wtorek, 11 kwietnia 2017

Oni są czymś innym


Popołudniowy krzyk miasta przygwoździł go do łóżka. Zasłonił wszystkie okna, schował się pod kołdrę i nasłuchiwał. Odgłosy przejeżdżających tramwajów przyprawiały go o palpitacje serca, kroki na klatce schodowej – doprowadzały do rozpaczy. Nawet cichutkie stukanie gołębich dziobów o szybę wydawało mu się okropne. Wsadził głowę między nogi i trząsł się w oczekiwaniu na śmierć.
O szóstej przyszła pani Jola. Dzwonek do drzwi wyrwał go z trwożnego naprężenia. Ogromnym wysiłkiem woli wyczołgał się spod przykrycia i otworzył jej. Byli umówieni, ale dla pewności długo przyglądał się jej przez judasza, zadawał pytania, na które tylko ona potrafiła odpowiedzieć. Nie mógł stracić czujności nawet na chwilę.
- Dzień dobry, panie Marianie. Jak się dziś czujemy? – zapytała protekcjonalnie, po czym zlustrowała wnętrze mieszkania. – Widzę, że nie najlepiej. Brał pan leki?
- Leki? A co mi po lekach? Przecież oni są wszędzie, na pewno wkrótce mnie znajdą. Znajdą i wyssą mózg – jęknął żałośnie mężczyzna.
- Kto ma wyssać panu mózg? – zapytała z udawanym zainteresowaniem.
- Jak to kto? Przecież tyle razy powtarzałem. Te straszne bestie, potwory, diabły w ludzkiej skórze. Moi… UCZNIOWIE – jego głos załamał się na ostatnim słowie, a w szeroko otwartych oczach pojawiły się łzy.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz