Emeryckie wakacje...
Dopiero do wczoraj mogę powiedzieć, że mam wakacje. Ktoś może powiedzieć, że emeryt to ma wakacje w każdy dzień roku. Ale powie to tylko ktoś, kto na emeryturze nie jest. Nie, wcale nie narzekam, że to przez wnuczęta. Lubię zajmować się tymi szkrabami (szkoda, ze tak szybko rosną;), ale też przyznaję, że na dłuższy (niż parę dni) czas, już mnie to trochę męczy. Tym razem nie zmęczyłam się fizycznie, bo była u nas tylko Wiktoria. Jednak wynajdywanie jej zajęcia, by się nie nudziła i schodzenie w rozmowach na lewel dziewięciolatki (bo nie porozmawiasz z nią jak z dorosłym, jednak jak z dzieckiem również nie) jest na dłuższą metę psychicznie uciążliwe i trudne. Staś na samym początku pobytu u nas zrobił mi tę przysługę, że się mnie kilka razy nie posłuchał, wobec czego wrócił do mamy i do przedszkola dyżurnego. Tak mamy z córką ustalone, ze jak się „mały kogucik” stawia, to wraca do domu. A jest na „nie” bardzo często, słucha tylko mamy, mama jest dla niego wyrocznią i koniec;). ...