Od kilku sezonów miałam wielką ochotę stworzyć, dla siebie, zimowy total white look. Kiedy wreszcie udało mi się kupić idealną białą kurtkę i pozostałe części tej stylizacji, nadszedł dzień skonfrontowania wyobrażeń z rzeczywistością.
Może i ubrani, od stóp do głów, na biało wyglądamy niezwykle świeżo, może i bardzo stylowo, dodatkowo wyróżniamy się z szaro - burego tłumu, to jednak ten look, jest tak bardzo niepraktyczny jak chyba żaden inny :( Nie chodzi tu tylko o to, że dla osoby malującej się będzie to kurtka, która po jednym nałożeniu wymaga odświeżenia ale nawet zwykłe ocieranie się o jakieś przedmioty np. na zakupach w spożywczym czy jazda samochodem sprawi, że biała kurtka będzie nosiła mniejsze lub większe ślady użytkowania. Nie chce nawet myśleć o tym, ja by wyglądała, gdybym wybrała się w niej na spacer z moim trzyletnim synkiem. Leon traktuje mnie często jak chusteczkę, w którą można wytrzeć rączki, czy wtulić buźkę ubrudzoną soczkiem marchewkowym albo czekoladką!!!
Dałam jej jednak szansę ponownie i efekty możecie ocenić dziś na zdjęciach. Inspiracją do stworzenia tego look'u były moje ulubione niemieckie i austryjackie blogerki modowe, które są prawdziwymi mistrzyniami w łączeniu delikatnych tkanin z ciepłymi puchówkami czy sztucznymi futrami. I choć czułam się w tym zestawie szczególnie dobrze i był on niezwykle komplementogenny to z ciężkim sercem znalazłam chętną osobę na moją biała puchówkę :( Dla mamy małego urwisa i osoby bardzo aktywnej, jak ja, była ona bardzo niepraktyczna (oczywiście chodzi mi tu tylko o kolor) .
Niestety też, przez pogodę, nie udało mi się zrobić zdjęć total white look'u. Mam nadzieję, że może kiedyś, na jakimś górskim stoku/szlaku, ponowie stworzę taki outfit.
Mam wrażenie, że tam o wiele lepiej sprawdzi się ten kolor jak w mieście.
kurtka - Pull&Bear / sukienka - Stradivarius / buty - Reebok Classic