Minęło już dziesięć dni od Festiwalu w Rybniku, a ja dopiero dzisiaj mam chwilę czasu by podsumować to co się tam działo. A było tego jak zwykle sporo. Po pierwsze prowadziłem warsztaty. W pierwszym dniu Festiwalu zorganizowałem warsztaty z fotografii portretowej w studio. Miałem poważny zgryz, jak w tak krótkim czasie, jaki mogliśmy poświęcić na zajęcia, przekazać konkretną wiedzę i jeszcze pozwolić ludziom trochę fotografować. Wychodzę zawsze z założenia, że warsztaty powinny być miejscem, gdzie najważniejsze jest poznanie światła, techniki, czy innej wiedzy potrzebnej do fotografowania, a nie tylko miłym sposobem spędzenia czasu. Dlatego wolę położyć większy nacisk na tłumaczenie i pokazywanie na przykładzie jak światło wpływa na zdjęcie, jak kontaktować się i pracować z modelką. A potem wszyscy mogą fotografować. Tym razem każdy mógł spędzić z modelką sam na sam, masę czasu, całe 90 sekund. Wydaje się wam, że to mało? Wcale nie. Gdy mamy już zrobioną najgorszą robotę, czyli ust...