Wciągająca przygoda ambitnego, być może aż za bardzo, młodzieńca osadzona w ciekawym, inspirowanym Chinami, świecie.
Kiedy wszyscy chcą, żebyś był spełnieniem ich oczekiwań, tym czego pragniesz najmocniej jest odnalezienie swojej drogi i życie według własnych zasad.
Nazywam się Wen Olcha. Nazywam się też Głupi Kundel.
Ojciec szykował dla mnie przyszłość w elitarnym gronie Sieneńczyków służących cesarzowi. Babcia, która sama porzuciła wszystko i dołączyła do nayeńskiego ruchu oporu, przygotowywała mnie do walki z cesarskim imperium. Matka, ślepa na okrucieństwo, chciała tylko tego, co bezpieczne i wygodne.
Mogłem spełniać cudze marzenia, mogłem walczyć wraz z jednymi albo przyłączyć się do drugich. Mogłem patrzeć, jak ich wojna pochłania kolejne ofiary. Ale nie mogłem przestać marzyć o magii. Wolnej, przerażającej, fascynującej, dającej moc i potęgę.
Przez całe życie zmagałem się z ograniczeniami na ścieżkach, które zostały wybrane za mnie. Opór był jedyną drogą ku wolności.
Ta historia może skończyć się na tysiąc sposobów – ja mam za nic je wszystkie.
Piękna oprawa, choć zwraca uwagę, to nie wszystko. Pierwszy rzut oka na zamieszczony na okładce opis fabuły upewnił mnie w przekonaniu, że Dłoń Króla Słońca może być jedną z ciekawszych książkowych nowości tego roku. Zapowiadała się magiczna podróż, może nieco podobna do Wojny makowej - nie mogłam odmówić sobie tej lektury!