Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
Thomas Erikson
Waldemar Cichoń
Andrzej Sapkowski
Marta Niedźwiecka
Ichirō Kishimi
Jakub Bączykowski
Katarzyna Puzyńska
Jakub Ćwiek
John Wyndham
Sam Wasson
Wiemy, jak jest. Czyhające na nas rozpraszacze nie ułatwiają długiej lektury. Zwłaszcza latem. Dlatego tak często sięgamy po lekkie książki. Na szczęście nie oznacza to, że musimy przy tym rezygnować z doskonałej prozy.
Oklepane to i głupie – dzielić literaturę na wysoką i niską. Nie idźmy więc w tę stronę. Przyjmijmy, że mamy tu książki idealne na czas, gdy wasz mózg chce trochę odpocząć. Nie szuka wyszukanej frazy i zachwycających opisów. Co nie znaczy, że chce rezygnować z wybitnych książek.
Jakiś czas temu polecałem wam książkowe perełki poniżej 200 stron. W razie gdyby – podobnie jak mnie – brakowało wam czasu na czytanie i chcielibyście skończyć książkę w kilka wieczorów.
Krótkie nie znaczy lekkie. Gombrowicza, Myśliwskiego i Vuillarda za lekkich uznać trudno. Polecam wam obie listy. Na poniższej znajdziecie jednak znacznie mniej wymagające pozycje. A przy tym: pełne piękna, z ukrytymi w codzienności uniwersalnymi prawdami, z wielkimi ideami podanymi w przystępnej formie. Powieści, jak głosi tytuł: złote, a skromne.
Zacznę Williamsem, bo gdy zaczynam myśleć o podobnych książkach, pojawia się w mojej głowie jako pierwszy. Tuż przed cudownym Otą Pavlem.
„Stonera” polecałem waszej uwadze kilkukrotnie. Ale cóż – niczego nie żałuję! To wyjątkowa książka, cudowna w swej prostocie, w braku efekciarstwa, w swej cichości i uniwersalności. A przy tym – odnaleziona. Przeoczona w chwili publikacji. Nieznana. Do czasu aż zachwycili się nią współcześni mistrzowie, w tym Julian Barnes.
Tytułowy Stoner idzie na uniwersytet, po latach postanawia zostać nauczycielem, naucza i umiera. Brzmi banalnie. A jest w tej prozie wszystko. Coś z uniwersalnego ludzkiego doświadczenia. Sprawdźcie sami.
Wspomniałem Pavla i do Pavla powracam.
Jak żyć z godnością pomimo tragedii? Jak oswoić bezradność wobec przemijającego czasu? Tematy podejmowane przez czeskiego pisarza obejmują rzeczy największe: miłość, rodzinę, przyrodę. A jednak w „Śmierci pięknych saren” znajdziemy zachwycającą lekkość. Czułość. Dowcip.
Być może dzięki wyszukanej mieszaninie: dramatu z radością, euforii z żałobą, wojennej zawieruchy z bezpieczeństwem rodzinnego domu. A wiedział Pavel, o czym pisze. Syn Czeszki i Żyda, który razem ze starszymi synami trafił do Auschwitz, jedną z największych tragedii w historii ludzkości znał z autopsji.
Nie brzmi lekko? Gwarantuję, że tak jest. I na tym polega być może geniusz Pavla.
Polacy kochają Hrabala – i słusznie. Wybrałem jednak nieco mniej u nas znaną powieść czeskiego mistrza. Nie znaczy to – mniej wartą uwagi.
W „Lekcjach tańca dla starszych i zaawansowanych” Hrabal bawi się czeską historią. Zestawia życie kraju z prywatnym życiem narratora. I robi to jednym długim zdaniem, posługując się zawadiackim dowcipem. Kto zna Hrabala, ten wie zresztą, że to gawędziarz jedyny w swoim rodzaju.
Postacie gadają tu i monologują bez ograniczeń. „Lekcje tańca dla starszych i zaawansowanych” to trochę pijacka przechwałka (Hrabal był zresztą legendarnym bywalcem praskich knajp), trochę bolesna spowiedź, wreszcie – metafizyczny poemat o naturze miłości i czasu. Hrabal biegnie bez zatrzymania, przeplata skandale prywatne z publicznymi, opowiada o życiu za czasów monarchii i o tym, co zmieniło się od tego czasu. A im dalej w opowieść, tym ciemniejsze odcienie przybiera hrabalowski komizm.
Zrobić coś z niczego – oto prawdziwa sztuka. I potrafi to Alejandro Zambra.
Bo co tu znajdziemy? Codzienność. Powolność. Zwykłe życie. Zdawałoby się: banał. Zdawałoby się, bo Zambra to po prostu znakomity opowiadacz. Co sprawia, że choć „Chilijski poeta” liczy blisko 500 stron, od książki trudno się oderwać.
Zambra snuje opowieść w sposób zabawny, inteligentny, erotyczny. Leniwy. Przedstawia historię patchworkowej rodziny, portretując przy tym przedziwny kraj: kraj żyjący poezją, w którym, zdawałoby się, wszyscy młodzi ludzie marzą tylko o tym, by zostać poetami, choć nie tylko nie gwarantuje to sławy, ale i nawet tego, że ktoś choćby spojrzy na ich książki.
Już trzykrotnie widziałam na ulicy żebraka z wózeczkiem z supermarketu sprzedającego rękopisy swych wierszy. Vicente, który je czytał, mówi, że są genialne.
Co więcej, gdy na rzecz spojrzymy nieco uważniej, dostrzeżemy też inne Chile: kraj rozwarstwiony, aspirujący do nowoczesności, a jednak – niepotrafiący pogodzić się z przeszłością.
Klasyka wśród klasyków.
Zaskoczyć czytelnika nie jest tak trudno. Nieco trudniej – przestraszyć. Najtrudniej – rozbawić. I mało kto robi to równie dobrze, co Jerome K. Jerome. Choć – jak sam przyznał – na początku nie zamierzał napisać zabawnej książki. Co zamierzał? Stworzyć poważny przewodnik turystyczny po Tamizie. Wyszła mu jedna z najcudowniejszych powieści humorystycznych wszech czasów.
Co tu mamy? Jerome powiedziałby pewnie: jakieś 250 stron. Niektórzy krytycy wskazywali, że chodzi w nich o wszystko i o nic. Wakacje pod namiotem, wędkarstwo, rozmowy o pogodzie. Absurd istnienia, zaduma nad utraconym czasem. Wybierzcie sami.
Beztroska komediowa radość „Trzech panów w łódce” zapewniła Jerome’owi nieśmiertelność.
Można by wspomnieć „Ukochane równanie profesora”, kojącą, uroczą prozę Yōko Ogawy. W naszym serwisie na półkę dodało ją jednak blisko 12 tysięcy czytelników. Muszę więc założyć, że jest to powieść doskonale wam znana.
Wątpię, by było tak z Ito Ogawą. Choć popularność wydawnictwa Tajfuny każe mi przypuszczać, że słyszeliście – jeśli już nie czytaliście – o „Kameliowym Sklepie Papierniczym”. Jeśli tęsknicie za brakiem pośpiechu, czasu odmierzanego zmianami pór roku i świętami – to proza dla was.
Zwolnijcie. Cieszcie się małymi rzeczami. Jak pisze sznurowka, która oceniła powieść na aż dziewięć gwiazdek:
Cudowna! Spokój, jaki bije z każdego kolejnego akapitu, przenika do głębi i zostaje w człowieku na dłużej.Z pozoru książka jest o kobiecie, która pracuje w sklepie papierniczym, a dorywczo zajmuje się pisaniem listów. Jednak tak naprawdę jest to historia bliskości i kształtowania się relacji. Autorka, poprzez główną bohaterkę, pokazuje, jak ważna jest obecność innych osób, dzięki którym nawet będąc samemu, można nie czuć się samotnym.
Brzmi okej?
Na koniec muszę oddać redakcyjnym kolegom należny im honor i wspomnieć powieści, które polecali mi w rozmowach. „Myszy i ludzie” (odrzucone przez obecność na wspomnianej już liście książek poniżej 200 stron), „Folwark zwierzęcy”, „Autostopem przez galaktykę”. Hej, byli nawet Tolkien i Tołstoj! Cóż, każdy ma swoją definicję lekkości.
A zatem: jakie powieści wy dodalibyście do listy?
Czytam, a właściwie słucham tego "Stonera" i jest tak se. Odszedł z gospodarstwa ojców, żeby studiować literaturę, nie poszedł na wojnę, zapoznał jakąś pannę co w domu siedzi, i siedzi u niej... Napisane nudnawo. Dalej jest lepiej, czy podobnie?
Folwark zwierzęcy to jest lekka literatura?
Jeśli nie zamierzasz zastanawiać się nad złożoną alegoryczną strukturą, nad alegorią rewolucji rosyjskiej i stalinizmem, nie znasz żadnego kontekstu historycznego, ani nie za bardzo interesuję Cię ukryty symbolizm, związany z postaciami i wydarzeniami to zdecydowanie jest to lekka literatura bo krótka. 😂
Sięgnąłbym po jakiegoś Czecha (albo Czeszkę) Co prawda znam tylko panów Czechów i Pavel, Hrabal, Kundera, to byłyby moje wakacyjne "typy". "Śmieszne miłości" są dowcipne i refleksyjne, ale bez niepotrzebnego miłosnego patosu. Miłość bywa przecież lekka jak piórko ;)
Polecam Lucie Faulerovą, w objętości cienkie książki, choć w odbiorze nie takie lekkie
Dzięki! Śmierteńka już w drodze do mnie
Popieram "Śmieszne miłości".
podobno seria Arystokratka (Evžen Boček) jest dobra, cieniutkie książeczki, obyczajowa komedia. nie czytałem, ale słyszałem jak inni czytali i się non stop chichrali ;] A i zawsze można podejść do Capka, nie czytałem R.U.R. ale czytałem Fabrykę Absolutu i była naprawdę zadziwiająco współczesna w stylu, mimo że ma 80 lat na karku.
Arystokratkę mam za soba. Przezabawna! Napisana w stylu komedii slapstick’owej, co może nieco nużyć przy czytaniu kolejnych książek z serii. Próbowałem Čapka i Króla Jaszczurów, ale nie było nam po drodze może dam mu jeszcze szansę ;)
Z humoru czeskiego polecam jeszcze lekko absurdalno-groteskowy Młyn do mumii[bookLink]4091006|Młyn do mumii[/bookLink]. Trzeba tylko przebrnąć początek, potem jest z górki 😉 😂 . A po sąsiedzku polecam słowackie Rivers of Babylon[bookLink]4859252|Rivers of Babylon[/bookLink] czyli patologie transformacji ustrojowej (lata 90-te) u mniej znanych spośród naszych południowych sąsiadów. Tematyka poważna, a podana z miejscami dość mocnym humorem.
Z humoru czeskiego polecam jeszcze lekko absurdalno-groteskowy Młyn do mumii[bookLink]4091006|Młyn do mumii[/bookLink]. Trzeba tylko przebrnąć początek, potem jest z górki 😉 😂 . A po sąsiedzku polecam słowackie Rivers of Babylon[bookLink]4859252|Rivers of Babylon[/bookLink] czyli patologie transformacji ustrojowej (lata 90-te) u mniej znanych spośród naszych południowych...
Miło, że w zestawieniu pojawił się Chilijski poeta[bookLink]5035074|Chilijski poeta[/bookLink], niedoceniany moim zdaniem. Lekko o poezji? Można, bywa zabawnie, bywa smutno. Ma się wrażenie, że co drugi Chilijczyk to poeta....
Ciekawe propozycje. Do sprawdzenia. Jeśli chodzi o formy krótkie ja dodałbym jeszcze Życie Pi[bookLink]4972328|Życie Pi[/bookLink]
Polecę dwie: 1. Genki Kawamura - A gdyby tak ze świata zniknęły koty 2. Michiko Aoyama - Wszystko czego szukasz, znajdziesz w bibliotece
Nie chcę Was, droczy Czytelnicy, wkurzać w wakacje ale moim zdaniem powieści są nudne jak flaki z olejem. 😂 Klasyki są dobre dla "znania", nie przeczę, ale mnie wszystko co nie jest literaturą faktu nudzi. Czuję, że marnuję swój cenny czas niczego nowego się nie ucząc. Wiem, prowokacyjne, ale może ktoś ciekawie skomentuje do czego zapraszam 😉
Z powieści też można się wiele dowiedzieć (co nie jest równoznaczne z nauczyć).
A mnie często (nie zawsze!) nuży literatura faktu, zwłaszcza ta napisana podręcznikowym stylem. Styl pisania pozbawiony jakiegokolwiek wyrazu to dla mnie definicja nudy.
Każdy nudzi się przy czymś innym. Czytam i powieści i literaturę faktu. Ale nie wszystkie. Lubię książki, które pamiętam, o których myślę. Ale są też takie, które pamiętam, a żałuję, że przeczytałam (z różnych względów). Książki wybieram wg. jakiegoś klucza, którego zasad nie znam. Zwyczajnie: czasem podoba mi się reportaż, innym razem powieść. Czasem jest to Coetzee, Pamuk, Jakub Małecki, "Wędrowny zakład fotograficzny", innym razem Ewa Cielesz, Sinicka... Niepotrzebnie często odbieramy krytykę książek, które my akurat lubimy, jako ocenę nas - naszych gustów. Czytanie ma dać MI przede wszystkim rodzaj fascynacji, poczucia, że chcę przewracać kartki dalej, dalej..., więcej! Kiedyś "uzależniłam się" od Sagi o ludziach lodu. Tu akurat - sporo wiedzy o Norwegii. Z kolei jeśli ktoś czyta tylko romanse, z wypiekami na twarzy przeżywa perypetie bohaterów - czyż nie jest to piękne?
Każdy nudzi się przy czymś innym. Czytam i powieści i literaturę faktu. Ale nie wszystkie. Lubię książki, które pamiętam, o których myślę. Ale są też takie, które pamiętam, a żałuję, że przeczytałam (z różnych względów). Książki wybieram wg. jakiegoś klucza, którego zasad nie znam. Zwyczajnie: czasem podoba mi się reportaż, innym razem powieść. Czasem jest to Coetzee,...
Dla zdrowia psychicznego trzeba czasami "zmarnować" trochę czasu na rzeczy, które są po prostu przyjemne i ciekawe. Nawet głupkowaty Harelquin może czasami być pożyteczny dla kogoś kto cały czas na wysokich obrotach pracuje umysłowo.
@piotr Podobno człowiek uczy się całe życie i tak może być również po przez czytanie powieści (nie wszystkich oczywiście). Biorąc pierwszą z brzegu, którą niedawno czytałem i która ujęła mnie od pierwszego wersu, czyli "Pachinko". Nie chcę spoilerować, więc napiszę króciutko, że opowiada ona o koreańskiej rodzinie na przestrzeni ok. 80lat. Akcja rozpoczyna się w momencie okupacji Korei przez Japonię. Nie jest, to żadna literatura faktu, ale jak najbardziej ukazuje realia z jakimi musieli się zderzyć Koreańczycy i jak byli gnębieni przez okupantów, więc czegoś możemy się dowiedzieć z tej powieści o historii i kulturze, której nie znamy. A tak poza tym - no proszę cię - naprawdę co byś nie robił, co byś nie czytał, co być nie oglądał, co byś nie jadł, gdzie byś nie był - ze wszystkiego tego chcesz wyciągać jakąś naukę, bo czasu szkoda? W sumie faktycznie niektórzy tak mają, w końcu skądś wzięło się powiedzenie, że odpoczywać to trzeba umieć. 😁
@piotr Podobno człowiek uczy się całe życie i tak może być również po przez czytanie powieści (nie wszystkich oczywiście). Biorąc pierwszą z brzegu, którą niedawno czytałem i która ujęła mnie od pierwszego wersu, czyli "Pachinko". Nie chcę spoilerować, więc napiszę króciutko, że opowiada ona o koreańskiej rodzinie na przestrzeni ok. 80lat. Akcja rozpoczyna się w momencie...
Ciekawe zestawienie. Ja ze swojej strony mogę polecić Trumana Capote, który naprawdę pięknie potrafi pisać nawet o rzeczach banalnych... i pod jego piórem nic de facto nie jest banalne. Może Harfa traw? Ale to tylko przykład. Harfa traw, Drzewo nocy i inne opowiadania[bookLink]111029|Harfa traw, Drzewo nocy i inne opowiadania[/bookLink]
Ciekawe zestawienie. Ja ze swojej strony mogę polecić Trumana Capote, który naprawdę pięknie potrafi pisać nawet o rzeczach banalnych... i pod jego piórem nic de facto nie jest banalne. Może Harfa traw? Ale to tylko przykład. Harfa traw, Drzewo nocy i inne opowiadania[bookLink]111029|Harfa...
Ja polecam radzieckie, czyli nieznane: Ilja Erenburg - "Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca" Ilja Ilf, Jewgienij Pietrow - "Dwanaście krzeseł" i kontynuację "Złote cielę" dla dzieci Mikołaj Nosow - "Witia Melejew w szkole i w domu" (radziecki odpowiednik Adama Bahdaja, np. "Sposób na Alcybiadesa"). Dla odmiany z literatury hiszpańskiej: Eduardo Mendoza - cykl o fryzjerze damskim (5 części) Maria Duenas - "Krawcowa z Madrytu" (sfilmowana). Z literatury francuskiej: "Rozkoszne maleństwa" (sfilmowana; nie pamiętam autora, bo czytałem wieki temu; książka, przy której dostałem czkawki ze śmiechu; w LC nie ma).
Ja polecam radzieckie, czyli nieznane: Ilja Erenburg - "Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca" Ilja Ilf, Jewgienij Pietrow - "Dwanaście krzeseł" i kontynuację "Złote cielę" dla dzieci Mikołaj Nosow - "Witia Melejew w szkole i w domu" (radziecki odpowiednik Adama Bahdaja, np. "Sposób na Alcybiadesa"). Dla odmiany z literatury hiszpańskiej: Eduardo Mendoza - cykl o fryzjerze...
Oczywiście musiałem popełnić błąd w ostatnim zdaniu. Chodzi o książkę "Kochane maleństwa" autorstwa Lemoine Randal. Książka JEST w LC!
Nie wiem nic o literaturze lekkiej, najczęściej mnie się kojarzy z literaturą gorszą. Natomiast większość przedstawionych książek z przyjemnością przeczytałam i bała to bardzo dobra literatura.