Wydawnictwo: NASZA KSIĘGARNIA
Warszawa 2012
Tytuł oryginału: Finding
Emilie
Przekład: Anna Płocica
W osiemnastowiecznej Francji ze szlacheckiego społeczeństwa,
które generalnie piętnowało edukację kobiet wyszła najzdolniejsza matematyczka
tamtych czasów – markiza Émilie du Châtelet. Urodziła się w Paryżu w dniu 17
grudnia 1706 roku i wychowała się w domu, gdzie zainteresowanie nauką było
jedynym sposobem, który pozwalał kształtować swoje miejsce w społeczeństwie.
Już w okresie wczesnego dzieciństwa, Émilie zaczęła wykazywać szczególne
zdolności na płaszczyźnie naukowej, co sprawiło, że bardzo szybko udało jej się
przekonać własnego ojca do zwrócenia uwagi na te niecodzienne zainteresowania.
Stosunkowo dobra edukacja dziewczynki pozwoliła na opanowanie przez nią języka
łacińskiego włoskiego i angielskiego. Émilie studiowała także dzieła Torquato
Tasso (1544-1595), Publiusa Vergiliusa Maro (70 p.n.e.-19 p.n.e.) oraz Johna
Miltona (1608-1674), a także wielu innych uczonych.
Pomimo talentu w dziedzinie języków obcych, prawdziwą
miłością Émilie była matematyka. Jej badania związane z tą gałęzią nauki zwróciły
uwagę jednego z przyjaciół rodziny, który dostrzegł w przyszłej markizie
pokłady ogromnego talentu. Prace Émilie były oryginalne i znacznie bardziej
wciągające, aniżeli innych ówczesnych kobiet interesujących się matematyką. Niecodzienne umiejętności Émilie były widoczne także w
innych obszarach nauki. Mówiono o niej, że posiada bardzo namiętną naturę, zaś
jej romantyczne uniesienia miały miejsce zarówno przed ślubem, jak i po
zawarciu małżeństwa. W wieku dziewiętnastu lat wyszła bowiem za
trzydziestoczteroletniego markiza du Châtelet. W ciągu pierwszych dwóch lat ich
małżeństwa, Émilie urodziła chłopca i dziewczynkę, a potem, kiedy miała
dwadzieścia siedem lat, na świat przyszedł kolejny syn. Ani dzieci, ani też jej
małżonek nie byli w stanie sprawić, aby zaprzestała rozwijać swoją pasję.
Gabrielle Émilie Le Tonnelier de Breteuil, markiza du Châtelet (1706-1749) autor: Maurice Quentin de La Tour (1704-1788) |
Émilie nie tylko nie zaprzestała rozwijania swoich
matematycznych umiejętności, ale także zatrudniała w tym celu najbardziej
znanych nauczycieli, którzy mieli jej w tym rozwoju pomagać. Któregoś dnia
podbiła nawet serce samego Woltera, który był jednym z najbardziej
intrygujących i genialnych uczonych swoich czasów. Niektóre z najważniejszych prac
autorstwa Émilie pochodziły z okresu, kiedy matematyczka spędzała czas z
Wolterem w posiadłości Cirey-sur-Blaise. Dla dwojga naukowców było to doskonałe
miejsce do prowadzenia badań, ponieważ oddalone było od zgiełku Paryża, a
przede wszystkim od hałaśliwego dworskiego życia. Jednym z najpoważniejszych
nauczycieli Émilie był Pierre-Louis de Maupertuis (1698-1759) – znany matematyk
i astronom. Upór i ciekawość Émilie spowodowały, że w końcu od swoich
dydaktyków żądała niemożliwego. Jej szybko pracujący umysł wyprzedzał
współczesnych Émilie naukowców, natomiast nieregularne godziny pracy utrudniały
z kolei ich życie, a jej zbyt wnikliwe pytania często pozostawały bez odpowiedzi
z ich strony. Takie zachowanie nierzadko doprowadzało do sporów z jednym z jej
naukowych opiekunów, jakim był Samuel König (1712-1757), który miał stosunkowo
niewielkie pojęcie o kwestiach poruszanych przez Émilie. Te kłótnie stały się w
konsekwencji powodem do zakończenia nie tylko wzajemnej współpracy, ale również
przyjaźni. Niektórzy uważają jednak, że powodem sporów wcale nie był brak
wiedzy ze strony naukowca, ale w grę wchodziły kwestie finansowe.
Prawdopodobnie markiza du Châtelet nie płaciła mu za pobierane od niego lekcje.
Jak było naprawdę? Trudno jednoznacznie stwierdzić.
W 1740 roku została opublikowana książka Émilie du Châtelet
zatytułowana Institutions de physique. Wówczas Samuel König zaczął
rozsiewać plotki, jakoby praca ta stanowiła jedynie mieszaninę naukową
pochodzącą z jego lekcji udzielanych markizie. Oczywiście takie pomówienia przyprawiły Émilie o wściekłość i w związku z tym zwróciła się o pomoc do Akademii Nauk,
jak również do Pierre’a-Louisa de Maupertuisa, z którym omawiała zawarte w
publikacji pomysły jeszcze na długo przed zajęciami z Samuelem Königiem. Kompetentni
naukowcy byli świadomi możliwości umysłowych Émilie, jak i jakości jej prac.
Niemniej jednak markiza nie czuła, że otrzymała od nich poparcie, na jakie
zasługiwała. Właśnie wtedy po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że jej płeć tak
naprawdę działa przeciwko niej. Gdyby była mężczyzną, sprawa zapewne
przedstawiałaby się zupełnie inaczej.
Lata spędzone u boku Woltera w posiadłości Cirey były dla Émilie czasem najbardziej produktywnym w jej życiu. Ich wspólna praca naukowa
była naprawdę bardzo intensywna. Jeśli akurat nikogo u siebie nie gościli,
wówczas praktycznie nie odchodzili od swoich biurek. Byli, jak gdyby do nich
przywiązani. Służący, który pracował wtedy w Cirey w pewnym momencie zauważył,
że markiza du Châtelet spędza większą część nocy nad swoimi pismami i nie lubi,
aby wtedy ktokolwiek jej przeszkadzał. Jednakże, kiedy przerywała pracę, nie
wydawała się być tą samą kobietą. Oddawała się z ogromnym entuzjazmem radości i
rozkoszy, jakie oferowało jej ówczesne społeczeństwo. Często twierdziła, że
kobiecie w jej wieku pozostają jedynie takie przyjemności, jak prowadzenie
badań, hazard oraz obżarstwo.
Zamek w Cirey-sur-Blaise zdjęcie pochodzi z 2008 roku |
Wiosną 1748 roku Émilie du Châtelet spotkała markiza de
Saint-Lambert, w którym się zakochała. Był on dworzaninem i mało
znaczącym poetą. Ta sprawa nie zniszczyła jednak przyjaźni z Wolterem. Nawet,
kiedy znalazła się w trudnym położeniu z powodu tegoż romansu, Wolter był przy
niej i wspierał ją. Obydwaj panowie odegrali też poważną rolę w jej relacjach
ze zdradzanym mężem. Będąc w ciąży w 1749 roku ukończyła swoje dzieło wraz z
francuskim matematykiem o nazwisku Alexis Claude de Clairault (1713-1765). Był
to jej stary przyjaciel, z którym niegdyś prowadziła badania. Jednakże jej
książka dotycząca Newtona wciąż czekała niedokończona. Émilie była bardzo
zdeterminowana, aby wreszcie ją ukończyć i w związku z tym nałożyła sobie
bardzo restrykcyjne reguły, jeśli chodzi o pracę. Wstawała wcześnie rano, a spać
kładła się późno w nocy. Praktycznie całkowicie zrezygnowała z życia
towarzyskiego. Spotykała się jedynie z kilkoma najbliższymi przyjaciółmi.
Na
początku września 1749 roku Émilie du Châtelet urodziła córeczkę. Wolter
powiedział, że dziewczynka przyszła na świat w czasie, kiedy jej matka
siedziała przy biurku i bazgrała na papierze treści dotyczące teorii Newtona, a
nowo narodzone dziecko tymczasowo zostało umieszczone na książce do geometrii,
podczas gdy jej matka zbierała swoje papiery i szła do łóżka. Przez kilka dni
po porodzie wydawało się, że markiza jest szczęśliwa i zadowolona. Jednak w
dniu 10 września 1749 roku Émilie du Châtelet nagle zmarła. Jej śmierć o dwa
lata poprzedziła zgon dziecka, bowiem dziewczynka, która się wtedy urodziła,
odeszła w 1751 roku. Nosiła imię Stanislas-Adélaïde. Wolter, który towarzyszył
markizie do samego końca, był zrozpaczony.
François-Marie Arouet Voltaire
(1694-1778)
portret został namalowany po 1725 roku
autor: Nicolas de Largillière (1656-1746)
|
Émilie
du Châtelet zmarła w wieku czterdziestu trzech lat. Jak wielu naukowców,
również i ona podczas swojego krótkiego życia była naprawdę wyjątkową kobietą.
Wśród jej największych osiągnięć znajduje się Institutions du physique oraz przekłady dzieł Newtona, które zostały opublikowane
już po jej śmierci i opatrzone przedmową Woltera. Émilie żyła pełnią życia,
niczym beztroskie dziecko. Pomimo że była kobietą i uprawiała zawód, który w
tamtym czasie kobiecie był wręcz zakazany, to jednak zdobyła w społeczeństwie
uznanie i wysoką pozycję, zaś Paryż pozwolił jej realizować swoją miłość do
matematyki. Émilie du Châtelet była jedną z wielu kobiet, których
fundusze pomogły finansować prowadzenie kursów matematyki.
Nie
mogłam powstrzymać się, aby nie nakreślić biografii Émilie du Châtelet,
bo tak naprawdę fabuła Córki markizy nie powstałaby, gdyby nie osoba Émilie. Wydaje mi się, że ta postać nie jest w Polsce zbyt dobrze znana.
Niemniej jednak Córka markizy to nie jest historia o Émilie, choć ona
również się tam pojawia, ale są to dość skąpe informacje. Jak sam tytuł
wskazuje, niniejsza książka dotyczy właśnie córki, którą Émilie urodziła we
wrześniu 1749 roku. Był to poród, który przyprawił markizę o śmierć, choć tak
naprawdę nie wiadomo do końca, co się stało. Niby Émilie czuła się dobrze,
pracowała, a jednak zmarła. Laurel Corona postanowiła nie uśmiercać małej
Stanislas-Adélaïde, która w rzeczywistości również odeszła z tego świata.
Autorka w oparciu o ówczesne osiemnastowieczne francuskie realia próbuje natomiast
nakreślić dalsze losy Stanislas-Adélaïde du Châtelet. Odpowiada, jakby na pytanie: Co by było, gdyby?... Co by było, gdyby jednak najmłodsze dziecko markizy przeżyło?
W
związku z powyższym mała Lili – jak ją wszyscy nazywają – zostaje oddana po
urodzeniu na wychowanie baronowej Lomont, która jest wdową po bracie ojca
dziewczynki. Baronowa to kobieta, której za nic nie da się lubić. W jej domu
panuje dyktatura, a Lili nie ma tam żadnej swobody. Na szczęście dziewczynka
już wkrótce trafia pod dach niejakiej Julie de Bercy. Kobieta swego czasu
bardzo przyjaźniła się z markizą du Châtelet, więc teraz pragnie zająć się jej
córką. Sama również mniej więcej w tym samym czasie urodziła dziewczynkę, więc
nasza Lili będzie mieć doskonałe towarzystwo. Oczywiście nie można całkowicie
zapominać o baronowej Lomont. Ta matrona zawsze się do czegoś wtrąci, aby tylko
nie dać spokoju swojej krewnej.
Jean François de Saint-Lambert
(1716-1803)
drugi - nie mniej znaczący od Woltera -
kochanek markizy du Châtelet
|
U
Stanislas-Adélaïde du Châtelet bardzo szybko ujawniają się cechy, które
posiadała jej matka. Dziewczynka dużo czyta, zaś przybrana matka prowadzi w
domu tak zwany „salon”, gdzie spotykają się naukowcy z Paryża. Lili ma więc
każdego dnia sposobność obcowania z nauką. Zaprzyjaźnia się także z córką Julie
de Bercy – Delphine. Dziewczęta świata poza sobą nie widzą. Zwierzają się sobie
wzajemnie z najskrytszych tajemnic. Po rozmaitych perypetiach – już jako panny
na wydaniu – trafiają na dwór ówczesnej królowej Marii Leszczyńskiej
(1703-1768), której mężem jest Ludwik XV (1710-1774). Dziewczęta przeżywają na
dworze swoje wzloty i upadki, jednak ich obecność tam nie trwa zbyt długo.
Z
każdym dniem Lili coraz bardziej przypomina matkę, a jej pęd do nauki jest po
prostu niewiarygodny. W dodatku dziewczyna odkrywa w sobie jeszcze inny talent.
Otóż, doskonale pisze. Jak zatem potoczą się losy córki markizy du Châtelet?
Czy jej życie będzie równie rozwiązłe, jak jej matki? Czy ona także odda się
swoim namiętnościom i temu, co niesie życie w Paryżu? Czy uda jej się spełnić
swoje zawodowe ambicje, pomimo że społeczeństwo patrzy nieprzychylnym okiem na
kobiety zajmujące się nauką?
W Córce
markizy spotykamy zarówno postacie historyczne, jak i stricte fikcyjne. Nie
byłoby bowiem Stanislas-Adélaïde du Châtelet, gdyby nie wyobraźnia Autorki. Na
potrzeby powieści Laurel Corona stworzyła całą galerię wymyślonych bohaterów,
którzy towarzyszą Lili. Niemniej, osoby, które zapisały się w życiu jej matki
również odgrywają tutaj ogromnie ważną rolę. Historia córki markizy du Châtelet
może nie porywa, ale z drugiej strony jest w stanie zainteresować czytelnika na
tyle, iż ten będzie ją czytać dalej, aż dotrze do końca. Zmieszanie wydarzeń z
życia Lili z tym, co przeżywała lata wcześniej jej matka, jest naprawdę
doskonałym pomysłem, ponieważ pozwala lepiej zrozumieć główną bohaterkę.
Generalnie uważam, że powołanie do życia na kartach książki postaci, która tak
naprawdę zmarła we wczesnym wieku dziecięcym, jest czymś wyjątkowym i
niespotykanym. Z jednej strony mamy do czynienia z bohaterką autentyczną, bo
przecież przez chwilę na tym świecie żyła, zaś z drugiej strony jest ona
zupełnie fikcyjna.
Klimat
powieści również zasługuje na uwagę. Otoczenie, w jakim funkcjonuje
Stanislas-Adélaïde du Châtelet i jej bliscy jest doskonale naszkicowane.
Osiemnastowieczna Francja naprawdę robi wrażenie. Dwór Marii Leszczyńskiej jest
niezwykle autentyczny. Pojawia się rywalizacja młodych dam nie tylko o względy
królowej, ale także kawalerów do wzięcia. Oczywiście każdy związek jest aranżowany,
ale przecież gdzieś w tym wszystkim musi też być miejsce na prawdziwą miłość.
Strona tytułowa Institutions de physique |
Książkę
czyta się naprawdę przyjemnie, lecz tempo akcji jest, jak gdyby nieco
spowolnione. Tak naprawdę coś zaczyna się dziać dopiero w połowie powieści. Nie
powiem, żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało, ale jednak zwróciłam na ten
element uwagę. Generalnie cieszę się, że trafiłam na Córkę markizy. Moje
pozytywne odczucia niekoniecznie są związane z postacią Stanislas-Adélaïde du Châtelet.
Bardziej interesuje mnie jej matka, która jest postacią historyczną, a o której
do tej pory nie miałam pojęcia, że w ogóle żyła. Ta książka sprawiła, że
zaczęłam szukać w literaturze przedmiotu informacji na temat markizy du Châtelet.
Moim
zdaniem Émilie była kobietą niezwykle silną pod względem charakteru, i
oczywiście wiedzącą, czego tak naprawdę chce od życia. Pomimo społecznego
sprzeciwu, potrafiła rozwijać swoje pasje i nie zrażała się tym, co mówią inni.
Jej życie osobiste można negować, ponieważ wydaje się, że zasady moralne były
jej obce. Ale z drugiej strony żyła w takich czasach i w takim kraju, gdzie
namiętności należało zaspokajać, zamiast je od siebie odsuwać. Przypuszczam, że
ówczesne społeczeństwo było zdolne naprawdę wiele jej wybaczyć.