Jak dobrze, że już wiosna. Jeszcze cicha i skromna ale sobota była zaskakująco ciepła. Cała skąpana w słońcu. Wreszcie wyszorowałam balkon i umyłam okna, i firanki poprałam, wyprasowałam i rozwiesiłam. Świat jest teraz jakby ostrzejszy i bardziej przyjazny. Dom przewietrzony na wszystkie strony złapał oddech i wypełnił się powietrzem. Lżej się mieszka. Pszczoły przylatują i leciuchno stukają w szyby. Nie narzucają się. Ptaki świergolą z całych sił i przypominają, że to już kwiecień. Co jakiś czas bażant z krzykiem przeleci wśród traw. Dzieci więcej biegają po podwórku i wnoszą do domu błocko z piachem, i z brudnymi portkami. Jedna myśl goni drugą a po głowie tłuką się pytania bez odpowiedzi, chociaż różne decyzje już podjęte. Jednych jestem pewna, innych....cóż inne czas zweryfikuje.
Gapię się w to moje czyste okno i myślę jaka to opowieść się za nim pisze, jaka nam się pisze.
Wiem jedno, chociaż to nie zawsze ja trzymam pióro, to nie zawsze ja układam słowa to zawsze ja je czytam, interpretuję i nadaję im SMAK w tym jak je przyjmuję i idę z nimi dalej. Obym zawsze o tym pamiętała:)
A wracając do ilustracji, to wpakowałam je na ścianę. Kocham niebieski kolor!
Do napisania niebawem, pa:)
p.s
Wynotowane:
"Pszczoła jest maleńka wśród latających stworzeń, lecz owoc jej pracy przewyższa słodyczą wszystko."
(Syracydes 11,3)