…. a właściwie nie będę miał. Nie
być w maju i czerwcu na działce pięć kolejnych tygodni? Nie wiem czy to bardziej
głupota czy zbrodnia? „Efekty” zaniedbań widać było już przy wjeździe. Fasola
pnąca i buraczki niewidoczne zza zielska. Szpinak półmetrowy, raczej już niejadalny
– za to dla kur i owszem. Teściowa z uwagi na wiek i stan zdrowia robić wiele już
nie może zaś szwagierka już dawno położyła przysłowiową laskę na moje
ogrodnicze wypociny. OK! Nie mam pretensji. Myślałem, że w tym roku moje życie
prywatne wróci do normalności objawiając się między innymi tym, że więcej czasu
poświęcę na działkę i lepsze korzyści z niej uzyskam. Niestety maj przebiegł
pod znakiem komunijnych spotkań rodzinnych a połowa czerwca zleciała już prawie
na załatwianiu w weekendy innych zaległości. Jednym słowem porażka. Ziemniaki
posadzone 3 maja wygniły od nadmiaru deszczów i wątpię czy wykopię więcej niż zasadziłem.
O szpinaku już wspomniałem. Jabłek i włoskich orzechów też nie będzie. Właściwie
dynie i fasola jeszcze tylko rokują. Na cokolwiek innego jest już za późno.
Skosiłem część łąki, bo i trawsko już było po pas. To, co skosiłem dołożyłem
na grządki gdzie były ziemniaki – inwestycja w przyszłość. Chyba tylko budowanie
nowych zagonów ma w tym roku jakiś sens. Młode krzaki leszczyny wydały w tym
roku znaczące przyrosty a na niektórych są nawet owocowe zawiązki. Czosnek pewnie
urodzi kilkadziesiąt główek a zeszłoroczna szalotka już wytworzyła cebulki
przybyszowe. I tyle o działce.
W pracy zajmuje mnie teraz bardzo dobry projekt. Polega on na tym, że znaczną
część pracy papierowej, robionej w bardzo trudnych warunkach, uda się zamienić
na trzy kliknięcia, które to załatwią w dodatku eliminując błędy. Zyskają na
tym głównie ludzie pracujący na stanowiskach takich jak ja jeszcze dwa lata
temu. Mam z tego dużą satysfakcję, bo na gratyfikacje od zwierzchników raczej
nie liczę. Jestem już w tym temacie mocno zaawansowany i mam nadzieję, że w
wakacje uda mi się wprowadzić zmiany w całej firmie.
W domu rozmnożyłem Sansevierię i Zamiokulkasa. Na balkonie trzy kwitnące
sadzonki chilli zapewnią mi znów zapas tej pikantnej przyprawy na zimę. Bardzo
ciepłe dni zachęcają do zmiany diety a ciężkie i syte potrawy jakoś w tym
czasie nie mają racji bytu. Za to jogurty, kefiry i inny nabiał w połączeniu z
młodym ziemniakiem jak najbardziej, tak.
O wakacjach, urlopie na razie nie myślimy. Pewnie przegapiliśmy czas,
gdy należało wybierać i decydować, Może we wrześniu jakieś parę dni….
Na razie króluje dzień powszedni.
Na znajome bloogi też zaglądam – miło
popatrzeć jak chociaż innym coś więcej się udaje.