Autor: Maggie Stiefvater
Wydawnictwo: Wilga
Data wydania: 3 października 2012 r. (premiera: październik 2011 r.)
Ilość stron: 494
Na Moich Czytadłach zrecenzowałam prawie wszystkie wydane w Polsce książki Maggie Stiefvater. Dziś nadeszła pora na Wyścig śmierci, który zachęcił mnie swoim tytułem oraz nazwiskiem autorki. Przedstawiony na okładce zarys fabuły także zwiastował coś ciekawego - nie mogłam sobie odpuścić.
Z nadejściem jesieni wokół wyspy Thisby zaczynają się pojawiać eich uisce, czyli konie wodne. Pierwszego listopada każdego roku organizowany jest Wyścig Skorpiona, w którym biorą udział jeźdźcy dosiadający tych fantastycznych stworzeń. Opisywany w powieści rok jest jednak wyjątkowy, ponieważ do konkursu zgłasza się pierwsza kobieta, nastoletnia sierota Kate "Puck" Connolly, dosiadająca zwykłej, lądowej klaczy. Dziewczyna chce wygrać, by zdobyć pieniądze i - być może - zatrzymać w domu starszego brata. W zawodach bierze też udział dziewiętnastoletni (także osierocony) Sean Kendrick, czterokrotny zwycięzca Wyścigu.
Autorka miała świetny, choć może nieco szalony pomysł na książkę: mięsożernych koni wyłaniających się z morza nie spotykamy bowiem w każdej opowieści. Koncepcja zorganizowania wyścigu z ich udziałem jest równie dobra, ale Wyścig śmierci to tylko w niewielkim stopniu same zawody. Ponad czterysta stron powieści zajmują przygotowania Puck, jej rozterki (jechać na Dove? jechać na jakimś koniu morskim? a może w ogóle nie jechać?), a także problemy rodzinne. Nie mniej czasu poświęca się Seanowi, który jest faworytem Wyścigu, ale także zawziętym rywalem Mutta Malverna, syna swojego pracodawcy. Główni bohaterowie żyją swoim życiem, pracują... a gdzie tu Wyścig Skorpiona?
Podobnie jak w Królu Kruków, także w Wyścigu śmierci znakomita większość utworu to powieść obyczajowa skierowana do młodzieży. Maggie Stiefvater koncentruje się na codzienności młodych ludzi i bardzo powoli pcha akcję do przodu. Dynamika objawia się dopiero podczas opisu Wyścigu Skorpiona, który trwa naprawdę krótko. A później robi się smutno, coraz smutniej - tak smutno, że nawet ja się popłakałam. Co dobrze świadczy o Wyścigu śmierci, bo dawno nie płakałam nad książką.
Sean Kendrick trafił do moich ulubionych książkowych bohaterów: jest odpowiedzialny, sumienny, wytrwały i odporny psychicznie. Oziębły na zewnątrz, ale w głębi serca bardzo troskliwy i oddany temu, co kocha, czyli koniom. Mimo że los wystawił go na niejedną ciężką próbę, dąży do celu. Tak, bardzo polubiłam pana Kendricka. Kate Connolly w sumie powinnam polubić jeszcze bardziej, ponieważ nieraz wykazywała się odwagą i determinacją w dążeniu do celu. W jej przypadku miałam jednak problem z wiekiem: w Wyścigu śmierci jawnie się go nie podaje, początek utworu sugeruje jakieś trzynaście lat, natomiast dalsza część opowieści - około szesnastu/siedemnastu. Nie pomaga nawet wzrost (piszę recenzję na świeżo, więc pamiętam takie detale), który raz przedstawia się na niewiele ponad metr (czyli około 13 lat) a zaraz na ponad metr pięćdziesiąt (podczas spoglądania ponad grzbietem konia mającego w kłębie półtora metra). Jeśli przyjąć hipotezę o trzynastolatce - Kate jest zdecydowanie zbyt dojrzała, nawet jak na sierotę - zaś jeżeli obstawimy siedemnastolatkę - dziewczyna może uchodzić za wzór dla niejednej rówieśniczki, która sięgnie po tę książkę.
W Wyścigu śmierci zastosowano narrację pierwszoosobową w czasie teraźniejszym. Dzięki temu czytelnik nie ma pewności, czy bohaterowie - narratorzy (czyli na zmianę Sean i Puck) dożyją do końca. Czytając utwory spisane z perspektywy pierwszoosobowego narratora w czasie przeszłym, mamy pewność, że narrator przeżyje - skoro komuś to opowiada lub gdzieś to spisuje, prawda? Przynajmniej ja odbieram to właśnie w ten sposób: jeśli "narrator czasu przeszłego" umiera, nie wspominam o tym w recenzji (bo spoiler!), ale jednak troszkę obniżam notę. To tak na marginesie.
Wyścig śmierci to bardzo dobra książka dla młodzieży, która w bohaterach może odnaleźć siebie. Szkoda, że tytułowy Wyścig potraktowany został tak marginalnie, ponieważ można było wyciągnąć z niego coś więcej. Autorka wykorzystała mity o koniach wodnych i stworzyła interesującą powieść obyczajową, ale ja, sięgając po tę książkę, spodziewałam się czegoś bardziej dynamicznego. Gdyby tytuł - lub choćby opis - sugerował obyczajówkę, oceniłaby Wyścig co najmniej o jeden stopień wyżej. Niemniej polecam Wam tę powieść - ale nastawcie się na mniej fantasy i akcji, a więcej emocji i problemów młodych ludzi.
Ocena końcowa: 4+/6Z nadejściem jesieni wokół wyspy Thisby zaczynają się pojawiać eich uisce, czyli konie wodne. Pierwszego listopada każdego roku organizowany jest Wyścig Skorpiona, w którym biorą udział jeźdźcy dosiadający tych fantastycznych stworzeń. Opisywany w powieści rok jest jednak wyjątkowy, ponieważ do konkursu zgłasza się pierwsza kobieta, nastoletnia sierota Kate "Puck" Connolly, dosiadająca zwykłej, lądowej klaczy. Dziewczyna chce wygrać, by zdobyć pieniądze i - być może - zatrzymać w domu starszego brata. W zawodach bierze też udział dziewiętnastoletni (także osierocony) Sean Kendrick, czterokrotny zwycięzca Wyścigu.
Autorka miała świetny, choć może nieco szalony pomysł na książkę: mięsożernych koni wyłaniających się z morza nie spotykamy bowiem w każdej opowieści. Koncepcja zorganizowania wyścigu z ich udziałem jest równie dobra, ale Wyścig śmierci to tylko w niewielkim stopniu same zawody. Ponad czterysta stron powieści zajmują przygotowania Puck, jej rozterki (jechać na Dove? jechać na jakimś koniu morskim? a może w ogóle nie jechać?), a także problemy rodzinne. Nie mniej czasu poświęca się Seanowi, który jest faworytem Wyścigu, ale także zawziętym rywalem Mutta Malverna, syna swojego pracodawcy. Główni bohaterowie żyją swoim życiem, pracują... a gdzie tu Wyścig Skorpiona?
Podobnie jak w Królu Kruków, także w Wyścigu śmierci znakomita większość utworu to powieść obyczajowa skierowana do młodzieży. Maggie Stiefvater koncentruje się na codzienności młodych ludzi i bardzo powoli pcha akcję do przodu. Dynamika objawia się dopiero podczas opisu Wyścigu Skorpiona, który trwa naprawdę krótko. A później robi się smutno, coraz smutniej - tak smutno, że nawet ja się popłakałam. Co dobrze świadczy o Wyścigu śmierci, bo dawno nie płakałam nad książką.
Sean Kendrick trafił do moich ulubionych książkowych bohaterów: jest odpowiedzialny, sumienny, wytrwały i odporny psychicznie. Oziębły na zewnątrz, ale w głębi serca bardzo troskliwy i oddany temu, co kocha, czyli koniom. Mimo że los wystawił go na niejedną ciężką próbę, dąży do celu. Tak, bardzo polubiłam pana Kendricka. Kate Connolly w sumie powinnam polubić jeszcze bardziej, ponieważ nieraz wykazywała się odwagą i determinacją w dążeniu do celu. W jej przypadku miałam jednak problem z wiekiem: w Wyścigu śmierci jawnie się go nie podaje, początek utworu sugeruje jakieś trzynaście lat, natomiast dalsza część opowieści - około szesnastu/siedemnastu. Nie pomaga nawet wzrost (piszę recenzję na świeżo, więc pamiętam takie detale), który raz przedstawia się na niewiele ponad metr (czyli około 13 lat) a zaraz na ponad metr pięćdziesiąt (podczas spoglądania ponad grzbietem konia mającego w kłębie półtora metra). Jeśli przyjąć hipotezę o trzynastolatce - Kate jest zdecydowanie zbyt dojrzała, nawet jak na sierotę - zaś jeżeli obstawimy siedemnastolatkę - dziewczyna może uchodzić za wzór dla niejednej rówieśniczki, która sięgnie po tę książkę.
W Wyścigu śmierci zastosowano narrację pierwszoosobową w czasie teraźniejszym. Dzięki temu czytelnik nie ma pewności, czy bohaterowie - narratorzy (czyli na zmianę Sean i Puck) dożyją do końca. Czytając utwory spisane z perspektywy pierwszoosobowego narratora w czasie przeszłym, mamy pewność, że narrator przeżyje - skoro komuś to opowiada lub gdzieś to spisuje, prawda? Przynajmniej ja odbieram to właśnie w ten sposób: jeśli "narrator czasu przeszłego" umiera, nie wspominam o tym w recenzji (bo spoiler!), ale jednak troszkę obniżam notę. To tak na marginesie.
Wyścig śmierci to bardzo dobra książka dla młodzieży, która w bohaterach może odnaleźć siebie. Szkoda, że tytułowy Wyścig potraktowany został tak marginalnie, ponieważ można było wyciągnąć z niego coś więcej. Autorka wykorzystała mity o koniach wodnych i stworzyła interesującą powieść obyczajową, ale ja, sięgając po tę książkę, spodziewałam się czegoś bardziej dynamicznego. Gdyby tytuł - lub choćby opis - sugerował obyczajówkę, oceniłaby Wyścig co najmniej o jeden stopień wyżej. Niemniej polecam Wam tę powieść - ale nastawcie się na mniej fantasy i akcji, a więcej emocji i problemów młodych ludzi.
Polecam: młodzieży w wieku 16+
Recenzja realizuje wyzwania:
1. Książkowe wyzwanie 2015 - Ma smutne zakończenie
2. Wyzwanie czytelnicze 2015 - Książka, która sprawiła, że płakałeś
3. Klucznik na marzec - Coś czerwonego
1. Książkowe wyzwanie 2015 - Ma smutne zakończenie
2. Wyzwanie czytelnicze 2015 - Książka, która sprawiła, że płakałeś
3. Klucznik na marzec - Coś czerwonego