Autorka jest moją mistrzynią w kreowaniu bohaterów. Każda z postaci jest zupełnie inna, ma inne pragnienia, inne marzenia, jest niepozbawiona ogromnej ilości zalet oraz wad. Bardzo to sobie cenię, gdyż Elaine Cunningham nie pisze swoich bohaterów jako idealnych. Wszyscy mają jakąś rysę na szkle. Głowna bohaterka, Liriel Baenre irytowała mnie już od pierwszej części, o czym na pewno wspominałam. W tej również jej nie polubiłam, ale wyniosła księżniczka pod wpływem swego towarzysza Fyodora bardzo się zmieniła, na lepsze. Uwielbiam książki, w których mogę zżyć się z bohaterami.

Lolth, Pajęcza Królowa
Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron można wyczuć, że książka pisana jest kobiecą ręką. Znajdują się tu piękne opisy oraz świetnie poprowadzone dialogi. Do plusów zaliczam również to, że ta powieść jest troszkę "ostrzejsza", niż poprzednie. Autorka nie bała się tutaj mocniejszego słownictwa i agresywniejszych zachowań swoich postaci, co bardzo wpasowało się w cały klimat. Nie mam tu oczywiście na myśli przekleństw. Tych tutaj nie znajdziemy, albo ja ich nie wyłapałam.

Szkoda, że autorka nie opisała dokładniej Rashemenu. Ja, jako fanka Forgotten Realms wyczytałam już chyba wszystko, co możliwe na temat tej Krainy, więc rozumiałam doskonale co się tam działo. Obawiam się jednak, że dla niezaznajomionych z tym światem czytelników może sprawiać to trochę trudności. Niemniej jednak nie powinno Was to zrażać.

Co do fabuły, jestem nią urzeczona. Najbardziej podobały mi się momenty, w który Lolth, bogini drowów próbowała sobie przywłaszczyć Liriel jako swą wyznawczynie i jakie to wszystko niosło ze sobą konsekwencje. Każde zdanie w powieści jest przemyślanie i nie pisane po próżnicy, wszystko ma swoje znaczenie. Serię naprawdę gorąco polecam wszystkim fanom fantasy.

OCENA: 5+/6

sobota, 12 lipca 2014

Jakub Ćwiek - Kłamca

Tytuł: Kłamca
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawnictwo: Fabryka Słów, Lublin 2005
Strony: 272


Po raz kolejny potwierdza się to, że ile ludzi na świecie, tyle opinii. Kłamca autorstwa Jakuba Ćwieka jest chwalony wszem i wobec, przez co sama nastawiałam się na tą książkę. Chociaż ma wiele plusów, ma też wady, które przeważyły na mojej ocenie. Ta recenzja będzie krótka, gdyż nie ma sensu opisywać każdego z opowiadań.

Szturm na Valhallę zakończył się zwycięstwem zastępów anielskich.. Loki, o którym tutaj mowa, patron oszustów i zdrajców, adoptowany syn Odyna został ocalony. Mało tego, przyłącza się do zwycięzców, aby zostać anielskim chłopcem na posyłki... 

Źródło obrazka

Kłamca to lektura lekka, nie pozbawiona humoru. Mamy tutaj 10 opowiadań, których głównym bohaterem jest właśnie tytułowy Kłamca, czyli Loki. Każde opowiada o zupełnie czym innym, jednak w każdym Kłamca ratuje kogoś z opresji i nie robił tego bynajmniej z altruistycznych pobudek. Aniołowie również nie są takimi łagodnymi stworzonkami, za jakie zawsze ich miałam.

No i wszystko byłoby wspaniałe, gdyby nie to, ze fabuła kompletnie mnie nie porwała. Czytając książkę nudziłam się jak mops i złapałam się kilka razy na tym, ze myślami jestem zupełnie gdzie indziej. Wymieszanie ze sobą różnych mitologii raczej nie wyszło na plus. W pewnych momentach wszystko było tak chaotyczne, że wytrzeszczałam oczy ze zdziwienia. Opowiadania często kończyły się tak jakby w połowie. Najgorzej wypadły pierwsze cztery opowiadania. Byłam już skłonna odrzucić książkę na półkę "nigdy, przenigdy", ale dałam jej szansę. Pozostałe czytało mi się już o wiele szybciej i lżej.

Osobiście książki nie polecam. Nie mówię, że jest zła, ale na pewno w moim odczuciu nie jest dobra. Wiadomo jednak, że każdy lubi co innego. Mnie Loki w takiej postaci do siebie nie przekonał. Na pewno sięgnę po inne powieści pana Ćwieka, gdyż chcę się przekonać, czy tylko Kłamca nie przypadł mi do gustu.

OCENA: 3/6

poniedziałek, 7 lipca 2014

Maria V. Snyder - Siła Trucizny


Cykl: Twierdza Magów
Tytuł: Siła Trucizny
Autor: Maria V. Snyder
Wydawnictwo: MIRA, Warszawa 2012
Przekład: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Strony: 384

W książkach bardzo lubię, kiedy główna bohaterka jest silną, zaradną kobietą. Kiedy w brutalnym świecie potrafi odnaleźć w sobie moc, by przeciwstawić się wszystkim trudnościom i walczyć o siebie, o swoją wolność oraz swoje życie. Łatwo mi jest się z taką postacią utożsamić i automatycznie zdobywa moje uznanie oraz sympatię. Tak właśnie było w przypadku Yeleny.

Yelena została skazana na śmierć za dokonanie morderstwa. Prawo Iksji jest surowe, więc nie ma znaczenia, że zrobiła to w obronie własnej. Wyrok zostaje zamieniony na pracę testerki żywności komendanta, aby uchronić jego życie przed żądnymi krwi trucicielami. Szybko okazuje się jednak, że została zamknięta w złotej klatce. Dodatkowo odkrywa, że potrafi władać magiczną mocą. Musi walczyć o przetrwanie w świecie okrutnym, pełnym intryg, świecie bez kompromisów...


Książkę czytało mi się niesamowicie szybko. Ani się obejrzałam, a prawie 400 stron było już za mną. Dawno nie czułam żalu, kiedy odkładałam książkę. W przypadku przygód Yeleny tak się właśnie zdarzyło. Autorce należą się brawa za pomysł na powieść. Chociaż znalazłam w niej kilka wad i niedociągnięć, nie uprzykrzyły mi one lektury. Główną bohaterkę przedstawiłam już na początku. Yelena to naprawdę kobieta silna i zdeterminowana. W pewnych momentach zachowywała się irytująco, ale zawsze powtarzam, że człowiek zbyt idealny jest niebezpieczny, bo nie wiadomo co skrywa pod skórą. 

Na samym początku nie wiedziałam co sądzić o tej powieści. Wyglądała jak książka dla nastolatków, która sili się na książkę dla dorosłych. W pewnym momencie jednak to uczucie całkowicie zniknęło i zagłębiłam się w kolejnych intrygach. Fakt jest taki, że język użyty w powieści jest aż nadto współczesny i prosty, co jest zarówno wadą jak i zaletą. W końcu nie każda książka musi być okraszona górnolotnym słownictwem. Wątek romantyczny spełnił wszystkie moje oczekiwania. Na początku zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam, ale to co wymyśliła autorka było o wiele lepsze, niż to co ja miałam w głowie. Świat, w którym toczy się akcja, jest naprawdę bezwzględny i brutalny. Nie ma tu miejsca na otwarte kompromisy. 

Zawirowań akcji było tutaj nie mało, nie mogłam przewidzieć co się dalej stanie. Jest to ogromna zaleta książki, gdyż nie ma nic bardziej irytującego, kiedy już na początku lektury domyślam się, co stanie się na końcu. Właściwie, to była jedna rzecz, którą rozgryzłam od razu, ale wydawała mi się bardzo oczywista. Bardzo żałuję, że następne części wydane są w formie e-booków, gdyż bardzo chętnie zaopatrzyłabym się w papierową wersję. Pozostaje mi na razie obejść się smakiem.

OCENA: 5/6

sobota, 5 lipca 2014

Marcin Mortka - Martwe Jezioro


Tytuł: Martwe Jezioro
Autor: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Fabryka Słów, Lublin 2011
Strony: 312


Polscy autorzy rzadko goszczą na moich półkach, dlatego pomału to zmieniam. Z panem Mortką do czynienia miałam już wcześniej, a na Martwe Jezioro polowałam już od dawna. W końcu mi się udało. Co do książki miałam wysokie oczekiwania, gdyż Morza Wszeteczne tego autora podniosły poprzeczkę. Poza tym, czyż ta okładka nie jest boska?

Smocze Przekleństwa rzucone lata temu sprawiły, że narody stały się nieszkodliwe, a kult Smoczej Pani roznosi się po świecie. Władający Mocą zostają mordowani, bądź okaleczani, czego dokonują Strażniczki, Smocze Kapłanki. W tym wszystkim mamy Martwe Jezioro. Nie wolno bowiem się udać na jego drugi brzeg. Ci którzy to robili, nie wracali, bądź znajdowano ich truchła. Mads Voorten, weteran wojenny, za nic ma zakazy. Jest zdeterminowany, by osiągnąć swój cel.

Czy rozczarowałam się tą książką? Przyznam się szczerze, że fabuła nie porwała mnie tak, jakbym sobie tego życzyła. Tajemnic tutaj co nie miara. Owszem, lubię tajemnice, ale te tutaj były takie trochę na siłę. Główny bohater, Mads, strasznie przypominał mi Rolanda z Mórz Wszetecznych, a właściwie powinnam powiedzieć, że to Roland był podobny do Madsa, ze względu na to, że Martwe Jezioro było wydane wcześniej. Jest to jednak typ bohatera, który uwielbiam, dlatego wybaczam ten mały grzeszek. Mimo niektórych mankamentów książka mnie nie rozczarowała.

Jeśli lubicie akcję, to jak najbardziej powinniście sięgnąć po tą książkę. Tutaj cały czas się coś dzieje, a to ktoś dostaje obuchem w łeb, a to ktoś walczy na miecze, a to ktoś "rzyga ogniem"... Ciężko było mi streścić fabułę książki, gdyż tak naprawdę wszystko jest ważne. Okładka zachęca nas do przeczytania mówiąc: "jak nigdzie indziej skrzy się humorem". Zgadzam się z tym, ale tylko w połowie. Wybuchów śmiechu nie było, ale lekkie uśmieszki już tak.

Poza Madsem mamy tutaj jeszcze kilku innych bohaterów, jednak zachęcam, do zapoznania się z nimi osobiście, gdyż każdy z nich jest nietuzinkowy i rzeczywiście posiada własną osobowość. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ często w książkach jest tak, że wszystkie postacie są takie same: płaskie i bezbarwne. Na szczęście pan Marcin Mortka dba, by każdy z nich był inny. Najciekawszą jak dla mnie był... kruk. Tak, dobrze przeczytaliście. Prawie każda wymawiana przez niego kwestia sprawiała, że na mojej twarzy gościł uśmiech. A relacja Mads-ptak... przekonajcie się sami.

Martwe Jezioro to lektura lekka i przyjemna. Czyta się ją bardzo szybko. Autora chwalę sobie za to, że rozwijam swoje słownictwo przy jego książkach. Niektórzy twierdzą, że Marcin Mortka nie potrafi sklecać zdań, jednakże ja się z tym ani trochę nie zgadzam. Cóż, każdy ma inny gust, ale narzekanie na to, że jakaś książka jest lekturą rozrywkową moim zdaniem mija się z celem. Takie też są potrzebne, bo przecież przy takich się najlepiej odpoczywa.

OCENA: 4+/6

środa, 2 lipca 2014

Frank Herbert - Diuna

Cykl: Kroniki Diuny
Tytuł: Diuna
Autor: Frank Herbert
Wydawnictwo: REBIS, Poznań 2007 (oryginalne 1965)
Strony: 670
Przekład: Marek Marszał

Diuna. Tytuł ten przewijał się w mojej głowie od dawien dawna. Kojarzyłam, że jest film, że jest książka, nawet dość popularna. Przyszedł więc moment, w którym powiedziałam sobie, że wypada dowiedzieć się coś więcej na jej temat. Tak oto w moich dłoniach pojawiła się cegła pod tytułem Diuna. Autor został nagrodzony wieloma nagrodami za napisanie tego dzieła, m.in. Hugo (1966) oraz Nebula (1965) [inf. z okładki], co tylko i wyłącznie zaostrzyło mój apetyt na powieść. Jest to pierwsza część cyklu Kroniki Diuny.

Arrakis to planeta, która nazywana jest Diuną. Tylko i wyłącznie na niej znaleźć można melanż- przyprawę, która przedłuża życie oraz umożliwia podróże kosmiczne. Ponadto ma jeszcze jedną właściwość- dzięki niej można przewidywać przyszłość. Władzę na Diunie sprawują Harkonnenowie, jednakże Padyszach Imperator Szaddam IV zarządza, aby ustąpili na rzecz rodu Atrydów, ich zaciekłych wrogów. Książę Leto wraz z synem Paulem oraz swą konkubiną Jessiką przybywają na Arrakis. Był to jednak zwykły podstęp.

Co mogę powiedzieć o tej książce? Na pewno jest trudna, używane jest w niej typowo naukowe słownictwo, a niektórych wydarzeń po prostu nie potrafiłam zrozumieć. Jest to powieść, którą należy czytać w pełnym skupieniu, najlepiej w samotności, by nic nie odwracało naszej uwagi. W tej książce liczy się każde zdanie. Chociaż autor zdradzał co wydarzy się dalej, czytałam, aby dowiedzieć się, jak do tego wszystkiego dojdzie. 

Tematyką główna jest oczywiście władza, pieniądz i potęga. Jednakże nie tylko. Zostaje tutaj poruszona problematyka ekologiczna. Diuna bowiem jest planetą, na której liczy się każda kropelka wody. Dlaczego? A no, Arrakis to jedna, wielka pustynia, a rdzenni mieszkańcy, Fremeni, nauczyli się wykorzystywać każde źdźbło wilgoci ze swego ciała za pomocą filtraków. Nie chcę zdradzać za dużo z fabuły książki, więc nie mogę opisać więcej. Były też inne niebezpieczeństwa prócz palącego słońca, mianowicie czerwy, pustynne stworzenia. W książce działo się tyle rzeczy, że ciężko zebrać je wszystkie do kupy. Akcja ciągle pchała się naprzód, zakręcała, by przybrać zupełnie inne tory... Podstęp goni podstęp, a zdrada zdradę. Nie zabrakło tutaj także miejsca na miłość.

Nie podobały mi się dziwne zachowania postaci. Frank Herbert ponadto postawił na to, aby opisać przemyślenia bohaterów. Ma to swoje wady i zalety, przyznam się, że mi osobiście czytało się to co najmniej dziwnie. W niektórych fragmentach nie bardzo wiedziałam co się dzieje i musiałam wracać do nich kilka razy. Książki tej nie da się pochłonąć jednym tchem, a przynajmniej ja nie potrafiłam. Zmuszona byłam robić sobie przerwy, gdyż trochę mnie męczyła.

Autor sprytnie przeplatał naukę z fantastyką, matematykę z magią i pisał o fizyce jak o czymś oczywistym. Nie zrażajcie się jednak, ponieważ z tyłu książki jest słowniczek. Moja radość była niemalże nieopisana, gdy go ujrzałam. Dodatkowo mamy opis religii Diuny, opis postaci oraz to co kocham: mapka. Mapki powinny być we wszystkich książkach! Książkę polecam każdemu, głównie fanom gatunku. Grafiki są dziełem pana Wojciecha Siudmaka.

OCENA: 4+/6

wtorek, 1 lipca 2014

Podsumowanie czerwca



Kolejny miesiąc za nami, kolejny, który minął z prędkością światła. Czy Wam czas też tak szybko leci? Czerwiec jest zawsze dla mnie wyjątkowy, ponieważ to właśnie w czerwcu się urodziłam. W tym roku był jednak szczególny, gdyż skończyłam 25 lat. Wcale nie czuję się na swój wiek, w duchu dalej jestem roztrzepaną trzpiotką. Moja miłość do czytania na szczęście z wiekiem się nie zmniejsza, a wręcz przeciwnie. :)

Przeczytanie książki: 4

Diuna (recenzja niebawem)

Ilość stron: 1867
Obserwatorów: 83 (przybyło 7:)
Najciekawsza książka: Kochany Jim, Diuna
Najgorsza książka: Shirley
 
A jak Wam minął czerwiec?




LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...