Dziś chciałabym Wam pokazać jeden z haftów, który ukończyłam bardzo, bardzo dawno temu. Już nawet nie pamiętam, kiedy dokładnie to było. Na jednej z grup na FB został ogłoszony SAL, do którego z duszą na ramieniu się zapisałam. Moje umiejętności hafciarskie były wtedy prawie zerowe😀 Teraz też jeszcze ciągle się uczę i wiem, że moje prace nie są perfekcyjne ale wtedy to był prawdziwy skok na głęboką wodę😀
Praca nad tym haftem zajęła mi bardzo dużo czasu, o pruciu nawet nie będę wspominać....
Dziś przyglądając mu się w świetle dnia muszę stwierdzić, że nawet mi się podoba. I nie chodzi mi tu o wzór, bo on jest piękny sam w sobie, a o wykonanie.
Haftowałam ten tamborek mulinami, które miałam w domu, więc kolory odbiegają od tych z legendy. Nożyczki i igłę podrasowałam trochę złotą nitką. Kiedyś kupiłam ją w pasmanterii, jest cieniutka więc dołożyłam ją do żółtej muliny. Haftowało się nią bardzo przyjemnie, nie jest tak sztywna tak jak metalizowana DMC.
Mam nadzieję, że dobrze widać😀
Tamborek swoje przeleżał ale teraz wreszcie doczeka się oprawy i zawiśnie w mojej pracowni. Na honorowym miejscu, bo od niego się tak naprawdę wszystko zaczęło. Pokochałam haft miłością ogromną i mimo, że dzisiaj próbuję poznawać różne inne techniki rękodzielnicze, krzyżyki zawsze będą na pierwszym miejscu. Niestety czas nie jest z gumy, krasnoludki, które sprzątają i gotują nie chcą się wprowadzić do mojego domu, a na gosposię na razie mnie nie stać😁 Dlatego nie haftuję tyle ile bym chciała, choć plany mam bardzo ambitne...
Zdjęć narobiłam sporo więc trochę Was jeszcze pomęczę😀
W tle mulinki do nowego projektu😁 i szydełkowy pieróg - igielniczek
Pierożek szydełkowałam razem z dziewczynami na grupie "Świry rękodzieła" na FB.
Na dziś tyle.... lecę pooglądać co tam u Was słychać.
Dziękuje za to, że zaglądacie i za wszystkie cudne komentarze.
Trzymajcie się cieplutko
SylwiaB