Tak, dobrnęłam do setnego posta. Obolała, opuchnięta, trochę niedospana, nosząca słodki ciężar pod sercem:) Jutro kolejna wizyta u gina-mam nadzieję, że całkowitego zakazu poruszania się nie dostanę.
Dziękuję za Wasze słowa wsparcia, pozytywne fluidy, myśli:)
Dziś podziękowania, a w kolejnym poście obiecane candy dla stałych czytaczy:)
Niedziela zaowocowała pracą na działeczce i powolnym kończeniem wrzosowiska.
Doszły wrzoski liliowe-intensywnie zielone, żółta różyczka The Fairy-okrywowa, mnóstwo kory sosnowej i szyszki
I najśliczniejsze chyba dotąd wrzosy, jakie udało mi się kupić-szare, zamszowate:) Powiększcie zdjęcie-efekt bombowy
Nadszedł czas na przesadzanie iglaków, więc aurea nana powędrowała koło cisa, daniki i golden carpet
Piękny liliowy wrzos, gęsty kwiatostan i te szyszki... kawałek lasu..
I królowa wśród nich:) Jasnoróżowa okrywowa :) Pączki dopiero rozkwitają:)
A tu podgląd na wrzoski
Pozdrawiam ciepło, nas znów dopadło przeziębienie;/ Kurujemy się naturalnie.
Miłego tygodnia