niedziela, 27 września 2015

Chorwacja po sezonie



By wypoczywać nie potrzebuję sierpniowych upałów i pięciogwiazdkowego hotelu, 
a tym bardziej zatłoczonych plaż, tłumów na deptaku, korków na granicy i cen, windowanych na potrzeby turystycznego biznesu. Za to zdecydowanie potrzebuję obcowania z naturą, spokoju po zachodzie słońca i kilku zaprzyjaźnionych dusz, z którymi mogę się tym dzielić. Stąd, Chorwacja po sezonie. 

Kraj ten kocham bezgranicznie, i mogłabym go odwiedzać w sezonie i poza nim. 
Nawet w zimie, mogłabym zaszyć się w małej chacinie w górach, najlepiej z widokiem na Hvar, a wtedy drżyjcie narody, bo zaczęłabym chyba sama wypiekać chleb i pisać powieść. Wrzesień jednak jest już na tyle 'po', by zaobserwować jak z ulic znikają wycieczkowi naganiacze, budy z suwenirami i drobnym jedzeniem, na poczet bazarku owocowo-warzywnego, kilku dobrych knajpek i małej lokalnej art-galerii.
Słońce grzeje, nie smaży. Ludzie spacerują po plaży, a nie zygzakują pomiędzy 
ręcznikami. Czas zwalnia. Jest ciszej, spokojniej, bardziej kameralnie. 
Godzinami można przerzucać kilogramy kamyków na plaży, zajadać słodkie figi 
i patrzeć, jak drzewka uginają się od nadmiaru oliwek. 
I w takiej scenerii, mogę grać życiową rolę. Z dziesiątkami powtórek i wkurzonym reżyserem. I oglądać codziennie te same obrazki. A po godzinach, obmywać skórę, słoną od morskiej bryzy i pić dobre wino. ...i rozmawiać, i śmiać się do północy.





Zasypałam Was nadmiarem zdjęć? To mylne wrażenie. 
Żadna ilość zdjęć nie odda klimatu niektórych miejsc, które jest nam dane oglądać live. 
Naładowałam baterie na maxa, więc jeśli w najbliższym czasie będę twierdziła,
że jestem zmęczona, to możecie być pewni że kłamię. :) 

Buziaki! 

B.


wtorek, 1 września 2015

kolejny etap



Zawsze uwielbiałam wakacje. W dzieciństwie były długo wyczekiwaną nagrodą, za każdy udany rok szkolny. W młodości pretekstem do imprez, biwaków i trzymania się za rękę 
w ciepłe wieczory. Teraz gdy jestem pełnoetatową matką, są dla mnie czasem ładowania baterii na słońcu, wietrzenia i 'męczenia' dzieciaków w terenie, i trzymania się za rękę 
w ciepłe wieczory, gdy baterie dzieciaków są już wystarczająco wyczerpane, od tego 
wietrzenia i 'męczenia'. :)

...i tak każdy rok szkolny zatacza koło, kończąc się właśnie tym cudownym, letnim czasem, pachnącym dojrzałymi na słońcu owocami, głośnym, za sprawą wolnych od obowiązków dzieciaków i gorącym, nie tylko od upałów, ale również od tej drugiej dłoni.

A potem już tylko kolejny etap. Pierwszy wrzesień i nowa lista obowiązków. Lista dla przedszkolaka i lista dla mamy.  I pomimo, że dla nas to ciągle jeszcze bardziej rok przedszkolny niż szkolny, to jakby z tyłu głowy, początek września mamy zapisany jako początek nowego rozdziału.




Witam Was Kochani po tej mojej letniej, blogowej przerwie. 
Świadomej i zaplanowanej. I owszem, tęskno mi było za Wami, ale lista 
wakacyjnych priorytetów, wyparła całkowicie siadanie do komputera. :)
I szczerze mówiąc dobrze mi z tym. Odpoczęłam i przewietrzyłam umysł. 
A to jeszcze nie koniec. Bo chociaż Babeczka już do Was wraca, to ja jeszcze przez chwilę zamierzam leniuchować, gdyż dwutygodniowy urlop, ciągle jeszcze przede mną. 

Tak więc moi Drodzy nie przedłużając - wróciłam, i też zaczynam swój kolejny etap. :)





Buziaki! 

Basia