Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koniki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koniki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 16 lutego 2012

domowa manufaktura vol 2

Jak zwykle w biegu, w biegu szycie, w biegu zdjęcia, w biegu blog, w biegu obiad. Udało się Ziemczyka ululać, dzisiaj nie zastosowałam czołgu tylko super nudnym monotonnym głosem szepczącym czytałam boba budowniczego. Samej mi się oczy zaczęły zamykać :)

Zdałam sobie sprawę, że już prawie wszystkie rzeczy mi się rozeszły, więc wpadłam w wir pracy. Dosłownie wir, bo ja nie umiem tak powoli, pomalutku, po troszku. Od razu pół hurt.

Lala jest, jak to Ziem ujął. Skończyły mi się różowe włosy!!!! Szukam po ciuszkach tanich czegoś w tym rodzaju, ale bida. W sumie złote włosy też się skończyły. Lale z dziecięcych i młodzieżowych podkoszulków, sweterków, spódniczek, legginsów, whatever

Konik dla M - z powłoczki na poduszkę :)

A to portfelik dla Fra. Sam zaprojektował i suszył mi głowę przez dwa dni, w końcu uszyłam i wyszedł nieźle. Jeszcze dopracuję szczegóły, poszukam krótkich suwaków (bo ten wypruliśmy ze starej bluzy) i zaczynam pół hurt.
Koty w paski. Jeden dla M, ponieważ udał się i wszystkim się podoba, to uszyłam jeszcze dwa. Czarno-białe legginsy i żółtawy podkoszulek.

Ślimaczki, czerwony z chłopięcej bluzy, zielony z damskiego sweterka. Lubiłam ten sweterek, ale szarpnęłam kiedyś nim zbyt mocno (nie mam lekkiej reki, oj nie) i się popruł dziadyga przy dekolcie. Najpierw miałam pomysł, żeby to poprucie zamaskować czymś, ale nie za bardzo wiedziałam czym, no bo wszelkie aplikacje i koraliki są nie w moim guście. Później miałam go wyrzucić, ale było mi szkoda, to wylądował w kartonie z ciuchami do przeróbek i doczekał się na swoją kolej (nawet dosłownie, bo jakieś tory tam w tle widać) :)


Aranżacje wyrobów zrobił Ziem. On jeszcze na razie chociaż trochę mi pomaga. No i nie mówi za dużo, więc nie mamrocze przy tym pod nosem jak bracia (przypominam: zrobiłaś sobie z dzieci niewolników itd)

Idę się delektować chwilą ciszy, zanim się niektórzy obudzą a pozostali wrócą z placówek edukacyjnych, a jeszcze inni przypomną sobie że są głodni, a jeden stwierdzi, że czas na spacer. Mi vida.

wtorek, 6 grudnia 2011

pokiermaszowo

Na kiermaszu było super. Bałam się przed przeogromnie, ale jak się okazało nie było czego. Poznałam masę fantastycznych osób, nagadałam się, odpoczęłam od dzieci. No cóż, podoba mi się to :) Sprzedałam kilka zabawek, ale żadnej lali. Jak to pocieszająco ujął Si: to wcale nie znaczy że lale są beznadziejne, po prostu na tym kiermaszu nie było odbiorców na tego rodzaju sztukę. Miłe :)
Nawet jak jakiemuś dziecku się spodobała, to rodzicom niestety nie. Zupełnie ich nie rozumiem, one są takie śmieszne, bardzo podobne do mnie :) Kocie matki i kilka potworów znalazły nowe domy. Powymieniałam się na fajne rzeczy, co dla mnie jest równie ważne. W sumie kupujących nie było dużo, W. to specyficzne miasteczko, więc na takie przedsięwzięcie mój zarobek wydaje się ok. A całą zarobioną kasę i tak już wydałam.

Na prawdę mogłabym tak sobie pohandlować częściej, ale wyszukanie miejscówek, wbicie się na nie i tym podobne jakoś mnie przerastają. Pewnie tak do końca nie wierzę, że to co robię jest coś warte.
Bardzo sympatyczna Pani ze stoiska naprzeciwko (prawdziwa artystka, malująca obrazy olejem na szkle) zamówiła dla wnuczki konika. No to uszyłam.A następnego dnia Pani poprosiła o dziecko do konika. Tez uszyłam. I mam zamówienie na jeszcze jednego. Hurra!

Pierwsze koty za płoty. Cieszę się, że odważyłam się stanąć ze stoiskiem i mam nadzieję, że na tym jedynym razie nie poprzestanę.

A tak ogólnie to nie mam dzisiaj humoru. W sumie żadna nowość przeca :)