Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cykl. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cykl. Pokaż wszystkie posty

piątek, 17 czerwca 2022

Magda Puzio – „Nowa rzeczywistość” #1

 



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki. Dziękuję!


Wydawnictwo: NOVAE RES

Gdynia 2022

 

Wszyscy doskonale pamiętamy jeszcze dzień, w którym rozpoczęła się pandemia koronawirusa. Kiedy ze świata zaczęły napływać coraz bardziej niepokojące informacje o chorobie i zgonach ludzi, którzy na nią zapadali, jedni odczuwali ogromny strach, podczas gdy inni twierdzili, że tak naprawdę nie ma się czego bać i utwierdzali się w tym przekonaniu przez kolejne tygodnie, a nawet miesiące. Robili to również wtedy, gdy było już wiadome, że z tajemniczym i nowym wirusem z Chin nie ma żartów. W mediach każdego dnia pojawiali się coraz to nowi eksperci od chorób zakaźnych, a każdy z nich miał swoją własną teorię, która nie zawsze pokrywała się z opinią ich kolegów i koleżanek po fachu. I znów jedni siali strach i panikę, a inni starali się uspokajać. Natomiast w chwili, gdy do akcji wkroczył rząd i polityka, wszystko diametralnie się zmieniło. Zostaliśmy zamknięci w domach. Mogliśmy wychodzić na zewnątrz jedynie po to, aby zrobić najpotrzebniejsze zakupy. Kazano nam, pod karą mandatu, nakładać na twarz maseczki ochronne, aby ograniczyć transmisję wirusa. Szpitalne sale zapełniały się chorymi, a medycy tracili siły z wyczerpania. Rzeczywistość, jaką znaliśmy do tamtej pory, nagle przestała istnieć i nikt nie odważył się prognozować, kiedy to wszystko się skończy i wrócimy do normalności. Tylko czy przypadkiem ta nowa rzeczywistość nie stała się dla nas nową normalnością, w której musieliśmy nauczyć się żyć i która będzie nadal trwać, a my nawet nie będziemy zdawać sobie z tego sprawy?

Właśnie o takiej nowej rzeczywistości pisze Magda Puzio na kartach swojej debiutanckiej powieści. Jest rok 2035, a obostrzenia pandemiczne wciąż obowiązują. W małym miasteczku o nazwie Nowogłos żyją przyjaciółki, które znają się wzajemnie niczym przysłowiowe łyse konie. Miasteczko jest fikcyjne, choć poniekąd wzorowane na prawdziwej miejscowości. Mieszkające w nim główne bohaterki razem dorastały, dzieliły ze sobą smutki i radości, zwierzały się sobie nawzajem z rozmaitych problemów i niecierpliwie czekały, aż osiągną upragnioną dorosłość, która sprawi, że w końcu staną się wolne. Ale czy w nowej rzeczywistości jest choćby najmniejsza szansa na to, aby być wolnym? Czy można mówić o wolności, kiedy teraźniejszość jest niepewna, a i nie wiadomo, co przyniesie najbliższa przyszłość?

Wanda, Matylda, Zuzanna i Hanna mają po dwadzieścia kilka lat i tak naprawdę nie pamiętają już jak wygląda normalność. Dla nich normalnością jest nowa rzeczywistość nafaszerowana obostrzeniami, restrykcjami i nieustanną potrzebą planowania każdego dnia. Bez planu nie mogą spotykać się ze znajomymi, nie mogą wyjść do kawiarni czy na zwykłe zakupy lub spacer. Dla nich codziennością jest robienie znienawidzonych testów na obecność wirusa i spotykanie na każdym kroku służb, które skrupulatnie kontrolują to, czy obywatele przestrzegają zakazów i rozporządzeń nałożonych przez rząd. I choć generalnie niby nie ma już pandemii, to jednak ludzie wciąż nie mogą się ze sobą spotykać, ani też wyjeżdżać, kiedy przyjdzie im na to ochota. Nadal też obowiązują kwarantanny. Świat, w którym dziewczyny żyją jest pełen strachu, a społeczeństwo bezustannie jest inwigilowane. Jak długo można egzystować w ten sposób? Czy w końcu przyjdzie czas, gdy ktoś zbuntuje się przeciwko takiemu życiu? Czy ludziom wreszcie otworzą się oczy i zobaczą, że ktoś nimi manipuluje? Czy będą mieć na tyle odwagi, aby zacząć działać?

Moim zdaniem Magda Puzio to obiecująca młoda autorka, która swoim debiutem wzbogaca polską literaturę obyczajową, z lekką domieszką fantastyki, o naprawdę oryginalną pozycję. Autorka proponuje czytelnikowi ciekawą i niezwykle emocjonalną historię opartą na aktualnych wydarzeniach. Fabuła powieści jest tak skonstruowana, że odkrywa przed czytelnikiem to, co może się wydarzyć, choć wcale nie musi. Obok głównych bohaterek, autorka wprowadza do powieści również bohaterów drugiego planu, którzy są nie mniej interesujący i warci uwagi, a ich portrety psychologiczne wnoszą do fabuły książki wiele dobrego. Każdy z nich ma coś do powiedzenia, w co warto się uważnie wsłuchać. To swego rodzaju przesłanie na przyszłość.

Nowa rzeczywistość to opowieść nie tylko o przyjaźni, miłości i relacjach międzyludzkich, ale także o tym, jak nie dać sobą manipulować i jak nie zatracić w sobie umiejętności samodzielnego myślenia, albowiem nie wszystko, co narzucane jest naszym bohaterom z góry jest automatycznie dla ich dobra. Pod przykrywką troski o ich bezpieczeństwo i zdrowie stopniowo zabierana jest im wolność, przez co z łatwością mogą stracić swoją prywatność, a nawet swobodę w sytuacjach stricte intymnych, a na to nie można przecież pozwalać w nieskończoność. To także opowieść o tym, jak odnaleźć się w nowym i nieznanym dotąd świecie i nie zwariować. To również historia o przeciwstawianiu się tym, którzy mają władzę, dzięki której chcą stłamsić społeczeństwo, a ono za nic nie może zgadzać się na takie traktowanie. Jedynym rozwiązaniem jest zatem działalność… w podziemnym ruchu oporu, czyli w czymś, co większości z nas kojarzy się z wojną. Czy w związku z tym nasi bohaterowie wypowiedzą władzy wojnę? A jeśli tak, to która strona ją wygra? Oprócz powyższego, w powieści nie brakuje również zaskakujących zwrotów akcji i humoru. To naprawdę oryginalna historia napisana na potrzeby aktualnej sytuacji.

Nowa rzeczywistość to powieść przeznaczona przede wszystkim dla młodzieży studenckiej, ale z powodzeniem mogą sięgać po nią zarówno starsi, jak i nieco młodsi czytelnicy. Autorka zapowiada dalszy ciąg, więc nie grozi nam szybkie pożegnanie się z bohaterami. Polecam tę książkę każdemu, kto ma ochotę na zanurzenie się w nowej rzeczywistości. Naprawdę warto przeczytać!

 

Agnieszka Różycka

tłumaczka, autorka, eseistka, dziennikarka



 

 

 

środa, 17 października 2018

Renata Czarnecka – „Ja, królowa. Bona Sforza d’Aragona”












Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki. Dziękuję!



Wydawnictwo: KSIĄŻNICA/
GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.
Katowice 2018



Bona Sforza d’Aragona (1494-1557) stanowi jedną z wielu postaci historycznych budzących kontrowersje. Jedni przypisują jej ogromne zasługi dla Polski, zaś inni szkalują i nazywają „trucicielką”. Prawdą jest, że przez bardzo długi czas była nie doceniana. Bardzo źle wypowiadali się o niej przeciwnicy polityczni oraz ci, którym Bona nadepnęła na odcisk, a potem byli to kolejni dziejopisarze, którzy bezrefleksyjnie powtarzali słowa swoich poprzedników. Bona Sforza d’Aragona przyszła na świat jako włoska księżniczka. Była córką i zarazem przedostatnim dzieckiem Giana Galeazza Sforzy (1469-1494) i Izabeli Aragońskiej (1470-1524). Notatka sporządzona własnoręcznie przez królową w jej Modlitewniku wskazuje, że było to dokładnie 2 lutego (sobota) 1494 roku o godzinie 13:30. W tamtym czasie godziny urodzeń dzieci pochodzących z arystokratycznych rodzin były bowiem skrupulatnie zapisywane ze względów astrologicznych, dlatego też notatka ta wydaje się być jak najbardziej wiarygodna.

Izabela Aragońska, myśląc perspektywicznie, pragnęła zapewnić swej córce jak najlepsze wykształcenie, co w przyszłości miało na celu doprowadzić do zawarcia przez Bonę intratnego małżeństwa. Była ona bowiem jedyną spadkobierczynią bogatego Księstwa Bari i Rosanno. W związku z tym Bona dogłębnie poznała historię, matematykę, prawo, teologię, która wtedy była zastrzeżona jedynie dla mężczyzn, a także nauczyła się gry na instrumentach, jazdy konnej, opanowała sztukę polowania oraz przyswoiła sobie takie kobiece umiejętności, jak taniec, śpiew, muzykę i oczywiście hafciarstwo. Ówcześni mężczyźni mogli czuć się niekiedy wielce zawstydzeni w jej towarzystwie, ponieważ Bona błyszczała wiedzą nie tylko na temat pism redagowanych przez wybitnych ojców Kościoła, ale także antycznych twórców, jak Marek Tulliusz Cyceron (106-43 p.n.e.) czy Publiusz Wergiliusz Maro (70-19 p.n.e.). Biegle posługiwała się nie tylko językiem włoskim, lecz również łacińskim, niemieckim, zaś po ślubie z Zygmuntem I Starym (1467-1548) także polskim.

Królowa Bona Sforza d’Aragona (1521)
Drzeworyt pochodzi z dzieła
Justusa Ludwika Decjusza
(ok. 1485-1545).
Pomimo iż mówiono, że dwór w Bari jest siedliskiem wszelkiego rodzaju cielesnych uciech i romansów, w których aktywnie miała uczestniczyć także matka przyszłej królowej Polski, to jednak sama Bona była raczej powściągliwa w tych sprawach i daleka od ulegania pokusom. Generalnie odrzucała umizgi przystojnych młodych mężczyzn. Niemniej podejrzewano ją o płomienny romans z Hektorem Pignatelim (?-1535), który był synem kochanka jej matki. Chociaż była powściągliwa w używaniu życia, to jednak postrzegano ją jako osobę niebezpieczną. Po Izabeli Aragońskiej miała bowiem odziedziczyć skłonność do pozbywania się swych wrogów przy pomocy trucizn. Na taki wizerunek wpływ miał zapewne fakt, iż wielką sympatią Bona darzyła największą trucicielkę swojej epoki, czyli córkę papieża Aleksandra VI (1431-1503) – Lukrecję Borgię (1480-1519), z którą przez pewien czas gorliwie wymieniała korespondencję.

Izabela Aragońska robiła wszystko, co tylko mogła, aby korzystnie wydać Bonę za mąż. W ten sposób pragnęła bowiem, choćby jedynie częściowo, odzyskać utracone wcześniej strefy wpływów. W żyłach Bony płynęła przecież krew europejskich cesarzy, papieży i królów. Czasami Izabela Aragońska mierzyła aż za wysoko, co tylko przysparzało jej rozczarowań. Kiedy 2 października 1515 roku władca największego państwa Europy Środkowej stracił małżonkę, cesarz Maksymilian I Habsburg (1459-1519) podjął działania mające na celu wprowadzić na tron Polski jedną ze swoich protegowanych. I tak oto przy pomocy kanclerza Krzysztofa Szydłowieckiego (1467-1532) przedstawił owdowiałemu Zygmuntowi I, pochodzącemu z dynastii Jagiellonów, trzy kandydatki, wśród których była także Bona Sforza d’Aragona. Utrata ukochanej żony i żałoba sprawiły, że polski król odrzucił wszystkie kandydatki, uznając, że ponowne małżeństwo będzie niestosowne w obliczu jego wielkiego cierpienia, a także zbyt krótkiego czasu, jaki upłynął od śmierci żony. Kiedy minął niespełna rok, propozycję ponowiono i przedstawiono Zygmuntowi już tylko dwie kandydatki. I tak oto w 1517 roku do Wilna, w którym Zygmunt uwielbiał przebywać, przywieziono portret księżniczki Bari. Polski król był nią oczarowany już od pierwszego wejrzenia. Ukryto przed nim prawdziwy wiek Bony, ponieważ lada dzień miała ona skończyć dwadzieścia cztery lata, co w tamtych czasach uznawano za wiek staropanieński. Do podpisania umowy przedślubnej doszło 21 września 1517 roku, zaś dokument ten gwarantował księżniczce prawo dziedziczenia Księstwa Bari i Rossano, co miało stanowić zabezpieczenie dla przyszłej królowej Polski.

Po zakończeniu pertraktacji i podpisaniu wspomnianej umowy przedślubnej przez pełnomocników Zygmunta i rodziny Sforzów, w dniu 6 grudnia 1517 roku odbyły się w Neapolu zaślubiny per procura (z łac. w zastępstwie), podczas których kaliski kasztelan Stanisław Ostroróg (?-ok. 1519) poślubił w imieniu polskiego króla księżniczkę Bonę. Po tym wydarzeniu rozpoczęto intensywne przygotowania do wyjazdu Bony do Polski. Z kolei dzień ślubu, który miał odbyć się w Krakowie, wyznaczono na 18 kwietnia 1518 roku. Kiedy wreszcie 13 kwietnia po długiej podróży Bona przybyła do podkrakowskiej Morawicy, została niezwykle uroczyście powitana przez królewskich wysłanników. Wygłoszono okolicznościową mowę, nie szczędząc przy tym na wychwalaniu zalet włoskiej księżniczki. Natomiast sam Zygmunt spotkał się z Boną dopiero następnego dnia, a było to na polu niedaleko Łobzowa. Monarcha zjawił się tam w towarzystwie orszaku złożonego z najważniejszych świeckich i duchownych dostojników. Na przybycie Bony król oczekiwał w specjalnym namiocie, przed którym rozwinięto czerwone sukno, po którym narzeczeni szli na swe pierwsze spotkanie. Zygmunt podał Bonie prawą rękę, zaś ona głęboko skłoniła się przed nim, po czym obydwoje padli sobie w ramiona. Potem ponownie wygłoszono okolicznościowe mowy, które wielu zapadły w pamięć na bardzo długo.


Umowa przedślubna zawarta pomiędzy Zygmuntem I Starym a Izabelą Aragońską 
w dniu 21 września 1517 roku. Kontrakt został zaakceptowany przez cesarza niemieckiego 
Maksymiliana I Habsburga. 


Kiedy już przemówienia dobiegły końca, zebrani usłyszeli huk armatnich salw honorowych, po czym cały orszak królewski wyruszył w stronę Krakowa. Nad porządkiem przemarszu pieczę trzymał nadworny marszałek Piotr Kmita Sobieński (1477-1553). Była to naprawdę barwna procesja, gdyż towarzyszące magnatom orszaki ubrane były zgonie z rozmaitymi światowymi trendami ówczesnej mody (Niemcy, Włosi, Francuzi, Węgrzy, Turcy). Widok ten wzbudził ogromny podziw wśród ludności oglądającej owe widowisko. Przed bramami Kleparza na przyszłą królową czekał już tłum mieszczan. Bonę powitał Stanisław Biel z Nowego Miasta (?), który był wówczas rektorem Akademii Krakowskiej. Tutaj również rozległy się armatnie wystrzały, natomiast Zygmunt i Bona obejrzeli zaaranżowany pojedynek dwóch rycerzy. Potem procesja ruszyła dalej, tworząc szpaler z członków władz miejskich, cechów rzemieślniczych oraz gildii kupieckich.

Trasa, którą przejeżdżali przyszli małżonkowie była pięknie udekorowana. Chociaż nie można było jeszcze ujrzeć specjalnie wzniesionych z tej okazji małych form architektury ulotnej, jak bramy czy łuki triumfalne (moda ta jeszcze nie dotarła do Polski), lecz mimo to przystrojone kosztownymi tkaninami i kwiatami kamienice i tak budziły zachwyt. Tak zwana „droga królewska” obejmowała Kleparz, Bramę Floriańską, ulicę Floriańską, rynek oraz ulicę Grodzką, aż do katedry wawelskiej, gdzie na Zygmunta i Bonę czekali już biskupi. Uroczystości powitalne trwały do późnego wieczora. Po odśpiewaniu hymnu Te Deum laudamus, Bona została odprowadzona do swoich komnat na Wawelu. Trzy dni później, zgodnie z planem, odbyły się uroczyste ceremonie ślubne i koronacyjne. Bona miała tylko dwa dni, by odpocząć po trudach podróży i wjeździe do Krakowa. Musiała też rozlokować się w nowym miejscu i poczynić przygotowania do kolejnych uroczystości. Trzeba pamiętać, że ten pełen przepychu wjazd do Krakowa, który wówczas był stolicą królestwa, stał się wzorem dla potomnych, według którego organizowano kolejne ceremonie wjazdu i powitania przybywających z zagranicy przyszłych królewskich małżonek. 


Bona Sforza d’Aragona i Zygmunt I Stary wraz z towarzyszącymi im dworzanami.
autor: Jan Matejko (1838-1893)


Najnowsza powieść Renaty Czarneckiej rozpoczyna się w chwili, gdy Bona Sforza d’Aragona przybywa do Polski i zostaje korowana na królową Polski. Jest to niezwykle ważne wydarzenie nie tylko w życiu Zygmunta i Bony, lecz także zwykłych ludzi. Oto bowiem następuje połączenie dwóch wielkich dynastii: Jagiellonów i Sforzów. Bona ma tylko dwadzieścia cztery lata, zaś jej małżonek przekroczył już pięćdziesiątkę. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że ta ogromna różnica wieku będzie stanowić przeszkodę nie tylko w kwestii wzajemnego porozumiewania się, ale także jeśli chodzi o wypełnianie obowiązków małżeńskich, to jednak prawda okazuje się zupełnie inna. Zygmunt jest zauroczony młodą małżonką, zaś Bona robi wszystko, aby podstarzały król nie poczuł się odtrącony. W miarę upływu czasu i w jej sercu zaczyna kiełkować uczucie miłości do męża. Owocem nocy poślubnej jest bowiem ich najstarsza córka Izabela (1519-1559), która dziedziczy imię po swej babce, Izabeli Aragońskiej.

W miarę upływu lat na świat przychodzą kolejne dzieci, w tym upragniony syn, przyszły Zygmunt II August (1520-1572). Już od pierwszego dnia życia jest on oczkiem w głowie matki. To przecież on ma odziedziczyć tron po ojcu i przedłużyć dynastię Jagiellonów. I choć córki także nie są bez znaczenia, bo wszak przy ich pomocy będzie można zaaranżować korzystne małżeństwa i tym samym wzmocnić nie tylko pozycję dynastii, ale przede wszystkim Polski, to jednak August jest tym, na którego Bona bezustannie chucha i dmucha, dbając o to, by nie stała mu się żadna krzywda. Najlepiej byłoby, aby na świat przyszedł kolejny zdrowy chłopiec. Niestety, los jakby się mścił. Z każdym kolejnym porodem Bona jest coraz bardziej niezadowolona. Rodzi bowiem córki, które chętnie oddałaby za choćby jeszcze jednego syna. W przeciwieństwie do królowej, Zygmunt cieszy się z każdego nowego dziecka i wydaje się zupełnie nie przejmować tym, że na Wawelu żyje tylko jeden następca tronu.


Jest rok 1537. Król Zygmunt Stary i Bona oraz ich dwór na lwowskim zamku słuchają 
przemówienia hetmana Jana Tarnowskiego (1488-1561) do zbuntowanej szlachty.
autor: Henryk Hipolit Rodakowski (1823-1894)


Jeśli ktoś myśli, że Bona stoi gdzieś z boku i biernie przypatruje się temu, co dzieje się w polityce, to grubo się myli. Ona ją tworzy. I choć to Zygmunt Stary nosi spodnie i oficjalnie rządzi krajem, to jednak silniejszą stroną jest tutaj Bona. Doradza Zygmuntowi, a czasami wręcz otwarcie się z nim spiera, jeśli widzi, że decyzje małżonka mogą mieć niekorzystny wpływ nie tylko na kraj, ale także na Jagiellonów. Takim postępowaniem królowa bardzo szybko przysparza sobie wrogów, dlatego też otacza się jedynie ludźmi zaufanymi, głównie tymi, których przywiozła sobie ze słonecznej Italii. I tak oto mijają lata, dzieci dorastają, Bona i Zygmunt się starzeją. Czas zatem rozpocząć aranżowanie korzystnych małżeństw dla dzieci. Niestety, nie wszystko idzie po myśli Bony. I znów dochodzi do sporów i rodzinnych konfliktów. Na tym polu najwięcej problemów przysparza królowej ukochany syn.

Ja, królowa to powieść, która stanowi kontynuację Księżnej Mediolanu i Madonn z Bari. I choć fabuła książki od początku do końca skupia się na osobie Bony Sforzy i jej panowaniu w Polsce, to jednak Autorka nie zapomina o postaciach znajdujących się w otoczeniu królowej. Wraz z nimi czytelnik wędruje po wawelskich komnatach, udaje się do Warszawy, podróżuje na Litwę, a nawet do dalekiej Francji. Sama Bona jawi się tutaj jako niezwykle silna kobieta, która pragnie za wszelką cenę osiągnąć zamierzony cel. I choć posiada niemało wrogów, to jednak każdego dnia próbuje sobie z nimi radzić, pomimo że nie zawsze wygrywa. Wydaje się, że jest bezwzględna w tym, co robi. Czytelnik wciąż zastanawia się, czy te wszystkie plotki, które o niej rozpowszechniano były jedynie wymysłem wyobraźni jej wrogów, czy faktycznie kryło się za tym coś więcej, a królowa była zdolna do popełnienia zbrodni, byle tylko postawić na swoim. Z jednej strony potrafi być naprawdę okrutna, zaś z drugiej kochająca, wyrozumiała, a niekiedy po prostu bezsilna, szczególnie jeśli chodzi o rodzinę.

Na kartach powieści najbardziej kontrowersyjna władczyni Polski na pewno nie jest przedstawiona jako postać czarno-biała, którą można byłoby jednoznacznie ocenić. Autorka ukazuje nam ją na czterech płaszczyznach, czyli jako królową, żonę, matkę i teściową. Niestety, te cztery obrazy nie zawsze są ze sobą zgodne. Powieściowa Bona Sforza to połączenie tak wielu sprzeczności, że naprawdę trudno jest stwierdzić, która z jej twarzy jest prawdziwa. Jako królowej nie można zarzucić jej niczego złego, choć czasami zdarza jej się przyznać, że nigdy nie darzyła Polski sympatią, lecz skoro już los rzucił ją do kraju, w którym zimą okrutnie marznie, stara się działać na jego korzyść, dlatego poprzez politykę, jaką uprawia próbuje nie tylko umacniać własną dynastię, ale też Polskę na arenie międzynarodowej. Nie jest też złą żoną. Widać, że jest bardzo przywiązana do Zygmunta i nawet jeśli nie darzy go jakimś szczególnie płomiennym uczuciem, to małżonek jest jej bliski.


Zawieszenie dzwonu Zygmunta na wieży katedry w Krakowie w 1521 roku.
autor: Jan Matejko


Z kolei jako matce można jej wiele zarzucić. Współczesnego czytelnika może zatem oburzać jej postępowanie wobec dzieci, ale trzeba pamiętać, że w XVI wieku, a szczególnie w rodach panujących, dzieci nie rodziło się po to, by je bezwarunkowo kochać i pragnąć ich dobra, lecz dlatego, aby w przyszłości stały się częścią polityki. To dzięki nim zawierano korzystne sojusze, łączono dynastie, a sami zainteresowani tak naprawdę nie mieli nic do powiedzenia. Miłość zarówno ta małżeńska, jak i rodzicielska nie miała większego znaczenia, jeśli w grę wchodziła polityka. W związku z tym kiedy Bona dostrzega, że jej zabiegi na niewiele się zdały, w konsekwencji czego pod jej dach wkracza ktoś, kto reprezentuje jej odwiecznych wrogów, natychmiast daje temu wyraz. Królowa jest bardzo zaborcza jako matka. Ta zaborczość objawia się przede wszystkim wobec Zygmunta Augusta. Czasami można odnieść wrażenie, że jej miłość daleko wykracza poza tę stricte macierzyńską. Gdyby nie fakt, iż August przyszedł na świat po to, by objąć tron po ojcu i spłodzić następcę tronu, to Bona chętnie zatrzymałaby go przy sobie i nie oddała żadnej innej kobiecie. Dlatego też wpada w furię, gdy jej jedyny syn pragnie być samodzielny i podejmować własne decyzje.

Muszę przyznać, że nigdy nie darzyłam Bony jakąś szczególną sympatią. Ta postać zawsze wydawała mi się okrutna, bezwzględna i po trupach dążąca do celu. Możliwe, że dałam się zwieść opiniom tych kronikarzy, którzy przedstawiali Bonę w złym świetle. Trudno jest mi powstrzymać się przed porównywaniem jej z Katarzyną Medycejską (1519-1589). Moim zdaniem obydwie królowe łączyło nie tylko pochodzenie, lecz przede wszystkim wizja dotycząca sprawowania rządów. Dla mnie Bona Sforza d’Aragona jest postacią tragiczną, co oczywiście nie zmienia faktu, że stanowi doskonały materiał na powieść czy film. Cieszy mnie ogromnie to, iż Renata Czarnecka nie wybiela królowej. Pokazuje ją czytelnikowi taką, jaka była naprawdę. Jak każdy człowiek miała wady i zalety. Żyła w bardzo ciekawych czasach i wielokrotnie musiała stawiać czoła poważnym problemom. Autorka zagłębia się w jej psychikę, ukazuje stan emocjonalny Bony i okoliczności, które popychały ją do podejmowania takich czy innych decyzji. Nie da się zaprzeczyć, że druga żona Zygmunta Starego odcisnęła trwałe piętno na historii Polski. Po prawie pięciuset latach od jej śmierci wciąż o niej rozmawiamy, piszemy, a nawet robimy filmy. Zapewne w chwili swojej tragicznej śmierci nawet przez myśl jej nie przeszło, że ludzie z kraju, którego nie darzyła sympatią, zapamiętają ją na wieki.

Ja, królowa to powieść, po którą warto sięgnąć bez względu na to, czy postać Bony Sforzy budzi sympatię czytelnika czy nie. Renata Czarnecka oddaje bowiem w nasze ręce książkę, którą czyta się z ogromnym zainteresowaniem. Ponadto podczas czytania trudno jest powstrzymać się od własnej oceny Bony i towarzyszących jej osób. Autorka nie opowiada się po żadnej ze stron. Nie narzuca czytelnikowi własnego zdania, lecz pozwala na swobodę interpretacji. Muszę przyznać, że dzięki książkom Renaty Czarneckiej zaczęłam inaczej postrzegać królową Bonę. Za każdym razem, kiedy czytam powieść Autorki mój stosunek do Jagiellonów nabiera innego wymiaru. Zachęcam zatem do sięgnięcia po trzecią część opowieści o Bonie Sforzy i gwarantuję feerię niezapomnianych czytelniczych doznań.








piątek, 30 czerwca 2017

Philippa Gregory – „Trzy siostry, trzy królowe”










Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa. Dziękuję!


Wydawnictwo: KSIĄŻNICA/
GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.
Katowice 2017
Tytuł oryginału: Three Sisters, Three Queens
Przekład: Urszula Gardner



Małgorzata Tudor (1489-1541), królowa Szkocji (1503-1513) była najstarszą córką Henryka VII Tudora (1457-1509), króla Anglii w latach 1485-1509, oraz jego żony Elżbiety York (1465-1503), która z kolei była córką Edwarda IV Yorka (1442-1483). Małgorzata urodziła się 29 listopada 1489 roku w Westminster. Jeszcze zanim skończyła sześć lat, rozpoczęły się kilkuletnie negocjacje mające na celu poślubienie przez księżniczkę Jakuba IV Stuarta (1473-1513), króla Szkocji (1488-1513), który popierał Perkina Warbecka (ok. 1474-1499) będącego pretendentem do angielskiego tronu. Perkin Warbeck podawał się bowiem za księcia Ryszarda Shrewsbury (ok. 1473-1483), którego tajemnicza śmierć w murach Tower do dziś spędza sen z powiek brytyjskim historykom. Książę Ryszard był synem króla Edwarda IV Yorka i jego żony Elżbiety Woodville (ok. 1437-1492). Tak więc małżeństwo Małgorzaty Tudor i Jakuba IV Stuarta miało zapobiec tego rodzaju sojuszom, których celem było popieranie uzurpatora do tronu Anglii.

Ostatecznie 8 sierpnia 1503 roku w Edynburgu doszło do ślubu Małgorzaty i Jakuba. Chciwy Henryk VII wyposażył córkę w niezwykle skromny posag, co wywołało konflikt pomiędzy tymi dwoma królestwami, choć towarzyszył temu traktat o wiecznym pokoju. Henryk VII nie zrobił jednak nic, aby zażegnać ten spór. Całe życie Małgorzaty po zawarciu małżeństwa z Jakubem IV było niekończącą się serią intryg. Najpierw w grę wchodziło popieranie przez nią jednej frakcji politycznej, a potem drugiej. Raz było to na rzecz jej ojczystego kraju, zaś innym razem występowano przeciwko Anglii, opowiadając się za Francją. Z kolei zachowanie Małgorzaty zależało głównie od zewnętrznych wpływów na jej osobę.

Małgorzata Tudor
pomiędzy 1520 a 1538 rokiem.

Portret został namalowany
w 1620 roku.
autor: Daniël Mijtens

(1590-1648)
Małgorzata Tudor została koronowana na królową Szkocji w marcu 1504 roku. Do roku 1507 nie doczekali się z Jakubem potomstwa. Pomiędzy rokiem 1507 a 1510 para królewska doczekała się dwóch synów i córki. Niestety, wszystkie dzieci zmarły w okresie niemowlęcym. W 1512 roku Małgorzata urodziła syna, któremu szczęśliwie udało się przeżyć. W 1514 roku został on ogłoszony Jakubem V i tym samym przejął schedę po ojcu. W tym samym roku Małgorzata urodziła także pogrobowca Aleksandra, księcia Ross, który zmarł rok później. Spór z bratem Henrykiem VIII Tudorem (1491-1547) z powodu spuścizny po Henryku VII i ich babce Małgorzacie Beauford (1443-1509), stał się przyczyną wojny, która zakończyła się w Flodden Field, gdzie 9 września 1513 roku zginął Jakub IV, pozostawiając wykonanie swojej ostatniej woli Małgorzacie, która od tej pory pozostawała jedyną opiekunką małego króla Jakuba V Stuarta. Bitwa ta znana jest również jako bitwa pod Branxton, czyli wsi leżącej w hrabstwie Northumberland.

Szkocja podzielona została na dwie partie polityczne. Jedna opowiadała się za sojuszem z Anglią, zaś druga z Francją. Przywódcą tej drugiej był Jan Stuart, książę Albany (ok. 1484-1536). Książę był również następnym w kolejce po synach Małgorzaty kandydatem do szkockiego tronu. Sama Małgorzata z oczywistych powodów skłaniała się ku frakcji angielskiej, natomiast gdy Jan Stuart wrócił z Francji do Szkocji na zaproszenie szkockiego parlamentu wiosną 1514 roku, wówczas konflikt ten niemal wywołał wojnę domową. W tej sytuacji rozpoczęły się więc rozmaite spekulacje na temat ponownego małżeństwa Małgorzaty. Ludwik XII, król Francji (1462-1515), oraz cesarz Maksymilian I Habsburg (1459-1519) byli odpowiednimi kandydatami do ręki młodej wdowy, o czym naturalnie nie omieszkano jej powiadomić. Niemniej, Małgorzata poszła własną drogą i potajemnie poślubiła Archibalda Douglasa, 6. hrabiego Angus (1489-1557). Fakt ten miał miejsce 6 sierpnia 1514 roku.  

Konsekwencją tego małżeństwa było zrażenie do siebie wielu najpotężniejszych arystokratów Szkocji, co uczyniło Małgorzatę całkowicie zależną od Douglasów. Kiedy na korzyść Jana Stuarta dostarczyła tak oczywistego pretekstu radzie do usunięcia jej z funkcji regentki i opiekunki małoletniego króla, wówczas w lipcu 1515 roku książę Albany zamknął Małgorzatę w zamku Stirling, zanim ta zdołała oddać mu swoich synów po tym, jak została zmuszona do kapitulacji. Małgorzata wróciła jednak do Edynburga, lecz przestała już odpowiadać za opiekę nad małym królem. Potem – we wrześniu – uciekła do Anglii, gdzie miesiąc później urodziła córkę Archibalda Douglasa, której nadała imię Małgorzata (1515-1578). Ta mała dziewczynka w przyszłości została hrabiną Lennox i matką Henryka Stuarta, lorda Darnleya (1545-1567) oraz babką Jakuba VI (I) Stuarta (1556-1625), który po śmierci Elżbiety I Tudor (1533-1603) zasiadł na tronie Anglii.


Małgorzata odmawia księciu Albany, Janowi Stuartowi, wydania swoich synów.
Obraz pochodzi z 1859 roku.
autor: John Faed (1819-1902)


Latem 1516 roku Małgorzata udała się do Londynu, zaś Archibald Douglas niezadowolony z postępowania żony, wrócił do Szkocji, gdzie zawarł pokój z Janem Stuartem i tym samym odzyskał odebrany mu majątek. Rywalizacja pomiędzy francuskimi i angielskimi frakcjami w Szkocji była niezwykle skomplikowana z uwagi na prywatne ruchy Hamiltonów i Douglasów, na czele których stali hrabiowie: James Hamilton, 1. hrabia Arran i 2. lord Hamilton (1475-1529), oraz wspomniany wyżej Archibald Douglas, 6. hrabia Angus. Walczyli oni o objęcie władzy w przypadku nieobecności Jana Stuarta w Szkocji, gdyby na przykład  – w tym samym czasie – Henryk VIII Tudor został aresztowany przez Franciszka I Walezjusza (1494-1547). Zaczął zatem narastać konflikt pomiędzy Małgorzatą a jej mężem, a następnie pojawiły się sugestie, aby rozważyła rozwód z Archibaldem Douglasem. Najprawdopodobniej była to propozycja Jana Stuarta, który będąc w Rzymie znalazł nieoczekiwanego sprzymierzeńca w osobie Małgorzaty teraz noszącej tytuł Królowej Matki. Małgorzata czuła się więc opuszczona przez frakcję opowiadającą się za sojuszem z Anglią, a powodem tego był stanowczy sprzeciw jej brata Henryka VIII Tudora dotyczący ewentualnego rozwodu. Kiedy książę Albany wrócił do Szkocji w 1521 roku, wówczas jego relacje z Małgorzatą stworzyły podstawy do oskarżenia go, iż zamierza ją poślubić i w związku z tym sprzyja jej rozwodowi z hrabią Angus. Sugerowano nawet, że Małgorzata jest kochanką Jana Stuarta.

Małgorzata i Henryk podczas pobytu
Erazma z Rotterdamu (ok. 1467-1536)
w Anglii około 1496 roku. 

Obraz powstał w 1910 roku.
autor: Frank Cadogan Cowper
(1877-1958)
Ponieważ książę Albany był mocno popierany przez szkocki parlament, hrabia Angus uznał, iż konieczne jest wycofanie się do Francji. Tak więc przez trzy lata miała miejsce wojna pomiędzy Anglią a Szkocją, która rozgrywała się na granicy tych dwóch państw, lecz w maju 1524 roku książę Albany zobowiązał się do przerwania swojej politycznej działalności i udania się do Francji. W tym samym czasie Henryk VIII Tudor nieustannie dążył do zabezpieczenia swojego siostrzeńca, czyli króla Szkocji. Z kolei Małgorzata balansowała pomiędzy obiema frakcjami politycznymi (angielską i francuską) bez jakiejkolwiek uregulowanej polityki. Jej postępowanie uzależnione było od tego, kto akurat chciał wynieść na tron jej syna. Ostatecznie w lipcu 1524 roku Małgorzata została regentką Jakuba V Stuarta. W tym czasie Królowa Matka zakochała się w Henryku Stewarcie (1495-1552), który był drugim synem Andrew Stewarta, 1. lorda Avondale (?-1513). Małgorzata poślubiła Henryka natychmiast po tym, jak rozwiodła się z hrabią Angus w 1527 roku. 

I tak oto Małgorzata Tudor i jej nowy mąż, któremu nadano tytuł 1. lorda Methven, przez pewien czas sprawowali rządy w imieniu Jakuba V. Lecz gdy jej pragnienie dotyczące zorganizowania spotkania Jakuba z Henrykiem VIII w 1534 roku doprowadziło do frustracji zarówno duchowieństwo, jak i radę królewską, rozczarowana Małgorzata zdradziła bratu pewne tajemnice, co sprawiło, że jej syn oskarżył ją o zdradę, twierdząc, iż za pieniądze stała się angielskim szpiegiem. W 1537 roku chciała więc rozwieść się z lordem Methven, zaś jej pragnienie mogło zostać spełnione w wyniku interwencji Jakuba. Niemniej dwa lata później pogodziła się z mężem, z którym nie miała jednak dzieci. Doprowadzając do końca swoją intrygę zarówno w Szkocji, jak i w Anglii, Małgorzata zmarła 18 października 1541 roku na zamku Methven.

Katarzyna Aragońska
Portret pochodzi z 1502 roku.
autor: Michael Sittow (1469-1525)
Małgorzata Tudor to postać zapomniana przez historyków, a przecież jej życie – jak wynika z powyższego – było dość bogate w rozmaite wydarzenia. Starsza siostra Henryka VIII była kobietą, która wytrwale dążyła do celu. Nie była bynajmniej infantylna. Życie jej nie oszczędzało. Bardzo szybko straciła męża, którego najprawdopodobniej mocno kochała, choć był od niej sporo starszy, i od tego momentu musiała radzić sobie sama. Robiła więc wszystko, aby tylko jej małoletni syn nie utracił tronu Szkocji, który przecież należał mu się po ojcu. Na kartach książki Philippy Gregory czytelnikowi ukazany jest obraz silnej kobiety, która ulega też emocjom i bardzo szybko traci głowę z powodu przystojnych mężczyzn. Małgorzata jest bowiem spragniona miłości, nie tylko tej fizycznej, ale przede wszystkim duchowej. Ona pragnie każdego dnia czuć wsparcie mężczyzny. To pozwala jej wytrwale dążyć do obranego celu. Owszem, popełnia błędy, lecz tego rodzaju postępowanie można przecież łatwo wytłumaczyć. Poza tym Małgorzata – jak mało która kobieta w tamtych czasach – stara się być niezależna, co sprawia, że raczej nie liczy się ze zdaniem mężczyzn, którzy pragną kierować jej życiem. Ona sama obiera własną drogę i wytrwale nią podąża. Nawet jeśli im ustępuje, to robi to tylko przez wzgląd na swego syna.

Philippa Gregory ukazała swoją bohaterkę na tle dwóch innych kobiet związanych z Tudorami. Są to Katarzyna Aragońska (1485-1536), czyli pierwsza żona Henryka VIII, i młodsza siostra Maria Tudor (1496-1533), którą znamy przede wszystkim jako żonę Charlesa Brandona, 1. księcia Suffolk (1484-1545). Mało kto jednak pamięta, że zanim Maria wyszła potajemnie za Charlesa, czym bardzo rozgniewała swojego brata, była żoną Ludwika XII. Król Francji zmarł jednak niedługo po ślubie, co otworzyło Tudorównie drogę do poślubienia księcia Suffolk, w którym była już zakochana od jakiegoś czasu. Plotka głosiła, że Maria znacząco przyczyniła się do zgonu francuskiego króla. Mówiono nawet o truciźnie. Czy tak było naprawdę? Nie wiadomo. Niemniej, jej nagły i potajemny ślub z Charlesem Brandonem stworzył doskonałe podłoże do tego, aby snuć rozmaite przypuszczenia.

Maria Tudor 
Portret pochodzi z pierwszej
połowy XVI wieku.
autor: prawdopodobnie
Jan van Mabuse vel Jan Gossaert
(ok. 1478-1532)
W swojej powieści Autorka skupia się nie tylko na tle historycznym i ukazaniu biografii Małgorzaty Tudor, lecz przede wszystkim stara się jak najdokładniej przedstawić relacje występujące pomiędzy tymi trzema kobietami. Katarzyna Aragońska nie budzi w Małgorzacie sympatii. Już od pierwszych dni pobytu Katarzyny na angielskim dworze, Małgorzata wie, że hiszpańska infantka raczej nie jest w stanie wzbudzić w niej przyjaznych uczuć. Trudno jest jej zaakceptować małżeństwo Katarzyny z Arturem Tudorem (1486-1502), lecz nie może się temu sprzeciwić, bo wówczas musiałaby wystąpić nie tylko przeciwko ojcu, ale też przeciwko babce, która wszak rządzi na dworze i bez jej wiedzy i zgody nic nie może zostać zatwierdzone. Małgorzata nie ukrywa, że Artur jest jej ukochanym bratem, zaś za Henrykiem nie przepada. Niespodziewana śmierć Artura spada na nią niczym grom z nieba, ponieważ od tej chwili nic już nie będzie wyglądać tak samo. Henryk zostaje jedynym męskim spadkobiercą tronu i musi pożegnać się z karierą duchownego. Trzeba bowiem pamiętać, że w czasach Tudorów pierwszy syn był wychowywany na następcę tronu, natomiast drugiemu pisana była kariera duchownego. Wszyscy wiedzą też, jak bardzo Henryk różni się od swojego zmarłego brata. Kiedy natomiast zaczyna się dyskusja o poślubieniu przez Henryka Katarzyny, Małgorzata nie jest już w stanie ukryć swojej antypatii do hiszpańskiej księżniczki. W miarę upływu czasu te negatywne emocje będą się już tylko potęgować, choć Małgorzata będzie starać się nie okazywać tego publicznie, lecz sama przed sobą niczego nie będzie ukrywać. Ona doskonale wie, co jej wolno, a czego nie.

Z kolei w oczach Małgorzaty Maria Tudor jest tą głupszą siostrą, dla której liczą się tylko modne stroje i pałacowe uczty. Taki obraz Marii nieco przypomina ten, który Philippa Gregory przedstawiła w Dwóch królowych, kreując tam literacki portret Katarzyny Howard (1525-1542). Momentami można odnieść wrażenie, że Małgorzata uważa siebie za tę najmądrzejszą i najbardziej inteligentną, zaś jej siostra to dziecko, które nie dostrzega tego, co naprawdę jest ważne i co służy polityce kraju. Bardzo wyraźnie widać tutaj rywalizację pomiędzy tymi trzema kobietami, choć gdy głębiej się nad tym zastanowić, trudno jest pozbyć się wrażenia, że to właśnie Małgorzata, chcąc uchodzić za tą najinteligentniejszą i najbardziej zaradną, stara się umniejszyć pozycję Katarzyny i Marii. Nie bez znaczenia jest tutaj również stosunek Małgorzaty do Henryka VIII. Najbardziej widoczny jest wówczas, gdy król stanowczo sprzeciwia się jej postępowaniu z Archibaldem Douglasem.

Philippa Gregory ponownie zachwyca swoich czytelników. Trzy siostry, trzy królowe to powieść pełna emocji i odkrywająca zapomniane karty historii Anglii. Autorka w niezwykle plastyczny sposób nakreśla wydarzenia minionej epoki, pamiętając przy tym o aspekcie psychologicznym, dzięki czemu czytelnik jest w stanie w pełni zrozumieć motywy, jakimi kierowała się Małgorzata Tudor przy podejmowaniu tej czy innej decyzji. Niniejsza powieść stanowi doskonałą lekturę dla tych, którzy pragną jeszcze głębiej poznać losy Tudorów. Dodatkowy walor stanowi sposób postrzegania znanych już znam faktów, lecz tym razem ma to miejsce z perspektywy Szkocji. Często bowiem pisarze odnoszą się do tamtej epoki, ukazując ją z punktu widzenia Anglii. Zachęcam zatem do sięgnięcia po Trzy siostry, trzy królowe, ponieważ jest to powieść, obok której trudno jest przejść obojętnie.












środa, 10 maja 2017

Edyta Świętek – „Spacer Aleją Róż. Łąki kwitnące purpurą” # 2






RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

PATRONAT MEDIALNY

PREMIERA KSIĄŻKI 23. 05. 2017








Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki 
i Wydawnictwa. Dziękuję!



Wydawnictwo: REPLIKA
Zakrzewo 2017



W latach 50. XX wieku postępował proces odbudowy polskiego państwa ze zniszczeń powstałych na skutek działań wojennych. W związku z tym przygotowano kolejny plan – tym razem sześcioletni – przypadający na lata 1950-1956. Skupiał się on na rozbudowie przemysłu ciężkiego, który w zamyśle miał być nową lokomotywą polskiej gospodarki. Przekazywanie znaczących środków na rozbudowę zakładów przemysłowych negatywnie odbijało się jednak na innych sektorach, a szczególnie na rolnictwie, gdzie rozpoczęto proces kolektywizacji wsi. Władza komunistyczna rozpoczęła także walkę z Kościołem Katolickim, który buntował się przeciwko dominacji komunistów w życiu publicznym, która polegała na przejmowaniu majątków kościelnych w oparciu o umowę podpisaną w 1950 roku.

W Polsce początek lat 50. XX wieku to czas ukrywania działań aparatu bezpieczeństwa, którego zadaniem było czuwanie nad tym, aby pozycja komunistów nie była zagrożona. Działalność ministerstwa bezpieczeństwa skierowana była przede wszystkim na niewygodnych wrogów Polski Ludowej. W związku z tym miały miejsce słynne procesy, których celem było ujawnienie „niegodziwego” działania opozycjonistów. Notowano coraz więcej ataków na Kościół Katolicki, który stał się głównym wrogiem ówczesnej władzy i na którym skupiały się ataki bezpieki. Solidnie ucierpiał na tym przyszły prymas Polski – kardynał Stefan Wyszyński (1901-1981), którego internowano w latach 1953-1956. Uwieńczeniem dominacji komunistów w życiu politycznym Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej było uchwalenie nowej konstytucji w dniu 22 lipca 1952 roku. Dokument ten dla niektórych otworzył rzeczywisty okres Polski Ludowej.

Kardynał Stefan Wyszyński podczas
 internowania w Stoczku Warmińskim
w latach 1953-1956.
Z kolei w dziedzinie polityki zagranicznej zazębiły się polskie relacje z innymi państwami z tak zwanego bloku socjalistycznego. Podpisano wówczas umowy o wzajemnej współpracy i przyjaźni. Jeszcze w 1949 roku Polska wstąpiła w szeregi Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (RWPG), która była nowym tworem gospodarczym powstałym w celu jeszcze większego uzależnienia gospodarki państw Europy Wschodniej od gospodarki Związku Radzieckiego. Natomiast jej odpowiednikiem w kwestii militarnej był podpisany w Warszawie w 1955 roku Układ Warszawski jako równowaga dla istniejącego już NATO. 

Połowa lat 50. XX wieku to również cykl wydarzeń, które poprzedziły pierwszy przełom polityczny w Polsce. Chodzi oczywiście o pierwsze wystąpienia robotników przeciwko władzy komunistycznej, które miały miejsce w Poznaniu w czerwcu 1956 roku. Początkiem rzeczonych wydarzeń był przełomowy XX Zjazd Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego (KPZR; z ros. Коммунистическая партия Советского Союза – КПСС) w lutym 1956 roku. To właśnie wtedy Nikita Chruszczow (1894-1971) potępił poczynania zmarłego trzy lata wcześniej Józefa Stalina (1878-1953). Wydarzenia te odbiły się echem w całej Europie Wschodniej, doprowadzając tym samym do rewolucji w Budapeszcie, która została krwawo stłumiona przez wojska radzieckie. Z kolei w Polsce odwilż październikowa doprowadziła do zmian centrum politycznego w partii, na której czele stanął zwolniony właśnie z więzienia Władysław Gomułka (1905-1982). Polacy wiązali z jego osobą ogromne nadzieje. Przyjęto też program reform i potępiono dotychczasowe działania ekipy rządzącej. Niemniej ambitne plany Władysława Gomułki dość szybko zostały zahamowane i pozostały jedynie w sferze marzeń, ponieważ rzeczywistość okazała się zupełnie inna od tej, którą sobie wyobrażano. 

Tak właśnie przedstawiają się realia, w jakich egzystują bohaterowie drugiego tomu rodzinnej sagi Edyty Świętek. Czas mija, Polska podnosi się ze zgliszczy wojennych, natomiast jeśli chodzi o Szymczaków, to można śmiało rzec, iż w ich przypadku problemów wcale nie ubywa. Czytelnik odnosi wrażenie, że jest wręcz przeciwnie. Z każdym dniem tych kłopotów jest coraz więcej, i nawet jeśli ten czy inny przedstawiciel rodziny zaczyna układać sobie życie i wychodzić na prostą, to i tak nie można nazwać tego pełnią szczęścia. Po tym, jak najstarszy z Szymczaków wyjechał do miasta w poszukiwaniu lepszego życia, podążają za nim także inni. Decyzja o opuszczeniu rodzinnych Pawlic podyktowana jest nie tyle chęcią zakosztowania lepszego życia, ile ucieczką od problemów, które były tak poważne, iż bohaterowie nie widzieli już innego wyjścia, jak tylko zostawić za sobą dotychczasowe życie i rozpocząć wszystko od nowa, nawet jeśli miałoby się to wiązać ze zmianą tożsamości.


Przodownicy pracy zrzeszeni w Służbie Polsce i biorący udział w budowie Nowej Huty
(lata 50. XX wieku)


Bronek Szymczak nadal pracuje przy budowie Nowej Huty. Generalnie jest zadowolony z pracy. Coraz to nowe budynki pną się w górę, a nasz bohater ze zwykłego murarza awansuje na brygadzistę i teraz kieruje już grupą robotników. Niestety, prywatne życie Bronka wcale nie wygląda kolorowo. Mogłoby się wydawać, że skoro ma pracę, kolegów i niedawno założył rodzinę, to tak naprawdę niczego nie potrzeba mu już do szczęścia. Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej, a Szymczak wciąż zaprząta sobie głowę pewną piękną dziewczyną, którą swego czasu wyrwał z rąk nowohuckich bandytów. Jak pamiętamy z pierwszego tomu zatytułowanego Cień burzowych chmur, do Nowej Huty w ślad za Bronkiem podążyła najmłodsza Szymczakówna. To Julia, która naprawdę wiele wycierpiała w swojej rodzinnej wsi i gdyby nie pomoc starszego brata, nie wiadomo, jak dziś wyglądałoby życie dziewczyny. W dodatku młoda kobieta ma jeszcze na wychowaniu synka, który jest dla niej całym światem. Nie wie jednak, że jest ktoś, kto systematycznie ją obserwuje. Kim więc jest ten człowiek i co takiego może się zdarzyć, gdy wreszcie zdecyduje się podjąć jakieś działania?

Do Nowej Huty przybywa też Andrzej. Podobnie jak Julia, chłopak również wiele przeszedł, mieszkając w Pawlicach u matki. Jego dotychczasowe życie to pasmo udręki. Nie wiadomo tak naprawdę czy Jędrek będzie w stanie pozbierać się po niedawnych dramatycznych przeżyciach. Należy mieć jednak nadzieję, że może w nowym miejscu chłopak odnajdzie spokój, a w miarę upływu czasu również i upragnione szczęście. W ślad za rodzeństwem przybywa również Leszek. Ponieważ nie za dobrze czuł się w komunistycznej armii, pewnego dnia postanowił, że rzuci wojsko i zacznie wszystko od początku. Lecz to jeszcze nie wszystko. Do Nowej Huty przyjeżdża także druga z Szymczakówien. To Krysia marząca o lepszym życiu. Dziewczyna nie jest tak do końca bez skazy, lecz jakoś niespecjalnie się tym przejmuje. Jedyne, czego pragnie to lepsze życie u boku ukochanego mężczyzny, najlepiej nieprzyzwoicie bogatego. Krysia czuje, że los przeznaczył ją do czegoś lepszego, niż tylko do siedzenia na wsi i ciężkiej pracy bez perspektyw.


Plac Centralny w Nowej Hucie około 1955 roku
fot. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa


W Pawlicach – spośród rodzeństwa Szymczaków – została jedynie Dorota, która zupełnie nie rwie się do życia w wielkim świecie. Wydaje się jednak, że dziewczyna zdążyła już pozbierać się po wojennej traumie i teraz zaczyna wszystko na nowo w środowisku, które doskonale zna. Dorota jest inteligentna, więc nie dziwi fakt, że zauważa to nowy prezes spółdzielni, oferując jej pracę, o jakiej można tylko pomarzyć, biorąc pod uwagę komunistyczne wiejskie realia. Choć kobieta bezpowrotnie straciła urodę, to można odnieść wrażenie, że dzięki swojemu bogatemu wnętrzu potrafi przyciągnąć uwagę innych. Możne nawet i mężczyzn. Kto wie? I tak oto prawie cała rodzina Szymczaków zjechała do Nowej Huty, aby zacząć życie od początku i na innych warunkach. Czy im się to uda? Czy po złym na pewno przyjdzie dobre? A może przeszłość, którą zostawili w Pawlicach wcale nie da o sobie zapomnieć i wróci do nich w najmniej spodziewanym momencie? Czy będą w stanie stawić jej czoło? A może zapominając o tym, co było, stracą czujność i wtedy cały ich świat znów legnie w gruzach?

Łąki kwitnące purpurą to dokonała kontynuacja poprzedniego tomu sagi. Edyta Świętek przenosi czytelnika w realia Polski Ludowej lat 50. XX wieku, a robi to bardzo wiarygodnie, co świadczy o rzetelnym przygotowaniu merytorycznym. Tło powieści skonturowane jest perfekcyjnie, podobnie jak doskonała jest kreacja bohaterów, w tym również język, jakim się posługują, a także tematy, które poruszają w swoich rozmowach. Z jednej strony każdą z postaci Autorka prowadzi swoją własną drogą, tym samym sprawiając, że są one odrębnymi bytami, zaś z drugiej stanowią one jedną całość, jeśli wziąć pod uwagę problemy, które ich łączą. Okazuje się bowiem, że wciąż wisi nad nimi sprawa Bartłomieja Marczyka, który jeszcze do niedawna sprawował funkcję szefa spółdzielni w Pawlicach. Aż tu nagle, w czasie świąt Bożego Narodzenia, ślad po nim zaginął i tak naprawdę nikt nie ma pojęcia, co się z nim stało. Oczywiście wszyscy w Pawlicach doskonale wiedzą, ile złego na sumieniu miał Marczyk i z kim najbardziej zadarł, lecz mimo to cała ta sprawa wciąż pozostaje tajemnicą. Wydaje się, że Edek Marczyk za punkt honoru postawił sobie doprowadzenie na szubienicę tego, kto przyczynił się do zniknięcia jego młodszego brata. W związku z tym będzie robił wszystko, co w jego ubeckiej mocy, aby winny jak najszybciej zawisł na stryczku. Czy zatem brat-ubek będzie w stanie wskazać odpowiedzialnego za zaginięcie Bartka, o ile faktycznie brały w tym udział osoby trzecie? 


Uruchomienie pierwszego wielkiego pieca w Hucie im. Lenina w Nowej Hucie
(22 lipca 1954)

fot. Agencja FORUM


Drugi tom Spaceru Aleją Róż to powieść, od której nie sposób się oderwać, zważywszy że Edyta Świętek stale zaskakuje czytelnika jakimś nowym wątkiem, którego rozwiązanie chcemy natychmiast poznać. Pojawiają się więc nieoczekiwane zwroty akcji, zaś sytuacje, z którymi muszą radzić sobie bohaterowie niekiedy stają się naprawdę niebezpieczne. Pamiętajmy o tym, w jak trudnych realiach żyją Szymczakowie. Z jednej strony komunistyczna władza, która wciąż patrzy ludziom na ręce i niemalże wszędzie ma swoich szpiegów, zaś z drugiej prywatne życie bohaterów, które wciąż zaskakuje czymś nowym, co nie zawsze ma pozytywny oddźwięk. Niemniej należy zwrócić uwagę, że w tej niełatwej rzeczywistości niezmiernie ważne jest, aby zachować wartości, w których bohaterowie zostali wychowani. Czasami jest to bardzo trudne i może pociągnąć za sobą nieprzyjemne konsekwencje, lecz rodzina i lojalność względem niej są tutaj niezwykle istotne. Bardzo wyraźnie widać też, jak wiele znaczy dla bohaterów wiara w Boga. Myślę, że to dzięki niej łatwiej im znosić przeciwności losu, co oczywiście nie znaczy, że Szymczakowie spędzają czas jedynie w kościele na modlitwach. Proporcje pomiędzy świeckością a tym, co pochodzi od Boga są tutaj doskonale zachowane.

Trzeba też zwrócić uwagę na to, jak wiele dla Szymczaków znaczy bliskość drugiego człowieka i związana z tym miłość. Samotność nie jest dla nich, choć niekiedy bardzo trudno jest się im przyznać do tego, że ich życie jest puste bez prawdziwego uczucia. Nie mniej istotna jest również przyjaźń, która w tych trudnych czasach stanowi naprawdę ogromne wsparcie. Myślę, że każdy, kto czytał Cień burzowych chmur bez wahania sięgnie również po Łąki kwitnące purpurą. Natomiast czytelnicy, którzy nie znają jeszcze rodziny Szymczaków powinni rozpocząć swoją przygodę z sagą od pierwszego tomu. Co ciekawe, Edyta Świętek w Łąkach kwitnących purpurą już na samym początku zarysowuje fabułę pierwszego tomu, co pomaga czytelnikom przypomnieć sobie o tym, czego tak naprawdę dotyczyła poprzednia część. Przyznam, że pomysł niezwykle oryginalny, z którym spotykam się po raz pierwszy, choć kilkutomowe sagi rodzinne czytam wręcz nałogowo. Tak więc ze swojej strony mogę już tylko zachęcić do lektury Spaceru Aleją Róż, bo naprawdę warto.









poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Francine Rivers – „Rodowód Łaski. Batszeba” # 4












Wydawnictwo: AETOS MEDIA
Wrocław 2015
Tytuł oryginału: Unspoken: Bathsheba
Przekład: Marta Balon





Batszeba (?-po 970 p.n.e.) to jedna z żon izraelskiego króla Dawida (ok. 1040-ok. 970 p.n.e.), o której mówi się, że była tą najukochańszą, a jednocześnie najbardziej sławną. Ich małżeństwo zostało zawarte po tym, jak łączył ich pozamałżeński romans w czasie, gdy Dawid był już królem. Działo się to mniej więcej w latach 1005-965 przed naszą erą. Historia Batszeby i Dawida okazała się tak trwała, że stała się inspiracją do stworzenia niezliczonej ilości powieści romantycznych, filmów oraz sztuk dramatycznych. Związek Batszeby i Dawida koncentrował się na jednym pytaniu: Kto kogo uwiódł? Dzieje tej pary zapisane są w starotestamentowej Drugiej Księdze Samuela w rozdziałach jedenastym i dwunastym na tle wojny Dawida z Ammonitami, czyli starożytnym plemieniem aramejskim, które w XII wieku przed naszą erą osiedliło się na terytorium Zajordania, na północny wschód od Moabu (kraina historyczna położona na wschodnim brzegu Morza Martwego na terenie dzisiejszej Jordanii), pomiędzy lewym dopływem Jordanu a rzeką Arnon na południu. Kraj Ammonitów zwany był Ammonem. Tak więc rozdział jedenasty Drugiej Księgi Samuela opowiada o tym, jak król wysłał swoją armię na wojnę, zaś sam pozostał w Jerozolimie. Oczywiście pozycja Dawida na tronie była wystarczająco bezpieczna i tak naprawdę nie potrzebował już staczać z nikim bitew, aby udowodnić swoją potęgę militarną. Dlatego mógł pozwolić sobie na wysłanie tylko swoich generałów.

I tak oto podczas relaksu na pałacowym balkonie, z którego król miał widok na całe miasto, dojrzał nagle piękną kobietę biorącą kąpiel. Dzięki swoim posłańcom, Dawid dowiedział się, że kobietą tą jest niejaka Batszeba, żona Uriasza Hetyty, czyli oddanego żołnierza walczącego u boku Dawida. Fakt ten rodzi zatem kluczowe pytanie: Czy Batszeba przyszła do Dawida z własnej woli, czy może król zmusił ją do bycia mu uległą? Tradycyjne studia biblijnie wskazują, że Batszeba nie mogła nie wiedzieć, że jej dom znajduje się bardzo blisko królewskiego pałacu, biorąc pod uwagę fakt, iż Dawid był wystarczająco blisko, aby móc ujrzeć ją podczas kąpieli, której oddawała się na świeżym powietrzu. Co więcej, w tym czasie jej mąż Uriasz opuścił ją, aby walczyć w sprawie Dawida. Chociaż feministyczna interpretacja biblijna dowodzi, że Batszeba była ofiarą króla, to jednak mimo to mogła przecież odmówić Dawidowi swojego ciała. Są tacy badacze Biblii, którzy odkryli informację dotyczącą tego, iż Batszeba była jednak tak samo winna, jak inne żony króla. Kiedy Dawid posłał po nią swoich ludzi, ta natychmiast do niego przyszła. Nie była przez nich do niczego zmuszana, ani też nie starała się używać licznych wymówek, które posłużyłyby jej w uniknięciu spotkania z innym mężczyzną, nawet jeśli był to sam król, a jej męża nie było wtedy obok. Zamiast tego, poszła do Dawida z własnej woli i dlatego ponosi odpowiedzialność za to, co stało się później.


Batszeba podczas kąpieli 
Obraz został namalowany w 1889 roku.
autor: Jean-Léon Gérôme (1824-1904)



Nawet jeśli Batszeba postanowiła uwodzić króla Dawida, to jednak uważano, że grzech izraelskiego władcy w związku z ich romansem był większy z dwóch powodów. Kiedy odkrył już tożsamość Batszeby, wówczas był świadomy, że jest ona mężatką. Wtedy też wysłał jej męża na wojnę, wydając odpowiednie polecenia, które miały przyprawić Uriasza o śmierć. Dawid zdawał sobie również sprawę z tego, że jego związek z Batszebą będzie wyraźnym naruszeniem szóstego przykazania, które brzmi: Nie cudzołóż! A przecież król Izraela miał być religijnym przywódcą narodu wybranego, a także politycznym liderem. Mimo to Dawid i Batszeba oddawali się cielesnym uciechom, aż do momentu, kiedy kobieta nie wróciła do domu. Cała sprawa mogła się jednak szybko zakończyć, gdyby nie druga klauzula zawarta w Drugiej Księdze Samuela mówiąca o tym, że Batszeba po prostu oczyszczała się po menstruacji. Trzeba bowiem pamiętać, że zgodnie z prawami czystości żydowskiej, kobieta musi poczekać siedem dni po zakończeniu menstruacji, zanim będzie mogła rytualnie oczyścić się w mykwie, czyli specjalnym basenie zanurzenia, aby potem móc znów dzielić łoże ze swoim mężem.

Tekst biblijny sugeruje natomiast, że tym oczyszczeniem była kąpiel, podczas której Dawid ujrzał Batszebę. W zależności od długości menstruacji, siódmy dzień przed nakazem dokonywania zabiegu oczyszczania praktycznie gwarantuje, iż kobieta najprawdopodobniej zacznie owulować albo będzie zbliżać się do tego momentu cyklu i wówczas będzie mogła znów uprawiać seks. W rezultacie Batszeba i Dawid oddawali się cielesnym uciechom w jednym z najlepszych momentów kobiecego cyklu, co – jak się potem okazało – było tragiczne w skutkach. Niedługo po tym, jak Batszeba i Dawid popełnili cudzołóstwo, kobieta wysłała do króla wiadomość, informując go o tym, iż jest brzemienna. Tak więc Dawid znalazł się w sytuacji, która nie pozwoliła mu już na ukrywanie ich romansu w tajemnicy. Poza tym Batszeba również nie mogła zbyt długo maskować swojego odmiennego stanu. Zamiast naprawić negatywne skutki swego haniebnego postępowania, Dawid zdecydował się na jeszcze gorsze rozwiązanie problemu.


Batszeba rozmawia z posłańcem Dawida, zaś król obserwuje ich
z tarasu swojego pałacu

Obraz pochodzi z 1562 roku.
autor: Jan Massys (1510-1575)


Najpierw król usiłował doprowadzić do tego, aby nienarodzone dziecko było owocem związku Batszeby z Uriaszem, lecz przypomniał sobie, że wcześniej jego oddany żołnierz otrzymał instrukcje dotyczące bitwy, gdzie zapisano, że nie wolno w tym czasie uprawiać seksu. Mimo to Dawid nakazał Uriaszowi wrócić do domu i zająć się żoną. Żołnierz pozostał jednak w swoim baraku, a gdy Dawid zapytał go, dlaczego nie wykonał jego rozkazu, wówczas ten lojalnie oświadczył, że wcale nie marzy mu się wizyta w małżeńskiej alkowie, podczas gdy armia Dawida przebywająca na froncie nie ma takiej możliwości. Wtedy Dawid zaprosił Uriasza na obiad i poczęstował go mocniejszym trunkiem, do którego dosypał jakiś afrodyzjak, myśląc, że dzięki temu wzbudzi w Uriaszu pożądanie względem Batszeby. Nic takiego się nie stało, a pijany Uriasz zamiast wrócić do żony, udał się do baraku. Wtedy Dawid zwyczajnie zemścił się na żołnierzu. Król był tak bardzo zdesperowany, że napisał list do swojego generała o imieniu Joab, nakazując mu, aby ten wystawił Uriasza na pierwszą linię frontu, gdzie walka jest gwałtowna i brutalna, a następnie wycofał resztę wojsk, tym samym pozostawiając Uriasza bez ochrony. Dawid przekazał ten list Joabowi przez Uriasza, który tak naprawdę nie miał pojęcia, że właśnie dostarcza generałowi wyrok śmierci na samego siebie!

Pewne jest, że Joab nakazał Uriaszowi walczyć na pierwszej linii frontu, gdy armia Dawida po długim oblężeniu zaatakowała wreszcie Rabbath. Choć Joab nie wycofał wojska, jak polecił mu król, to jednak zarówno Uriasz, jak i inni żołnierze zginęli. Po okresie żałoby Batszeba została przyprowadzona do królewskiego pałacu, aby zostać ostatnią żoną Dawida. Fakt ten miał zapewnić ich dziecku konieczne prawa. I wtedy do akcji wkroczył prorok Natan (?-po 970 p.n.e.), który uraczył Dawida pewną tragiczną opowieścią. Po jej wysłuchaniu król wpadł w gniew, a wtedy Natan przyznał, że przypowieść była właśnie o Dawidzie. Prorok wytknął królowi również grzech cudzołóstwa, kłamstwa i morderstwa. W dodatku Natan stwierdził, że Dawid popełnił grzechy godne potępienia, a wręcz zasługujące na karę śmierci, w związku z czym Bóg zabierze mu nowo narodzonego syna. Śmierć dziecka była ogromną stratą dla Dawida i Batszeby, lecz już niedługo kobieta znów była brzemienna, zaś za kilka miesięcy urodził się kolejny syn, któremu nadano imię Salomon.


Król Dawid uwodzi Batszebę
Obraz pochodzi z XVII wieku
autor nieznany


Pomimo że na początku relacje pomiędzy Dawidem a Batszebą mogą wydawać się nieco pasywne, to jednak kobieta stała się najsławniejszą żoną króla Dawida, a to ze względu na to, w jaki sposób zdobyła tron dla ich syna Salomona. Kiedy Dawid był już stary i słaby, a jego najstarszy syn Adoniasz (po 1010-ok. 970 p.n.e.) próbował siłą przejąć tron jeszcze za życia ojca, wówczas wieść o tym dotarła do uszu Dawida dzięki prorokowi Natanowi i właśnie Batszebie. Był to więc niezwykle sprzyjający moment, aby kobieta mogła „załatwić” władzę Salomonowi, który przecież przez całe życie był lojalny wobec ojca. Po śmierci Dawida, to właśnie Salomon został nowym królem Izraela, lecz najpierw musiał pozbyć się rywala w osobie przyrodniego brata, czyli wspomnianego wyżej Adoniasza. Aż do dnia śmierci Batszeby Salomon był nie tylko jej najukochańszym dzieckiem, ale także najwspanialszym żołnierzem, a o jego niezwykłej mądrości mówi się do dnia dzisiejszego.

Jak widać powyżej, nie mogłam oprzeć się pokusie przed opowiedzeniem praktycznie całej historii romansu Dawida i Batszeby. Jest ona bardzo ciekawa, zważywszy że pozwala przeanalizować aspekt moralny tych dwojga ludzi, których znamy z kart Starego Testamentu. Dzieje tej pary stały się głównym tematem czwartej części kobiecego biblijnego cyklu Francine Rivers. Na kartach książki czytelnik poznaje Batszebę już jako małą dziewczynkę, która wodzi za Dawidem cielęcym wzrokiem, kiedy ten jest jeszcze zwykłym pasterzem. Do zostania królem Izraela jeszcze sporo mu brakuje, lecz mimo to zdaje sobie sprawę z tego, jaki los przeznaczył mu Bóg. Niemniej musi najpierw pokonać swojego teścia – króla Saula. Jest to sprawa dość skomplikowana, ponieważ niezwykle trudno jest zrozumieć ten rodzinny konflikt. Przez cały ten czas Batszeba depcze młodemu Dawidowi po piętach i praktycznie na jego oczach staje się piękną kobietą. Niemniej Dawid jakoś jej nie dostrzega, co przyprawia dziewczynę o wielkie cierpienie. Pomimo że wszyscy wokół starają się przekonać ją, iż Dawid nie jest dla niej odpowiednim mężczyzną, to jednak Batszeba wie swoje i stale łudzi się, że któregoś dnia jej ukochany zwróci wreszcie na nią uwagę. Wydaje się jednak, że w chwili, gdy dziewczyna zostaje wydana za mąż za Uriasza Hetytę, nic już nie będzie można zrobić w tej sprawie.


Śmierć syna Batszeby & Dawida
Rycina pochodzi z około 1872 roku.
autor: Julius Schnorr von Carolsfeld (1794-1872)



W swojej książce Francine Rivers skupia się głównie na aspekcie moralnym i wewnętrznej walce Batszeby i Dawida, której obydwoje doświadczają po popełnieniu grzechu cudzołóstwa. Zarówno piękna żona Uriasza, jak i sam król cierpią z tego powodu, choć Dawid w swoim wielkim pożądaniu popełnia błędy, które przyniosą naprawdę dramatyczne skutki. Za wszystko trzeba będzie bowiem słono zapłacić, a Bóg, który namaścił zwykłego pasterza na króla narodu wybranego wcale nie będzie dla niego taki litościwy, jak mogłoby się wydawać. Żadna pokuta tutaj nie pomoże, ani też żadne modlitwy czy zadośćuczynienie. Kara będzie naprawdę sroga. Z kolei Batszeba samą siebie będzie uważać za cudzołożnicę, dla której nie ma już ratunku. Ona doskonale wie, co zrobiła i do jakich tragicznych wydarzeń się przyczyniła. W dodatku stale czuje zazdrość o pozostałe żony swojego męża. Nie pomagają nawet zapewnienia Dawida, że jest dla niego tą najukochańszą i najbardziej ubóstwianą. Batszeba cierpi za każdym razem, kiedy do jej uszu dochodzi wieść, iż oto jej królewski małżonek właśnie posłał po którąś ze swoich żon, z którą pragnie spędzić noc. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze negatywne relacje z rodziną. Trudno bowiem oczekiwać, że matka kobiety i reszta jej rodziny zaakceptuje to, co się właśnie wydarzyło.

Batszeba jest naprawdę ciekawą powieścią, natomiast sama Autorka dołożyła starań, aby nie była to historia nudna. Bohaterowie są bardzo wyraziści, zaś wydarzenia, w których biorą udział nie są jedynie powieleniem tych, z jakimi mamy do czynienia na kartach Starego Testamentu. Są one dość dobrze rozbudowane, co pozwala czytelnikowi jeszcze bardziej zagłębić się w lekturę. Moim zdaniem Stary Testament generalnie stanowi doskonałą inspirację do napisania powieści historycznej. Pomijając przekaz religijny uważam, że pod względem literackim jest to naprawdę świetny materiał, z którego można czerpać w nieskończoność. Nie dziwi zatem fakt, że tak wielu pisarzy stworzyło i wciąż tworzy swoje książki w oparciu o starotestamentowe historie. Rodowód Łaski to nie jedyny cykl Francine Rivers oparty na Biblii. W swoim dorobku Autorka ma również opowieści o mężczyznach, którzy wielkimi literami zapisali się na kartach starożytnej historii. Myślę, że one także warte są uwagi.




___________________________
* Tekst inspirowany fabułą książki.