Gdy wiatr przestaje orzeźwiać, a zaczyna zrywać kapelusze z głów, deszcz nie nawadnia
a chłodzi, a słońce to 'towar' deficytowy, to oznacza tylko jedno - jesień w pełni.
Rzadziej wtedy wystawiam nos z domu. Po cofnięciu wskazówek zegara jakoś tak sennie się zrobiło, leniwie. Wieczory sprzyjają nadrabianiu książkowych zaległości, i w domu częściej parzy się herbatę. Tylko po co? Przecież i tak częściej niż zwykle wlepiam wzrok
w zadrukowane karty książki, uciekając myślami zupełnie gdzieś indziej, a moim ulubionym przedmiotem jest korkociąg.
a chłodzi, a słońce to 'towar' deficytowy, to oznacza tylko jedno - jesień w pełni.
Rzadziej wtedy wystawiam nos z domu. Po cofnięciu wskazówek zegara jakoś tak sennie się zrobiło, leniwie. Wieczory sprzyjają nadrabianiu książkowych zaległości, i w domu częściej parzy się herbatę. Tylko po co? Przecież i tak częściej niż zwykle wlepiam wzrok
w zadrukowane karty książki, uciekając myślami zupełnie gdzieś indziej, a moim ulubionym przedmiotem jest korkociąg.
Mimo to lubię jesień za kolory. Za oszronione poranki i całkiem przyjemne południa.
Za szeleszczące chodniki, i za długie wieczory z książką (przeczytaną bądź nie).
Za kuchnię bardziej kolorowa i aromatyczną, bo rozgrzewa, i za garderobę grubiej plecioną, która w cudownie naturalny sposób ukrywa kobiece kompleksy.
Za szeleszczące chodniki, i za długie wieczory z książką (przeczytaną bądź nie).
Za kuchnię bardziej kolorowa i aromatyczną, bo rozgrzewa, i za garderobę grubiej plecioną, która w cudownie naturalny sposób ukrywa kobiece kompleksy.
I w domu jakoś tak chętniej wyzbywam się kolorów, na rzecz wszechogarniającego vintage. Pastele wyparłam kolorami ziemi, a energetyczne letnie dekoracje zamieniam na dary jesieni, zdjęcia w sepii i grubo plecione koce. I mierzę się się z przemyśleniami ...
...bo jesienią jest tak jakoś bardziej nostalgicznie.
A Wy za co lubicie jesień?
B.